poniedziałek, 28 grudnia 2015

1x01

- Od kiedy chciała pani zostać terapeutką? - zapytała wysoka blond włosa kobieta z nienagannie ułożonymi włosami. Znajdowała się za biurkiem, siedząc naprzeciwko młodej dziewczyny, która postukiwała palcami o poręcz fotela w zdenerwowaniu. Po chwili dotarło do niej, że po dłuższej chwili milczenia, zostało jej zadane pytanie. Otrząsnęła się z rozmyślań i odpowiedziała:
- Od zawsze. To było moje marzenie odkąd pamiętam. Jako dziecko zawsze dużo rozmawiałam z rodzicami i właściwie byłam powodem dla którego się godzili. Potem i tak wzięli rozwód, ale nie miałam wpływu na to gdzie mój ojciec wsadza swojego penisa, więc... - urwała zdając sobie sprawę, że to co powiedziała było niestosowne. Odchrząknęła zmieniając temat: - To byłby wielki zaszczyt dla mnie móc tutaj pracować. Wprawdzie nie mam funduszy, aby zapewnić sobie jakieś wystawne biuro, ale mój dom jest całkiem nie zły. Mogłabym tam przyjmować pacjentów.
Nienagannie ufryzowana kobieta spojrzała na nią wzrokiem, który mógłby przeszyć na wylot. Ellie przełknęła głośno ślinę.
- To poważna praca. Nie ma z nią żartów, wiesz o tym prawda? - gdy dziewczyna kiwnęła głową kontynuowała: - Ale masz nie złe CV i widzę w tobie potencjał, dlatego przejmiesz grupę po pani Stafford, która skończyła 81 lat w tym roku i nieszczęśliwie się złożyło, że zmarła.
- Tak mi przykro. - powiedziała Ellie, gdyż bardziej tak wypadało niż naprawdę czuła smutek z tego powodu. - Ale przeżyła swoje. Niech spoczywa w spokoju.
- Była taka pełna życia... - ciągnęła dalej blond włosa kobieta. - Gdyby nie ten przeklęty autobus... - zacisnęła dłoń w pięść.
- Autobus? - zmarszczyła brwi. - Myślałam, że zmarła ze starości.
- Miała w sobie więcej witalności niż ty. - ucięła kobieta tonem przesiąkniętym wyższością, którą nad nią zapewne miała. Ellie kiwnęła głową. Nie miała się co oszukiwać. Nie była wcale okazem zdrowia na jaki mogła wyglądać. Borykała się z kilkoma problemami, a żeby nie powiedzieć wieloma.
- Co to za grupa? - zapytała nagle.
- I tu się zaczynają schody... - zaczęła kobieta od której zależało czy Ellie dostanie wymarzoną pracę czy raczej pójdzie na dno, jak większość Amerykanów po studiach, czyli krótko mówiąc, zostanie bezrobotna. - Pani Stafford była nie zwykle cierpliwą osobą, ale potrafiła być również nie zwykłą suką, dlatego tak dobrze jej szło prowadzenie tej grupy. Ty niestety wydajesz się być jej zupełnym przeciwieństwem. - westchnęła niezadowolona jak się zdawało.
- Potrafię być suką. - zapewniła ją dziewczyna, bez przekonania.
- Tak? - uniosła do góry jedną brew. - W takim razie co powiesz na moje stwierdzenie, że w życiu nie widziałam gorszej fryzury niż twoja, a w tej czerwonej szmince wyglądasz jak tania dziwka z ulicy.
Ellie patrzyła na nią przez moment nim jej kąciki ust uniosły się do dołu. Wyglądała jakby miała się rozpłakać.
- Dlaczego mówi mi pani takie okropne rzeczy? Nie mówi się tak do drugiej osoby. To oznaka braku kultury i szacunku. - powiedziała drżącym tonem.
- Tak jak mówiłam. - westchnęła jeszcze głośniej. - Brak ci charakteru, dlatego nie jestem pewna czy podołasz tej grupie.
- Dam radę. Jestem ambitna i tak łatwo się nie zniechęcam. - powiedziała tym razem stanowczo.
- Zgoda. Tu masz kilka informacji o nich. - podała jej parę białych kartek, na których rozpisane były imiona i nazwiska pacjentów.
- Siedmioro pacjentów? - Ellie posłała jej krótkie spojrzenie, nim ponownie nie spojrzała na kartki.
- Cóż, to jak rzut na głęboką rzekę, ale podobno łatwo się nie zniechęcasz. - uśmiechnęła się sztucznie.
- Bo tak nie jest, ale... chyba powinnam zmienić zdanie. - powiedziała lekko przerażona. - Co my tu mamy... Bradley Green 19 lat, uzależniony od seksu. Jak ja mam sobie z tym poradzić? - popatrzyła na kobietę wyczekująco. - A jak zgwałci mnie? O mój boże. Zostanę zgwałcona przez 19 - nastolatka. - jęknęła.
- To trudny, ale wrażliwy chłopak. - sprostowała ją kobieta. - Tak twierdziła przynajmniej pani Stafford.
- Dobrze, jedźmy dalej. Louis Tomlinson 24 lata, problem z przystosowaniem się do środowiska. Co on, jakieś zwierzę, że się nie może dopasować? - zdziwiła się Ellie.
- Według pani Stafford Louis jest dość specyficzną osobą, ale to dobry chłopak. Lubi modę i ma obsesję na punkcie swoich włosów. - stwierdziła kobieta.
- Mam nadzieje, że włosów na głowie. - wyrwało się dziewczynie. Za późno ugryzła się w język. - Ma rodziców pastorów? Sądziłam, ze jest gejem. Każdy chłopak, który lubi modę i ma super fryzurę jest homo.
- Został wychowany w bardzo wierzącej rodzinie, dlatego pani Stafford podejrzewała, że on nawet nie wie, że może być gejem. Ale to oczywiście tylko spostrzeżenia nie dawno zmarłej kobiety.
Ellie kiwnęła głową.
- Niall Horan 23 lata, typ imprezowicza, nie bierze życia na serio, na terapie wysłali go rodzice grożąc odcięciem od pieniędzy. - Ellie uniosła do góry brwi. - To będzie ciężki przypadek. Nie przyszedł sam z siebie tylko został zmuszony, dlatego dogadanie się z nim będzie nie lada wyzwaniem.
- Masz rację, chociaż pani Stafford się to udało. Bardzo ją polubił, podobno dawała mu dodatkowe pieniądze, za brak przeklinania i obrażania innych członków. - stwierdziła blondynka zakładając nogę na nogę. - Będziesz miała trudne zadanie, współczuje ci. - uśmiechnęła się sztucznie. Ellie miała ochotę pokazać jej środkowy palec, ale nie tak ją wychowywano.
- Harry Styles 23 lata, kocha trawkę, ale często się po niej obnaża w miejscach publicznych. Sąd skierował go na terapię. A to ciekawe. - powiedziała na moment podnosząc wzrok na kobietę za biurkiem.
- Nie taki diabeł straszny jak go malują. Pani stafford mówiła, że to uroczy, ale zagubiony chłopak. Zapisała się do niego nawet na jogę.
- To dobrze. Potrzebny mi ktoś normalny w tej grupie o ile tak mogę powiedzieć o zboczeńcu. - powiedziała Ellie lustrując wzrokiem dalszych pacjentów. - Alison Reynolds 24 lata, problem z alkoholem, została skierowana na przymusową terapię po tym jak spowodowała wypadek samochodowy. Ugh, nienawidzę nie odpowiedzialnych ludzi, mogła kogoś zabić. Nie wie co to odwyk?
- Była na nim cztery razy. - kobieta pokazała to na palcach. - Nic nie pomogło. Dalej pije. Nie wiadomo dokładnie dlaczego. Pani Stafford była bliska odkrycia tego, ale cóż, zmarła.
Ellie kiwnęła głową. Nie podobało jej się, że cały czas nienagannie uczesana kobieta przypominała jej, że pani Stafford zmarła, tak jakby to była jej wina! A przecież  tak nie było. Nie prowadziła tym cholernym autobusem.
- Kontynuując Jack Connor 25 lat, cierpi na niskie poczucie wartości, ma depresje. Rodzina ze wstydu się od niego odwróciła. Jak tak można? - oburzyła się. - To potwory, a nie rodzina. Biedny chłopak.
- Pani Stafford miała go po dziurki w nosie, ciągle narzekał i mówił jaki jest beznadziejny.
- Podniosę go na duchu. - postanowiła Ellie. - I ostatni: Zayn Malik 25 lat, ma kłopoty z agresją, pobił kochanka swojej byłej dziewczyny. Cóż, to nie takie znów okropne. Nie jeden facet pobił nowego chłopaka swojej ex.
- Trafił do szpitala w stanie krytycznym. Ponadto jego skóra gdzieniegdzie była podpalona. Nadal uważasz, że to nie takie okropne?
- I ja mam przyjmować go w swoim domu? Nie wiem czy się na to piszę. - Ellie zaczęły nachodzić wątpliwości. Cholera! Chciała tego odkąd była dzieckiem, a teraz? Chce zrezygnować kiedy była o krok od spełnienia marzeń? Nie wiedziała, co ma zrobić. Zaryzykować czy stchórzyć?
- Przyjmiemy kogoś innego. Ta decyzja należy do ciebie.
W tym momencie drzwi się uchyliły i do pomieszczenia zajrzał młody chłopak.
- Już? Skończyło się nudne przesłuchanie?
Kobieta uniosła do góry jedną brew, zastanawiając się kim on jest? Ellie postanowiła wytłumaczyć.
- To Liam. Mój były. Podobnie jak mój ojciec ma kłopoty  z wsadzaniem penisa w jedno miejsce. - potem spojrzała na nią zawstydzona. - Proszę wybaczyć. Kiedy jestem zdenerwowana nie wiem co mówię.
- W każdym razie... - odchrząknęła kobieta. - Decyzja należy do ciebie. - dodała. Ellie kiwnęła głową, podziękowała jej i wyszła ze swoim byłym z gabinetu.
                                                                                        ***
W samochodzie dziewczyna odetchnęła z ulgą, że to okropne przesłuchanie dobiegło końca. Ma tę pracę! Naprawdę ją ma. Tylko nie była pewna czy nadal ją chce. Wredna kobieta nie będzie czekać w nieskończoność na jej decyzję i być może już jutro postanowi przyjąć kogoś innego, machając Ellie na pożegnanie. Liam prowadził autem. Spojrzał na nią z ukosa, przypominając sobie, to co powiedziała w gabinecie i roześmiał się.
- Co cię tak bawi? - zapytała.
- Przypomniałem sobie to, co powiedziałaś w środku. - odpowiedział w rozbawieniu.

- No co? Nie moja wina, że mnie zdradzałeś! - odparła oburzona.
- Zdradziłem. - sprostował. - To był raz w dodatku po pijaku.
- Nie ważne ile to było razy. - machnęła ręką. - Ważne, że to zrobiłeś.
- Mój ojciec przybił by mi piątkę, a ty marudzisz. - westchnął.
- Ach, tak? A gdybym ci powiedziała, że ja również miałam romans?
- Co? Gdzie? Z kim? Kiedy? - pytania wylatywały z jego ust, niczym pociski. O mało nie wjechał w ciężarówkę z tego wszystkiego. Ellie wybuchnęła śmiechem.
- Zazdrośnik. - skomentowała. Liam postanowił zmienić temat. Nie lubił kiedy ktoś wmawiał mu, że był zazdrosny kiedy w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Zerwali pół roku temu. Wprawdzie nadal się przyjaźnią, ale nie wiedział czy z sentymentu czy to była prawdziwa przyjaźń z krwi i kości.
- Przyjmiesz tę pracę? Moim zdaniem powinnaś. Jesteś po studiach, a musisz zarabiać. Wychowujesz dwie siostry. Sama, pragnę ci przypomnieć.
Tak, Ellie od dwóch lat sama zajmowała się siostrami. Jej mama wyjechała bez słowa pożegnania robić karierę, a ojciec zmarł. Kiedy jeszcze studiowała dorabiała w McDonaldzie, ale ledwo wiązała koniec z końcem. Teraz chciała, aby było inaczej. Chciała zapewnić swoim siostrą godne warunki.
- W porządku. Później zadzwonię, że biorę tą pracę. - postanowiła. Ta grupa to zapewne będzie nie lada wyzwanie, ale Ellie od dziecka kochała wyzwania.
                                                                                ***
Ellie od progu usłyszała czyjąś kłótnie. Z łatwością przyszło jej domyślenie się, że odpowiedzialne za nią są jej siostry, które nie umiały przeżyć dnia bez dokuczania sobie. Dziewczyna przystanęła na moment, kiedy z ust jej starszej siostry popłynęły słowa:
- Dam ci sto dolarów, tylko nie mów nic Ellie.
Beth prychnęła pod nosem.
- Naprawdę myślisz, że przekupisz mnie tym?
Ellie uśmiechnęła się pod nosem. Zawsze uważała, że Beth jest mądra i nie nabierze się na takie sztuczki. Mina jej zrzedła kiedy usłyszała dalszą cześć zdania:
- Za to nawet nie kupie sobie porządnego teleskopu! Daj mi więcej, jeżeli tak ci zależy na tej tajemnicy.
W tym momencie dziewczyna weszła do kuchni, skąd dobiegała rozmowa. Założyła ręce na klatkę piersiową i starała się udawać oburzoną, chodź w sumie naprawdę tak było, po tym czego się dowiedziała.
- O czym mam się nie dowiedzieć? - zapytała i czekała na odpowiedź. Obie siostry wyglądały na zbite z tropu i zdawało się, że nie wiedzą jak zareagować na kierowane oskarżenia pod ich adresem.
- O tym, że dostałam piątkę z matmy. - wypaliła Olivia. - Zawsze miałam same pały i teraz jak w końcu zyskałam dobrą ocenę, pomyślałam, że poczujesz się rozczarowana tym, że zbaczam z ukierunkowanego przeze mnie toru.
- Oliv, naprawdę myślisz, że dam się na to nabrać? - Ellie spojrzała na nią wyczekująco. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Warto było spróbować.
- A więc? - kontynuowała, ale usłyszała jakiś dźwięk, jakby ktoś zbiegał po schodach. Zainteresowana udała się szybko w tym kierunku, a Olivia błagała w duchu, aby tej osobie udało się uciec jak najszybciej. - Kim jesteś i co robisz w moim domu, prawie nagi? - zapytała dziewczyna będąc w nie małym szoku. 16 - letni chłopak, ubrany w same bokserki spojrzał na nią przerażony i starał się lekko uśmiechnąć, chcąc rozładować napięcie. - Proszę, powiedz, ze nie jesteś chłopakiem Beth. Chce nadal myśleć, że jest małą niewinną dziewczynką. - mruknęła.
- Jake przyszedł do mnie. - powiedziała Olivia podnosząc do góry rękę, jakby się zgłaszała do odpowiedzi.
- Ja i on? fu. Ma włosy w dziwnych miejscach. - odezwała się Beth, a Ellie spojrzała na nią zaskoczona.
- W jakich miejscach i skąd o tym wiesz? - bała się odpowiedzi swojej siostry, ale taka była Beth. Zawsze jasno mówiła o czym myśli i nie bała się krytyki. Mimo iż miała 13 lat to była na swój wiek wyjątkowo inteligentna. To w niej Ellie najbardziej podziwiała.
- Weszła w nieodpowiednim momencie, ale to naprawdę nie była moja wina! Mówiłam jej, że jestem zajęta przez najbliższą godzinę. - powiedziała Olivia, a Ellie złapała się za głowę, mówiąc, że za dużo informacji jak na 10 sekund.
- Chciałam pożyczyć długopis. - broniła się dziewczynka.
- I dziwne jęki wcale cię nie odstraszyły? - odpowiedziała jej na to siostra.
- Stop! - krzyknęła Ellie takim głosem, który nawet ją przeraził. - Ty wychodzisz z tego domu i już nigdy więcej się w nim nie pojawiasz. - wskazała na Jake'a. - Tam są drzwi! No raz, szybciutko. - klasnęła w dłonie, a chłopak kiwnął głową i wręcz podbiegł do drzwi. Oliv wywróciła oczami i chciała iść na górę, ale Ellie ją zatrzymała, łapiąc ją za ramię.
- O nie moja panno! Ty zostajesz tutaj. Musimy poważnie porozmawiać o tym, co tu się wydarzyło.
- Przecież to jasne. Uprawiali seks. - powiedziała Beth wzruszając ramionami.
- Zamknij się! - wrzasnęła Olivia. - To nie był typowy seks. Coś w ten deseń, ale nie doszło no wiesz...


- O mój boże! Nie chcę tego słuchać. - Ellie zatknęła uszy. - Lala, moja siostra nadal jest dziewicą, lala, nie wie co to seks, lala, nie umawia się z chłopakami, lala.
- Przerażasz mnie. - powiedziała dziewczyna otwierając szeroko oczy.
- Dobra. - Ellie ponownie spojrzała na swoją siostrę. - Chce się teraz skupić na mojej nowej pracy, a nie na puszczalskiej siostrze.
- Hej! - obruszyła się Oliv.
- Nie okłamuj się. - Beth dotknęła ramienia siostry, idąc schodami na górę. Dziewczyna pokazała jej język i kazała nie wtrącać się w jej życie, a potem sama uciekła do swojego pokoju. Ellie wzięła głęboki oddech. Opiekowanie się dwójką dorastających dziewczyn wcale nie było proste, ale myślała, że to będzie o wiele mniej skomplikowane zadanie, kiedy się tego podejmowała. Jednak teraz wolała się skupić na tym, że już jutro przyjmie do swojego domu pierwszych pacjentów. To będzie nie lada wyzwanie, ale w sam raz coś dla niej. Zobaczy czy sobie z tym poradzi, bo w końcu to nie mogło być aż tak trudne, prawda?
*
Kiedy Ellie piła kawę w kuchni, do środka weszła jej najlepsza przyjaciółka Chloe. Była jej zupełnym przeciwieństwem. Zadziorna, pewna siebie, nie mająca kompletnie problemu ze zdobywaniem facetów. Wręcz się do niej kleili, a ona z tego korzystała. Charakterem mogła się równać z Olivią. Może dlatego tak bardzo się lubiły? Chloe uczyła ją flirtować, a Oliv z chęcią korzystała z tych nauk.
- Witaj przyjaciółeczko. Liam mówił, że zdobyłaś pracę. - powiedziała z szerokim uśmiechem. - Dlaczego się tym nie chwaliłaś? To świetna wiadomość! Trzeba to jakoś uczcić. Może imprezą w klubie?
- Spasuje. - odpowiedziała wznosząc kubek z kawą do góry. - Mam poważniejsze problemy. Olivia prawdopodobnie nie jest dziewicą.
- Dopiero?! Ile ona ma już lat? 15?
- 16. - sprostowała Ellie. - To jeszcze dziecko.
- Dzieckiem była w wieku 6 lat, teraz jest kobietą. - powiedziała Chloe, siadając obok przyjaciółki.
- Ty w tym wieku przeżyłaś swój pierwszy pocałunek. - odparła ze śmiechem dziewczyna.
- To całowania z języczkiem musiałam poczekać do 10 roku życia. - mruknęła nie zadowolona. - Wiesz, moi rodzice trzymali mnie krótko.
Ellie wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Ty byłaś dziewicą do 18 roku życia, chociaż nadal się zastawiam czy nią czasem nie jesteś. - kontynuowała Chloe. Ellie uderzyła ją w ramię.
- Liam może ci potwierdzić, że nie.
- No tak. Zapomniałam, że to był twój jedyny chłopak. - Chloe wywróciła oczami. - W każdym razie zamiast przejmować się siostrą i jej życiem seksualnym idź się zabaw i bierz coś z życia! Jesteś młoda, powinnaś się upijać w klubach i sypiać z przypadkowymi kolesiami. Dlaczego nie jesteś
normalną dziewczyną?
- Mówiąc to masz na myśli: dlaczego nie jestem taka jak ty? - Ellie uniosła do góry jedną brew.
- Coś w tym stylu. - odpowiedziała wstając i otworzyła lodówkę, szukając jakiegoś napoju alkoholowego, którego mogłaby się napić. Nic takowego jednak nie znalazła, toteż wyjęła puszkę z colą. - Co to za grupa terapeutyczna?
- 7 osób, które będę musiała przyjmować w swoim domu z powodu braku funduszy na własny gabinet. Jeden chłopak jest uzależniony od seksu. Już się boję. Zapewne kiedy mnie zobaczy nie będzie się mógł powstrzymać przed zaciągnięciem mnie do łóżka.
Chloe roześmiała się tak wymownie, że Ellie poczuła się urażona.
- W każdym razie, czuje, ze to będzie ciężki orzech do zgryzienia, ale wierzę, że temu podołam. - zapewniła, chociaż nie była pewna czy chciała przekonać swoją przyjaciółkę czy siebie.
- Czyli nie idziesz ze mną do klubu? - zapytała Chloe, już wiedząc, jaka będzie odpowiedź. Ellie potrząsnęła głową.
- Muszę pilnować drzwi pokoju mojej siostry, aby żaden przybłęda nie pomylił numeru domu i nie zatrzymał się u niej w łóżku.
- Pamiętaj, ze są też okna! - powiedziała na odchodne Chloe, a dziewczyna wywróciła oczami i schowała twarz w dłoniach. Czuła, że dzisiaj nie uśnie.
*
Następnego dnia, Ellie od rana przygotowywała się na przyjęcie swoich pacjentów. Nawet wymieniła kwiaty w wazonach na świeże, wszędzie poodkurzała, wyczyściła łazienkę i upiekła ciasteczka. Nie sądziła, że będzie to aż tak stresujące. Chciała wypaść jak najlepiej. Pierwszą osobę, jaką powitała był Bradley. Jego najbardziej się obawiała. Cały czas rzucała mu spojrzenia, aby zobaczyć jego reakcję na nią. Starała się również ubrać tak, aby najwięcej partii ciała pozostawało zakryte. Miała nadzieje, że chłopak nie będzie na nią patrzył jak na obiekt seksualny.
- Proszę, usiądź tam. - wskazała ruchem ręki na kanapę. Chłopak nawet nie odezwał się słowem. Nie wiedziała czy to dobry znak czy też nie. Następną osobą był Louis. - Zajmij miejsce gdziekolwiek chcesz. - powiedziała w stronę chłopaka. - Nie chcę, abyś pomyślał, że coś ci wmawiam.
- Okeeej. - odpowiedział Louis, nie do końca rozumiejąc o co chodzi dziewczynie. Gdy reszta osób się pojawiła i usadowiła się na kanapie, mimo początkowego kłopotu, kto obok kogo ma siedzieć, Ellie zajęła miejsce naprzeciwko nich w fotelu. Wzięła głęboki oddech i wskazałam palcem na ciasteczka znajdujące się na stoliku.
- Może ktoś ma ochotę? - uśmiechnęła się nerwowo. Przez chwilę nikt się nie odzywał.
- Czy są z dodatkiem marihuany? - spytał Harry. Ellie otworzyła szeroko oczy.
- Nie.
- A więc podziękuje. - odpowiedział odstawiając ciasteczko z powrotem na talerz. Dziewczyna westchnęła. Czuła, że nie będzie łatwo.
- Pani Stafford miała własny gabinet. - powiedział Niall rozglądając się po pomieszczeniu.
- Ale pani Stafford wpadła pod autobus. - Ellie za późno ugryzła się w język. - W każdym razie, może przejdziemy do waszych problemów, co?
- Ty tu jesteś terapeutą. - odpowiedział Horan.
- Mniej więcej wiem z jakimi problemami się borykacie, ale chcialabym abyście o nich opowiedzieli. Niall, może ty zaczniesz? - spojrzała na chłopaka, który grał w grę na telefonie. Wzruszył ramionami.
- Moim problemem jest siedzenie w domu jakieś dziwaczki. - odburknął.
- Auć. - odezwał się Louis.
- Cóż, to było mocne, ale rozumiem, że potrzebujecie czasu na przyzwyczajenie się do mnie. Louis?
- Ja byłem przyzwyczajony do pani Stafford. Nie sądzę bym się przyzwyczaił do kogoś z tak niskim poczuciem mody. - powiedział, a Ellie starała się uregulować oddech.
- Czy ktoś w tej grupie ma problem nie związany ze mną? - zapytała donośnym tonem. Nikt się nie odezwał. - Harry, może ty?
- Aktualnie moim problemem jest to, że w tych ciasteczkach nie ma marihuany.

Ellie przewróciła oczami. W tym momencie z góry zeszła Olivia.
- Słuchaj, czy mogę... - urwała widząc zgromadzonych ludzi. - Chyba przyszłam nie w porę.
- Absolutnie się nie zgadzam. - odezwał się Bradley odwracając się w stronę dziewczyny. Oliv uśmiechnęła się.
- Jesteś bardzo miły, dzięki. - przygryzła wargę. Ellie widząc to musiala zainterweniować.
- Bradley, jesteś uzależniony od seksu, prawda? - spojrzała na niego wyczekująco.
- Ale mogę to zmienić. - powiedział nadal patrząc na Olivie, która uśmiechała się jak zakochana nastolatka.
- Nie, nie możesz. To przypadłość na całe życie. - powiedziała stanowczym tonem.
- Czy terapeuta powinien mówić takie rzeczy? - zapytała Alison.
- Cicho. - syknęła Ellie, widocznie już zdenerwowana. - Olivia czy nie miałaś czasem odrobić lekcji?
- Nie wydaje mi się.
- Ale mnie się wydaje. - powiedziała ostrym tonem. - No już. - wskazała ruchem głowy na schody. Dziewczyna westchnęła ciężko i popędziła na górę. Bradley ponownie spojrzał na Ellie.
- Masz piękną siostrę. Teraz wiem po kim odziedziczyła urodę.
- Oh, dzięki to... zaraz, zaraz. Znam twoje gierki. Nie przekabacisz mnie, aby zaliczyć Oliv. - powiedziała.
- Cóż, warto było spróbować. - westchnął.
- Ktoś jeszcze ma jakiś problem? - zapytała.

- Ja. - Jack podniósł rękę.
- Słucham.
- Wszyscy mnie nienawidzą. - jęknął.
- Ja nie. - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Ty się nie liczysz. - odpowiedział.
- Okej Jack, widzę, że musimy poćwiczyć nad kulturą osobistą. A teraz dziękuje za dzisiejsze spotkanie, która dobiega powoli końca. - powiedziala udając, że patrzy na zegarek.
- Mamy jeszcze 20 minut. - zauważyła Alison.
- Naprawdę chcesz wdawać się ze mną w dyskusję? - Ellie zmrużyła oczy. - Widzimy się jutro, tak?
Nikt nie kiwnął głową. Dziewczyna westchnęła.
- Do zobaczenia.
Wszyscy zaczęli wstawać i się zbierać. Kiedy wyszli na zewnątrz Niall powiedział:
- Musimy się jej pozbyć.
- Zdecydowanie. - przytaknął Harry. - Jak może podawać ciastka bez marihuany?
- Nie o to mi chodzi... zaraz, to genialny pomysł! - powiedział Horan. - Dodasz do jej ciastek marihuany i wezwiemy komisję, która ją zwolni! Dostaniemy nową terapeutkę z własnym gabinetem.
- Naprawdę uważacie, że to dobry pomysł? - zapytała Alison.
- Kazała ci się zamknąć. - przypominał jej blondyn.
- Fakt. - kiwnęła głową. - Ale to mega wredne. Nie wiem czy na to zasługuje.


- Mnie wszystko jedno. - powiedział Zayn pierwszy raz się odzywając. - Może się rozbierze na haju. Dawno nie widziałem nagiej kobiety.
- Fu. Naga kobieta. - Louis wzdrygnął się, a reszta posłała mu dziwne spojrzenia. - Nadal nie jestem gejem! Przestańcie! Pogódźcie się z tym, że jestem hetero!
- Ok, zgadzam się. Na pewno w duchu mnie nienawidzi. - powiedział Jack.
- Nie dała mi przelecieć swojej siostry. - powiedział Bradley.
- A czy to dla ciebie jakiś problem? - zapytała Alison.
- Nie. - odparł wzruszając ramionami.
- Czyli postanowione. Jutro pozbywamy się naszej okropnej terapeutki. - powiedział Niall zacierając ręce z podekscytowania.
*
Tymczasem Ellie opadła na kanapę z westchnięciem. Nie sądziła, że to będzie takie trudne zadanie. Miała nadzieje na coś prostszego. Czy nie może mieć normalnej pracy? Tak trudno o nią w dzisiejszych czasach. A ona dostała chyba jedną z najtrudniejszych jakie można było dostać. Poszła do kuchni. Musiała zrobić sobie ziółka na uspokojenie, ponieważ czuła, że długo tak nie pociągnie. Gdy wstawiła czajnik na gaz, ktoś wszedł tylnymi drzwiami.
- Hej. Jak tam grupa? - zapytał Liam przygryzając jabłko.
- Jednym słowem: tragedia. Oni nawet nie chcą współpracować. - jęknęła dziewczyna.
- Musisz nakazać im dyscyplinę. - powiedział chłopak siadając. - Nie od razu Rzym zbudowano. Na to potrzeba pracy. Najważniejsze to wzbudzić r e s p e k t. Oni muszą cię szanować.
- Wiem, ale jak to zrobić? - Ellie wydęła wargi.
- Bądź stanowcza. Zagróź, że wyrzucisz ich z grupy.
- To akurat by im pasowało. - powiedziała wyciągając z szafki kubek.
- Fakt. - Liam ponownie przygryzł jabłko. - A więc zrób słoik kary.
- Słucham? - Ellie zmarszczyła brwi.
- Za każde chamskie zachowanie będą wrzucać 100 dolarów do słoika. Wiesz ile kasy zarobisz?
- Hm, to mnie jakoś specjalnie nie pociesza, ale dobry pomysł. - powiedziała wlewając wodę z czajnika do kubka. - Dzięki, Liam.
- Do usług. - chłopak uśmiechnął się szeroko.
- Mam dla ciebie małą radę... - zaczęła Ellie.
- Tak, tak wiem. Mam nie wsadzać na drugi raz penisa tam gdzie nie powinienem. - mruknął Payne.
- Tak, to też. - kiwnęła głową ze śmiechem. - Ale najważniejsze to nie kładź ogryzka  po jabłku na moim stole. - wskazała palcem. Liam uśmiechnął się.
- Wybacz.
*
- Dzień dobry. Chciałbym poinformować, że moja terapeutka regularnie uczestniczy w sesjach pod wpływem narkotyków. - powiedział Niall przez telefon. - Robi się po nich bardzo wulgarna, a jej zachowanie... zresztą, może sam pan przyjdzie ocenić? Jutro na przykład?
- Dziękuje za poinformowanie nas. Oczywiście przyjdę na inspekcję. - odpowiedział mężczyzna w słuchawce.
- Znakomicie. Dziękuje. - Niall z szerokim uśmiechem się rozłączył. - Już po tobie, suko. - powiedział do siebie.

Misja zakończona sukcesem.