niedziela, 30 grudnia 2012

One direction 3 odcinek 73


 One direction 3
Odcinek 73
Juliette i Niall siedzieli na lotnisku już od dwóch godzin. Oboje praktycznie ze sobą nie rozmawiali. Ona czytała książkę, a on grał na telefonie. Niby byli parą, ale dziewczyna czuła, że teraz nad nimi zawisły czarne chmury i przed nimi ciężka próba.
- Muszę do toalety. – Stwierdziła. – Popilnujesz eee … książki?
- Jasne. – Odpowiedział nie przerywając gry na telefonie. Juliette uśmiechnęła się lekko i odeszła. Niall tymczasem zastanawiał się nad tym jaki jest na nią wściekły! Nie uwierzyła mu tylko głupiemu zdjęciu w plotkarskim magazynie! Jak tak można? Myślał, że ona Jul jedyna w niego wierzy i mu ufa … Nie spodziewał się, że tak go potraktuje. W końcu odłożył komórkę. Znudziła mu się już gra. Spojrzał na książkę ,,Miasto kości”. Hm, zawsze chciałem to przeczytać. – Pomyślał i wziął ją do ręki. – Przeczytam sobie trochę dopóki nie wróci. – Powiedział do siebie i otworzył na pierwszej stronie. – O Cholerka, główny bohater też jest blondynem. No, no my blondyni mamy w sobie to coś. Jesteśmy sexi. – Rzekł i odwrócił się czy aby na pewno nikt nie słyszał tego co przed chwilą powiedział. Nagle wróciła Juliette.
- Niall, cieszę się że moja książka ci się spodobała, ale możesz mi ją oddać?
- Zaraz … Tylko dokończę rozdział. – Odparł nie odrywając wzroku od lektury.
- Ale rozdział ma 40 stron!
- Bogu dzięki, bo to bardzo ciekawe. – Powiedział z uśmiechem. – No nie bądź zła, zaraz ci zwrócę. – Dodał. Dziewczyna usiadła obok niego z ciężkim westchnieniem.
- A mogłam kupić dwie takie same. Były w przecenie. – Mruknęła do siebie.
                                                                                  ***
Louis leżał od pół godziny na kanapie. Karen zaczęła poważnie się martwić o jego zdrowie. Pomimo że ją wkurzał, chciała dla niego jak najlepiej. No i jeszcze przed zemdleniem coś powiedział … Coś co bardzo chciała, zresztą nadal chce usłyszeć. Miała nadzieje, że jak tylko chłopak się ocknie normalnie porozmawiają i pogodzą się! Wtem Tomlinson otworzył oczy, ujrzał nad sobą Karen, jakiegoś nieznanego chłopaka i wysokiego mężczyznę, który wyglądał jak lekarz. Zresztą był lekarzem.
- Co … co się … stało? – Spytał przecierając oczy.
- Zemdlałeś. – Przypomniała mu dziewczyna. – Nie pamiętasz?
- Pamiętam, pamiętam. – Odpowiedział, przenosząc się do pozycji siedzącej. Zdał sobie sprawę, że znajdują się w hotelu plaza, tyle że przy wejściu.
- A więc panie Tomlinson, stwierdzam , że omdlenie było spowodowane stresami, których pan zapewne ostatnimi czasy doświadczał, mylę się? – Zapytał lekarz.
- Nie, nie. Ma pan rację. Szkoła i kariera, czasem trudno to połączyć. Ale czemu akurat zemdlałem w windzie? – Zaczął się zastanawiać.
- Myśleliśmy, że umrzemy. – Powiedziała z lekkim uśmiechem, Karen. – Na szczęście, jak widzisz, żyjemy.
- Ah, no tak! Teraz sobie przypominam! – Wykrzyknął, pukając się teatralnie w czoło. – Zemdlałem … - Powtórzył, jak gdyby coś sobie przypominał.
- No to ja już pójdę nic tu po mnie. Jedyne co zalecam, to unikać stresów i jeść dużo owoców. – Stwierdził lekarz.
- To pierwsze da się załatwić, ale to drugie hm … zdecydowanie nie. – Odpowiedział Louis. Lekarz uśmiechając się poszedł, nieznany chłopak także. Zostali sami. Tylko on i ona.
- To ten eee … Jak myśleliśmy, że umrzemy to … Ekhem, znaczy czy ty pamiętasz cokolwiek z tego co wydarzyło się w windzie? – Spytała niepewnie Karen, siadając obok Louisa.
- Dałem ci bransoletkę, opowiedziałem o najgorszych wydarzeniach z mojego życia i o cholera! Karen przepraszam, ja naprawdę nie chciałem!
- Czego? – Dziewczyna bała się, że zaraz powie, że nie chciał wyznać jej uczuć i to było głupie.
- Nazwać cię szmatą. Naprawdę tak nie myślę, nie wiem jak milion innych dziewczyn, które zazdroszczą ci zajebistego chłopaka i urody …
Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Zajebistego byłego chłopaka. – Zauważyła. – Zresztą, nie o to mi chodziło. Powiedziałeś coś jak myśleliśmy, że umrzemy i … czy pamiętasz co to było? I czy nadal tak uważasz?
- Hm … - Począł się zastanawiać. – Mogłem powiedzieć, że kocham marchewki i Harre’go.
- I? Powiedziałeś, że kochasz kogoś jeszcze …
- Moją mamę? – Zapytał zdziwiony, że coś takiego kiedykolwiek mogłoby przejść mu przez usta. – Ależ byłem głupi … Nie żebym jej nie kochał, nie, nie. Ale … ona jest stuknięta!
- Trochę tak, ale to Twoja mama …
- Moja stuknięta mama. – Rzekł ze śmiechem. – W każdym razie, nic więcej nie pamiętam. Jeżeli powiedziałem coś jeszcze, puść to w niepamięć, myślałem że umrzemy!
- Jasne. Oczywiście, że puszczę to w niepamięć. – Powiedziała uśmiechając się smutno. – Dobra, chodźmy już. Twoja mama na pewno nas wyczekuje.
- Racja. Chodźmy.
                                                                                  ***
Niall czytał książkę od godziny podczas gdy Juliette z nudów zaczęła grać na jego telefonie. Czas upływał im całkiem miło. W ogóle ze sobą nie rozmawiali, ale to nie miało znaczenia. Ani trochę nie czuli się skrępowani w swoim towarzystwie, wręcz przeciwnie. Sielankę, zburzył im komunikat, że samolot do Irlandii, przyleci za 10 minut. Horan oddał Jul książkę i odebrał swój telefon.
- Wesołych świąt. – Powiedziała dziewczyna, patrząc jak chłopak pośpieszenie zabiera swoje walizki.
- Wesołych świąt. – Odpowiedział z lekkim uśmiechem i już miał się oddalić, jednak zatrzymał się. – Słuchaj … mam nadzieje że spędzimy razem sylwestra, co? Razem z chłopakami idziemy do klubu … oczywiście to porządny klub.
- Jasne, że spędzimy razem sylwestra. – Przytaknęła z uśmiechem.
- Bo ten … chciałem kogoś pocałować o 00:00 i … jakoś tak chciałem ciebie, pocałować.
Juliette roześmiała się.
- Zabawnie się jąkasz, wiesz? – Spytała z rozbawieniem. – Dzięki, że to ze mną chcesz się całować, a nie z Demi Lovato.
- Jesteś okropna! – Powiedział z uśmiechem. – Chociaż … zależy jaki dekolt będzie miała …
- Dobra, idź już bo się spóźnisz.
- No to lecę … - Powiedział z wielkim ociąganiem. – Chciałem żebyś wiedziała, że …
- Ja też, będę tęsknić. No już, idź.
Niall spojrzał na nią, a potem szybko zerknął czy samolot jeszcze nie nadleciał. Kiedy stwierdził, że nie, wypuścił walizki z rąk i podbiegł do Juliette po czym ją pocałował. Dziewczyna była nieco zaskoczona, tym gestem, ale odwzajemniła pocałunek.
- Kochałem, kocham i będę kochać. – Wyszeptał jej do ucha i równie szybko jak ją pocałował, tak puścił. Zanim Juliette zdała sobie sprawę, co przed chwilą się stało Nialla już nie było.
                                                                       ***
Wreszcie nadszedł 31 grudnia, czyli sylwester. One direction postanowiło, że spędzą je w klubie. Niall i Juliette, jako tako się pogodzili. Po prostu postanowili o sprawie z Demi więcej nie rozmawiać, tak będzie lepiej. Louis nadal zastanawiał się co miała Karen na myśli mówiąc o tym, czy pamięta coś co powiedział w windzie, a Harry zadręczał Liama pytaniami co zrobić aby matka Louisa mu przebaczyła. On jednak stwierdził, że jeśli Christina się na coś uprze, to nie ma bata! Trzeba odpokutować tyle ile potrzeba. Ta odpowiedź nie zadowoliła Harre’go ani trochę. Znów Zayn, postanowił odwiedzić Megan. Nie miał pojęcia gdzie mieszka, ale spędza tyle czasu z Zooey, że powinna tam być. Nie chciał do niej dzwonić. Nie zasługiwała na to, lecz aby jej wszystko wyjaśnił. Pomyślał, że jeśli wyzna, że mu na niej zależy pomimo iż ma 17 lat a ona 22 to mogą być razem, albo chociaż spróbować.
- Pączki są? Są. Cola jest? Jest. Kanapki są? Są. Ciastka są? Są. Czekolada jest? Jest. – Mówił Niall sprawdzając torbę po raz dziesiąty. Na kanapie siedział Zayn, który bezmyślnie przewijał programy.
- Niall mój inteligentny przyjacielu, zapewniam cię, że nie zagłodujesz w klubie. – Powiedział z uśmiechem.
- W takim razie po co ci lusterko? Przecież w klubie nie wypadną ci wszystkie włosy!
- Hej! Włosy są ważne! – Stwierdził donośnym tonem, wyłączając telewizor. – Po za tym, idę do Megan. Mam nadzieje, że spędzimy razem sylwestra a o 00:00 ją pocałuje i powiem że mi na niej zależy.
- Bardzo, bardzo pomysłowe. – Odpowiedział z sarkazmem.
- Zazdrościsz, że masz takie nudne życie z Juliette.
- O nie, nie. Po sprawie z Demi, mam dosyć ciekawego życia. Wolę je mieć nudne, ale z Juliette. Nie chciałbym się nudzić z nikim innym.
Zayn wywrócił oczami.
- Ty i te twoje kiczowate teksty. Naprawdę stać cię na coś lepszego.
- Czyli jaki tekst Twoim zdaniem nie jest kiczowaty? – Spytał zmierzając go pytającym spojrzeniem.
Wtem do pokoju wtargnął Liam.
- Powiedz, że ma fajne cycki.
- A właśnie, Liam, dzwonili z pralni i powiedzieli, że te różowę spodnie z serduszkami się nie doprały. – Rzucił Horan.
- Zayn, dzwonił fryzjer i powiedział, że przypadkiem zrobił ci damską fryzurę. – Odpowiedział na to Payne z niewiadomo jakiego powodu.
- Hej! Za co mi się dostało? – Jęknął.
- Nie wiem, nie mogłem nic o Niallerze wymyślić.
W tym momencie, Harry zakomunikował, że za 2 godziny idą do klubu, zabawić się! W końcu jakoś trzeba uczcić sylwestra! Malik powiedział, że z nimi nie idzie, Niall stwierdził, że musi jechać po Juliette, Liam planował fajne teksty na podryw dziewczyn, a Harry z Louisem obmyślali plan jakieby tu żarty porobić chłopakom. Kiedy byli przy 5 punkcie ich rozmyślań, zadzwonił telefon Tomlinsona.
- Siema ojcze. Co tam? Problemy w sypialni? – Zapytał na wstępie, a potem złapał się za usta! Oh god why? – Pomyślał.
- Nie, a nawet jakby były wolę sięgać rad Harre’go. Więcej w nim geja niż w Tobie. W każdym razie, dowiedziałem się, że idziesz do klubu no i Jim nie ma planów więc …
- Cholera nie! – Krzyknął. – Mam dosyć tępaka! On mi niszczy życie!
- No ale … bo zaprosił Karen i … no cóż, trudno. Zaproszę ich do siebie. Pa, Lou.
- Zaraz, zaraz … - Powiedział Tomlinson, któremu na samo brzmienie imienia Karen, przeszły ciarki po całym ciele. – Ona tam będzie? Z nim?
- No tak ale jak to problem …
- No wiesz … klub nie jest zarezerwowany tylko dla nas … Mogą przyjść. Nie ma sprawy. – Odpowiedział z uśmiechem. John, odetchnął z ulgą.
- Super. Powiem im to. Ucieszą się, narka.
Po tych słowach rozłączył się. Louis wybrał następny numer, pomimo iż, Harry pytał o co chodzi. Kumpel zupełnie go olał!
- Halo? Eva? Masz może plany na sylwestra?
Harry zrobił na to wielkie oczy! Jego przyjaciel chyba sobie żartuje! Najpierw gada: Karen kocham ją! Potem: Nienawidzę tej … później znów: Chce z powrotem Karen! A teraz: Eva masz może plany?
Louis jest nieprzeiwydwalny i nawet wróżka nie odgadnie jego myśli. Kiedy chłopak się rozłączył Hazza wtrącił:
- Eva? Naprawdę?
- Jim? Naprawdę? … Jak Karen mogła mi to zrobić?
- No wiesz … chciała żebyś jej wybaczył, ale ty nie chciałeś …
- To nie jest powód by zapraszać tępaka! Póki ona będzie się z nim widywać ja będę widywał się z Evą, proste. Jak sama nie zrozumie to ja jej tego nie powiem.
                                                                       ***
W klubie było dość głośno. Każdy pił alkohol i świetnie się bawił. Juliette nie była przyzwyczajona do takich miejsc, a Niall ucieszył się, że spakował jedzenie gdy okazało się, że nie ma całego stołu żarcia! Liam od razu zamówił cztery drinki tak na rozpoczęcie imprezy, a Louis był zmuszony wysłuchiwać Evy, która mówiła jak to się cieszy, że ponownie ją zaprosił. Cały czas rozglądał się za Karen i Jimem. Miał im za złe to, że się widują. Harry znów został otoczony przez tłum dziewczyn krzyczących, że jest ich miłością życia.
- A moją miłością życia jest Justin Bieber i dajcie mi spokój!
- Ty jesteś … - Zaczęła jedna i z dziwną miną odeszła od niego.
- Tak jestem! A teraz dajcie mi spokój!
- Ja też lubię chłopaków! – Pisnęła inna dziewczyna. – Tyle nas łączy!
Harry wywracając oczami zwiał przed nimi. Przysiadł się do Liama który kończył trzeciego drinka. Został mu jeszcze jeden i może iść na podryw.
- Coś się tak zmachał? – Spytał ze śmiechem.
- Zwiewałem przed tłumem dziewczyn. – Wyjaśnił zamawiając alkohol.
- Ty głupi jesteś? Zwiewać przed dziewczynami zamiast dać numer telefonu? Pogrzało cię? – Zapytał nie mogąc uwierzyć, że jego przyjaciel zrobił coś takiego!
- Wolę być głupi niż zaliczyć pięć dziewczyn jednego wieczoru nie znając ich imion.
- A ja wole zaliczyć pięć dziewczyn jednego wieczoru niż rozpaczać po Karen.
- A ja wole rozpaczać po Karen niż szczycić się byciem puszczalskim.
- Sugerujesz, że się puszczam?!
Ich rozmowie przysłuchiwał się Louis, który domyślił się, że będzie z tego nie zła kłótnia. Od razu podszedł do nich i zaczął z uśmiechem:
- Drogi Liamie, Harry nie miał tego na myśli.
- Owszem miałem. – Odpowiedział dumnie Styles.
- Nie, Harry, nie miałeś tego na myśli. Nie kłam. – Syknął Tomlinson do niego.
- Skłamałbym mówiąc że nie miałem tego na myśli.
Louis coś miał powiedzieć, ale zauważył Karen i Jima! Pozostawił Liama i Harre’go samym sobie, mając gdzieś czy się pokłócą, pobiją czy wydrapią oczy.
Podbiegł do Evy i złapał ją za dłoń. Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona! Była pewna, że podoba się chłopakowi i naprawdę zapomniał już o swojej byłej.
- Karen! Jim! – Powiedział ze sztucznym uśmiechem. – Jak miło was widzieć! Nie miałem pojęcia, że przyjdziecie tutaj razem!
- Jak to? – Zdziwił się Jim. – Twój ojciec mówił, że nie masz nic przeciwko.
Louis zmierzył go morderczym spojrzeniem, jednak nic na ten temat nie powiedział. Tymczasem, odezwała się Eva:
- Super, że jesteście razem! Może w końcu Louis o tobie zapomni Karen i o tym co mu zrobiłaś. – Rzekła z uśmiechem. Dziewczyna pomyślała, że zaraz jej przyłoży! To było chamskie i bezczelne. Po za tym ona i Jim nie są parą i raczej się na to nie zanosi. Po prostu on wpycha się wszędzie gdzie tylko się da! A Karen korzysta z okazji ponieważ może zobaczyć się tak z Louisem. Ot cała prawda, a ona zamiast to powiedzieć, odparła:
- Tak, mam nadzieje że zapomni.
Tomlinson zrobił wielkie oczy! Czyżby Karen była z Jimem? Jak w ogóle do tego doszło! Pięknie, pięknie wpierw on, Harry, Jim i kto dalej? Może Liam albo Max?
- Czyli jesteście razem … - Wypsnęło się chłopakowi z większym rozczarowaniem niż przypuszczał.
- Nie … - Odparła Karen, jednak za cicho. Lou jej nie usłyszał i jeszcze Jim zaczął gadać, żeby z nim zatańczyła. Eva tylko nawijała jaką wspaniałą parą są Karen z Jimem i życzy im szczęścia. Tomlinsowi w ogóle nie chciało się tego słuchać. Zniknął jej z oczu. Przy barze siedział samotnie Harry.
- Najgorszy sylwester w moim życiu. – Skomentował zamawiając drinka.
- Niby czemu?
- Wyobraź sobie że Karen chodzi z Jimem! – wykrzyknął waląc głową o blat. – Za co? Ona nawet nie wie jak łamie mi serce!
- Karen z Jimem? Lou ty głupku! Ty nie wiesz jak ona na ciebie paczy! Nawet nie wiesz jakbym chciał żeby tak paczała na mnie! Ona cię kocha, idioto! Idź odbij ją z ramion Jima i pocałuj! Dam ci 10 milionów jak nie odwzajemni pocałunku.
- Wow, Styles! Ty naprawdę tak uważasz … Ale żeby zakładać się o takie grosze? – Spytał ze śmiechem. – Jest jeszcze jedna rzecz którą nieco spierniczyłem …
- Niby jaka?
- Kiedy zatrzasnęliśmy się w windzie myślałem, że zginiemy! Wtedy odważyłem się powiedzieć że zależy mi na niej i chce z nią być do końca życia … tylko zanim dokończyłem to zdanie zemdlałem. Potem obudziłem się na moment i chciałem powiedzieć że ją kocham ale … no znów nie wyszło … a gdy naprawdę się ocknąłem … błagam nie bij! – Louis zamknął oczy. – A gdy się ocknąłem powiedziałem, że nic nie pamiętam.
- Co? Jaki jest sens w wyznawaniu uczuć a potem gadania, że nic takiego nie miało miejsca! Czałoby jej w ogóle nie robić nadziei. Nie dziwię się, że przyszła z Jimem. On by nigdy niczego takiego nie zrobił.
- Nie wiedziałem co mam zrobić! Musiałbym powiedzieć: Kocham cię, ale na razie nie możemy być razem. Poczekasz na mnie jakiś rok póki zapomnę o tym co mi zrobiłaś?
- Uważasz że by nie poczekała? Stary poczekałaby nawet 10 lat.
- Musiałaby przez 10 lat nie sypiać z innymi. Harry, nie mogę wymagać od niej czegoś czego sam bym nie zrobił. Rok to jeszcze, ale 10 lat? Teraz to Hazza, pojechałeś. – Powiedział ze śmiechem.
- To chociaż jej powiedz, że pamiętasz to co powiedziałeś. Albo o 00:00 pocałuj ją.
- Albo mogę zwodzić ją cały rok! Wiesz … całować mówiąc że mi na niej zależy … wtedy nie będzie umawiać się z innymi ponieważ będzie pamiętać że ją kocham. A po roku stwierdzę że chce znów z nią być. Super pomysł, co?
- Tak w pełni się z tobą zgadzam. – Powiedział z ironią. – Lepiej robić jej przez rok złudne nadzieje niż powiedzieć: Kocham cię, poczekaj na mnie rok jeśli ty czujesz to samo co ja.
Louis zaczął się głęboko zastanawiać. Harry ma trochę racji. W końcu takie zachowanie byłoby w pełni bezczelne. Karen zraniła go, ale powiedziała dość szybko prawdę. Nie mógł jej zrobić czegoś takiego nawet … nawet jeśli obawiałby się, że nie wytrwa i da sobie z nim spokój.
- Powiem jej to. Masz rację. Powiem jej że jeśli mnie kocha musi na mnie poczekać tyle ile trzeba. Pójdę jej poszukać. – Stwierdził i odszedł od przyjaciela.
                                                                       ***
Zayn zapukał już 5 raz do drzwi apartamentu Zooey. Megan nie odbierała jego telefonów, a nie wiedział gdzie mieszka. Najprawdopodobniej będzie właśnie u niej. ,,A może zołza jest na imprezie sylwestrowej” – Pomyślał. Nagle usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. ,,A jednak!”.
- Zayn? – Spytała zaskoczona.
- Zooey? – Chłopak nie mógł jej poznać! Prawie nie miała makijażu, była ubrana tak … zwyczajnie i wyglądała jakby płakała.
- Nie Marlin Monroe. – Odpowiedziała wywracając oczami.
- Stało się coś? Zabrakło ci błyszczyku? – Spytał dopiero po chwili zdając sobie sprawę ze swojego sarkazmu.
- Spadaj. – Rzekła i już chciała zamknąć drzwi, jednak chłopak je przytrzymał.
- Jest może Megan? W ogóle nie mogę się z nią skontaktować.
- Nie ma. Pojechała na sylwestra do rodziny. – Powiedziała i ponownie chciała zamknąć drzwi, ale Zayn znów jej nie pozwolił.
- A tobie co się stało? Wyglądasz jakbyś płakała …
- Nie ważne! Idź sobie! Nie potrzebuję ani ciebie ani żadnego innego chłopaka!
- A więc tak! Problem z chłopakiem, co? Zerwał z tobą? – Zgadywał. – Nie martw się nie ten to następny frajer.
- Żeby tylko zerwał! – Krzyknęła i wybuchnęła płaczem. Zayn zaczął panikować! Nie przywykł, że w jego obecności dziewczyny płaczą! A raczej błagają na kolanach żeby je pocałował, albo chociaż przytulił. – Powiedział, że musi zacząć nowy rok z kimś na jego poziomie! A ja to cholera na jakim jestem poziomie?! – Dziewczyna usiadła na kanapie.
- Zdecydowanie za wysokim dla niego. – Stwierdził z uśmiechem. – Wiesz… skoro nie ma Megan a ten dupek z tobą zerwał to … ja idę do klubu więc …
- Zaraz będę gotowa. – Powiedziała i poleciała się szykować.
                                                                                  ***
Karen siedziała na schodach przed klubem z drinkiem w ręku. Myślała nad Louisem i Evą. Bała się, że rzeczywiście są parą. Jej największy wróg i jej były! To ostatnia rzecz której chciała, no może przed ostatnia, ostatnią byłaby śmierć jej psa. Nagle poczuła jak czyjaś ciepła bluza ją okrywa. Pomyślała że jest Louisa, no cóż jak zwykle myliła się. Rozczarowana zdała sobie sprawę, że to bluza Jima, który usiadł obok niej. Przez 2 minuty milczeli.
- Zimno. Wejdź lepiej do środka. – Powiedział. – Chyba nie chcesz spędzić sylwestra przed klubem, co?
- Wolę marznąć i spędzić sylwestra przed klubem niż oglądać Louisa z Evą. – Odpowiedziała biorąc głęboki oddech.
- Twój były już pogodził się, że was nie ma. Może czas żebyś ty też to zrobiła?
Karen spojrzała na Jima.
- Co masz na myśli?
Chłopak odgarnął lekko jej włosy z czoła.
- Nie będzie łatwo, ale dam radę.
- W czym?
- Pomogę ci zapomnieć o Louisie.
- Jak?
Jim nie odpowiedział tylko zbliżył swoje usta do jej i pocałował ją lekko. Dziewczyna była w totalnym szoku! Nie takiej reakcji spodziewała się z jego strony. To działo się dla niej zdecydowanie za szybko.
                                                                                  ***
Louis od pół godziny szukał Karen, która gdzieś mu zniknęła. Pytał nawet obcych ludzi czy nie widzieli brunetki, średniego wzrostu o brązowych oczach, ubraną w czerwoną zwiewną sukienkę. Każdy tylko kręcił przecząco głową. W końcu natknął się na Juliette, która powiedziała, że widziała jak jej przyjaciółka wychodzi przed klub.
- Mogła pójść do domu. – Stwierdziła. Tomlinson jednak zbytnio się tym nie przejął i skierował się w stronę wyjścia. Przed drzwiami wziął głęboki oddech i uchylił lekko drzwi … Widok jaki tam zastał i jego mina … Bezcenne. Dosłownie przestał oddychać a serce łomotało mu jak oszalałe. Nie miał pojęcia, że między nimi rzeczywiście może coś być … Naprawdę miał nadzieje że to jego wybujała wyobraźnia. Pomylił się. Pomylił się we wszystkim! Totalnie zaszokowany tym widokiem wrócił do klubu i podszedł do baru, gdzie zamówił drinka. Przyswajał do siebie powoli to co zobaczył … Karen – Jim, Jim – Karen. Jak teraz będą wyglądać ich relację? ,,Witaj synu chłopaka mojego ojca, który chodzi z moją byłą” albo ,,Witaj moja była dziewczyno która chodzi z synem chłopaka mojego ojca”.
- Coś się stało? – Spytała Eva dotykając jego ramienia. Louis pokręcił przecząco głową, a zaraz potem odparł:
- Prócz tego że Karen całuje się właśnie z Jimem to jest spox.
- Czemu nie mieliby się całować? Przecież są parą! – Powiedziała dziewczyna, która była zaskoczona reakcją Tomlinsona.
- Miałem nadzieje, że to moja wybujała wyobraźnia … Jak zwykle wujek Louis się pomylił. – Stwierdził dopijając do końca drinka i patrząc smutnym wzrokiem na Eve. – Bardzo jesteś zajęta?
- Nie, a co? – Spytała dziewczyna, która miała nadzieje że zaraz powie: ,,A więc chodźmy do mnie”.
- To wyjdźmy na zewnątrz. – Powiedział i wyjął coś z kieszeni. Kluczyki. Rzucił je w stronę dziewczyny. – Są od mojego samochodu, którym mnie przejedziesz. – Dodał i szedł w stronę wyjścia, jednak Eva złapała go gwałtownie za rękę.
- Nie, nie będziesz się zabijać z powodu jakieś głupiej Karen! Jest wiele ładniejszych dziewczyn którym się podobasz, które marzą o Tobie. Zacznij zwracać na nie uwagę, a nie ciągle zajmujesz się tą wywłoką która puszcza się z kim popadnie!
- Nie prawda.
- Uważasz? A więc najpierw ty potem Harry, a teraz Jim. W przerwach był Zayn, opowiadałeś, że wyjechali za  miasto na pewno coś między nimi się wydarzyło! Po za tym w dziwny sposób Liam ją polubił … Na pewno też nie obyło się bez wspólnych nocy. Louis, ona cię ciągle oszukiwała, a ty wierzyłeś jej jak głupi.
- A więc kto by był mnie wart? Ty? Masz 24 lata! Bez obrazy, ale jesteś dla mnie za stara.
- Czyli wolisz wzdychać do puszczalskiej niż do 24 – latki która nigdy by cię nie skrzywdziła?
- Eva … Nigdy nie będę do ciebie wzdychać i do cholery Karen nie jest puszczalską! – Krzyknął. – Ale jestem na nią tak wkurzony, że proponuje pewien układ.
- Układ?
- Tak. Jeśli Karen będzie chodzić z Jimem, ja nie mogę być gorszy. Chcę abyś była moją dziewczyną … Oczywiście udawaną. Wtedy Karen zobaczy jak ja się czuje widząc ją z nim i może wreszcie zrozumie!
Eva przez moment zaczęła się zastanawiać.
- Zgoda. Po jednym warunkiem.
- Jakim?
- Pocałujesz mnie. – Powiedziała triumfalnie i patrzyła na reakcję Louisa. Nie miał najmniejszej ochoty jej całować, ale wiedział, że inaczej się nie zgodzi. Niechętnie zbliżył się do niej i dotknął swoimi wargami jej ust. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek i tak zupełnie stracili rachubę czasu, tym bardziej, że Lou cały czas zamiast Evy widział Karen. W pewnym momencie nawet miał wrażenie, że rzeczywiście ją całuje …
                                                                       ***
- Co ty wyprawiasz Jim? – Spytała ostro Karen przerywając pocałunek. Zanim chłopak odpowiedział, dodała: - Mam dość twoich gierek. Wracam do klubu.
- Przepraszam ja … nie chciałem … To był impuls. Oczywiście, nie musimy się spieszyć.
- Kocham Louisa! Nie dociera? Trudno. Znajdź sobie inną dziewczynę której będziesz uprzykrzał życie.
Wściekła weszła do środka. Potraktowała Jima, trochę za ostro, ale ten pocałunek bardzo ją zaskoczył i nie wiedziała co powiedzieć. Chciała znaleźć Juliette i ze wszystkiego jej się zwierzyć. Nie była to prosta sprawa, tym bardziej że klub był piekielnie wielki a ludzi było w nim ho ho! Nawet Niall nie ma tyle jedzenia. Nagle dostała jakiegoś sms, był anonimowy. Chciała usunąć, ale przypadkiem otworzyła go a tam …
- Co jest? – Spytał Harry przysiadając się do niej.
- Nie ważne. – Odpowiedziała ledwo powstrzymując się od płaczu. – Niech go szlak i ją też. – Dodała kolejny raz wpatrując się w zdjęcie całującego się Louisa  z Evą. – Między mną a nim koniec, ostatecznie. Wrócę lepiej do Jima i go przeproszę. Miał rację, powinnam zapomnieć …
                                                                       KONIEC
Koniec sezonu 3 jeee ;-P. Nie zakończyłam tak jak chciałam, no cóż, trudno ;)).
Przede wszystkim muszę powiedzieć, że nie wiem kiedy pojawi się następny odcinek, ponieważ mam już na wszystkich z 1D pomysły, ale nie wiem jak to rozplanować. Przede wszystkim zaskoczy was jeden wątek, tego jestem pewna :).
No i nie myślcie że pomiędzy Karen i Louisem tak zupełnie się popierniczyło ;P.
Jeszcze będą mieli milion okazji żeby szczerze porozmawiać, no ale jak to oni, nie potrafią rozmawiać o uczuciach. Dobra, kończę paa ;**. 

środa, 26 grudnia 2012

One direction 3 odcinek 72


One direction 3
Odcinek 72
Harry, właśnie zbiegł z góry drąc się na cały regulator że dzisiaj święta! Ah, 24 grudnia na ten dzień czekało wielu, a i 21 grudnia nie doszło jednak do końca świata co było szokiem dla majów że znów się pomylili. Kiedy wpadł jak burza do salonu, zastał tam Liama który wieszał skarpetki na kominku. Tak, tak jak zwykle wrzucali tam cukierki, żeby Payne nie dowiedział się że mikołaj nie istnieje. Inaczej to zniszczyłoby mu dzieciństwo.
- Może zostawić mleko, jak uważasz? – Spytał.
- Najlepiej zrób ciasto. – Odparł z kpiną. Najwyraźniej Liam uznał że to dobry pomysł, bo zaczął wypytywać Zayana czy umie je robić. Wtem usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi.
- Ho, ho święty mikołaj przyniósł choinkę! – Powiedział Louis zmienionym głosem. Kiedy znalazł się w salonie, postawił ją koło kanapy. – Ja kupiłem, wy ubieracie. – Rzucił i szczęśliwy rozwalił się na kanapie.
- Ja kupiłem ozdoby. Też jestem zwolniony z choinki. – Rzekł Harry i rozłożył się obok kumpla, przybijając z nim prze okazji piątkę.
- Wieśniacy do roboty. – Zawyrokował paseczkowany patrząc na Liama, Zayna i Nialla.
- Właśnie takimi odzewkami nigdy cię nie pobijemy w wieśniaczeniu. – Odpowiedział Malik pokazując mu język.
- Ty samym wyglądem mnie pobijasz. – Powiedział na to Louis. Niall tymczasem poleciał do kuchni po popcorn. Czuł że będzie z tego nie zła kłótnia, a chciał posłuchać.
- Hej Louis, pamiętasz jak Harry całował się z Karen? – Spytał Zayn z uśmiechem. I tym właśnie pytaniem, pobił Louisa. Ten strzelił focha. Oczywiście Hazza musiał go pocieszyć. To znaczy przytulił go powtarzając że zabicie Zayana Malika nic nie da.
                                                                                  ***
Christina z powątpiewaniem spojrzała na stół w salonie. Niby jedzenie zostało starannie przygotowanie przez kucharki, ale czegoś jej brakowało. Nie miała tylko pojęcia czego? Spojrzała na zegarek: 16:00. Jeszcze 2 godz. Do przyjścia gości. Miała więc trochę czasu na zastanowienie się czego jej brakuje. Wtem zadzwonił dzwonek u drzwi. ,,Cholera, jeszcze się nie zastanowiłam” – Pomyślała wściekła, jednak poszła otworzyć. W progu stał Louis i … zaraz, zaraz czy jej wzrok nie myli? Czy obok jej syna rzeczywiście stoi Harry?
- Witaj słonko! – Powiedziała słodkim głosem, a potem spojrzała groźnie na Harre’go. – Po co przyprowadziłeś tutaj kretyna?
- On nie jest już kretynem. Znów jest moim lokersem. – Odpowiedział Louis, na co Styles dotknął jego ramienia udając wzruszenie.
- Pogodziliście się? – Spytała retorycznie, rozczarowanym tonem. – Niech to szlak. – Mruknęła pod nosem. – Zamiast wybaczyć Karen, ty wolisz wybaczać kretynowi.
- Mamo! – Odezwał się zirytowanym tonem. – On nie jest …
- Ale wygląda. – Odpowiedziała ze sztucznym uśmiechem. Christina była bardziej załamana, rozpadem związku syna od niego samego. Była świecie przekonana że Karen to ta jedyna. Owszem, była inna od tych wszystkich dziewczyn z którymi Louis się spotykał. Sympatyczna, skromna, nie zależało jej na kasie i co najważniejsze Liam ją polubił. A on znany był z tego że nienawidził dziewczyn Louisa, twierdził że one odbierają mu kumpla.
- To może ja już pójdę. Widzę że jestem zbędny. – Wtrącił widocznie przygnębiony Harry. Jego przyjaciel jednak złapał go gwałtownie za rękę.
- O nie, nie mój drogi. Ty nigdzie nie idziesz. Zostajesz. Na wigilii musi być obecna najważniejsza dla mnie osoba.
- Louis słonko, od kiedy wiesz że jesteś gejem? – Zapytała niespodziewanie Christina. Jej syn momentalnie puścił Harre’go i odskoczył od niego gwałtownie.
- Od nigdy. – Odpowiedział nieco zmieszany.
- Więc jak cię o tym powiadamiam. Jesteś gejem. – Stwierdziła jego matka, wywracając oczami. Potem gestem ręki zaprosiła ich do środka. Chłopcy postanowili zrobić to w tym samym momencie, w wyniku czego zderzyli się w drzwiach.
- Ty tak specjalnie. – Mruknął Louis. – Kiedy nazywają nas gejami, cieszysz się jak małe dziecko.
- Wielkie mi halo że ktoś w końcu odkrył prawdę! – Rzucił z kpiną Harry.
- Żyje wśród idiotów. – Skomentowała Christina. Była wściekła że jej syn wybaczył Harre’mu! Przecież to była według niej, zdradziecka szuja! Która powinna gnić w więzieniu. Uważała że jej syn, na te czasy ma za dobre serce.
- Louis, idź do hotelu plaza, teraz. W pokoju pod numerem 554 zostawiłam portfel. Miejmy nadzieje że nadal tam jest.
- Mamo! – Jęknął. – Muszę? Zimno na dworze, a hotel daleko.
- Miłość do matki wymaga poświęceń. – Powiedziała. – No już! Masz zdążyć przed 18:00, no chyba że się zasiedzisz …
- Co to ma znaczyć?
- Nic, nic. Po prostu idź po niego.
                                                                       ***
Louis niechętnie przyjechał limuzyną do hotelu. Wcale nie miał ochoty iść po ten głupi portfel do pokoju numer 554. Jeżeli Christina go tam zostawiła, to niech sobie sama po niego pójdzie! Ale on Lou był dobrym synem, a po za tym bał się matki. Ona naprawdę go czasem przerażała. Gorzej niż predator. W recepcji na szczęście nie było Jima tylko Vera! Tomlinson był szczęśliwy jak nigdy.
- Hej, hej, dasz mi klucze do pokoju 554? – Spytał z uśmiechem. – Tak na marginesie jestem Louis Tomlinson.
- Wiem. – Odpowiedziała. – Musisz zapłacić.
- Ale ja tylko na moment … Moja matka zostawiła tam portfel. Powiedziała, że może być w całym pokoju, nie wie dokładnie gdzie … ah, jakie ja mam z nią ciężkie życie! No ale jak nie to nie. Najwyżej, mama nie kupi biednym dzieciom książek edukacyjnych za te pieniądze które miała w tymże właśnie portfelu. – Louis uśmiechając się pod nosem, zaczął się oddalać. Przy drzwiach wyjściowych odczekał 10 sekund zanim wyszedł.
- Zaczekaj! – Krzyknęła dziewczyna, a chłopak zatańczył w wyobraźni taniec zwycięstwa.
- Tak? – Spytał odwracając się w jej stronę. Starał się sprawiać wrażenie zaskoczonego.
- Skoro to takie ważne … - Zaczęła podając mu kluczyk. – Nie mogę pozbawiać dzieci edukacji.
- Słusznie.
                                                                       ***
Karen siedziała na łóżku, a obok niej jej najlepsza przyjaciółka się pakowała. Jak to ona, musiała wziąć zapas ubrań, wody, jedzenia i książek do czytania a także ipona.
- Musisz wyjeżdżać? – Jęknęła Karen.
- Tak, muszę. Ale pamiętaj że to tylko 3 dni, a rodzice bardzo się ucieszą. Po za tym zwiedzę Francję. – Powiedziała z radością. Oh, tak dawno nie widziała się z rodzicami! Już 4 miesiące! Zaczęła za nimi tęsknić.
- Ale co ja bez ciebie pocznę? Jul, błagam!
- Karen, to postanowione. Wyjeżdżam. Jeżeli będziesz mnie zatrzymywać to przedłużę mój wyjazd, a tego chyba nie chcesz, co?
- Nigdy. – Zapewniła. – Może chociaż odwiozę cię na lotnisko?
- Czym? Rowerem? – Zapytała z kpiną. – Odwiezie mnie Twój tata. A ty życz mi żeby mnie nie spotkała katastrofa lotnicza. – Dodała ze śmiechem.
- Matko boska, katastrofa … - Karen zaczęła sobie wyobrażać, jak jej przyjaciółka w niej ginie. – Nie pomyślałam o tym …
- Nie martw się. Spakowałam spadochron, w razie czego. – Powiedziała z sarkazmem, jednak Karen wzięła to na poważnie, toteż odetchnęła z ulgą.
                                                                       ***
- Musisz wyjeżdżać? – Zapytał Zayn, Nialla który pakował do plecaka kanapki. Ten kiwnął głową. Malik nie wyobrażał sobie kolejnych świąt bez żarłoka. Cały czas musi odwiedzać swoją rodzinę w Irlandii na święta! Tak jakby w Londynie wcale jej nie posiadał … A co z całym One direction? Totalna zlewka.
- Muszę, Zay. Sorry.
- Wiesz że łamiesz mi serce?
- No wiem. Mnie też się łamie serducho jak pomyślę że ja tobie łamię. – Odparł spuszczając głowę. – Ale masz jeszcze żartownisia, zboczeńca i podrywacza.
- Ale nie żarłoka! – Wykrzyknął Malik łapiąc go za nogę i krzycząc że nie może wyjechać.
- Puszczaj ty nienormalny psycholu. – Powiedział ostro.
- Dobra, dobra już. A Juliette nie będzie tęsknić?
- Mam to gdzieś. Ona mnie zraniła i nie zamierzam przejmować się jej uczuciami.
- Ona? Czym ta niewinna dziewczyna mogła się zranić?
- Pamiętasz sprawę z Demi? – Spytał Niall, na co Zayn potrzasnął przecząco głową.
- Niestety.
- Przecież widziałeś zdjęcie w gazecie!
- A no tak! – Puknął się w czoło. – Więc ile razy ją zaliczyłeś?
- 20. – Odparł wywracając oczami. Malik wstrzymał na to oddech. Ile? I … i on naprawdę posunął się do czegoś takiego? Niall? Zay się czasem nawet zastanawiał czy blondyn miał  w szkole wychowanie do życia w rodzinie.
- 20? I w czym Juliette zawiniła?
- Zayn! Do cholery ja żartowałem! – Oburzył się Horan, że coś takiego mógł pomyśleć. – Zaliczyłem ją 0 razy.
- A ile razy miałeś ochotę?
- Zayn, czy to mnie i Juliette w jakiś sposób pomoże?
- Nie wiem, ale lubię cię dręczyć. – Stwierdził i przytulił kumpla. – Będę tęsknić.
- Ja jak znajdę czas to też potęsknię. – Zapewnił Nialler.
                                                                       ***
Louis przeszukał cały pokój 554, jednak nigdzie nie znalazł portfela. ,,Mojej matce musiało się coś pochrzanić” – Pomyślał i opuścił pomieszczenie. Będzie wściekła że zguba się nie znalazła, no ale stracił całą godzinę! W tym momencie zauważył, osobę idącą w jego stronę. Rozpoznał w niej … Karen! ,,Co ona tu robi?”
- Czyżbyś mnie śledziła? – Spytał. Dziewczyna roześmiała się.
- Chciałbyś. Akurat tym razem, przyszłam do pokoju 554, Twoja matka powiedziała że zgubiła portfel.
- Mnie też tak powiedziała. – Odparł Lou, który na początku nie skojarzył o co chodzi.
- Pewnie stwierdziła, że jeśli więcej osób go poszuka to szybciej się znajdzie. – Stwierdziła Karen.
- Ale dlaczego akurat wzięła nas … O boże! – Krzyknął Louis, łapiąc się za głowę. – To przebiegła intrygantka, mogłem się od razu domyślić. Ona tak specjalnie! Mieliśmy się spotkać, pogadać  i iść do łóżka. Założę się że w kieszeni spodni mam prezerwatywę.
Karen wywróciła oczami. Ah, on i jego pomysły. Christina rzeczywiście mogła chcieć ich spotkania, ale prezerwatywy? To lekka przesada.
- I co? Znalazłeś?
- A wyobraź sobie że tak! Moja matka jest chora! Powinna się leczyć … - Tutaj urwał. – Cholera, zapomniałem że to spodnie Liama. Był wczoraj w barze i … o boże!
- Dobra, chodźmy. Nie chce tracić czasu na durne pogawędki z Tobą. – Powiedziała Karen i zawróciła. Louis pobiegł za nią, on również nie miał ochoty na jej towarzystwo. Wolał iść do domu i tam w spokoju spędzić czas z przyjaciółmi. Oboje wsiedli do windy, a Tomlinson nacisnął parter.
- Wybaczyłem Harre’mu. – Zaczął temat.
- Wiem o tym od dwóch tygodni. – Odpowiedziała. – Od razu po waszej rozmowie zadzwonił do mnie szczęśliwy. Mu naprawdę na Tobie zależy. Drugi raz nie popełni tego błędu, uwierz mi.
- A ty? – Spytał Louis.
- Co ja?
- Zrobiłabyś to samo, gdybyś załóżmy cofnęła się w czasie? W ogóle żałujesz tego?
- Żałuje że cię zraniłam. – Przyznała.
- Ale samego pocałunku nie żałujesz, tak? – Spojrzał na nią, a ona odwróciła wzrok. Teraz było dla niego jasne, że darzy uczuciami jego najlepszego kumpla. A do niego uczucie powoli wygasa! Prawda oczywiście, była zupełnie inna. Teraz dopiero Karen zrozumiała ile dla niej znaczy Louis.
- Nie zastanawiałam się nad tym. – Odpowiedziała w końcu. Nagle winda gwałtownie się zatrzymała! Karen wpadła na Louisa, który odruchowo ją złapał. Oboje spojrzeli na siebie przerażonym wzrokiem! Co to było?
- Co się stało? – Spytał w końcu Tomlinson. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Nie mam pojęcia. Może awaria windy? Wiesz, często się zdarzają. Coś czuje, że jesteśmy tu uwięzieni na kilka godzin. Chyba ominie nas wigilia.
- Na kilka godzin? – Jęknął. – Z tobą? Boże za co?!
- Bo od razu podam ci tabletkę gwałtu a potem bez żadnych skrupułów cię zgwałcę! – Powiedziała wywracając oczami.
- No wiesz, jeśli tak stawiasz sprawę to nie miałbym nic przeciwko. Nawet żałuje że nie dałaś mi takiej tabletki, kiedy byliśmy razem. Muszę powiedzieć mojej następnej dziewczynie, żeby mi ją kiedyś podała.
- Następnej dziewczynie? – Zapytała ostro. – Z twoimi skłonnościami, to raczej następnemu chłopakowi.
- O co ci chodzi, lesbijko?
- O nic, geju.
- Matko boska! Właśnie dlatego z Tobą zerwałem! Nie chce być dłużej gejem.
- Ooo, widzę że prawiczek się wkurzył.
- Powiedziała dziewica.
Potem oboje zaczęli walić w drzwi windy, krzycząc żeby ich stąd wypuszczono bo dłużej ze sobą nie wytrzymają!
                                                                       ***
Juliette znalazła się na lotnisku. Było jej trochę przykro, że nie ma z nią Karen. Obiecała że załatwi jakąś sprawę i zaraz do niej przyjdzie, a tymczasem zupełnie ją olała! Niezadowolona usiadła na ławce i zaczęła czekać na swój samolot do Francji, który nadal się nie pojawiał. Minęło już pół godziny, a po nim ani śladu! Zniecierpliwiona podeszła do pani w okienku.
- Dzień dobry, przepraszam że zawracam eee gitarę ale … samolot nie przylatuje już pół godziny i chciałam zapytać czy …
- Opóźnienie spowodowane gorączką świąteczną. – Odpowiedziała z uśmiechem.
- Gorączką świąteczną? Czy to ma jakiś sens? – Spytała ze zdziwieniem. – W każdym razie kiedy będzie?
- Jak przyleci. – Odpowiedziała.
- Tsa, dziękuje za dokładne informacje.
- Proszę bardzo. Polecam się na przyszłość.
,,No cóż, kobitka chyba nie załapała ironii” – Pomyślała i wróciła na swoje poprzednie miejsce. Wyjęła z walizki książkę ,,Miasto kości” i zaczęła czytać. W ten sposób czas minął jej dość szybko. Dopiero w godzinkę później, zdała sobie sprawę że minęło aż tyle czasu, ponieważ oderwał ją pewien krzyk:
- Jak to gorączka świąteczna! Co pani pierdoli! Przecież święta nie chorują! Hello, trochę mózgownicy proszę zacząć używać!
Juliette dobrze znała ten głos. Ucieszyła się nawet, że jego samolot też się opóźnia, ponieważ teraz będzie mogła normalnie z nim porozmawiać. Odłożyła lekturę i poszła w stronę dźwięku. O mało co na niego nie wpadła! On najwyraźniej nie skapował się że to Jul, ponieważ powiedział:
- Przepraszam panią bardzo.
I odszedł! Dziewczyna stała oszołomiona! On tak specjalnie czy …? Nie namyślając się długo podbiegła do niego.
- Niallerze Jamesie Horanie! Rozumiem, że jesteś na mnie wściekły, ale żeby udawać że mnie nie znasz? To już przesada!
Blondyn odwrócił się.
- Juliette? – Spytał zaskoczony. ,,No cóż, chyba naprawdę mnie nie poznał” – Pomyślała. – Nie poznałem cię. Nie żebyś się zmieniła, jesteś tak samo śliczna.
Dziewczyna lekko się zarumieniła.
- Dzięki. Tobie też samolot nie przyleciał?
Chłopak kiwnął smutno głową.
- Niestety. Jakieś opóźnienia. Czekam już 45 minut. Mam tego powoli dosyć, ale obiecałem rodzicom, że będę. Ty też lecisz do swoich na święta?
- Tak i mój samolot też się opóźnia, więc chyba jesteśmy na siebie skazani, co?
- Tak, chyba tak. – Odparł bez entuzjazmu.
                                                                       ***
Karen i Louis siedzieli w windzie już 20 minut. W końcu Tomlinsona, znudziło walenie w drzwi i siedział oparty o ścianę windy, dziewczyna znów, co jakiś czas nadal w nie waliła. Widać było, że jest wściekła.
- I tak to nic nie da. Odpuść. – Powiedział chłopak znudzonym głosem
- Cholera! Ktoś musi nas słyszeć! – Krzyknęła. – Na pomoc! Na pomoc! – Wrzasnęła.
- Ale nikt nas nie słyszy, nie rozumiesz tego? – Odparł spokojnie.
- Za co mi przyszło zatrzasnąć się w windzie z takim idiotą?! – Powiedziała ostro i podobnie jak Louis, usiadła oparta o ścianę.
- To ja powinienem być wściekły. To ty zdradziłaś mnie z moim najlepszym kumplem. Nie rozumiem więc Twojej złości.
Karen nie odpowiedziała. Louis miał więc czas do zastanowienia się. Naprawdę, nie rozumiał o co chodzi. Żadna sensowna odpowiedź nie przychodziła mu do głowy.
- Telefon! – Ożywiła się. – Zadzwoń do kogokolwiek i powiedz, że się zatrzasnęliśmy! W końcu ktoś musi coś zrobić.
- Nie mam. Zapomniałem wziąć. Ty zadzwoń.
- Też akurat nie mam!
Lou wywrócił oczami. Jak potrzeba czegoś to nigdy tego nie ma. Jakby komórka była im zbędna to mieliby jej aż za dużo. Normalnie wylewała by się im z kieszeni.
- Czyli nie powiesz dlaczego jesteś wściekła? – Zgadywał.
- Nie mów, że nie wiesz o co chodzi.
- No właśnie wyobraź sobie rozkapryszona księżniczko, że nie mam pojęcia! – Uniósł się.
- W takim razie powiem ci rozpieszczony małolacie, który ma wszystkiego za dużo i mu się nudzi …
- No proszę, powiedz dziewczyno która ma do całego świata wieczne pretensję!
- A bardzo chętnie zadufany w sobie podrywaczu, który ma gdzieś uczucia innych.
- No słucham, głupia szmato … - W tym momencie złapał się za usta. Naprawdę nie chciał tego powiedzieć, ale może podświadomie tak czuł? Przecież słowa nie biorą się znikąd!
- Więc tak o mnie myślisz? W takim razie powiem ci co ja o tobie myślę egoistyczny palancie, który sypia co tydzień z inną.
- O przepraszam bardzo! Ale od początku naszego związku sypiam tylko z tobą!
- Ale nas już nie ma! Masz wolną rękę, więc śmiało to wykorzystujesz do zabawiania się z Evą. Nie wierzę, że na imprezie pocałowała cię z zaskoczenia, a tak to między wami niczego nie ma.
- No jasne! Ty wolisz wierzyć swojej bujnej wyobraźni niż mnie! Właśnie dlatego między nami zaczęło się pieprzyć! Przez twoją zazdrość!
- Bo jesteś znany z podrywania! Każda dziewczyna na moim miejscu byłaby zazdrosna.
- To Liam jest znany z podrywania! Ja jak powiedziałaś, jestem rozpieszczonym małolatem któremu się nudzi więc sypia z przypadkowymi dziewczynami, mając ich uczucia gdzieś. I wiesz co? Kiedy miałem 15 lat, przespałem się z dziewczyną Harre’go! A w 2 gimnazjum wydałem go w sprawie pomalowanych ścian w gabinecie dyrektorskim. Dopiero jak zaczął gadać, jakim jestem super przyjacielem, poczułem wyrzuty sumienia i udałem że dyrektor dowiedział się o tym przypadkiem i razem z nim odbyłem karę. A w wieku 16 lat, przespałem się  z dwiema dziewczynami! Co tam jeszcze … ah tak! Byłem w klubie dla gejów i całowałem się z Harry’m, po za tym raz złapałem za tyłek nauczycielkę i … naśmiewałem się na twitterze z grubych osób … Wystarczy?
Karen umilkła. W jedną minutę Lou opowiedział jej połowe swojego życia! Na pewno wydarzyło się o wiele więcej ale … wyznał te najgorsze rzeczy.
- Ja zakochałam się w wieku 14 lat w nauczycielu i wysłałam mu miłosny list w walentynki, on pomyślał że to od seksownej wuefistki i umówił się z nią na randkę. Nawet nie wyobrażasz sobie jak pękło mi wtedy serce. Do 15 roku życia bałam się zapalić zapałkę, zresztą nadal odczuwam lęk przed tym … Jak miałam 13 lat, przygniotłam szafką mojego chomika, który mi uciekł, szukałam go i … tak wyszło. Płakałam potem cały tydzień i prawie nic nie jadłam. W schronisku wzięłam dwa psy, ale jednego przejechał samochód a drugi Lenny … no nadal ze mną mieszka … Po za tym kiedy byłam dziewczyną Nathana, śledziłam go raz … Także może masz rację, mam problem z zazdrością, ale ciebie nie śledziłam nigdy. Nie mogłabym. Za wiele dla mnie znaczyłeś, bym posunęła się do czegoś takiego … Rok temu kiedy pierwszy raz mnie pocałowałeś, powiedziałam że nadal cię nienawidzę a naprawdę cieszyłam się jak dziecko. Napisałam nawet w pamiętniku: ,,On jest uroczy a tylko zgrywa bezdusznego dupka” znów następnego dnia dopisałam: ,,On jednak jest bezdusznym dupkiem”. Po drugim pocałunku tekst brzmiał: ,,Kocham go”. Kiedy dowiedziałam się, że ty w tym samym momencie się we mnie zakochałeś, ponownie cieszyłam się jak dziecko … A 2 tygodnie temu zrobiłam z siebie totalną idiotkę. Otóż dostałam kwiaty i myślałam że są od ciebie. Okazało się że dał mi je Jim. Straciłam wtedy nadzieje, że mi wybaczysz i starałam się odkochać.
Louis patrzył się w nią kilka sekund, a po chwili wyjął coś z kieszeni i podał to zaskoczonej dziewczynie.
- Weź. Miałem ci to dać w dniu w którym przyznałaś mi się do zdrady. A potem miałem ci ją podłożyć pod choinkę ale … chyba tu umrzemy a chcę żebyś ją miała.
Karen spojrzała z lekkim wzruszeniem, na bransoletkę na której widniały inicjały ,,Karen and Louis forever”. Nie mogła uwierzyć, że tyle dla niego znaczyła, a ona ot tak po prostu pocałowała Harre’go! Był miły, słodki, uroczy i przystojny ale nie był Louisem.
- Jest piękna.
- Tylko proszę nie noś jej teraz. – Powiedział. – Załóż ją, kiedy tak naprawdę mi zaufasz, to znaczy kiedy zobaczysz moje zdjęcia i jakieś dziewczyny w łóżku, to pomyślisz że to fotomomtanż ponieważ ja nigdy nie mógłbym cię zranić. No i kiedy odkochasz się w Harry’m i widzą go z inną dziewczyną nie będziesz o niego zazdrosna tylko pomyślisz ,,Niech będzie z nią szczęśliwy”.
- Zgoda. – Pokiwała głową. – Trochę mi głupio, bo ja nie mam dla ciebie prezentu …
- Wystarczy że kupisz mi płytę. – Odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Jaką?
- Up all night.
Wtedy oboje się roześmiali.
- Ah, ta Twoja skromność. – Rzekła.
- Chce żebyśmy zaczęli od początku … - Zaczął Louis. – Osobno.
- Masz rację. Nawet jakbyśmy do siebie wrócili to by było bez sensu, ponieważ problemy pozostałby. Ja muszę przestać być zazdrosna i skupić się na sobie, a nie z wybawieniu cię z kłopotów, a ty musisz ponownie zaufać mnie i Harre’mu no i przestać …
 - Tak, tak wiem. Ładować się w tarapaty. – Powiedział z uśmiechem. – Da się zrobić za 20 lat.
Karen wywróciła oczami, jednak uśmiechnęła się lekko.
- Wieczny dzieciak. – Skomentowała z rozbawieniem.
- Wieczna panna obrażalska.
- Hej! Wcale się nie obrażam!
- Okej w takim razie jesteś głupia.
- Dlaczego tak do mnie powiedziałeś! Obrażam się na cie … Ekhem, znaczy nikt nie jest idealny.
Louis roześmiał się.
- Będzie mi ciebie brakowało no i siebie też. – Widząc pytające spojrzenie Karen, dorzucił: - No chyba nie uważasz że wyjdziemy z tego cało? Przecież nikt nie wie że tu jesteśmy!
- Lou, błagam nie strasz mnie.
W tym momencie winda poruszyła się! Powoli zaczęła się obsuwać w dół. Louis stwierdził, że pewnie liny puściły i teraz to już pewne że oboje zginą. Karen zaczęła myśleć podobnie. Ta myśl przerażała ją!
- Boże, nie chcę umierać! – Krzyczał chłopak.
- Ja też.
- Ale ja bardziej! – Spojrzał na nią, jak na kłamcę. – Muszę zrobić jeszcze tyle rzeczy! A właściwie powiedzieć …
- Ja podobnie. Boże, przecież moja mama nie wie jak bardzo ją kocham!
- Moja też nie. – Zauważył patrząc się w ścianę. – I ty także …
- Co? Louis, błagam nie rób mi tego! Albo rób!
- Karen … nadal zależy mi na tobie i chciałbym być z tobą do koń … Słabo mi … - Powiedział i zaczął szybko mrugać oczami. – Zaraz chyba … - Nie dokończył ponieważ zemdlał! Karen zaczęło serce szybciej bić, a ręce były strasznie spocone. Zaraz umrą a ten odwala takie cyrki!
- Niech cię cholera weźmie, Tomlinson! Nawet w chwili śmierci musisz się zachowywać nieodpowiedzialnie!
Po chwili winda gwałtownie się zatrzymała, tak że gdyby dziewczyna nie przytrzymała się ściany, także by upadła. Drzwi pomieszczenia otworzyły się. W hotelu było zupełnie spokojnie. Tak jakby nic się nie wydarzyło. Karen już miała wzywać pomoc, ale nadszedł ktoś z obsługi i pomógł jej wynieść chłopaka z windy. Próbowali na wszystkie możliwe sposoby go ocucić, bez powodzenia.
- Pójdę po szklankę zimnej wody i zadzwonię na pogotowie. – Powiedział młody chłopak i poszedł. Karen tymczasem pochyliła się nad Louisem.
- Ja też czuje to samo co ty. – Rzekła chodź wiedziała że jej nie słyszy. – Nigdy nikogo już tak nie pokocham …
Zauważyła że Lou otworzył powoli jedno oko, potem drugie aż w końcu wydawał się być zupełnie wybudzony. Pierwsze co zrobił to zaczął rozglądać się wokół.
- A jednak przeżyliśmy … - Wydukał z uśmiechem. – Tak się cieszę … - Dodał dotykając lekko jej włosów. – Bo … gdybyśmy umarli to nigdy bym ci nie powiedział że nadal cie … Słabo mi …
Louis ponownie zamknął oczy.
- I właśnie dlatego należy pić red bulla. – Powiedziała ciężko wzdychając. – Ale nie, ty wolisz pieprzoną cole. Oh, nienawidzę coli! Ona rujnuje mi życie!
                                                                       KONIEC
Nie mogło być głupszego zakończenia, wiem :D. W 73 dokończę ten odcinek i opiszę sylwestra ;). 
Tak, tak wiem miał pojawić się 24 grudnia ... Ale byłam u wuja, a on miał zepsuty komputer, miałam tylko dostęp do neta przez telefon, a tak chyba nie dodam rozdziału :(. Następny mam napisane połowę, więc połowa sukcesu. 
Nienawidzę losu i siebie, że nie mogłam w dniu urodzin Louisa dodać ah :(((. No cóż, żyjmy dalej :).
Aaa i jak tam święta? Mnie minęły fajne ale szybko :). Dostałam aparat, karty tarota i kaskę :). A wy? Jakie dostaliście prezenty?