wtorek, 24 czerwca 2014

One direction 5 odcinek 128

Christina po południu usłyszała pukanie do drzwi więc jak najszybciej poszła otworzyć. Prezentowała się dzisiaj w miarę okej. Ostatnie dni były dla niej wyjątkowo ciężkie zważywszy na fakt, że ślub zbliżał się coraz bardziej. Już nie długo będzie zakończenie roku. Zastanawiała się czy jej syn zda i dostanie świadectwo. Dobrze wiedziała, że na tym etapie zakończy się jego nauka i nie pójdzie już na studia. Zresztą nie będzie miał na to czasu. 
-  Mama? – zapytała zaskoczona. – Co ty tu robisz? Od kiedy mnie odwiedzasz? – kobieta nie mogła wprost w to uwierzyć. Co się dzieje z tym światem? Jej własna matka postanowiła zrobić jej niespodziankę.
- Twój narzeczony coś ode mnie pożyczył i mi tego nie oddał. – odpowiedziała wchodząc do środka.
- Błagam powiedz, że to nie te czerwone stringi, które znalazłam w jego rzeczach.
Luiza spojrzała na nią zdziwiona.
- Nie to nie to. Ale jeśli rzeczywiście ma w swoich rzeczach czerwone stringi to powinnaś poważnie się zastanowić nad nim … lub nad sobą. Skoro nosi takie rzeczy.
Christina roześmiała się.
- W takim razie muszą być moje.
- A może innej kobiety? – Luiza uniosła do góry jedną brew.
- Nie. Sean myśli, że w sypialni zainstalowałam kamery. – odpowiedziała rozbawiona. – To nie prawda ale … jeśli okaże się, że stringi nie należą do mnie to naprawdę muszę poważnie się nad tym zastanowić. – dodała.
- Nie przedłużajmy naszej pogawędki. Ani ja ciebie nie lubię ani ty mnie. – powiedziała Luiza a Christina miała ochotę się roześmiać. Która matka tak mówi do własnego dziecka? Na szczęście zdążyła się przyzwyczaić. – Pożyczył ode mnie pewną książkę.
- Jaki nosiła tytuł?
- „1000 sposób na udane życie seksualne”. – odpowiedziała a Christina o mało co się nie opluła.
- Mamo serio?
- No co? To nie mój narzeczony pożycza takie książki od własnej teściowej. Z nim naprawdę jest cos nie tak.
Kobieta wywróciła oczami.
- Dobrze. Pójdę poszukać.
Potem udała się na górę i weszła do ich wspólnej sypialni. Jej matka naprawdę jest specyficzna ale w jakiś sposób ją kochała. Obawiała się, że Luiza nie żartowała z tym „Nie lubię cię”. „Gdzie Sean mógł położyć taką książkę?” – zaczęła się zastanawiać i nagle przyszło jej coś do głowy. Uklękła i zajrzała pod łóżko. Było ciemno więc nie mogła zobaczyć czy coś się tam znajduje czy nie. Wyciągnęła więc rękę i poczuła coś prostokątnego. Zadowolona wyciągnęła tą rzecz jednak to nie przypominało w żadnym wypadku książki. To był czarny notatnik! Zmarszczyła brwi. Pomyślała, że to jego prywatny dziennik w którym zapisuje swoje przemyślenia. Chciała go odłożyć na miejsce ale coś jej nie pozwalało. Nie. Nie może tego przeczytać. A jeśli pisze tam coś czego nie chce wiedzieć? Za 2 miesiące się pobierają. A naprawdę kiedy dwoje ludzi bierze ślub to wskazane byłoby gdyby się kochali. A jej uczucia mogą się zmienić kiedy naprzykład przeczyta w tym notatniku, że Sean nigdy nie traktował jej poważnie albo, że jest kiepska w łóżku. Trzymając cały czas notatnik w dłoni zaczęła szukać książki po którą przyszła Luiza. Otworzyła szufladę w której jej narzeczony trzymał skarpetki!  Bingo! Wyciągnęła ją i zbiegła na dół oddając zgubę Luizie.
- A to? Co to jest? – zapytała wskazując palcem na notatnik, który Christina trzymała w dłoni.
- Znalazłam to pod łóżkiem. – odpowiedziała.
- Myślisz, że Seanowi tak z tobą źle, że postanowił wyżalić się dziennikowi? – posłała jej współczujące spojrzenie.
- Nie, nie myślałam tak. Do tej chwili. – powiedziała i załamana usiadła na kanapie. -  A co jeśli masz rację?
- Sean jest jaki jest ale widzę, że cię kocha. Po za tym czasami się mylę. No i co z tego, że przewidziałam rozstanie Miley Cyrus i Liama Hemsworth'a? Albo, że domyśliłam się imienia dziecka Williama i Kate? Lub, że jako nastolatka pracowałam jako wróżka przepowiadająca przyszłość?
Christina posłała jej zabójcze spojrzenie wiec Luiza przestała gadać.
- Myślisz, że powinnam sprawdzić co tam jest?
- Myślę, że tak. – usiadła obok niej. – Jeśli pisze o tobie okropne rzeczy to masz jeszcze szansę odwołać ślub a jeśli jest to coś miłego to z większą ochotą za niego wyjdziesz.
- Problem w tym, ze ja nie chcę odwoływać ślubu…
- Jeśli napisał o tobie coś okropnego to uwierz mi. Sean sam go odwoła. – Luiza uśmiechnęła się jej stronę szeroko. – No, otwórz go.
Christina wzięła głęboki oddech.
- Zgoda.
                                                                       ***
Megan i Zayn siedzieli w kawiarni i pili cappuccino. To wyjście było pomysłem Meg, co zaskoczyło Zayna, ponieważ dziewczyna zwykle wolała przesiadywać w domu ale z ochotą się zgodził. Pomyślał, że dziewczyna zaaklimatyzowała się w mieście i teraz będzie już tylko lepiej.
- Wyglądasz dzisiaj ślicznie. – odezwał się nagle Malik na co Megan uśmiechnęła się słodko. – I masz piankę nad górną wargą. – roześmiał się nagle.
- Wypadek przy pracy. – odpowiedziała wesoło wycierając się. – Skąd ten komplement?
- Bo jesteś śliczna. – powiedział to tak jakby to było oczywiste. Dziewczyna ciężko westchnęła.
- Nie prawda. Jesteś fatalnym kłamcą.
- Ty też. – uśmiechnął się do niej. – Dzisiaj jako choreografka poszło ci całkiem nie źle. Nawet Louis pochwalił twoją pracę.
- To nie zmienia faktu, że początki miałam beznadziejne. – powiedziała spuszczając głowę.
- Hej! To było dawno. – rzekł. – I nie prawda. – dodał ze śmiechem.
- Chciałbyś pójść do wesołego miasteczka? – zmieniła temat. To pytanie zaskoczyło na tyle Zayna, że nie wiedział co powiedzieć. Bo od kiedy Megan chce robić tyle rzeczy? Normalnie siedziałaby w domu mówiąc, ze jest zmęczona pracą. Dzisiaj jednak chyba miała swój dobry dzień. Te przeprosiny Louisa najwyraźniej coś w niej zmieniły albo to sam Zayn coś zmienił…
- Jasne. – odparł po dłuższej chwili milczenia. – Jestem zaskoczony, że to proponujesz. Nie ukrywam. – roześmiał się. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Po prostu mam dzisiaj taką ochotę. To wszystko.
- W porządku. Jestem zaskoczony ale w pozytywnym sensie oczywiście. – sprostował na wszelki wypadek gdyby dziewczyna źle odebrała jego słowa.
- Świetnie. – uśmiechnęła się. – Więc dopij cappuccino i idziemy.
                                                                       ***
Karen, Juliette i Niall postanowili wybrać się na spacer. Dawno nie spędzali razem czasu więc postanowili to zmienić. Udali się do parku aby powdychać świeże powietrze i sprawdzić jak postępują prace mające na celu odnowienia go, gdyż jakiś tydzień temu Christina wspomniała o tym ale nigdy Karen nie miała czasu tam iść. Pomyślała, że dzisiaj będzie idealny dzień.
- Mówiłem, że lepsza byłaby pizzeria. – powiedział Horan na co przyjaciółki wywróciły oczami.
- Przydałaby ci się dieta. – rzekła Juliette na co Nialler posłał jej zdziwione spojrzenie.
- Przecież jestem chudy! Sugerujesz, że tak nie jest? – spojrzał na nią z wyrzutem.
- Przepraszam, źle to ujęłam. Odwyk! Bo jesteś uzależniony od jedzenia. – powiedziała dziewczyna na co Karen zachichotała. Oni byli tacy słodcy. Chciała mieć w sumie takiego chłopaka jak Niall, którego jedynym problemem jest fakt, że nie ma co zjeść a nie wiecznie problemiastego Louisa, który ma tak poważne problemy jak na przykład dziecko!
Nagle zauważyli najpiękniejszego chłopaka jakiego ziemia nosiła! Był wysokim brunetem o brązowych oczach ubrany w długi szary płaszcz z psem uwięzionym na smyczy.
- Wow. Chyba się zakochałam. – powiedziała Jul i wtedy Niall się otrząsnął i spojrzał na swoją dziewczynę z oburzeniem.
- Nie żebyś miała chłopaka, który gra w sławnym zespole One direction. – odpowiedział z sarkazmem. Blondynka wywróciła oczami i machnęła nie dbale dłonią.
- Zobacz jak on wygląda i powiedz to jeszcze raz.
Niall miał ochotę na nią nawrzeszczeć, ponieważ czuł się odsunięty ale poszedł za jej radą i ponownie przyjrzał się chłopakowi. Nie ma co ukrywać -  był śliczny.
- Masz chłopaka, który gra w sławnym zespole One direction. – powtórzył dumnie Horan po czym po chwili dodał: - Ale ten koleś to ciacho. – wskazał na niego palcem wskazującym.
- Czemu muszę mieć ciebie? Poderwałabym go. – powiedziała z wyrzutem Jul.
- Ja też żałuję, ze mam ciebie. Inaczej wskoczyłbym już dawno do łóżka Demi Lovato.
- To nie było zabawne. – odparła urażonym tonem na co Niall zachichotał.
- Ale ja za to jestem wolna! – powiedziała podekscytowanym tonem Karen. – Mogę z nim poflirtować.
- Czekaj… nie jesteś czasem zakochana w Louisie? – przypomniała jej Juliette.
- Mówisz tak bo jesteś zazdrosna. – powiedziała obrażonym tonem brunetka na co Jul prychnęła.
- Błagam. Mogłabym go mieć.
Karen roześmiała się jednak bez cienia wesołości, był to raczej gorzki śmiech.
- Może gdyby moja cudowna mama mnie nie urodziła. – rzekła dumnie zdmuchując efektownie grzywkę z oczu.
- Okej. A więc załóżmy się o niego. – powiedziała Juliette z szerokim uśmiechem. – Najpierw pójdziesz ty a potem ja. Tej której uda się zdobyć numer telefonu wygrywa. Zgoda?
- Zgoda. – powiedziała Karen stanowczym tonem i uścisnęła dłoń swojej przyjaciółki.
- Zaraz… a jeśli da wam obu numer telefonu? – zdziwił się Niall.
- To nie możliwe. – odpowiedziała skromnie brunetka na co Jul wywróciła oczami pchając ją w jego stronę mówiąc:
- Nie gadaj tyle tylko idź.
Niall czuł, że ta rywalizacja nie skończy się dla nich dobrze…
                                                                       ***
Christina przejrzała cały dziennik ale o dziwo nie znalazła tam nic podejrzanego! Była bardzo szczęśliwa, że Sean nie prowadzi specjalnego notatnika w którym żali się na swoją narzeczoną.
- To tylko numery telefonów. – powiedziała oddychając z ulgą. – Nic podejrzanego.
Luiza odpowiedziała zajadając się szaszłykami:
- Mylisz się moja droga. To numery telefonów jego byłych.
- Tak myślisz? – zapytała kobieta. – Patrica Spark? Nie znam takiej. Evelyn Johnson, Kate Williams, Josh Merlyn? O mój boże! Sean ma numer telefonu do chłopaka? Jakim cudem!? – wykrzyknęła.
- Gej. – powiedziała Luiza z pełnymi ustami. Christina wywróciła oczami.
- Przestań mamo. Musi być jakieś inne wytłumaczenie. Może to nie numery telefonów jego byłych dziewczyn?
- Więc po co miałby trzymać numery telefonów ludzi, których nie zna? – zauważyła słusznie Luiza. Christina musiala przyznać jej rację.
- Może był młody? Eksperymentował? To nie musi nic znaczyć. – rzekła chcąc się pocieszyć chodź miała ochotę wybuchnąć płaczem i zacząć krzyczeć. – Jedźmy dalej… Grace Libson, Paul Jenkins, Matt Clark, Jack Lawson…
- Coś dużo tych eksperymentów. – powiedziała Luiza jedząc w pełnym skupieniu szaszłyka.
- To, że ma numery telefonów obcych kolesi to nie znaczy, że… no wiesz… Sean jest… na pewno nie jest gejem, ponieważ znajdują się tu numery też kobiet ale…
- Żeby życie miało smaczek raz dziewczynka raz chłopaczek. – zacytowała Luiza.
- Dobry Boże! – krzyknęła kobieta wstając z kanapy. – Dlaczego zawsze mężczyźni z którymi chce się związać pożądają innych mężczyzn!? – ponownie usiadła na kanapie i schowała twarz w dłoniach.
- To nie koniec świata. Jest biseksualny. Można z tym żyć.
- John też był bi! I co? Po ślubie nagle stał się 100 procentowym gejem! To ja tak działam na mężczyzn, rozumiesz? Przy mnie stają się bardziej kobiecy i czują, że potrzebna im męska ręka.
- Jesteś za bardzo kobieca. – zauważyła Luiza. – Musisz być mężczyzną w tym związku aby Sean cię nie zostawił.
- Ale mnie pasuje bycie kobietą w tym związku. – odparła kobieta.
- Kochanie, niektóre związki wymagają poświęcenia. – rzekła jej matka głaszcząc ją po ramieniu. – A tak by the way, masz jeszcze szaszłyki?
                                                                       ***
Karen cała w stresie podeszła do chłopaka. Jeszcze nigdy nikogo nie podrywała. Zawsze ją podrywali. Nie wiedziała nawet co ma zacząć mówić? Ale to musi być na tyle dobra gadka aby chłopak zdecydował jej się dać numer telefonu. Musiała to zrobić aby udowodnić Juliette, ze nie szczyciła się po nic.
- Cześć. – powiedziała siadając obok chłopaka na ławce. – Mogę się przysiąść? – zganiła się po tych słowach w myślach, ponieważ już to zrobiła. Stres robi swoje. Zachowuje się jak totalna i absolutna kretynka.
- Już to zrobiłaś. – powiedział chłopak z szerokim uśmiechem. – I cześć.
- Łady piesek. Jak się wabi? – zapytała patrząc na niego ale zwierzak tylko zaczął warczeć. Karen nieco się wystraszyła i odskoczyła.
- Nie przejmuj się. Nie lubi obcych. – odparł spokojnie. – Lucky.
- Lucky? Skąd to imię?
- Bo przynosi mi szczęście, proste. – odpowiedział ze śmiechem. – Jestem William.
- William? – zdziwiła się Karen. Przez moment nie wiedziała co powiedzieć, ponieważ strasznie przypomniał jej się w tym momencie Louis. Cholera! To było jego drugie imię. Zawsze musi jej się trafić właśnie coś takiego.
- Coś nie tak?
- Nie, nie. Wszystko w porządku. – uśmiechnęła się. – Jak ten książę od Kate wiesz…
- Nie mów, że masz na imię Kate. – powiedział rozbawionym tonem.
- Nie ale też na „K” Karen.
- Super.
Przez moment siedzieli w krępującej ciszy. Karen zastanawiała się co powinna powiedzieć? Zapytać go dlaczego przyszedł do parku albo ile zamierza tu posiedzieć jeszcze? Tak się przejmowała tą ciszą, że chyba zaczęła za dużo gadać…
- Tak właściwie to nie zdziwiło mnie twoje imię ze względu na księcia Williama… - zaczęła.
- Nie? – spojrzał na nią unosząc brew.
- Nie. – przytaknęła. – Mój były chłopak miał tak na drugie. I przypomniałeś mi go.
- Och…
- Nie myśl sobie, że jesteś do niego podobny względem wyglądu czy charakteru. Nie, nie. – potrzasnęła głową. – Po prostu wiesz, to imię i… te sprawy.
- Aha. – wydukał chłopak nie wiedząc co ma powiedzieć? Ta dziewczyna wydała mu się nieco dziwna.
- Pewnie cię odstraszyłam i masz ochotę stąd uciec, co? – zaśmiała się Karen.
- Trochę. – powiedział szczerze.
- Nie jestem taka na co dzień. Po prostu ja i Louis mieliśmy ostatnio gorszy czas. Dziewczyną z którą kiedyś uprawiał nałogowo seks przyznała mu , ze jest z nim w ciąży. Ja nie mogłam się z tym pogodzić i zerwaliśmy. Dopiero potem okazało się, że to jednak nie było jego dziecko ale jakoś… nie potrafiliśmy do siebie wrócić. Mamy się spotkać w sierpniu na balkonie ale nie wiem czy tam iść. Co o tym sądzisz? – spojrzała na twarz przerażonego chłopaka.
- Sądzę, że… - urwał nie wiedząc co powiedzieć. – Pogoda jest cudowna. – dokończył. Karen zganiła siebie w myślach. Wszystko zepsuła! I to oczywiście jak zwykle wina Louisa! Cały czas chodzi w jej myślach.
- Pójdę już. – zdecydowała wstając z ławki.
- Dziękuje. – chłopak spojrzał na nią z wdzięcznością.
Karen podbiegła do Nialla i Juliette a jej przyjaciółka spojrzała na nią z cwanym uśmieszkiem. Dobrze wiedziała, że jej nie poszło, gdyż Karen się nie uśmiechała.
- I co? Nie masz numeru telefonu? – powiedziała z wyższością.
- To wszystko wina Louisa! – krzyknęła wściekła.
- Przecież go tu nawet nie ma. – zauważył Niall.
- On jest tak beznadziejnym przypadkiem, że nawet jak go nie ma to i tak jest jego wina. – powiedziała Karen zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Dobra dzieciaczki. Teraz moja kolej. – rzekła blondynka i skierowała się w stronę cudownego chłopaka. Nie stresowała się tak bardzo jak Karen, gdyż i tak nie mogła przegrać. Albo będzie remis albo wygra. Usiadła obok chłopaka na ławce i wzięła głęboki oddech. Musi coś powiedzieć, zaraz, teraz…
- Juliette. – wyciągnęła w jego stronę dłoń. Chłopak spojrzał na nią zaskoczony. Jeszcze nigdy nie w ciągu 5 minut podrywany tyle razy.
- William. – odpowiedział a Jul o mało co nie parsknęła śmiechem. Już wiedziała dlaczego to była wina Louisa. Ona jednak nie robiła z tego takiego problemu jak Karen. Miała aktualnie gdzieś imię tego chłopaka. I tak by do niego nie zadzwoniła. Liczył się tylko ten głupi numer telefonu.
- Czy przed chwilą nie rozmawiałeś z jakąś brunetką? – zapytała udając, że nie ma pojęcia o kogo chodzi.
- Ta co się darła „To wszystko wina Louisa”? Tak. Rozmawiałem z nią. – odpowiedział.
- Podobno ma problemy psychiczne. – powiedziała blondynka. – Nie wiem dokładnie, ponieważ nie kolegują się z psycholami ale chodzą takie plotki.
- Och. – westchnął chłopak. Nie miał ochoty kolejny raz wysłuchiwać jakiś dziwnych opowieści. – To źle.
- Bardzo źle. Ale cóż jej się dziwić? Rzucił ją chłopak bo zdradziła go z jego najlepszym przyjacielem a właściwie dwoma najlepszymi przyjaciółmi. Jest straszną alkoholiczką i ćpunką. Nie wie co robi! Raz obudziła się kompletnie naga w łazience jakiegoś starego playboya!
- Um, wiesz co? Chyba już pójdę. Na razie. – chłopak wstał z ławki i zaczął iść przed siebie. Juliette ciężko westchnęła i z miną zbitego psa wróciła do przyjaciół.
- Nie zdobyłaś numery telefonu? Jaka szkoda. – powiedziała Karen udając, że jej smutno. Jul pokazała jej język na co brunetka się roześmiała. Nie wierzyła, że naprawdę rywalizowały o chłopaka, którego nawet nie znały. Chciała przeprosić przyjaciółkę ale ten sam chłopak podszedł do nich z wyciągniętą ręką na której był numer telefonu! Obie wstrzymały oddech! To by znaczyło, że jedna z nich naprawdę mu się spodobała i chce się z nią umówić.
- Zadzwoń. – powiedział William dając karteczkę Niallowi! Ten wziął ją z rozdziawioną buzią. Nie wiedział co ma zrobić? Jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się być poderwanym przez chłopaka. – Och a tobie Karen współczuje problemów psychicznych i z alkoholem. – dodał chłopak i odszedł. Brunetka spojrzała groźnie na Juliette, która miała ochotę zapaść się pod ziemię.
- Przepraszam. – wydukała. – Nie wiedziałam co mówię. Nie myślę tak o tobie, naprawdę. Po prostu…. Czasem za dużo gadam. To moja największa wada. – spuściła głowę. – wybaczysz mi?
- Nie wiem. – odpowiedziała Karen ostrym tonem. – Grałaś nie fair.
- Och! I tak nie dał ci tego głupiego numeru tylko mojemu chłopakowi! – krzyknęła Jul. – Zadzwonisz? – spojrzała na Nialla.
- Nie. No co ty? – popatrzył na nią jak na wariatkę. – Nie jestem gejem.
- Dla takiego ciacha każdy by został gejem! – powiedziała Juliette. – Ale to miłe, że jesteś mi wierny i nie masz w swojej psychicznej główce gejowskich myśli. – dziewczyna objęła go ramieniem a Karen zaczęła się zastanawiać czy Juliette naprawdę jest taka głupia czy tylko udaje?
                                                                       ***
Christina w zdenerwowaniu czekała na Seana, który nie pojawiał się już jakiś czas. Musiała z nim jak najszybciej porozmawiać o tym notatniku. Bała się, że to okaże się prawdą i jej przyszły mąż naprawdę romansował z mężczyznami. Zawsze miała go za 100 procentowego hetero, nie brała nawet pod uwagę, że może być bi. W sumie rozmawiała go dlaczego nie przyznał się. W show biznesie nie warto mówić takich rzeczy, gdyż dziennikarze zjedzą cię żywcem. Usłyszała jak ktoś otwiera drzwi. To musiał być Sean. Z walącym sercem czekała aż wejdzie do salonu.
- Christina? A ty jeszcze nie śpisz? – zapytał wchodząc do pomieszczenia.
- Jak widać nie. Gdzie byłeś? – spytała ostro. – Pewnie szwendałeś się po gejowskich klubach ze swoimi przyjaciółmi gejami.  
- O czym ty gadasz? – Sean najwyraźniej był nieco pijany, gdyż chwiał się na nogach ale nie na tyle aby zupełnie nie kontaktować. – Jestem zmęczony. Możemy porozmawiać o tym jutro?
- Nie, nie możemy. To ważne dla mnie aby w tej chwili poznać odpowiedź. – powiedziała i wzięła głęboki oddech. – Czy pociągają cię mężczyźni?
- Co? – mężczyzna roześmiał się. – Bo kiedyś w programie rozrywkowym pocałowałem James’a Cordena? Kochanie, on całuje wszystkich. Nazywamy go „całuśny pedałek” chodź w rzeczywistości ma narzeczoną. – dodał z rozbawieniem.
- O mój boże! – kobieta aż wstała z miejsca. – Nigdy o tym nie wspominałeś. A więc pociągają cię mężczyźni?
- Upiłaś się? Jasne, że nie. Skąd te informacje?
Christina w pewien sposób odetchnęła z ulgą ale zaczęła się zastanawiać nad tym dziwnym dziennikiem. Wzięła go więc z komody i rzuciła w stronę Sean’a.
- Stąd. Są tam numery telefonów do jakiś mężczyzn. A z racji tego, że w tym notatniku zapisujesz numery swoich byłych to…
- Przeglądałaś moje prywatne sprawy? – oburzył się.
- Nie. Natrafiłam na to przypadkiem i… moja matka zmusiła mnie abym to przejrzała! To nie moja wina! – krzyknęła. – A teraz tłumacz się.
- Po pierwsze: to nie numery telefonów moich byłych dziewczyn. A po drugie: na drugi raz radzę nie przeglądać moich rzeczy. A po trzecie: to numery telefonów osób z którymi pracowałem. Naprawdę nie zdziwiło cię, że tam króluje nazwisko Johnny’ego Deppa? Myślałaś, że z nim też mam romans? – roześmiał się. Christina zmarszczyła brwi.
- Nawet tego nie zauważyłam. – wytłumaczyła się. – No i muszę cię przeprosić. Nie powinnam była tego robić. Ale naprawdę pracowałeś z Jonny’m Deppem?
- Yup. – przytaknął. – Spoko koleś. Mamy w planach zrobić skecz w przyszłym roku w programie „Chatty man”.
Christina uśmiechnęła się i usiadła swojemu narzeczonemu na kolanach.
- Cieszę się, że zupełnie nie pociągają cię mężczyźni.
- Wiesz, że ja też? – uśmiechnął się.
                                                                       ***
Zayn i Megan spędzili cudowny czas w wesołym miasteczku. Malik bawił się tam jak nigdy. Tylko Meg wydawała się w pewnych momentach przygaszona ale po kilku minutach uśmiechała się i mówiła, że wszystko jest w porządku. Gdy ta dwójka wróciła do jej apartamentu Zayn po pocałowaniu jej w usta chciał iść do domu ale dziewczyna go zatrzymała i powiedziała, że chciałby aby został na noc. Chłopak się zgodził i tak oto przeżyli cudowne chwile. Malik od dawna chciał się z nią przespać ale potem jakoś stracił do tego głowę po tych wszystkich wydarzeniach. Cieszył się, ze Megan w końcu się na to zgodziła…
Nad ranem obudził go dzwonek w telefonie. Zayn kompletnie zapomniał, że dzisiaj jest poniedziałek i musi pojawić się w szkole. Jakoś przetrwa ostatni tydzień. Potem wakacje i pełen luz. Otworzył oczy i obrócił się w stronę Megan chcąc pogłaskać ją po policzku i powiedzieć jak było wspaniale i, że chce to powtórzyć. Jednak o dziwo! Nie zastał jej tam. Zdziwiony zmarszczył brwi. Może poszła zrobić śniadanie? Odkrył się i wstał z łóżka po czym założył leżące na podłodze bokserki i poszedł w kierunku kuchni. Jednak i tam dziewczyny nie było! Jego kolejna myśl: pewnie poszła do sklepu coś kupić na śniadanie. Na pewno zaraz wróci.
Wyjął telefon z kieszeni aby do niej zadzwonić ale wtedy zobaczył jakąś karteczkę leżącą na kuchennym blacie. Podszedł tam i wziął kawałek papieru do ręki po czym zaczął czytać.
Drogi Zaynie!
Po pierwsze: proszę nie znienawidź mnie za to, gdyż ja już sama siebie dostatecznie mocno nienawidzę.
Wczorajszy dzień był cudowny i nigdy go nie zapomnę a ta noc… nie masz pojęcia jak bardzo chciałabym ją powtórzyć. Byłeś taki delikatny i czuły. Nigdy żaden chłopak nie traktował mnie tak jak ty. Jestem ci za to bardzo wdzięczna. Jednak jak zapewne teraz się domyślasz wczorajszy dzień był tak jakby pożegnaniem o którym ty niestety nie wiedziałeś… nie mówiłam ci nic, ponieważ chciałam abyś bawił się jak najlepiej i uśmiechał bo widząc twój uśmiech byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Wiem, że gdybyś znał prawdę byłbyś smutny i przygaszony a nie cierpię cię widzieć takiego.
Jednak są pewne sprawy o których nie miałeś pojęcia a ja nie miałam serca ci mówić. To co ci powiedziałam w szpitalu dzień po wypadku samochodowym było prawdą ale nie całą… Zayn, moja mama zmarła na raka i dowiedziałam się, że jest duże prawdopodobieństwo, że ja też go mam. Nie chciałam robić badań, ponieważ nie obchodziło mnie to czy jestem chora czy nie. Nie chciałam się i tak leczyć, gdyż nie miałam dla kogo.
Ale ty uświadomiłeś mi, ze jest inaczej. I teraz chcę żyć. Chcę wyzdrowieć. Bo mam dla kogo.
Dla ciebie, kochanie.
Wróciłam do rodzinnej miejscowości i chcę dowiedzieć się czy mogę mieć raka  i jeśli tak to chcę go pokonać. Jeśli mi się uda – wrócę do ciebie.
A jeśli nie… niech ten dzień pozostanie na zawsze w twej pamięci.
Bo chcę abyś taką mnie zapamiętał.
Kocham, Megan.
                                                                       KONIEC
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam ale musiałam po poprawiać oceny na koniec roku szkolnego i niestety nie mogłam znaleźć dla was chwilki! W tym tygodniu byłam chora więc wzięłam się za pisanie odcinka i tak oto powstał!
Na początku pewnie wydawał wam się zabawny i myśleliście, że tak pozostanie do końca, co? Musicie się przyzwyczaić, że lubię zaskakiwać i nie cierpię banalnych zakończeń, nawet jeśli podczas czytania mojego bloga odnieśliście inne wrażenie.
Miałam już od kilku odcinków taki pomysł na Megan a ja nienawidzę zmieniać moich postanowień nawet jeśli nie podobają się ani wam ani mnie ;).
Zostawcie po sobie komentarz. Sprawcie mi tą małą radość!
Mam już pomysł na 129 odcinek i nie będzie tak tragicznie tylko za jedną a właściwie dwie rzeczy możecie być na mnie źli. Dotyczą one dwóch par, które były razem ale już nie są haha. Chyba za dużo napisałam ale i tak wątpię abyście domyślili się co ja tam wymyśliłam.
Co do Zayn’a i Megan nie będzie ani bajkowo ani kolorowo ale nie powiedziane, że ich historia nie skończy się dobrze, who knows? Jeszcze wszystko może się pozmieniać.
Odcinek pojawi się jeśli będzie w miarę dużo komentarzy. Bo nie dodam gdy będą 2 lub 3 haha.
Jeśli macie pytania kiedy nowy odcinek lub chcielibyście dowiedzieć się czegoś o mnie lub nowym ff zadajcie pytania na asku na którym jestem codziennie:
http://ask.fm/Aleksia245
Do zobaczenia!

piątek, 6 czerwca 2014

One direction 5 odcinek 127

Christina właśnie dowiedziała się, że jutro razem z Seanem mają wystąpić w wywiadzie na żywo i opowiedzieć o swoim zbliżającym się ślubie. Ostatnio cała Anglia żyje tylko tym. Robią nawet zakłady obstawiając kto pierwszy się wycofa z tego wydarzenia lub nawet jeśli dojdzie już do ślubu to za ile będzie rozwód. Tak bywa kiedy ludzie nie mają własnego życia, za bardzo zajmują się czyimś. Gdy kobieta powiedziała o tym Sean’owi ten tylko zmarszczył brwi przyswajając sobie to co przed chwilą usłyszał.
- Czy ja dobrze rozumiem? Mam wystąpić w programie twojego byłego męża?
- No i co z tego? Przecież się lubicie, prawda?
Sean wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia. Odkąd jesteśmy razem nie zamieniliśmy ani słowa ze sobą. Obawiam się, że ma mi za złe fakt, że nie długo bierzemy ślub.
- Och, błagam. – Christina machnęła nie dbale dłonią. – Przecież to on zdradził mnie z Charlim i nie mam mu tego już kompletnie za złe. Nawet polubiłam Charliego. Spoko koleś z niego.
- Bo ty jesteś dobra i kochana. – powiedział do niej czule Sean podchodząc bliżej aż w końcu pocałował ją lekko w policzek.
- Naprawdę tak uważasz? – zapytała zdziwionym tonem.
- Absolutnie nie. – potrzasnął głową. -  Ale chciałem zobaczyć jak by to zabrzmiało. – uśmiechnął się.
- Dziwnie. Nie używaj tych dwóch słów opisując mnie nigdy więcej.
- Dobrze podła jędzo. – rzekł obejmując ją ramieniem.
- O wiele lepiej. – uśmiechnęła się patrząc na niego przelotnie.
                                                                                  ***
W szkole Harry nie mógł skupić się na angielskim chodź to był jego ulubiony przedmiot. Cały czas myślał o Maxie. Przyłapał się nawet na tym, że wyobrażał sobie jak wychodzi na środek klasy i ogłasza, że on i Max są parą. Jednak zaraz potem nachodziły go czarne myśli, że reszta zaczęła się z niego wyśmiewać i buczeć na niego więc od razu zrezygnował z tego pomysłu. Musi do tego dojrzeć. Kompletnie nic na siłę. Gdy zadzwonił dzwonek wyszedł z klasy i usiadł samotnie na ławce. Nie miał ochoty z nikim rozmawiać. Ale najwyraźniej Max miał. Spojrzał na niego otwierając szeroko oczy nie mogąc uwierzyć w to co widzi! Jego były chłopak rozmawiał z innym chłopakiem i uśmiechał się przy tym. Widać było, że rozmowa z nim sprawiała mu frajdę i dobrze się czuli w swoim towarzystwie. Jeszcze nigdy nie czuł się tak zazdrosny. Zacisnął dłoń w pięść i siedział jak na szpilkach zastanawiając się czy podejść do nich. A co jeśli zaraz zaczną się całować? Ten obraz sprawiał, że miał ochotę zacząć krzyczeć. Nie namyślając się długo wstał z ławki i skierował swoje kroki w ich stronę aby uniknąć takiej sytuacji. Jak Max mógł mu to zrobić i rozmawiać z kimś innym niż Harry’m? To takie bezczelne z jego strony.
- Jak tam? – zapytał patrząc na nich z wymuszonym uśmiechem. – Dobrze wam idzie flirt czy może dać wam jakieś rady?
- Nie powinno cię już obchodzić czy z kimś flirtuje czy nie. Zapomniałeś? – odpowiedział Max.
- No i nie obchodzi. – powiedział Hazz starając się być wyluzowany. – Czy tak się zachowuje chłopak, którego obchodzi czy z kimś flirtujesz? Absolutnie.
- W porządku. A więc daj nam skończyć flirtować. – rzekł Max uśmiechając się w stronę blondyna z którym rozmawiał.
- A więc flirtowaliście! – obruszył się loczek mówiąc może nawet zbyt głośno. – To dopiero niecały tydzień. Tydzień. Dzięki, że właśnie uświadomiłeś mi ile dla ciebie znaczyłem. – mruknął nie zadowolony.
- Bo flirt to jak wskoczenie komuś do łóżka. – Max wywrócił oczami.
- Ale od czegoś musi się zacząć. – odgryzł się na to Styles.
- Ty też flirtowałeś gdy jeszcze… no wiesz… byliśmy razem. – ostatnie słowa powiedział do niego szeptem.
- Ja flirtowałem? Niby kiedy?
- Eee cały czas? Nawet w supermarkecie z kasjerką! Błagam. Uważasz mnie za idiotę?
- Niech ci będzie. Ale nie miałem w zamiarze wskoczyć jej do łóżka. – odburknął i odszedł od nich. Taki był. Flirtował nawet nie wiedząc o tym. Często tracił granicę pomiędzy byciem po prostu miłym a flirtowaniem. Ale może dlatego tak wiele osób go uwielbiało? Był słodkim chłopczykiem z lokami.
Całej sytuacji przypatrywała się Karen marszcząc brwi. Nie wiedziała dlaczego Harry się tak zachował. Trudno było nie słyszeć jego oburzenia na fakt, że Max rozmawiał z innym chłopakiem. Chciała dowiedzieć się w końcu prawdy gdyż od jakiegoś czasu czuła, że ta dwójka ma przed nią jakąś tajemnicę.
- Wszystko w porządku? – zapytała podchodząc do Harry’ego.
- Tak. Dlaczego pytasz?
- Widziałam jak… no wiesz. – wskazała ruchem głowy na Maxa i jakiegoś blondyna. – Może się mylę ale…
- Ale co?
Karen ciężko westchnęła. Nie wiedziała czy mówienie tego to dobry pomysł? Może coś jej się wydawało i teraz Harry będzie na nią wściekły, że mogła tak w ogóle pomyśleć? Ale musiała o to spytać.
- Czy… pomiędzy tobą i Maxem… coś jest? – zapytała nie pewnie przygryzając dolną wargę. W pierwszym momencie Harry wybuchnął śmiechem. Pomyślał, że Karen sobie po prostu żartuje ale zobaczył, że minę miała cholernie poważną.
- O mój boże! – złapał się za usta. – Niall ci powiedział, prawda? Och! On ma za długi język. Zdecydowanie. Powinien znać umiar. Gaduła jedna.
- Nie, nie. – dziewczyna potrzasnęła głową. – Niall mi nie powiedział po prostu widziałam jak byłeś zazdrosny i to były moje przypuszczenia ale… czy to znaczy, że jesteście razem i Niall o was wie?
- Skąd wiesz?
- Bo tak jakby sam to przed chwilą wyznałeś? – odpowiedziała chichotając. Hazz wywrócił oczami. Jak skończony kretyn sam się wkopał. Nie mógł w to uwierzyć.
- To nie jest takie proste…
- Ale Harry. To jest bardzo proste. Kochacie się. Jesteście razem. Nie mam nic przeciwko a wręcz przeciwnie. Cieszę się waszym szczęściem. Jestem tylko trochę zdziwiona, że twoje druga połówka to chłopak ale miłość to miłość. Nie kocha się płci a osobę. – uśmiechnęła się po czym go przytuliła. Harry jednak nie był szczęśliwy faktem, że jego najlepsza przyjaciółka zaakceptowała jego nowy związek a właściwie były związek. Wziął głęboki oddech. Nie chciało to mu przejść przez gardło. Pomyślał, że zaraz się rozpłacze.
- Nie jesteśmy już razem. – wyznał prawie szeptem. Karen przestała go przytulać i spojrzała na niego ze współczuciem.
- Jak to? Dlaczego?
- Max miał dosyć ukrywania się. Chciał mieć chłopaka, którego będzie mógł przestawić światu a ja… cóż, nie mogłem mu tego dać. Jestem sławny i miałbym dużo hejterów. Obawiam się tego najbardziej. – spuścił głowę.  Dziewczyna uniosła jego podbródek.
- Hej. Jestem Karen Watson i będę z tobą zawsze. Rozumiesz? Zawsze. Bo od tego są przyjaciele. Cokolwiek postanowisz zrobić wiedz, że masz moje wsparcie.
- Zdecydowanie nie zasłużyłem na taką przyjaciółkę jak ty.
- Nie. – potrzasnęła głową. – To ja nie zasłużyłam na takiego przyjaciela jak ty.
- I kolejny raz udowodniłaś, że nie mylę się.
Karen roześmiała się i poczochrała jego włosy. Harry kątem oka zobaczył, że Max przypatruje się im z… zazdrością?
                                                                       ***
To był pierwszy dzień Megan jako choreografki. Tak się strasznie stresowała, że przyszła do pracy przed czasem i musiała prawie godzinę czekać na chłopaków. Wszystko przedłużyło się oczywiście przez Nialla, który gdy tylko przyszedł na próbę prawie od razu wyszedł kupić sobie pączka, gdyż nie jadł całe pół godziny! Później Meg kazała im się ustawić i pokazała im przygotowany przez nią wcześniej układ. Mówiła, że pół nocy oglądała filmiki z ich koncertów i mniej więcej wie jak zachowują się na scenie.
- Naprawdę oglądałaś pół nocy nasze filmiki? Sorry ale gdyby tak było to nieco bardziej znałabyś się na swojej pracy. – powiedział Louis bezczelnym tonem zakładając ręce na klatkę piersiową. Megan spojrzała na niego zaskoczona.
- Wiem, że nie jestem tak dobra jak Eva ale…
- Masz rację. Nie jesteś tak dobra  i nigdy nie będziesz. – rzekł Tomlinson. Megan wyglądała jak gdyby miała się zaraz rozpłakać.
- Przepraszam. Muszę wyjść. – powiedziała w końcu i opuściła pomieszczenie. Zayn spojrzał wściekłym tonem na Louisa kręcąc głową z niedowierzaniem, że mógł coś takiego powiedzieć.
- Hamuj się czasem, stary. Dobrze by ci to zrobiło. – po tych słowach wyszedł za Megan. Niallowi najwyraźniej podpasowała ta kłótnia, ponieważ usiadł na ławce i wyjął z plecaka pączka jedząc go ze smakiem. Liam usiadł obok przyjaciela z ciężkim westchnieniem marudząc, że stracił tylko czas i przez tą głupią próbę minął mu odcinek dwóch i pół.
- Dlaczego się tak zachowałeś? – ciszę przerwał Harry. Louis wzruszył ramionami.
- Nie wiem, stary nie wiem. – odpowiedział kręcąc głową. – Chyba po prostu nie pogodziłem się z odejściem Evy i tym, że to jednak nie moje dziecko. Ostatnio tak wszystko się strasznie pokomplikowało i osoby na których mi zależy odchodzą. Najpierw Karen potem Eva. Kto będzie następny?
- Na pewno nie ja. – zapewnił go Harry obejmując ramieniem. – I myślę, że ci dwaj też nigdzie się nie wybierają. – ruchem głowy wskazał na Nialla i Liama, którzy właśnie bili się o ostatni kawałek kanapki z szynką. Louis roześmiał się.
- Masz rację.
- Tylko wiesz… jeżeli nie chcesz aby Zayn także cię opuścił to radzę ci przeprosić Megan. W końcu wiesz, to jego słoneczko teraz. – uśmiechnął się szeroko.
                                                                       ***
Megan wyszła na świeże powietrze ciężko oddychając. Chciało jej się płakać. Myślała, że nadaje się chociaż do tej rzeczy ale niestety. Louis uświadomił jej właśnie jak bardzo się myliła i nawet nie miała mu tego za złe. Wiedziała, że nie podoła i wszystko schrzani. Zawsze tak było. Czegokolwiek by się nie dotknęła to się psuje.
- Megan skarbie, nie słuchaj go. Louis ma po prostu dzisiaj gorszy dzień. – powiedział Zayn chcąc ją przytulić jednak dziewczyna odskoczyła od niego gwałtownie.
- On ma gorszy dzień raz na jakiś czas a ja mam te gorsze dni cały czas! Rozumiesz? – spojrzała na niego bezradnym wzrokiem. – Jestem beznadziejna.
- Bo Louis tak powiedział?
- Nie. – potrzasnęła głową. – Po prostu to wiem. Od dziecka wszyscy powtarzali mi, że do niczego nie dojdę, że nic nie osiągnę.
- Ale mimo wszystko osiągnęłaś… - starał się ją pocieszyć chłopak.
- I straciłam. Bo taka jestem. Zawsze wszystko niszczę. Kiedyś też zranię ciebie, zobaczysz. Zostaniesz sam ze złamanym sercem. – Megan spuściła wzrok a pojedyncza łza popłynęła po jej policzku. Zayn podszedł do niej i dotknął jej policzka wycierając samotnie spływającą łzę.
- Nie prawda. Nie wierzę, że mogłabyś znów to zrobić, rozumiesz? – uniósł jej podbródek ku górze. – Nie wierzę. Nie jesteś taką dziewczyną. Tylko jesteś moją dziewczyną. Megan Beatress, którą kocham nad życie.
- To miłe, że pokładasz we mnie takie nadzieje ale… Jestem dziewczyną z wiecznymi problemami. Zawsze nawet z najmniejszego problemu zrobię wielki i … to nie daje mi żyć. Teraz kiedy moja mama zmarła… ona jedyna mnie rozumiała i wiedziała jak pocieszyć. Przykro mi Zayn ale tylko wydaje ci się, że mnie rozumiesz. – dziewczyna mocniej wtuliła się w jego tors a chłopak westchnął. W tym momencie ktoś wyszedł przed budynek. To był Louis, który postanowił przeprosić dziewczynę.
- Hej Megan. To ja, wiesz ten pajac, który zachował się jak skończony kretyn dzisiaj na próbie. – powiedział nie mogąc nawet spojrzeć jej w oczy. Dziewczyna uśmiechnęła się przez łzy patrząc na niego i machnęła nie dbale ręką.
- To nic. Po prostu uświadomiłeś mi coś co wiedziałam już dawno. – odpowiedziała. „Że jestem beznadziejna” – pomyślała.
- Po prostu chciałem abyś wiedziała, że czuje się mega głupio i to już się więcej nie powtórzy. To ja… spadam. – Louis wrócił do środka. Pomyślał sobie, że ma jedną nie załatwioną sprawę i póki się z nią nie upora nie ruszy dalej czego bardzo w tej chwili chciał.
                                                                       ***
Następnego dnia Christina i Sean byli już w studiu i czekali na godzinę 20:00 gdyż o tej zostaną wyczytani i wystąpią w programie Johna. Największy problem miał z tym Sean, który przecież kochał być w blasku fleszy! Teraz jednak czuł tylko stres. Nie wiedział czego ma się spodziewać po byłym mężu Christiny. Wprawdzie byli już po rozwodzie i był on gejem ale w końcu mają syna a to łączy na całe życie.
- Będzie dobrze. – powiedziała kobieta pocierając jego ramię. Mężczyzna kiwnął głową nie przekonany.
- Dlaczego w ogóle się zgodziłaś? – spojrzał na nią z wyrzutem.
- Sean, to mój były mąż. Nie mogłam odmówić. Zrozum.
Mężczyzna ciężko westchnął. Taa, były mąż. Nawet rozwód ich nie rozdzielił a myślał, że wystarczy podpisać kilka papierków i już. Najwyraźniej bardzo się mylił. W tym momencie zobaczyli zza kulisami na dużym ekranie Johna, który był w różowej marynarce i pomarańczowych spodniach. Gdyby ktoś nie wiedział, że jest gejem to teraz ma na to pełny dowód.
- Witajcie drodzy Anglicy w dzisiejszym odcinku! Miałem zaszczyt zaprosić moją byłą żonę ze swoim przyszłym mężem! Tak, tak kochani! Ślub już niebawem i dzisiaj opowiedzą nam o przygotowaniach i jak to się stało, że największy podrywacz w Anglii postanowił się ustatkować! Zapraszam Christinę i Seana! – wykrzyknął i nadeszli ściskając dłoń prowadzącego po czym usiedli na czerwonej kanapie a naprzeciwko nich zajął miejsce John. Uśmiechnął się do nich a właściwie do Christiny. Wydawało się, że nie chce za bardzo zwracać uwagi na Seana. A może to tylko takie wrażenie? – Witajcie kochani. Co u was?
- Jest okej. – odburknął Sean.
- Wspaniale! – wykrzyknęła Christina. – Jestem bardzo podekscytowana ślubem w sierpniu. Mam nadzieje, że mój syn zda maturę. – roześmiała się i pomachała Louisowi do kamery.
- Louis skarbie słuchaj matki. To mądra kobieta. – powiedział na to John wymuszając nieco śmiech. – Dobrze a więc mam rozumieć, że nie zdarzają się wam kłótnie odkąd jesteście razem?
- Nie mamy na nie czasu jeśli wiesz co mam na myśli. – Sean puścił mu oczko.
- Czy ty ze mną flirtujesz? – John roześmiał się tym razem szczerze. Żartował wprawdzie ale ten żart nie spodobał się menadżerowi 1D. – Wiem, że jestem zdeklarowanym gejem ale jesteś zaręczony z moją eks jakkolwiek to brzmi.
- To było nawiązanie do sytuacji to puszczenie oczka. – Sean wywrócił oczami. – Wcale z tobą nie flirtowałem. Nawet gdybym był gejem to są inni fajniejsi mężczyźni do poflirtowania.
- Oj Christina twój narzeczony chyba mnie nie lubi. – powiedział John rozbawionym tonem dotykając jej dłoni niby przypadkiem. – Nie zaspokajasz go dostatecznie, że ma taki zły humor czy co?
- John ty i te twoje wyuzdane żarty. – odpowiedziała wesoło. – Jasne, że go zaspokajam. Jestem w tym najlepsza. Może powinniśmy porozmawiać bardziej o tym czy on mnie zaspokaja?
- A możemy w ogóle nie rozmawiać o tym kto kogo zaspokaja? – wtrącił się do rozmowy Sean.
- Kochanie to tylko takie żarty. Nie denerwuj się. – kobieta objęła go ramieniem co nie uszło uwadze Johna, który wstał z kanapy i podszedł do nich po czym wcisnął się między nimi z szerokim uśmiechem.
- Pozwólcie, że tatuś John usiądzie obok was. Wiecie, nie robię tego zawsze ale was tak uwielbiam, że chciałbym być blisko was. – powiedział.
- Ależ oczywiście. Nie mamy nic przeciwko. – odpowiedziała bezproblemowo Christina na co Sean wywrócił oczami. Nie wiedział czy ona tylko tak udaje czy naprawdę jest taka głupia, że nie widzi jak John chce go tylko ośmieszyć.
- Sean powiedz mi, jak to się stało, ze z takiego podrywacza zrobił się taki potulny piesek? A może to tylko pozory a naprawdę dajesz mojej byłej żonie tabletki nasenne i wykradasz się w nocy do klubów? – John wybuchnął śmiechem a zaraz potem zawtórowała mu Christina.
- Ty tak robiłeś, prawda? Tylko chodziłeś do klubów gejowskich. – odgryzł mu się Sean.
- Jeśli chcesz wiedzieć to byłem przykładnym mężem ale nie rozmawiamy tu o mnie, prawda? – uśmiechnął się patrząc to na jednego to na drugiego. – A więc odpowiesz na moje pytanie Sean?
- Jakie pytanie? – mężczyzna udawał głupiego.
- Widzę, że ktoś tu ma problemy z pamięcią. Ile ty masz lat? 26? To chyba za wczesny czas na Alzhaimera, co? – roześmiał się.
- Ty tu jesteś ekspertem. – powiedział Sean i sięgnął po szklankę z wodą. – Przynajmniej nie muszę się wspomagać viagrą.
John o mało nie popluł się własną śliną. Takiego przytyku ze strony Seana kompletnie się nie spodziewał. Na moment nawet go zatkało.
- Nie miałem pojęcia, że siedzisz pod moim łóżkiem i wiesz co robię a co nie. – powiedział po chwili.
- Mam lepsze rzeczy do roboty niż siedzenie pod czyimkolwiek łóżkiem. – rzekł patrząc na Christinę. Kobieta czuła, że powoli robi się napięta atmosfera.
- Dobrze a więc przejdźmy do kolejnego pytania. Jak Louis zaakceptował wasz związek? Z tego co mi wiadomo heloł jestem jego ojcem! John Tomlinson jedyne źródło informacji o swoim synu! To na początku miał z tym problemy. Chodziło tutaj o waszą różnicę wieku? Czy opinię Seana?
- O to i o to. – odpowiedziała Christina. – Ale teraz już jest wszystko w porządku.
- Wydawało mi się, że Louis cię uwielbiał, Sean. – John spojrzał na niego. – I nagle nie chce abyś był z jego matką? Musiał mieć jakiś powód, prawda?
- Może zły przykład? – kolejny raz odgryzł się Sean.
- Błagam. Chcesz mi powiedzieć, że nigdy nie miałeś seksualnych kontaktów z mężczyznami? – zapytał John niedowierzającym tonem.
- Nigdy. 100 % hetero. – pochwalił się Sean. – Prawdziwy mężczyzna a nie jakiś pizdruś, który potrzebuje prawdziwego mężczyzny. – spojrzał wymownie na Johna w którym zaczęła gotować się złość więc szturchnął go lekko ramieniem na co Sean mu oddał. I tak zaczęli się przepychać aż w końcu John uderzył go tak mocno, że menadżer one direction spadł z kanapy. Wściekły podniósł się i uderzył pięścią Johna prosto w nos. Prezenter zaczął się drzeć. Christina wiedziała, że musi reagować dlatego stanęła przed kamerą pokazując swój biust.
                                                                                  ***
- O mój boże! – wykrzyknął Niall oglądając program ojca Louisa. Uwielbiał go i oglądał co tydzień o 20:00. Nawet nie miał pojęcia, że w dzisiejszym odcinku miał się pojawić Sean i Christina. Dowiedział się teraz. – Sean i twój ojciec się biją! – powiedział do Lou, który zszedł po schodach.
- Co? – spytał nie mogąc w to uwierzyć. Potem schował twarz w dłoniach powtarzając, że to dwaj idioci i wstyd mu za nich. – Z tej rodziny tylko ja jestem najnormalniejszy najwyraźniej.
- O mój boże! – ponownie wykrzyknął Horan.
- Co znowu? – spojrzał na niego Tomlinson na co chłopak po prostu przekręcił jego głowę na TV. – Jezu. – westchnął tylko jedyne co widząc to cycki swojej matki.  – Ale chociaż starała się ratować sytuację. Nie trzeba mieć jej tego za złe.
- Cycki! Cycki! – zaczął się drzeć Niall na co od razu z góry nadszedł Liam.
- Gdzie? Gdzie?
Blondyn wskazał ruchem głowy na telewizor a Payne rozsiadł się na kanapie z szerokim uśmiechem. Nialler tymczasem poszedł po popcorn.
- Czyje to? – zapytał Li.
- Mojej matki. – odparł Louis.
- Dobry boże. – jęknął chłopak zakrywając sobie oczy. – Twojej matki nie powinno się wpuszczać do telewizji.
- Jej zachowanie to nic. Sean i mój ojciec zaczęli się bić. Wstyd na całą Anglie. Jutro będą na pierwszych stronach w gazecie.
- Zawsze powtarzałeś, ze nie ważne jak – ważne by mówili. – przypomniał mu Liam na co Louis kiwnął głową. W sumie mówił tak bo mówiła mu to jego matka, która od dziecka uczyła go życia w blasku fleszy.
- Dobra ja muszę iść coś załatwić. – powiedział w końcu i wyszedł z domu.
                                                                                  ***
Program się skończył a John i Sean siedzieli zza kulisami na kanapie z chusteczkami przy nosie z których ciekła im krew i słuchali od pół godziny kazania Christiny, która chodziła w te i we w te mówiąc jak bardzo się na nich zawiodła i jakimi są dzieciakami.
- Ale prawy sierpowy masz nie zły. – powiedział nagle John a Sean spojrzał na niego zaskoczony. Nie spodziewał się takiej pochwały i to jeszcze od niego.
- Dzięki? Twój też w sumie niczego sobie. – odparł.
- W końcu mój chłopak uczy karate. Nauczył mnie parę trików. – John uśmiechnął się lekko.
- Naprawdę? – zdziwił się Sean. – Nie wiedziałem, ze Charlie jest instruktorem karate. Może kiedyś mnie czegoś nauczy? Jestem sławny, bogaty. Nie trudno o jakiegoś złodzieja, który może mnie napaść wieczorem gdy będę wracać do domu.
- Masz rację. Dlatego skontaktuje cię z nim. – zapewnił go John. Christina patrzyła na nich z niedowierzaniem.
- Jeszcze przed chwilą biliście się wyzywając od najgorszych a teraz rozmawiacie o karate? Co z wami mężczyznami jest nie tak? Powinniście tak jak kobiet, przestać się do siebie odzywać na 10 lat aż zapomnicie o co się pokłóciliście.
- Wiesz, w sumie Sean nie jest taki zły. Wiem, ze umie bronić swojego honoru no i przekonałem się, że riposty ma całkiem nie złe. Teraz wiem, że lepiej z nim nie zadzierać.
- Dzięki, stary. – powiedział Sean, który poczuł się wyróżniony. – Naprawdę dzięki. Nie spodziewałem się takich słów od ciebie.
- Częściej byś je słyszał gdybyś nie sypiał z moją żoną. – John roześmiał się.
- Byłą żoną. – sprostował.
- Tak, byłą żoną. – przytaknął. – W sumie przepraszam za moje zachowanie. Byłem zazdrosny. Wiesz w sumie byliśmy razem 16 lat i moje uczucia do niej tak szybko nie znikną pomimo tego iż jestem w związku. No i jestem gejem.
- Rozumiem cię.
- Tak? To świetnie. – John wstał z kanapy uśmiechając się szeroko. – Idziesz na piwo?
- Jasne. – odpowiedział Sean wstając i podążył za mężczyzną a Christina dosłownie patrzyła na nich z rozdziawioną buzią.
                                                                       ***
Louis długo się zastanawiał czy nacisnąć dzwonek do drzwi. Ale wiedział, że będzie musiał to zrobić prędzej czy później. Zostawianie nie zakończonych spraw z reguły nie kończy się dobrze i potem człowieka zżera tylko sumienie. Nacisnął więc dzwonek i odczekał kilka sekund. Na dworze ściemniło się i jedyne światło dawał księżyc, który świecił. W końcu drzwi otworzyła mu wysoka brunetka. Zaprosiła go gestem ręki do środka bez słowa. Gdy Tommo znalazł się w salonie zobaczył spakowane walizki! Nie mógł w to uwierzyć. Dziewczyna wyjeżdżała…
- To najlepsze wyjście. – powiedziała pojawiając się tuż za nim. – Nikt mnie tutaj nie potrzebuje. A ty? Po co tu przyszedłeś?
- Muszę z tobą porozmawiać. – stwierdził odwracając się w jej stronę. – Wiesz jak bardzo mnie zraniłaś, prawda?
- Kłamstwa zawsze ranią. – rzekła kiwając głową. – Tak jak patrzenie jak chłopak, którego kochasz jest z inną… Louis, znamy się od bardzo dawna. Spaliśmy ze sobą kilka razy a ja nigdy nie mogłam liczyć na nic więcej z twojej strony. Wiesz jak to bolało? Wiedziałam, że w końcu znajdziesz tą jedyną, której oddasz serce i znalazłeś. Mam nadzieje, że teraz jesteś szczęśliwy chociaż nie… wróć. Ja to wszystko spieprzyłam moją ciążą a właściwie wmówieniem ci, że jesteś ojcem. Przepraszam. Nie chciałam. Ale w gruncie rzeczy dobrze o tobie świadczy fakt, że nie wyparłeś się tego dziecka. Jestem z ciebie dumna, Lou. – powiedziała Eva podchodząc bliżej niego i dotknęła jego ramion po czym zbliżyła swoje usta do jego i złożyła na nich delikatny pocałunek. – Zawsze będę cię kochać.
- Ja w jakiś sposób ciebie też. – zapewnił ją. – I… nie musisz wyjeżdżać. – rzekł patrząc na walizki.
- Owszem, muszę. Za długo żyłam złudzeniami, ze kiedyś będziemy razem. Muszę posunąć się na przód. – powiedziała odsuwając się od niego i podeszła do walizki zasuwając ją. – Za dwie godziny mam samolot i proszę, nie oferuj, że mnie zawieziesz. Poprosiłam już koleżankę. Bo wiesz w gruncie rzeczy mam przyjaciół. – uśmiechnęła się w jego stronę. – Mam nadzieje, że będziesz z Karen szczęśliwy i kiedyś się zejdziecie. I nie mówię tego bo wyjeżdżam. Naprawdę mam taką nadzieje.
- Dzięki chodź… to na razie nie możliwe. – odpowiedział spuszczając głowę.
- Jej naprawdę na tobie zależy. Inaczej nie byłaby tak cholernie zazdrosna o mnie.
- Ale nie chciała być ze mną gdy dowiedziała się, że jesteś w ciąży.
- Strach to nasz wróg. Pamiętaj, że są rzeczy, których ty także się boisz i to jest czasem silniejsze od ciebie. Możesz czegoś bardzo chcieć ale strach przed tym, że to stracisz jest silniejszy. I to samo było z Karen. Bała się, że zakochasz się we mnie. Nie miej jej tego za złe. To dobra dziewczyna. Wierzę, że kiedyś się jeszcze zjedziecie. – zapewniła go.
- Cieszę się, że sobie wszystko wyjaśniliśmy. – powiedział Louis oddychając z ulgą. Dosłownie kamień spadł mu z serca. – Kiedy będziesz potrzebowała pomocy w przyszłości to…
- Na pewno zwrócę się do ciebie. – powiedziała po czym podeszła do niego i mocno go przytuliła. Lou objął ją w pasie. Stali tak przez kilka minut nie chcąc przerywać tej pięknej chwili.
                                                                                  KONIEC
Odcinek pojawia się bardzo późno gdyż iż ponieważ jest mało komentarzy a mnie ostatnio idzie strasznie ciężko pisanie i ten odcinek skończyłam dopiero w środę ale dodaje teraz gdyż nie miałam wcześniej Internetu. Wiem, że to nie fair w stosunku do osób, które komentują ale co zrobić? Życie nie zawsze jest sprawiedliwe.
Mam nadzieje, że ten odcinek skomentuje trochę więcej osób i nie będą to osoby anonimowe bo więcej niż 2 komentarze od anonimów traktuje z przymrużeniem oka gdyż teraz myślę, że każdy ma konto w gogle.
Jak wam się podobał ten odcinek? Połączenie takich smutnych wątków z wesołymi. Muszę przyznać, że nie zaliczam go do najlepszych ale jest dosyć ciekawy i dużo się dzieje. Na następny mam już pomysł i równie będzie zabawnie ale obawiam się, ze za jedną scenę mnie zabijecie haha. Nie będę jednak zdradzać o kogo chodzi bo byście się domyślili zbyt szybko.
Mam tyle pomysłów na różne blogi, ze głowa mała. Ostatnio piszę drugą historie na tego bloga + opowiadanie o 5SOS i jedno ff o Larry’m kiedy pomysł wszedł mi do głowy gdy leżałam w domu chora.
Mam nadzieje, że będzie mi dane założyć nowe blogi i jakoś pogodzić ze sobą te opowiadania. Nie są złe – ale też nie są najlepsze wiec muszę je jeszcze dopracować. Ale pomysł n ff o Larry’m jest dosyć ciekawy -  moim zdaniem. Tylko nie dla każdego. Gdy postanowię je opublikować to napiszę wam fabułę i sami zdacie sobie sprawę, że tylko wybrani się za to wezmą ;P.
Do zobaczenia i BŁAGAM KOMENTUJCIE! Dajcie jeden, jedynki maleńki komentarzyk nawet o treści „przeczytane”. I nic więcej nie musicie pisać. I don’t care anymore.