środa, 23 stycznia 2013

One direction 4 odcinek 77


One direction 4
Odcinek 77

W piątek po szkole Louis siedział przy biurku w swoim pokoju i opracowywał plan. Zdaniem tego skromnego człowieka był on genialny. Na dużej kartce w kratkę zapisał krzywymi literami:
1. Przyjaźń z Karen (3 tygodnie).
2. Po tym czasie znów jest moja.
3. Muszę kupić marchewki.
Nie żeby punkt 3 brał jakiś specjalny udział w tym planie ale naprawdę ich potrzebował. Z ciężkim westchnieniem odłożył długopis. Od tego pisania rozbolała go ręka. Jeszcze nigdy tyle nie zanotował, owszem w szkole pisali w zeszytach i to całkiem sporo, ale on udawał, że to robi, zresztą podobnie jak Liam Zayn i Niall. Harry jako, że siedział w pierwszej ławce nie mógł sobie na to pozwolić. Wtem do jego pokoju wleciał Payne, cały ociekając radością.
- Gdzie i o której? – spytał Tomlinson patrząc za okno.
- W klubie ‘Dark mad’ o 21:00. – odpowiedział szybko. – To ja lecę powiedzieć o tym reszcie. – dodał i równie szybko jak wbiegł do pomieszczenia tak i wybiegł. Louis przez moment patrzył się jeszcze w okno, w końcu wpadł na pewien pomysł.
                                                                                  ***
Tymczasem, na dole Zayn i Niall zaczęli się kłócić, Ivan sprzątał a Zastanawiał się w co się ubrać. Stwierdził, że 30 par spodni to zdecydowanie za mało i musi sobie jeszcze dokupić.
- Przeproś mnie. – zażądał Horan, zaplatając ręce na piersi. Malik parsknął śmiechem.
- Niby za co?
- Za to, że powiedziałeś, że jestem brzydki. – odparł obrażonym tonem.
- Przecież nie powiedziałem, że ty tylko twoja twarz! – rzekł bezproblemowo.
- To jedno i to samo! – zauważył zirytowany.
- A właśnie, że nie.
- Czyli uważasz, że moja buźka nie jest moja, tak? – spytał patrząc się na niego pytającym wzrokiem. Wtedy Zayn przyjrzał mu się uważnie po czym pokiwał w zamyśleniu głową, a zaraz potem otworzył oczy ze zdziwienia.
- No chyba mi nie powiesz, że to twoja gęba? Boże, jak ci nie wstyd?
Niall mając tego serdecznie dosyć rzucił się na niego z pięściami. Głos w tym czasie zabrał Ivan. Nie podobało mu się jak Zayn traktował swojego kumpla. Uważał, że należy mu się więcej szacunku.
- Zayn, daj spokój temu uroczemu blondynowi.
- Uroczemu blondynowi? – spytał z kpiną. – Uroczy to mogę być ja i szczeniaki, nie on. – chłopak pokręcił głową. – zdecydowanie nie.
- Ależ ty też jesteś uroczy! Nie mogę temu zaprzeczyć! Wszyscy jesteście wspaniali i nie mówię tego jako wasz fan. Mówię to bo to prawda. Szkoda, że jesteś tylko tak do mnie uprzedzeni. – powiedział ze spuszczoną głową.
- Ale nikt nie jest tu do ciebie uprzedzony! – rzekł Niall złażąc z pleców Malika. – Nie wiem skąd te wnioski. Nawet cię polubiłem.
- Ty może przekonałeś się do mnie ale Zayn …
Nagle chłopak poczuł nagły przypływ sympatii do gosposi. Stwierdził, że to po prostu tylko ich wielki fan! Zresztą miło jest mieszkać z kimś kto cię wielbi.
- Ja też cię lubię. Bez obaw. – zapewnił z uśmiechem.
- Jesteście tacy mili. Ale jest jeszcze Louis i Harry. Myślicie, że moja obecność im przeszkadza?
Niall pokręcił głową z uśmiechem.
- Harry by cię lubił nawet gdybyś go przezwał. – powiedział. – A Louis chyba nawet nie zauważył, że tu jesteś.
- Dobra muszę coś załatwić przed imprezą. – odezwał się Zayn. – Idę.
Po tych słowach wyszedł z domu, a pozostali zaczęli się zastanawiać co też ważnego ma do załatwienia Malik. Nic jednak nie przychodziło im do głowy.
                                                                       ***
Kiedy Karen otworzyła drzwi, jej oczom ukazał się Louis. Zmierzyła go pytającym spojrzeniem po czym bez słowa wpuściła go do środka.
- Proszę to dla ciebie. – powiedział podając jej małe, granatowe pudełeczko przewiązane złotą wstążką.
- Lou, ty chyba się zapominasz. Jesteśmy tylko przyjaciółmi, pamiętasz?
- Pamiętam i właśnie dlatego dałem ci przyjacielski prezent. – rzekł bezproblemowo, rozkładając się jak zwykle na kanapie. Dziewczyna marszcząc lekko brwi, otworzyła podarunek i wywróciła oczami.
- I przyjacielskim podarunkiem nazywasz wisiorek w kształcie serca?
- Oj tam. Czepiasz się. Po prostu wziąłem pierwszy z brzegu nawet nie patrząc jak wygląda.
- Nie patrząc jak wygląda? – spytała z niedowierzaniem. – Jest dokładnie taki sam jaki miała na sobie Adele na imprezie charytatywnej, a ja powiedziałam, że mi się podoba. Louis … - zaczęła siadając na brzegu kanapy. – Nie chce się przyjaźnić z kimś kto nie ma pojęcia co to znaczy.
Chłopak ciężko westchnął.
- Staram się.
- Super, że się starasz ale nie rób tego na siłę.
- Czyli romantyczny wypad do Wenecji we dwoje w przyszłym tygodniu odpada? – zapytał rozczarowanym tonem.
- Odpada.
- W takim razie daj się chociaż zaprosić na imprezę dzisiaj o 21:00. Pójdziemy tam jako przyjaciele, nic po za tym. Obiecuje.
- Zgoda. – powiedziała z lekkim wahaniem. Louis uśmiechnął się szeroko. Był prawie pewien, że Karen nie zgodzi się iść, a jeśli tak to będzie chciała się tam pojawić z Jimem. – A Eva nie będzie zła, że idziesz ze mną a nie z nią?
- Spox. My żyjemy w wolnym związku. Zresztą ona to nie ty. – rzekł ze śmiechem i sprintem zszedł z kanapy, znajdując się w bezpiecznym miejscu czyli przy drzwiach. – To ja lecę. Buźka, przyjaciółko. – dodał posyłając jej całusa i rozbawiony opuścił jej dom.
                                                                       ***
Zayn przed zapukaniem do drzwi, poprawił sobie grzywkę, tak na wszelki wypadek gdyby u Zooey była Megan. Żałował, że nie wziął lakieru do włosów, bo nie bardzo chciały mu się układać. Pewnie wpadłby w kompleksy z tego powody gdyby nie otwarcie drzwi przez modelkę. Kiedy go zobaczyła wyglądała na równie zaskoczoną co i on.
- Skąd wiedziałaś, że stoję na korytarzu? – spytał lekko przerażony. Miał wrażenie, że Zooey ma kamery w swoim pokoju i widziała, że przyszedł.
- Właśnie szłam na sesje zdjęciową. – odpowiedziała. – A ty? Co tu robisz?
- Musimy porozmawiać. Masz chwilę?
- Spieszę się, ale jeśli to takie ważne to … możemy chwilkę pogadać. – powiedziała ku zdziwieniu Malika. Pomyślał, że raczej powie: ‘spadaj, nie mam czasu na durne gadki’.
Oboje weszli do jej apartamentu. Chłopak od razu przeszedł do rzeczy:
- Megan się nie może dowiedzieć  o tej nocy. Zapłacę ci ile chcesz abyś jej nie wygadała.
- Naprawdę uważasz, że można mnie przekupić pieniędzmi? – spytała ostro. – Uważasz, że zawsze musi mi chodzić tylko o kasę? Że w ogóle nie posiadam uczuć? Jesteś gorszy od mojego byłego i z całego serca współczuje Meg.
- Nagle zebrało ci się na współczucie dla Megan?! A gdzie ono się podziewa kiedy pracuje 20 godzin na dobę?
- O przepraszam bardzo ale tylko 17! – krzyknęła. – A teraz wyjdź, zresztą ja też muszę. Spóźnię się na sesje.
Zayn zbliżył się do drzwi.
- Czyli jej nie wygadasz?
- Nie. Wynoś się. Zepsułeś mi humor.
- Nawzajem. – powiedział i wyszedł z jej mieszkania. Na zewnątrz odetchnął z ulgą. Megan nie mogła się dowiedzieć co między nimi zaszło. Nigdy.
                                                                                  ***
Koło godziny 16:00 Liam spotkał się w kawiarni z Leylą. Pierwsze wrażenie totalnie go zmyliło. Dziewczyna nie była do końca taka pusta jak sądził. Nawet średnia jej ocen wynosiła 3,00 czyli była najwyższa z dziewczyn z którymi się umawiał. Postanowił ją zaprosić na dzisiejszą imprezę, tym samym rezygnując z podrywania obecnych tam lasek. Tylko raz pomyślał o Maxie i w dodatku szybko zapomniał.
- Miałabym iść na imprezę z Liamem Paynem? Wow! To zaszczyt. – powiedziała z uśmiechem.
- Nie, to dla mnie będzie zaszczytem iść tam z tobą. – odpowiedział.
- Muszę iść do centrum handlowego i coś sobie kupić. Mam na to tylko parę godzin.
- Idealnie się składa bo mnie są potrzebne nowe spodnie! Chodźmy tam razem. – zaproponował, na co dziewczyna kiwnęła głową.
                                                                       ***
W przerwie sesji zdjęciowej Zooey zauważyła Karen, która siedziała przy biurku z laptopem. Nie zastanawiając się długo podeszła do niej. Przez moment żadna się nie odzywała. Modelka miała nawet wrażenie, że dziewczyna ją specjalnie olewa. Nie myliła się.
- Co robisz?
- Przegrywam zdjęcia. – odpowiedziała wpatrzona w ekran laptopa.
- Czyli przeszkadzam? – spytała Zooey z nadzieją, że Karen chociaż z grzeczności zaprzeczy.
- Oczywiście, że nie. Mów śmiało o co chodzi. – powiedziała krzycząc wewnętrznie. Nie miała ochoty na jej towarzystwo.
- O Zayana. Był dzisiaj u mnie i kazał mi obiecać, że nie wygadam Megan. Powiedział, że mi nawet zapłaci. To było totalnie poniżenie dla mnie. Myślałam, że jest inny. Pomyliłam się … Proszę, powiedz mi Karen co mam zrobić?
,,Zapamiętała moje imię. A jednak cuda się zdarzają” – Pomyślała.
- Może zapomnij o nim? – zaproponowała z ciężkim westchnieniem.
- Jak?
- Wypisz na kartce wszystkie jego wady.
- Myślisz, że to takie proste? Założę się, że ty nie wymieniłabyś ani jednej Louisa.
Karen tylko się uśmiechnęła i po chwili zaczęła wyliczać.
- Marudny, dziecinny, leniwy, arogancki, niekiedy bezczelny …
- Wiemy z tego tylko tyle, że Louis to nie idealny Zayn. – powiedziała dumnie Zooey. – A najgorsze jest to, że nawet po tym jak potraktował kogoś takiego jak ja, nadal go lubię. Co mam zrobić aby pozbyć się tych uczuć?
Karen zaczęła się poważnie zastanawiać. Była wściekła na modelkę, że musi przejmować się jej problemami. Przecież nikt jej nie kazał darzyć Zayana takimi a nie innymi uczuciami.
- Dzisiaj o 21:00 jest impreza. Idę na nią z Louisem. Możesz się dołączyć, jak chcesz.
- Oczywiście, że pójdę. – zapewniła ku niezadowoleniu dziewczyny. Żałowała, że w ogóle jej to zaproponowała. – Ale zaraz, zaraz … Idziesz na imprezę ze swoim eks? To trochę dziwne.
- Długa historia.
                                                                       ***
O 21:00 wszyscy byli już w klubie. Niall z Juliette zajadali się żelkami przy barze, Liam świetnie bawił się z Leylą i nawet co to do niego nie podobnie, nie glądał się za innymi! Zayn tańczył z Megan a Zooey patrzyła na nich wściekła. Karen stwierdziła, że to nie był dobry pomysł zapraszać ją tutaj, no ale czasu nie cofnie. Chociaż gdyby miała taką możliwość to najchętniej przeniosłaby się w lata 20, gdzie chłopcy nie byli tak bezduszni.
- Po co ją tu zaprosiłaś? – spytał Louis wskazując ruchem głowy na modelkę.
- Bo tak. – odpowiedziała dziewczyna. Nie była pewna czy mówić mu prawdę.
- I znów ukrywamy przed sobą prawdę?
- To na tym nie polega przyjaźń?  -spytała z uśmiechem, na co Lou wywrócił oczami. – Po prostu Zooey cierpi a ja chciałam poprawić jej humor. To wszystko.
- Hm, ciekawe. A czy mógłbym wiedzieć z jakiego powodu cierpi?
Karen wzięła głęboki oddech. Tu chodzi o jego kumpla. Bała się, że wszystko wygada a ona narazi się na gniew modelki. Oto decydujące pytanie: Czy jemu można zaufać?
- Cierpi z powodu nieszczęśliwej miłości. – powiedziała z trudem.
- Do mnie? Jak coś to przekaż jej, że ja odwzajemniam jej uczucia. – rzekł ze śmiechem.
- Nie, nie do ciebie no chyba, że jesteś Zaynem Malikiem. – wyspnęło się dziewczyna. Od razu złapała się za usta. ‘Cholera’ – pomyślała.
- Zayan?!
- Ciii. On nie może się o tym dowiedzieć, rozumiesz? Jeżeli mu wygadasz to …
- Wykorzystasz mnie? – spytał z nadzieją.
- Ja nie, ale moja ważąca 93 kg kuzynka, chętnie podejmie się tego zadanie. – powiedziała z cwanym uśmieszkiem.
- Dobra, Zay nie dowie się prawdy. Masz to jak w banku. – zapewnił. – Myślałem, że zołza go nienawidzi …
- Bo nienawidziła. Ale potem zmieniła zdanie.
Louis parsknął śmiechem.
- To mi przypomina naszą historię. W tobie się kocha się dwóch chłopaków, tak samo jak w Zayn’anie.
- Niall?
- Chodziło mi o Zooey i Megan. Po prostu źle sformułowałem zdanie ale … Dlaczego powiedziałaś akurat Niallera?
Karen wzruszyła ramionami.
- Wiesz, że nie mam pojęcia? – powiedziała w zamyśleniu. – Po prostu tak jakoś. Jak gdybym miała wybierać geja to on by mi pasował.
- Tobie też? – Oczy Louisa się rozjaśniły. – I Harry. Chociaż nie wiem czemu. – dodał.
- Tak, Harry szczególnie.
- Ta jego grzywka i sposób chodzenia no i od roku nie miał dziewczyny.
- Dokładnie!
- A ja?
- Co ty? – zapytała patrząc mu prosto w oczy.
- W jakim stopniu byś się zdziwiła gdyby okazało się, że wole chłopców?
- Zdziwiła? Lou, skarbie, ja bym doznała szoku! A właściwie już by mnie na tym świecie nie było.
Chłopak uśmiechnął się, a potem dotknął jej ramienia wzruszony.
- Dziękuje, dobra kobieto … Zaraz, zaraz czy ty powiedziałaś do mnie ‘skarbie’?
Karen nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ podszedł do nich młody, przystojny chłopak. Był wysoki i miał czarne włosy. Ubrany był w skórzaną kurtkę i dżinsy.
- Cześć jestem Peter i …
- Chciałeś mój numer telefonu? Spoko, zaraz ci dam. – powiedział puszczając do niego oczko Tomlinson.
- Tak właściwie to chciałem zapytać czy jesteście parą, ale widzę, że już się wyjaśniło. A numer telefonu, wolałbym od twojej przyjaciółki.
- To miłe. – stwierdziła ze śmiechem Karen. – Jeszcze nigdy w klubie żaden chłopak nie poprosił mnie o numer telefonu.
- Głupcy. – skomentował Peter. – To jak? Dostanę go? Oczywiście nie zmuszam cię. Jeśli chcesz, możemy najpierw bliżej się poznać …
- Koleś, musisz wiedzieć, że to nie jest dziewczyna na jedną noc. – rzekł Louis. – Więc jeśli o to ci chodzi to spadaj.
- Nie, nie. – zaprotestował szybko. – Nigdy w życiu. Tylko tydzień temu zerwała ze mną dziewczyna i kumple cudem wyciągnęli mnie z domu, a teraz kazali zagadać do jakieś ślicznotki i … właśnie to zrobiłem.
Lou pokiwał głową z uznaniem. Ten koleś miał gadane to trzeba było mu przyznać. Widać było, że trudności z podrywaniem to on nie miał.
- Urocze. Aż łza mi się w oku zakręciła. – rzekł z ironią.
- Dam ci mój numer. – zdecydowała Karen. – Co mi szkodzi?
- Spadaj koleś. Ona jest ze mną. – powiedział ostro Tomlinson. – I przekaż swoim koleżanką, że są żałośni, podobnie zresztą jak ty. Ale naprawdę szacuj za gadkę o zerwaniu. Przyznaje, że porzucony chłopak zmiękcza serce każdej lasce.
Peter machnął zrezygnowany ręką i odszedł od nich. Karen zmierzyła Louisa groźnym spojrzeniem.
- Czy tak się zachowują przyjaciele? Są zazdrośni? Nie sądzę. I to ty jesteś żałosny. – Dziewczyna zeszła z krzesełka i już miała od niego odejść ale chłopak złapał ją gwałtownie za rękę.
- Byłbym żałosny gdybym nie pozbył się tego pajaca. Kłamał. Wcale nie zerwała z nim dziewczyna, a nawet jak to wcale nie był rozstaniem załamany.
- Skąd to możesz wiedzieć?
- Nie mogę, ale zadam pewne bardzo istotne pytanie w tej sprawie: Czy załamany chłopak zakłada się z kumplami, że wyrwie eks Louisa Tomlinsona? Nie sądzę.
- Skąd wiesz?
- Za nim tu podszedł obserwowałem go i widziałem jak żartuje z kumplami. Przed tobą zarywał jeszcze do dwóch innych dziewczyn, zapewne także dla zakładu. W końcu nas dojrzali i zaczęli się z biedaka wyśmiewać, że nie da rady cię wyrwać. Nadal mi nie wierzysz? To spójrz na niego. – Louis przekręcił głowę dziewczyny na Peter’a, który ze spuszczoną głową dawał 100$ jednemu ze swoich kumpli. Karen nie mogła uwierzyć własnym oczom! Nie rozumiała jak mogła być aż tak naiwna. Bez słowa wyszła na zewnątrz. Chłopak podążył za nim. Dziewczyna usiadła na schodach przed klubem. Tomlinson spoczął obok niej.
- Czy tak już będę zawsze traktowana przez chłopaków? – spytała cicho. – Będą się o mnie zakładać bo chodziliśmy razem?
- Z czasem im przejdzie. Wiesz, przez pierwsze dwa miesiące odkąd się okazało, że mój ojciec jest gejem nie mogłem liczyć na normalny podryw. Laski się wprost prześcigały aby wyrwać syna homoseksualisty. Ale nie martw się, wspomnę o nim w najbliższym wywiadzie.
- Powiedz, że to maminsynek z kompleksami.
- Oczywiście.
Wprawdzie Karen żartowała, ale Louis wziął to najwyraźniej na poważnie. Potem przez parę minut milczeli. Żadne z nich nie miało zamiaru przerwać przez jakiś czas tej ciszy. W końcu brunetka wzięła głęboki oddech i zaczęła:
- Wcale nie chciałam żeby zadzwonił, ale to miłe kiedy ktoś się prosi tak sam z siebie o numer telefonu.
- Hej Karen mam sprawę.
Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.
- Jaką?
- Dasz mi swój numer?
- Przecież go masz. – zauważyła ze śmiechem. Wtedy chłopak wyjął swój telefon po czym go usunął.
- Już nie mam.
- To dziwne dawać swojemu eks numer, ale daj mi swój telefon. Wpiszę ci.
Louis podał go Karen i powiedział:
- Możesz mnie nie nazywać swoim eks, tylko przyjacielem? – spytał z nadzieją.
- Zgoda, mój przyjacielu, który jest moim eks.
Tomlinson wywrócił oczami. Dziwne poczucie humoru Karen. Po chwili dziewczyna oddała mu komórkę. To było naprawdę miłe z jego strony.
- A jeśli chodzi o ten wypad do Wenecji to …
- Louis! Rozmawialiśmy o tym.
- Ale wiesz … to nie musi być romantyczny wyjazd, tylko zwykła wycieczka tyle, że do miasta zakochanych.
- A mogę zabrać Jima? – zapytała z uśmiechem.
- I tym pytaniem wszystko zepsułaś. Ah, a było tak romantycznie …
Na to Karen wywróciła oczami.
- Od kiedy w przyjaźni jest romantycznie?
Louis zaczął się zastanawiać.
- A powinno być. Uważam, że każda para przyjaciół powinna TO robić raz w tygodniu.
- Jesteś nienormalny. – stwierdziła rozbawionym tonem. – Teraz już wiem, dlaczego nie masz żadnej przyjaciółki.
- Ależ mam. Juliette. – przypomniał jej z uśmiechem. – I miałem Eve, a chyba pamiętasz jak to się z nią skończyło?
- Jeśli tkniesz Jul to …
- Spokojnie. – powiedział ze śmiechem. – Niall by mnie zabił, zresztą ty też. Jedyną osobą którą chciałbym tknąć …
- Louis …
- Jest Harry. – dokończył szczerząc się. – No chyba nie myślałaś, że ty?
- Oczywiście, że nie z tego względu gdyż wiem jak ważna jest dla ciebie przyjaźń. – rzekła z ironią.
                                                                                  ***
Tymczasem Liam, kończył pić 4 drinka. Jak na niego to i tak było mało. Nie chciał się opić, ponieważ zacząłby zarywać do przypadkowych dziewczyn a wtedy straciłby szansę u Leyli. Nie wiedział dokładnie kiedy tak bardzo polubił tą dziewczynę. To było dla niego zupełnie coś nowego. Niespodziewanego.
- Impreza jest zarąbista. – powiedziała ze śmiechem zamawiając alkohol. Payne uśmiechnął się do niej.
- Zarąbista to mało powiedziane.
- Pierwszy raz jestem w klubie i muszę przyznać, że nie jest tak źle jak myślałam. Zawsze zniechęcał mnie duży hałas i obcy ludzie. – przyznała, a chłopak zakrztusił się drinkiem. Nie przypuszczał, że Leyla w ogóle nie chodziła na większe imprezy. Miał wręcz wrażenie, że sama je organizowała.
- No co ty nie powiesz? Wow. Jestem w szoku, że to Twoja pierwsza wizyta w klubie.
- A co? Wyglądam na imprezowiczkę? -  spytała.
- Nie, nie. Po prostu … no wiesz, jesteś czirlidejką a czirlidejki zwykle dużo imprezują.
- Jeśli mam być szczera to przyznam, że bycie czirlidejką wcale mnie nie kręci. Po prostu moja mama w młodości nią była i tak zaczęła naciskać, że w końcu uległam.
Liam był coraz bardziej pod wrażeniem dziewczyny. Wiedział, że robi źle ponieważ Leyla podoba się Maxowi, ale to dziwne uczucie kiedy pusta panienka okazuje się być normalną osobą.
- Ja w szkole grałem w kosza i byłem najlepszy.
- Liam ekhem … z tego co wiem raczej nie grasz w kosza …
- Sorry. – Chłopak spuścił głowę. – Zapomniałem, że chodzimy razem do szkoły. Wiesz, wciskam taki kit nowo poznanym dziewczyną i muszę przyznać, że działa.
- Więc ja wyglądam na taką której się wciska kit?
- Nie, nie! – Liam szybko zaprotestował. – Ja … ten no …
- Żartuje. Spokojnie. – Leyla się roześmiała. – Nie obrażam się tak szybko. Bez obaw. Mam ochotę potańczyć, idziesz?
- Jasne.
                                                                       ***
Zooey od dwóch godzin obserwowała Zayana i Megan. Szczerze już jej się to znudziło no ale mogła kontrolować czy nie okazują sobie zbytnio czułości. Jeszcze nigdy nie czuła takiej zazdrości, to zupełnie nowe uczucie przytłoczyło ją. To było tak jak uświadomienie sobie jak bardzo można kogoś nienawidzić, ale ona nie czuła do nich nienawiści po prostu – zazdrość. Wtem podszedł do niej Harry któremu także strasznie się nudziło. Chciał zagadać do jednej dziewczyny ale zrezygnował po tym jak zaczęła się całować z jakąś laską. Dziękował Bogu, że nie zdążył nic do niej powiedzieć. Ośmieszyłby się zupełnie.
- Zooey Sullivan nie podrywa żadnego chłopaka? Szok. – rzekł na wstępie siadając na dużym krzesełku obok baru. Modelka zmierzyła go groźnym spojrzeniem.
- Harry Styles nie podrywa żadnej dziewczyny? Podwójny szok.
- Chciałem ale okazało się, że podrywa ją już inna panna. – odpowiedział.
- Lesbijski związek. Jaki chłopak o tym nie marzy? – spytała retorycznie zamawiając kolejnego 8 drinka.
- Ja, ponieważ marzę o innej. No ale cóż, ona kocha innego, znów on udaje że jest w związku z wrogiem dziewczyny o której marzę.
- Musisz być dobry z przedmiotów ścisłych, bo jak ciebie słucham mam taki sam nie ogar jak kiedy chodziłam do szkoły. – powiedziała ze śmiechem. – Ile już wypiłeś?
- 1 drinka i to jeszcze zostałem zmuszony przez Liama. – wyznał przypominając sobie jak Payne zagroził, że obnaży się publicznie jak Styles nie wypije.
- Ty sobie żartujesz? Wow, podziwiam cię. To już mój 8. Pije z nudów.
- Nadal cierpisz po tym jak chłopak z tobą zerwał? – spytał z troską Harry. Ona potrzasnęła przecząco głową.
- To był idiota, a po takich się nie cierpi.
- Więc czemu jesteś taka smutna?
- Ponieważ Karen wyciągnęła mnie na imprezę na której nie mam ochoty być, no ale głupio było mi odmówić.
Loczek spojrzał na nią zdziwiony. Nie chciało mu się wierzyć, że Karen mogłaby chociaż zaproponować modelce wyjście do klubu. Albo została zmuszona przez Zayana lub Megan którzy się o nią mogli martwić albo dziewczyna kłamała.
- Okej. Rozumiem. – rzekł. Nie chciał z nią dyskutować na tak mało ważny temat. – A masz kogoś na oku?
- Nie. – przyznała wlepiając wzrok w Zayana. – A ty?
- Też nie. – odparł szukając spojrzeniem Karen, która zniknęła mu z pola widzenia. – Dobra, idę do Nialla i Juliette mam nadzieje że zostało im jeszcze trochę żelek. Na razie.
- Pa. – Zooey pomachała mu na pożegnanie.
                                                                       ***
Karen i Louis siedzieli obok siebie milcząc od 15 minut. Gdyby był z nimi Niall taka cisza by nie przeszła … Dziewczyna w końcu zrozumiała, że coś trzeba powiedzieć nie można tak się nie odzywać kolejny kwadrans. W sumie nie miała nic przeciwko temu, ale miała wrażenie że Tomlinsonowi się nudzi, a nie wejdzie do klubu podrywać jakiś lasek z grzeczności. Kolejny raz tego wieczoru Karen pomyślała, że jest bardzo miły.
- Przepraszam. Zepsułam ci podryw roku. – stwierdziła cicho.
- Co? Jaki podryw roku? – spytał, wyrywając się z zamyślenia. – Karen, gdybym chciał podrywać dziewczyny nie zaprosiłbym cię.
- W sumie tak ale …
- Żadne ale. Siedzenie tutaj w ciszy z tobą, jest dla mnie przyjemnością. Cieszę się, że mogę cię mieć za przyjaciółkę. – powiedział z uśmiechem, który brunetka odwzajemniła.
- Jesteś zbyt miły … albo mocno uderzyłeś się w głowę albo masz w tym jakiś cel.
Louis roześmiał się nerwowo. Nie miał w tym żadnego celu, no może prócz niej. Wymyślił, że od przyjaźni do miłości droga najkrótsza.
- To już nie wolno być bezinteresownie miłym?
- Ty mi powiedz.
- Okej. W takim razie mówię ci, że jestem bezinteresownie miłym. – rzekł ze śmiechem. Karen spojrzała na niego rozbawionym wzrokiem.
- Ale dzień, co? Najpierw ty mnie zapraszasz na imprezę potem ja zapraszam Zooey a na końcu jakiś koleś zakłada się, że zdobędzie mój numer telefonu.
- Zapomniałaś dodać, że wybawił cię Twój słodki kumpel.
Dziewczyna wywróciła oczami.
- Wybawił mnie mój słodki kumpel który jest gejem.
- Karen! Czy ty wszystko musisz psuć? – zapytał obrażonym tonem. Dziewczyna wpadła w niepohamowany śmiech. – I co cię tak bawi?
- Ty. Ooo 00:35. Jak ten czas szybko mija. Jeszcze nie dawno była 21:00.
- A do 5:00 rano droga daleka … To jak? Wracasz do klubu? Może zatańczymy?
Karen wstała ze schodka.
- Wiesz … miałeś rację. Nie bawią mnie imprezy w klubach. Co innego domówki czy impreza urodzinowa … Przepraszam, że miałam pretensje, że nigdzie mnie nie zabierałeś. No cóż, jak widać znasz mnie lepiej ode mnie.
Louis także wstał. Stał teraz naprzeciwko dziewczyny.
- Przyznaj: Zraziłaś się po tym gości który się o ciebie założył.
- Trochę. – odpowiedziała z uśmiechem. – Chyba wrócę do domu. Odwieziesz mnie?
- Jasne.
                                                                                  ***
Kiedy Lou odwiózł Karen do domu nie miał ochoty wracać już do klubu. Odechciało mu się tańców, alkoholu i podrywania. Rozmowa z jego byłą dała mu wiele do myślenia. Przede wszystkim zdał sobie sprawę, że uwielbia z Karen robić wszystko! Żartować, milczeć, kłócić się … Do szczęścia wystarczała mu sama jej obecność. Nic więcej. Żałował, że nie powiedział jej tego wcześniej kiedy jeszcze byli razem ale … wtedy jeszcze tego nie wiedział. Traktował luźno ten związek, zdecydowanie za luźno. No ale nie mógł wiedzieć, że Karen pocałuje jego najlepszego kumpla, co więcej poczuje coś do niego.
Tomlinson dostał kolejny telefon od Harre’go który pytał gdzie jest i czy odwiezie go do domu. Chłopakowi nie chciało się tam wracać, ale przystał na jego propozycję.
Chcieli zabrać jeszcze Liama, Zayana i Nialla ale oni zbyt dobrze bawili się w towarzystwie swoich dziewczyn.
Kiedy wysiedli z auta, Styles zaczął:
- I kto by pomyślał, że najwięksi przystojniacy w zespole pozostaną singlami.
- No wiesz, mów za siebie. Ja mam w zanadrzu swój udawany związek. – odpowiedział ze śmiechem, przekręcając klucz w drzwiach.
- A właśnie! Kiedy zamierzasz powiedzieć o tym Karen?
- Yyy, nigdy?
Hazza wywrócił oczami. Miał coś dodać, ale weszli do środka a po tym co tam zobaczyli nie mógł wykrztusić już ani słowa! Louisa i Harre’go równo zatkało. Po prostu patrzyli się na wnętrze domu które … no nie można powiedzieć, że był tam bałagan, bo żeby zrobić bałagan trzeba mieć z czego! A w ich domu po prostu nie byli prawie niczego! Zniknął telewizor, laptop, dywan, komoda, figurki, wazon, kwiaty … Pozostała tylko kanapa, która najwidoczniej była zbyt ciężka żeby ją wynieść. Wtem usłyszeli jakiś dźwięk, który dochodził z kuchni. Oboje spojrzeli na siebie nie pewnie. Bali się, że włamywacze jeszcze sobie nie poszli.
- Wiesz Louis zawsze uważałem, że jesteś odważny … - odezwał się Styles. 
- Ja? Ja jestem tchórzem. Ty idź pierwszy.
- Nie, ty.
- Ty.
I tak zaczęła się przepychanka. Ostatecznie przyjaciele poszli równym krokiem.
A tam … kolejny widok który ich zaszokował. Otóż siedział tam Ivan przywiązany do krzesełka w samych bokserkach! A na ustach miał taśmę. Harry pierwszy się otrzasnął i zdjął zaczął go rozwiązywać. Ich gosposia chciała coś powiedzieć, ale przez taśmę nie mogła, więc nią zajął się Louis.
- Co tu się stało? – zapytał.
- Włamanie! Byli tu! Zabrali wszystko! To było okropne! – krzyczał przerażony.
- Kto był?
- Włamywacze! Nie widziałem ich twarzy! Mieli maski!
- Ja pierdole, taka akcja mi się jeszcze nie przydarzyła. – stwierdził Louis. – I co my mamy teraz zrobić? Żyć jak jaskiniowcy?
- Spokojnie, Lou. Zadzwonimy jutro na policję a dzisiaj prześpimy się na kanapie. Ivan, możesz iść do domu, jak chcesz.
- Dziękuje! – wrzasnął i w samych gaciach wyleciał na zewnątrz. To dziwne szczególnie w takiej chwili, ale Tomlinson ze Stylesem wybuchnęli śmiechem, a potem położyli się na kanapie spać. Modlili się, żeby z samego rana nie zachciało się przychodzić Seanowi. Cyknął by im fotkę i wsadził do netu. Taki jest ich menadżer. Nie ważne o czym, ważne by mówili … Nagle oboje spojrzeli na siebie. Właśnie coś im przyszło do głowy …
                                                                       KONIEC
Uff, nareszcie skończyłam ;-). Pisałam go trochę w zeszycie trochę na kompie.
Przede wszystkim następny odcinek pojawi się we wtorek bądź środę. Nie wiem dokładnie kiedy bo jadę do szpitala na badania i nie mam pojęcia kiedy wrócę.
Więc trzymajcie kciuki, żeby w badaniach nic strasznego nie wyszło ;-d.
Prawdę mówiąc sama się boję, ale najbardziej przeraża mnie nuda która tam będzie. Bardzo prawdopodobne, że spędzę tam weekend ;(. Ah, no cóż trudno ;(.
A co do waszych bloogów to niektóre udało mi się skomentować a niektóre skomentuje jak wrócę ze szpitala. Po prostu nie miałam siły i tyle.
No to pa pa pa kochani <333.

czwartek, 17 stycznia 2013

One direction 4 odcinek 76


One direction 4
Odcinek 76
Następnego dnia Louis siedział totalnie załamany nad spalonym tostem, którego nie miał ochoty jeść, ale chciał zgrywać męczennika któremu nawet jedzenia nie udało się przyrządzić. Harry znów wszedł do kuchni w doskonałym humorze. Otworzył lodówkę, wyjął z niej sok i podśpiewując sobie wlał go do szklanki. Kiedy się odwrócił zauważył, że coś jest nie tak. Wtem zauważył spalonego tosta.
- Rozumiem twoje załamanie nerwowe. Pierwszy raz nie udało ci się idealnie zrobić tosta. Tragedia. – powiedział siadając obok kumpla.
- Tost to taki efekt specjalny. Głównym problemem jest Karen. – wyznał patrząc się w stół.
- Miłość najlepiej buduje się po szczeblach przyjaźni. Teraz jest ciężko ale będzie lepiej.
- Problem w tym, że żadnej przyjaźni nie będzie. Nie zgodziła się.
Harry zakrztusił się sokiem. Zaczął kaszleć przez 5 minut. Gdy przestał, powiedział:
- Co? Ty poważnie? Jak mogła się nie zgodzić?  - jęknął przerażony. – Boże! I co teraz będzie?
- Nic. Po prostu prześpię się dzisiaj z 3 przypadkowymi dziewczynami i jakoś zapomnę. Aha i załatw mi na dzisiaj prochy.
- Co? Louis!
- A sorry to Liam ma numer do dilera. Mój błąd. – rzekł klepiąc go po ramieniu.
- Żadnych dziewczyn i żadnych prochów!
- Hazza bez obaw trochę ci dam.
- Nie o to chodzi. – powiedział wywracając oczami. – Po prostu dzisiejszy wieczór masz zajęty …
 W tym momencie zadzwonił komórka Louisa. Już wiedział kto to. Nie musiał patrzeć na wyświetlacz. Poznał po piosence żałobnej która zwiastowała telefon od matki.
- Co jest, mama?
- Witaj, słonko. Muszę ci powiedzieć, że jestem z ciebie dumna! Ty i Karen, ah! Od przyjaźni do miłości droga najkrótsza. Mam nadzieje, że opowiecie jak to jest kiedy chłopak ze swoją byłą postanawiają się zaprzyjaźnić w dzisiejszym wywiadzie na żywo. Powiedziałam, że na pewno będziecie. Także do 20:00, słonko!
Po tych słowach się rozłączyła. Tomlinson powoli odłożył telefon na stół i spojrzał na Harre’go, który udawał, że czyta gazetę.
- Wiedziałeś, że Nicole Karshadian jest w ciąży?
- To twoja wina! – Uniósł się.
- Co? Nie zrobiłem jej bachora! Jak możesz tak myśleć?
Louis wyrwał mu gazetę i rzucił w kąt.
- To twoja wina. Uważasz, że jak wrócę do Karen to moja matka ci wybaczy?
- Obiecała, że będzie mnie chociaż tolerować. – odpowiedział nieco zawstydzony. – Ale masz rację, kto ją tam wie.
- Ty idioto! Przecież Karen nie chce być moją przyjaciółką! I nie przekonam ją do wywiadu o 20:00! Jak ty to sobie wyobrażasz? Pójdę tam sam i co powiem? Że moja eks się rozmyśliła, tak? Boże! Co za wstyd. I to przed całą Anglią. – Louis zaczął nerwowo chodzić po pomieszczeniu w te i we w te. – Dawno nie pokazywałem się w TV, brakuje mi tego ale … jeśli mam się ośmieszyć to dziękuje bardzo za taki występ. Najgorsze jest  to, że ośmieszenie to nic w porównaniu z gniewem matki kiedy jej powiem, że z wywiadu nici także … musisz mi pomóc.
- Co? – jęknął.
- Masz przekonać Karen, żeby wystąpiła ze mną w tym wywiadzie. Użyj swojego uroku i podziała. Mnie potrafisz przekupić to i z nią uda ci się bez problemu.
- Ale co mam zrobić?
- Nie wiem … pocałuj, przytul, powiedz że ją nadal kochasz i serce ci pęka takie tam bla bla bla. Zezwalam ci nawet zabrać ją na randkę. Cokolwiek tylko niech się zgodzi!
- Szkoda, że nie dostałem zezwolenia na całowanie miesiąc temu. – rzekł z ciężkim westchnieniem Harry. – Ale naprawdę mogę ją zabrać na randkę?
- Byle na taką szybką bo o 20:00 mamy wywiad. – powiedział Lou i skierował się w stronę wyjścia.
- Jeszcze jedno! – zatrzymał go Styles. – A jakby między nami doszło do czegoś więcej niż pocałunków?
- Daje ci wolną rękę. Bierz ją całą. Tylko ma się zgodzić.
Harry pokiwał głową. Ah, Lou zrobił wiele żeby nie wyjść na durnia przed całą Anglią.
                                                                       ***
W szkole, Liam specjalnie urwał się z lekcji Biologii aby zdążyć na próbę czirlidejek. Uśmiechając się szeroko zajął miejsce na trybunach i z podziwem obserwował dziewczyny. Miał nadzieje, że jak skończą to umówi się jedną z nich, a na razie zdecyduje która to ma być. Zapatrzony w nie, prawie nie zauważył kujona, który siedział trochę dalej od niego. Zainteresowany faktem, dlaczego zwiał z lekcji podszedł do niego. To było do Maxa nie podobne.
- Ekhem, Max ty się dobrze czujesz? – spytał z troską.
- Czuje się jakbym w brzuchu coś miał. – odpowiedział wpatrzony w dziewczyny.
- Może dziecko?
Max popukał się w czoło.
- Raczej motyle, milion motyli. Czuje się dziwnie szczęśliwy i nie mogę się na niczym skupić. Ostatnio tak miałem gdy zakochałem się w Pani Wisson a potem w tej murzynce.
- A więc która? – zapytał Liam wskazując ruchem głowy na czirlidejki.
- Ta blondynka z przodu. – odparł szybko wpatrując się w nią jak w obrazek. Payne o mało co nie zakrztusił się powietrzem.
- Stary to ich przywódczyni. Zwykle takie panienki są puste, głupie i nie zwracają uwagi na takich jak ty.
Max zmierzył go wściekłym wzrokiem.
- Uważasz, że nie jestem dla niej wystarczająco dobry?
- Uważam, że ona nie jest dla ciebie wystarczająco dobra.
- Okej, a więc się przekonamy! Po próbie do niej zagadam!
- A ja po próbie się z którąś z nich prześpię. Którą być proponował? Bo wiesz zastanawiałem się nad tą z czarnymi włosami?
- Jesteś nienormalny. Nie pytam nawet ile miałeś lat gdy pierwszy raz zrobiłeś TO z dziewczyną.
- Sam nie wiem. Na wszystkich imprezach jestem pijany i tylko budzę się nagi obok nich, tak więc psychicznie nadal jestem prawiczkiem.
                                                                                  ***
Niallowi coś się pomyliło i myślał, że nauczycielka zwolniła ich z ostatniej lekcji, toteż był wcześniej w domu. Wcale go nie zdziwił fakt, że inni idą do Sali biologicznej i sam wychodził ze szkoły. Wręcz przeciwnie. Cieszył się, że w szatni nie było tłoku … Wszedł do domu i rzucając plecak w kąt rozłożył się na kanapie. To był naprawdę męczący dzień w szkole i jeszcze w –f na którym biegali przez 30 minut, znaczy Niall tylko tyle biegał bo po tym czasie zrobił się taki czerwony, że pani kazała mu usiąść, bojąc się, że zaraz wykituje na zawał. Blondyn pochwycił w ręce pilota i zaczął przewijać bezmyślnie kanały. Wtem zauważył leżący na stoliku zeszyt. Nie miał pozaginanych rogów, ani plamy po coli … Nie należał do nikogo z 1D. Tego Horan był pewien. Nie namyślając się długo, zaczął go przeglądać. Zdjęcia jakie tam były zaskoczyły go! Otóż były zdjęcia całego One direction i wszystkie informacje o nich! Data urodzenia, szkoła do której chodzą, miejsce zamieszkania, ciekawostki na ich temat … Dosłownie wszystko.
- Nie ruszaj co nie twoje. – powiedział ostro Ivan wyrywając mu go z ręki.
- Ty psychopato! Dzwonię po gliny. Koniec z tym! – krzyknął chłopak i wyjął z kieszeni telefon. – Mam cię dosyć. Jesteś chory!
- I co im powiesz? Że mam wasze zdjęcia? Połowa waszych fanek ma wasze plakaty w pokojach! Pozwij je wszystkie! Niech psychopatki idą do pudła. – powiedział z kpiną. Niall ciężko wzdychając odłożył telefon. Co racja to racja. Nie mógł z powodu takiej błahostki dzwonić na policję.
- A więc po co ci nasze zdjęcia i informacje o nas?
- Nie domyślasz się? Jestem waszym największym fanem! Uwielbiam was! A ciebie Niall darzę szczególną sympatią. Te twoje blond włosy i styl ubierania! Oh i Ah! Jesteś cudowny. Czasem żałuje, że nie jestem dziewczyną. Gdybym był to … nie chciałbyś wiedzieć co bym sobie wyobrażał.
Horan przez moment poczuł nagłą sympatię do Ivana.
- Naprawdę?
- Oczywiście! Nie wyobrażam sobie przystojniejszego chłopaka. A twój śmiech? Słyszałeś go? Po prostu żaden chłopak się do ciebie nie umywa. Masz coś w sobie, nie wiem co, ale coś co cię wyróżnia z tłumu. Istny ideał.
- Wow, Ivan. – Niall był pozytywnie zaskoczony jego słowami. – Przyznaje, że gdybym nie miał dziewczyny … Ekhem, to znaczy pochlebiasz mi. Dzięki. Pójdę coś zjeść bo bez żarcia mam zboczone myśli.
Horan udał się do kuchni, zastanawiając się nad tym, jak łatwo Ivanowi przychodzi zjedynowanie sobie ludzi.  
                                                                       ***
Po próbie Max podszedł do jednej z czirlidejek. Był oczarowany jej urodą, włosami i sposobem poruszania się. Czuł, że się zakochał i to tak naprawdę.
Cały zestresowany, zaczął:
- Eee, cześć jestem Max. A ty?
- Leyla. – odpowiedziała patrząc na niego z pogardą. – Jesteś tym szkolnym kujonem, tak?
- Nie powiedziałbym, że od razu kujonem ale lubię się uczyć.
- Spoko, kujonie. – powiedziała ze sztucznym uśmieszkiem. – Przedstawisz mnie może twojemu słodkiemu koledze? Widziałam jak rozmawialiście.
- Eee, jasne. To Liam Payne.
- Wiem kto to, dlatego chce z nim gadać.
Max podrapał się w tył głowy lekko speszony. W końcu zawołał Liama, który nie chętnie przerwał pogawędkę z czarno włosom dziewczyną.
- Czego? – spytał przez zaciśnięte zęby.
- Leyla chce cię poznać. Uważa, że jesteś słodki. – powiedział wywracając oczami. – No dalej! Zalicz ją a ja niech zostanę ze złamanym sercem. – dodał i wściekły wyszedł z sali.
- Cześć Liam. – rzekła z uśmiechem. – Masz ochotę się ze mną umówić? Widziałam jak na mnie patrzysz na próbie.
- Ja nie … - urwał, ponieważ ugryzł się w język. – Rozbierałem cię wzrokiem. Byłaś wspaniała. – Uśmiechnął się do niej. – Ale nie mogę tego zrobić kumplowi, sorry.
- Czego? Ja tylko się chciałam umówić, tak po przyjacielsku. To wszystko. Max się nawet nie dowie. Bez obaw.
Liam zaczął się wahać.
- No dobra. Ale wiedz, że jak się dowie to już po mnie.
- Nie dowie się. – zapewniła.
                                                                                  ***
Harry zapukał lekko do drzwi domu Karen. Zastanawiał się w jaki sposób ją przekonać aby zgodziła się wystąpić dzisiaj z Louisem w wywiadzie na żywo.
Pomyślał, że najlepszym sposobem chyba będzie błagać ją na kolanach powtarzając, że jest miłością jego życia i żeby zrobiła to dla niego ale …  zdał sobie sprawę, że gadanie o jego miłości do niej to takie małe granie na uczuciach. Owszem, mogłaby się zgodzić ale tylko i wyłącznie dla niego, a nie dlatego, że chce pomóc swojemu eks.
- Cześć. Miło, że postanowiłeś wpaść. Idę dziś z Juliette do kina i nie mogę się zdecydować na bluzkę. Chodź, pomożesz mi. – powiedziała dziewczyna na wstępie i pobiegła na górę do swojego pokoju. Styles zrobił podobnie i już po chwili znalazł się w jej ‘oazie’. – To która? – spytała machając mu przed oczami rzeczami.
- Zielona. – odpowiedział szybko.
- Ale tu nie ma zielonej. Jest tylko niebieska i czerwona. – zauważyła nieco zaskoczona.
- No o to mi chodziło. To weź niebieską i czerwoną.
Karen zmarszczyła brwi.
- Mam założyć obie? Harry dobrze się czujesz? Wydajesz się być rozkojarzony. – Dziewczyna odłożyła rzeczy na łóżko i spojrzała na niego ze współczuciem. – Co znów się zakochałeś a dziewczyna Twoich marzeń ma chłopaka?
- Dziewczyna moich marzeń nie ma chłopaka. – odparł z lekkim uśmiechem.
- Harry …
- Nie chodziło mi o ciebie! – zaprotestował. – Wiele dziewczyn nie ma chłopaków. Nie jesteś jedyna, nie martw się. Po prostu ona jest brunetką …
- Harry …
- Ale to nadal nie ty. Wiele dziewczyn bez chłopaków są brunetkami. Ale ona uwielbia fotografować i …
- Tak, tak wiem wiele dziewczyn które są brunetkami nie mają chłopaków i lubią fotografować a także lubią czerwony kolor i kochają zwierzęta i mają psa Lennie’go i przyjaciółkę Juliettte.
- Dokładnie! Także widzisz, nie chodzi mi o ciebie tylko o inną dziewczynę.
Karen wywróciła oczami. Zachowanie Harr’ego nieco działało jej na nerwy.
- Okej załóżmy, że nie jestem dziewczyną Twoich marzeń, chodź oboje znamy prawdę. W takim razie po co przyszedłeś? – spytała siadając na brzegu łóżka. Chłopak spoczął obok niej. Spojrzał prosto w jej oczy i przypomniały mu się słowa Louisa aby zrobił wszystko co w jego mocy by Karen zgodziła się wystąpić w dzisiejszym wywiadzie na żywo. Nie miał pewności czy jego przyjaciel mówił poważnie czy tylko tak sobie gadał …
- Słuchaj, wiem że nie zgodziłaś się być przyjaciółką Louisa ale na dwie godziny musisz nią zostać czy to ci się podoba czy nie. – powiedział stanowczym tonem.
- Że co?! – uniosła się lekko. – Ty chyba sobie żartujesz? Po co miałabym nią zostać na dwie godziny?
- Bo tyle trwa wywiad?-  Harry zrobił minę niewiniątka.
- Co? Jaki wywiad? No chyba mi nie powiesz, że wywiad na żywo!
- No tak jakby trochę taki na żywo … Ale to nie wina Louisa tylko moja i jego matki. Nie gniewaj się na niego.
- Powiem to raz: Nie będę uczestniczyła w tym całym show. Jeśli on chce proszę bardzo, ale mnie niech w to nie miesza. Już nie jesteśmy razem więc nie ma prawa mnie o coś takiego prosić.
- Ale to nie on prosi, tylko ja. – zauważył z uśmiechem. – Po za tym chyba nie chcesz sprowadzić na niego gniew Christiny, co? No i jeszcze publiczne ośmieszenie  i … i … i wiele innych rzeczy.
Karen ciężko westchnęła. Miała wrażenie jakby Louis miał ją na własność, nawet teraz kiedy nie są razem. Musi być na każde jego skinienie i każdą jego zachciankę. Bardzo nie chciała się zgodzić ale Harry tak ładnie prosił … A ona go tak lubiła …
- Ale Harry! To wywiad na żywo! Tam będzie publiczność, kamery i .. to na żywo! Boże! – Dziewczyna wstała z łóżka i zaczęła nerwowo chodzić po pokoju. – To na żywo … - powtarzała w kółko, jakby płyta jej się zacięła.
- Zrozumiałem za dwudziestym razem. – powiedział ze śmiechem. – W każdym razie, tyle gwiazd się ośmieszyło przed kamerami a ty masz tą taryfę ulgową, że nie jesteś sławna i nikt o tobie nie będzie gadać. Karen, proszę zgódź się. Christina się bardzo ucieszy i zdobędę u niej dodatkowego plusa, a wiesz że …
- Tak, tak wiem. Nie możesz znieść myśli, że ktoś mógłby cię nie lubić. Gdy tak się dzieje, zastanawiasz się dlaczego? Harry, nie musisz się wszystkim naokoło podlizywać. Masz w sobie coś co przyciąga ludzi …
- Więc dlaczego to coś nie działa na matkę Louisa? Nienawidzi mnie za parę pocałunków z Tobą, podczas gdy ciebie wielbi. Nie mogę tego zrozumieć … przecież jestem słodszy …
- Oczywiście, że jesteś słodszy. – rzekła z uśmiechem. – Nie wierzę, że to mówię ale okej, wystąpię w tym przeklętym wywiadzie.
Harry otworzył oczy ze zdziwienia. Przecież nawet nie zaczął błagać jej na kolanach! Wow! A jednak jego urok osobisty działa bardziej niż się spodziewał.
- Naprawdę? Karen, nie masz pojęcia ile to dla mnie znaczy! – wykrzyknął i wstał z łóżka po czym do niej podbiegł z zamiarem pocałowania jej w policzek, ale w ostatniej chwili najwyraźniej zmienił zdanie. Przystanął obok niej udając, że bardzo zainteresowała go ściana.
- To na którą mam być gotowa?
- Na 20:00. – odpowiedział nadal wpatrując się ścianę. – Louis po ciebie przyjedzie, nie martw się. – dodał z dziwnie smutnym uśmiechem. – Także bądź gotowa … - W tym momencie spojrzał na nią. Oboje wpatrywali się w siebie przez pewien czas. Chłopakowi kolejny raz przypomniały się słowa Tomlinsona ‘Możesz z nią robić co chcesz’. Oj, gdyby jego kumpel wiedział co on chciał z nią robić! Szczęka by mu opadła i raczej nie prędko wróciła na swoje miejsce.
- Będę na pewno gotowa. – powiedziała wyrywając się z zamyślenia. – A ty tam będziesz?
- Jasne, że będę. Czemu miałbym nie być?
- To fajnie. Chociaż jedna normalna osoba w tym całym chorym show.
Harry uśmiechnął się tym razem radośnie. Karen nie miała pojęcia jak jej słowa potrafią poprawić humor …
                                                                       ***
Kiedy loczek oznajmił pasiastemu, że jego eks się zgodziła aż zaniemówił! Był prawie pewien, że Styles polegnie i będzie musiał to sam załatwić, swoim urokiem. Ale tak się nie stało. Poklepał go po ramieniu z uznaniem.
- Wow, Hazza nie znałem cię od tej strony. – powiedział.
- A widzisz? Wujek Harry zna się na rzeczy.
Louis zmierzył go groźnym wzrokiem.
- Uważaj na słowa, chłopcze.
- Okej, przepraszam. Tylko ty masz prawo być wujkiem Louisem. Mój błąd.
- No ja myślę … Nadal nie mogę uwierzyć, że Karen się zgodziła. Jest mi wstyd, że byłem prawie pewien, że ci się nie uda … przepraszam. Oczywiście, mam nadzieje, że nie musiałeś jej całować, co? – spytał z nerwowym śmiechem.
- Całować nie ale inne rzeczy wiesz … - zaczął z cwanym uśmieszkiem. 
- Co? Harry mów jaśniej!
- Chodzi mi o to, że … no wiesz … powiedziała, że jestem słodki …
- Co? – jęknął Louis.
- Oczywiście zezwoliłeś na wszystkie możliwe sposoby przekonania jej, pamiętasz?
Tomlinson pokiwał głowa. Co racja to racja. Sam mu to wszystko zaproponował, więc teraz nie powinien mieć pretensji ale to nie jego wina, że zżerała go zazdrość. Chodź wiedział, że nie powinna … Karen to przeszłość. Nic ich nie łączy a jednak … cały czas nie może o niej zapomnieć i szuka różnych sposób aby być blisko niej i jeszcze Eva … Po co mu w ogóle był ten cały udawany związek? Teraz tylko Karen się przez to od niego odsuwa.
- Niestety pamiętam. – przyznał ze spuszczoną głową. – Dobra, idę się szykować. Ty też powinieneś. Popatrz na siebie!
- A no rzeczywiście, milimetrowa plamka na moich czarnych rurkach! O boże! No kurwa wywalą mnie za niechlujstwo!
Lou wywrócił oczami, ah Hazza … gorszy od niego, czasami.
                                                                       ***
Karen razem z Louisem dotarli na miejsce o 19:30. Musieli mieć jeszcze chociaż te pół godziny na przygotowania. Christina już tam była i coś zapisywała w notatniku. Kiedy Tomlinson czekał na swoją kolej u charakteryzatorki podszedł do matki zaciekawiony. Usiadł obok niej na skórzanej kanapie i zaczął patrzeć jej przez ramię.
- Synu co ty odpierniczasz? – spytała w końcu znudzonym tonem gdy Louis prawie na niej leżał.
- Ja ten no … paczę, nie? – odpowiedział z głupim uśmieszkiem. – No matka nie miej sekretów, pokaż co tam piszesz.
- Milcz! Muszę się skupić.
- Skupiać to ty się możesz w czasie …
Christina spojrzała na niego zaciekawionym wzrokiem.
- No? Dalej mów, słońce, przy czym to ja się tak skupiam.
- No ten … Przy jedzeniu. – powiedział niepewnie drapiąc się w tył głowy. – Każdy powinien skupiać się przy jedzeniu jak Niall.
- Myślałam, że znów zaczniesz gadać o …
- Louis teraz twoja kolej! – krzyknęła charakteryzatorka. Chłopak ciężko wzdychając do niej podbiegł. Był ciekaw co też powie jego matka …
Tymczasem, Karen usiadła obok Christiny ciężko wzdychając. Bała się, cholernie się bała. To będzie na żywo! Tam będzie publiczność! Będzie musiała kłamać, że jest przyjaciółką swojego eks! Takie tanie show nie jest dla niej. Źle się w tym czuła, w przeciwieństwie do Louisa. To był jego świat. Jego świat do którego nie należała.
- Wiem, że jesteś zdenerwowana i wiem też że raczej nie przepadasz za moim synem … - Zaczęła matka Tomlinsona. – Ale zrób to. Dla niego. On nadal cię lubi i możesz być pewna, że z Evą nie łączy go nic poważnego. A jeśli nawet, to nigdy nie pokocha jej tak jak ciebie. Byłaś dla niego tą jedyną na zawsze.
- Widocznie nie na zawsze skoro zerwaliśmy. – zauważyła w zamyśleniu. – O matko! Już 19:55. Zaraz musze wyjść na tą przeklętą scenę … O! Jest Harry, Niall, Zayn i Liam. Może dodadzą mi trochę otuchy. – dodała i skierowała się w ich stronę …
                                                                                  ***
Prezenterka o równej 20:00 zaczęła na rozpoczęcie show mówić różne dowcipy. Minęło trochę czasu zanim zapowiedziała Louisa i Karen. Dziewczyna z sekundy na sekundę była coraz bardziej zestresowana. Nerwy po prostu zżerały ją od środka. Czuła się jak przed ważnym testem z matmy do którego nic nie umie! To było okropne uczucie! W końcu kobieta, powiedziała te nieszczęsne słowa: A teraz zapraszam na scenę Karen Watson i Louisa Tomlinsona.
Publiczność zaczęła bić brawa, a Harry piszczeć jak małe dziecko. Niall który miał go dosyć wsadził mu w usta kanapkę ku złości loczka, uważał on bowiem, że takie coś prowadzi do udławienia a w pomieszczeniu raczej nie ma lekarza.
- Nie idę. – stwierdziła Karen, która nadal stała za kulisami. – Wychodzę. Przepraszam, Louis.
Chłopak jednak uśmiechnął się i złapał ją mocno za rękę. Pomimo jej protestów wciągnął ją wręcz na scenę. Miał nawet wziąć ją na ręce, ale stwierdził, że to już przesada. Ludzie mogliby sobie pomyśleć, że są znów razem. Dla niego to nie problem, ale Karen byłaby wściekła.
- Witajcie. Musicie wiedzieć, że to dla nas wszystkich zaszczyt, że zgodziliście się wystąpić w dzisiejszym odcinku programu. – powiedziała na wstępie prezenterka z szerokim uśmiechem. – Proszę, usiądźcie.
Dwójka posłusznie zajęła miejsca na kanapie. Louis chciał obok Karen, ale ona polazła na sam koniec tak, że prawie z niej spadała.
- Dla nas to zdecydowanie większy zaszczyt. – odparł chłopak z nerwowym uśmiechem, zerkając co 3 sekundy na Karen, która zrobiła się dziwnie czerwona na twarzy.
- Jak się czujecie? W porządku? Karen, coś kiepsko wyglądasz. Może chcesz wody? – spytała kobieta. Dziewczyna pokręciła przecząco głową, milcząc. Louis miał ochotę krzyknął do niej: Powiedz coś! Cokolwiek! To nie musi być nic mądrego, ale po prostu się odezwij!
- Karen po prostu strasznie stresuje się tym wywiadem. – powiedział za nią Tomlinson.
- Ależ nie ma po co! To ja może dla rozluźnienia zadam wam proste pytanie. Jak to się stało, że zostaliście przyjaciółmi? Zwykle pary które zrywają, nienawidzą się. A u was stało się na odwrót. Karen, może pierwsza coś powiesz?
Dziewczyna otworzyła szeroko oczy! A więc nastała ta chwila, że trzeba się odezwać! Masakra. Bała się, że palnie jakąś głupotę i magazyny plotkarskie będą ją wyśmiewać.
- No skarbie, powiedz coś. – zachęcił ją Louis.
- Ja jednak poproszę tę wodę. – odezwała się w końcu Karen, na co Lou wywrócił oczami. Prezenterka uśmiechnęła się po czym podała jej szklankę przejrzystego płynu.
- Proszę bardzo. Już lepiej? Możesz mówić?
Brunetka kiwnęła głową. Odstawiła szklankę najwolniej jak tylko potrafiła i spojrzała błagającym wzrokiem na Louisa, który gapił się w jedną z kamer z czarującym uśmiechem.
- Tak, mogę mówić.
- Świetnie. A więc jak to było z wami?
Karen wzięła głęboki oddech. Co ma teraz powiedzieć? ‘My tak naprawdę się nie przyjaźnimy’, ‘Uważam, że to najbardziej wkurzający chłopak na całym świecie’, ‘Już sam jego widok mnie wpienia’.
- Normalnie. – odpowiedziała cicho. – Byliśmy razem, a potem zostaliśmy przyjaciółmi.
Prezenterka roześmiała się najwyraźniej już znudzona zachowaniem Karen.
- To wiemy, ale w jaki sposób zostaliście przyjaciółmi?
- W normalny. – odpowiedziała dziewczyna bezproblemowo. Louis zdał sobie sprawę, że musi wkroczyć do akcji. Nie może pozwolić doszczętnie jej się ośmieszyć.
- Karen ma rację. W normalny. Tak większość innych par rozstaliśmy się w zgodzie. Po prostu stwierdziliśmy, że do siebie nie pasujemy i tyle. Przyjaźń jest o wiele lepsza. Może to zabrzmi dziwnie, ale mamy teraz więcej czasu na rozmowę niż wtedy. Ogólnie mamy lepszy kontakt. Zdaliśmy sobie sprawę, że to najlepsze co mogliśmy dla siebie zrobić. – odezwał się chłopak.
- Przepraszam, że zadam to pytanie, ale czy tylko to był powód waszego rozstania? Według magazynów plotkarkich, Karen miała romans z kimś dla ciebie bardzo ważnym. Zrobiono wam zdjęcie jak wychodziliście z restauracji, a ty byłeś wściekły. Jak to wyjaśnicie?
- W bardzo prosty sposób, prawda Karen? No mów, kotku.
Dziewczyna zmierzyła go groźnym spojrzeniem. No oczywiście! Ten chłopak zawsze musi obciążać ją trudnymi zadaniami.
- Tak, zdradziłam go. – wyznała. A Louis otworzył oczy ze zdziwienia. Takiego obrotu spraw się nie spodziewał. – Po prostu nigdy nie miał dla mnie czasu. Zawsze wszyscy i wszystko było ważniejsze. Nie zabierał mnie na ważne imprezy, wolał tam bywać sam.
- Bo mówiłaś, że ciebie takie coś nie interesuje! Robiłem to dla ciebie! – uniósł się.
- Dla mnie olewałeś mnie. Naprawdę twórcze, Tomlinson. – powiedziała z sarkazmem.
- Nie olewałem cię! Zresztą, wcale nie jesteś lepsza! Wolałaś podrywać naszego anglistę.
- Nie podrywałam Ryana! A ty flirtowałeś z Evą!
- Nie flirtowałem z Evą! A nawet jakby to miałem powody bo pocałowałaś Harre’go!
Po tych słowach na Sali zapadła cisza. Karen nigdy by się nie spodziewała, że Louis powie to publicznie. Sam się bardzo starał, żeby ta informacja nie ujrzała światła dziennego. Zapłacił wielu czasopismom żeby tego nie ujawniali, ponieważ Christina podała im tę nowinę.
- Pocałowałaś Harre’go? – wykrztusiła wreszcie prezenterka do Karen.
- Pottera! – krzyknął szybko Louis. – A właściwie jego plakat. Karen jest fanką. – dodał ze sztucznym uśmiechem.
- A może nie Pottera tylko Stylesa? – spytała kobieta.
- Stylesa? Pfff, oni się nawet nie lubią! Mam uwierzyć, że moja przyjaciółka chociaż by go dotknęła? Bardzo zabawne. Oni się nienawidzą! Nigdy nie uwierzę w ich romans. – Tomlinson roześmiał się szyderczo. – To głupie brednie. Zróbmy przerwę. Zdenerwowałem się na samą myśl, że coś takiego w ogóle mogło mieć miejsce.
                                                                                  ***
Za kulisami Karen podeszła do Louisa. Była mu bardzo wdzięczna za te słowa. To jak ją bronił, wiele dla niej znaczyło.
- Dzięki.
- Za co? – Zdziwił się.
- Za to co powiedziałeś. To było urocze. Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam. To nie było miłe z mojej strony. Sprowokowałam cię.
- Nie no spoko. – uśmiechnął się. – Zdarza się nawet najlepszym.
- Wiesz … tak postępują tylko przyjaciele … bronią się i … myślę, że nie byłbyś złym kolegą.
- Co? – spytał zaskoczony. – Czy ty mi proponujesz przyjaźń?
- Tak na próbę. Mamy 2 tygodnie
- 3 tygodnie.
- 16 dni.
- 21 dni.
- Zgoda.
- Ha! To 3 tygodnie! – krzyknął uradowany Louis.
- Cholera. – mruknęła.
- Karen i Louis jako przyjaciele. Hm, to coś nowego …
                                                                       KONIEC
Mamy odcineczek! Uff, udało mi się napisać. Jest 23:30, a ja dopiero teraz dodaje. Ale mam tępo, nie ma co.
Przede wszystkim odcinek następny pojawi się 26 stycznia, albo 21 stycznia.
Oddaje kompa do naprawy i nie wiem kiedy mi go oddadzą z powrotem.
Kończe papaja <333.