wtorek, 24 września 2013

One direction 4 odcinek 93

One direction 4
Odcinek 93
Niedziela powinna być wspaniałym dniem. W końcu nie idzie się do szkoły, można wtedy wypocząć, spotkać się z przyjaciółmi, poczytać coś, poserwować po Internecie. Jednak dla nich niedziela nie była wcale wspaniałym dniem. Harry, Niall i Zayn byli zmartwieni ostatnim zachowaniem Louisa w programie „We are star”. Teraz było pewne, ze się zmienił i raczej znów minie dużo czasu zanim stanie się taki jak wcześniej. A było już lepiej … nie imprezował, nie robił skandali … zachowywał się jak normalny człowiek. Jego matka wie jak go zmienić. Ma na niego bardzo duży wpływ. Jedyną osobą, której podoba się tak przemiana był Liam. Czuł, że jego król powrócił i teraz znów będą mogli wymyślać różne rzeczy typu jak znaleźć się na pierwszych stronach gazet. Po wczorajszym wystąpieniu Louisowi udało się to bez problemu.
- Jesteś z siebie dumny? No proszę powiedz! – powiedział Harry podchodząc do Louisa, który grał na play station i wcinał chipsy. Styles rzucił w niego czasopismem gdy kompletnie go olał.
- Ała! O co ci chodzi? – jęknął nie zadowolony. – Z czego mam być z siebie dumny? – spytał a zaraz potem rzuciła mu się w oczy pierwsza strona gazety. – Aaa z tego? To ja jestem bardzo z siebie dumny!
- Tak myślałem. – chłopak ciężko westchnął i zajął miejsce obok przyjaciela. – Zmieniłeś się.
- Nie drogi Haroldzie. Teraz jestem zupełnie sobą to wcześniej byłem jakimś idiotą, który pogardził imprezami i zrobieniem kilku skandali. Nareszcie powróciłem, czyż to nie piękne? Tęskniłeś za mną? Bo ja za sobą bardzo! – roześmiał się jak głupek i znów spojrzał na grę video.
- Nie, wcale za tobą nie tęskniłem. Stary Louis mnie wyśmiewał a ten nowy nareszcie akceptował. – odpowiedział.
- Oj Hazz, przesadzasz. W sumie kto by się z ciebie nie naśmiewał? Jesteś dosyć dziwny. Przyjaźnisz się z kujonem, ryczysz oglądając Titanica, nie lubisz imprezować, nie miałeś od roku dziewczyny … Hazz co jest z tobą nie tak?
- Pytanie co jest z tobą nie tak? Nie przyjaźnisz się z osobami, które dobrze się uczą, nigdy nie płakałeś na filmie, śpisz na horrorach, dziewczyny masz co tydzień, upijasz się w trupa, masz 48 filmików porno. I ty oceniasz mnie?
- Bosz. – westchnął ciężko Lou. – I my jesteśmy najlepszymi kumplami … trudno w to uwierzyć, co? – zapytał z szerokim uśmiechem a Harry kiwnął głową. – A właśnie! – W tym momencie przerwał grę na play station. – Pokaż co tam piszą o mnie!
Louis wziął do ręki kolorowe czasopismo i spojrzał na pierwszą stronę. Było tam jego zdjęcie, mamy i Seana z wywiadu i podpis: Syn zdradza intymne sekrety własnej matki!!
Tomlinson otworzył oczy szeroko ze zdziwienia, że ktoś w ogóle coś takiego napisał a zaraz potem zaczął się okropnie śmiać.
- Nie złe. – skomentował. – Moja matka i menadżer dostaną bólu dupy jak to zobaczą. Ach, już się nie mogę doczekać. – powiedział wyobrażając sobie Christine chodzącą po pokoju wściekłą i Seana, który pije wino siedząc na kanapie i ma to wszystko gdzieś. Piękny widoczek.
                                                                       ***
Juliette właśnie oglądała TV gdy podeszła do niej jej mama. Była zaniepokojona jej ostatnim zachowaniem na kolacji u jego byłego męża i jej nowej dziewczyny. Jej córka nigdy się tak nie zachowywała. Nie była wredna i chamska, raczej nieśmiała i miła. Nie mogła pozwolić aby jej córka się zmieniła. Nie, nie. Musiała działać. Miała już nawet jeden pomysł.
- Skarbie, musimy porozmawiać … - zaczęła siadając obok niej.
- Domyślam się o co chodzi. – odburknęła dziewczyna nie zadowolona. – O Alice, prawda?
Lilly kiwnęła głową.
- Nie akceptujesz jej. To zrozumiałe. – powiedziała spokojnie.
- Nie akceptuje to chyba mało powiedziane. Mamo, ja jej nienawidzę!
- Jul … - Lilly dotknęła jej ramienia. – To nowa dziewczyna twojego ojca. Musisz się przyzwyczaić, że będzie w naszym życiu pojawiać się częściej.
- Nie, wcale nie muszę się przyzwyczajać. Nikt mnie do tego nie zmusi! – dziewczyna gwałtownie wstała z kanapy.
- Kochanie … nie bądź zła ale myślę, że powinnaś spędzić trochę czasu z Alice tak abyś ją zaakceptowała a i może polubiła dlatego dzisiaj idziecie razem na zakupy. Same.
Blondynce na moment zabrakło tchu! Jej mama robi sobie z niej chore żarty czy jak? Miała iść na zakupy z nową dziewczyną jej taty? Dziewczyna, która rozbiła ich związek a przynajmniej tak wydawało się Juliette bo w końcu w przeciągu miesiąca znalazł sobie nową laskę? Bardzo w to wątpiła.
- Na zakupy?! – wrzasnęła. – Nie zgadzam się. Nie idę. Nie zmusisz mnie.
- Kochanie … dzwoniłam do Alice i była zachwycona tym pomysłem. – powiedziała Lilly spokojnie. – Szykuj się. Za dwie godziny powinnaś być gotowa.
- Nie! Nigdzie nie idę! – krzyknęła Juliette.
- Owszem idziesz. Zrób to dla taty, proszę. I dla mnie. Bardzo nam zależy abyście miały dobre stosunki. Jul .. zmieniłaś się ostatnio i to bardzo. Pokaż chociaż ten jeden raz, że nadal jesteś moją małą nieśmiałą dziewczynką a nie … właśnie taka jak teraz. Pyskujesz i jesteś chamska. A nie wspomnę co wczoraj wyprawiałaś na kolacji. Masz szczęście, że nie dostałaś szlabanu. – powiedziała mama dziewczyny i odeszła od niej. Jul tymczasem ciężko westchnęła. Te zakupy chyba jednak będą nie uniknione. Och, tak strasznie nie chciała spędzać czasu z nową dziewczyną taty! Już samo jej imię było okropne! W ogóle wszystko co z nią związane. Dobrze, że Alice była brunetką bo Jul musiałaby przefarbować włosy.
                                                                                  ***
- To się po prostu w głowie nie mieści! – powiedziała Christina chodząc po pokoju w te i we w te. Na kanapie siedziała jej menadżerka i piła wino. Biedaczka musiała od godziny słuchać jej narzekania a matka Louisa miała gadane to trzeba było jej przyznać. – Jak mój syn mógł zrobić mi coś takiego? Czy jestem złą matką? No proszę odpowiedz! Czy jestem do cholery złą matką, że zasłużyłam sobie na takie coś? No bo kurwa nie sądzę! Kupiłam Louisowi dom, dałam mu pieniądze, popieram jego skandale, nie wtrącam się w jego życie, zaakceptowałam jego dziewczynę teraz już byłą ale zaakceptowałam. A temu gówniarzowi jeszcze mało?
- Myślę, że on cierpi. – powiedziała w końcu dziewczyna dopuszczona do głosu. – Lou cierpi bo on już skończył ze skandalami i byciem na pierwszej stroncie gazet a ty nie. Uważam, że powinnaś z nim porozmawiać. I co najważniejsze zrezygnować z tej całej szopki.
- Uważasz? – zapytała Christina siadając obok niej na kanapie. – No cóż, masz rację. Powinnam porozmawiać z Louisem i zapewnić go, że jako matka nadal bardzo go kocham i jest moim ukochanym słoneczkiem. – dodała i wyjęła z kieszeni telefon ale w tym momencie zadzwonił! Zaskoczona kobieta zamrugała parę razy oczami.
- Nie wiedziałam, że łączy was aż tak silna więź. – odpowiedziała jej menadżerka zdumiona.
- To nie Lou ale Sean …
- Przeznaczenie. – skomentowała z uśmiechem ale dostała kuksańca w bok. Christina odebrała.
- Co tam?
- Hello, hello. Mamy kolejne zadanie. – powiedział a Christina już domyślała się co to takiego będzie.
- To znaczy? – zapytała przeciągając każde słowo.
- Wyjście do parku rozrywki. Wiesz, musimy pokazać jacy to jesteśmy słitaśni. – odpowiedział z lekką drwiną.  -  Dzisiaj o 20:00. Masz być gotowa na czas więc zacznij się szykować już teraz.
- Sean … jest 12:00 w południe … - przypomniała mu kobieta.
- No właśnie! Hello, nie marnuj czasu bo nie masz go za dużo. – odparł ze śmiechem i się rozłączył zanim Christina zdążyła go po wyzywać.
- I co? – spytała jej menadżerka.
- Idę do parku rozrywki o 20:00. Musze zakończyć ten udawany związek. Dla mojego syna a jutro z nim porozmawiam i może wtedy mi wybaczy i przestanie być taki arogancki. – powiedziała kobieta siadając z ciężkim westchnieniem na kanapie.
                                                                                  ***
Harry długo zastanawiał się nad tą ostatnią sprawą z Zooey. W sumie na feriach zimowych jakoś załapali nić porozumienia a potem wszystko się zepsuło. A właściwie zepsuły kłamstwa Zooey i Harrego. Bo co jak co ale on też nie postąpił fair przyjaźniąc się z nią tylko dlatego, ponieważ jego przyjaciel go o to poprosił. W 20 % zrozumiał brunetkę. A dla Stylesa to było już dosyć dużo więc pomyślał, że jeśli z nią pogada i ją lepiej pozna to bardziej zrozumie to co nią kierowało. Postanowił więc udać się do jej apartamentu i zapytać czy nie chciałaby się z nim umówić. Nie to, że na randkę ale na przyjacielskie spotkanie. Po prostu. Sam się sobie dziwił, że na takie coś było go stać ale czego się w życiu nie robiło? Pomyślał też, że jeżeli zajmie się czymś to szybciej zapomni o Karen. Bo na przyjaciół to na razie zdecydowanie nie mógł liczyć. Stanął pod jej drzwiami i zadzwonił dzwonkiem. Wziął głęboki oddech. Cholernie się stresował. Najgorsze z tego wszystkiego było czekanie. Po pierwsze nie wiedział jak zareaguje gdy go zobaczy a po drugie nie wiedział czy ktoś u niej nie był. A jeśli otworzy mu jakiś chłopak w samym ręczniku? Co zrobi? Co powie?
- Cześć. – powiedziała dziewczyna otwierając drzwi. Harry gapił się na nią jak na idiotkę. Nie mógł słowa wykrztusić. To było okropne! – Heeej. – powtórzyła modelka jednak chłopak nadal nie reagował. WTF?
- Eee siema. – wykrztusił w końcu. Dłonie mu się trzęsły i cały się spocił.
- Coś się stało? – zapytała lekko zaniepokojona. – Masz jakiś problem czy Zayn znów cię namówił abyś tu przyszedł?
To kompletnie zbiło Harrego z tropu. Przecież sam chciał tu przyjść, jak ma teraz to wytłumaczyć Zooey? Poczuł się strasznie. Zrozumiał, że ją to zabolało jak dowiedziała się, że gdyby nie Zayn to nawet by na nią nie spojrzał na feriach. Ach, gdyby był Louisem to by to olał. On nigdy nie liczył się z uczuciami innych. Ale problem w tym, że był Harrym Stylesem a on jest wrażliwy i kochany.
- Nie ja … - zaczął jednak przerwał. Tyle myśli nawiedziło jego głowę w tej sekundzie. Nie mógł ich ogarnąć. – Ja …
- No co ty? – spytała szorstkim tonem lekko zniecierpliwiona.
- Chodzi o Zayana … on … on …
- Taaaak?
Harry nie wiedział co ma powiedzieć? Po co w ogóle zaczynał o tym Zaynie? Mógł zachować się jak mężczyzna i po prostu zwiać!
- On chciał się z tobą zobaczyć. – wykrztusił w końcu. Za późno ugryzł się w język. To oczywiste, że to było kłamstwo ale nie mógł teraz z tego wybrnąć. – To cześć.
Pożegnał się i zanim Zooey zdążyła coś wykrztusić zwiał!
                                                                                  ***
Liam postanowił wybrać się na zakupy. Już miał plan jak spotkać Jennifer. Miał nadzieje, że tym razem się uda. Ostatni raz to był totalny nie wypał. Nie rozumiał jak mógł się tak zbłaźnić. Przecież jest Liamem Payne! Wszedł do supermarketu i wsadził do koszyka parę produktów spożywczych a potem poszedł do kasy. Nawet nie patrzył co wkładał do koszyka. Robił to tak jakby na „ślepo”. Przy kasie siedziała  ładna dziewczyna. Li często ją widywał ale miała ok. 30 lat więc nie śmiał zaprosić ją na randkę.
- 115 dolarów. – powiedziała kasjerka a Li udał wielkie oburzenie, chodź tak naprawdę tak kwota była dla niego tak mała, że aż śmieszna.
- Słucham? 115 dolarów? Kim ja jestem aby płacić takie sumy pieniędzy? Sławnym piosenkarzem? I co? I może jeszcze gram w sławnym zespole One direction? Hę? Na drugi raz pomyśl laluniu zanim każesz mi zapłacić tyle kasy. – odpowiedział robiąc się czerwony na twarzy. Mina dziewczyny była bez cenna. Patrzyła się na niego przez jakiś czas z rozdziawioną buzią.
- Ale … ale przecież jesteś Liamem Payne i … i grasz w sławnym zespole one direction. – wykrztusiła nie pewnie. Teraz nawet ona miała wątpliwości czy chłopak który stał przed nią i którego czasem widywała to rzeczywiście ta osoba, którą myślała, że jest.
- I co? I to daje ci powód to wyciągania ode mnie takiej sumy pieniędzy! No przepraszam bardzo ale gdybym był Billem Gates’em to chciałbyś ode mnie za te same produkty trzy razy więcej kasy? Pff. Kto w ogóle pracuje w tych super marketach? Jakieś jędze, które tylko czekają aby pozbawić kasy biednych ludzi, którzy ciężko pracują na utrzymanie! – krzyknął Li i rzucił słoik z dżemem na podłogę. Rozbił się. – Pluje na was! Pluje na całą tą pierdoloną korporację! Ja kurwa płacę podatki! – wrzasnął i rzucił na ziemię puszkę z groszkiem. Potem zaczął tupać.
- Proszę się uspokoić panie Payne albo wezwę policję. – powiedziała spokojnie kasjerka.
- Ooo straszy mnie pani psami, co?! No kurwa zajebiście! Ciężko zarabiam na swoje utrzymanie i gdy raz jedyny raz w życiu się sprzeciwie temu wykorzystywaniu nas, sił roboczych to straszą mnie glinami! Bezczelność ludzka nie zna granic! – krzyknął i zaczął wywalać z najbliższego stoiska butelki z sokiem, które rozbiły się o ziemię. Wszyscy klienci gapili się na niego z rozdziawioną buzią.
- Panie Payne! To jest już przegięcie! Dzwonię po gliny! – powiedziała stanowczo kasjerka i wyjęła telefon.
- A niech pani dzwoni! Proszę bardzo! Prze okazji powiem im jakie zdzierstwo w tym super markecie jest! Dowiedzą się i jutro będzie pani w gazetach „wyłudzała pieniądze od biednego chłopaka!”.
Liam za bardzo nie wiedział co mówi. Po prostu chciał zrobić rozróbę w sklepie i tyle. Zastanawiał się czy może trochę nie przesadził ale musiał się spotkać z Jennifer. A to był jedyny sposób.
                                                                                  ***
Juliette tymczasem wybrała się na zakupy z Alice. Wcale jej się nie uśmiechało. Była nie zadowolona i naburmuszona. Kiedy dziewczyna do niej przyszła nawet się z nią nie przywitała. Przez całą drogę także milczała. Nienawidziła jej i miała nadzieje, że w idealny sposób daje jej to do zrozumienia. Miała nadzieje, że Alice będzie miała dosyć jej zachowania i zostawi jej ojca w spokoju. Właśnie  chodziły pomiędzy wieszakami i przeglądały ubrania w właściwie Alice. Jul chodziła znudzona i co jakiś czas ziewała aby dać do zrozumienia dziewczynie, że okropnie się nudzi Z NIĄ.
- Zobacz tą zieloną bluzkę! Jest cudna, prawda? – zapytała Alice pokazując blondynce. – Podoba ci się? Jak chcesz mogę ci kupić. Twój ojciec dał mi trochę pieniędzy …
- No oczywiście. – mruknęła Juliette. – Kochany tatuś będzie ci wszystko kupować a ty tylko żerować na jego dobroci. Jak to się mówi miłość ale za pieniądze.
- To nie tak. – Alice starała się mówić spokojnie. – Tydzień temu zwolnili mnie z pracy i nie mam kasy. Zrozum mnie.
- Tak? Ciekawe dlaczego cię zwolnili?
- Często się spóźniałam … to muszę przyznać i była taka jedna sytuacja ale wolę o niej nie mówić. – odpowiedziała dziewczyna i odstawiła bluzkę. – Rozumiem, że jej jednak nie chcesz … spoko. Znajdziemy coś ładniejszego.
- Żeby znaleźć coś ładniejszego najpierw trzeba mieć dobry gust. – powiedziała Jul i oddaliła się od niej najdalej jak tylko mogła.
                                                                       ***
Harry nie wiedział co ma zrobić. Chodził po mieście bez sensu. Cały czas myślał o sprawie z Zooey. Po co jej wciskał kit, że Zayn chce się z nią zobaczyć? Malik powie, że to nie prawda i on wyjdzie na kompletnego kretyna. Nie wiedział czy to co czuje do Zoe to przyjaźń czy może coś więcej ale naprawdę chciał jej wynagrodzić to, że ją oszukał … Sam nawet nie zdał sobie sprawy kiedy jego własne nogi zaprowadziły go pod drzwi domu Karen. Nie rozumiał dlaczego właśnie do niej postanowił się udać ale czuł, że musiał być ku temu poważny powód. Zapukał kilka razy. Przez myśl nawet mu przeszło parę razy aby uciec ale nie zrobił tego. Dzielnie czekał aż dziewczyna otworzy drzwi.
- Ha … Harry? – zapytała zupełnie zaskoczona jego wizytą. – A co ty tu robisz?
- Cześć. Mogę wejść? – dziewczyna kiwnęła głową i wpuściła go do środka. – Muszę z kimś porozmawiać. To ważne.
- Domyślam się o co chodzi. – powiedziała z ciężkim westchnieniem. – Chodzi to te ostatnie plotki o tobie i Ollym Mursie, co? Harry nie przejmuj się. To, że cztery gazety o tym piszą to nic nie znaczy. – pocieszyła go dotykając jego ramienia. Styles otworzyły szeroko oczy ze zdumienia.
- C …co? Jakie plotki o mnie i Ollym Mursie? Boże! Piszą o tym cztery gazety?
- Mają nawet zdjęcia. – rzekła Karen zaplatając ręce w koszyczek. – Ale nie martw się. Widać, że to fotoszop.
- Boże! – jęknął totalnie przerażony a zaraz potem machnął ręką. – Dobra nie ważne. Mój problem jest o wiele gorszy. A mianowicie poszedłem do apartamentu Zooey.
- To zrozumiałe Harry. – powiedziała dziewczyna kiwając głową. – Po tych plotkach o tobie i Ollym musisz się dużo pokazywać z dziewczynami.
- Co? Boże Karen! Nie o to chodzi! – krzyknął zirytowany jej zachowaniem. – Poszedłem do Zooey nie wiedząc o tych plotkach. Po prostu czułem potrzebę umówienia się z nią, rozumiesz? Nie wiem jak to określić. Może chciałem się zrewanżować za to, że wciskałem jej ten kit na feriach, że naprawdę ją lubię? Naprawdę nie wiem. Problem w tym, że spanikowałem i powiedziałem, że Zayn chciał się z nią zobaczyć po czym uciekłem. Tchórz ze mnie. – skomentował opadając z ciężkim westchnieniem na kanapę. Karen dotknęła jego ramienia i uśmiechnęła się.
- Może i tchórz ale za to zakochany tchórz. – odparła ze śmiechem a Harry dał jej kuksańca w bok.
- Nawet tak nie żartuj. Między nami niczego nie ma i nie będzie. To Zooey Sullivan największa jędza w Anglii. Nie znam osoby która by ją lubiła.
- Wiesz podobną reputację co Zooey miał Louis ale jakoś udało mi się go pokochać.
- I szybko odkochać. – odburknął. Karen puściła mimo uszu jego słowa. – Po za tym Lou znów wrócił do bycia skandalistą. Wprawdzie przez matkę ale wrócił. On się nigdy nie zmieni.
- Taak ale przyszedłeś tu aby rozmawiać o Zooey więc nie zmieniaj tematu. – powiedziała Karen. – Myślę, że powinieneś się odważyć i zaprosić ją na randkę a jedna w topa … no cóż, każdemu się może zdarzyć. To o niczym nie świadczy a przede wszystkim nie robi z ciebie tchórza.
- Masz rację. – rzekł Styles, któremu twarz nagle się rozjaśniła. – Dzięki za pomoc, Karen. Na ciebie zawsze można liczyć. Jesteś wspaniałą przyjaciółką.
- Dobrze, że tylko przyjaciółką.
- Taaa … wiesz ta sprawa z moją miłością do ciebie była beznadziejna, prawda? W ogóle co ja sobie myślałem? Zakochać się w dziewczynie mojego przyjaciela? Oszalałem! Dobra lecę, cześć. – chłopak dał jej buziaka w policzek i wyszedł z jej domu. Kiedy zamknął drzwi wejściowe przystanął na moment na schodach. Nie chciał się zakochać w Zooey … Po Karen nie chciał kochać już żadnej dziewczyny. Miłość to tylko cierpienie. Pomyślał, że jeśli zapomni o modelce to wszystko się jakoś ułoży. I będzie jak wcześniej.
                                                                       ***
 Alice i Juliette w końcu opuściły galerie handlową z pustymi rękami (przez ciągłe narzekanie Jul nic nie mogły kupić). Dziewczyna miała trochę dosyć zachowania blondynki. W ogóle nie doceniała jej starań. A ona tylko chciała się z nią trochę zaprzyjaźnić. Niestety. Była nie ugięta i strasznie uparta.
- Twój ojciec powinien zaraz po mnie przyjechać. Podwieziemy cię. – powiedziała Alice jednak już nie chciało jej się starać aby jej ton był uprzejmy. Juliette i tak tego nie doceniała.
- No jasne! Bo kochany ojczulek nie ma nic innego do roboty tylko przyjeżdżać pod centrum handlowe. Pewnie jęczałaś, że jeśli tego nie zrobi to koniec z seksem. – mruknęła Juliette. Zdawało jej się, że powiedziała to dosyć cicho ale jednak, Alice to usłyszała.
- O co ci chodzi, co? Przez cały czas zachowujesz się jak księżniczka, której trzeba usługiwać!
- Ja? Ja? Serio? – Blondynka parsknęła śmiechem. – A kto kazał mojemu ojcu przyjechać?
- To źle, że proszę mojego faceta aby mnie podwiózł do domu? Przepraszam jeśli odbierasz to jako wykorzystywanie go. – prychnęła pod nosem Alice. – Rozumiem, że mnie nie lubisz ale proszę, nie zachowuj się jak rozkapryszona księżczniczka.
- Wolę zachowywać się jak rozkapryszona księżniczka niż być suką, która rozbiła rodzinę! – krzyknęła Jul. Była naprawdę wściekła w tym momencie i gdyby ktoś dał jej pistolet prawdopodobnie zastrzeliłaby Alice.
- Nie rozbiłam waszej rodziny! Już była rozbita! Twoi rodzice wzięli rozwód i pogódź się z tym. Twój ojciec poznał mnie gdy nie był z twoją matką! I jedyna osoba, która zachowuje się jak suka to jesteś tylko i wyłącznie ty!
W tym momencie Juliettte nie wytrzymała i popchnęła z całej siły Alice, która wywróciła się i wpadła z pluskiem do fontanny, która stała za nimi. W pierwszym momencie dziewczyna przestraszyła się, że coś jej się stało. Ale po kilku sekundach brunetka wynurzyła się.
- Nie wiesz do czego jestem zdolna więc nie zadzieraj ze mną. – warknęła Jul.
- Teraz pewnie myślisz sobie : „jaka to ja jestem zła! Wepchnęłam dziewczynę mojego ojca do fontanny. Dostała nauczkę i pewnie przestanie się wtrącać w nie swoje sprawy z obawy, że zrobię coś gorszego”. A problem w tym, że ja uważam, że to było całkiem … zabawne. – wyznała wychodząc z wody. – I jeśli zamierzasz robić więcej takich akcji to częściej będę nazywać cię suką. – powiedziała Alice po czym wpadła w niepohamowany śmiech. Julette gapiła się na nią przez kilka sekund jak na idiotkę.
- I co w tym zabawnego? – spytała chodź widać po niej było, że także ledwo powstrzymywała się od śmiechu.
- Twoja mina! Wyglądasz jakbym tańczyła nago macarene. – wyznała znów wpadając w kolejny atak śmiechu. Po chwili dołączyła się do niej Jul. Nadal nienawidziła Alice ale ta cała sytuacja jakoś dziwnie ją rozbawiła.
- Dobra … nadal mam do ciebie nie chęć ale wygrałaś. Możesz mnie podwieźć z moim tatom do domu. – powiedziała blondynka a Alice uśmiechnęła się do niej przyjaźnie.
- Super. Uwielbiam wygrywać. – stwierdziła wesoło.
                                                                       ***
Christina tymczasem od godziny chodziła z Seanem w te i we w te po parku rozrywki. Naprawdę chciała mu powiedzieć, że chce definitywnie zakończyć ich udawany związek, który robi się śmieszny ale jakoś nie było dotąd okazji. Cały czas coś im przeszkadzało, a właściwie przeszkadzał Sean, który zachowywał się jak napalony nastolatek.
- Ooo! Strzelnica! Chodźmy na strzelnice! – krzyczał podekscytowany. – Ustrzelę ci jakiegoś fajnego misia. Będziesz miała co przytulać w nocy.
- Sean … naprawdę musimy porozmawiać. To ważne. – powiedziała stanowczo Chrstina.
- Później. Teraz ustrzelę dla ciebie miśka! – menadżer one direction pociągnął ją za dłoń w tamtym kierunku. Kobieta chodź nie chętnie zgodziła się. – Wiesz, nie to, że mnie kręcą takie rzeczy. Po prostu chce pokazać dziennikarzom, że świetnie się razem bawimy.
- Taaak. Bo ty nie jesteś Sean dużym chłopcem, który ma radochę z takich dziecinnych rzeczy. – odpowiedziała Christina z lekką ironią, której najwidoczniej mężczyzna nie zauważył. Stanęła obok niego i obserwowała w skupieniu jak po kolei wystrzelił wszystkie kaczki i zaczął się jarać jak nigdy. A jeszcze jak dostał misia to już w ogóle zaczęła rozsadzać go energia. Z wielką nie chęcią oddał kobiecie pluszaka ale zrobił tak bo obiecał i nie chciał wyjść na mięczaka, który kolekcjonuje pluszaki. Po prostu to była dla niego nagroda za wspaniałe spisanie się. Gdyby dostał cokolwiek innego też byłoby ciężko mu to oddać.
- Jak go nazwiesz? – zapytał gdy szli w stronę karuzeli. Christina pomyślała, że to żart więc się roześmiała, gdy jednak spojrzała na poważną minę Seana zmieniła zdanie.
- Aaa ty poważnie. Dobry boże. – skomentowała zaskoczona. – Dobra Sean koniec tego. – powiedziała przystając. – Podjęłam decyzję.
- Jaką decyzję? – zapytał unosząc brwi.
- Właśnie cię o niej poinformowałam. – powiedziała. – Sean … nie mogę już dłużej być …
- Taką jędzą? – wszedł jej w zdanie z szerokim uśmiechem na co dostał pięścią w ramię. Bolało ale dzielnie zniósł ból.
- Nie żartuj sobie. Mówię poważnie. Sean, musimy …
- Oo nie! Zaraz wszystkie dzieci zajmą mi miejsca na karuzeli! – krzyknął menadżer one direction i pobiegł w tamtą stronę. – Lecę!! Nie zajmować ostatniego miejsca bo zabije!!
Darł się jak opętany. Christina pomyślała, że zaraz padnie na zawał! Jeszcze nie widziała takiego Seana. Zachowywał się totalnie dziecinnie. Normalnie powinien oglądać się za kobietami i wzdychać jak by to je przeleciał. Niestety. Było inaczej. Matka Louisa wiedziała jednak, że musi z nim porozmawiać na ten temat. Ale najpierw musi zejść z karuzeli.
                                                                       ***
- No pięknie, pięknie panie Payne. Pojechałeś nie źle. To muszę przyznać. Pełen szacun. To co zrobiłeś było godne podziwu. Doprowadziłeś nawet 5 – latka do płaczu. Mam nadzieje, że jesteś z siebie dumny. – powiedziała Jennifer. Znajdowali się razem z Liamem w pokoju przesłuchań. Li siedział na krzesełku i patrzył się na nią jak na ósmy cud świata.
- Szalenie. – odpowiedział wesoło.
- To nie twój pierwszy taki wybryk. Dwa razy przekroczyłeś prędkość a teraz ta awantura w sklepie … jeszcze raz dopuścisz się czegoś takiego a będę musiała cię odnotować. – zagroziła dziewczyna.
- Grozicie mi tym już drugi raz. – rzekł dumnie.
- Drugi i ostatni. – powiedziała ostro. – A teraz zmiataj do domku. Nie chce cię tu więcej widzieć. Jesteś najbardziej wkurzającą osobą w całej Anglii.
Liam wstał z siedzenia i ciężko westchnął.
- No cóż. Jeśli chcesz żebym sobie poszedł to okeej. Jakoś to przeżyje. – odparł spuszczając głowę i skierował się w stronę drzwi. W ostatniej chwili jednak zmienił zdanie bo cofnął się i pewnym krokiem podszedł do Jennifer. Spojrzał jej głęboko w oczy i szepnął: - Mam nadzieje, że to co zrobię nie jest nie zgodne z prawem bo inaczej będę je łamać bardzo często. – uśmiechnął się szeroko i pocałował dziewczynę. Ona była totalnie zaskoczona! Ale go nie odepchnęła ale odwzajemniła pocałunek.
- Dobra mamy 10 minut. – powiedziała zaczynając się rozbierać.
- Zdążymy. – odpowiedział Li.
- Robiłeś to kiedyś w pokoju przesłuchań?
- W realu nie ale w wyobraźni … Bardzo często. – zapewnił ją z uśmiechem.
                                                                       ***
Gdy Sean w końcu zszedł z karuzeli cały zdyszany bo cały czas darł się na dziecko, które śmiało się, że taki duży a jeździ na karuzeli. Zaczął je wyzywać i przeklinać. Ogólnie zachował się niestosownie. Matki krzyczały na niego, że jest wandalem i zaraz zadzwonią na policję a ten tylko śmiał się i wrzeszczał: Jestem menadżerem One direction biczys!!!
Wtedy matki prosiły aby się z nimi ożenił … no cóż. Dziwna logika.
W każdym razie teraz Christina miała swoją szansę.
- Sean musimy porozmawiać. Chodzi o Louisa i  o nas. – powiedziała kobieta. 
- Widziałaś te kobiety? Cóż za bezczelność. Najpierw chcą na mnie nasłać policję a potem grożą ślubem! Uh co za znieważenie. – prychnął i usiadł na pobliskiej ławce.
- Sean, obawiam się że one naprawdę chciały się z tobą ożenić. – powiedziała Christina a mężczyzna zrobił wielkie oczy.
- Dobry Boże! To jeszcze gorsze. Od razu przypomniała mi się Kimberely wiesz, moja była, która tylko czekała aż jej się oświadczę. Czasem robiła różne aluzje. Odczytywałem je, oczywiście ale udawałem, że niczego się nie domyślam. Ech nie ważne. – westchnął ciężko. – Co było a nie jest …
- Sean … - Christina dotknęła jego ramienia. – Wszystko w porządku?
- Taak ale … czy myślisz, że za nią tęsknie? – spytał nie pewnie i z lekkim przerażeniem.
- Myślę, że tęsknisz ale za poważnym związkiem. Chyba w duchu marzy ci się kobieta, którą będziesz mógł rozpieszczać.
- W sensie dupa wyrwana na imprezie? – zapytał marszcząc brwi. Christina ze śmiechem potrzasnęła głową.
- Nie, nie w tym sensie. Potrzebujesz prawdziwego związku chociaż … sądząc po dzisiejszej akcji nie jestem pewna czy do niego dorosłeś. – roześmiała się. – Strzelnica, miś, karuzela i wyzywanie 8 latków? Serio? Tak zachowuje się 26 latek? Gorzej niż mój syn. Naprawdę, Sean.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko.
- A właśnie! Przez cały czas próbowałaś mi coś powiedzieć! O co chodzi?
Teraz kobieta miała swoją chwilę. Mogła zakończyć ten ich udawany związek raz na zawsze ale problem w tym, że … jakaś dziwna siła jej nie pozwoliła. Poczuła, że ma gulę w gardle. Pierwszy raz zetknęła się z czymś takim. Nowe uczucie.
- Już o nic. – odpowiedziała biorąc głęboki oddech. – O nic. – powtórzyła w zamyśleniu.
                                                                       KONIEC
Yeaaaaah! Po długiej przerwie wróciłam z kolejnym odcinkiem! Wieeem, doskonale zdaje sobie sprawę, że był długi ale jak wiecie krótszych nie umiem pisać ;( albo po prostu się boje, że jak napiszę 4 strony to za dużo się tam nie wydarzy i stwierdzicie, że jest nudno hehe :PP.
Następny odcinek nie wiem kiedy się pojawi. Wątpię żebym coś napisała do tego weekendu. Może w sobotę lub niedzielę? A jak nie to w poniedziałek lub wtorek. Naprawdę trudno określić bo ostatnio mam bardzo dużo nauki i pewne problemy …
No nic. Życzę sobie weny ;-) i proszę abyście skomentowali ten odcinek :D.
Haha w ogóle to chce podziękować pewnemu anonimkowi, który mi spamował abym dodała następny ahah. Naprawdę nie musisz tego robić bo spamy mnie za bardzo nie obchodzą wolę jak ktoś napisze dwa , trzy szczere zdania ;). Ale mimo wszystko dzięki poprawiłaś mi humor! ;-)).
Dziękuje także wszystkim osobom, które oddały głos w ankiecie :).
Pocieszę was: w następnym odcinku będzie LAREN! nareszcie haha. Jeszcze nie wiem co tam między nimi się wydarzy ale na pewno nie zabraknie kłótni :).

Do następnego!! Paaa <333

piątek, 6 września 2013

One direction 4 odcinek 92

One direction 4
Odcinek 92
~Miesiąc później~
- Że co? Ja chyba się przesłyszałem? O nie, nie. Dokładnie ci mówiłem, że nie mam zamiaru brać udziału w tej całej szopce. Jesteś chora jeżeli uważasz, że wystąpię z tobą  w tym programie. – mówił Louis do słuchawki. Jego matka ma czasem naprawdę szalone pomysły! Właśnie mu oznajmiła, że dostała zaproszenie do programu „We are star” gdzie ma opowiedzieć o swoim „związku” z Seanem a Louis ma zgrywać dobrego synka, który zaakceptował to iż są razem. Zupełnie mu to nie pasowało. Był wściekły na swojego menadżera i w ogóle się do niego nie odzywał. On wiele razy starał się z nim porozmawiać ale na próżno. Lou go unikał albo wprost mówił mu, że nie będzie z nim rozmawiał. Sean był nieco przygnębiony, ponieważ chciał namówić Tomlinsona do kilku skandali a to nie wypali jeżeli będzie na niego obrażony. Wszystko się okropnie pokomplikowało.
- Słonko, nie możesz zrobić dla mnie chociaż tego? Już dość, że muszę znosić iż nie akceptujesz mojego chłopaka.
- Udawanego. – sprostował. – Nie wystąpię w tym programie i już!
- Dobrze, nie będę cię namawiać. Jeżeli się zdecydujesz to zaszyć nas swoją obecnością jutro o 19:00. – odpowiedziała po czym się rozłączyła. Lou opadł na kanapę z ciężkim westchnieniem. Dużo myślał. Przede wszystkim poszedł i przeprosił Jima za swoje zachowanie miesiąc temu na feriach a on odpowiedział zwykle „Ok.” i zatrzasnął mu drzwi przed nosem. Chyba strasznie tęsknił za Karen i chciał do niej wrócić. Ona znów unikała Louisa na tyle na ile się dało. Raz spotkali się przypadkiem na ulicy i powiedzieli sobie „cześć” i to wszystko. Lou czuł, że nic nie będzie takie jak wcześniej. Wszystko się zmieniło. Nagle przysiadł się do niego Liam.
- Nad czym myślisz?
- Serio cię to obchodzi? – zdziwił się Lou.
- Niee. Pytam z grzeczności. – odpowiedział z szerokim uśmiechem.
- Rozwalasz mnie swoją szczerością. – powiedział klepiąc go po ramieniu. – Moja matka powiedziała, że mam się stawić jutro w programie „We are star”. Ale problem w tym, że ja tam się nie stawie! Nie po tym co mi zrobili. Nie chce mieć z nimi więcej do czynienia.
- Louis! Nie poznaję cię! Przecież to świetna okazja aby się pokazać w telewizji! Normalnie nie mogę uwierzyć, że największy skandalista w Anglii nie chce iść do programu telewizyjnego. Powinieneś się stary leczyć. – rzekł poważnie kiwając głową. Lou wywrócił oczami.
- Byłem największym skandalistą. Teraz ten zaszczyt należy się mojej matce. – odpowiedział ciężko wzdychając. – Wszystko się zmienia Li. Nic nie jest takie jak wcześniej. Sytuacja pomiędzy mną a Karen diametralnie się zmieniła. Już wolałem się z nią kłócić niż milczeć w jej obecności.
- Ależ Lou … przecież masz szansę sprawić aby coś jednak wróciło do normy. Przecież w tym programie możesz się zemścić i poopowiadać pare historyjek ośmieszających twoją matkę i Seana. Zemścisz się i wrócisz na szczyt największych skandalistów. – powiedział dumnie Payne a Tomlinsonowi oczy rozbłysły.
- Jesteś genialny! – krzyknął radośnie. – Dzięki Liam. Zawsze wiedziałem, że spoko z ciebie kumpel. Idę zadzwonić do kochanej mateczki i przekazać dobre wieści. – rzekł schodząc z kanapy.
                                                                       ***
Juliette właśnie oglądała telewizję w domu swojej matki gdy usłyszała pukanie do drzwi. Z racji tego, że jej rodzicielka właśnie brała prysznic była zmuszona otworzyć. Podeszła do nich a w progu ujrzała …
- Tata? – zapytała totalnie zaskoczona. – Co ty tu robisz?
- Przyszedłem was odwiedzić. Nie wolno? – powiedział z szerokim uśmiechem. – Między mną a twoją matką nie układało się najlepiej i chcę to zmienić. Zaprosisz mnie do środka czy nie? – zirytował się w końcu a Jul z uśmiechem go wpuściła.
- Super, że wpadłeś. Może zrobić ci coś do picia? – spytała.
- Nie, dzięki. Co oglądasz? – mężczyzna wszedł do salonu gdzie leciał serial.
- Jak poznałem waszą matkę. – odpowiedziała. – Tato na pewno wszystko w porządku? Wyglądasz na zdenerwowanego?
Ojciec dziewczyny kiwnął głową po czym usiadł na kanapie. Rzeczywiście miał coś ważnego do oznajmienia ale nie wiedział jak ma to zrobić.
- Niee, wydaje ci się. Gdzie mama?
- Bierze prysznic. – poinformowała go mierząc go podejrzliwym spojrzeniem. Jej tata prawie nigdy się nie stresował a dziś jakby coś się zmieniło. Nie wiedziała tylko co?
Po chwili jej mama wyszła z łazienki owinięta w sam ręcznik z mokrymi, nie uczesanymi jeszcze włosami. Weszła do salonu i otworzyła szeroko oczy gdy zobaczyła swojego ex męża.
- James? Co ty tu robisz? – zapytała zarumieniając się na jego widok co nie uszło uwadze Juliette, która uśmiechnęła się szeroko. Jej mama cały czas coś czuła do jej ojca. To było widać.
- Muszę wam coś powiedzieć … - zaczął.
- Może chcesz coś do picia? Nie? To może jeść? – dopytywała się kobieta dość piskliwym głosem. Jul teraz była pewna, że jej mama kocha jej tatę i może jeszcze jest szansa aby uratować ten związek?
- Przyszedłem aby wam oznajmić, że … ja … to znaczy … nie chcę abyście się dowiedziały przypadkiem i dlatego mówię wam, że poznałem kogoś. – powiedział i na kilka sekund nastała cisza. Juliette nie mogła w to uwierzyć! Jeszcze kilka minut temu robiła sobie pełno nadziei, że jej rodzice będą jeszcze razem a tu okazuje się, że jej ojciec kogoś ma? To nie dorzeczne!
- Naprawdę? To wspaniale! – krzyknęła radośnie mama dziewczyny chociaż było widać, że udaje.
- A ładna? Chociaż wątpię aby dorównywała urodą mamie. – mruknęła pod nosem blondynka.
- Ma na imię Alice i ma 25 lat. – odpowiedział dumnie mężczyzna.
- No jasne! Przecież nie znajdziesz sobie kobiety w swoim wieku tylko wyrywasz młode dupy. – powiedziała dziewczyna i poszła w kierunku sypialni zatrzaskując z głośnym hukiem drzwi.
- Nie martw się. Pewnie wciąż nie może się pogodzić z naszym rozstaniem. – powiedziała kobieta do byłego.
- No cóż … miałem nadzieje, że zacznie skakać z radości iż znalazłem sobie kogoś. Trudno. Mam nadzieje, że przyjdziecie jutro na kolację. Chciałbym abyście ją poznali. Jest naprawdę bardzo miła.
- Tak, na pewno przyjdziemy. – zapewniła go kobieta z lekkim uśmiechem.
                                                                       ***
Liam od miesiąca nie widział się z Jennifer. Od ostatniego razu gdzie go aresztowała a on darł się na nią jak opętany i ostatecznie uciekł z komisariatu, nie miał z nią styczności. Dziwił się, ponieważ tego kogo nienawidzimy spotykamy najczęściej. Przynajmniej on takie miał szczęście a raczej nieszczęście. Nic takiego jednak nie miało miejsca od 31 dni. Teraz jechał samochodem i nie wiedząc czemu nagle zwiększył prędkość! Z 90 km/h zrobiło się 160 km/h. Li w ogóle nie zwrócił na to uwagi! Nagle usłyszał za sobą auto policyjne. Pomyślał sobie, że to Jennifer. Momentalnie serce zaczęło mu szybciej bić. Zatrzymał się na poboczu i odsunął szybkę. Czekał cierpliwie aż podejdzie do niego blond włosa piękność. Nic takiego jednak się nie stało.
- Witam pana, panie Payne. Nie długo stanie się pan sławny na komisariacie. – powiedział złośliwie pewien policjant wypisując mandat.
- Nie pojadę dzisiaj na komisariat bo zamierzam zapłacić. – odpowiedział wywracając oczami a zaraz potem zmarszczył brwi. – Albo wie pan co? Nie zapłacę!
- Nie wygłupiaj się chłopcze. Nie długo będziemy musieć cię odnotować. Naprawdę chcesz tego?
- Odnotujecie mnie? Och, jak się boje. – rzekł łapiąc się teatralnie za serce. – A może jeszcze posadzicie do więzienia? O zgrozo!
- Ooo jak pyskuje. No proszę, proszę. Taki cwany pan, panie Payne? A więc jedziemy na posterunek. – powiedział stanowczo policjant. Li od razu się zgodził. Sam nie wiedział dlaczego? Miesiąc temu kiedy Jennifer chciała to zrobić był wielce oburzony a teraz? Być może a) policjant sprawiał miłe wrażenie lub b) chciał zobaczyć się z Jen … ta druga opcja w ogóle mu nie odpowiadała i szybko ją odrzucił.
                                                                                  ***
Mama Juliette zapukała do jej pokoju. Musiała porozmawiać z córką. Wiedziała, że to co się przed chwilą wydarzyło sprawiło, że zrobiło jej się bardzo smutno. W końcu nie codziennie się dowiadujesz, że ktoś z twoich rodziców jest w innym związku. Weszła do pokoju i usiadła na brzegu łóżka. Blondynka leżała na brzuchu i w ogóle się nie odzywała. Kobieta nie wiedziała czy płacze czy może umarła?
- Jul, skarbie … - dotknęła jej ramienia, jednak dziewczyna szybko je odrzuciła.
- Daj mi spokój. – powiedziała tłumiąc płacz. – Chce pobyć sama.
- Skarbie, wiem, że to dla ciebie szok. Mnie także nie jest łatwo ale myślę, że powinniśmy zaakceptować jego nową dziewczynę. Może się okazać, że jest bardzo miła, prawda?
Juliette przestała przyciskać głowę do poduszki i usiadła w pół przysiadzie.
- Może i tak ale na pewno nie lepsza od ciebie. – odpowiedziała. – Wkurza mnie, ze tata tak szybko sobie kogoś znalazł.
- Wiem. – westchnęła ciężko kobieta. – Nie tylko ciebie zaskoczył. Zaprosił nas na kolację jutro. Poznamy tą całą „Alice”.
- Głupie imię. – mruknęła blondynka i razem z mamą się roześmiały. – Okeej pójdę. Ale robię to tylko i wyłącznie dla ciebie.
- Dzielna dziewczynka. – rzekła kobieta z szerokim uśmiechem i dała buziaka swojej córce w czubek głowy. – Pójdę ci zrobić herbaty, zgoda?
Juliette w odpowiedzi kiwnęła głową a kiedy mama wyszła z pokoju chwyciła od razu w dłoń telefon i wybrała numer do Nialla. Musiała z nim o tym porozmawiać. Nie mogła pozwolić by jakaś durna Alice niszczyła jej rodzinę! To było nie do pomyślenia! Za kogo ona się uważa?
- Heej skarbie. Słuchaj jest sprawa … - zaczęła Juliette jednak nie dane jej było dokończyć.
- Nie mów, że pisali w gazecie, że Ross Lynch jest ode mnie seksowniejszy?! – wydarł się Niall do słuchawki a dziewczyna parsknęła śmiechem.
- Nie, nie pisali tak w gazecie. Przynajmniej nie w tych co ja czytam …
- Chcesz powiedzieć, że w innych piszą?! – głos chłopaka był nieco przerażony.
- Niall, uspokój się. Nikt tak nie twierdzi. Chodzi o mojego ojca. Znalazł sobie nową dziewczynę i jutro z mamą idziemy na kolację i chcę abyś mi towarzyszył. Proszę Niall, bez ciebie nie dam rady. Musisz ze mną być. – powiedziała dziewczyna starając się mówić najsłodszym głosem na jaki było ją stać.
- Oczywiście, że z tobą pójdę. Nie martw się. – rzekł bezproblemowo. – A jak się czujesz? Wiesz … musi ci być ciężko …
- Niall, naprawdę nie chcę o tym mówić. Po prostu musimy sprawić aby mój ojciec z nią zerwał, rozumiesz?
- Ale Jul … chcesz zniszczyć jego szczęście?
- Niall … nie rozumiesz, że nie mam wyboru? Moja mama chyba wciąż go kocha, muszę ratować rodzinę a Alice wpiernicza się tam gdzie jej nie potrzebują. To mój tato i to ja będę decydowała z kim ma być szczęśliwy a uśmiecha się tylko przy mojej mamie. – powiedziała stanowczo. Niall wiedział, że nie zmieni jej decyzji. Jak sobie coś postanowi to koniec! Za żadne skarby nic jej nie przekona! Westchnął tylko ciężko i odpowiedział:
- Zgoda. Przyjdę na tą kolację ale nie licz, że będę oczerniał twojego ojca. – odpowiedział.
- Nie chodzi aby oczerniać mojego ojca chociaż … to też. Dobra kończę Niall! Do jutra! Przyjdź o 20:00! – krzyknęła radośnie i się rozłączyła.
                                                                                  ***
Liam siedział już od godziny na komisariacie jednak Jennifer się nie pojawiła. Był trochę rozczarowany w końcu specjalnie dla niej nie zapłacił tego cholernego mandatu! Po kilku minutach przyszedł pewien policjant, który oznajmił, że jak tylko zapłaci mandat może iść do domu.
- Liam, wiem, że masz pieniądze. Po prostu nam je daj. – powiedział spokojnie. Payne ciężko westchnął.
- A nie ma … no wiesz … tej  … to znaczy … Jennifer? – zapytał nieśmiało a twarz mężczyzny się rozjaśniła.
- Aaa to po to odstawiałeś tą całą szopkę, tak? A więc przykro mi ale Jennifer ma akcję. Coś związanego z narkotykami. Przykro mi. Będzie jutro ale nie próbuj przekraczać prędkości aby ją spotkać tylko po prostu zadzwoń do niej albo przyjdź tutaj i spokojnie z nią porozmawiaj. – odpowiedział policjant z lekkim uśmiechem. Liam wywrócił oczami.
- Wtedy mogłaby pomyśleć, że ją lubię. A to nie prawda. Nie chce ją zwodzić. – powiedział chodź sam wyczuł w swoim tonie kłamstwo. Może i jej za bardzo nie lubił ale z tym, że nie chce ją zwodzić to była już przesada. Był Liamem Payne, nie liczył się z uczuciami innych więc dlaczego uczucia Jen miałby go obchodzić?
- Błagam cię Liam! – wykrzyknął mężczyzna. – Moja 12 – letnia córką cię uwielbia i słyszę od niej wszystkie plotki na twój temat. Mam uwierzyć, że nagle obchodzą cię uczucia innych? Ha Ha Ha. Nie rozśmieszaj mnie, chłopcze. – powiedział z szerokim uśmiechem. Wtedy chłopak wyjął z portfela 200 $ i podał je policjantowi.
- Proszę i żegnam. – Po tych słowach opuścił komisariat. Musiał wymyślić inny sposób aby spotkać Jennifer. Nie wiedział tylko jak … w końcu wpadł na pewien szalony pomysł!
                                                                                  ***
Następnego dnia już od rana Louis szykował się na ważny wywiad a Niall na kolację z rodzicami Juliette. Oboje dosyć się stresowali. Nie byli pewni jak wypadną i czy spodobają się innym a to było dziwne bo od kiedy Louisa Tomlinsona cokolwiek przeraża? Przecież to najbardziej pewny siebie chłopak w Anglii! Opinia innych jest dla niego nie ważna! Harry tymczasem siedział w kuchni nad pustą miską płatków i nad czymś dumał. Wziął głęboki oddech i o mało nie wybuchnął śmiechem gdy zobaczył swojego przyjaciela.
- Boże Lou co to? – zapytał nie mogąc się opanować.
- No co? – odburknął paradując przed nim w czerwonych spodniach, różowej marynarce a pod nią miał bluzkę z napisem „Oto wasz król. Biczys!”
- Nowa moda? – zakpił.  – Wyglądasz okropnie. – stwierdził.
- Dzięki. – powiedział obrażonym tonem i nalał sobie soku do szklanki. – Muszę jeszcze odwiedzić fryzjera aby zrobił mi jakąś fajną fryzurę na dzisiejszy wieczór a nasza stylistka nie ma czasu. Niestety.
- I będziesz w tym paradował po mieście? Lou! Chcesz dotrzeć na ten wywiad czy zostać pobitym? – zapytał i wybuchnął kolejnym śmiechem.
- Drogi Stylesie, ten strój pokazuje, że cały czas jestem starym Louisem. Wiesz … to taki powrót. Wszystko się zmienia a ja chce pokazać, że nie ja. Wciąż jestem pewny siebie i nie przejmuje się opinią innych. – rzekł dumnie.
- Nie. Ten strój pokazuje, że jesteś rąbnięty. – odpowiedział wesoło a jego przyjaciel szturchnął go lekko.
- Zamknij się. Nie znasz się w ogóle na modzie, Styles. – powiedział i z obrażoną miną wyszedł z domu. Wtedy Harry pomyślał, że rzeczywiście Louis się w ogóle nie zmienił. Nie wiedział czy śmiać się czy płakać …
                                                                                  ***
Wieczorem gdy Niall był już gotowy pojechał z Juliette i jej mamą do domu jej taty. Wszyscy równo się stresowali. Nie wiedzieli jak wygląda ta Alice, jak zareaguje na ich przybycie, jaka jest z charakteru … totalnie nic! Mama dziewczyny zadzwoniła dzwonkiem do drzwi chodź widać było, że zrobiła to dosyć nie chętnie. Po kilku minutach otworzyła jej młoda dziewczyna o zielonych oczach i długich brązowych lekko falujących włosach. Robiła pozytywne wrażenie. Była ładna i modnie ubrana. Juliette nie spodobało to się. Uważała, że jej mama jest o wiele piękniejsza od tej wypudrowanej paniusi.
- Dzień dobry. – powiedziała Alice lekko wystraszona ale z szerokim uśmiechem. Wyciągnęła dłoń i uściskała mamie Jul, Niallowi ale nie samej Juliette bowiem ta nie chciała jej podać dłoni. – Aaa rozumiem. – wydukała dziewczyn chichocząc pod nosem. Blondynka wywróciła oczami i weszła do domu nie czekając nawet na zaproszenie.
- Ładny dom. – powiedział Niall rozglądając się w okół.
- Dziękuje. – odpowiedziała Alice. – Miło, że przyszliście. Nie spodziewałam się, że …
- Że zgodzimy się wpaść po tym jak postanowiłaś wskoczyć mojemu ojcu do łóżka? – zapytała Juliette patrząc na nią z wyższością. Alice otworzyła szeroko oczy z zaskoczenia a mama dziewczyny szturchnęła ją w ramię.
- Przepraszam za moją córkę ona …
- Tak, wiem. – przytaknęła Alice. – Rozumiem to. Chodźmy do salonu. – zaproponowała dziewczyna a wszyscy ruszyli za nią. Po chwili dołączył do nich James. Juliette zastanawiała się dlaczego w ogóle tu przyszła i od kiedy jest taka opryskliwa? Chyba zaskoczyła swoim zachowaniem praktycznie wszystkich ale nie mogła postąpić inaczej! Ona odbiła ojca jej mamie!
- Juliette! Lilly! Ooo i Niall nawet wpadł! – wykrzyknął z uśmiechem ojciec Juliette i po kolei każdego z nich przytulił. Jul miała wrażenie, że jej mama jest smutna. No tak! Przecież to ewidentnie było widać, że wciąż kocha swojego byłego męża. No ale on ma kochankę … tak, tak życie jest skomplikowane.
- A se wpadłem. – odparł z uśmiechem Irlandczyk. – Można coś zjeść? – zapytał patrząc z apetytem na stół na którym znajdowało się dużo jedzenia. Mężczyzna kiwnął głową.
- Ależ oczywiście, że tak. – powiedział chichocząc pod nosem. Kiedyś nie lubił Nialla ale teraz wszystko się zmieniło a przede wszystkim on. Całe towarzystwo podobnie jak Horan usiadło przy stole. Wszyscy milczeli patrząc na siebie nie pewnie. Tylko Nialler nie czuł się skrępowany w tej całej sytuacji ale tylko dlatego gdyż był zajęty jedzeniem.
- A więc znalazłeś sobie kochankę … - zaczęła Juliette patrząc na tatę.
- Dziewczynę. – sprostował.
- Okej a więc znalazłeś sobie dziewczynę z którą zdradzasz mamę …
- Nie zdradzam twojej mamy. – oświadczył James. – Jesteśmy po rozwodzie.
- Co Bóg złączył zwykły sąd nie rozdzieli. – odpowiedziała dziewczyna ze sztucznym uśmiechem i patrzyła jak Alice robi się czerwona na twarzy.
- Jul skarbie, nie bądź nie miła. – zganiła ją mama. Blondynka ciężko westchnęła. Nie było jej łatwo zaakceptować nową dziewczynę taty a właściwie wcale nie chciała jej zaakceptować. Jej jedynym marzeniem było to aby zniknęła z ich życia …
- Grasz w zespole One direction, prawda? – zapytała Alice patrząc na Nialla. Ten dopiero zdał sobie sprawę, że w salonie znajdują się też inne osoby niż on i jedzenie.
- No i co z tego? – odpowiedział spokojnie z pełną buzią. W jego tonie nie było żadnej złośliwości.
- Jesteś sławny, tak? – zapytała.
- No tak. – odpowiedział wzruszając ramionami nadal z pełną buzią. 
- O nie, nie. Zabrałaś mi ojca! Chłopaka zostaw w spokoju! – uniosła się Juliette i patrzyła jak pozostali patrzą na nią zaskoczeni.
- Ja wcale nie miałam zamiaru … - zaczęła Alice zdumiona jej nagłą reakcją.
- Dokładnie. Alice zadała zwykłe pytanie a twój chłopak zachowuje się nie kulturalnie. – powiedział James patrząc na chłopaka swojej córki. Nie był pewien, że  w zupełności się do niego przekonał. – Nie mówi się z pełnymi ustami. – zganił go.
- A to moja wina, że pańska dziewczyna pyta mnie gdy akurat mam jedzenie w buzi? Nie grzecznie tak nie odpowiadać. – powiedział dumnie Niall. James wywrócił oczami. Tak, ten chłopak był głupi i irytujący. Przynajmniej on tak znów zaczął uważać.
- Mój Boże Niall … - wydukał chowając twarz w dłoniach.
- Może coś zjedzmy. – zaproponowała Lilly chodź wszyscy już jedli.
- A tak w ogóle to skądś cię znam … - rzekła Juliette patrząc na Alice. – Nie grałaś czasem w tej reklamie prezerwatyw? – zapytała marszcząc brwi.
- Juliette! – krzyknęła jej mama z oburzeniem.
- Spokojnie. – odezwała się Alice ze śmiechem. – Nie grałam w takiej reklamie.
- A chciałabyś? – zadała kolejne pytanie Jul.
- Dziecko! – krzyknęła Lilly.
- Jest w porządku. – uspokoiła ją ponownie. – Nie, nie chciałabym.
- Nie? A wyglądasz co dużo …
- Koniec tego! – wrzasnęła mama Juliette.
- Już się uspokajam. – powiedziała wywracając oczami. – I sorry. Chyba to nie była reklama prezerwatyw ale playboya …
- Wychodzimy! – krzyknęła kobieta i wstała od stołu. – Niall! Zostaw te krewetki i marsz do drzwi! Ty skarbie też! Nie będziemy się tak bawić!
- Ależ jest w porządku. – powiedziała Alice nadal z szerokim uśmiechem.
- Ja bardzo chętnie wyjdę. – rzekła Juliette i patrzyła z satysfakcją na dziewczynę jej ojca, która nie wyglądała na zadowoloną. Raczej na rozczarowaną. Nie było jej jednak przykro, że zachowała się wobec niej tak a nie inaczej. – Niall! Przestań żreć jak świnia za przeproszeniem i wara do drzwi!
- Ale te krewetki … - jęknął blondyn patrząc na cały talerz tego przepysznego jedzenia. Jego dziewczyna była jednak nie ugięta. Horan ciężko wzdychając wstał od stołu i poszedł za nimi.
                                                                                  ***
Dokładnie za 2 minuty miał zacząć się wywiad. Christina była bardzo dumna ze swojego syna, że zgodził się w tym wystąpić. Nie znała jednak jego prawdziwych zamiarów … Sean tymczasem nie wiedział jak ma się zachowywać w stosunku do niego. Wiedział, że Tomlinson jest na niego śmiertelnie obrażony, dlatego trudno mu było traktować go jak kiedyś. Czyli tradycyjnie – wyśmiewać. Teraz musiał się powstrzymywać i być dla niego miłym. Przynajmniej do czasu zerwania „związku” z jego matką. W końcu nastała ta wielka chwila i dziennikarka powiedziała:
- Witamy w programie: We are stars!!! – krzyknęła a publiczność zaczęła się drzeć i piszczeć. Na widowni siedział Harry, Liam, Zayn i Karen! Wszyscy oni bowiem chcieli zobaczyć Louisa! – Zapewne wiecie, że słynny prezenter John Tomlinson okazał się gejem! Tak, tak moje kochane to ojciec słynnego Louisa Tomlinsona, którego matka postanowiła hm, pocieszyć się w ramionach menadżera One direction a może … a może to prawdziwa miłość? Dziś chcemy odkryć prawdę! Zapraszam Christine i Louisa Tomlinson oraz Seana White! – wrzasnęła głośno a publiczność zaczęła piszczeć i klaskać. Do studia weszła cała trójka i uścisnęła dłoń dziennikarce po czym usiadła na kanapie. Lou chciał zając miejsce pomiędzy matką a jego menadżerem ale oni wcześniej usiedli obok siebie. Nie mogli pozwolić aby coś poszło nie tak i ludzie zaczęli podejrzewać, że to fake.
- Jak się czujecie? – zapytała na wstępie kobieta.
- W porządku. – odpowiedział Sean z uśmiechem.
- Jest okej. – przyznał Louis nawet nie siląc się na uśmiech.
- Wyśmienicie. – powiedziała kobieta ze sztucznym uśmiechem.
- Świetnie a więc przejdźmy do wywiadu. – rzekła dziennikarka. – Ostatnio na gali pani mąż John odbierał nagrodę dziękując szczególnie swojemu chłopakowi Charliemu. Jak się pani poczuła gdy nie wymienił pani? Mimo, że była jego żoną prawie 18 lat?
Christina miała ochotę powiedzieć: krzyczałam od środka! Chciałam go zabić! Udusić! Zamknąć gdzieś na tydzień bez jedzenia i wody! To drań!
Zamiast tego jednak powiedziała:
- No cóż, muszę przyznać, że było mi przykro ale mam przy sobie Seana. – w tym momencie dotknęła dłonią lekko jego kolana. – On jest dla mnie najważniejszy i w tamtym momencie myślałam tylko o nim. To czy mój były mąż mnie wymieni czy nie, nie było dla mnie tak bardzo ważne.
- Aha, rozumiem. – powiedziała dziennikarka z uśmiechem. – A pani syn? Louis? Jak on to znosi? Bo w sumie to dziwne, że menadżer i własna matka?
- Lou bardzo dzielnie to zniósł. Byłam nawet zaskoczona jego reakcją. To znaczy na początku był trochę zły ale mu szybko przeszło i teraz cieszy się razem z nami. – powiedziała Christina z uśmiechem.
- Hm, dobrze. A ty Louis? Zgadzasz się ze słowami matki? 
Teraz była jego wielka chwila! Nie mógł tego zaprzepaścić!
- A więc przyznam, że na początku miałem ochotę krzyczeć … - zaczął. – Mówiłem do siebie: co?? Moja matka bzyka się z moim menadżerem? Przecież ona ma 37 lat a on 26! Czy ona mu w ogóle dorównuje kroku w łóżku? Przecież wiadomo, ze Sean to istny ogier. Rozmawiałem z jego byłymi. Rzucały go same bo był dla nich za szybki.
Publiczność roześmiała się głośno.
- Naprawdę? – twarz dziennikarce się rozjaśniła. – Widzę, że bardzo interesuje cię życie seksualne twojej matki …
- To nie tak, że interesuje ale nie miała seksu już prawie pół roku i martwię się o nią. Chociaż … ostatnio przyłapałem ich w publicznej łazience … uwierzcie mi, nie chcielibyście tego widzieć. – powiedział Lou z uśmiechem a publiczność znów się zaśmiała. Powoli Tomlinson się wkręcał.
- W publicznej łazience? – dziennikarka otworzyła oczy ze zdziwienia.
- Nie, nie. Louis żartuje. – powiedziała nerwowo Christina. „Co on wyprawia?” – pomyślała wściekła. Nie miał ich oczerniać tylko powiedzieć, że cieszy się i tyle!
- Mamo … - Lou dotknął jej ramienia. – Nie ma czego się wstydzić. Każdy kto przez pół roku nie uprawiał seksu byłby nie wyżyty i bzykałby się gdzie popadnie. Nie ma w tym nic złego.
Christina pomyślała, że zaraz zabraknie jej tchu. Upiła łyk wody ze szklanki. To było okropne! Sean także nie czuł się komfortowo.
- A ty Sean? Potwierdzasz słowa Louisa? – dziennikarka spojrzała na niego.
- Eee tak. – przyznał ze sztucznym uśmieszkiem a Christina zaczęła się wachlować dłonią. – To znaczy nie to, że jest nie wyżyta seksualnie ale … to prawdziwa kocica w łóżku. To muszę przyznać. – rzekł z uśmiechem.
- No, no. Widzę, że zjeżdżamy na niebezpieczne tematy. – powiedziała ze śmiechem kobieta. – A chodzicie na randki?
- Jakby mieli na to czas. – wtrącił Louis. – A jak nawet to są tak wykończeni wiadomo czym, że nie mają siły. Spędzają czas w domu oglądając powtórki mody na sukces i jedząc popcorn. Uwielbiają to. Och, oni są tacy słodcy. Jak stare dobre małżeństwo. A właśnie ! Kiedy ślub? – zapytał patrząc na swoją mamę i Seana. Oni otworzyli oczy z przerażenia. Tego się nie spodziewali po Louisie! Jak mógł zrobić im coś takiego? To było nie dorzeczne!
- Ślub? – jęknęła Christina.
- W sensie, że ślub? – dodał Sean.
- No raczej. Może powinienem mówić do ciebie Sean, tato, co? W końcu tyle gadasz o zaręczynach! Ups! – Lou złapał się za usta. – Czyżbym za dużo powiedział? Jak mi przykro! – udał, że się zawstydził a tak naprawdę miał ochotę się śmiać.
- Zaręczyny? No, no. Robi się ciekawie. To prawda Sean? – zapytała dziennikarka patrząc na niego.
- Eee … muszę się napić. – powiedział odkręcając butelkę z wodą.
- Ooo czyżby Sean White, prawie największy podrywacz w mieście się zawstydził? To niebezpieczny temat? Boisz się małżeństwa?
- Niee, to raczej moja matka. – odpowiedział za niego Louis. – Więc kiedy Sean wspomina o małżeństwie to zamyka go w szafie na tyle aż nie zmieni zdania. Czasem Sean zakłada jej stringi i tańczy striptiz śpiewając piosenkę Bruno Marsa: marry me. To słodkie.
„Ooo” Cała publiczność spojrzała wzruszona na Seana a jednocześnie byli rozbawieni tym tańcem w stringach. Co za bzdury! – pomyślał Sean. Co Lou z nich zrobił? Totalne pośmiewisko!
- Naprawdę? Sean nie pomyślałabym … - dziennikarka spojrzała na niego oniemiała. – Robisz tak?
- Eee w sensie kiedyś. Teraz przestałem. – odpowiedział czując jak się poci.
- Okej. A twój mąż Christino? Akceptuje twój nowy związek? Wpada czasem ze swoim chłopakiem z wizytą? – zapytała kobieta. Odpowiedzi znów postanowił udzielić Louis:
- Tak, tak. Tato bardzo często wpada. Razem z Seanem oglądają argentyńskie seriale pijąc piwo. Czy oni naprawdę myślą, że będą dzięki temu bardziej męscy? Zachowują się jak baby! Tata gej i Sean pantoflarz. – powiedział Lou a publiczność znów wpadła w śmiech. – Można by rzec, że będę miał dwóch tatusiów. Bardzo często spierają się o to kto będzie z nich lepszy. Sean nawet powiedział, że kupi mi helikopter, prawda Sean?
- C … co? – jęknął.
- Oj, nie bądź taki skromny. Nie musisz pokazywać mi tymi gestami jak bardzo jestem dla ciebie ważny ale … skoro chcesz. – powiedział Louis z szerokim uśmiechem. Oni totalnie się tego nie spodziewali! Miny mieli bezcenne.
- To miło z twojej strony Sean. Myślę, że tworzycie naprawdę zgraną rodzinę i Anglia będzie mówić o was jeszcze bardzo długo. No cóż, żegnamy się dziś z Louisem, Christiną i Seanem. Dzięki! – powiedziała dziennikarka i uścisnęła ich dłonie.
                                                                       ***
Po występie wszyscy skierowali się w kierunku wyjścia. Liam, Zayn, Harry i Karen byli zaskoczeni występem Louisa chodź Li spodziewał się tego. Sam  nawet go namówił na to ale musiał przyznać, że trochę przesadził.
- Czy nie zauważyliście, że stary Louis się reaktywuje? – zapytał Harry patrząc na nich.
- Masz rację. Zaczął się zmieniać i … coś jakby w nim pękło i znów stał się nie czuły. – przyznał Zayn. – To pewnie przez ostatnie wydarzenia. Tata gej, zdrada, zerwanie, teraz ten ich udawany związek. Ten chłopak ma naprawdę ciężkie życie. Myśle, że ktoś powinien z nim pogadać.
- Psychiatra? – wtrącił Liam a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Mam na myśli osobę. Ktoś kto przemówi mu do rozsądku. – powiedział stanowczo Zayn.
- Jego matka. – wtrąciła Karen. – Ona ma na niego duży wpływ.
- Macie rację. Ale jego matka teraz na pewno go nienawidzi … po tym co zrobił. – rzekł Harry z ciężkim westchnieniem.
- Ale było show! To trzeba przyznać! – wykrzyknął Liam z szerokim uśmiechem. – Powrót starego Louisa! To jest to! Woho! Louis Tomlinson is back!!!
                                                                       KONIEC
Jezus święty! Nareszcie skończyłam odcinek! Miałam napisać go i dodać o wiele wcześniej ale jakoś nie zachęcały mnie do tego komentarze  ; C. Jest ich naprawdę mało i sorry ale na 70 obserwatorów przynajmniej 20 powinno komentować. Nie zmuszam was do tego, ale 8 komentarzy … no cóż, mogłoby być znacznie więcej :P. Ale w sumie i tak wam bardzo dziękuje! <333 Osobą komentującym najbardziej :D staracie się co niektórzy ze swoimi wypowiedziami i to jest naprawdę urocze :D.
I jak? Podoba wam się, że stary Louis postanowił wrócić? Hm, pytanie brzmi na jak długo :D. Jak tam obstawiacie? Hę? :P.
Przepraszam, że taki długi ale i tak nie napisałam w nim wszystkich moich pomysłów :). W następnym też będzie ciekawie. Obiecuje! :D
Pewnie chcielibyście więcej Louisa&Karen. Tak, tak wiem :(. To w sumie o nich opowiadanie a wcale ich prawie nie ma jednak na razie nie przewiduje z nimi wątku. Może za parę odcinków to się zmieni. Who knows? :D
W następnym odcinku będzie więcej Harrego  i Zayana :D A także pojawi się wątek Chrstiny i Seana :D Hm, nie zabraknie też Juliette i Alice. Ciekawi?
A tak w ogóle który wątek was najbardziej interesuje? Czego byście chcieli więcej! Mówcie śmiało :D
Paaa <33333