czwartek, 9 maja 2013

One direction 4 odcinek 82


One direction 4
Odcinek 82
Christina jak najszybciej dotarła do szpitala zawieziona przez karetkę pogotowia. Cały czas był przy niej Sean, który obwiniał się o jej stan. Miał wrażenie, że gdyby wcześniej zareagował nie byłoby tego wszystkiego. Czuł, że Louis go znienawidzi i zwolni ze stanowiska menadżera. Postanowił więc być dla niego miły a także dla jego matki aby pokazać, że mu naprawdę zależy i a co najważniejsze nie chce stracić tej pracy. No cóż, ten chłopak taki był. We wszystkim miał swój ukryty cel. Nie lubił nikogo bez powodu. Niektóre osoby tolerował tylko dlatego, ponieważ kiedyś mu pomogli i był im coś winien. Tak samo było z jego byłą dziewczyną Kimberely. Teraz wiedział dlaczego ją zdradzał, bo nigdy jej nie kochał. Tylko mu się wydawało. A czuł wyrzuty sumienia ponieważ gdyby nie ona nie byłby tym kim jest teraz. A osiągnął bardzo wiele.
- Doktorze, czy z nią będzie wszystko w porządku? – spytał nieco przejęty. Lekarz spojrzał na niego spod grubych okularów i odpowiedział:
- Mogło to się skończyć o wiele gorzej. Proszę powiadomić najbliższą rodzinę. Bo pan chyba jest jej … chłopakiem, tak? Na syna jest pan za stary. – stwierdził mężczyzna, narażając się na gniew Seana.
- Za stary? Przepraszam bardzo co to ma znaczyć? Mam 25 no prawie 26 lat! A ona 40 ileś. Mogłaby być moją matką!
- No gdyby urodziła pana w wieku 14 lat, mogłaby. Oczywiście. – przyznał doktor z uśmiechem i odszedł. Menadżer usiadł na ławce. Powiadomił o tym Harre’go. Louisa nie miał odwagi. Miał nadzieje, że jego najlepszy kumpel przekaże mu tę smutną nowinę.
                                                        ***
Harry trzasnął drzwi samochodu i ponaglił Louisa, który nie chętnie go opuścił.
Minę miał niezadowoloną, nie przerażoną jak powinien. Jego zachowanie było co najmniej dziwne. Styles miał wrażenie, że Tomlinson przestał tak z dnia na dzień kochać swoją matkę. Normalny syn tak się nie zachowuję. On powinien ze strachem biec sprintem do szpitala a nie ociągać się najbardziej jak może.
- Hazza po co mnie tu przyprowadziłeś? – spytał Lou z ciężkim westchnieniem.
- Hm, pomyślmy … bo twoja matka miała zawał?
- Nikt nie dał gwarancji, że prawdziwy. – odpowiedział. Styles wytrzeszczył oczy.
- Uważasz, że udaje?
- No raczej. – rzekł chłopak jakby to było oczywiste. Harry zbliżył się do niego i zmrużył oczy.
- Niby po co miałaby to robić?
- Bo już nie wie co ma zrobić żebym jej wybaczył. To skandalistka. Nie zmieni swojej natury z dnia na dzień. A ten cały zawał to tylko ściema. Pewnie czuje się świetnie i właśnie czyta czasopismo plotkarskie.
- Nie wierzę … - wydukał Harry chodząc w te i we w te.
- Ja też. W końcu to moja matka a dopuszcza się takich czynów. To powinno być karalne. Ona gra na moich uczuciach. Intrygantka.
- Louis … jesteś moim najlepszym przyjacielem, uwielbiam cię, nie wiem co bym bez ciebie zrobił ale czasami ... jesteś jebnięty. Jak mogłeś chociaż pomyśleć, że ona to udawała?
- Jej całe życie to kłamstwo. Ale chodźmy do szpitala. Chciałbym zobaczyć jej minę na wieść o tym, że już wszystko wiem. – powiedział i z uśmiechem skierował się w stronę szpitala.
                                                        ***
Liam siedział naprzeciwko 8 – letniej dziewczynki od paru minut. Oboje milczeli. W supermarkecie nawet nie źle się dogadywali a teraz? Hm, najwidoczniej zabrakło im tematów do rozmów. Payne wiedział, że musi przerwać tę ciszę bo inaczej zwariuje. To go doprowadzało do szału, a jeszcze bardziej to dziecko, które patrzyło się na niego swoimi dużymi niebieskimi oczami.
- Masz chłopaka? – wypalił nagle Li.
- Nawet dwóch. – odpowiedziała dumnie.
- Moja krew. – stwierdził z uśmiechem chłopak. – A całowałaś się?
- Nie. Jennifer mi zabroniła. Powiedziała, że najwcześniej na studiach jak nie później.
- Coo? – spytał ze śmiechem. – Najwcześniej na studiach? Chyba najwcześniej w gimnazjum. Na studiach nie takie rzeczy się robi. Ale jak będziesz starsza to się dowiesz.
- A jakie rzeczy się robi na studiach?
- Eee … - Li nie wiedział jak wybrnąć z kłopotliwej sytuacji. Wymyślił więc szybko. – Oczywiście nauka. Rano, po południu i wieczorem.
- Ty zamierzasz się uczyć?
- Oczywiście! Codziennie po parę godzin a nawet czasami w nocy. Nauka jest bardzo ważna. – wyznał. Dziewczyna spojrzała na niego z nie dowierzaniem.
- Kłamiesz! Nauka jest głupia! – krzyknęła strzelając focha. – Nie lubię kłamców. Obrażam się na ciebie.
- Wolę żebyś ty się obraziła niż Jennifer jak ci powiem co się robi na studiach.
- Czyli się nie uczy? – domyśliła się dziewczyna której twarz się rozjaśniła.
- Spotyka z przyjaciółmi też i chodzi na imprezy.
- I całuje?
- I całuje. – przytaknął Payne z uśmiechem. – To co chcesz robić?
- Całować się! – krzyknęła Lilly i podbiegła do Liama, który gwałtownie zerwał się z krzesełka. Nie zamierzał obściskiwać się z 8 – latką. Po pierwsze była za młoda a po drugie mógłby iść za to do więzienia. Nie wiedział co ma zrobić? Patrzył się na nią ze strachem.
- Ale że ze mną?
- Nauczysz mnie!
- Jesteś za młoda. Lilly, to jeszcze nie twój czas. Zrozum. – powiedział Payne. Starał się mówić spokojnie ale głos mu drżał. – Po za tym chyba nie chcesz żebym spędził resztę życia w więzieniu jako pedofil?
- A kto to jest pedofil? Ty jesteś pedofilem?
- Byłobym, gdybym się z tobą całował. – przyznał Liam stojąc w bezpieczniej odległości od dziewczynki.
                                                        ***
Tymczasem Karen szykowała się na spotkanie z Jimem. Przeglądała różne stroje jednak żaden jej nie odpowiadał. Stwierdziła, że musi sobie kupić coś nowego, ponieważ we wszystkim już gdzieś była no i dawno nie była na zakupach. Kiedyś chodziła z Juliette ale teraz ona jest zajęta Niallem. No cóż, dobrze że ma swoje życie ale mogłaby jej poświęcić odrobinę uwagi.
Nagle weszła do jej pokoju lekko pukając.
- Mogę? – spytała nieśmiało blondynka.
- Jasne. Zawsze i wszędzie. – odpowiedziała pogodnie. – Może pójdziemy na zakupy? Za pół godziny widzę się z Jimem a nie mam pojęcia w co się ubrać.
- Tą czerwoną bluzkę z cekinami i czarne rurki. Wyglądasz w tym zestawie odjazdowo. – powiedziała bezproblemowo siadając na łóżku.
- No jeżeli tak uważasz. Dzięki. – rzekła. – Wydajesz się być czymś przejęta. Co się stało?
- Jutro z samego rana przyjeżdżają moi rodzice. – wyznała z ciężkim westchnieniem. – Powiedzieli, że mają dla mnie ważną wiadomość. Obawiam się, że powiedzą iż mam z nimi wyjechać na stałe do Paryża i nie mam wyjścia. Nie chce zostawiać ciebie, Nialla i pozostałej hołoty.
- Jul, gdyby twoim rodzicom zależało żebyś pojechała z nimi do Francji to nie pozwolili by tobie u mnie zamieszkać. Ale pozwolili. Bo wiedzą, że bez nich doskonale dasz sobie radę.
- Obyś miała rację.
                                                        ***
Louis wszedł pośpiesznie do szpitala. Chciał jak najszybciej zobaczyć swoją matkę. Nie dlatego, że się o mnie martwił. Nie, nie, co to, to nie. Po prostu chciał zobaczyć co teraz robi … Był pewien, że będzie udawać zmartwioną a tak naprawdę nic sobie z tego nie będzie robić, ponieważ cały czas udawała.
Podszedł do recepcjonistki i spytał w której sali leży jego matka. Na początku nie chciała mu powiedzieć, ale chłopak zaczął się drzeć, że pozwie cały szpital. Wtedy ewentualnie kobieta się zgodziła, głównie dlatego iż Harry powiedział, że to syn Christiny i jest psychicznie chory. Tomlinson jak najszybciej poszedł do sali numer 25.
- Witaj droga matko. – rzekł wchodząc do środka. Christina spojrzała się na niego dziwnie, ponieważ wypowiedział to radośnie.
- Cześć Louis. Cieszę się, że mnie odwiedziłeś. Myślałam, że zwariuje.
- Prawie się nabrałem. – Chłopak usiadł na krzesełku. Zachowywał pełen luz. – Może jeszcze zaczniesz płakać, co? No śmiało! Szpital nie wie do czego jesteś zdolna więc pewnie ci uwierzą i zaczną cię pocieszać, a ja w tym wypadku stanę się nie czułym synem.
- Słonko, o czym ty do cholery mówisz? – spytała ostro. – Nie podoba mi się twój ton i brak współczucia dla mnie.
- Biedna Christina Tomlinson. Może kochana mateczko, zamówiłbym ci trumnę? Skoro twój stan jest taki ciężki?
Kobieta zamrugała parę razy oczami. Nie mogła uwierzyć w to co jej syn mówi! To było nie do pomyślenia. Już miała mu wydrapać oczy ale w tym momencie do sali wszedł Harry.
- Dzień dobry, pani Tomlinson. Louis, możemy pogadać na osobności? – spytał, na co on potrzasnął głową.
- O jej krytycznym stanie? Harry, ona już wie, że nie przeżyje. Właśnie jej to oznajmiłem. – powiedział z uśmiechem Lou. – A może droga mateczko wezwać lekarza?
- Dla ciebie owszem. Zachowujesz się jak idiota. – odpowiedziała Christina, patrząc się na niego zatroskanym wzrokiem. Od kiedy jej syn stał się … taki? A może to jej zachowanie do tego doprowadziło? To całe show? Wtedy zdała sobie sprawę, że powinna spędzać z nim więcej czasu i zachowywać się jak matka a nie jego koleżanka.
- Louis, chodź. – Styles zaczął ciągnąć przyjaciela za kurtkę w stronę wyjścia. On jednak uparcie siedział.
- Kochana matko, chciałbym się pożegnać a więc: Żegnam. – Wtedy Louis stał i skierował się do wyjścia za Harry’m. Gdy znaleźli się poza salą, Hazza podał mu dużą kartkę. – Co to jest?
- Czytaj. – rozkazał. Tomlinson łaskawie spojrzał na nią. Na moment zamilkł. Wpatrywał się w ten świstek parę minut, może dwie? W końcu odzyskał głos:
- Jest naprawdę dobra.
- Co? O czym ty mówisz?
- O tym właśnie. Moja matka naprawdę zrobi wszystko by dopiąć swego. Sfałszowała nawet wyniki badań. To cwana jędza.
Styles nie mógł uwierzyć w to co przed chwilą Louis powiedział? Jak mu przemówić do rozsądku? On jest nie możliwy! Jak się na coś uprze to nawet święty anioł nie nakłoni go do zmiany decyzji. Hazza zabrał mu kartkę i popatrzył na niego wściekłym wzrokiem.
- Twoja matka naprawdę miała zawał! Louis do jasnej cholery!
- Ależ wiem, drogi przyjacielu. – Chłopak dotknął jego ramienia. – Jej stan jest ciężki i w każdej chwili może umrzeć. Zdaje sobie z tego sprawę.
- Louis! – Harry tupnął nogą. – Miała PRAWDZIWY zawał! Teraz musi dużo wypoczywać i o siebie dbać! Zresztą lekarz ci o tym powie! Doktor Williams. Pamiętasz? To twój lekarz z dzieciństwa. Jemu na pewno uwierzysz.
W tym momencie nadszedł Zayn i Niall. Miny mieli przejęte. Spojrzeli na Louisa współczującym wzrokiem. Dokładnie nie wiedzieli co się stało, bo Harry im nic przez telefon nie wytłumaczył. Wiedzieli tylko, że coś się stało z Christiną. Tyle.
- Co się dzieje? – spytał Horan, który o dziwo nie miał przy sobie żadnego jedzenia. Totalnie nic! A jednak cuda się zdarzają. Szkoda tylko, że potrzeba zawału by blondyn odłożył żarcie na bok.
- Moja matka miała zawał. – odpowiedział Tomlinson z ciężkim westchnieniem i usiadł na kanapie, która stała w poczekalni. – I w każdej chwili może umrzeć. A tak po za tym to wszystko w porządku. Idziemy coś zjeść?
Chłopaki spojrzeli na niego jak na największego kretyna na świecie.
- Dobrze się czujesz? – Malik dotknął czoła przyjaciela.
- Może to reakcja na tak tragiczną wiadomość? – Zaczął się zastanawiać Niall.
- Matka Louisa miała zawał ale nie umrze. – rzekł Harry. – Lou uważa, że ona udaje dlatego się tak zachowuje. Idę po doktora Williama, żeby mu wytłumaczył, że to jednak prawda.
Styles od nich odszedł a kumple usiedli obok Tomlinsona, który właśnie przeglądał jakieś czasopismo plotkarskie. Stan jego matki zupełnie go nie obchodził. Mogła w tej chwili umrzeć a jego kumple bardzo wątpili czy przerwałby tą ciekawą czynność jak czytanie.
- O! Ale wyszedłem masakrycznie na tym zdjęciu. Prawdziwy horror. – powiedział Louis.
- Masz rację. Chociaż te żółte rurki są całkiem spoko. – odparł Niall, na co dostał w łeb od Zayn’a. – Ej! Za co?
- Żółte rurki? Hello! Horan weź jakiś ogar! Przecież to nie modne!
- Żółte rurki? I mówi to spec od mody! Ja pierdole! – krzyknął Horan wstając z kanapy i wskazał palcem wskazującym na Malika. – Nie zna się na modzie! Nie zna się na modzie! Nie zna się na modzie! Siara na całego!
Wtedy Zayn rzucił się na kumpla powalając go na ziemię. Louis wywrócił oczami. Nie podobało mu się takie zachowanie. Wolałby żeby blondyn wrzeszczał na cały szpital, że jego matka to oszustka! W tym momencie podszedł do nich Sean. Usiadł na kanapie bez słowa. Wydawał się być przygnębiony. Na początku chłopaki nie zwrócili na niego uwagi, ale w końcu Tomlinson odwrócił się w jego stronę. Chciał wiedzieć o co chodzi.
- Wiem nie powinienem. – zaczął.
- Ale czego nie powinieneś? – spytał menadżer marszcząc brwi.
- Zakładać żółtych rurek do niebieskiej bluzki. – odpowiedział Lou z ciężkim westchnieniem.
- Co? Założyłeś żółte … a nie ważne. – Sean machnął ręką. – Są ważniejsze rzeczy od takich głupot. Twoja matka miała zawał.
- Ja pierdole. – Chłopak wstał i cisnął gazetą o kanapę. Miał dosyć tej głupiej gadaniny. – Ona udaje! Cholera no! Zrozumcie to wreszcie!
- Usiądź, Lou. W głębi duszy wiesz, że to prawda … Wiesz co? Pójdę się przewietrzyć, dobrze mi to zrobi. – Sean wstał i skierował się w stronę wyjścia. Louis nie mógł w to uwierzyć! Od kiedy ich rozrywkowy menadżer jest taki poważny?
                                                        ***
Zayn i Niall przerwali bójkę, głównie z tego względu gdyż oboje odnieśli lekki kontuzję. Bolało ich ale żaden nie chciał się przyznać. Siedzieli właśnie na kanapie w milczeniu a Louis chodził w te i we w te zastanawiając się gdzie wcięło Harre’go i doktora Williamsa? Przemknęło mu nawet przez myśl iż może Styles chce się za niego przebrać dlatego tyle mu schodzi? Oczywiście tą myśl szybko odrzucił gdyż była do bani.
Nagle zauważył zagubioną dwójkę. Oboje o czymś zawzięcie rozmawiali. Przestali gdy zobaczyli Tomlinsona.
- Oto doktor Williams. Pamiętasz go co nie, Lou? – spytał Hazza z uśmiechem.
- Tak. Dzień dobry doktorze. A więc co z moją matką? Pewno jest zdrowa, co? Może ją pan wypisać … albo nie … wie pan co? Może zrobimy jej kawał? Powie jej pan, że to był prawdziwy zawał i może w każdej chwili umrzeć.
- Louis, chłopcze to był prawdziwy zawał. – odpowiedział doktor poważnym tonem. Chłopak uśmiechnął się szeroko.
- Niech jej pan to powie.
- Pana matka to wie. Ale ty widocznie nie zdajesz sobie z tego sprawy. Louis, twoja matka miała zawał. Nie mam pojęcia co sobie myślisz, ale to było realne. Przykro mi. – Doktor spuścił wzrok i odszedł od nich. Tomlinson roześmiał się ale po chwili mu przeszło. Widocznie posmutniał. Wziął głęboki oddech i popatrzył na swoich przyjaciół po kolei jak gdyby szukając pomocy wśród nich. Nie wierzył w to! Ale wątpił czy Christina wynajęłaby jego doktora z dzieciństwa aby kłamał. On nie był taki. Nie dałby się przekupić w tak ważnej sprawie.
- To … to prawda? – spytał cicho.
- Tak! – krzyknęli wszyscy jednocześnie.
- Boże … - Lou usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach. Harry objął go ramieniem.
- Przynieść ci coli? – zaproponował Niall. Styles posłał mu mordercze spojrzenie.
- Tak mi przykro Lou. – Zayn poklepał go po ramieniu. – To straszne. Słuchaj … posiedziałbym tu jeszcze z tobą ale umówiłem się z Megan więc będę leciał. Cześć. – Malik chciał się oddalić ale zatrzymał go głos Harre’go.
- Ty chyba sobie żartujesz? Randka z Megan? Siadaj na tyłku! Nigdzie nie idziesz! Harry Styles ci zabrania. Lowelas się kurde znalazł. Randkowicz. Nie wyżyty seksualnie podrywacz.
- Hello! Mówisz o sobie czy o mnie? – spytał ze śmiechem Zayn. Wtedy Styles zdjął ze stopy buta i rzucił go w nim. Malik niestety nie zdążył zrobić uniku. Dostał prosto w twarz. Złapał się za policzek i usiadł na kanapie.
- Przynieś mi lód. – powiedział do loczka. Ten potrzasnął przecząco głową.
- Ani mi się śni. Niall ty idź. Ja muszę go pilnować żeby nie zwiał.
Horan ociągając się wstał z kanapy i poszedł. Pomyślał, że kupi cole. Nie dla Louisa ale dla niego. Zachciało mu się pić.
                                                                  ***
Karen siedziała w restauracji z Jimem. Świetnie się bawiła. Stwierdziła, że odniosła w stosunku do niego mylne wrażenie. Tak naprawdę to ciepły i miły chłopak. Musiała go tylko bliżej poznać. Zamówiła sałatkę a on kurczaka z ziemniakami. Oczywiście musieli trochę poczekać. W tym czasie napili się wina. Karen była niepełnoletnia ale zamówił je Jim a on mógł pić. Poczęstował też dziewczynę. Wszystko szło idealnie. Do pewnego momentu.
- … i dlatego nigdy więcej nie wsiadłem na konia. – zakończył swoją opowieść chłopak. Karen uśmiechnęła się lekko.
- Bardzo interesująca historia. Naprawdę. – powiedziała. Jim zbliżył swoją dłoń do dłoni Karen i dotknął jej. Dziewczyna poczuła się trochę nie zręcznie. Miała coś powiedzieć ale zadzwonił telefon. – Halo? Cześć Harry, co tam? … Co? … Gdzie? … Jak to udawała? …. Aaa Louis tak myślał … Okej zaraz będę. Cześć. – Karen schowała komórkę do torebki i spojrzała błagalnym wzrokiem na Jima. – Słuchaj muszę iść. Matka Louisa miała zawał.
- Może cię podwiozę?
- Nie. Naprawdę nie trzeba, dam radę. Cześć. – Dziewczyna wstała z krzesełka i dała buziaka chłopakowi w policzek po czym wyszła. Czułaby się nie zręcznie w towarzystwie Louisa i Jima. Nie pałali oni do siebie sympatią więc to by było dziwne.
                                                                  ***
Louis od pół godziny siedział w bez ruchu. Harry cały czas przy nim był. Nie odstępował go na krok. Zayn tymczasem nudził się a Niall grał w jakąś grę na telefonie.
- Liama nie ma! – wykrzyknął w końcu Malik zniecierpliwiony. – Pewnie ma randkę a nie robisz mu wyrzutów!
- Liam jest w areszcie. – odezwał się Horan. – Dzwonił do mnie. Podobno awantura w markecie.
- Cały Liam. – skomentował z uśmiechem Harry. Nagle pojawiła się Karen. Wszyscy prócz Stylesa, który do niej dzwonił byli zaskoczeni jej pojawieniem się. Pomyśleli raczej, że oleje byłego chłopaka. Jednak nie. Dziewczyna bardzo się nim przejęła. Chciała wiedzieć wszystko co i jak. Ta wiadomość wstrząsnęła nią prawie tak samo jak Louisem.
- Cześć. Przyjechałam najszybciej jak się da. – powiedziała i uklękła nad Tomlinsonem. – Hej, Lou. Jak się czujesz?
Chłopak jednak nie odpowiedział. Milczał. Dziewczyna wzięła głęboki oddech. Dotknęła jego dłoni.
- Najpierw myślał, że udawała. – powiedział Niall. – Dlatego to dla niego taki wstrząs.
- Lou proszę odezwij się. – nalegała Karen. – Jestem tu przy tobie. Powiedz coś, cokolwiek.
Tomlinson nadal milczał.
- Myślę, że powinien porozmawiać z matką. – powiedział Styles. – Dobrze by mu to zrobiło.
- Też tak myślę. – rzekł Zayn.
- Zamknij się! Tobie zależy tylko na randce z Megan. Jestem bezduszny i samolubny. – odparł Harry. – Louis … chcesz pogadać z mamą? Kiedyś w końcu musisz, lepiej wcześniej.
Louis nadal się nie odzywał. To doprowadziło ich trochę do szału, bo ileż w końcu można milczeć? Żeby powiedział cokolwiek albo komuś przyłożył czy dał w twarz! Ale nie, on tylko siedział i nic! Karen cały czas klękała nad Louisem i trzymała go za dłoń.
- Słodki widok. – rozmarzył się Malik. – Ja też bym tak chciał potrzymać Meg za dłoń.
- Weź się zamknij! – Uniósł się Hazza. – Zdradziłeś ją z Zooey Sullivan.
- Naprawdę? Dzięki za przypomnienie, już zapomniałem. – odpowiedział z ironią i wstał z kanapy. Miał dosyć pretensji Harre’go więc skierował się na inne siedzenie. A reszta czekała na jakąkolwiek reakcję ze strony Louisa …
                                                        ***
Po godzinie gdy Harry i Niall spali, Zaynowi udało się wymknąć, Louis się poruszył. Karen cały czas cierpliwie z nim była. Wiedziała, że jest mu to winna. On tyle dla niej zrobił, ona też musi się jakoś wykazać. Była jego przyjaciółką w końcu a to do czegoś zobowiązuje.
- Chce się z nią zobaczyć. – powiedział Lou, a dziewczyna drgnęła. Nie spodziewała się, że w tej chwili coś powie.
- Oczywiście. Chodźmy. – Karen nadal trzymała jego dłoń, chłopak wstał i skierował się do Sali numer 25. Nie wiedział dokładnie co ma powiedzieć matce, działał na spontanta, zresztą jak prawie zawsze w życiu. Szli dokładnie 30 sekund w kolejnym milczeniu. Dziewczyna ani przez moment nie żałowała, że przerwała randkę z Jimem. Chciała być teraz tylko i wyłącznie z Louisem. Tylko on był ważny. Zrozumiała to.
- Chciałbym tam wejść sam. – rzekł nieśmiało. Dziewczyna kiwnęła głową.
- Rozumiem. Idź.
Chłopak posłał jej wdzięczne spojrzenie i poszedł. Jego matka nie spała. Leżała i patrzyła się w sufit. Tomlinson usiadł na krzesełku obok niej i popatrzył na nią smutnym wzrokiem. Było mu okropnie wstyd za swoje zachowanie. Jak jego matka musiała się czuć gdy on mówił, te wszystkie okropne rzeczy? Na pewno nie miło. Sprawił jej przykrość, zresztą ona mu też i to o wiele więcej razy.
- Przepraszam, mamo.
Christina spojrzała na niego i wzięła głęboki oddech.
- Każdy popełnia błędy.
- Ty trochę za często ale … - Louis uśmiechnął się. – W tym wypadku to ja zawaliłem. Przepraszam.
- Nigdy nie przepraszaj dwa razy za to samo. – Christina dotknęła jego dłoni. – Wybaczysz mi?
- A ty mi?
Jego matka uśmiechnęła się i kiwnęła lekko głową.
                                                        KONIEC
Kurde ale nie dodawałam odcinka! Aż się przeraziłam! Strasznie przepraszam was za to. Po prostu miałam brak weny. Teraz też nie mam jej za bardzo ale chciałam dodać cokolwiek, ponieważ liczba wejść spada ;(. Nadal chciałabym żebyście czytali tego blooga i komentowali, ponieważ zależy mi na waszych opiniach. Mam nadzieje, że chociaż da radę 10 komentarzy, co? :PP.
Co do nowego blooga to odkładam go do wakacji. Na razie prowadzę innego, zresztą dawałam wam link do niego ale zapodam drugi raz, proszę:
Odwiedzajcie go i komentujcie. Każda opinia się liczy! :).

czwartek, 2 maja 2013

Ważna informacja:)

Hej, hej moi kochani. 
Zastanawiacie się pewnie kiedy nowy odcinek. Otóż pojawi się ale kiedy do końca nie wiem. 7 maja znów jadę do szpitala tyle, że na krócej. Może uda coś mi się napisać na sobotę lub niedzielę. Nic nie obiecuje ale chce żebyście wiedzieli, że pod żadnym pozorem nie opuszczam tego blooga! No po prostu nie mogłabym. Jesteście tak wspaniali, że będę go pisać dalej dla was ;P. 
Chciałam was głównie poinformować, że pewna bloogerka - Sam, poprosiła bym kontynuowała jej blooga i już pojawił się nowy wpis pisany przeze mnie. Mam nadzieje, że nie będziecie mnie zbyt ostro krytykować bo uważam, że tam piszę o wiele lepiej niż tu. Jeśli mam być szczera. 
Tutaj jest link do tego blooga:
http://lastyearwithlou.blogspot.com/
Wpadajcie, liczę na was <333
Chociaż będziecie mieli na razie co czytać. 
Przyznam, że tam też nie będą pojawiać się wpisy zbyt często, ponieważ chce żeby wszystko było dokładnie przemyślane, bo jak pewnie zauważyliście mam problem z opisami, dlatego głównie pojawiają się w moich odcinkach dialogi. Tam jest na odwrót. To opisy przeważają, na razie przynajmniej ;). 
Dobra ja kończę, paaa ;D Kocham was <3