One direction 4
Odcinek 82
Christina jak najszybciej
dotarła do szpitala zawieziona przez karetkę pogotowia. Cały czas był przy niej
Sean, który obwiniał się o jej stan. Miał wrażenie, że gdyby wcześniej
zareagował nie byłoby tego wszystkiego. Czuł, że Louis go znienawidzi i zwolni
ze stanowiska menadżera. Postanowił więc być dla niego miły a także dla jego
matki aby pokazać, że mu naprawdę zależy i a co najważniejsze nie chce stracić
tej pracy. No cóż, ten chłopak taki był. We wszystkim miał swój ukryty cel. Nie
lubił nikogo bez powodu. Niektóre osoby tolerował tylko dlatego, ponieważ
kiedyś mu pomogli i był im coś winien. Tak samo było z jego byłą dziewczyną
Kimberely. Teraz wiedział dlaczego ją zdradzał, bo nigdy jej nie kochał. Tylko
mu się wydawało. A czuł wyrzuty sumienia ponieważ gdyby nie ona nie byłby tym
kim jest teraz. A osiągnął bardzo wiele.
- Doktorze, czy z nią będzie
wszystko w porządku? – spytał nieco przejęty. Lekarz spojrzał na niego spod
grubych okularów i odpowiedział:
- Mogło to się skończyć o
wiele gorzej. Proszę powiadomić najbliższą rodzinę. Bo pan chyba jest jej …
chłopakiem, tak? Na syna jest pan za stary. – stwierdził mężczyzna, narażając
się na gniew Seana.
- Za stary? Przepraszam
bardzo co to ma znaczyć? Mam 25 no prawie 26 lat! A ona 40 ileś. Mogłaby być
moją matką!
- No gdyby urodziła pana w
wieku 14 lat, mogłaby. Oczywiście. – przyznał doktor z uśmiechem i odszedł.
Menadżer usiadł na ławce. Powiadomił o tym Harre’go. Louisa nie miał odwagi.
Miał nadzieje, że jego najlepszy kumpel przekaże mu tę smutną nowinę.
***
Harry trzasnął drzwi
samochodu i ponaglił Louisa, który nie chętnie go opuścił.
Minę miał niezadowoloną, nie
przerażoną jak powinien. Jego zachowanie było co najmniej dziwne. Styles miał
wrażenie, że Tomlinson przestał tak z dnia na dzień kochać swoją matkę.
Normalny syn tak się nie zachowuję. On powinien ze strachem biec sprintem do
szpitala a nie ociągać się najbardziej jak może.
- Hazza po co mnie tu
przyprowadziłeś? – spytał Lou z ciężkim westchnieniem.
- Hm, pomyślmy … bo twoja
matka miała zawał?
- Nikt nie dał gwarancji, że
prawdziwy. – odpowiedział. Styles wytrzeszczył oczy.
- Uważasz, że udaje?
- No raczej. – rzekł chłopak
jakby to było oczywiste. Harry zbliżył się do niego i zmrużył oczy.
- Niby po co miałaby to
robić?
- Bo już nie wie co ma zrobić
żebym jej wybaczył. To skandalistka. Nie zmieni swojej natury z dnia na dzień.
A ten cały zawał to tylko ściema. Pewnie czuje się świetnie i właśnie czyta
czasopismo plotkarskie.
- Nie wierzę … - wydukał
Harry chodząc w te i we w te.
- Ja też. W końcu to moja
matka a dopuszcza się takich czynów. To powinno być karalne. Ona gra na moich
uczuciach. Intrygantka.
- Louis … jesteś moim
najlepszym przyjacielem, uwielbiam cię, nie wiem co bym bez ciebie zrobił ale
czasami ... jesteś jebnięty. Jak mogłeś chociaż pomyśleć, że ona to udawała?
- Jej całe życie to kłamstwo.
Ale chodźmy do szpitala. Chciałbym zobaczyć jej minę na wieść o tym, że już
wszystko wiem. – powiedział i z uśmiechem skierował się w stronę szpitala.
***
Liam siedział naprzeciwko 8 –
letniej dziewczynki od paru minut. Oboje milczeli. W supermarkecie nawet nie
źle się dogadywali a teraz? Hm, najwidoczniej zabrakło im tematów do rozmów.
Payne wiedział, że musi przerwać tę ciszę bo inaczej zwariuje. To go
doprowadzało do szału, a jeszcze bardziej to dziecko, które patrzyło się na
niego swoimi dużymi niebieskimi oczami.
- Masz chłopaka? – wypalił
nagle Li.
- Nawet dwóch. –
odpowiedziała dumnie.
- Moja krew. – stwierdził z
uśmiechem chłopak. – A całowałaś się?
- Nie. Jennifer mi zabroniła.
Powiedziała, że najwcześniej na studiach jak nie później.
- Coo? – spytał ze śmiechem.
– Najwcześniej na studiach? Chyba najwcześniej w gimnazjum. Na studiach nie
takie rzeczy się robi. Ale jak będziesz starsza to się dowiesz.
- A jakie rzeczy się robi na
studiach?
- Eee … - Li nie wiedział jak
wybrnąć z kłopotliwej sytuacji. Wymyślił więc szybko. – Oczywiście nauka. Rano,
po południu i wieczorem.
- Ty zamierzasz się uczyć?
- Oczywiście! Codziennie po
parę godzin a nawet czasami w nocy. Nauka jest bardzo ważna. – wyznał.
Dziewczyna spojrzała na niego z nie dowierzaniem.
- Kłamiesz! Nauka jest
głupia! – krzyknęła strzelając focha. – Nie lubię kłamców. Obrażam się na
ciebie.
- Wolę żebyś ty się obraziła
niż Jennifer jak ci powiem co się robi na studiach.
- Czyli się nie uczy? –
domyśliła się dziewczyna której twarz się rozjaśniła.
- Spotyka z przyjaciółmi też
i chodzi na imprezy.
- I całuje?
- I całuje. – przytaknął
Payne z uśmiechem. – To co chcesz robić?
- Całować się! – krzyknęła
Lilly i podbiegła do Liama, który gwałtownie zerwał się z krzesełka. Nie
zamierzał obściskiwać się z 8 – latką. Po pierwsze była za młoda a po drugie
mógłby iść za to do więzienia. Nie wiedział co ma zrobić? Patrzył się na nią ze
strachem.
- Ale że ze mną?
- Nauczysz mnie!
- Jesteś za młoda. Lilly, to
jeszcze nie twój czas. Zrozum. – powiedział Payne. Starał się mówić spokojnie
ale głos mu drżał. – Po za tym chyba nie chcesz żebym spędził resztę życia w
więzieniu jako pedofil?
- A kto to jest pedofil? Ty
jesteś pedofilem?
- Byłobym, gdybym się z tobą
całował. – przyznał Liam stojąc w bezpieczniej odległości od dziewczynki.
***
Tymczasem Karen szykowała się
na spotkanie z Jimem. Przeglądała różne stroje jednak żaden jej nie odpowiadał.
Stwierdziła, że musi sobie kupić coś nowego, ponieważ we wszystkim już gdzieś
była no i dawno nie była na zakupach. Kiedyś chodziła z Juliette ale teraz ona
jest zajęta Niallem. No cóż, dobrze że ma swoje życie ale mogłaby jej poświęcić
odrobinę uwagi.
Nagle weszła do jej pokoju
lekko pukając.
- Mogę? – spytała nieśmiało
blondynka.
- Jasne. Zawsze i wszędzie. –
odpowiedziała pogodnie. – Może pójdziemy na zakupy? Za pół godziny widzę się z
Jimem a nie mam pojęcia w co się ubrać.
- Tą czerwoną bluzkę z
cekinami i czarne rurki. Wyglądasz w tym zestawie odjazdowo. – powiedziała
bezproblemowo siadając na łóżku.
- No jeżeli tak uważasz.
Dzięki. – rzekła. – Wydajesz się być czymś przejęta. Co się stało?
- Jutro z samego rana
przyjeżdżają moi rodzice. – wyznała z ciężkim westchnieniem. – Powiedzieli, że
mają dla mnie ważną wiadomość. Obawiam się, że powiedzą iż mam z nimi wyjechać
na stałe do Paryża i nie mam wyjścia. Nie chce zostawiać ciebie, Nialla i
pozostałej hołoty.
- Jul, gdyby twoim rodzicom
zależało żebyś pojechała z nimi do Francji to nie pozwolili by tobie u mnie
zamieszkać. Ale pozwolili. Bo wiedzą, że bez nich doskonale dasz sobie radę.
- Obyś miała rację.
***
Louis wszedł pośpiesznie do
szpitala. Chciał jak najszybciej zobaczyć swoją matkę. Nie dlatego, że się o
mnie martwił. Nie, nie, co to, to nie. Po prostu chciał zobaczyć co teraz robi
… Był pewien, że będzie udawać zmartwioną a tak naprawdę nic sobie z tego nie
będzie robić, ponieważ cały czas udawała.
Podszedł do recepcjonistki i
spytał w której sali leży jego matka. Na początku nie chciała mu powiedzieć,
ale chłopak zaczął się drzeć, że pozwie cały szpital. Wtedy ewentualnie kobieta
się zgodziła, głównie dlatego iż Harry powiedział, że to syn Christiny i jest
psychicznie chory. Tomlinson jak najszybciej poszedł do sali numer 25.
- Witaj droga matko. – rzekł
wchodząc do środka. Christina spojrzała się na niego dziwnie, ponieważ
wypowiedział to radośnie.
- Cześć Louis. Cieszę się, że
mnie odwiedziłeś. Myślałam, że zwariuje.
- Prawie się nabrałem. –
Chłopak usiadł na krzesełku. Zachowywał pełen luz. – Może jeszcze zaczniesz
płakać, co? No śmiało! Szpital nie wie do czego jesteś zdolna więc pewnie ci
uwierzą i zaczną cię pocieszać, a ja w tym wypadku stanę się nie czułym synem.
- Słonko, o czym ty do
cholery mówisz? – spytała ostro. – Nie podoba mi się twój ton i brak
współczucia dla mnie.
- Biedna Christina Tomlinson.
Może kochana mateczko, zamówiłbym ci trumnę? Skoro twój stan jest taki ciężki?
Kobieta zamrugała parę razy
oczami. Nie mogła uwierzyć w to co jej syn mówi! To było nie do pomyślenia. Już
miała mu wydrapać oczy ale w tym momencie do sali wszedł Harry.
- Dzień dobry, pani
Tomlinson. Louis, możemy pogadać na osobności? – spytał, na co on potrzasnął
głową.
- O jej krytycznym stanie?
Harry, ona już wie, że nie przeżyje. Właśnie jej to oznajmiłem. – powiedział z
uśmiechem Lou. – A może droga mateczko wezwać lekarza?
- Dla ciebie owszem.
Zachowujesz się jak idiota. – odpowiedziała Christina, patrząc się na niego
zatroskanym wzrokiem. Od kiedy jej syn stał się … taki? A może to jej
zachowanie do tego doprowadziło? To całe show? Wtedy zdała sobie sprawę, że
powinna spędzać z nim więcej czasu i zachowywać się jak matka a nie jego
koleżanka.
- Louis, chodź. – Styles
zaczął ciągnąć przyjaciela za kurtkę w stronę wyjścia. On jednak uparcie
siedział.
- Kochana matko, chciałbym
się pożegnać a więc: Żegnam. – Wtedy Louis stał i skierował się do wyjścia za
Harry’m. Gdy znaleźli się poza salą, Hazza podał mu dużą kartkę. – Co to jest?
- Czytaj. – rozkazał.
Tomlinson łaskawie spojrzał na nią. Na moment zamilkł. Wpatrywał się w ten
świstek parę minut, może dwie? W końcu odzyskał głos:
- Jest naprawdę dobra.
- Co? O czym ty mówisz?
- O tym właśnie. Moja matka
naprawdę zrobi wszystko by dopiąć swego. Sfałszowała nawet wyniki badań. To
cwana jędza.
Styles nie mógł uwierzyć w to
co przed chwilą Louis powiedział? Jak mu przemówić do rozsądku? On jest nie
możliwy! Jak się na coś uprze to nawet święty anioł nie nakłoni go do zmiany
decyzji. Hazza zabrał mu kartkę i popatrzył na niego wściekłym wzrokiem.
- Twoja matka naprawdę miała
zawał! Louis do jasnej cholery!
- Ależ wiem, drogi
przyjacielu. – Chłopak dotknął jego ramienia. – Jej stan jest ciężki i w każdej
chwili może umrzeć. Zdaje sobie z tego sprawę.
- Louis! – Harry tupnął nogą.
– Miała PRAWDZIWY zawał! Teraz musi dużo wypoczywać i o siebie dbać! Zresztą
lekarz ci o tym powie! Doktor Williams. Pamiętasz? To twój lekarz z
dzieciństwa. Jemu na pewno uwierzysz.
W tym momencie nadszedł Zayn
i Niall. Miny mieli przejęte. Spojrzeli na Louisa współczującym wzrokiem.
Dokładnie nie wiedzieli co się stało, bo Harry im nic przez telefon nie
wytłumaczył. Wiedzieli tylko, że coś się stało z Christiną. Tyle.
- Co się dzieje? – spytał
Horan, który o dziwo nie miał przy sobie żadnego jedzenia. Totalnie nic! A
jednak cuda się zdarzają. Szkoda tylko, że potrzeba zawału by blondyn odłożył
żarcie na bok.
- Moja matka miała zawał. –
odpowiedział Tomlinson z ciężkim westchnieniem i usiadł na kanapie, która stała
w poczekalni. – I w każdej chwili może umrzeć. A tak po za tym to wszystko w
porządku. Idziemy coś zjeść?
Chłopaki spojrzeli na niego
jak na największego kretyna na świecie.
- Dobrze się czujesz? – Malik
dotknął czoła przyjaciela.
- Może to reakcja na tak
tragiczną wiadomość? – Zaczął się zastanawiać Niall.
- Matka Louisa miała zawał
ale nie umrze. – rzekł Harry. – Lou uważa, że ona udaje dlatego się tak
zachowuje. Idę po doktora Williama, żeby mu wytłumaczył, że to jednak prawda.
Styles od nich odszedł a kumple
usiedli obok Tomlinsona, który właśnie przeglądał jakieś czasopismo
plotkarskie. Stan jego matki zupełnie go nie obchodził. Mogła w tej chwili
umrzeć a jego kumple bardzo wątpili czy przerwałby tą ciekawą czynność jak czytanie.
- O! Ale wyszedłem
masakrycznie na tym zdjęciu. Prawdziwy horror. – powiedział Louis.
- Masz rację. Chociaż te
żółte rurki są całkiem spoko. – odparł Niall, na co dostał w łeb od Zayn’a. –
Ej! Za co?
- Żółte rurki? Hello! Horan
weź jakiś ogar! Przecież to nie modne!
- Żółte rurki? I mówi to spec
od mody! Ja pierdole! – krzyknął Horan wstając z kanapy i wskazał palcem
wskazującym na Malika. – Nie zna się na modzie! Nie zna się na modzie! Nie zna
się na modzie! Siara na całego!
Wtedy Zayn rzucił się na
kumpla powalając go na ziemię. Louis wywrócił oczami. Nie podobało mu się takie
zachowanie. Wolałby żeby blondyn wrzeszczał na cały szpital, że jego matka to
oszustka! W tym momencie podszedł do nich Sean. Usiadł na kanapie bez słowa.
Wydawał się być przygnębiony. Na początku chłopaki nie zwrócili na niego uwagi,
ale w końcu Tomlinson odwrócił się w jego stronę. Chciał wiedzieć o co chodzi.
- Wiem nie powinienem. –
zaczął.
- Ale czego nie powinieneś? –
spytał menadżer marszcząc brwi.
- Zakładać żółtych rurek do
niebieskiej bluzki. – odpowiedział Lou z ciężkim westchnieniem.
- Co? Założyłeś żółte … a nie
ważne. – Sean machnął ręką. – Są ważniejsze rzeczy od takich głupot. Twoja
matka miała zawał.
- Ja pierdole. – Chłopak
wstał i cisnął gazetą o kanapę. Miał dosyć tej głupiej gadaniny. – Ona udaje!
Cholera no! Zrozumcie to wreszcie!
- Usiądź, Lou. W głębi duszy
wiesz, że to prawda … Wiesz co? Pójdę się przewietrzyć, dobrze mi to zrobi. –
Sean wstał i skierował się w stronę wyjścia. Louis nie mógł w to uwierzyć! Od
kiedy ich rozrywkowy menadżer jest taki poważny?
***
Zayn i Niall przerwali bójkę,
głównie z tego względu gdyż oboje odnieśli lekki kontuzję. Bolało ich ale żaden
nie chciał się przyznać. Siedzieli właśnie na kanapie w milczeniu a Louis
chodził w te i we w te zastanawiając się gdzie wcięło Harre’go i doktora
Williamsa? Przemknęło mu nawet przez myśl iż może Styles chce się za niego
przebrać dlatego tyle mu schodzi? Oczywiście tą myśl szybko odrzucił gdyż była
do bani.
Nagle zauważył zagubioną
dwójkę. Oboje o czymś zawzięcie rozmawiali. Przestali gdy zobaczyli Tomlinsona.
- Oto doktor Williams.
Pamiętasz go co nie, Lou? – spytał Hazza z uśmiechem.
- Tak. Dzień dobry doktorze.
A więc co z moją matką? Pewno jest zdrowa, co? Może ją pan wypisać … albo nie …
wie pan co? Może zrobimy jej kawał? Powie jej pan, że to był prawdziwy zawał i
może w każdej chwili umrzeć.
- Louis, chłopcze to był
prawdziwy zawał. – odpowiedział doktor poważnym tonem. Chłopak uśmiechnął się
szeroko.
- Niech jej pan to powie.
- Pana matka to wie. Ale ty
widocznie nie zdajesz sobie z tego sprawy. Louis, twoja matka miała zawał. Nie
mam pojęcia co sobie myślisz, ale to było realne. Przykro mi. – Doktor spuścił
wzrok i odszedł od nich. Tomlinson roześmiał się ale po chwili mu przeszło.
Widocznie posmutniał. Wziął głęboki oddech i popatrzył na swoich przyjaciół po
kolei jak gdyby szukając pomocy wśród nich. Nie wierzył w to! Ale wątpił czy
Christina wynajęłaby jego doktora z dzieciństwa aby kłamał. On nie był taki. Nie
dałby się przekupić w tak ważnej sprawie.
- To … to prawda? – spytał
cicho.
- Tak! – krzyknęli wszyscy
jednocześnie.
- Boże … - Lou usiadł na
kanapie i schował twarz w dłoniach. Harry objął go ramieniem.
- Przynieść ci coli? –
zaproponował Niall. Styles posłał mu mordercze spojrzenie.
- Tak mi przykro Lou. – Zayn
poklepał go po ramieniu. – To straszne. Słuchaj … posiedziałbym tu jeszcze z
tobą ale umówiłem się z Megan więc będę leciał. Cześć. – Malik chciał się
oddalić ale zatrzymał go głos Harre’go.
- Ty chyba sobie żartujesz?
Randka z Megan? Siadaj na tyłku! Nigdzie nie idziesz! Harry Styles ci zabrania.
Lowelas się kurde znalazł. Randkowicz. Nie wyżyty seksualnie podrywacz.
- Hello! Mówisz o sobie czy o
mnie? – spytał ze śmiechem Zayn. Wtedy Styles zdjął ze stopy buta i rzucił go w
nim. Malik niestety nie zdążył zrobić uniku. Dostał prosto w twarz. Złapał się
za policzek i usiadł na kanapie.
- Przynieś mi lód. –
powiedział do loczka. Ten potrzasnął przecząco głową.
- Ani mi się śni. Niall ty idź.
Ja muszę go pilnować żeby nie zwiał.
Horan ociągając się wstał z
kanapy i poszedł. Pomyślał, że kupi cole. Nie dla Louisa ale dla niego.
Zachciało mu się pić.
***
Karen siedziała w restauracji
z Jimem. Świetnie się bawiła. Stwierdziła, że odniosła w stosunku do niego
mylne wrażenie. Tak naprawdę to ciepły i miły chłopak. Musiała go tylko bliżej
poznać. Zamówiła sałatkę a on kurczaka z ziemniakami. Oczywiście musieli trochę
poczekać. W tym czasie napili się wina. Karen była niepełnoletnia ale zamówił
je Jim a on mógł pić. Poczęstował też dziewczynę. Wszystko szło idealnie. Do
pewnego momentu.
- … i dlatego nigdy więcej
nie wsiadłem na konia. – zakończył swoją opowieść chłopak. Karen uśmiechnęła
się lekko.
- Bardzo interesująca
historia. Naprawdę. – powiedziała. Jim zbliżył swoją dłoń do dłoni Karen i
dotknął jej. Dziewczyna poczuła się trochę nie zręcznie. Miała coś powiedzieć
ale zadzwonił telefon. – Halo? Cześć Harry, co tam? … Co? … Gdzie? … Jak to
udawała? …. Aaa Louis tak myślał … Okej zaraz będę. Cześć. – Karen schowała
komórkę do torebki i spojrzała błagalnym wzrokiem na Jima. – Słuchaj muszę iść.
Matka Louisa miała zawał.
- Może cię podwiozę?
- Nie. Naprawdę nie trzeba,
dam radę. Cześć. – Dziewczyna wstała z krzesełka i dała buziaka chłopakowi w
policzek po czym wyszła. Czułaby się nie zręcznie w towarzystwie Louisa i Jima.
Nie pałali oni do siebie sympatią więc to by było dziwne.
***
Louis od pół godziny siedział
w bez ruchu. Harry cały czas przy nim był. Nie odstępował go na krok. Zayn
tymczasem nudził się a Niall grał w jakąś grę na telefonie.
- Liama nie ma! – wykrzyknął
w końcu Malik zniecierpliwiony. – Pewnie ma randkę a nie robisz mu wyrzutów!
- Liam jest w areszcie. –
odezwał się Horan. – Dzwonił do mnie. Podobno awantura w markecie.
- Cały Liam. – skomentował z
uśmiechem Harry. Nagle pojawiła się Karen. Wszyscy prócz Stylesa, który do niej
dzwonił byli zaskoczeni jej pojawieniem się. Pomyśleli raczej, że oleje byłego
chłopaka. Jednak nie. Dziewczyna bardzo się nim przejęła. Chciała wiedzieć
wszystko co i jak. Ta wiadomość wstrząsnęła nią prawie tak samo jak Louisem.
- Cześć. Przyjechałam
najszybciej jak się da. – powiedziała i uklękła nad Tomlinsonem. – Hej, Lou.
Jak się czujesz?
Chłopak jednak nie
odpowiedział. Milczał. Dziewczyna wzięła głęboki oddech. Dotknęła jego dłoni.
- Najpierw myślał, że
udawała. – powiedział Niall. – Dlatego to dla niego taki wstrząs.
- Lou proszę odezwij się. –
nalegała Karen. – Jestem tu przy tobie. Powiedz coś, cokolwiek.
Tomlinson nadal milczał.
- Myślę, że powinien
porozmawiać z matką. – powiedział Styles. – Dobrze by mu to zrobiło.
- Też tak myślę. – rzekł
Zayn.
- Zamknij się! Tobie zależy
tylko na randce z Megan. Jestem bezduszny i samolubny. – odparł Harry. – Louis
… chcesz pogadać z mamą? Kiedyś w końcu musisz, lepiej wcześniej.
Louis nadal się nie odzywał.
To doprowadziło ich trochę do szału, bo ileż w końcu można milczeć? Żeby
powiedział cokolwiek albo komuś przyłożył czy dał w twarz! Ale nie, on tylko
siedział i nic! Karen cały czas klękała nad Louisem i trzymała go za dłoń.
- Słodki widok. – rozmarzył
się Malik. – Ja też bym tak chciał potrzymać Meg za dłoń.
- Weź się zamknij! – Uniósł
się Hazza. – Zdradziłeś ją z Zooey Sullivan.
- Naprawdę? Dzięki za
przypomnienie, już zapomniałem. – odpowiedział z ironią i wstał z kanapy. Miał
dosyć pretensji Harre’go więc skierował się na inne siedzenie. A reszta czekała
na jakąkolwiek reakcję ze strony Louisa …
***
Po godzinie gdy Harry i Niall
spali, Zaynowi udało się wymknąć, Louis się poruszył. Karen cały czas
cierpliwie z nim była. Wiedziała, że jest mu to winna. On tyle dla niej zrobił,
ona też musi się jakoś wykazać. Była jego przyjaciółką w końcu a to do czegoś
zobowiązuje.
- Chce się z nią zobaczyć. –
powiedział Lou, a dziewczyna drgnęła. Nie spodziewała się, że w tej chwili coś
powie.
- Oczywiście. Chodźmy. –
Karen nadal trzymała jego dłoń, chłopak wstał i skierował się do Sali numer 25.
Nie wiedział dokładnie co ma powiedzieć matce, działał na spontanta, zresztą
jak prawie zawsze w życiu. Szli dokładnie 30 sekund w kolejnym milczeniu.
Dziewczyna ani przez moment nie żałowała, że przerwała randkę z Jimem. Chciała
być teraz tylko i wyłącznie z Louisem. Tylko on był ważny. Zrozumiała to.
- Chciałbym tam wejść sam. –
rzekł nieśmiało. Dziewczyna kiwnęła głową.
- Rozumiem. Idź.
Chłopak posłał jej wdzięczne
spojrzenie i poszedł. Jego matka nie spała. Leżała i patrzyła się w sufit.
Tomlinson usiadł na krzesełku obok niej i popatrzył na nią smutnym wzrokiem.
Było mu okropnie wstyd za swoje zachowanie. Jak jego matka musiała się czuć gdy
on mówił, te wszystkie okropne rzeczy? Na pewno nie miło. Sprawił jej
przykrość, zresztą ona mu też i to o wiele więcej razy.
- Przepraszam, mamo.
Christina spojrzała na niego
i wzięła głęboki oddech.
- Każdy popełnia błędy.
- Ty trochę za często ale … -
Louis uśmiechnął się. – W tym wypadku to ja zawaliłem. Przepraszam.
- Nigdy nie przepraszaj dwa
razy za to samo. – Christina dotknęła jego dłoni. – Wybaczysz mi?
- A ty mi?
Jego matka uśmiechnęła się i
kiwnęła lekko głową.
KONIEC
Kurde ale nie dodawałam
odcinka! Aż się przeraziłam! Strasznie przepraszam was za to. Po prostu miałam
brak weny. Teraz też nie mam jej za bardzo ale chciałam dodać cokolwiek,
ponieważ liczba wejść spada ;(. Nadal chciałabym żebyście czytali tego blooga i
komentowali, ponieważ zależy mi na waszych opiniach. Mam nadzieje, że chociaż
da radę 10 komentarzy, co? :PP.
Co do nowego blooga to
odkładam go do wakacji. Na razie prowadzę innego, zresztą dawałam wam link do
niego ale zapodam drugi raz, proszę:
Odwiedzajcie go i
komentujcie. Każda opinia się liczy! :).