czwartek, 5 grudnia 2013

One direction 4 odcinek 96

Zayn siedział w kuchni nad kubkiem gorącej kawy i analizował w głowie sytuację, która miała miejsce wczoraj. Tak, tak oczywiście, że Harry chciał mu pomóc ale w ten sposób? Nawet w snach nie podejrzewał, że zawsze spokojny i opanowany Styles zabierze go w takie miejsce ... Zamknął oczy i cała ta sytuacja stanęła mu przed oczami ponownie. 
~Dzień wcześniej~
Malik kompletnie załamany szedł za swoim przyjacielem. Nie sądził, że ma tak wspaniały pomysł aby ostatecznie wyleczyć się z Megan. Ona była jedyna w swoim rodzaju i był pewien, że ta śliczna blondynka nigdy by go nie zraniła. A on to zrobił i teraz musi za to płacić. 
Po kilku minutach doszli z loczkiem na miejsce, którym okazała się być jakaś kawiarenka. Zay zmarszczył brwi. "On naprawdę uważa, że dobra kawa poprawi mój nastrój?" - pomyślał mulat nie mogąc uwierzyć, że Styles wpadł na tak banalny pomysł. Bez słowa jednak wszedł za nim do środka i już po kilku minutach podeszła do nich jakaś kobieta, prosząc aby zajęli swoje miejsca. 
- To ty może zaczniesz od tego stolika. - powiedziała pchając chłopaka w stronę drobnej brunetki, która wyglądała na przestraszoną. Zayn kompletnie nie wiedział o co chodzi? Czuł się zagubiony w tej całej sytuacji jak jeszcze nigdy. Posłał Harry'emu pytające spojrzenie a on wzruszył ramionami z uśmiechem. 
- Harry! - krzyknął Malik zdając sobie sprawę, że jego przyjaciel nie zamierzał nic odpowiedzieć. 
- No co? - zapytał rozbawiony. - Dasz radę. Wierzę w ciebie. - uniósł dwa kciuki w jego stronę. 
- Ale ... o co tu chodzi? - Zay powiedział to tak jakby do siebie i ponownie rozejrzał się po pomieszczeniu. Powoli zaczęło do niego docierać co tu się dzieje ale nie miał więcej czasu na przemyślenia gdyż doszedł do stolika z dziewczyną i zajął miejsce. Posłał jej lekki uśmiech, którego nie odwzajemniła. - Zayn. - przedstawił się wyciągając w jej stronę dłoń ale jej nie uścisnęła, odparła za to:
- Emily. 
- Emily. - powtórzył. - Piękne imię. 
- Ciebie też w to wciągnęli? - zapytała rozglądając się dookoła. Wyglądała jak małe przerażone dziecko. Zayn zmarszczył brwi. 
- Ale w co wciągnęli? 
- W tą sektę. - odpowiedziała dziewczyna jakby to było oczywiste. - Oni coś planują. Czuje to. - dodała poważnie. Malik chciał wybuchnąć śmiechem. Mała przytulna kawiarenka, nie było w tym nic dziwnego ale najwyraźniej Emily sądziła inaczej. 
- Co 2 minuty się zmieniają i przekabacają do swojej sekty nowe osoby. - szepnęła. Chłopak dostał wytrzeszczu oczu. No to teraz wszystko było jasne! To nie była żadna sekta ale Harry zabrał go na szybkie randki! Pewnie chciał aby poznał jakąś miłą i fajną dziewczynę a tymczasem natrafił na kompletną wariatkę. 
- A może chcą po prostu porozmawiać? Poznać się? 
- Nie wątpię. - kiwnęła głową ze zrozumieniem. - Porozmawiać o sekcie a poznać aby potem wciągnąć w tą sektę. 
Zayn schował twarz w dłoniach. Z tą dziewczyną raczej się nie dogada. Jest zbyt pokręcona i naprawdę nienawidził w tym momencie Hazzy za to, że wciągnął go w takie coś. Rozejrzał się po pomieszczeniu i ze zdumieniem zobaczył, że jego przyjaciel również bierze w tym udział ale on rozmawiał z jakąś ładną blondynką. Zaskoczył go fakt, że zwykle nieśmiały Harry nie dosz, że udał się z nim do takiego miejsca to jeszcze ... wow. Ta sprawa z Karen rzeczywiście zrobiła go pewniejszego siebie. 
- To nie jest żadna sekta. - odparł spokojnie Malik. - Jeśli chcesz to wstań i wyjdź nikt cię tu siłą nie trzyma ... - urwał, ponieważ zdał sobie sprawę, że on podobnie jak ta dziewczyna może wstać i wyjść. Ruszył się więc z krzesełka ale w tym samym momencie rozległ się jakiś gong i jakaś kobieta krzyknęła: Zmiana! Emily wstała najszybciej jak się dało i poszła a do Zayn'a dosiadła się następna osoba. Głupio mu było więc tak wstać i wyjść więc pomyślał, że jak zostanie 2 minuty dłużej to nic złego się nie stanie. Przed nim zajęła miejsce ładna dziewczyna z czerwonymi włosami i kolczykiem w nosie. Miała na głowie beanie a na nogach dresy. Wyglądała jak typowa luzaczka. 
- Siema. - powiedziała żując gumę. 
- Cześć. - odpowiedział Zayn. Czuł się dziwnie nie komfortowo w towarzystwie tej dziewczyny. 
- Gówniane te randki, co? – zapytała rozglądając się po Sali ze znudzeniem wymalowanym na twarzy. Malik kiwnął nie pewnie głową. Szczerze ta dziewczyna go przerażała.  – Jestem Amy, a ty?
- Zayn. – odpowiedział nie pewnie. Amy kiwnęła głową ze zrozumieniem.
- Jak ten z tego gównianego zespołu One direction. – parsknęła śmiechem. Chłopak poczuł jak robi się czerwony na twarzy.
- Czy dla ciebie wszystko musi być gówniane?! – uniósł się lekko.
- Nie wszystko. Tylko te szybkie randeczki i One direction. Piątką śpiewających ćpunów.
Zayn zaczął się krztusić powietrzem. Jak ona mogła powiedzieć coś takiego? Wprawdzie Liam nie stroni od narkotyków ale reszta nie bierze więc jak można mówić takie okropne rzeczy?!
- Tlenu! Tlenu! Ludzie dajcie tlenu! Nie mogę oddychać! – krzyknął ale nikt nie zwrócił na jego słowa zbytniej uwagi. Amy wybuchnęła śmiechem.
- Spokojnie koleś. To, że masz na imię jak ten gej Zayn Malik nie znaczy, że też nim jesteś. Muszę przyznać, że nawet prawie tak samo wyglądasz ale jesteś troszkę ładniejszy.
Malik złapał się za serce i zaczął ciężko oddychać. Czy ona nazwała go właśnie gejem?!
- Zayn nie jest gejem. – zaznaczył ostro. – Znam go i wiem, że nie jest. A właściwie co ja tu będę owijać w bawełnę. Ja jestem Zayn Malik. Ta da! I co zaskoczona? No proszę dalej mnie obrażaj mądralo. Mam 10 milionów i miliard fanek, które leją na mój widok. I co? Teraz jesteś taka sprytna?
Dziewczyna otworzyła szeroko oczy a chłopak poczuł dziwną satysfakcję. Nareszcie ją zagiął. Nie mógł słuchać jak ta osoba go obraża. Była bezczelna i nie miała za grosz kultury po za tym musiała być ślepa skoro nie zdała sobie wcześniej sprawy, że przed nią siedzi Zayn  z One direction.
- Boże! Ty masz problemy z psychiką? – zapytała wyraźnie zaniepokojona. – Wydaje ci się, że jesteś Zaynem z One direction, tak? OMG! Jak można się porównywać do tego geja? Nie masz w ogóle do siebie szacunku. – stwierdziła zaplatając ręce w koszyczek. Zayn tymczasem zastanawiał się ile by dostał w pudle za uderzenie dziewczyny. Na szczęście okazało się, że 2 minuty minęły oznaczając, że ich rozmowa dobiegła końca. Mulat chciał iść ale dosiadła się do niego kolejna osoba. Z ciężkim westchnieniem postanowił, że zostanie dodatkowe 2 minuty. Nic mu się nie stanie a może pozna kogoś normalnego. Kolejną osobą była starsza pani koło 60. Malik gdy ją zobaczył już zaczął jęczeć. Była dla niego za stara! Nie ma nic przeciwko starszym ludziom pod warunkiem, że nie musi się umawiać z nimi na randki.
- Dzień dobry. – powiedział cicho gdyż głupio mu było do tej kobiety powiedzieć „cześć”.
- Witam, witam. – odpowiedziała radosnym tonem. – Widzę, że kulturalny z ciebie chłopczyk. Mało teraz takich. Jestem naprawdę pod wrażeniem. – uśmiechnęła się do niego ciepło. Malik zaczął się dyskretnie rozglądać. Zobaczył, że Harry rozmawia z jakąś ładną brunetką. „Ten idiota to ma szczęście” – pomyślał wściekły.
- Dziękuje. Miło mi to słyszeć. – odpowiedział drapiąc się w kark.
- Mam na imię Stefanie.
„Ugh, nawet imię masz ze epoki średniowiecza” – pomyślał zdołowany.  Nie miał ochoty rozmawiać z tą kobietą, w ogóle nie miał ochoty rozmawiać z żadną dziewczyną znajdującą się w tym pomieszczeniu. On chciał tylko Megan ale jej nie mógł niestety mieć przez własne kłamstwa. Wszystko zniszczył. Totalnie.
- Ja … ja musze już chyba iść. – powiedział nieśmiało wstając z krzesełka. Stefanie jednak nie zamierzała dać za wygraną.
- Zostań cukiereczku. Gdzie ci się tak spieszy? Porozmawiamy, poznamy się bliżej. Mamy jeszcze prawie półtorej minuty. – powiedziała z szerokim uśmiechem. Zayn ciężko westchnął. Wcale nie chciał się zapoznawać z kimś kto posiada średniowieczne imię, ma 60 lat i ślinił się na jego widok. Jego serce wciąż należało do Meg a po za tym ta babka na pewno dawno już skończyła pół wieku.
- Nie mogę, naprawdę ja … - chłopak starał się tłumaczyć ale trochę nie udolnie. W końcu doprowadzony do ostateczności podszedł do Harry’ego i wziął go za rękę automatycznie odciągając go od pięknej brunetki z którą rozmawiał. Że też Styles ma takie szczęście i trafiają mu się same ślicznotki! To nie miało jednak znaczenia. Zayn musiał jak najszybciej się stąd wydostać.
- Aua! Co ty robisz? – zapytał ostro Hazza gdyż był zły, że Zay zepsuł mu super podryw. – Puść to boli. – dodał nieco spokojniej. Wtedy Malik nieco obluzował uścisk na jego  ramieniu ale w zamian złapał go za dłoń.
- Nudzę się kochanie, wracajmy do domu. – powiedział Zayn do Harry’ego dostatecznie głośno tak aby każda z osób znajdujących się w kawiarni mogła go usłyszeć. Rzeczywiście po chwili każdy uważnie ich obserwował.
- Słucham? – Styles nadal był zdezorientowany. Nie rozumiał co też jego przyjaciel wyprawia?
- Miałeś rację. Jednak jestem gejem dziewczyny są FU! – mulat wzdrygnął się i dla efektu dmuchnął grzywkę i przybrał postawę typowego geja. – A teraz chodź przymierzać buty twojej siostry! Podobały mi się te czerwone z czarnymi wstążeczkami. – dodał i pociągnął zaskoczonego Hazze do drzwi wyjściowych.
~Obecnie~
Zayn próbował wyrzucić z głowy tą żenującą sytuację ale wiedział, że Harry nie powstrzyma się przed docinkami na ten temat. Właśnie usłyszał jak ktoś zbiega po schodach. Domyślał się bardzo dobrze kto to, nie żeby rozpoznawał swoich przyjaciół po krokach ale on ma takie szczęście, że …
- Witaj kochanie! – zaświergotał Hazza wchodząc do kuchni. Zay wywrócił oczami. Cały Styles, nie potrafi odpuścić. Ciekawe ile będzie ciągnął tą szopkę? – Może zrobić mojemu Skarbkowi śniadanko? Na co masz ochotę? – zapytał chłopak takim głosem jakby mówił to niemowlęcia.
- Daruj sobie. – odburknął Zayn i spojrzał za okno. Zapowiadał się piękny dzień. Niestety on nie zamierzał się nim cieszyć. Na pewno Megan budzi się teraz obok jakiegoś przystojnego chłopaka. Ta myśl nie dawała mu spokoju.
- Czyżby mój kwiatuszek miał zły humor? Nie martw się. Zrobię ci śniadanko i od razu ci się poprawi. – powiedział loczek ledwo powstrzymując się od śmiechu. Podszedł do tostera i włożył tam dwie kromki chleba tostowego. – Wolisz tosty z dżemem czy serem? A może połączyć to? Albo jedno takie drugie takie?
- Boże jaki ty jesteś irytujący! – wykrzyknął Malik. W tym momencie do kuchni zawitał także Louis. Miał dziwnie dobry humor. Niestety tylko Liam mógłby wiedzieć co było tego przyczyną. Otóż dziś wdrąża swój super plan w życie a mianowicie pomaga Jimowi odzyskać Karen! Oj będzie się działo, będzie. Już Louis o to zadba.
- Co tam gejaszki? – zapytał z szerokim uśmiechem Tomlinson podchodząc do blatu i biorąc w dłoń butelkę wody. Odkręcił ją i upił duży łyk.
- Powiedziałeś mu? – zapytał Zayn z wyrzutem patrząc na Harry’ego. Ten kiwnął głową.
- To mój BFF. Nie mogę przed nim ukrywać mojego nowego chłopaka. Zayn zrozum. – powiedział spokojnym tonem.
- Nie jestem twoim chłopakiem! – wrzasnął Malik.
- Oj czyżby nasz kochany Zaynek nie mógł pogodzić się ze swoją orientacją? To przykre. – stwierdził Louis. – I łamiesz Harry’emu serce.
- Idioci. – skomentował Malik i wyszedł z kuchni. Lou i Hazz wybuchnęli śmiechem i przybili sobie piątkę. Ach tego im brakowało. Uwielbiali wkręcać chłopaków. Mieli z tego nie zły ubaw. A najbardziej upatrzyli sobie właśnie Zayn’a. On szybko się irytował i była lepsza zabawa.
- Jakieś plany na dzisiaj? – zapytał loczek.
- Owszem. – odparł dumnie Lou. – Pomagam Jimowi odzyskać Karen! – dodał radośnie i zanim Harry zdążył o cokolwiek zapytać już go nie było!
                                                                       ***
Wczesnym popołudniem Louis spotkał się z Jimem w parku. Starszy chłopak był zaskoczony, że akurat w tym miejscu ale nie zadawał pytań. Dopiero gdy dotarł na miejsce stwierdził, że wypadałoby zapytać co spotkanie w parku ma wspólnego z odzyskaniem Karen? Tomlinson miał jednak już swój niecny plan, który zamierzał wprowadzić w życie. Czekał na Jima na ławce. Gdy ten się pojawił wstał i powitał go szerokim uśmiechem.
- Hej.  – powiedział Jim rozglądając się nerwowo wokół. – Mógłbym wiedzieć co tutaj robimy?
- No jak to co? Poprosiłeś mnie abym pomógł ci odzyskać Karen więc właśnie to robię. – odpowiedział chłopak.
- I uważasz, że nasza rozmowa w parku zmieni coś pomiędzy mną a ją?
- Oj Jim, Jim. Mój ty biedaku. Jaka z ciebie jest głupiutka sierotka. – powiedział Louis pukając palcem jego czoło. Tamten zmarszczył brwi jeszcze bardziej zdezorientowany. – Karen codziennie chodzi tędy do pracy, prawda?
Wtedy twarz Jima się rozjaśniła.
- Aaa rozumiem! I to będzie idealna okazja aby z nią pogadać, tak?
Lou wywrócił oczami.
- Głupszy niż The wanted razem wzięci. – mruknął pod nosem a głośno powiedział: - Za 10 minut zjawi się tutaj Karen a ty w tym czasie zamiast z nią rozmawiać będziesz podrywał tamte dwie dziewczyny! – chłopak wskazał na nie palcem. – Zrozumiano?
Jim kiwnął nie pewnie głową.
- I myślisz, że tym sposobem ją odzyskam?
- Ależ oczywiście! Jim przyjacielu to nie wymaga geniuszu. Kobiety uwielbiają być zazdrosne, niektóre nawet mają takie hobby , zazdrość. A z racji tego, że laski wszystkie są takie same to … dlaczego Karen miałaby być wyjątkiem? Ona należy do  stada owiec, niczym się nie wyróżniając. – rzekł Lou starając się być przekonywujący. Nie żeby naprawdę tak uważał bo dla niego Karen była wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Ale był świetnym kłamcą i szybko wcisnął tani kit Jimowi , który najwyraźniej w to uwierzył. „No, no jak zobaczy go flirtującego z innymi to na pewno go znienawidzi” – pomyślał Louis z uśmiechem. Bowiem sam z doświadczenia wiedział, że jego eks nienawidziła być zazdrosna.
- Stada owiec? – Jim zmarszczył brwi.
- Owszem. Bowiem wszystkie kobiety są jak białe owce. Niewinne, dobre, wielkoduszne dziewice. Czasem powtarzam czasem owszem, trafi się czarna owca ale to sporadycznie. Wiesz taka odstająca od reszty dusza seksu, rozumiesz?
Jim kiwnął głową. Totalnie nie wiedział co Louis do niego gada. Musiał wczoraj nie źle zabalować na jakieś imprezie go gada durnoty. Ale nie chciał mu tego mówić. Zależało mu na Karen a Lou był jego jedyną nadzieją na odzyskanie jej.
- Dziewice? Czyli ty  i Karen … wy nie …
- Owszem my tak. – Tomlinson kiwnął głową. – I to ile razy! Woho nie zliczy się tego na palcach ale istnieje pewna zasada: dziewictwo jest zakodowane w psychice ludzkiej i jeśli Karen by sobie pomyślała: „Bzykałam się z Louis’em 20 razy ALE nadal chce być nie winną cnotką.” I ma takie prawo. Wtedy udaje przed rodzicami i znajomymi, że chce zaczekać do ślubu. Bo widzisz każda panna młoda chodzi do ślubu w białej sukni a to znak czystości a jakie są owce? Właśnie białe. Czyli wniosek nasuwa się sam. Wszystkie są nie wydymanymi owcami.
Jim otworzył oczy z zaskoczenia. Dopiero teraz zdał sobie sprawę jak nie wiele wiedział o dziewczynach. Dotknął ramienia Lou i powiedział:
- Dzięki za twoje cenne rady. To wiele dla mnie znaczy.
Tomlinson powstrzymywał się od śmiechu. Przecież to co gadał Jim’owi o owcach to był stek bzdur! Ale przecież musi udawać dobrego przyjaciela, który będzie służyć mu dobrą radą.
- A teraz leć na podryw kocie! – szatyn pchnął Jim’a w kierunku dwóch ślicznotek a ten na zupełnym luzie do nich podszedł. Louis tymczasem wyglądał Karen, która powinna się pojawić lada moment! Był bardzo ciekawy jej reakcji na tą scenkę.
No cóż, nie musiał długo czekać i już po 2 minutach pojawiła się. Aby go nie zauważyła Lou nałożył kaptur na głowę i odwrócił się lekko. Dziewczyna przeszła obok niego zupełnie go nie rozpoznając. Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Jego plan działał. Zauważył, że Karen przystanęła na moment aby popatrzeć na Jima, który świetnie dogadywał się z dwiema dziewczynami. Wydawało mu się, że była zazdrosna ale w każdym razie nie dała tego po sobie poznać i poszła dalej.
                                                                                  ***
Juliette miała dziwne przeczucia co do tego całego Henry’ego. Wydawał jej się zbyt idealny a przecież nie ma takich ludzi! Każdy ma jakieś wady. Niestety ten mężczyzna albo to rzeczywiście taki chodzący pan ideał albo bardzo dobrze maskował swoje wady. W rozmowach był zabawny i widać było po jego wypowiedziach, że jest inteligentny. Dziewczyna jednak chciała go najpierw przetestować zanim umówi go na spotkanie z jej mamą. W tym celu udała się do domu One direction. W salonie siedział Zayn, który narzekał, że tęskni za Megan, Liam był dziwnie zdenerwowany a Niall zapewne był w swoim pokoju więc tam Jul się udała. Rzeczywiście siedział na łóżku z laptopem na kolanach i coś robił. Dziewczyna podeszła do niego bliżej.
- Cześć skarbie. – powiedziała i dała mu buziaka w policzek a on coś odburknął w stylu „Hej”. – Co robisz? – zapytała i usiadła obok niego.
- Pisze. – odpowiedział.
- Piszesz? Z kim?
- Z Henry’m. – odpowiedział wesoło.
- Beze mnie?! – Juliette była oburzona zachowaniem Nialla. Jak on mógł zrobić coś takiego bez niej? Przecież oboje założyli jej mamie profil i jakby na to nie patrzeć to było ich wspólne dzieło.
- Daj spokój. Po prostu napisał i chciałem odpisać szybko aby się nie niecierpliwił. On jest naprawdę wspaniały. Twoja mama powinna się z nim ożenić.
- No nie wiem. – odpowiedziała. – Przez intenernet każdy wydaje się być inny a w realu … no cóż wychodzi wtedy prawda i okazuje się, że już nie jest tak kolorowo. Zanim umówię Henry’ego z moją mamą chciałabym go przetestować. Także musimy się z nim spotkać.
- Że co? – jęknął blondynek. – I co mu powiemy? Że jesteśmy dwójką napalonych dzieciaków, która ma ochotę na trójkącik?
- Boże Niall skąd ci to przyszło do głowy? – Jul była zaskoczona, że jej chłopakowi wpadło coś takiego. Czyżby czasem myślał o takich rzeczach? Całkiem możliwe. Nie chciała jednak nad tym rozmyślać. Wolała uważać, że Nialler jest nie winny.
- Nie wiem. Jakoś tak. – wzruszył ramionami. – Za dużo filmów.
- Boże Niall jakie ty filmy oglądasz?! – Juliette ponownie była wstrząśnięta. Horan chciał odpowiedzieć ale przerwała mu: - Nie odpowiadaj. W każdym razie napisz Henry’emu, że chce się z nim spotkać w pizzeri Pitch Backs.
- Zgoda ale … nie sądzę, że będzie zadowolony, że dwójka napalonych dzieciaków go okłamała.
Dziewczyna wywróciła oczami.
- Wcale nie jestem napalona.
- No to jest nas dwóch.
- I trzymajmy się te wersji. – Jul puściła mu oczko a Niall się lekko uśmiechnął.
                                                                       ***
Poranne zachowanie Jima zupełnie zaskoczyło Karen. Była niemal pewna, że on jej nie widział więc odrzuciła myśl, że zrobił to po to aby wzbudzić w niej zazdrość. Po za tym to on pierwszy zerwał co znaczyło, że nie chciał z nią być. Siedziała właśnie w studiu fotograficznym i zamiast myśleć nad sesją rozmyślała o swoim byłym chłopaku. Coś jej tu nie pasowało. Nie wiedziała jednak jeszcze co.
W końcu pomyślała, że musi zrobić sobie przerwę na kawę. Ta praca totalnie ją wykańczała! Były wakacje a ona musiała pracować. To było nie fair ale tak już jest. Nie długo będzie dorosła i miała nadzieje, że zostanie tutaj przyjęta na stałe.
Stanęła koło automatu i kilka centów do środka wciskając guzik z kawą z mlekiem.
Wzięła głęboki oddech. I jeszcze Louis. W ogóle się z nim ostatnio nie kontaktowała. Zaczęli się dobrze dogadywać ale … potem on nie dzwonił ona też … Nie wiedziała co sądzić o tej sytuacji? Czy między nimi może być jeszcze przyjaźń? Czy już na zawsze będą jak dwoje zupełnie obcych sobie ludzi?
- Hej. – Karen usłyszała za sobą dobrze znany jej głos. Nie spodziewała się jej tutaj. Dawno jej nie odwiedzała więc pomyślała sobie, że Zooey dała jej spokój.
- Cześć. – odpowiedziała z lekkim uśmiechem. – Masz dzisiaj sesje?
- Nie. Właściwie to … przyszłam do ciebie. – powiedziała nie pewnie. „No oczywiście. Nasza sławna modeleczka ma problem” – pomyślała sobie Karen. „ A ja jestem jedyną osobą na ziemi, która może jej pomóc. Cóż za ironia!”
- Do mnie? A z jakiegoż to powodu? – zapytała zaskoczona. – Rzucił cię chłopak dla ładniejszej i nie możesz pogodzić się z jego decyzją?
Zoe wpatrywała się w nią w milczeniu przez parę minut. Nie spodziewała się, że Karen będzie tak sarkastyczna. Myślała, że jest miła i mogą zostać koleżankami. Najwyraźniej myliła się.
- Nie, nie rzucił mnie chłopak dla ładniejszej. – odparła w miarę spokojnie. – Chciałam cię o kogoś zapytać bo z tego co wiem znacie się dobrze więc najlepiej byś wiedziała.
Karen ciężko westchnęła.
- Kogo masz na myśli?
- Harry’ego.
Brunetkę momentalnie zamurowało. Czego Zooey może chcieć od Harry’ego? Od jej najlepszego przyjaciela?
- Tak? A co z nim?
- Cały czas o nim myślę. – wyznała modelka nie owijając w bawełnę. – Chciałabym go zaprosić na randkę ale nie wiem czy … czy także jest mną zainteresowany. Może wiesz coś na ten temat?
- No cóż … - Karen ciężko westchnęła. Rozmawiała ostatnio z Hazzą  o Zooey i doskonale zdawała sobie sprawę, że także jest nią zainteresowany ale nie wiedziała czy nadal. Może już mu przeszło? – Kiedyś tak ale … teraz nie mam pojęcia. Zapytaj go.
- Taki mam zamiar. A mówił ci coś dokładniej na mój temat? – dopytywała dalej.
- Mówił, że chciał cię zaprosić na randkę ale stchórzył. – powiedziała dziewczyna przygryzając dolną wargę. Może nie potrzebnie to mówiła? Może Harry wcale by sobie tego nie życzył?
- To było pewnie wtedy gdy uciekł spod mojego mieszkania. – powiedziała uśmiechając się lekko zapewne przypominając tą sytuację. – W każdym razie dzięki, Karen. Na ciebie zawsze można liczyć.
Zooey już chciała odejść ale zatrzymał ją głos Karen:
- Zoe, nie zrozum mnie źle ale … nie pasujecie do siebie. – powiedziała szczerze. – Ty jesteś pewna siebie i lubisz być w centrum uwagi a on jest wrażliwy i nieśmiały.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Nie masz pojęcia jak się mylisz. – rzekła modelka i bez dalszych wyjaśnień skierowała się  w stronę drzwi wyjściowych.
                                                                       ***
Po południu Louis chciał wdrążyć w życie drugą część swojego genialnego planu! Jimowi oczywiście wmawiał, że to wszystko dla jego dobra i dzięki temu na pewno zdobędzie Karen. On naiwny wierzył w to wszystko.
- Kwiaty! – wykrzyknął Louis. – I liścik! Miłosny!
- Nie za banalne? – zapytał Jim z powątpiewaniem.
- Czy mam ci powtórzyć regułkę o owcach? – spytał zirytowany Lou. – Niczego się nie nauczyłeś. Zupełnie niczego! Co jedzą owce? Trawę, prawda? A kwiat to taki chwast można by rzec. Więc dziewczyny i owce żywią się tym samym! Dla lasek kwiatki to sens życia, natchnienie i nie zła podjarka. Jeszcze nie skumałeś?
- Przepraszam. Oczywiście masz rację. Powinienem ciebie słuchać. – przyznał Jim ze spuszczoną głową. – Okej a więc kupmy różę i napiszmy ten liścik miłosny.
Lou uśmiechnął się pod nosem. Głupi Jim nawet nie podejrzewał jaki super wkręt przygotował dla niego Tomlinson.
Gdy kupili kwiaty Louis podał chłopakowi kartkę i długopis i kazał napisać swoje uczucia do Karen. Jim długo się zastanawiał jak dobrać słowa i wszystko ale ostatecznie coś tam napisał. Lou zaglądał mu przez ramię i zobaczył takie zdania jak:
Jesteś dla mnie wszystkim … przy tobie czuje się lepszy … przepraszam za wszystko.
„Boże jakie to banalne” – pomyślał zniesmaczony.
Później chłopak zapakował list do koperty i oboje poszli pod dom dziewczyny. Jeszcze nie wróciła z pracy więc jak to zrobi to na pewno zauważy list.
- A jak mnie wyśmieje? – zapytał nie pewnie Jim.
- Mam ci po raz setny powtarzać zasadę dziewczyny – owce? – zapytał Louis znudzonym tonem. Recepcjonista potrzasnął głową. Nie zamierzał dłużej słuchać wywodów Louis’a, chodź musiał przyznać, że były mu bardzo przydatne.
Jim podłożył liścik i kwiaty pod dom Karen. – O kurwa! Chyba ją widzę! – krzyknął Tomlinson. Jego towarzysz otworzył szeroko oczy. – Ty biegnij ja ją zatrzymam.
- Dzięki. – odpowiedział Jim i uciekł. „Ale tchórz” – pomyślał Louis ze śmiechem. Przecież to oczywiste, że nie widział Karen. Chciał się pozbyć tego idioty. Gdy zobaczył, że Jim jest już daleko schował liścik do kieszeni i podłożył inny taki, który napisał on sam. U tulipanów, które podłożył  Jim urwał łepki tak, że zostały tylko łodygi.
A treść listu, który napisał Lou podszywając się za Jima brzmiał:
Tak! Tak! Chciałem żebyś była zazdrosna, dlatego podrywałem te dziewczyny w parku! Chciałem abyś zobaczyła co straciłaś! Bo straciłaś wiele! Drugiego takiego ciacha nie ma na całym świecie! Jestem jedyny i wyjątkowy a ty? Weź sobie tego swojego pizdrusia czyt. Louis’a. Pasujecie do siebie.
Płakałem tydzień po tobie! Złamałaś mi serce! Musiał pocieszać mnie mój kochany tatuś!
Ale będę walczył o nasze szczęście i mimo, że nie zasługujesz na tak zajebistego chłopaka jak ja to będę z tobą. Bo mi cię szkoda.
Zawsze zajebisty Jim.
Lou uśmiechnął się pod nosem. Zabawa dopiero się rozpoczyna!
                                                           KONIEC
Odcinek pojawiłby się wczoraj ale nie miałam netu. Przede wszystkim pojawił się szybciej niż poprzedni więc mam nadzieje, że cieszycie się ;).
Kolejny też postaram się napisać dosyć szybciutko żebyście nie musieli długo czekać.
W ogóle powiem wam, że zobaczyłam statystki i płakać mi się chciało. Wczoraj było tylko 20 wejść ;(( a pamiętam jak było 150 – 200.
Dlatego proszę aby każda osoba skomentowała ten odcinek! To nie musi być długi komentarz po prostu napiszcie, że nadal jesteście ze mną. Bo kiedy taka cisza i mam 74 obserwatorów a komentuje 8 osób no to rzeczywiście coś musi być nie tak, prawda?
Tutaj macie mojego aska jeśli macie jakieś pytania związane z tym bloogiem lub nowym albo po prostu chcecie się czegoś o mnie dowiedzieć:
Możecie pytać też o One direction i różne dramy z nim związane. Ja bardzo dużo czytam na ich temat i spędzam praktycznie 4 godziny dziennie na tych różnych stronkach więc myślę, że na każde pytanie będę umiała odpowiedzieć pod warunkiem, że będą w miarę normalne a nie coś w stylu: Jaki jest numer buta Zayn’a?
Haha bez przesady.
Odnośnie nowego blooga to nie wiem czy będę pisać go tutaj bo jeśli jest tak mało osób to mam spore wątpliwości. Mam nadzieje, że je rozwiejecie i pod 97 odcinkiem napiszę wam co i jak.
A teraz życzę wam miłego dnia. Pa <3                                                                                         

12 komentarzy:

  1. świetny odcinek, chyba zawsze to będę pisać;) na pewno zajrzę na aska i jak prosiłaś jestem z tobą, czekam na kolejny odcinek coś mi się wydaje, że jednak jest jakaś szansa dla Lousia i Karen, może i Harry'ego z Zoey, pozdrawiam cię serdecznie i weny życzę ilovemusic_Maja

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem z tobą i mam nadzieję zostać jak najdłużej :)
    Rozdział jest fantastyczny :)
    Szkoda mi Zayn'a, naprawdę :( a może wkręcisz Perrie i będą szczęśliwi z Zayn'em? Taki pomysł :)
    Louis czemu ty nie możesz powiedzieć Karen, że ja kochasz? Bo kochasz prawda? Brakuje mi was jako pary, a nie zkłuconych przyjaciół(?)
    Harry i Zoe = Zarry lub Hoe. Spoko :)

    Czekam na kolejny rozdział i nowe opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niee Perrie w tym opowiadaniu nie będzie :). Ta urocza blondynka pojawi się w mojej następnej historii do której już napisałam prolog!!
      Wgl zastanawiam się nad 5 sezonem bo nie mam kompletnie na niego pomysłu ale najwyżej zakończę w nim parę wątków bo już wiem jak się skończy historia każdego z bohaterów. Se wymyśliłam już pół roku temu haha XD

      Usuń
  3. Rozdział jest świetny i cieszę się ze w miarę szybko go dodałaś, mam nadzieję że Lou i Karen jeszcze będą razem bo brakuję mi ich jako pary, czekam z niecierpliwością na następny rozdział :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny !
    Nie mogę się doczekać aż Lou będzie z Karen...<3

    OdpowiedzUsuń
  5. zarry's (harry i zayn) moments najlepszy
    i nie rób proszę zoey z harry

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny odcinek przy momentach z Harrym i Zayanem śmiałem się jak głupia, jesteś świetna zazdroszczę ci takiej wyobraźni i talentu XD mam nadzieję że 5 sezon też się pojawi bo baaaaardzo lubię tego bloga. Louis ze swoimi pomysłami jest prześmieszny hahaha :DD mam nadzieję że Laren jeszcze wróci :< Życzę ci duuuuuużo weny i mam nadzieję że za niedługo pojawi się kolejny odcinek. A przy okazji to ja jestem twoją wielką fanka i będę czytałam każdego twojego bloga XD a tego w szczególności bo go uwielbiam ;**********

    OdpowiedzUsuń
  7. UWIELBIAM TWOJEGO BLOGA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!<3<3<3<3<3
    Pisz następny rozdział
    Jestem ciekawa co Louis wymyśli aby odzyskać Karen :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział naprawdę genialny!
    Harry i Zayn hahahaha :) czytając to cały czas się śmaiłam :D
    Zoey + Harry TAAAK!!! już dawno chciałam, żeby byli razem ♡
    Haha ciekawe czy Niall i Jul faktycznie spotkają się z tym Henrym???
    To zostali jeszcze Jim i Lou.
    Fajnie, że Lou chce wrócić do Karen, ale boje się, że to zły pomysł z wykorzystywaniem Jima :/
    A tak w ogóle to ten list, który napisał Louis był świetny :) hahaha :D
    Na koniec chciałam Ci napisać, że masz wieeeeeelki talent do pisania i już nie mogę się doczekać następnego bloga ;)
    Buziaczki :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobra, dobra WEŹ WYJDŹ za dobra jesteś!!! kocham twojego bloga, zresztą Cb jeszcze bardziej. To cud, że Ci się chce tyle przed komputerem siedzieć i pisać, ale w końcu to arcyyyyyyyyyyydzieło!
    Pozdrawiam @Hazzerka

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem i bede do konca!! Swietne! Ta teoria Lou z owcami - mistrzostwo. Hahaha. Nie moge sie doczekac nexta!
    ~Gocha

    OdpowiedzUsuń