poniedziałek, 30 grudnia 2013

One direction 4 odcinek 99

Zayn  siedział na kanapie i czekał na jakikolwiek telefon od Jonny’ego. Powiedział mu, że jak będzie coś wiedział to na pewno da znać. Malik nie wiedział czego się spodziewał? I czy to da efekty ale może warto spróbować? W sumie dużo nad wynajęciem detektywa się nie zastanawiał. No może minutę, dwie … więc nie zdążył przemyśleć paru spraw z tym związanych. To było jak natchnienie … wena twórcza, której nagle dostał. Olśnienie zatytułowane „Wynajmę detektywa”. Ciach, bach i stało się! Na drugi dzień spotkał się z nim w kawiarni.
- To się w głowie nie mieści. – powiedział Louis schodząc ze schodów. Zay spojrzał na niego i zmarszczył brwi.
- Co ci się w głowie nie mieści? Mózg? – zakpił z uśmiechem. Tommo wywrócił oczami. Ach, Malik i jego „cudowne” poczucie humoru. Coś co rozświetla jego nudny i szary dzień.
- Daj spokój. – machnął ręką. – Wczoraj byłem u Jima. Mówił, że mnie kocha i … - urwał, ponieważ Zayn wpadł w niepohamowany śmiech. Złapał się za brzuch i zaczął się turlać po podłodze. Lou patrzył na niego jak na skończonego idiotę i czekał aż napad idiotyzmu mu się skończy i zachowa się jak normalny cywilizowany człowiek, czyli wysłucha go do końca.
- On … on … on w tobie co? – mówił w przerwie na śmiech. – Boże! To jakaś paranoja! – krzyknął przecierając oczy, gdyż ze śmiechu prawie się popłakał. – Najpierw zarywa do Karen a potem wyznaje ci uczucia. Ty, a może to był blef z tą miłością do twojej byłej i cały czas chodziło mu o ciebie? Hm, to by miało sens. W końcu jego ojciec jest gejem, wiesz, ta sama krew …
- Mój ojciec też jest gejem i co? Nie przeszło to jakoś na mnie. Twoja głupia idea „z ojca na syna” jakoś nie sprawdziła się tutaj. – powiedział dumnie Louis.
- Całowałeś się ponad 3 razy z Harry’m, plotkowano, ze masz romans z Liamem plus nazywałeś go „kotkiem” i „skarbkiem”, mam wymieniać dalej? – Malik uniósł brew.
- Oj przecież wiesz, że to dla żartów! – Louis machnął ręką nie dbale.
- A nie wspomnę, że po pijanemu wlazłeś mi pod prysznic mówiąc, że mam seksowne cycki.
- Zayn weź się ogarnij! Nie jestem gejem, nie lubie chłopaków a cycki rzeczywiście masz seksowne! – rzekł dumnie Tomlinson chcąc zrobił na złość Malikowi, który spojrzał na niego morderczym wzrokiem. – W każdym razie to był tylko wkręt Jim mnie nie kocha i Karen też mnie nie kocha bo pomogła temu intrygantowi mnie wkręcić i w ogóle nikt mnie nie kocha! Nawet własna matka! Dasz wiarę? Nie dzwoniła do mnie od dwóch tygodni! Dwa. Jebane. Tygodnie. – dodał robiąc obrażoną minę. Zayn usiadł obok niego i objął go ramieniem. Kiedy Louis się obrażał był naprawdę słodki. Marszczył wtedy tak uroczo nos a policzki robiły mu się czerwone.
- Ja cię kocham. – powiedział Zay chcąc poprawić mu tym humor.
- Ty szmato!! – wydarł się jakiś głos dochodzący z góry. Louis i Zayn aż podskoczyli na ten dźwięk. Był taki rozdzierający i wydawał się być naprawdę wkurzony, chyba, że ta osoba tak dobrze udawała. – Jak mogłeś mi to zrobić? Naprawdę cię kochałem a ty wyznajesz miłość innemu?! Ty podła zdziro!!
Harry zszedł ze schodów starając się wyglądać na naprawdę wściekłego. Malik wywrócił oczami.
- Jeszcze ci nie przeszło? Mówiłeś, że od randki z Zooey tylko ona zaprząta 100 procent twoich myśli.
- Co? – Louis zmarszczył brwi. – Randki z Zoe? Czy ja o czymś nie wiem? Harry, dlaczego mi nie powiedziałeś? My mówimy sobie o wszystkim, czyżbyś zapomniał? – popatrzył na niego z wyrzutem.
- Ale mówiłeś, że jej za bardzo nie lubisz a po za tym … ta cała sprawa z twoją matką … nie chciałem cię denerwować. – Styles zaczął się jąkać.
Lou ciężko westchnął. Nie podobało mu się, że Hazza utrzymywał to w sekrecie ale cieszył się, że wreszcie sobie kogoś znalazł. Już zaczynał myśleć, że jest gejem czy coś. Bo w końcu od dwóch lat nie miał dziewczyny. Coś było nie tak.
- A dobra chociaż w łóżku?
- Louis! – krzyknął Harry oburzonym tonem. – Nawet się nie całowaliśmy.
Tomlinson parsknął śmiechem.
- Boże! Co za ciota z ciebie! Jak można nie spać z dziewczyną na pierwszej randce? Ale … może to i lepiej. Nie martw się. – Louis poklepał go po ramieniu. – Mam sprawdzić czy jest dobra w te klocki i dać ci sprawozdanie, żebyś wiedział czy w ogóle z nią zaczynać? Czy Zayn ma to za ciebie zrobić?
- Hej! Nie będę spał z Zooey Sullivan! – Malik oburzył się.
- Cicho, Zay. Jesteś jeszcze większą ciotą od Hazzy. Tyle czasu chodziłeś z Megan i jej nawet nie zaliczyłeś. – powiedział kręcąc głową z niedowierzaniem. – Żyje wśród dziewic! Dosłownie! – krzyknął zniesmaczony. – No dalej dziewczynki, chrońcie swą cnotę dalej a daleko zajdziecie.
- Nie mam czasu na gadanie o cnocie. Czekam na telefon od detektywa więc sorry ale pójdę spokojnie zaczekać na górze. – odezwał się Zayn wstając z kanapy. Louis naprawdę czasem zachowywał się jak dzieciak. Chyba źle znosił to rozstanie z Karen, bo zachowywał się tak jak zanim zaczęli ze sobą chodzić. Kiedy byli parą był bardziej poważny i miał nadzieje, że będą z niego ludzie a teraz? Niczego już nie był pewien.
- Detektywa? Aaa tego od Megan. – powiedział Lou przypominając sobie, że Zayn coś o nim wczoraj mruknął ale za bardzo go nie słuchał, gdyż był zajęty darciem się na Jima przez słuchawkę w telefonie. Nie zwrócił nawet uwagi, że chłopak rozłączył się po pięciu sekundach. – Zayn, naprawdę uważasz, że on ją znajdzie?
- No tak … w końcu bierze 2000 za dzień. – odpowiedział z dumą. Louis parsknął śmiechem.
- W dodatku jesteś strasznie naiwny.
- A ty nie ufny.
- Wolę być nie ufny niż naiwny. Chociaż nie stracę na tym kasy. – odparł i poszedł do kuchni coś zjeść.
                                                                                  ***
Harry jak zwykle rano poszedł kupić gazetę. Lubił czasem poczytać o tym co się dzieje w show biznesie i ponaśmiewać się z głupich plotek. Na przykład ostatnio wyczytał, że urządził sobie trójkącik z Kim Kardashian i Taylor Swift! To go nie źle rozbawiło. Albo, że Tom z The wanted daje mu rady jak podrywać dziewczyny. Taa, to on jemu mógłby udzielać rad a nie na odwrót, chociaż Tom mógłby się pochwalić nie złą kolekcją lasek. Ale zostawmy to na później. Harry patrzył na różne plotkarskie czasopisma, które mógłby kupić, jednak żadne go za bardzo nie interesowało. W końcu przeżył nie mały szok gdy na jednej z gazet przeczytał nagłówek: „Zooey Sullivan widziana z przystojnym modelem w restauracji. Czy to jej nowa miłość?”.
- Oo nie wiedziałem, że jestem mylony z modelem. – mruknął do siebie chłopak z lekkim uśmiechem. Wziął czasopismo i postanowił poczytać co tam o nich piszą. Otworzył więc na podanej stronie i … przeżył kolejny szok tym razem dwa razy większy. Otóż na zdjęciach na tych zdjęciach to nie był on! Zoe owszem znajdowała się tam ale z innym chłopakiem. Jakimś Marcusem Developpe, sławny i bardzo przystojny model. Styles przez kilka sekund w ogóle nie oddychał. Trzymał gazetę i stał. Po prostu.
- Kupuje pan czy nie? – zapytała jakaś kobieta znudzonym tonem. Najwyraźniej sprzedawczyni. Wtedy Harry odżył. Kiwnął głową i zapłacił za czasopismo po czym wyszedł ze sklepu. „Cholera, cholera, cholera” – pomyślał załamany. A już myślał, że znalazł prawdziwą miłość albo chociaż namiastkę prawdziwej miłość. Takiego cholernego rozczarowania dawno nie przeżył. Nie wiedział gdzie ma iść? Co ma zrobić? Zooey nie chciał widzieć. To było pewne.
                                                                                  ***
Zayn czekał na telefon od detektywa, tymczasem usłyszał dzwonek u drzwi. Szybkim krokiem zszedł na dół i otworzył. W progu zobaczył Jonny’ego, który wyglądał na uradowanego. Malik więc pomyślał, że zna miejsce zamieszkania Megan więc zaczął się cieszyć razem z nim, nawet jeszcze nie znając powodu.
- Z czego się cieszysz? – zapytał Jonny marszcząc brwi. Malik przestał się śmiać. Spoważniał.
- A ty?
- No ja z powodu tego, że jestem na dobrym tropie w sprawie Megan. – odpowiedział mężczyzna.
- Ja też. – odpowiedział dumnie.
- Aaa rozumiem … - Jonny posłał mu oczko. – Nadajemy na tych samych falach. To łącząca nas więź. Przeznaczenie. Ach, wiedziałem, że nie jesteś zwykłym klientem tylko kimś znacznie innym … nie zwykłym klientem!! Masz dar, empatii.
Zayn uśmiechnął się szeroko.
- Tak uważasz? Wow, to wielki zaszczyt usłyszeć to z ust kogoś takiego jak ty.
- Tak, tak. Tylko wiesz … jest jeden mały problem. Te 2000 tysiące, które mi dajesz to … znacznie za mało. Potrzebuje o wiele więcej pieniędzy. Wprawdzie trop mam dobry ale … to wymaga jeżdżenia w te i we w te a paliwo nie jest tanie po za tym wynajmę hotele, jem w hotelowych restauracjach a wiesz … to wszystko kosztuje. Oczywiście te wszystkie rzeczy robię po to aby znaleźć Megan. Nie robie nic dla swojej przyjemności. Rozumiesz?
- Tak. Oczywiście. – Zayn kiwnął głową. – A więc ile pieniędzy mam ci dać?
- 5000 tysięcy za dzień. – powiedział Jonny ze wstydem. Malik machnął dłonią.
- Stać mnie. Mam miliony na koncie. Nie oszukujmy się, dla mnie to grosze. Meg jest o wiele więcej warta. – powiedział Zay sięgając po portfel. Gdy wręczył mężczyźnie pieniądze ten uśmiechnął się i powiedział:
- Jeszcze trochę a znów zobaczysz Megan. Obiecuje ci to.
                                                                       ***
Harry zapukał do drzwi i odczekał kilka sekund zanim otworzyła mu Karen. Uniosła lekko brwi w zaskoczeniu, ponieważ nikt z One direction dawno jej nie odwiedzał. Właściwie to chyba tylko Louis i Harry byli w jej domu. Reszta nawet nie wiedziała gdzie ona mieszka. Zanim dziewczyna zdążyła coś powiedzieć, przemówił chłopak:
- Powiedz mi, dlaczego zawsze tak jest? No kurwa dlaczego? – zapytał jakby sam siebie i wszedł do środka. – Zakochuje się, myślę, że będzie super, fajnie aż tu nagle BUM! I ona woli innego. I to nie jeden pierdolony raz! Historia lubi się powtarzać, co? – Harry rzucił gazetę na stół. Karen pochyliła się nad nią i przeczytała nagłówek o Zooey. – Ty wolałaś mojego najlepszego kumpla a ona woli jakiegoś frajera Marcusa. Zajebiście, co? – Styles usiadł zrezygnowany na krzesełku i ciężko westchnął. Miał ochotę się rozpłakać.
- To … to Zooey?
- Nie, święty mikołaj. – odburknął. A zaraz potem zdał sobie sprawę, że był za ostry. To nie wina Karen, ze nie udaje mu się z dziewczynami. – Tak, to Zooey. Powiedz mi co on ma czego ja nie mam? Obaj jesteśmy wysocy, przystojni, mamy ładne uśmiechy a mimo to ona woli umawiać się na randki z nim. Myślałem … po tym jak do mnie przyszła, że … ona naprawdę tego chce ale nie! Pobawiła się mną, stwierdziła pewnie, że jestem za nudny i poszła do tego pizdrusia.
- Harry ja … nie rozumiem … - wydukała Karen. – Przecież wydawało mi się, że naprawdę jej się podobasz. Nawet przyszła do mojej pracy pytać czy ty umówiłbyś się z nią wiesz, nie chciała wyjść na kretynkę a teraz … hm …
- Nie broń jej. Zoe zawsze lubiła się puszczać. Z tego jest znana. Wielka gwiazdunia. Zaświeci tyłkiem przed kamerą i ma już wszystkie kontrakty. – powiedział ostro. – Boże, jaki ja byłem głupi … jestem beznadziejny. Nigdy nie będę mieć dziewczyny. Zostanę forever alone.
- Nie, Harry. – przerwała mu stanowczo Karen. – Tak nie może być. Nie wierzę, że ta suka najpierw robi ci nadzieje a potem zostawia jak śmiecia. HA! Ona w ogóle cię nawet nie powiadomiła, ze cię zostawia dla tego Marcusa. Mam dość zapatrzonych w siebie gwiazdeczek. Wygarnę jej co o tym myślę. – powiedziała wyjmując z kieszeni telefon. – Żadna modeleczka nie będzie bawić się moimi przyjaciółmi.
Harry był pod wrażeniem Karen. Nie miał pojęcia, że jest dla niej aż tak ważny. Jeszcze kiedyś pomyślałby, że dziewczyna coś do niego czuje ale teraz … wydawało mu się to mało prawdopodobne. Po za tym nawet nie chciał aby tak było. Już za dużo razy miał o to sprzeczki z Louisem. Pogodził się z tym, że nigdy nie będzie z Karen ale cholera! Chciał aby z Zooey mu się udało.
- Halo? – w słuchawce telefonu dało się słyszeć głos modelki.
- Cześć suko. – przywitała się mało kulturalnie Karen.
- Karen? Co … o co chodzi? Co się dzieje?
- HAHA! Jeszcze się pytasz co się dzieje? A to się dzieje, że bawisz się Harry’m jak jakąś zabaweczką. Umawiasz się z nim na randki a jednocześnie flirtujesz z jakimś Marcusem. Wstydź się. I wiesz co? Masz zakaz robienia sesji zdjęciowych w studiu fotograficznym w którym pracuje. Jeśli pojawisz się tam jeszcze raz zacznę krzyczeć i rzucę się na ciebie z pazurami!! – Karen zaczęła krzyczeć do słuchawki jak opętana. Harry’emu zrobiło się trochę głupio. Mimo, że Zooey go rozczarowała to nie chciał aby myślała, że ma walniętych przyjaciół. Schował twarz w dłoniach i zastanawiał się co robić? Wyrwać Karen telefon?
- Słuchaj … jest tam Harry? On widział ten artykuł w gazecie?
- A nawet jakby był to co?! I tak, wyobraź sobie, że widział ten artykuł i jest załamany!! Prawie płacze! To nim strasznie wstrząsnęło.
Styles chciał zapaść się pod ziemię. „Prawie płacze”. Tak, to idealne określenie dla faceta. Teraz Zoe pomyśli, że jest jakimś beksą. Zajebiście.
- Karen, wiem, że jesteś na mnie wściekła ale … proszę daj mi go do telefonu. – poprosiła modelka.
- Że słucham? Chcesz go do telefonu? Ty chyba sobie żartujesz, suko. Łamiesz mu serce i chcesz z nim rozmawiać? Masz mu dać spokój. On nie potrzebuje kolejnych rozczarowań. Powinien znaleźć sobie kogoś komu może zaufać. A nie kogoś kto pogrywa z nim w jakieś chore gierki.
Harry wstał z krzesełka i skierował się w stronę Karen. Wyciągnął dłoń w jej stronę i powiedział:
- Karen, daj mi telefon. Muszę z nią porozmawiać. Błagam. Zrób to … dla mnie. Nie dla niej ale dla mnie. Naprawdę tego chce. Proszę.
Jego głos był tak błagalny, że dziewczyna nie dała się dalej prosić i oddała mu komórkę. Harry przyłożył urządzenie do ucha i ciężko westchnął.
- Harry … Harry to ty? – zapytała nie pewnie Zoe.
- Czego chcesz? – Jego głos był szorstki ale lekko drżał.
- Muszę ci coś powiedzieć. To ważne. Spotkajmy się w kawiarni o 21:00. Nie mogę wcześniej bo mam sesję zdjęciową i … muszę się spotkać z kimś innym …
- Z nim? – zapytał a właściwie stwierdził.
- Nie ważne z kim. To naprawdę nie jest ważne, Harry. Uwierz mi.
- Dobrze spotkajmy się. Dzisiaj. O 21:00 w kawiarni Sceflos.
- Do zobaczenia, Harry.  – powiedziała Zooey i rozłączyła się.
- I co? Spotkasz się z nią? Po co? – spytała ostro Karen.
- Muszę jej wysłuchać. To wszystko. Każdy zasługuje na wyjaśnienia. Ja także. – odpowiedział i oddał dziewczynie jej telefon. – Pójdę już. Muszę sobie parę spraw przemyśleć. – dodał i skierował się w stronę drzwi. – Acha i … dzięki, że tak się o mnie troszczysz. To miłe.
Po tych słowach wyszedł. „Troszczysz”. – pomyślała Karen. W sumie teraz nie miała się za bardzo kogo troszczyć. Louis z nią zerwał, Jim z nią zerwał … ona chyba także odpychała od siebie chłopaków tak jak Harry. Oboje chyba zbytniego szczęścia w miłości nie mają …
                                                                                  ***
Liam postanowił odwiedzić Jennifer. Musiał się dowiedzieć dlaczego ostatnim czasem zaczęła go totalnie olewać! Spędzili razem wspaniałą noc … ehem a właściwie szybki numerek na komisariacie ale … to on był facetem! On powinien ją zostawić i nie zadzwonić a tymczasem stało się inaczej. To on został wy rolowany. Nie tego chciał. Może nie wiązał z Jen przyszłości ale chciał mieć w końcu prawdziwą dziewczynę. Zapukał do drzwi jej domu i odczekał kilka minut. Dziewczyna na serio, bardzo się grzebała.
- Liam? Jezu a co ty tu robisz? – zapytała widocznie zaskoczona jego wizytą. Wydawała się być nawet przerażona.
- No eee stoję? – odpowiedział nie pewnie. – I czekam, aż zaprosisz mnie do środka?
- Słuchaj, powinieneś sobie pójść. To nie jest najlepszy moment.
- A kiedy będzie dobry moment?! Jen, od jakiegoś czasu zupełnie mnie olewasz! Nie dajesz znaku życia. Nie istnieje dla ciebie! I gdy w końcu fatyguje się i przychodzę do ciebie ty mi mówisz, że to nie jest najlepszy moment? Co z tobą nie tak? Mam ci przypomnieć, że gram w sławnym zespole One direction i zarabiam miliony?
Jennifer ciężko westchnęła i wpuściła go do środka. Payne dumny z siebie, że udało mu się ją przekonać przekroczył próg jej domu.
- Liam, proszę cię wyjdź z tego domu i już tu nie wracaj. To nie ma sensu. Ty masz 17 lat a ja 23. To się nie uda. Za duża różnica wieku. Przykro mi. – powiedziała spuszczając głowę.
- Nie długo skończę 18 lat. Wtedy to nie będzie tak duża różnica.
- A ja 24 lata i znów to będzie duża różnica. – rzekła biorąc głęboki oddech. – Po prostu stąd wyjdź. Liam, proszę.
Payne stał w miejscu nie ruszając się. Jennifer tak po prostu każe mu wyjść? Coś tu musiało nie grać. Li ciężko westchnął. A co jeśli jednak coś tu grało? I jest tak jak dziewczyna mówiła? Różnica wieku? Postanowił jednak zaryzykować.
- Jennifer … coś się stało. Ja to wiem. Wcześniej różnica wieku ci nie przeszkadzała i teraz miałaby zacząć? Co się stało … wiem to … - powtórzył smutno. – Po prostu powiedz co. Nie będę mógł dalej żyć zastanawiając się co było powodem tego rozstania.
- Coś naprawdę dużego.
- Chodzi o innego mężczyznę, tak? – zapytał chłopak.
- Nie, Liam. Nie chodzi o innego mężczyznę. Naprawdę nie. – powiedziała podchodząc do niego bliżej i przygryzła nerwowo wargę. – Ale jest coś o czym powinieneś wiedzieć … to nie ma dla ciebie znaczenia bo ono i tak nie jest twoje ale … to główny powód rozstania … - dziewczyna wzięła jego dłoń i położyła na swoim brzuchu. – Liam … jestem w ciąży.
Chłopakowi na moment zabrakło powietrza. Zakręciło mu się mocno w głowie. Cofnął dłoń i przez dłuższy moment nic nie mówił. To było jak porażenie piorunem. Nie spodziewane i pozostawiające blizny w jego umyśle.
- Jesteś … jesteś … boże jesteś w czym?! – jęknął przerażony.
- W ciąży ale … - urwała gdyż Liam zaczął chodzić po salonie we te i we w te mrucząc, że jest za młody aby zostać ojcem. Jen starała się jakoś mu powiedzieć, że dziecko nie jest jego ale chłopak był zbyt przejęty ideą zostania młodym tatusiem. – Cholera! Czemu się nie zabezpieczyliśmy? No kurwa dlaczego? Jebany sklep był za daleko! Cholera, cholera, cholera. – mruczał ciężko oddychając. – Mam zawał! Boże chyba mam zawał! – chłopak złapał się za serce i opadł na kanapę. Jennifer usiadła obok niego i pogładziła go po plecach w celu uspokojenia jego zszarganych nerwów.
- Liam, nie zostaniesz ojcem. – powiedziała spokojnie. – Na całe szczęście bo twoja reakcja zniechęca mnie do zostania matką. – dodała kręcąc głową. Payne może miał 17 lat ale jego reakcja była strasznie dziecinna. Typowy chłopak , który dowiaduje się, że zostanie ojcem. Panika, totalna. Tak jakby ciąża to była jakaś śmiertelna choroba. Czemu ludzie robią z tego taki wielki problem? Czyż to nie piękne zobaczyć 9 miesięcy później małą kruszynkę na swoich rękach?
- Nie? – Li spojrzał na nią z wdzięcznością.
- Nie. Bałam się, że tak będzie ale … przeanalizowałam sobie w głowie to wszystko i doszłam do wniosku, że to mój były. Na szczęście on przyjął to o wiele lepiej niż ty. – powiedziała z ulgą. Payne na chwile ucichł. A co jeśli to dziecko okazałoby się jego? Co by wtedy zrobił? Cholera, on ma tylko 17 lat a zaliczył już więcej dziewczyn niż nie jeden 30 – latek. I co gdyby tak każda miała zadzwonić oznajmiając, że jest w ciąży? Miałby więcej dzieci niż matka Teresa kotów. Co prawda prawie się zawsze zabezpieczał ale zdarzały się wyjątki tak jak ten jeden raz z Jennifer.
- Jesteś pewna, że ono nie jest moje? – upewnił się kierując w stronę wyjścia.
- Tak, jestem pewna. – odpowiedziała stanowczo. – Nie masz czym się martwić. Naprawdę. Możesz wrócić do swojego starego życia gdzie nie musisz się niczym przejmować a ja … hm, no cóż. Moje życie już nigdy nie będzie wyglądało tak samo. Ciesz się Liam , że nie jesteś kobietą. Mamy naprawdę przejebane. – dodała z lekkim uśmiechem, który chłopak odwzajemnił.
- Będziesz dobrą matką. – rzekł otwierając drzwi. – A jak nie to na pewno najseksowniejszą w Anglii. – dodał. Jen parsknęła śmiechem. Wtedy Payne opuścił jej dom. Zastanawiał się gdzie się udać? Co ma teraz zrobić? Właśnie o mało co nie został ojcem! Najchętniej upiłby się w klubie i zaliczył jakąś dziewczynę ale … może nie dziś? Postanowił więc , że pójdzie do Pitch Backs i zje jakąś dobrą pizze. Może nawet zadzwoni do Nialla? Na pewno z wielką ochotą dołączyłby do niego.
                                                                       ***
Jonny zadzwonił do Zayn’a mówiąc, że odnalazł Megan! Malik w pierwszym momencie pomyślał, że żartuje i powie ‘Stary , nie tak szybko. Potrzebuje więcej czasu’. Ale detektyw nie powiedział nic w tym stylu. Zay nie posiadał się z radości. Uszykował się najszybciej jak to możliwe i poszedł do kawiarni gdzie się umówili razem z Meg. Oczywiście Jonny zażądał dodatkowych 5000 tysięcy za to, że ją znalazł. Zayn od razu mu je dał. Był taki szczęśliwy, że najchętniej dałby mu o wiele więcej ale rodzice nauczyli go oszczędności.
Serce waliło mu jak oszalałe a dłonie zaczęły się pocić. Czy to się dzieje naprawdę? On zaraz znów zobaczy Megan? Jego miłość życia? Poważnie? Znów ujrzy jej piękny uśmiech, wspaniałe oczy i idealną sylwetkę?
- Jonny! Nareszcie jesteś! – powiedział mulat wstając z siedzenia. – Gdzie Megan?
- Zaraz przyjdzie. Podekscytowany? – zapytał detektyw z uśmiechem.
- Bardzo. – przyznał Zayn biorąc głęboki oddech. Zaczął się zastanawiać co ma jej powiedzieć? A może przeprosić? Albo uściskać?
- Ale obiecaj, że mnie nie zaskarżysz. – powiedział Jonny a Zayn zmarszczył brwi. – Żartuje! Po co miałbyś to robić? Co nie? – detektyw roześmiał się a zaraz potem spoważniał: - Ale nie zaskarżysz mnie jak coś, prawda? Nie zrobiłbyś tego?
- Ale dlaczego miałbym to robić? – spytał zaskoczony.
- Żarcik. Zawsze go robie klientom. – mężczyzna ponownie roześmiał się. – Ale wiesz, że podpisywaliśmy umowę „Żadnej policji”? – zapytał poważnym tonem. Zanim Zayn zdążył coś powiedzieć ujrzeli jakąś staruszkę, która do nich podeszła. Wyglądała na 70 lat i chodziła o lasce.
- Zgubiła się pani? – zapytał Malik z troską. Kobieta potrzasnęła głową. – Aaa jest pani kelnerką? Ale nie powinna być pani na emeryturze?
- Zayn co ty pierdolisz? – zapytał Jonny ze śmiechem. – Nie poznajesz swojej ukochanej?
- Przepraszam bardzo co? – Malik wybałuszył oczy na staruszkę. – Ukochaną? Boże ile jej nie było? 50 lat?
- Proszę nie zwracać na niego uwagi. On się tak droczy. – powiedział detektyw do staruszki. – Doskonale panią pamięta. Albo jest w szoku dlatego sobie nie przypomina.
- Ja jej nie znam! Kto to jest?
- Megan Beatress. Twoja dziewczyna. No przepraszam bardzo ale jako jej kochanek powinieneś ją chociaż troszkę kojarzyć. – rzekł Jonny z oburzeniem. – Tyle bzykanka a ty masz kłopoty z twarzą? Megan, pokaż mu cycki może to bardziej zapamiętał. – detektyw zwrócił się do kobiety, która zaczęła odpinać koszulę.
- Nie! Nie chce oglądać twoich piersi! – krzyknął Zay zasłaniając oczy. – Jonny to jakiś kurwa żart?
- Żartem jest to, że nie pamiętasz swojej ukochanej. – odpowiedział mężczyzna kręcąc głową z niedowierzaniem. – Megan pocałuj go! Może sobie przypomni!
- Wychodzę! – Zayn wstał z siedzenia. – To nie jest Megan. Czy nie przyszło ci do głowy, że moja dziewczyna jest trochę młodsza niż ta kobieta? Myślisz, że wziąłbym sobie staruszkę?
- No wiesz, myślałem, że lubisz starsze … - powiedział Jonny patrząc z powątpiewaniem na kobietę.
- Lubię starsze ale nie aż tak! Góra 5 lat a nie 50. Wychodzę. A ciebie zwalniam. Nie nadajesz się do tej roboty. – powiedział rozczarowanym tonem. Jeszcze nigdy nikt tak go nie zawiódł. Pomyślał, że w końcu odnalazł swoją miłość życia a tutaj ten marny detektywina daje mu jakąś staruszkę? WTF? – A pani nie mogła mu powiedzieć, ze to pomyłka? – Zay zwrócił się do kobiety.
- Chciałam ale … - zaczęła staruszka. – Powiedział, ze masz 17 lat i bardzo kochasz tę dziewczynę więc pomyślałam, ze jesteś zdesperowany i … nosz kurwa tak chciałam mieć młodego chłopaka! – krzyknęła tupiąc nogą.
- Bardzo mi przykro. – Malik dotknął jej ramienia w celu dodania otuchy. – Na pewno inni zdesperowani 17 – latkowie będą bardzo chętni ale cóż … ja nie. Dowidzenia. – chłopak skierował się do wyjścia i wyszedł. To była jego ostatnia deska ratunku. Chyba musi się pogodzić z tym, że nigdy nie znajdzie Megan …
                                                                       ***
O 21:15 zjawiła się Zooey trochę spóźniona. Widać było, że jest zmęczona i dopiero co skończyła sesję gdyż miała idealnie ułożoną fryzurę i dość ostry makijaż. Harry czekał na nią już od 20:45. Głupio pomyślał, że dziewczyna zjawi się już wcześniej chcąc mu to wszystko szybko wyjaśnić i mieć z głowy. Zoe zajęła swoje miejsce i podniosła rękę przywołując kelnera. Zamówiła wodę i mężczyzna poszedł przynieść ją jej.
- Więc o co chodzi? – zapytała ciężko dysząc. Harry powinien jej w tym momencie wszystko wygarnąć ale w zamian zapytał z troską:
- Wszystko w porządku?
Dziewczyna kiwnęła głową.
- Tak. Przepraszam. Po prostu zmachałam się bo nie mogłam złapać taksówki i biegłam do ciebie przez dwie przecznice.
- Serio? – spytał zdumiony. Poczuł dziwne ciepło w sercu. Zoe biegła tyle dla niego. DLA NIEGO. Nie dla tego całego Marcusa. Tylko dla Harry’ego Edwarda Styles’a.
- Oczywiście. Dlaczego miałabym tego nie robić? – spytała z lekkim uśmiechem dotykając jego dłoni, którą trzymał opartą na stoliku.
- No nie wiem. – odpowiedział ostrym tonem cofając od niej dłoń. – Może dlatego, że wolisz tego całego Marcusa.
Zoe uniosła brwi w zaskoczeniu.
- Marcusa? Ach tak! Marcusa. Rozumiem, tego modela.
- Z którym byłaś ostatnio na kolacji. – przypomniał jej. – Bawiliście się dobrze? Po randce też? Wynajęliście dobry pokój hotelowy? Fajnie było zabawić się moimi uczuciami? Pewnie pomyślałaś: to tylko Harry. Nikt ważny. Na pewno nie można go zranić. A nawet jeśli to nie był dla mnie nikim szczególnym.
- Harry co ty …
- Nie! Nie Harry! – podniósł ton tak, że prawie krzyczał. – To ty zrobiłaś błąd. Nawet nie masz na tyle czelności aby się przyznać i po prostu przeprosić? Chyba nie wymagam wiele, co? Ale nie. Wielka Zooey Sullivan nie będzie się tak poniżać, prawda? To tylko dzieciak który nie ma tyle do zaoferowania co ten model. No powiedz? Dlaczego się ze mną umawiałaś? Dla sławy? Pieniędzy? Aby zaimponować swoim przyjaciółeczką? Bo dawno nie miałaś chłopaka i nie chciałaś być gorsza? Wiesz co? Gardzę takimi osobami jak ty. I wolałbym nie mieć takich w swoim otoczeniu. Więc nie obrażę się jeśli po prostu stąd wyjdziesz i nigdy już więcej nie pokażesz mi się na oczy.
Przez moment nastała cisza. Harry pomyślał, że dziewczyna rzeczywiście wyjdzie chodź sam nie wiedział czy tego właśnie chciał? Ale ona nie ruszyła się z miejsca. Gdy w końcu myślał, że to milczenie będzie trwało wieczność Zooey przemówiła:
- Naprawdę doceniam, że masz o mnie najgorsze zdanie z możliwych i masz mnie za rozpieszczoną bogaczkę, która bawiła się tobą. Ale musisz widzieć, że oprócz mojego byłego chłopaka i ciebie nie było nikogo innego w moim życiu. Zaskoczony? Co? Myślałeś, ze bzykam się po klubach z przypadkowymi kolesiami? No cóż, pewnie nie możesz w to uwierzyć. Taki mały suprise! – powiedziała ironicznie. – Owszem pójdę i już więcej nie pokażę ci się na oczy. Zupełnie tak jak tego chciałeś ale musisz wiedzieć, że to z Marcusem chodzę dla sławy. Ale nie martw się. On doskonale o tym wie i tak samo postępuje ze mną. Ten cały „związek” wymyślili nasi menadżerowie aby nas nawzajem wypromować. Nie myśl, że to mi się podoba ale mam nowego menadżera po tym jak odeszła Megan, który nie liczy się z moim zdaniem. I przepraszam jeśli rozczarowałam cię. Nie miałam tego w zamiarze. Mimo, że masz 17 lat naprawdę jesteś dojrzały i nie lubisz imprez, po za tym masz dobre poczucie humoru i jesteś naprawdę miłym chłopakiem. Nie gardzisz innymi, starasz się pomagać, nie wyśmiewasz słabszych od siebie. Dziwisz się, że mogłam się naprawdę zakochać w kimś takim jak ty? Bo ja nie. Ale zrobiłam to. No cóż, przepraszam. Nie popełnię więcej tego błędu. Muszę pamiętać aby omijać cię na drugi raz szerokim łukiem. Tak jak sobie książę życzy. – powiedziała i wstała z krzesełka. – Żegnaj, Harry. – dodała na koniec i skierowała się w stronę wyjścia. Styles siedział oniemiały. Czy Zooey przed chwilą wyznała mu uczucia? Czy ona nie zdradziła go tak naprawdę z Marcusem? Czy okazało się, że nie jest puszczalską? Czy wyszła na naprawdę mądrą dziewczynę? Cztery razy tak! A on to wszystko zniszczył. Chciał za nią pobiec ale stwierdził, że to nie ma sensu. Nie jest tak spontaniczny jak Louis, który na jego miejscu najpewniej by to zrobił. On jest tylko Harrym Edwardem Stylesem. Nudnym chłopakiem. Wręcz cieniem wśród jego przyjaciół. I nagle jakaś dziewczyna się w nim zakochała? W NIM? Nie w Louis’ie czy Liamie? Jak to zwykle bywało. Tylko w nim.
                                                                       KONIEC
Tak oto jest tak jakby ostatni odcinek 4 sezonu. To znaczy chcę 4 sezon zakończyć 100 odcinkiem ale on będzie zupełnie z innej parafii więc tak jakby losy bohaterów kończą się tutaj ;)). Nie płaczcie napiszę dla was jeszcze 5 sezon! Ale musicie wiedzieć, że będzie on ostatnim, gdyż nie chce na siłę ciągnąć tego bloogu. Zakończę tam parę spraw i tyle. Ale będzie zabawnie obiecuję! Szczególnie w ostatnich odcinkach będzie fajnie zupełnie jak z filmu kac Vegas. Ojć chyba za dużo powiedziałam! Dobra już nic więcej nie zdradzę na temat zakończenia blooga ! haha.
Co myślicie o tym odcinku? Zasmuciła was ostatnia scena czy wręcz jesteście szczęśliwi, że Zooey zostawiła Harry’ego?
No i z Liamem? Myślicie, że zmieni się pod wpływem tego, ze  o mało co nie został ojcem? Chcielibyście aby nie zaliczał zbiorowo dziewczyn? Hehe.
+ wiem, że mało Louis’iego i Karen ale w 5 sezonie to nadrobię.
Aha a w nowym opowiadaniu jakiej długości chcielibyście odcinki? Bo takie jak piszę teraz mają 8 stron więc to chyba za dużo, nie? Może 4 – 5 stron? Jak myślicie? Bo wiecie, im krótsze tym mniej będzie się działo ale za to mniej czytania. Decyzja należy do was.
Chciałam na koniec napisać, że jestem bardzo rozczarowana, że pod poprzednim odcinkiem skomentowało tylko 6 osób. Naprawdę myślałam, że da radę te 10. Statystki poszły w górę i dziennie blooga odwiedza ponad 100 osób! Więc jak to jest, że tak mało komentuje? Serio już nie piszcie referatów ale pokażcie mi, że jesteście tutaj ze mną! 
Aha no i jakie macie plany na sylwka? ;) 
Paaa <33

czwartek, 26 grudnia 2013

One direction 4 odcinek 98

Niedziele przeważnie są nudne i nikt za nimi zbytnio nie przepada. Ale ta niedziela była zaskakująca interesująca dla kilku osób … Przede wszystkim Harry miał w ten dzień wspaniały humor! Wręcz tryskał energią. No cóż, to sprawa wczorajszej randki z Zooey. Oboje bawili się świetnie, gadali o wszystkim i o niczym. Niby zwykłe przyjacielskie spotkanie a jednak najwyraźniej było to dla nich a przynajmniej dla Stylesa czymś więcej. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od ferii wiosennych w maju. Tam poznał bliżej Zoe i zdał sobie sprawę, że nie jest wcale taką złą dziewczyną.
- Ty chyba sobie żartujesz … - powiedział Zayn gdy Hazza wszedł do kuchni coś zejść.
- O co ci chodzi? – spojrzał na niego oskarżycielskim wzrokiem.
- A gdzie „witaj mój misiaczku! Jak ci się spało?” Od tygodnia nie dajesz mi żyć. I teraz nagle dałeś mi spokój? Harry, umierasz? – zaniepokoił się. Styles wybuchnął śmiechem.
- Tak umieram, ale jeszcze nie dziś. – odparł z entuzjazmem i nalał sobie soku do szklanki. To będzie cudowny dzień! – Po prostu stwierdziłem, ze dość się nacierpiałeś. Dam ci spokój. No przynajmniej na jakiś czas.
- Nie wierzę ci. Coś musiało się stać. – powiedział stanowczo Zayn a Harry w końcu wybuchnął. Nie mógł dłużej przed nim tego ukrywać. Był tak cholernie szczęśliwy! Chciał podzielić się z innymi tym szczęściem.
- Masz rację. Coś się stało. Wczoraj poszedłem na randkę z Zooey. – rzekł z szerokim uśmiechem a Malik zakrztusił się własną śliną. Kaszlał tak długo aż Hazza go nie poklepał po plecach.
- Z … z tą Zoe? – spytał nie mogąc w to uwierzyć. – Naprawdę jesteś tak zdesperowany? Rozumiem, że z innymi dziewczynami ci się nie układa ale … nie wiem, może zostań gejem albo co. Zawsze to lepsze wyjście.
- Weź się zamknij. – odburknął. – Zawsze potrafisz zwalić człowiekowi dobry humor.
W tym momencie rozległ się przeraźliwy krzyk Liama. Harry i Zayn aż podskoczyli na te słowa:
- No odbierz ty suko!
Po chwili zobaczyli Payna , który wszedł do kuchni i zaczął chodzić w te i we w te z telefonem przy uchu.
- Dlaczego nie odbierasz ty zimna jędzo? Co ja ci zrobiłem?! – darł się jak opętany. Malik zmarszczył brwi patrząc pytająco na Stylesa, który chichotał pod nosem.
- Jennifer go olewa. – wyjaśnił w końcu Zayn’owi.
- Ignoruje! Bezczelnie ignoruje! – wrzasnął Li i rzucił komórkę na stół. – To już dwa tygodnie! Rozumiecie? DWA tygodnie! Co ona sobie wyobraża? Że ja będę na nią tyle czekać?
- Najwyraźniej tak … - odparł Zay z uśmiechem.
- A niech się wali. – Li machnął ręką. – Mam ją gdzieś. Idę się uchlać do baru aby zapomnieć. Ktoś idzie ze mną? Zayn, może ty?
- Ej czemu ja?! Wyglądam na sierotę? – oburzył się mulat.
- Szczerze? Tak.
Malik pokazał mu język.
- Tak się składa, że mam inne plany. – powiedział tajemniczo. – Postanowiłem odnaleźć Megan. Stwierdziłem, że nie mogę bez niej żyć.
- Jak? Przecież nawet nie wiesz gdzie ona mieszka. – zauważył Liam.
- Dlatego poprosiłem o pomoc detektywa. Powinien wpaść późnym po południem. – odpowiedział radośnie.
- Okeeej. A więc ty Zayn żyj w swoim świecie złudzeń a ja pójdę się opić. Narka. – Payne pomachał im i wyszedł z domu. Harry stał z rozdziawioną gębą. Nie, nie dlatego, że Zayn zamówił detektywa. Wręcz przeciwnie.
- Czy ja dobrze słyszałem?! – zapytał zdumiony i spojrzał na zegarek, który miał na prawej ręce. – On poszedł do baru o … 9:00 rano?!
Malik kiwnął głową a Styles strzelił facepalma. Cały Liam.
                                                                       ***
Christina malowała paznokcie, gdy usłyszała dzwonek u drzwi. Przeklinając pod nosem na tą osobę poszła otworzyć. Musiała uważać przez wzgląd na paznokcie więc zajęło jej to całkiem sporo czasu. Kiedy w końcu udało jej się otworzyć zobaczyła w progu Sean’a więc chciała z powrotem zamknąć drzwi. Niestety. On był szybszy.
- Jak mi wyschną paznokcie, dzwonie po policje. – zagroziła. Była śmiertelnie poważna ale nie przeraziła menadżera one direction. Akurat mało go w tym momencie obchodziły jej groźby.
- Musimy porozmawiać. Masz wino?
- Jak zwykle w barku. – wskazała palcem a on udał się w tamtym kierunku. Wyjął dwa kieliszki i nalał do nich ciemnego płynu. – O czym chcesz pogadać?
- Co z ciebie za kobieta powiedz mi. – wypalił nagle Sean. – Z tego co wiem każda z was kocha być zazdrosna, wręcz gdy mężczyzna nie daje jej powód to zazdrości to wpada w szał a ty co? Masz. To. Totalnie. Gdzieś. Naprawdę jestem tak mało atrakcyjny? A może mało inteligentny? No powiedz, śmiało. Czego mi kurwa brakuje?
Christina patrzyła na niego przez kilka minut w zupełnym oszołomieniu. Do czego on zmierzał? Nie miała zielonego pojęcia.
- Chodzi ci o nasz udawany związek? Aaa rozumiem … chcesz abym publicznie zrobiła aferę. Spoko, masz to jak w banku ale może jutro dzisiaj jestem zmęczona. Aha i ta policja jak mi wyschną paznokcie, nadal jest aktualna. – zapewniła go.
- Nie, nie chodzi mi o nasz udawany związek. Chodzi mi o prawdziwych nas a nie w mediach. Tamtą Christine i Seana odstawmy na bok. Chce abyśmy pogadali o tych tutaj. Ty i ja. Żadnych tajemnic.
Christina zmarszczyła brwi.
- Żadnych tajemnic? Ty chcesz zrobić reality show o naszym życiu? Serio? – uniosła brwi w zaskoczeniu. Sean schował twarz w dłoniach. Nie wiedział już jak do niej dotrzeć. To ciężki przypadek.
- Wiesz co? Masz rację. Udawajmy, że niczego między nami nie ma i nie było! Bo tak jest lepiej, co? Proszę bardzo zostań sobie starą panną do końca życia i użalaj się nad sobą. Nie obchodzi mnie to. Miałaś szansę ale z niej nie skorzystałaś. Jestem młody, przystojny i strasznie mi się podobasz ale masz racje. Zostawmy to tak jak jest. Nic nie róbmy. – Sean podniósł ręce w geście poddaje się i zaczął się kierować w stronę wyjścia.
- Podobam ci się? – zapytała Christina ale bardziej z irytacją niż zaskoczeniem. – Podrywasz każdą 20 – letnią dupę i nagle mam uwierzyć, że spodobał ci się ktoś starszy o 10 lat? Idiota z ciebie. Na zawsze pozostaniesz podrywaczem. To się nigdy nie zmieni.
- Wiesz, nie dziwię się, że przy tobie twój mąż został gejem.
To było dla Christiny za wiele. Otworzyła usta w szoku i zmrużyła gniewnie oczy. Sean popamięta ją do końca życia. Podeszła do stolika na którym stało otwarte wino i wzięła butelkę w dłoń. Potem podeszła do menadżera jej syna i wylała na niego całą zawartość.
- Nigdy! Powtarzam nigdy tak więcej nie mów! – wrzasnęła.
- Głupia jędza. – mruknął pod nosem.
- Palant … - W tym momencie stało się coś nie oczekiwanego. A mianowicie Sean pocałował Christine! Ona kompletnie się tego nie spodziewając, nawet nie miała czasu go odepchnąć a może nawet nie chciała? Wino którym był oblany Sean poplamiło trochę białej bluzki kobiety ale ona nie zwróciła na to uwagi. Całus został tak samo szybko przerwany jak rozpoczęty. Pierwszy raz dotknęli siebie gdy nie byli w miejscu publicznym. To było coś dziwnego. Sean odskoczył od niej czując się jakby całował bardzo bliską mu osobę coś w stylu najlepszej przyjaciółki ale to nie zmieniało faktu, że serce zabiło mu mocniej a dłonie zaczęły się pocić. Niesamowite uczucie. Nie wiedział tylko co sądzi o tym Christina. Nadal stała w szoku. W końcu mężczyzna pomachał jej dłonią przed oczami.
- Halo! Żyjesz? Ziemia do Christy.
- Dobry Boże … - mruknęła wycierając ręką usta. – Mam twoją ślinę na wargach.
- Sorry eee … nigdy wcześniej to mi się nie zdarzyło. Zawsze z kobietami szło mi perfekcyjnie. Nie wiem co się dzieje … może zbyt długo nie miałem nikogo. Od rozstania z Kimberely zaliczyłem tylko jakąś hiszpankę i … i to wszystko. – przyznał ze wstydem.
- Myślę … myślę, że powinieneś już iść. – zdecydowała siadając na kanapie. Ta cała sytuacja nie źle nią wstrząsnęła. – I … proszę nie pokazuj mi się na oczy przez najbliższe 10 lat.
- Żartujesz? Nie mów, że … Christy daj spokój. Nie chciałaś mi uwierzyć, że ja naprawdę to … no wiesz … musiałem coś zrobić. Przemyśl to i zadzwoń do mnie, okej?
- Żegnam. – kobieta wskazała mu palcem drzwi. – 10 lat. Pamiętaj. I ani minuty krócej.
Sean w pełnym szoku wyszedł z jej mieszkania. Czegoś takiego się nie spodziewał. Teraz już niczego nie był pewien …
                                                                       ***
Louis obżerał się chipsami gdy zadzwonił do niego telefon. Na wyświetlaczu pisało „Jim”. Chłopak lekko się przeraził, gdyż bał się, że chłopak dzwoni do niego aby powiedzieć, że ich plan się powiódł  i Karen chce do niego wrócić. Z walącym sercem nacisnął zieloną słuchawkę.
- Halo? – zapytał nie pewnie.
- Lou? Lou jesteś tam? – usłyszał glos Jima ale był … jakiś nie wyraźny tak jakby … mówił przez łzy.
- Jim ty płaczesz? – Tomlinson zmarszczył brwi ale zaraz odzyskał nadzieje, że jednak jego plan się powiódł i Karen dała mu kosza, dlatego dzwoni aby się wyżalić.
- Tak Lou płaczę bo … muszę ci o czymś powiedzieć. To ważne. Przyjedziesz za pół godzinki do mnie? Proszę, błagam to nie może czekać.
- Ja … jasne ale … Jim o co chodzi? Coś się stało? – Louis miał złe przeczucia.
- Tak bo ja … ja cię okłamałem. Przepraszam.
Jim rozłączył się a Tommo patrzył się na telefon jeszcze przez długi czas. Jim go okłamał … ale w jakiej sprawie? To nie dawało mu w ogóle spokoju. Ciężko wzdychając zostawił chipsy na stole i poszedł założyć buty.
                                                                                  ***
Christina nie widząc co ma zrobić z zaistniałą sytuacją postanowiła porozmawiać o tym z Louisem. Teraz wiedziała, że Sean też coś do niej czuje więc jej uczucie jest odwzajemnione. Cieszyła się ale … miała pewne wątpliwości. A co jeśli będzie ją zdradzać tak jak wszystkie swoje dotychczasowe dziewczyny? No cóż, musi pogadać ze swoim synem. On zna bardzo dobrze Seana, chodzą razem do klubów , zwierzają się sobie z różnych rzeczy a przynajmniej kiedyś. Teraz sytuacja uległa lekkiej zmianie. Kobieta nacisnęła dzwonek i odczekała kilka sekund. Po chwili otworzył jej Harry. Christina mrucząc coś pod nosem weszła do środka. Nadal nie potrafiła mu wybaczyć, że przez niego rozleciał się związek jej syna. Karen to była wspaniała dziewczyna i Lou był pierwszy a Styles to bezczelnie zniszczył. Powinien się wstydzić!
- Jest Louis? Muszę z nim porozmawiać. – powiedziała patrząc na niego wyczekująco.
- Wyszedł przed chwilą. – odpowiedział Harry.
- No cóż, to przyjdę później. – postanowiła i skierowała się w stronę wyjścia.
- A może … ja mógłbym w czymś pomóc. – zaoferował się nieśmiało.
- Ty? – prychnęła spoglądając na niego z wyższością. – Wątpię. Ty potrafisz tylko niszczyć. Nie pomagać.
- To się zdarzyło raz. – przyznał ze spuszczoną głową.
- Nie kłam ty gnido. – powiedziała ostro. – Dwa razy. Już ja mam swoje sposoby na zbieranie informacji więc mnie nie da się okłamać. Proste.
- W każdym razie … - zaczął cicho. – Jestem dobrym słuchaczem ale jak nie to nie. Zrobiłem błąd i będę odpokutowywał do końca życia. Zrozumiałem. Ale musi pani wiedzieć, że wczoraj byłem na randce z Zooey Sullivan. Karen wybiłem sobie z głowy.
- Ach tak? – Christina uniosła brew. Nie bardzo mu wierzyła chodź chciała. – No cóż, dobrze, a więc co byś poradził kobiecie, która zakochała się w mężczyźnie kilka lat młodszym  i okazuje się, że ona także jemu się podoba i ten mężczyzna pocałował ją ale ta kobieta ma wątpliwości bo on jest znany ze swoich romansów?
Harry patrzył na nią przez kilka minut bez słowa.
- Czy chodzi o panią i Seana? – zapytał w końcu.
- Gdzież by tam. – machnęła ręką. – Tak się tylko głęboko zastanawiałam bo wiesz … jakbym się znalazła w takiej sytuacji to będę wiedziała co mam zrobić. Więc wolę wcześniej się ubezpieczyć, rozumiesz?
Hazza uśmiechnął się szeroko.
- Aż za dobrze. – powiedział rozbawionym tonem. – A więc ja bym proponował tej kobiecie zaryzykować.
- Słucham? – Christina wydawała się być zaskoczona jego radą.
- No bo proszę spojrzeć, ona kocha go on kocha ją. Co ich powstrzymuje przed byciem ze sobą? Różnica wieku. Tak to jest argument ale co jeszcze? Hm, chyba tylko to. A wiek to tylko liczba. Jeśli oboje są dorośli to co w tym złego? Rozumiem gdyby on miał 16 lat a ona 30 ale … tutaj wiek chyba jest troszeczkę inny, prawda? – zapytał patrząc na nią znacząco a ona kiwnęła głową. – No właśnie. Więc ja nie widzę problemu. Ta kobieta jest na pewno bardzo piękna, więc on mógł się w niej zakochać.
- No ale jest znany z romansowania z młodszymi …
- Ale nigdy wcześniej się nie zakochał, prawda? Przynajmniej nigdy nie powiedział tego żadnej kobiecie i nagle tak jakby to wyznaje. Hm, ta kobieta musi być wyjątkowa, nie sądzi pani? Więc ja na miejscu tej kobiety dałbym mu szansę. Żyje się tylko raz a jak nie wyjdzie to co z tego? Lepiej zastanawiać się co by było gdyby ….? Nie sądzę.
Christina nic nie mówiła przez dłuższą chwilę. To co mówił Harry miało dużo sensu. Oczywiście była pewna, ze on wiedział, że chodzi o nią i Seana ale wolała jednak utrzymać to jeszcze przez jakiś czas w sekrecie.
- Tak, tak masz w zupełności rację. Dzięki Harry. Naprawdę dziękuje. – powiedziała z lekkim uśmiechem. – Wiesz co? Postaram się wybaczyć ci w 50 procentach tą zdradę. Myślę, że na tyle ode mnie zasługujesz.
Stylesowi oczy rozjaśniały.
- Serio? Wow, jest pani wielka. Dziękuje. To najlepszy dzień mojego życia. – przyznał a Christina ze zdumieniem skierowała się w stronę drzwi. Nie wiedziała, że jej opinia na temat Harry’ego jest dla niego aż taka ważna. Najwyraźniej była dla niego autorytetem. To jeszcze bardziej przekonało ją do tego, że nawet 26 – latek może się w niej zakochać. Teraz musi tylko iść do niego i oznajmić mu radosną nowinę.
                                                                                  ***
Zayn od kilku minut siedział w kawiarni czekając na detektywa. W ostatniej chwili odwołał spotkanie w jego domu twierdząc, że kawiarnia będzie o wiele bezpieczniejsza. Mówił coś o planowanym ataku na niego i nie chciał aby dom Malika wybuchł. To trochę go przeraziło ale miał nadzieje, że mężczyzna sobie żartował. W końcu zobaczył kogoś idącego w jego stronę w ciemnych okularach i garniturze z teczką. Wyglądał niczym z filmu faceci w czerni.
- Zayn Malik? – zapytał odsuwając krzesło. Chłopak kiwnął głową więc na nim usiadł. – Proszę dyskretnie powiedzieć w czym rzecz?
- Otóż chodzi o … - zaczął Zayn ale mężczyzna mu przerwał.
- Ktoś planuje pana zabić? – wszedł mu w zdanie detektyw.
- Nie.
- Okraść?
- Nie.
- Zgwałcić?
- Boże, nie! Skąd ten pomysł?
- No wie pan … z taką buźką …
Zayn pomyślał, że to jakiś zboczeniec więc wstał z zamiarem odejścia ale mężczyzna roześmiał się i nakazał znów mu usiąść.
- Żartowałem. Proszę się nie przejmować. – W tym momencie zdjął swoje okulary. – Czasem robie takie psikusy swoim klientom. A tak w ogóle to jestem Jonny. – podał mu dłoń a Malik nie pewnie ją uścisnął. – Więc w czym rzecz?
- Chodzi o Megan Beatress. Zniknęła.
- Ktoś ją uprowadził?
- Nie. Sama wyjechała z własnej woli. Po prostu pokłóciliśmy się i …
- Aha, rozumiem. Czy zna pan jej byłe miejsce zamieszkania?
- Tak, tak. Dawała mi kiedyś wizytówkę. Nawet ją wziąłem. – powiedział sięgając do kieszeni spodni i po chwili ją wyjął. – Proszę oto one. W telefonie powinienem mieć jej zdjęcie …
- Nie będzie potrzebne. – odpowiedział Jonny ku zaskoczeniu Zayn’a. – Jestem ekspertem w swojej dziedzinie i nie potrzebuje jakiś tam zdjęć. Imię, nazwisko i miejsce zamieszkania. To wszystko. Aha no i wynagrodzenie ma się rozumieć. 2000 dolarów za dzień.
- Aż? – Zay uniósł brwi. – Ech no cóż. Stać mnie. Nie oszukujmy się. – dodał z lekkim uśmiechem. – Więc kiedy zaczyna pan poszukiwania?
- Jak tylko dostanę te 2000. – odpowiedział z uśmiechem. Zayn kiwnął głową i wyjął portfel z pieniędzmi. Czuł, że postępuje właściwie i w końcu będzie miał szanse odzyskać Megan.
                                                                                  ***
Louis nie pewnie wszedł do mieszkania Jima. Ton jego głosu był … jakiś dziwny i jeszcze to jak rozpłakał mu się do słuchawki. WTF? Co on sobie wtedy myślał? W czym go okłamał? Czy w końcu wrócił do Karen? Tyle myśli zaczęło zaprzątać jego głowe.
- Cześć Jim. – powiedział Lou wchodząc nie pewnie do jego domu. Chłopak siedział na kanapie z zaczerwienionymi oczami od płaczu. Tomlinson wziął głęboki oddech. – Co się stało? – zapytał stając naprzeciwko niego.
- Bo … bo … ja … ja cię okłamałem. – odpowiedział i znów wybuchnął płaczem. Louis pierwszy raz widział płaczącego Jima i … to było dziwne uczucie. Nie wiedział co ma zrobić? Dziewczynę by przytulił ale chłopaka byłoby jakoś mu dziwnie.
- W jakiej sprawie? – spytał zaplatając ręce na klatce piersiowej.
- W sprawie Karen. – odparł cicho, ledwo słyszalnie.
- Możesz jaśniej? – poprosił Louis trochę już zirytowany jego przeciąganiem całej tej sprawy. Chciał się dowiedzieć o co chodzi i iść do domu.
- Nie chodziło … nie chodziło o nią. Nigdy nie chodziło o nią to znaczy … na początku tak ale potem … potem zrozumiałem coś innego … że … że ktoś inny jest dla mnie od niej ważniejszy. – powiedział Jim co jakiś czas się jąkając. Lou otworzył szeroko oczy ze zdumienia. „Ktoś inny jest od niej ważniejszy”. Gdyby Jim nie płakał to w tym momencie zacząłby skakać ze szczęścia. To znaczyło, że on już nie kocha Karen i nie musi się martwić, że znów będą parą! To jak spełnienie marzeń!
- Kto? – zapytał po chwili.
- No … no  ty. – powiedział a Louis w pierwszym momencie pomyślał, że żartuje więc zaczął się śmiać. Czy to był jakiś kurwa kawał? Jim jest w NIM zakochany! W Louisie Tomlinsonie! Byłym chłopaku Karen? Niedoczekanie.
- We mnie? – jęknął przerażony a Jim kiwnął nie pewnie głową.
- Louis … ja … ja wiem, że nie powinienem i … ba … bardzo mi przykro. – znów zaczął się jąkać gdyż wybuchnął płaczem. – Ale … ale taki jestem. Mój ojciec on jest gejem i … i my mamy tą samą krew więc … to chyba na nas przeszło. Proszę nie wiń mnie.
Tommo roześmiał się. „Ta sama krew”. Przecież on też ma ojca geja a nie lubi chłopaków! To było po prostu śmieszne. Ale przypomniał sobie wtedy te gazety, które pisały, że on i Liam są parą. I że każdy miał go za geja dlatego zmusił Karen aby udawała jego dziewczynę. Boże! Lou przestał się śmiać i zrobił się czerwony na twarzy. A teraz Jim wyznaje mu uczucia … To nie było już wcale zabawne! To było okropne!
- Ale … jak? Gdzie? Kiedy? Boże Jim! Rujnujesz mi życie! – krzyknął siadając obok niego.
- To … to się stało po tym jak zostawiłem Karen. Wprawdzie napisałem jej w liście, że to przez to, że widzę miłość pomiędzy tobą a nią ale … to nie prawda. Chodziło o moje uczucia względem ciebie. Przepraszam. Jest mi tak strasznie głupio … - Jim zamilkł. Przez 5 minut żaden z nich się nie odezwał. Wtedy chłopak wypalił: - Ale nawet jeśli teraz nie odwzajemniasz moich uczuć to jestem pewien, że za jakiś czas to zrobisz. Lou, jesteśmy sobie pisani. Ty i ja forever.
- Co? – jęknął odsuwając się od niego podczas gdy Jim się do niego przysuwał. Objął go ramieniem i mocno ścisnął aby Louis mu nie uciekł.
- Już widzę naszą pierwszą randkę: świece, restauracja, spojrzenia pełne namiętność, napięcie podniecenia w powietrzu. A potem po randce ty i ja na tej kanapie. Spragnieni seksu. To będzie ostry numerek. Naprawdę ostry. – Jim zamilkł a potem znów się odezwał: - Ale zaraz … jak my powiemy o tym twojej matce? Na pewno będzie załamana! Nasi ojcowie na pewno to zaakceptują. Nawet będą dumni z nas. W końcu twój tatuś zawsze chciał abyś był taki jak on, prawda? Teraz masz szansę spełnić jego marzenie.
- Jim co ty kurwa pierdolisz? – zapytał spokojnie Lou. Serce waliło mu jak oszalałe ale bynajmniej nie z miłości, po prostu tak strasznie się bał. Jim zachowywał się jak wariat!
- No dawaj buziaczka! Wiem, że tego chcesz! Nie opieraj się. – Jim przybliżył się do niego jeszcze bardziej. Pomimo, że Louis chciał zwiać to nie był dostatecznie silny aby go odepchnąć. Chłopak więc dał mu całusa w policzek a Lou wrzasnął. – No nie bądź taki nieśmiały. Dobrze wiem, że tego chcesz. – dodał Jim i chciał pocałować go w usta ale Lou zaczął trząść głową aby nie utrafił.
- Daj mi spokój ty chory psychicznie wariacie! – darł się Tomlinson wiercąc się. – Ludzie! Ratunku! Pomocy!
- No dawaj buziola i będzie po sprawie. – namawiał go Jim z uśmiechem. Chłopak jednak był w totalnej panice. Chciał jak najszybciej stamtąd uciec. Nagle stało się coś nieoczekiwanego. A mianowicie ktoś zaczął klaskać w dłonie! Jim zaprzestał prób pocałowania go i Louis mógł zobaczyć co to za osoba. Był w niezłym szoku!
- Karen? Co ty … słuchaj to nie tak. To on się na mnie rzucił! To wariat! – krzyknął Louis wskazując palcem na Jima.
- Ach tak? – zapytała zaplatając ręce w koszyczek. – Wariat powiadasz? – uniosła lekko brew do góry. – Wariat, którym manipulowałeś.
- Co?
- Och, nie udawaj zaskoczonego. Domyśleliśmy się z Jimem, że ta cała twoja „pomoc” była tylko na pokaz. Tak naprawdę nigdy nie chciałeś aby on wrócił do mnie. Udawałeś tylko jego przyjaciela i masz za to nauczkę. I co miło ci? Że ktoś nareszcie ciebie wkręcił?
Louis nie mógł w to uwierzyć! Pierwszy raz ktoś zażartował sobie z niego. Jeszcze nigdy to mu się nie zdarzyło! Poczuł się wielce urażony. Wstał z kanapy i spojrzał groźnie na Karen.
- Jak mogłaś?
- A ty?
- Nie pasujecie do siebie. Chciałem dla niego jak najlepiej.
- Błagam, Lou, nie osłabiaj mnie. – odpowiedziała parskając śmiechem. – Chciałeś jak najlepiej dla siebie.
- Wiesz co? Jesteście siebie warci! – krzyknął i opuścił dom Jima trzaskając drzwiami. Poczuł się okropnie z myślą, że ktoś go wkręcił. Jak mógł się nie domyśleć, że Jim tylko udawał? I jeszcze Karen, która trzymała z nim sztamę. To go najbardziej denerwowało. Że mieli swój „sekret”. A takie rzeczy bardzo zbliżają ludzi i on coś o tym wiedział.
                                                                                  ***
Christina zapukała do drzwi mieszkania Seana. Nie wiedziała co mu powiedzieć? Chociaż nie … to akurat wiedziała. Nie wiedziała jak mu to powiedzieć? „Cześć pamiętasz mnie? To ja ta okropna kobieta, która chciała abyś nie pokazywał jej się przez 10 lat po tym jak jej wyznałeś uczucia”. Musiała to przyznać przed samą sobą zachowała się wtedy strasznie.
- Hej. – powiedziała nieśmiało, gdy mężczyzna otworzył jej drzwi. Miał na sobie tylko ręcznik i wyglądał cholernie seksownie. Widać było, że nie dawno brał prysznic.
- Christina? Co tu robisz? Miałem ci się nie pokazywać przez 10 lat? Pamiętasz? Jeszcze rano tak twierdziłaś. – powiedział zaskoczony jej wizytą. Nie wiedział czego się po niej spodziewać?
- No tak ale … to było rano a teraz jest wieczór i mam ci coś ważnego do powiedzenia. – rzekła biorąc głęboki oddech.
- No cóż, to chyba nie jest odpowiednia pora. – odpowiedział drapiąc się w kark.
- Tak? A czemu? – zapytała próbując zajrzeć mu przez ramię. Zaraz potem zaprzestała swoich prób i ciężko westchnęła. – No tak. Masz tam jakąś małolatę, zgadłam? No oczywiście. Jak ja mogłam być taka głupia. Myślałam, że zaczekasz na mnie te pieprzone 10 godzin zanim nie przemyślę sobie kilku spraw. – mruknęła i odwróciła się na pięcie.
- Christy kazałaś mi się nie pokazywać na oczy przez 10 lat, byłaś cholernie poważna! Myślałem, ze to koniec z nami.
- I tak szybko ci przeszła ta pierdolona miłość?! – wrzasnęła odwracając się w jego stronę. – Jesteś taki sam jak byłeś! Nic się nie zmieniłeś. Byłam głupia sądząc, ze dla jeden żałosnej 37 – latki będziesz w stanie się ustatkować! Zaliczasz wszystko co się rusza. Taki jesteś i taka jest twoja natura. Harry twierdził, że naprawdę ci na mnie zależy ale najwyraźniej mylił się. Jesteś nieobliczalny! Mówisz jedno a robisz drugie! Skoro tak strasznie chciałeś się bzykać z tymi młodymi dupami z klubów to czemu przyłazisz do mnie i zawracasz mi gitarę jakimiś durnymi teksami o miłości!! No kurwa czemu?! – darła się na środku korytarza jak opętana. Sean nie odpowiedział. Był zaskoczony jej zachowaniem. Pierwszy raz widział ją w takiej furii. – Ale wiesz co? Chcę chociaż zobaczyć jaką laskę przeleciałeś! Może stworzymy nawet trójkącik, co?! Pewnie chciałbyś!
Po tych słowach popchnęła Seana na bok i weszła do środka.
- No dalej! Wyłaź ty lafiryndo! Pokaż się!! – krzyczała na środku salonu. Cisza. Christina poszła więc do łazienki ale tam również nikogo nie było. Kuchnia – pusta. Pomyślała więc, że na pewno znajduje się w sypialni. Udała się więc na górę i otworzyła drzwi. Niestety lub stety tam była pustka. Zdziwiony kobieta stała oniemiała w pomieszczeniu kompletnie nic nie mówiąc. Co to miało znaczyć? A może ta dziewczyna wyszła oknem? Ale nie … było zamknięte. Bez sensu. Po za tym nie miałaby czasu.
- I co? Ładna ta moja dupa? – zapytał Sean opierając się o framugę drzwi z rękami skrzyżowanymi na piersi.
- Co to ma znaczyć? Dlaczego tu nikogo nie ma? Gdzie ona jest?
- Ale kto?
- No … ta dziewczyna z klubu którą się pocieszałeś. – wyjąkała zupełnie zbita z tropu.
- Ależ Christy, tu nikogo nie było. Tylko ja i teraz ty. Żadna dziewczyna z klubu mnie nie odwiedziła. To prawda byłem w barze ale wróciłem sam. – wyjaśnił.
- To … to nie mogłeś nic powiedzieć? Zrobić? Gdy darłam się na korytarzu jak wariatka? – zapytała ostro. – Zrobiłam z siebie kompletną kretynkę!
- No cóż, jesteś dosyć pociągająca gdy się wkurzasz. – odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Dosyć pociągająca? Pff. – prychnęła. – Myślałam, że bardzo pociągająca.
- Niee. – zaprotestował zbliżając się do niej. – Bardzo pociągająca jesteś bez … - urwał rozpinając jej guziki koszuli. – Ubrań. – dodał przyciągając ją do pocałunku. Christina nie protestowała, gdyż to było najlepsze doświadczenie w życiu. Musiała przyznać, że nawet jej były mąż tak dobrze nie całował. Sean był zdecydowanie mistrzem w tym fachu.
- Ty też. – powiedziała w przerwie między pocałunkiem i zdjęła z niego ręcznik. Sean uśmiechnął się i popchnął ją na łóżko. A potem? Potem byli bardzo zajęci sobą.
                                                                       KONIEC
Oto przed państwem 98 odcinek. Jeszcze jeden i dotrzemy do 100! ;)). Ja się bardzo cieszę mam nadzieje, że wy także. Muszę przyznać, że 100 odcinek będzie się znacznie różnił od innych gdyż nie będzie opisywał ich dalszego życia ale inne wydarzenia również ciekawe ;P. Ale zostawmy to. Miejcie tą niespodziankę!
Podobał się odcinek? Lubicie Seana i Christine? Lepiej razem czy osobno? No i co sądzicie o nowym planie Zayn'a? Lepiej żeby próbował odzyskać Megan czy nauczył się żyć bez niej? 
A jak tam po świętach? Najedzeni? Żarcie poszło w cycki czy w dupę? Hehe.
Ja wiele nie jadłam tak więc dużo też nie przytyłam.
Co tam dostaliście od mikołaja? Ja muszę się pochwalić, że płytę Midnight Memoris, bardzo mnie mama ehem mikołaj zaskoczył tym prezentem. Spodziewałam się wszystkiego a tego akurat nie! Hehe. No i biografię Harry’ego :* + masę słodyczy i pieniądze.
A jeśli chodzi o kolejnego blooga to dzięki, że będziecie czytać to naprawdę wiele dla mnie znaczy bo nie byłam przekonana do mojego pomysłu zupełnie.
Więcej informacji odnośnie nowego mojego przedsięwzięcia będzie po zakończeniu tego opowiadania więc na razie cicho sza! Już nic więcej nie zdradzę.
Liczę na komentarze! Proszę dajcie radę chociaż 10. Na tyle obserwatorów to nie jest wiele a mam potem banana na twarzy przez resztę dnia!

Paa <33