sobota, 24 maja 2014

One direction 5 odcinek 126

- No nie wiem… - powiedziała z powątpiewaniem Christina oglądając siebie w lustrze w sklepie ze sukniami ślubnymi. Była z nią także Karen, która praktycznie już ziewała z nudów. Matka Louisa była bardzo wymagająca. Żadna jej się nie podobała. Straciła nadzieje, że znajdą tę jedyną. W końcu przez 2 godziny nic to i dlaczego teraz nagle mieliby ujrzeć idealną suknię?
- Ale co ci się w niej nie podoba? – spytała Karen.
- Jest… za luźna. – powiedziała Christina.
- Sprzedawczyni ledwo ją na tobie zapięła… - urwała gdy zobaczyła groźne spojrzenie kobiety. Chcąc zmienić temat zapytała: - Czy mi się wydaje czy my tu nie przyszłyśmy z Juliette? – rozejrzała się wokół. Blondynki jednak nigdzie nie było. A może to tylko omamy? Jednak po chwili usłyszała krzyk sprzedawczyni:
- Proszę to zdjąć wreszcie!
- Ani mi się śni. Wyglądam jak księżniczka. – odpowiedziała Jul wychodząc z przebieralni ubrana w długą białą sukienkę. Karen zachichotała pod nosem. – Myślicie, że jestem za młoda na ślub? – spytała patrząc w lustro znajdujące się naprzeciwko. – Niall na pewno byłby zachwycony.
- Taak, idź do niego w tej sukni i powiedz, że ma się z tobą ożenić. To go w 100 % przekona. – odpowiedziała brunetka  z ironią, której Juliette chyba nie zauważyła bo zaczęła poważnie zastanawiać się nad taką opcją. Christina jednak wywróciła oczami i poszła z powrotem do przebieralni chcąc ściągnąć tą sukienkę. Zadanie nie było łatwe gdyż ledwo ją na siebie wcisnęła. Dało się słyszeć jej krzyki jak i krzyki sprzedawczyni, która miała dzisiaj chyba urwanie głowy.
- Klientki roku, co? – roześmiała się Karen.
- Nie, to głupi pomysł. – powiedziała Jul, która najwyraźniej nie słuchała swojej przyjaciółki. – Niall nie byłby zachwycony.
Karen nie mogła uwierzyć, ze jej przyjaciółka nadal rozważała opcje aby iść w sukni ślubnej do jego domu.
- Wiesz, że będziesz musiała przed zamknięciem sklepu to zdjąć?
- I masz z tego taką frajdę? Że niszczysz mi marzenia? – odpowiedziała z udwaną rozpaczą blondynka. A zaraz potem spojrzała na siebie pownownie w pięknej sukni i humor jej się poprawił. – A może by taką ją kupić i zakładać od czasu do czasu? Na przykład gdy mam zły humor, co?
- Mnie by się przydała. – westchnęła brunetka. – Ostatnio mam fatalny humor.
- Jim cię nie pocieszył? – zdziwiła się Juliette i zdała sobie sprawę, że była zbyt ironiczna. – Miałam na myśli… wiesz, byłaś z nim na próbnej kolacji…
- Właśnie. „Byłam”. To była po za tym tylko kolacja. Nawet nie byliśmy sami wokół nas było mnóstwo ludzi.
- No tak ale… wiesz jak Louis musiał się poczuć gdy was zobaczył. Na pewno był załamany.
- Widziałaś jak flirtował z jakąś barmanką?
- Masz na myśli Dennisa? – Jul parsknęła śmiechem a Karen zmarszczyła brwi. – Spoko koleś.
- Koleś? To był… o mój boże. – dziewczyna złapała się za usta. – Mam nadzieje, że do niczego między nimi nie doszło.
- No cóż, jeśli jednak doszło to Louis musiał mieć fajną niespodziankę.
W tym momencie ktoś wszedł do sklepu. Dziewczyny od razu rozpoznaly tą osobę. Nie wiedziały, że jeszcze kiedykolwiek ją spotkają. Ona zdawała się ich na początku nie zauważyć lub nie rozpoznać a może jednak olała? Ale po jakieś chwili podeszła do nich z szerokim uśmiechem na ustach.
- Witajcie! – powiedziała Kimberely.
- Cześć. – odpowiedziała Karen. – Co tu robisz?
- Siostra poprosiła mnie abym odebrała jej zamówioną suknię. A wy?
- Christina, wiesz mama Lou bierze ślub.
- Wooow. Kto okazał się być tym szczęściarzem? – spytała a Karen nie była pewna czy jej mówić? W końcu to była dziewczyna Sean’a i mogłoby ją zaboleć to, że jej eks bierze ślub z inną w dodatku 10 lat starszą. Przełknęła z trudem ślinę ale na szczęście Christina wyszła z przebieralni ubrana w normalne ciuchy.
- Nie ma tu dla mnie sukni! Będę musiała zamówić u projektanta. Sean mi załatwi jakiegoś dobrego. – zamilkła widząc Kimberely. Nie spodziewała się jej tutaj. Wprawdzie prawie jej nie znała ale wiedziała, że to była jej narzeczonego.
- Sean? Tak miał na imię mój były. – roześmiała się dziewczyna. – Dobrze, że z nim zerwałam. Kawał chuja z niego był. Zdradzał mnie na prawo i lewo od kilku lat, w ogóle nie doceniał. A tam. Stara sprawa. A ty? Z jakim Seanem się żenisz? Znam go? – No właśnie  z tym chujem… - wydukała kobieta a zaraz potem potrzasnęła głową. – To znaczy z tym Seanem, wiesz…
- Och. – zdołała wykrztusić Kimberely. Poczuła się w tej chwili głupio. Nie wiedziała co ma zrobić? Wyjść? Przeprosić? – Ja… nie chciałam po prostu… wiesz jaki był Sean. Mógł się zmienić ale… w ogóle jak do tego doszło?
- Po prostu zakochaliśmy się w sobie. Co w tym dziwnego? – powiedziała bezproblemowo kobieta.
Kimberely zachichotała pod nosem.
- Przepraszam cię ale… to brzmi tak nie wiarygodne. „Zakochaliśmy”. Ot tak po prostu? To znaczy… nie twierdzę, że ty go nie kochasz ale Sean… nauczyłam się jednego „Nic nie robi bezinteresownie. Zawsze ma jakiś powód. A gdy osiągnie już swój cel, znika”. Niestety  mnie kochał i był ze mną bezinteresowanie a może dlatego, że czuł iż tak musi? Że jest mi coś winen bo to dzięki mnie jest menadżerem? Nie mam pojęcia. Ale to nie zmienia faktu, że zdradzał. Oczywiście to nie ma nic do rzeczy. Było – minęło. Gratuluje ślubu. – Kimberely uśmiechnęła się nerwowo i pośpieszeni opuściła salon sukni ślubnych. Christina stała przez moment nic nie mówiąc. Przyswaja sobie to co przed chwilą powiedziała do niej była Seana. A może rzeczywiście nie żenił się z nią bezinteresownie? Może miał w tym swój cel? Ale jaki? No cóż, tego musi się jak najszybciej dowiedzieć. Chyba, ze chce popełnić największy błąd swojego życia.
- Wie pani co… gdyby jednak nie wyszło pani z tym ślubem to proszę go nie odwoływać. Ja panią zastąpię z Niallem. – powiedziała Juliette tym samym przerywając ciszę.
                                                                       ***
Harry chodził przybity od rozstania z Maxem. Kompletnie nie miał na nic ochoty i cały dzień oglądał jakieś argentyńskie seriale. Od czasu do czasu rozmawiał ze swoją babcią z którą komentował każdy odcinek „Wichry namiętności”. Niall nie mógł patrzeć na karygodne zachowanie swojego przyjaciela. Domyślił się, że musiała się wydarzyć jakaś poważniejsza kłótnia pomiędzy nim a Maxem. Pytał Harry’ego o co chodzi ale chłopak nie zamierzał mu nic mówić. Twierdził, ze to nie jego sprawa. Niall nie mógł tak tego zostawić i wybrał się do Maxa. Pomyślał, że od niego dowie się czegoś więcej na ten temat.
- Niall? – zdziwił się chłopak. – Cześć. Wejdź. – powiedział wpuszczając go do środka. A zaraz potem spojrzał na niego groźnie. – O nie! Harry cię przysłał, prawda?
- Co? Nie. – Horan potrzasnął głową. – Harry nie chce rozmawiać o tym co między wami zaszło a mnie aż zżera ciekawość… to znaczy chce mu pomóc. A nie znając faktów nic nie wskóram. – powiedział chodź to nie do końca była prawda.
- Nie ważne. – Max machnął nie dbale dłonią i skierował się w stronę salonu. Gdy Niall poszedł za nim stanął w progu i zaczął krzyczeć. Na to okularnik posłał mu zdziwione spojrzenie. – O co chodzi?
- Ten serial mnie prześladuje! – wrzasnął. – Harry też to ogląda od rana do wieczora i komentuje na twitterze.
- Co? To „Seksowny kociak” to Harry? – wzdrygnął się Max. – Jezu. Powinien mi podawać swoje wszystkie konta.
- A ty to zapewne „Szalony naukowiec”?
- Taa. Ale muszę przyznać, ze niektóre komentarze Harry’ego były takie… ostre. Nie spodziewałem się tego po nim.
- Taa…. – Niall spuścił głowę. Prawda była taka, że na twitterze to on komentował z nudów a nie Harry. Ale nie chciał mówić prawdy maxowi. Odchrząknął więc i powiedział: - A więc powiesz mi co między wami zaszło?
- Nic. – odburknął rzucając się na kanapę. – Po prostu zerwaliśmy to wszystko.
- Co? – Niall poczuł jak brakuje mu powietrza. Oni zerwali? Oni zerwali? Byli ostatnią parą, którą by o to podejrzewał. Przecież byli tak słodcy, że aż można było zwymiotować. Jak więc do tego doszło? Blondynek nie mógł w to uwierzyć.
- Harry musi przemyśleć kilka spraw. Po pierwsze poważnie zastanowić się nad tym czy nasz związek jest na tyle poważny, że chce go ujawnić. Wiesz jak widzisz nie jestem dziewczyną a to komplikuje nieco sprawę. Hazz musiałby też wyznać, że jest gejem i to publicznie. Nie wiadomo jakby ludzie na to zareagowali.
- Ale Harry absolutnie nie jest gejem. – wydukał rozbawiony tym Nialler.
- Jak to? – Max uniósł do góry brwi.
- Zawsze pociągały go dziewczyny. Jesteś pierwszym chłopakiem, który tak na niego zadziałał. Nic dziwnego, że jest zagubiony. Przykro mi, ze akurat na ciebie trafiło ale wiedz, ze Harry jest wierny i to zerwanie nic nie zmieni w jego uczuciach. Cały czas będzie ciebie pragnął bo to ty sprawiłeś, że znów się zakochał pomimo że nie jesteś dziewczyną a wszyscy wiedzą, że kiedyś Hazz bardzo w nich gustował. Liceum nieco go zmieniło a jeszcze bardziej ty go zmieniłeś, Max.
Chłopak na moment zamilkł. To co mówił Niall miało dużo sensu. Od zawsze pociągały go dziewczyny i teraz tak nagle coś poczuł do swojego najlepszego przyjaciela. To zdecydowanie mogło sprawić, że poczuł się zagubiony i sam nie wiedział już kim jest. Może powinien mu wybaczyć i dać drugą szansę?
- Przykro mi. – wydukał w końcu Max. – Ale … nie możemy do siebie wrócić. Może kiedyś Harry spotka osobę, która tak na niego zadziała, ze poczuje iż nie obchodzi go opinia innych i postanowi się ujawnić? Najwyraźniej nie kochał mnie tak mocno jak sądziłem.
- Och, jak ty nic nie rozumiesz. – mruknął zirytowany Horan. – Po prostu daj mu nieco czasu. Musi się z tym oswoić.
- Tylko ile mam czekać? Miesiąc? Dwa? Trzy? A jak poznam kogoś?
- To zależy od ciebie i może to jest dla was taka próba? Pomyśl nad tym. – powiedział Niall i skierował się do wyjścia. Sam siebie nie podejrzewał o takie mądre przemyślenia.
                                                                       ***
Christina wróciła do domu z masą różnych przemyśleń na temat Sean’a i jej związku z nim. Nie wiedziała czy Kimberely mówiła poważnie czy po prostu przesadzała jak to zwykle „byłe dziewczyny”. Postanowiła jednak porozmawiać o tym ze swoim narzeczonym. Wydawało jej się to jedynym sensownym wyjściem. Weszła wiec schodami na górę i zawołała go. Głos odpowiedział jej z łazienki więc udała się w tamtym kierunku. Jej oczom ukazał się Sean siedzący w wannie z pianą po szyję. Najwyraźniej relaksował się. W łazience można było wyczuć cudowny aromat olejków zapachowych.
- Może do mnie dołączysz? – zapytał patrząc na nią.
- Sean ja…
- Rozbieraj się i wskakuj do wanny. – rozkazał jej mając nadzieje, że to ją nakręci i zrobi to czego od niej oczekiwał. To jednak przyniosło odwrotny skutek i Christina zrobiła się wściekła.
- Czy ty mi rozkazujesz? Przepraszam bardzo ale którego punktu z regulaminu naszego związku nie zrozumiałeś?
- Tak, wiem. Przepraszam. Później mamusia da mi klapsa. – uśmiechnął się w jej stronę szeroko a Christina wywróciła oczami. Już chciała mu wszystko wybaczyć ale zdała sobie sprawę, że za szybko to mu poszło. On taki był. Potrafił zbajerować każdą osobę. Pomyslała w tej chwili, że Sean nie jest dobrym wyborem na partnera na całe życie. Może na przelotny romans ale na coś więcej raczej nie… wzięła głęboki oddech.
- A teraz tak poważnie to: spotkałam dzisiaj w salonie sukien ślubnych Kimberely.
Sean zmarszczył brwi. Próbował sobie przypomnieć kim była Kimberely. Kobieta ciężko westchnęła i usiadła na brzegu wanny. Już chciała mu przypomnieć gdy Seanowi oczy się rozjaśniły i powiedział:
- Aaa Kimberely! Kojarzę. To w niej tak beznadziejnie się zakochałem a ona złamała mi serce. Taa… stara historia nie warta uwagi. – mruknął.
- Sean. Zdradzałeś ją na prawo i lewo. – przypomniała mu Christina. Sean nawet się z tym nie krył. Wszyscy o tym wiedzieli prócz Kimberely i gdyby nie Louis prawdopodobnie nigdy by się o tym nie dowiedziała, biedaczka.
- Ale ją kochałem. – zaznaczył stanowczym tonem. – Czy uczucia nie mają już dla ciebie znaczenia?
Christina wywróciła oczami.
- Mnie także kochasz …
- Oj Christy… - Sean wywrócił oczami. – Dobrze wiesz, że z nami to co innego.
- To co innego? Sean! Ile jesteśmy razem? 2 miesiące? 3? A już bierzemy ślub. Czy to nie za wcześnie? Takie związki z reguły nie kończą się dobrze…
- Masz co do nas wątpliwości? – Sean posłał jej podejrzliwe spojrzenie a kobieta potrzasnęła głową.
- Nie. Nie mam wątpliwości co do nas. Mam wątpliwości co do ciebie. Przykro mi Sean ale uważam, że… będziesz mnie zdradzać w przyszłości tak jak to robiłeś Kimberely.
Mężczyzna kolejny raz wywrócił oczami. Wstał z wanny cały ociekając pianą a Christina zakryła oczy.
- Ubierz się albo weź jakiś ręcznik.
- Kochanie, pierwszy raz widzisz mnie nago? Jakoś wczoraj nie miałaś z tym problemu…
- Ale wczoraj nie odbywaliśmy poważnej rozmowy. Rozpraszasz mnie. Nie mogę zachowywać jasności umysłu kiedy jesteś nagi.
- Och tak mi przykro… - westchnął Sean z cwanym uśmieszkiem na ustach. Ale posłusznie wziął ręcznik i obwiązał sobie wokół pasa. – Christy, jeśli uważasz, że będę cię zdradzać to bardzo, bardzo mi przykro. Nic nie mogę z tym zrobić. To twoje zdanie. Po za tym ty również możesz mnie zdradzać. Nie wiesz co wydarzy się za miesiąc, dwa… nie wiesz czy nadal będziemy szczęśliwi tak jak dzisiaj. Dlatego po co martwić się na zapas? – podszedł do niej  i objął ją ramieniem.
- Masz rację ale Kimberely…
- Kimberely rzucił właśnie jakiś chłopak. Czytałem na stronkach plotkarskich. Także nie dziwię się dlaczego powiedziała tak a nie inaczej. Ma wstręt do wszystkich mężczyzn na świecie.
- Możliwe. – uśmiechnęła się. – Więc wybaczysz mi te chwile zwątpienia? – zapytała nie pewnie a Sean kiwnął głową i przytulił ją.
- Jesteś jedyną kobietą w moim życiu. – powiedział do niej czule. – Na razie.
W tym momencie Christina uderzyła go w ramię na co się roześmiał.
- Hej! Żartowałem.
- Nadal nie wiem co z suknią ślubną. Chciałam od jakiegoś projektanta ale nie znam żadnego…
- Co? Chcesz mi powiedzieć, ze te wszystkie suknie z twoich gal nie były od projektantów? Wow! W jakich ty sklepach kupujesz?
- Może ty znasz jakiegoś?
Sean zastanowił się przez chwile.
- Tak. Wydaje mi się, ze tak. Zaproszę go jutro do siebie i wszystko omówicie. Co ty na to?
Christina w odpowiedzi kiwnęła głową.
                                                                       ***
Liam siedział na kanapie i zastanawiał się nad ostatnią sprzeczką z Cathrin. Dotyczyła ona jak zwykle seksu. Tak jakby wszystko kręciło się wokół niego. Po pijaku ma jeszcze większą chęć na numerek i nie może się wtedy kontrolować. Zaczynał się bać, ze ma z tym problem. Dawno nie był w barach i nie zaliczał różnych dziewczyn wiec pomyślał, że po prostu mu tego brakuje. Ale znów ludzie potrafią żyć bez seksu (i naprawdę liam podziwiał takie osoby i nie miał pojęcia jak one to robią?). A co jeśli będzie musiał chodzić na takie spotkania i opowiadać o swoich popędach? Poczuje się zawstydzony. Chyba pierwszy raz w swoim życiu. Postanowił jednak działać. Nie może siedzieć i tak po prostu zadręczać się sprawą Cat i seksu. Wyszedł więc z domu i udał się do baru…
Na miejscu usiadł na krzesełku i zamówił drinka.
- Skądś cię znam… - powiedział patrząc na barmana.
- Chodzimy do jednej klasy. – podpowiedział mu Max.
- Nie to nie to… skądś indziej cię znam…
- Przyjaźnię się z twoim kumplem. – dał kolejną podpowiedź.
- Nieee to była inna sytuacja… - zaczął się poważnie nad tym zastanawiać. – Wiem! – wykrzyknął. – Chodzimy razem do klasy i przyjaźnisz się z Harry’m.
Max wywrócił oczami. Ciągle to samo.
- Czy ja jako barman zmieniam twarz? – zapytał zirytowany i podał mu drinka po czym odszedł od niego. Liam tymczasem zauważył śliczną brunetkę, która przyglądała mu się od pewnego czasu. Był naprawdę zauroczony jej urodą i pomyślał pierwszy raz od bardzo dawna, że chce to zrobić. Tutaj, dzisiaj, zaraz.
Dziewczyna nagle do niego podeszła a uśmiech nie schodził jej z twarzy.
- Cześć przystojniaku. – powiedziała. – Postawisz mi drinka?
- Jeśli ty postawisz mi coś innego. – odpowiedział również się uśmiechając. Kurde, skąd u niego taka świetna gadka na podryw? No cóż, najwyraźniej nie wyszedł z wprawy.
- Bardzo chętnie. To co? Idziemy?
- Szybka jesteś. Lubię takie.
- Po prostu zawsze dostaje to czego chcę. A dzisiejszej nocy chce ciebie.
Liam zszedł z krzesełka barowego i to samo zrobiła dziewczyna. Oboje wyszli z baru na chłodne i świeże powietrze. Wtedy Payne przystanął i zaczął się zastanawiać co on wyprawia?
- Co ja robię? – zapytał jak gdyby sam siebie.
- Idziesz mnie przelecieć. – powiedziała dziewczyna.
- Co ja robię ze swoim życiem. – dodał. – Nie wierzę. Zachowuje się jak tania puszczalska dziwka. Kto normalny po 2 minutach rozmowy idzie się pieprzyć?
- Ty. – powiedziała i zaraz potem dodała: - No i ja.
- Właśnie o to mi chodzi. – wziął głęboki oddech. – Nie mogę tego zrobić. Przykro mi, że zrobiłem ci złudne nadzieje ale jesteś ładna wiec szybko sobie znajdziesz kogoś nowego. Wróć szybko do baru. Jeszcze nie wszystko stracone.
Dziewczyna roześmiała się.
- Widzę, ze Liam Payne ma godność. Wow. Nie spodziewałam się. Co innego piszą w kolorowych czasopismach.
- W 98 % pisali prawdę. – przyznał. – Ale chcę się zmienić a nie zrobię tego zaspokajając moją potrzebę bo taką mam ochotę!
- Jak ma na imię? – zapytała nagle brunetka.
- Kto?  - zdziwił się.
- Ta dziewczyna. Musi być naprawdę wyjątkowa skoro dla niej chcesz poświęcić swoje dotychczasowe życie. – powiedziała z lekkim uśmiechem. – Oby było warto.
- Na pewno będzie.
Brunetka jeszcze raz się uśmiechnęła i wróciła do baru. Tymczasem Liam stał i zastanawiał się co powinien zrobić? Iść do Cathrin i błagać ją o wybaczenie? W sumie? Czemu nie?
                                                                       ***
Gdy Liam znalazł się pod domem dziewczyny zapukał do drzwi. Odczekał kilka minut nim mu otworzy. Gdy brunetka zobaczyła, że to Li od razu je zamknęła mu przed nosem a Payne wydał z siebie jęk. Nie sądził, ze Cathrin zachowa się tak nie grzecznie.
- Cathrin otwórz! Błagam cię! Daj mi to wyjaśnić! – krzyknął.
- Odwal się! Nie chce cię znać! – odkrzyknęła.
- Ale ja coś zrozumiałem… tak naprawdę zrozumiałem. Wysłuchaj mnie chociaż, proszę.
- Nie mam zamiaru. Idź sobie. Nie słyszałeś? A może mam wezwać policję?
- Ale Cathrin! Ja byłem dzisiaj w barze i chciałem przelecieć jedną dziewczynę…
- Tak, to bardzo romantyczne. Kontynuuj. Jeszcze chwilka a całkowicie zapomnę o całym tym upokorzeniu.
Liam wywrócił oczami. Co miał zrobić aby Cat w końcu zrozumiała, że mu naprawdę na niej zależy? Zaczął więc walić w jej drzwi ile się da ale dziewczyna pozostała nie ugięta.
- Otwieraj! Cathrin błagam! Dlaczego nie chcesz mnie widzieć?
- Dlaczego? Jeszcze się głupio pytasz? Czy całkowicie zapomniałeś co zrobiłeś po próbnej kolacji? A właściwie co próbowałeś zrobić?
- Po alkoholu mi całkiem odbija. Przepraszam. Nie powinienem pić. Tym bardziej, że nie mogę. Lekarz mi zabronił a ja się nie stosuje do zaleceń. – westchnął spuszczając głowę. – Naprawdę cię lubię i mam nadzieje, że kiedyś mi wybaczysz. Nie wyobrażam sobie … wiesz. Pójdę już. Dobranoc. – Payne odwrócił się na pięcie i skierował do furtki. Czy z Cathrin to tak ostatecznie koniec? Czy nigdy więcej mu nie wybaczy? No cóż, na to wyglądało…
                                                                       KONIEC
Co do ff o 5SOS to już mam dwóch głównych bohaterów :P. Oczywiście w roli głównej mój ulubieniec. Ciekawe czy zgadniecie kogo najbardziej uwielbiam z 5SOS. Potrzebuje teraz kogoś kto zrobi mi szablon na nowego bloga. Czy jest tu osoba która zajmuje się takimi sprawami lub zna kogoś? Albo stronkę na której można pobrać?
Jeśli tak to będę bardzo wdzięczna ♥
Tak sobie pomyślałam czy zastanawiacie się dlaczego nie dałam do tego ff Larry’ego skoro i tak chcę gejów i tak. No cóż, to opowiadanie będzie bardziej mroczne? A 5SOS mi właśnie pasowali no i za bardzo nie znam tak ich charakterów jak 1D więc będę mogła sobie wymyśleć a nie sugerować się prawdziwymi. Bo chcąc nie chcąc zawsze w różnych ff jest tak, ze Zayn jest ten tajemniczy lub imprezowicz, Harry podrywacz, Niall słodki i uroczy, Liam ten odpowiedzialny a Louis żartowniś.
Także nie chciałam czegoś takiego no i stąd moja decyzja.
Powiem wam, że to będzie ff fantastyczne, trochę tajemnicze, niekiedy zabawne.
Pisałam jedno opowiadanie fantastyczne także to nie będzie mój pierwszy raz. Po prostu znudziło mi się i przerzuciłam się na to ff. Ale teraz znów zatęskniłam za tym tajemniczym klimatem. Zobaczymy jeszcze co z tego wyjdzie.
No i jak już powiedziałam ten szablon byłby na miarę złota bo z tego co wiem zajebisty szablon zawsze przyciąga czytelników i wtedy ff ma w sobie tą „magie”. Także proszę o pomoc.
Odcinek pojawi się szybciej jak będzie więcej komentarzy.
Albo za 10 komentarzy wstawię następny i tyle. #sorrynotsorry ale dla was to 2 minuty a dla mnie 3 godziny pisania odcinka. Ja tracę więcej czasu.
To samo z nowym ff o 5SOS mam już prolog ale boje się opublikować bo bardzo mi się podoba ale boje się, że ludzie nie docenią mojej pracy i tyle.


sobota, 17 maja 2014

One direction 5 odcinek 125

Louis dostał od mamy wiadomość, że planuje dzisiaj zorganizować próbną kolację ślubną w restauracji. Wprawdzie do ślubu jeszcze zostało trochę czasu ale w razie gdyby coś poszło nie tak Christina wolała się upewnić. Liam pomyślał, że to doskonały pomysł aby zaprosić tam Cathrin i być może pogodzić się z nią. Nazwała go „dzieciakiem” ale chciał jej teraz pokazać, że absolutnie myliła się co do niego. Nie był dzieckiem. Potrafił być odpowiedzialny. Dziewczyna siedziała na parapecie koło okna i podziwiała widoki. Payne wziął głęboki oddech i podszedł do niej. Miał nadzieje, że gdy go zobaczy nie zacznie się wydzierać. Miała wybuchowy charakter więc bał się, że może dojść do takiej właśnie sytuacji.
- Cześć. – powiedział niespodziewanie, że Cat aż drgnęła. Potem popatrzyła nieco zaskoczona na chłopaka.
- Heej? – odpowiedziała nie pewnie. Zastanawiała się o co chodzi chłopakowi? Bo w to, że podszedł do niej z dobroci serca jakoś nie chciało jej się wierzyć.
- Mam pytanie… - zaczął Liam. – Czy poszłabyś dzisiaj na próbną kolację matki Louisa? Bierze ślub w sierpniu i pomyślałem sobie, że… no wiesz… że zechciałabyś może.
Cathrin parsknęła śmiechem.
- Za późno. Mam już kogoś. – odpowiedziała i udawała, że nagle coś niezmiernie zainteresowało ją za oknem. Chciała po prostu sprawiać wrażenie „niezainteresowanej”.
- Serio? – zdziwił się Payne. Poczuł ukłucie w sercu, tak jakby właśnie dostał kosza. Cathrin miała kogoś? Ale kogo? I to w tak szybkim czasie? Najwyraźniej nic dla niej nie znaczył skoro tak szybko się pocieszyła. – Jak ma na imię?
- Chodzi ci o jego imię, tak? – dziewczyna wzięła głęboki oddech i zaczęła się nerwowo rozglądać wokół. – Wenis. – powiedziała po czym ugryzła się w język. To była jakaś cholerna nazwała firmy.
- Jak penis? – Liam wpadł w śmiech. – I czym się zajmuje? Jest może fachowym sprawdzaczem używalności? – zakpił. Cat wywróciła oczami.
- Wenis jest bardzo  mądrym człowiekiem i pracuje w… - znów zaczęła się rozglądać. – Właściwie to chodzi do szkoły. Jest ode mnie o rok starszy.
- To powinien już skończyć szkołę. – zauważył chłopak.
- Powinien ale nie zdał w podstawówce.
- Skoro jest takim mądrym człowiekiem to dlaczego nie zdał? – zapytał Liam coraz bardziej zaskoczony. Zaczęło do niego docierać, że być może Wenis nie do końca istnieje.
- Bo miał gorszy dzień, ok? Nie każdy jest taki mądry jak ty i umie odróżnić Japonie od Australii!
- Hej! Naprawdę myślałem, że te dwa państwa leżą obok siebie.
- Australia to kontynent kretynie!
- A Wenis nie istnieje! – krzyknął Li i po tych słowach zapadła cisza. Cat wzięła głęboki oddech i zeszła z parapetu.
- Istnieje.
- Więc udowodnij. Pokaż mi jego zdjęcie. Skoro to twój chłopak to na pewno masz je w telefonie. – powiedział z cwanym uśmieszkiem.
- Dobra nie istnieje. – przyznała Cathrin a Liam wydał z siebie okrzyk radości.
- A więc za karę idziesz ze mną na tą kolację. – uśmiechnął się szeroko w jej stronę. Dziewczyna wywróciła oczami.
- Zgoda ale do niczego więcej między nami nie dojdzie. Musisz przestać zachowywać się jak dzieciak, jasne?
- Wiesz, że to niemożliwe?
- Niestety tak. – powiedziała ciężko wzdychając.
Tymczasem Harry i Max starali się rozwiązać problem czyli jak iść razem na próbną kolację bez posądzania o bycie parą? Wprawdzie Harry wiele razy zapraszał go na różne imprezy i jego przyjaciele nigdy nie pomyśleli, że między nimi może coś być ale to było kiedyś! Mieli wtedy 16 lat a nie jak teraz 18. Wszystko się zmieniło. Nie byli już takimi dziećmi co wtedy. Chociaż… nie wszyscy z nich dorośli.
- Najprościej byłoby powiedzieć im prawdę. I tak Niall już wie. – powiedział Max z ciężkim westchnieniem. – Moja mama też a tata się domyślał od jakiegoś czasu.
- Dzięki, ze mówisz mi o tym dopiero teraz. – odparł wywracając oczami. – Ale Niall to nie na przykład Louis albo Liam, którzy będą się ze mnie naśmiewać do końca życia, rozumiesz?
- Uważasz, że nasz związek jest powodem do naśmiewania się? – posłał mu pytające spojrzenie. Harry potrzasnął głową.
- Nie o to mi chodziło. Po prostu nie jestem jeszcze gotowy. Daj mi więcej czasu. Obiecałeś, że będę go miał tyle ile zechcę.
- Minęły już 3 tygodnie odkąd jesteśmy razem a ty nawet nie bierzesz pod uwagę aby wyznać wszystkim prawdę. – powiedział patrząc na niego z wyrzutem. – Dzisiaj jest próbna kolacja więc to byłby idealny moment.
- Dzisiaj? – Harry prawie pisnął. – Błagam cię. Miałbym wtedy tylko kilka godzin na przygotowanie. To zdecydowanie za wcześnie. Słuchaj pomyślałem sobie, że ty poszedłbyś tam z jakąś dziewczyną a ja sam? Wtedy na pewno nie wzbudzalibyśmy podejrzeń.
- Ale ja tam chce iść z tobą, idioto. – mruknął Max zakładając ręce na klatkę piersiową. Harry dotknął jego ramienia mówiąc „Wiem”. Wtedy podszedł do nich Niall. Nie wiedząc kto to Harry odskoczył od Maxa gwałtownie. Chłopak w okularach jednak ani drgnął. Zmęczyło go to ciągłe ukrywanie się. Chciał aby w końcu Styles przyznał prawdę na temat tego co naprawdę ich łączy. Tak się nie da żyć. To nie jest prawdziwy związek.
- To tylko ty. – powiedział Hazz z wyraźną ulgą patrząc na Nialla.
- Taa bo siedząc tak w kiblu wgapionych w siebie jakbyście chcieli się zaraz przelecieć w ogóle nie wzbudzacie podejrzeń. – mruknął z ironią. – Plan idealny.
- Nie mam ochoty go przelecieć. – powiedział Max siedząc na umywalce i machając bezwładnie nogami. – Jest takim cholernym tchórzem…
- Hej! – oburzył się Harry.
- Ale to prawda. Jesteś tchórzem. – upierał się jego chłopak. – Niall powiedz mu coś.
- Ma rację. Jesteś tchórzem. – przyznał blondynek patrząc na swojego przyjaciela. Styles wydał z siebie okrzyk oburzenia mrucząc „Jak śmiecie tak mówić?”
- A ty jak śmiesz nie mówić? Nie mówić o tym co nas łączy? – Max posłał mu wściekłe spojrzenie jednak Hazz nie odpowiedział. – Nie pójdziemy razem na tą głupią kolację próbną bo nie mamy jak.
- Ależ możecie iść tam razem. Przecież tylko ja wiem co was naprawdę łączy. Nikt nie uważa Harry’ego za geja a już na pewno nie po tej ostatniej sprawie z Zoe. Jestem pewien, że nikt tak nie pomyśli. A nawet? To co? – Niall wzruszył ramionami.
- I takie myślenie mi się podoba. – powiedział Max patrząc na Horana z uśmiechem.
- No nie wiem… - Harry zaczął się zastanawiać na co jego chłopak wywrócił oczami.
- Ułatwię ci to. – zdecydował schodząc z umywalki i zarzucając sobie plecak na jedno ramię. – Pójdziesz tam sam. Ja już nie chcę tam iść. Przynajmniej z tobą. Więc jeśli się tam pojawie to na pewno nie dla ciebie. Dzięki, Harry. Jak ty wszystko potrafisz zniszczyć. – po tych słowach wyszedł z męskiej łazienki.
                                                                                  ***
Wieczorem wszyscy szykowali się na próbną kolację. No prawie bo Zayn umówił się do restauracji z Megan. Doszedł do wniosku, ze teraz potrzebna jest jej stabilizacja i wpadł na pewien szalony pomysł. Powiedział o tym tylko Liamowi a właściwie chłopak sam się domyślił kiedy wszedł do jego pokoju i zobaczył małe pudełeczko leżące na biurku. Wziął je do ręki i otworzył. Krzyknął udając, że jest jednocześnie szczęśliwy i wzruszony.
- Czy nasz związek na pewno do tego dojrzał? – powiedział gdy Zayn wszedł do pokoju. Mulat wywrócił oczami i zabrał swojemu przyjacielowi pudełeczko.
- Oddawaj to.
- Tylko mi nie mów, że masz kogoś na boku?  - złapał się teatralnie za serce.
- Błagam, nie wygłupiaj się. I tak jestem już dość zestresowany. – powiedział Zayn siadając na brzegu łóżka z ciężkim westchnieniem.
- Myślisz, że Megan się zgodzi? – spytał.
- Musi. – odparł wzruszając ramionami.
- Nie jesteś na to za młody? – zadał kolejne.
- Pewnie jestem ale… Megan ma 24 lata i ona na pewno chciałaby mieć stałego partnera a czuje, że nie traktuje mnie poważnie ze względu na mój wiek dlatego chciałbym jej pokazać, że… no wiesz. Może na mnie polegać.
- I uważasz, że ten sposób jest najlepszy?
Zayn wzruszył ramionami.
- Najprawdopodobniej to najgorszy z możliwych sposób ale … chcę tego.  – powiedział i zaczął się przygotowywać do randki.
                                                                       ***
Na próbnej kolacji pojawili się już wszyscy. Christina była zaskoczona faktem, że nikt nie przyniósł jej prezentu! Sean wyjaśnił, że prezenty daje się w dniu ślubu ale kobieta stwierdziła, że ich przyjaciele są tak bogaci, że stać by ich było na takie coś. Jednak postanowiła nie robić o to dramatu i po prostu odpuścić.
Louis i Harry przyszli sami przez co nie byli zadowoleni. Woleli mieć przy sobie Lou – Karen a Harry – Maxa ale wszystko jak zwykle musiało się walić. Takie życie.
- A gdzie Zayn? – zapytała Christina podchodząc do Louisa, który pił drinka i stał obok znudzonego Harry’ego.
- Poszedł się oświadczyć! – krzyknął Liam pojawiając się za kobietą z Cathrin u boku.
- Jak to oświadczyć? – uniosła brwi. – Niech go szlak. A niech tylko spróbuje wziąć ślub przede mną to pożałuje małolat jeden. – warknęła i odeszła od nich. Lou tymczasem spojrzał z ciężkim westchnieniem na Cat. Nawet ktoś taki jak Li miał z kimś przyjść a on nie? Mógł iść do baru i poderwać jakąś fankę.
- Zayn się oświadczy? – zdziwił się Hazz, który jakby dopiero teraz się ożywił.
- Tak. Megan. Stwierdził, ze musi jej pokazać jaki jest dorosły, wiesz. – mruknął Payne. – A teraz pozwólcie, że pójdziemy z Cathrin zająć miejsce przy stole.
Dziewczyna im pomachała a dwójka nadal stała z tęgimi minami nie ruszając się z miejsca. Nagle oczy Louisa się rozszerzyły. Najwyraźniej kogoś zobaczył.
- O co chodzi? – spytał Hazz patrząc na niego. Tomlinson wskazał ruchem głowy na Karen i Jima, którzy właśnie przyszli. Nie mógł uwierzyć, że jego ex miała czelność przyjść ze swoim ex! – Aaa rozumiem. Ale chociaż przyszła. Ciesz się. – mruknął. On raczej nie doczeka się maxa. Kompletnie go olał. Ale zdecydowanie sobie na to zasłużył. Mógł przecież nie przejmować się tym co inni o nich pomyślą, prawda? Ale problem w tym, że jeszcze to nie był jego moment. Bał się.
- Z tym idiotą? Powinna się bardziej szanować. – powiedział ostrym tonem. – Nie wierzę, ze mi to robi już chyba setny raz.
- Ostatnio mówiłeś mi , że rozstanie z Karen to najlepsza rzecz jaka mogła ci się przytrafić a teraz jesteś zazdrosny o Jima? Serio? – Harry posłał mu rozbawione spojrzenie. Louis pokazał mu język.
- Idę się napić. – powiedział i skierował się w stronę baru. Harry poszedł tymczasem usiąść do stołu. No cóż, nie będzie najwyżej miał z kim rozmawiać. Jakoś to przeżyje.
                                                                                  ***
- I widzisz? Nie jest chyba tak źle, co? – spytał Liam patrząc na Cathrin, która kiwnęła głową. Musiała przyznać, że Li zachował się jak prawdziwy dżentelmen. Nawet pod nią podjechał samochodem! Potem otworzył drzwiczki od samochodu i jeszcze przepuścił w drzwiach. Niesamowite.
- Masz rację. Jest nie źle. – przyznała z lekkim uśmiechem. Payne nalał sobie do kieliszka wino i to samo zrobił z Cat. Dziewczyna po chwili zmarszczyła brwi. – Ale zaraz… chyba nie jesteś taki miły, ponieważ chcesz się ze mną przespać?
- Niee. No coś ty. – powiedział Li nieco oburzony, ze Cathrin mogła tak pomyśleć . Naprawdę ją lubił. Jest pierwszą dziewczyną, której nie chce tylko przelecieć. – Jestem miły bo chce.
- Miejmy nadzieje. – westchnęła nie przekonana.
Tymczasem Louis siedział przy barze już od 20 minut i popijał drinki, które serwowała mu śliczna barmanka. Uśmiechała się do niego zalotnie co jakiś czas co chłopak odwzajemnił. Może się przecież dzisiaj nią pocieszyć, prawda? Przecież nie jest już w związku z Karen więc może robić co mu się podoba.
- Ładny dekolt. – powiedział Lou i dopiero po tym do niego dotarło to co wyszło z jego ust. Natychmiast ugryzł się w język.
- Dzięki. To słodkie, że tak twierdzisz. Podobają ci się? – zapytała patrząc na niego uważnie.
- Jasne. Ale nie tylko one. Ty cała mi się podobasz. – uśmiechnął się do niej.
- Kończę za dwie godziny. Zaczekasz na mnie?
- Pewnie. Już nie mogę się doczekać. – powiedział i zerknął na Karen, która siedziała obok Jima i mina mu natychmiast zrzedła.
- Twoja była, co? – powiedziała barmanka.
- Taa. Przyszła ze swoim byłym.
Dziewczyna najwyraźniej nie zrozumiała co chłopak miał na myśli, ponieważ zmarszczyła brwi. Wtem podeszła do niego Christina, która usiadła obok swojego syna.
- Dennis. Zostaw mojego syna w spokoju. – powiedziała kobieta do barmanki.
- Dennis? – zdziwił się Louis.
- Taa. Mój stary przyjaciel. Jest transwestytą i uwielbia podrywać młodych chłopaków.
- Boże. – jęknął Tommo chowając twarz w dłoniach załamany. – Moja była przychodzi ze swoim byłym a ja flirtowałem z transwestytą. Czy może być jeszcze gorzej?
- Ależ oczywiście. Mogłeś się przespać z Dennisem. – pocieszyła go jego mama gładząc po ramieniu. – Nie przejmuj się. Chodź usiąść przy stole. Wygłosisz próbną przemowę.
- A jednak udowodniłaś, że może być gorzej. – westchnął i zszedł z krzesła barowego kierując się w stronę stołu. Gdy usiadł na krzesełku Christina wstała i oznajmiła, że jej syn ma zamiar wygłosić przemowę. Louis wyglądał jakby właśnie ktoś skazał go na niewiarygodne męki. Wstał niechętnie z kieliszkiem wina i zaczął się zastanawiać co powinien powiedzieć? Nawet się nie przygotował a powinien. Nie chciał jednak mówić o tym mamie, ponieważ wpadłaby w szał i zaczęła krzyczeć, że jest cholernie nie odpowiedzialny.
- A więc… - zaczął i spojrzał na gości z błagalnym spojrzeniem. Teraz chciał aby jakiś zjarany wujek Ernie wszedł na stół i zaczął robić striptiz. – A więc moja mama i jej młody, naprawdę bardzo młody kochanek biorą nie długo ślub… i cóż mam powiedzieć? Cieszę się, że otrząsnęła się po tym jak nakryła tatę w łóżku z innym mężczyzną.
W tym momencie wszyscy spojrzeli na Johna i Charlie’go z niesmakiem a Louis kontynuował:
- Na początku nie byłem przekonany co do tego ale po tym jak upozorowałem zdradę Sean’a, zdałem sobie sprawę, ze naprawdę kocha moją matkę. Na pewno gdyby nie była tak dobra w łóżku to by ją rzucił, ponieważ wszystko zawsze kręci się wokół seksu. Zapamiętajcie to.
Goście spojrzeli na Louisa jak na idiotę a Liam wstał i krzyknął:
- Seks!! Tak! Seks jest cool! Ja chce seksu!!
- Przepraszam. – mruknęła Cathrin. – Jest nieco pijany. – spojrzała na gości przepraszającym wzrokiem.
- Za moich czasów to tacy małolatowi e nie uprawiali seksu. – odezwała się Luiza patrząc na Liama groźnym wzrokiem.
- Zdaje sobie sprawę, ze babcia nie miała w moim wieku czasu na seks bo musiała się zajmować moją mamą. – powiedział Lou z cwanym uśmieszkiem.
- Jesteś bezczelny. – mruknęła pod nosem. Tomlinson jednak za bardzo nic sobie z tego nie robił. Spojrzał tylko na Karen, która przyglądała mu się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Oddałby wszystko aby znać jej myśli w tej chwili.
- Zdrowie mojej mamy i Sean’a. – zakończył Lou unosząc kieliszek z winem ku górze i usiadł z powrotem na swoim miejscu. Czuł, że zrobił z siebie idiotę. Chociaż nie – to Liam zrobił z siebie największego idiotę. Louis może być ewentualnie na drugim miejscu.
                                                                       ***
Zayn i Megan właśnie siedzieli w restauracji i jedli zamówione jedzenie a Malik zastanawiał się jak oświadczyć się dziewczynie? Tak po prostu uklęknąć i zapytać „Czy wyjdziesz za mnie?”. A jak się roześmieje? Coraz bardziej dochodził do wniosku, że to był głupi pomysł. Dziewczyna może się wystraszyć i uciec, prawda? Zajęty myśleniem zapomniał jeść więc po prostu patrzył się w jakiś punkt nad ramieniem Megan. Dziewczyna zauważyła, że coś go trapi, ponieważ zapytała:
- Wszystko w porządku?
- Co? – Zayn jak gdyby teraz wyrwał się z zamyślenia. – Tak, tak. Wszystko okej. Po prostu… - urwał nie wiedząc co powiedzieć. – Co byś powiedziała gdybym… - przełknął ślinę. – Gdybym ci się oświadczył?
- Co? – Megan parsknęła śmiechem. – Uznałabym, że … - urwała, ponieważ zdała sobie sprawę co Zayn miał na myśli. Cholera! On prawdopodobnie chciał jej się oświadczyć. Nie wiedziała co ma w tej chwili zrobić? Udawać, że się nie domyśla? Chociaż najlepiej byłoby powiedzieć jednak prawdę. Wzięła głęboki oddech i zaczęła: - Ty chyba nie zamierzasz…?
- Oświadczyć ci się? – prychnął Zayn. – Oczywiście, że nie! Skąd ten pomysł?
- Bo pytałeś się i…
- Nie. – machnął nie dbale ręką. – To tylko pytanie. To wszystko.
Megan najwyraźniej odetchnęła z ulgą. Nie chciała aby Zayn jej się oświadczał. To było dla niej i dla niego za wcześnie. Powiedziała mu aby się nie spieszyli i , że teraz nie szuka związku. Zayn chyba byłby na tyle mądry, że był jej posłuchał, prawda?
- A jeśli bym miał zamiar ci się oświadczyć? – ciszę przerwał Malik. Meg drgnęła. „A jednak” – pomyślała zirytowana. Spojrzała na niego z przerażeniem w oczach.
- Musiałabym odmówić.
- Tak uważasz? – uniósł do góry jedną brew.
- Tak, tak uważam. – przyznała kiwając głową. Wtedy Zayn zszedł z krzesełka i ukląkł na jednym kolanie po czym otworzył małe pudełeczko w którym znajdował się srebrny pierścionek. Megan westchnęła.
- A czy teraz również odmówisz? – popatrzył na nią z nadzieją w oczach. Dziewczyna jednak wzięła od niego czerwone pudełeczko i zamknęła je po czym postawiła na stoliku.
- Tak, teraz również odmówię.
Serce Zayn’a zaczęło szybciej walić. Czuł jak kręci mu się w głowie. Megan odmówiła, Megan odmówiła… nie mógł w to uwierzyć! Tak strasznie ją kochał a ona odmówiła…
- Ale… dlaczego?
- Nie chcesz tego. – stwierdziła stanowczo. – To, że mam 24 lata nie oznacza, że chce małżeństwa. Oboje powinniśmy do tego dojrzeć. Po za tym mówiłam ci, że na razie muszę się zaaklimatyzować w Londynie ponownie. Związek z tobą wszystko by skomplikował. Przykro mi Zayn ale nie potrzebnie robiłeś sobie jakiekolwiek nadzieje.
Malik wstał, ponieważ czuł, że robi z siebie idiotę. Siedzieć tutaj także nie miał zamiaru. To wszystko było bez sensu. Musi iść do domu i wszystko sobie przemyśleć. Może tak samo jak megan dojdzie do wniosku, ze nie powinni być razem?
- Pójdę już. – stwierdził i skierował się w stronę drzwi. Megan popatrzyła na niego ze smutkiem. Naprawdę, sprawienie mu przykrości było ostatnią rzeczą jaką chciała zrobić. Bardzo zależało jej na nim i nie chciała niczego zniszczyć. Jednak, stało się. Teraz mogła patrzeć tylko jak jej miłość życia odchodzi ze spuszczoną głową.
                                                                       ***
W tym samym czasie na próbnej kolacji Niall stał przy wielkim stole i wcinał krewetki. Nie mógł uwierzyć, ze tyle darmowego jedzenia jest tylko dla niego. No właściwie tak jakby. Był z siebie dumny, ponieważ ustalił wspaniałe meni. Innym nie podobało się tylko to, że zamówił specjalnie z Włoch mózgi owiec ale Horan stwierdził, ze reklamowali jako zdrowe i pożywne w jakieś japońskiej reklamie. Na to Liam powiedział mu, że skąd może wiedzieć skoro nie umie japońskiego.
W każdym razie owcze mózgi również się znalazły ale nikt ich nie tknął. Niallerowi zrobiło się nieco smutno z tego powodu. W końcu tyle się namęczył aby je sprowadzić.
- Jak się bawisz, Niall? – zagadała go Christina stając obok.
- Świetnie. – powiedział z lekkim uśmiechem. – Zastanawiam się tylko co zrobisz z taką ilością jedzenia. Przecież nie wszystko goście zjedzą.
- Jak to co? – zdziwiła się Christina. – Wyrzucę.
- O mój boże! – Niall prawie wrzasnął. – Jak tak można? Ono ma uczucia a ty je chcesz wyrzucić jak zwykłego śmiecia? Co z tobą?
Christina wywróciła oczami i odeszła od chłopaka. Horan nie mógł pozwolić aby tyle jedzenia się zmarnowało więc wziął garść krewetek i upchnął je sobie do wewnętrznych kieszeni marynarki. Potem wziął małże i schował do tylnej kieszeni spodni. Wziął dwie mandarynki i zastanawiał się co z nimi zrobić ale nadeszła Juliette.
- Niall co ty wyprawiasz? – syknęła do niego.
- Jak to? Ratuje jedzenie. Ty wiesz, ze ta podła kobieta chciała je wyrzucić? Nie do pomyślenia!
- Mój boże… co za wstyd. – mruknęła dziewczyna.
- Wstyd nie wstyd ale będę mieć tydzień z głowy zakupy. – powiedział do niej z cwanym uśmieszkiem.
- A w sumie…- rzekła Jul i również zaczęła sobie upychać jedzenie do kieszeni.
- Masz, schowaj w stanik. – powiedział Horan dając dziewczynie dwie mandarynki.
- Ludzie się połapią, że mam za duże.
- Ty wyjmij wkładki a będą w sam raz. – poradził jej.
- Ale ja nie mam wkładek.
- Wow. – Niall popatrzył na swoją dziewczynę z dumą. Ona jednak wywróciła oczami.
                                                                       ***
Megan spojrzała na zegarek na ręce. Minęły 2 minuty odkąd Zayn wyszedł a ona czuła się fatalnie. Powinna była go zatrzymać a nie zrobiła kompletnie nic! Przecież on był cudownym chłopakiem i zawsze się nią opiekował, więc dlaczego go nie chciała? Bo ma problemy ze sobą. Tak to była odpowiedź na pytanie. Musi się najpierw uporać z nimi a dopiero potem… zaraz! Przecież ona nie chce się uporywać z tymi problemami sama. Chce aby ktoś przy niej był, ktoś kto doda jej otuchy. Wstała więc z siedzenia i szybko wybiegła na zewnątrz. Było ciemno i cicho. Krzyknęła więc imię „Zayn”. Jednak żadnej odpowiedzi. Krzyknęła więc i drugi raz. Nadal nic. Westchnęła tracąc nadzieje, że chłopak jest jeszcze w pobliżu. Odwróciła się więc i drgnęła. O ścianę restauracji w której byli opierał się właśnie Zay. Wyglądał jak zwykle – oszałamiająco.
- Namyśliłaś się? – zapytał z nadzieją w głosie. Megan potrzasnęła głową.
- Nie chce za ciebie wyjść. – powiedziała stanowczo z Zaynowi mina zrzedła. – Ale chce być z tobą. – uśmiechnęła się w  jego stronę co Malik odwzajemnił.
- Naprawdę?
- Tak. Jestem tego pewna jak niczego innego. Zawsze przy mnie byłeś i wspierałeś mnie. Jestem ci wdzięczna. Po za tym jest jeszcze jeden powód.
- Tak? Jaki? – uniósł do góry jedną brew i podszedł do dziewczyny.
- Kocham cię. – powiedziała prawie szeptem a Zayn w odpowiedzi objął ją w tali i pocałował co Megan odwzajemniła. Stali tak przez moment po prostu się całując. Po chwili Zay oderwał swoje usta od jej i spojrzał jej głęboko w oczy.
- I ja również cię kocham.
Meg uśmiechnęła się lekko. Od tak dawna chciała to usłyszeć. Nie sądziła, że dzisiejszego wieczoru poczuje się jak najszczęśliwsza dziewczyna na świecie.
                                                                                  ***
Cathrin tymczasem odprowadziła Liama do domu. Co prawda chłopak powiedział, że w środku da sobie radę ale dziewczyna uparła się i powiedziała, że zaprowadzi go do pokoju. Payne przystał na tą propozycję.
- To jakaś aluzja? – zapytał gdy byli już u niego w środku. Cat wywróciła oczami.
- Jesteś pijany. Nawet gdybym kaszlnęła to także byłaby dla ciebie aluzja.
- Jesteś piękna, wiesz?
Dziewczyna zarumieniła się chodź nie sądziła, że mówił na poważnie. Każdej dziewczynie tak się mówi aby poczuła się lepiej. Nie ma w tym nic wyjątkowego.
- Powinieneś pójść spać. – stwierdziła.
- Ale tylko z tobą. – powiedział podchodząc do niej niebezpiecznie blisko. Dziewczyna drgnęła. Nie chciała go całować kompletnie pijanego. Chłopak jednak miał inne plany bo brutalnie wpił się w jej usta, że Cat nie mogła w pierwszym momencie złapać oddechu. Liam dalej zagalopował się za daleko, ponieważ zaczął rozpinać guziki jej bluzki. Cathrin chciała go powstrzymać ale był zbyt silny wiec zaczęła się szamotać w jego objęciach.
- Puszczaj! – krzyknęła odpychając go od siebie  z całej siły. – Co ty wyprawiasz?!  - spojrzała na niego groźnie. – Tak sobie wymyśliłeś, co? Że mnie przelecisz po kolacji, prawda? – wywróciła oczami. – Mogłam się tego spodziewać. Żadna nowość. Nic się nie zmieniłeś. – wyszła z jego pokoju trzaskając drzwiami a załamany Liam usiadł na łóżku chowając twarz w dłoniach. Wszystko zniszczył.
                                                                       ***
Prawie wszyscy wyszli już z kolacji próbnej. Harry nadal siedział na krzesełku i miał nadzieje, ze nagle w drzwiach pojawi się jakimś cudem Max. On jednak chyba nie miał zamiaru przyjść. Nie dziwił mu się. Zachował się jak totalny kretyn względem niego. Mógł przyjść z nim na tą kolację. Nic by się nie stało a teraz możliwe, że nie odezwie się do niego już do końca życia. Co było mało prawdopodobne bo Max zazwyczaj dużo mówił. Nagle zobaczył swojego chłopaka, który postanowił wpaść pod koniec przyjęcia! Uradowany od razu wstał z siedzenia i poszedł w jego stronę.
- Cześć. A jednak przyszedłeś. – powiedział z iskierkami w oczach.
- No jestem. – odpowiedział Max bez entuzjazmu i Harry mu się wcale nie dziwił.
- Aaa zapomniałem. Powiedziałeś, że nawet jak wpadniesz to nie dla mnie. Więc dla kogo tu jesteś? – spytał go z lekkim uśmiechem.
- Dla ciebie. – odparł a serce Stylesa szybciej zabiło. Miał ochotę go przytulić i powiedzieć jakim jest wspaniałym chłopakiem ale ktoś mógł ich zobaczyć. Więc wolał się powstrzymać.
- Naprawdę? Nawet nie wiesz jak się cieszę. – powiedział gładząc jego policzek jednak Max odepchnął jego rękę ku jego zaskoczeniu.
- Jednak nie w tym sensie co myślisz.
- Oczywiście zdaje sobie z tego sprawę. Przecież tu są ludzie, którzy…
- Mogliby nas zobaczyć. Właśnie w tym tkwi problem. Za bardzo się przejmujesz opinią innych i przez to ranisz i mnie i siebie. Przemyślałem sobie to wszystko i pytam ostatni raz: czy ujawnisz nasz związek jutro lub pojutrze?
Harry drgnął. Nie spodziewał się takiego pytania. Oczywiście, że nie było takiej opcji. Nie mógł powiedzieć innym, ze chodzą ze sobą. To by go zniszczyło. Nie wiedział czy ludzie by to zaakceptowali. Był sławny i to czyniło tą sprawę podwójnie trudną.
- Max wiesz, ze…
- Wiem. – przyznał kiwając głową. – Nie możesz i ja to rozumiem. Naprawdę. Tylko, że… ja nigdy nie byłem w związku. A chciałbym być. Tylko takim prawdziwym, rozumiesz? A ty nie dajesz nam tej szansy. Uciekasz. Harry, ja tak nie chce. Całe życie musiałem udawać kogoś kim nie jestem. Przed rodzicami i nauczycielami przykładnego ucznia a przed rówieśnikami, że imprezy mnie nie kręcą. Bo tego wymagali ode mnie inni. Teraz już nie chce. Nie mogę.
- Ale dobrze wiesz, ze ja nie przyznam się do tego, że jesteśmy razem. Przynajmniej na razie.
- Wiem, Harry. I to pewnie będzie się ciągnęło 3 – 4 miesiące. A ja nie chce tyle czekać. Chce być w fajnym związku bez kłamstw i ukrywania się. Ty mi tego nie możesz dać.
- Ale Max… co ty chcesz przez to powiedzieć? – Harry zmarszczył brwi a Max wziął głęboki oddech.
- Zrywam z tobą, Harry. Przykro mi. – powiedział i odwrócił się na pięcie po czym odszedł od niego. Ledwo się powstrzymywał aby się nie rozpłakać. To było trudne i myślał nad tym parę godzin. W końcu doszedł do wniosku, że to najlepsze wyjście. A Harry stał nie wiedząc za bardzo co się właśnie stało?
No cóż, chyba stracił swoją miłość życia przez własne tchórzostwo. A najgorszy był fakt, że nie mógł się nawet swojemu najlepszemu kumplowi wypłakać w rękaw bo Louis nie mógł się dowiedzieć, że kiedykolwiek on i Max byli razem. Co najwyżej pozostaje mu Niall. Jednak teraz nie miał na to ochoty. Wziął głęboki oddech, odchrząknął i wrócił do gości.
- Wszystko w porządku? – zapytała Karen widząc Harry’ego, który prawie płakał.
- Tak, tak. Wszystko okej. – odparł i usiadł ponuro na krzesełku. Dziewczyna spojrzała ze zmarszczonymi brwiami na loczka a potem na miejsce gdzie przed chwilą rozmawiał z Maxem. Po chwili potrzasnęła głową i wróciła do Jima.
                                                                       KONIEC
Znów tyle czekaliście, ponieważ było mało komentarzy :C
Dlaczego? Nie możecie napisać „zrobione” albo chociaż dać jakiś uśmieszek? Cokolwiek?
Ten odcinek pisało mi się wyjątkowo trudno a to dlatego, ponieważ mam zanik weny. W ogóle zero motywacji. Nie mam dla kogo za bardzo pisać.
Następny odcinek nie wiem kiedy się pojawi bo jak pisałam „brak motywacji, weny”.
W ankiecie zagłosowało 43 osoby! Wiecie jaką ja bym miała radochę jakby chociaż 20 (nie anonimków) skomentowało? Od razu lepszy humor, lepsze pomysły, lepsze wszystko.
Co do odcinka to ten był taki trochę smutny pod koniec ale – taki był zamiar.
Może jeszcze wyjdzie słońce u niektórych bohaterów? Kto wie?

Naszły mnie ostatnio takie myśli czy nie założyć nowego blooga i tam nie zacząć pisać historii o 5SOS? Co o tym myślicie?
O 1D też oczywiście napiszę nowe ff na tym bloogu (tyle że mając dwa bloogi rozdziały będą się pojawiać rzadko). Chciałam po prostu się wykazać i wymyśleć fajną i ciekawą fabułę taka, która przyciągnie czytelników. Uważam, że mam możliwości i cały czas się rozwijam a to ff można pod pewnymi względami zaliczyć do "typowych". Nawet ostatnio na moim TT naśmiewałam się z niektórych tekstów.
Także przemyślę to jeszcze i pytam was: jesteście fanami 5SOS? czytalibyście coś o nich?
Tylko ostrzegam: nie jestem fanką hetetro ff. Po prostu mnie irytują. Więc kogo byście (jak coś) chcieli w głównych rolach?

Do następnego Xx