piątek, 28 lutego 2014

One direction 5 odcinek 108

- Zbliżamy się do końca pierwszego odcinka! – wykrzyknął radośnie reżyser niosąc z kuchni dwa kieliszki wina. Jeden podał Louisowi a drugi zostawił dla siebie. Wręcz promieniał radością. Lou tymczasem nie był zbyt zadowolony, ponieważ nie ukazali go od kolorowej strony. Obawiał się, że to show skończy się klapą. Na szczęście Jerry był pełen nadziei, że to okaże się absolutnym hitem! I zarobią na tym kupę kasy.
- Jak go zakończymy? – zapytał chłopak upijają łyk wina.
- I właśnie tu pojawia się problem… - zaczął mężczyzna. – Chciałem to zrobić jakoś spektakularnie ale nic mi nie przychodzi do głowy. Może masz jakiś pomysł?
Lou zaczął się poważnie zastanawiać. Co mógłby zrobić takiego, że ludziom szczęka by opadła i nie mogliby doczekać się drugiego odcinka?
- Wyścigi samochodowe! – wykrzyknął. – Mam w tym wprawę. Gdy miałem 14 lat ścigałem się z moim sąsiadem. Miał prawie 30 lat a frajer przegrał! – chłopak roześmiał się.
- Zaraz, zaraz… - Jerry zmarszczył brwi. – W wieku 14 lat nie dają prawa jazdy?
- No cóż. – Tommo wzruszył ramionami. – Najwyżej  nie mów o tym policji ani mojej mamie. – dotknął jego ramienia z lekkim uśmiechem. – Nawet wolałbym szczególnie nie mówić mojej mamie. Już lepszy byłby oddział antyterrorystyczny. Mniejsze straty.
Reżyser roześmiał się.
- Twoja mama na pewno nie jest taka zła…
- Nie jest zła? – Lou prychnął. – Raz pisała mi wypracowanie na angielski i dostałem 4 minus! A ona przyszła z awanturą do szkoły! Gdy nauczyciel nie chciał zmienić oceny zniszczyła cały pokój nauczycielski drąc się, że pozwie tą budę! Ostatecznie musiałem zmienić szkołę bo każdy się ze mnie śmiał i mama sama mnie wypisała. Stwierdziła, że nauczyciele najwyraźniej nie znają się na swojej pracy. Mówię ci, miałem z nią przejebane.
- Nie wątpię. – kiwnął głową ze zrozumieniem. – Dobra! Wracając do tematu, daj inny pomysł. Nie mogę narażać tak twojego bezpieczeństwa.
- Aww! – zaświergotał Louis trzepocząc rzęsami jak mała dziewczynka. – Jesteś taki słodki gdy się o mnie martwisz!
- Nie o ciebie a o siebie  nie chcę zostać pozwany. – odburknął krzyżując ręce na klatce piersiowej. – Już wiem! – wykrzyknął radośnie. – Skok na bungee! To będzie coś.
- Co? – jęknął Louis nie pewny co przed chwilą usłyszał. Skok na bungee? Czy to jest to o czym on myśli? Skok z takiej wysokości? To się nie dzieje! – I uważasz, że to nie jest narażanie mojego życia a jazda samochodem już tak?
- Louis nie zachowuj się jak tchórz. Będziesz przyczepiony do linek.
- Bo samochód kurwa nie ma pasów. – mruknął pod nosem. Cholernie ten pomysł mu się nie podobał ale wiedział, że musi się zgodzić. Nie wiedział tylko jak zareaguje jego matka ale miał nadzieje, że zobaczy to dopiero w telewizji…
                                                                                  ***
Harry siedział na kanapie i bezmyślnie przełączał kanały. Louis usiadł obok niego jakiś czas temu i w ogóle się nie odzywał. To zastanowiło nieco loczka ale nie pytał o co chodzi bo pierwszy raz zdarzyło się tak, że siedzieli razem w kompletnej ciszy! Tego mu brakowało. Powinni to robić częściej. Idealny moment aby się odprężyć. Niestety umówił się za godzinę z Maxem w pizzerii. Cieszył się, że wszystko wróciło do normy i znów są przyjaciółmi. Był świetnym chłopakiem ale przerażała go myśl, że Max mógłby się w nim zakochać… Nie, nie! Zdecydowanie jest hetero. Nikt by tego nie pochwalał! A już na pewno nie Sean. Jest ich menadżerem i muszą dbać o zachowanie dobrej opinii. Wtem zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu pisało „Max”.
- Hej! Już się nie możesz doczekać? – zapytał wesoło Harry do telefonu.
- Właściwie to … przepraszam ale nie będę mógł przyjść. Coś mi wypadło. – odpowiedział z ciężkim westchnięciem. Słychać było, ze jest załamany.
- Jak to? Coś się stało? Max, wiesz, że możesz powiedzieć mi o wszystkim, prawda? – Hazz naprawdę się przejął.
- Tak ale … spotkamy się jutro, co? Obiecuje, nie odwołam tego spotkania.
- Jasne tylko chciałbym wiedzieć… - nagle usłyszał w tle głos jakiegoś małego dziecka. Zmarszczył brwi zaskoczony. Czyżby Max miał syna? Ale w takim razie całkiem sporego skoro już tak dobrze mówił. W jakim wieku został ojcem? 11 lat? Niee, to nie możliwe. On nie miał takiego powodzenia u dziewczyn. – Czy tam jest dziecko?
- Taa. To mój kuzyn Scott. Muszę się nim dzisiaj zająć. Jeszcze nawet nie ma południa a ja nie mam pojęcia co moglibyśmy porobić! Nie wiem jak zajmę mu czas do wieczora. – pożalił się.
- Bez obaw! Zaraz do ciebie przyjdę i razem coś wymyślimy. – zapewnił z szerokim uśmiechem Harry.
- Co? Nie, nie! Nie po to ci o tym mówiłem, żebyś tu przychodził. Porób coś innego na pewno masz ciekawsze zajęcia.
- Serio? – Harry spojrzał na Louisa, który nadal siedział przerażony. – Nie wydaje mi się. – dodał odwracając od niego wzrok. – Wpadnę za pół godziny. – zapewnił go i zanim Max zdążył coś powiedzieć rozłączył się. Wtedy ponownie popatrzył na swojego przyjaciela, który dopiero wtedy jak gdyby ożywił się.
- Nasze zakochane gołąbeczki mają randkę! Jak uroczo! – powiedział siląc się na ton jak najbardziej „słodki”. Styles pokazał mu język.
- Ja i Max jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Nie wnikam jak teraz nazywają się te wasze „nowoczesne związki”. Serio, nie obchodzi mnie to. Ważne jest, że bzykacie się po kątach i myślicie, że nie widać tego. Lol. Ostatnio was nawet nakryłem.
- Jakie kurwa nakryłem?! – Harry aż wstał z kanapy. – Ja i Max nigdy nie uprawialiśmy seksu!
- Aaa tak, zapomniałem. – walnął się w czoło. – Sorry wy czekacie do ślubu, święte dziewice. Więc przyznaję to mógł być sen.
- Masz sny o mnie i o Maxie? Boże! Ty jesteś chory! – loczek spojrzał na niego z obrzydzeniem. – A jeśli chcesz wiedzieć to idę opiekować się jego kuzynem, Scottem.
- To pierwszy krok do własnych dzieci. Ćwiczycie na innych. Jaaak miło.
Harry wywrócił oczami i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Louis potrafił być taki nie znośny! Nie dziwił się Karen, która nie chciała do niego wrócić. Sam by nie chciał  kogoś takiego!
                                                                                  ***
Harry zapukał do drzwi domu Maxa. Był tu właściwie tylko raz gdy odprowadzał swojego przyjaciela. Nie zajrzał nawet do środka. Co za wstyd! 2 lata się znają z Maxem a  nawet nie wiedział jak mieszkał! Można by go posądzać o to, że nie interesuje się jego życiem a prawda była zupełnie inna. Interesował się i to bardzo tylko w taki hm, inny sposób. Drzwi otworzył mu kujon jak zwykle w swoich okularach. Tylko teraz wyglądał jakby … inaczej? Coś się zmieniło, nie wiedział tylko to. Grzywka jak zwykle na bok, zwykłe dżinsy, czarna koszulka… zwykły chłopak a jednak coś było inaczej i Hazz nie potrafił stwierdzić co. Pomyślał więc, że pewnie kupił nowe okulary albo coś.
- Nie musiałeś przychodzić. – powitał go na wstępie przyjaciel.
- Owszem musiałem. – odparł wchodząc do środka. – To gdzie twój kuzyn?
Ledwo zadał to pytanie a z salonu nadeszła jakaś mała istota z koszem na głowie! Harry’ego najpierw zdziwił ten widok a potem wybuchł głośnym śmiechem. Max wydawał się być zawstydzony wyczynami swojego kuzyna.
- Bawiliśmy się w chowanego. – wyjaśnił kujon. – I Scott postanowił się schować w … dość oryginalnym miejscu.
- Taa właśnie widzę. – odpowiedział chichocząc a potem zaczął rozglądać się po domu. – Gdzie ten Scott? Nigdzie go nie widzę! Hm, gdzie on się podział?
Wtedy mały chłopczyk ściągnął z siebie kosz i wykrzyknął:
- Tutaj jestem! Byłem cały czas w koszu! A ty mnie nie mogłeś znaleźć! – roześmiał się wyraźnie uradowany, że jego kryjówka okazała się być tak dobra. – Max krzyczał na mnie, że mam to ściągnąć bo zaraz przyjdzie jakiś Harry i nie chce, żeby uznał, że jesteśmy domem wariatów.
Scott zacytował jego słowa a Styles spojrzał z lekkim uśmiechem na swojego przyjaciela, który spłonął rumieńcem. Taa dzieci miały tą wadę, że zawsze za dużo mówiły i nie wiedziały kiedy przerwać.
- Nie myślę, że jesteście domem wariatów. Wręcz przeciwnie. Jesteście super normalni. Żebyś wiedział co dzieje się w moim domu. – Harry uśmiechnął się w stronę chłopczyka. – Niall mój przyjaciel raz zjadł psią karmę!
- Ale super! – wykrzyknął Scott. – Pójdziemy kiedyś do Nialla? Ja też chcę psią karmę!
- Hm, nie sądzę aby to był dobry pomysł. – rzekł loczek pod nosem. – Obiecuje, że kiedyś tam pójdziemy ale jeszcze nie dzisiaj.
- To kiedy? – dopytywał się.
- 31 lutego. – odpowiedział z szerokim uśmiechem a Scott zaczął skakać po dywanie i krzycząc, że 31 lutego pójdą odwiedzić Nialla! Nawet nie wiedział kiedy to i, że ten dzień nie istnieje ale dzieci są takie urocze z tą ich nie wiedzą. Są naiwne w taki pozytywny sposób. – Może pójdziemy na spacer? – zaproponował Harry patrząc raz na Maxa a raz na jego kuzyna.
- Tak! – krzyknął głośno chłopczyk.
- Jasne, możemy iść. Ładna jest pogoda. – powiedział Max. – Tylko pójdę po płaszcz.
- Zgoda. – rzekł Styles z uśmiechem. – Och, ciebie też trzeba ubrać. Okej podejmę się tego. – powiedział patrząc na Scotta.
                                                                                  ***
Za parę minut po Louisa miał przyjechać Jerry i razem z ekipą filmową mieli pojechać na bungee. Chłopak strasznie się stresował, nie wiedział co go tam spotka i czy liny wytrzymają. Wprawdzie powinny ale … wszystko pogarszał fakt, że miał lęk wysokości. Nie wiedział jak z tego wybrnąć! Och Jerry! On miał takie powalone pomysły. Lou chciał na niego nawrzeszczeć, że ma sobie sam skakać ale to było jego reality show a Jerry je reżyserował i nikogo lepszego nie znajdzie na to miejsce a bungee rzeczywiście przyciągnie ludzi przed telewizory. Zdecydował się więc na ten odważny krok. Więc gdy się szykował do wyjścia natknął się na Liama, który wracał z Niallem z warzywniaka z całymi torbami zakupów.
- A ty gdzie się wybierasz? – zapytał Li.
- Skoczyć na bungee a co? – odpowiedział Lou zupełnie nic sobie z tego nie robiąc i spojrzał na swe odbicie w lusterku. Wyglądał świetnie jak na człowieka, który może dzisiaj zginąć. Aż za dobrze. Cholera! Dlaczego dzisiaj wyglądał tak fajne a wczoraj nie mógł na siebie patrzeć?
- Gdzie? – Payne o mało nie zakrztusił się własną śliną. – Niall słyszałeś to samo co ja?
- Powiedział „bungee” przynajmniej ja tak usłyszałem. – odpowiedział Horan patrząc na niego jak na samobójcę. A co jeśli Louis rzeczywiście chce… O jezu! Straszne myśli zaczęły zaprzątać umysł Nialla i nie wiedział jak się ich pozbyć. Tomlinson chce się zabić? Przecież to nie dorzeczne.
- Dobra chłopaki ja idę. Nie ma czasu do stracenia. – powiedział wymijając ich i wyszedł z domu. „Nie ma czasu do stracenia” to jeszcze bardziej utwierdziło blondyna w przekonaniu, że coś się dzieje i to wcale nie jest dobre.
- Słyszałeś? – zapytał Niall patrząc na Liama, który stał w bez ruchu przyswajając myśl, że jego przyjaciel chce skoczyć na bungee. – On chce się zabić! – wykrzyknął przerażony. – Dobry boże! Co my zrobimy bez chorego psychicznie Louisa?
- Nie zabić się tylko skoczyć na bungee. To nic złego. – powiedział w końcu chłopak wzruszając ramionami. Horan jednak potrzasnął głową.
- Liam ty nie rozumiesz. Nie słyszałeś co mówił Lou? „Nie ma czasu do stracenia” a to znaczy, że jest tak załamany iż chce jak najszybciej z sobą skończyć! Po za tym ostatnio dziwnie się zachowywał. Wydawał się tak jakby nie obecny i jeszcze to jego shippowanie związku Harry’ego i Maxa! Jezu! On wiedział, że nie długo odejdzie z tego świata i chciał aby Hazz znalazł sobie kogoś kogo pokocha gdy on odejdzie. Jaki Louis jest dobry. Cholera, że też go nie docenialiśmy za życia. – Nialler o mało co się nie rozpłakał.
- Przecież Louis żyje. – powiedział Liam.
- Ale już nie długo! – krzyknął Horan z rozpaczą w głosie. – Spotkamy się wszyscy na jego pogrzebie do jasnej cholery! – blondynek zaczął chodzić po salonie w te i we w te. Payne najpierw stwierdził, że przesadza ale im bardziej o tym myślał, również dochodził do wniosku, że Niall może mieć trochę racji. W końcu te wydarzenia z Karen mogły źle na niego zadziałać i jeszcze to jak pokłócił się ze swoją matką. Może rzeczywiście nie dawał sobie z tym wszystkim rady a oni tego nie widzieli? Albo nie chcieli widzieć? Poczuł w tym momencie żal i smutek. Powinien być przy Lou i zachować się jak prawdziwy przyjaciel. Oni wszyscy powinni.
- Nie panikujmy. – Li chciał opanować sytuację. – Musimy powiadomić Karen i jego matkę.
- Dobrze. Zadzwonię do Karen. – powiedział Niall i wziął do ręki telefon. Wystukał jej numer i poczekał kilka sekund nim dziewczyna odebrała. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć blondyn wrzasnął do telefonu prawie rycząc: - Louis się zabił! On nie żyje! Pogrzeb trzeba wyprawić! Kwiaty kupić! Jedzenie zrobić! Duuużo jedzenia! Jakieś krewetki albo ostrygi … zrobiłabyś kurczaka?
- Co? – zapytała Karen, która kompletnie nic z tego nie rozumiała. Liam wywrócił oczami i wyrwał Niallowi telefon.
- Nikt nie umarł. Louis chce skoczyć na bungee i martwimy się o niego.
- O nie! – krzyknęła dziewczyna. – Lou ma lęk wysokości! On na pewno nie zrobił tego z własnej woli! Coś strasznego musiało się stać.
Payne o mało się nie rozpłakał. Jeśli nawet Karen panikowała to już musiało być bardzo źle. Ona zawsze zachowywała zimną krew a teraz wydawała się być tak samo przerażona jak oni. Albo naprawdę uważa iż Louis chce zrobić sobie krzywdę albo nadal go kocha i przeraźliwie się o niego martwi.
- Musimy pojechać za nim! Wiem gdzie jest bungee gdyż w naszej okolicy jest tylko jedno. Pojadę po ciebie!
- Tylko szybko.
Gdy Liam się rozłączył wybrał numer do mamy Louisa. Wiedział, że ta rozmowa będzie o wiele gorsza. Bał się że albo Christina w ogóle się nie przejmie albo za bardzo. Kobieta odebrała po trzecim sygnale.
- Jeśli chcesz mnie przekonywać, że powinna wybaczyć Louisowi to odpowiadam: nie, nie i jeszcze raz nie! Musi odcierpieć swoje. – powiedziała na wstępie Christina.
- Nie chce panią przekonywać! Louis chce popełnić samobójstwo!
- Bo mu nie chce wybaczyć? Teraz to gnojek przesadził. Dostanie szlaban na wychodzenie z domu na miesiąc. Do jasnej kurwy zabijać mu się zachciało. W jaki sposób chce się zabić?
- Skoczyć z wysokości!
- Ooo jak spektakularnie. – mruknęła. – Coś w jego stylu. Z jakiej wysokości konkretnie?
- Na bungee i do cholery proszę się pospieszyć!
- Uno momento. Tylko wyschnął mi paznokcie. – odpowiedziała i odłożyła telefon. Li pomyślał, że się przesłyszał: „Tylko wyschną mi paznokcie?” Jej syn chce się prawdopodobnie zabić a ona myśli tylko o paznokciach? To nie dorzeczne!
No cóż, teraz najważniejszy jest Louis i muszą pojechać go ocalić!
                                                                       ***
Harry i Max od godziny chodzili z jego kuzynem po mieście i podziwiali widoki. Chłopiec miał niesamowitą energię i bardzo zaprzyjaźnić się z Harry’m ale Max nie wydawał się być w ogóle zazdrosny. Zdawało się, że nawet mu to pasowało. Gdy od paru minut szli w milczeniu ciszę postanowił przełamać loczek:
- Nie przeszkadza ci, że Scott mnie tak polubił?
- Stary! Włożyłeś mu jego ulubione czerwone buciki, które są na niego za małe o dwa rozmiary! Ja nie mogłem tego dokonać. Nic dziwnego, że cię lubi. – odpowiedział Max po czym obaj się roześmiali. Wtedy Harry zmarszczył brwi.
- Za małe o dwa rozmiary? Nie upijają go?
- Jest przyzwyczajony. – Max pokiwał głową. – Jego rodzice są dosyć surowi i … no cóż, nie dają mu ulg. Gdy podrośnie chcą go wysłać do wojska.
Styles otworzył szeroko oczy ze zdziwienia! Czyżby rodzina jego przyjaciela była aż taka pokręcona?
- Serio?
- No jasne. W wieku 13 lat idzie na naukę strzelania z karabinu. – powiedział patrząc na niego z poważną miną. Hazz nie wiedział co ma odpowiedzieć? Przecież Scott miał na razie 8  lat! A rodzice już mieli co do niego takie plany! I to jakie!
- Max hm, nie zrozum mnie źle ale 13 letnie dzieci nie mogą strzelać z karabinu. Stanowiłby zagrożenie i dla siebie i dla innych osób.
- Myślisz, że tego nie wiem? Ale wytłumacz to jego rodzicom! A nie wspomnę, że ma się ożenić z Syntią. Wiesz, córką ich przyjaciół. Mają specjalny kalendarzyk gdzie odmierzają do ich ślubu.
- Ty serio?
- Nie wkręcam cię. – odparł Max wywracając oczami. A potem spojrzał na niego z uśmiechem i poklepał go po ramieniu. – Ej! Serio cię wkręcam! – roześmiał się. – Myślałeś, że moja rodzina jest taka walnięta?
- Szczerze? Tak. – odpowiedział Harry uśmiechając się szeroko na co Max szturchnął go lekko. Wtedy podbiegł do nich Scott, który oddalił się na jakiś czas bo zobaczył małego szczeniaczka i chciał go pogłaskać.
- Dlaczego się do siebie uśmiechaliście? – spytał chłopczyk.
- Twój brat powiedział coś śmiesznego. – odpowiedział Harry.
- Max nie jest zabawny. – rzekł Scott na co jego kuzyn pokazał mu język.
- Owszem jest zabawny. – przyznał loczek. – Mnie rozbawił parę razy. Wiesz, jesteś młodszy i może nie rozumiesz wszystkich jego żartów. Ja już się przyzwyczaiłem do jego specyficznego poczucia humoru.
- Max jest dziwny i ciągle się na ciebie po za tym gapi. – powiedział Scott. – I ty na niego też. Jesteście razem?
- W jakim sensie razem? – Harry się roześmiał.
- Czy jesteście parą? Jak dziewczyna i chłopak?
- Ale my jesteśmy oboje chłopakami! – wykrzyknął Styles wesoło. – Coś ci się pomyliło Scott.
- Dobra w takim razie jesteście ge … ge… - chłopczyk zaczął się zastanawiać jak brzmi słowo, którego chciał użyć. Najwidoczniej kiedyś je już słyszał ale dosyć dawno i nie pamięta. – Gejami! – krzyknął w końcu uradowany. Parę osób na ulicy spojrzało na nich dziwnie. Max spuścił wzrok wyraźnie zawstydzony.
- Ty naprawdę jesteś kuzynem Maxa? Bo mam wrażenie, że geny to ty masz Louisa. – powiedział Harry wywracając oczami.  – On nas cały czas shippuje i myśli, że bzykamy się po kątach.
- Oni się bzykają po kątach!! – wydarł się Scott do jakieś pani, która przechodziła obok nich. Kobieta spojrzała z obrzydzeniem na nich i szybko poszła dalej. Harry otworzył szeroko oczy. Kompletnie nie o to mu chodziło ale mały chłopiec szybko podłapywał nowe słowa.
- Scott, nie bzykamy się po kątach. Serio. Ja coś to w mojej sypialni i ładniej brzmi uprawiamy seks. – powiedział loczek.
- Harry, serio? – Max spojrzał na niego zdesperowanym wzrokiem. – Błagam nie ucz go nowych słów!
- Och! – Styles złapał się dłonią za usta. – Przepraszam. Racja. Spieprzyłem.
- Pieprzyć! Pieprzyć! Pieprzyć! – zaczął krzyczeć Scott skacząc jakby był naćpany.
- Jezu Max sorry. Nie chciałem, żeby to tak wyszło… - Harry przygryzł wargę zestresowany. Scott miał dopiero 8 lat i jego rodzice nie byliby zadowolenie gdyby się dowiedzieli czego ich syn się nauczył.
- Już nic najlepiej nie mów. – poradził mu Max. – Scott, nie możesz mówić takich rzeczy. – zwrócił się do kuzyna. – To bardzo brzydko. Masz natychmiast przestać.
Jednak on nie chciał go posłuchać. Podbiegł do jakieś staruszki, która czekała na przystanku na autobus i powiedział:
- Harry i Max się pieprzą i uprawiają seks w sypialni i po kątach! Bo są gejami!! – powiedział Scott wskazując na nich palcem. Starsza kobieta popatrzyła na nich z obrzydzeniem.
- Jak tak można? Pedałów powinno się tępić a nie jeszcze zezwalać im na posiadanie dzieci. – rzekła mylnie uznając, że Scott to ich syn. – Jak podrośnie też będzie gejem, zobaczycie! – spojrzała na nich z jadem w oczach.
Mały chłopiec uciekł od niej bo wydawała mu się straszna i stanął koło starszego mężczyzny ubranego w … policyjny mundur! Harry i Max zaczęli biec w jego stronę zanim powie coś czego będą żałować.
- Oni się bzykają! – powiedział Scott wskazując na biegnących chłopaków. Policjant popatrzył na nich jak na intruzów marszcząc brwi.
- Skąd to wiesz? – zwrócił się w końcu do chłopczyka. – Każą ci to oglądać?
- Nie! Ja sam patrzę! – rzekł dumnie chłopiec wcale nie poprawiając sytuacji Harry’ego i Maxa, która już była beznadziejna. Gdy podbiegli zdyszani pierwszy odezwał się kujon:
- Proszę mu nie wierzyć! To kłamca! Ja jestem tylko bi a kolega obok jest hetero. W żadnym wypadku nie jesteśmy parą!
- Ale patrzycie się na siebie jakbyście byli zakochani! – tupnął nogą Scott, któremu nie podobał się fakt, że jego brat jednak nie chodzi z Harry’m, którego bardzo polubił i chciałby aby częściej go odwiedzał.
- Ja rozumiem! Świat idzie z postępem i coraz więcej gejów, lesbijek i tego całego dziadostwa ale błagam! Nie każcie oglądać tego dziecku to jest karalne! Ile macie lat? 16? 17? Mam zadzwonić po waszych rodziców? Wiedzą, że jesteście parą?
- Nie jesteśmy parą! – odezwał się Harry. – Ja lubię cycki, serio. Są fajne a mój przyjaciel… - spojrzał na Maxa. – Ich raczej nie posiada. Nie zadowolę się jedynie penisem.
- Co? To Max ma penisa? – Scott otworzył  oczy. Był w szoku.
- Tak, Scott. Chłopaki mają penisy. – odpowiedział Styles zirytowanym tonem. I znów strzelił plamę. Max posłał mu groźne spojrzenie. Jego kuzyn nie długo dowie się jak odbywa się seks albo co to jest trójkącik jak tak dalej pójdzie. ‘
- Ja nie chce mieć penisa! Bo będę gejem! – zrobił obrażoną minę mały chłopczyk.
- Nie musisz być gejem. Ja też mam penisa a lubię dziewczyny. – pocieszył go Styles.
- Jakbyś lubił dziewczyny to nie bzykałbyś mojego brata! – ponownie tupnął nogą Scott wyraźnie wściekły. Spojrzał na policjanta i wyjaśnił: - Robią to w sypialni Harry’ego! – wskazał palcem na loczka. – I po kątach też!
Policjant nie mógł wykrztusić z siebie słowa więc Hazz i Max skorzystali z okazji i ten drugi wziął swojego kuzyna na ręce i uciekli ile sił w nogach. Nie chcieli być posądzeni o bycie zboczeńcami! To zdecydowanie za daleko zaszło.

                                                                       ***
Christina jechała z Seanem w samochodzie i zupełnie nic sobie nie robiła z tego, że najprawdopodobniej jej syn chce popełnić samobójstwo. Menadżer One direction był zaskoczony jej postawą. Sądził, ze będzie przerażona w aucie będzie odprawiać całe nabożeństwo za Louisa. Stało się jednak inaczej.
- W ogóle cię to nie rusza? – zdziwił się.
- Myślisz, że na serio on chce się zabić? Tu chodzi o to abym ja mu wybaczyła. Znam mojego syna. To intrygant pierwszej klasy. – odpowiedziała.
Tymczasem inaczej się działo w samochodzie w którym jechała Karen, Niall, Liam i Zayn. Wszyscy byli przerażeni i o mało nie wyszli z siebie gdy stanęli na minutę na czerwonym świetle. Payne zaczął wrzeszczeć, że rozwali sygnalizację. Jednak na szczęście zmieniło się na zielone. Jechali dosłownie na złamanie karku i już dawno Li przekroczył prędkość. Zayn wtedy się zaczął zastanawiać czy on w ogóle ma prawo jazdy bo nie pamięta aby jego przyjaciel je zdawał więc wolał go nie pytać. Nie będzie się chociaż przejmować. Gdy dojechali na miejsce wszyscy wysiedli migiem z samochodu i popędzili w stronę dużego mostu. Nie trudno było zauważyć całą ekipę filmową, która zgromadziła się koło Louisa.
- I wy to jeszcze chcecie filmować? Dla was jego śmierć to powód to zarabiania kasy?! – wrzasnęła Karen. – Wyłączać te kamery! A ty Louis gówniarzu jeden złaź z tego mostu! Bo inaczej cię zabiję!
- To nie będzie konieczne. – przypomniał jej Liam. – Sam to zaraz zrobi a ty chociaż nie trafisz do więzienia.
- Zamknij się Payne. – syknęła dziewczyna, która naprawdę była bardzo wkurzona. Pierwszy raz widzieli ją w takiej furii. Louis tymczasem nie odzywał się. Był jak najbardziej spokojny, przynajmniej z pozoru bo w środku krzyczał o pomoc jak małe dziecko.
- Boże ty naprawdę?! – rozległ się głos Christiny. – Myślałam, że to jakiś powalony żart a ty na serio chcesz… dziecko! To przez to, że ci nie chciałam wybaczyć? Obiecuje, że to zrobię tylko błagam nie zabijaj się!
-A ja ci  dam mój darmowy kupon do Nandos. – powiedział Niall.  Tommo tymczasem spojrzał na nich jak na ostatnich idiotów.
- Kto tu mówi, że ja się zabijam? A teraz przymknijcie się bo kręcimy końcową scenę mojego reality show.
- Końcową scene bo umierasz, tak? – jęknął Liam.
- Końcową scene pierwszego odcinka! – wrzasnął Lou. – To był pomysł Jerry’ego. Serio myśleliście, że chce się zabić? Idioci. – mruknął pod nosem.
- Hej! Martwiliśmy się o ciebie. Powinieneś być nam wdzięczny, że masz takich troskliwych przyjaciół. – powiedziała Karen z urazą w głosie.
- Raczej przyjaciół – idiotów.
- Ale ty naprawdę chcesz skoczyć? A jak linka nie wytrzyma? Ostatnio trochę przytyłeś. – powiedział Liam patrząc z przerażeniem w dół. Było naprawdę bardzo wysoko.
- Jak miałem kurwa przytyć jak całe żarcie wyżera Niall?! – krzyknął zirytowanym tonem. – A teraz wybaczcie ale muszę … - urwał, ponieważ rozległ się donośny głos Karen:
- Nie! – wszyscy spojrzeli na nią. – Nie zrobisz tego.
- Dlaczego? – Louis zmarszczył brwi.
- Bo jeśli ty to zrobisz to … to … - nie wiedziała jak ma go powstrzymać. Nic konkretnego nie przychodziło jej do głowy. Więc powiedziała: - Bo i ja to zrobię! Nie pozwolę ci samemu umrzeć!
Liam zatkał sobie usta dłonią, Zayn stał z rozdziawioną szczęką, Christina patrzyła na nią ze wzruszeniem a Sean z uznaniem a Niall patrzył śliniąc się na Jerry’ego bo trzymał pączka.
- Naprawdę chcesz to zrobić? – Lou nie mógł uwierzyć.
- Tak. – powiedziała stanowczo.
- Okej. W takim razie zrób to. Skoczymy razem. – rzekł z szerokim uśmiechem. Nikt się tego nie spodziewał! Nawet sama Karen! Myślała, że zejdzie i powie, że nie może jej narażać. Nie mogła się jednak wycofać. Duma jej na to nie pozwalała więc kiwnęła głową. Zaczęto jej podpinać zabezpieczenia. Dziewczyna stała tam z trudem przełykając ślinę. Miała zaraz … i to z takiej wysokości? To się nie dzieje naprawdę. To jakiś sen z którego zaraz się obudzi. Cholernie się bała ale musi to zrobić. Nie wierzyła tylko w to, że robi to dla Louisa! Pierwszy raz tak dla niego się chciała poświęcić. To było niesamowite i miała nadzieje, że chłopak też to docenił.
Potem stanęła obok niego i popatrzyła na niego nie pewnie. Myślała, że zaraz się wycofa… no przynajmniej chciała aby tak się stało.
- Jak Romeo i Julia. – powiedział ze wzruszeniem Liam łapiąc się za serce. – Jakie to piękne!
Louis tymczasem spojrzał na Karen mówiąc:
- Naprawdę tego chcesz?
Dziewczyna kiwnęła głową więc powiedział: „No to jazda!”. Wszyscy wstrzymali oddech i w napięciu czekali na to co nastąpi. Karen wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy. Będzie miała najwyżej piękne wspomnienia. Trzy, dwa jeden i …
- Dobra żartowałem! Wcale nie miałem zamiaru skakać! – powiedział Louis jednak jego przyjaciółka skoczyła! Naprawdę to zrobiła! Dała radę. Pokonała siebie i skoczyła. Do Tommo na początku nie dotarło to co się wydarzyło ale parę sekund później otworzył usta i patrzył na swoją byłą, która wisiała na lince nad wodą. – Karen! – wydarł się wyraźnie przerażony. – Boże ona skoczyła! – pisnął patrząc na swoich przyjaciół.
- Ty też to miałeś zrobić. – powiedziała jego matka, która miała nadzieje, że skoczą jak zakochana para. Byłoby co opowiadać wnukom.
- Chciałem zrobić napięcie! Od początku nie mieliśmy tego w planach, prawda Jerry?
Reżyser wzruszył jednak ramionami.
- No cóż, ja miałem. A, że ty stchórzyłeś…
Louis tupnął nogą jak małe dziecko, które nie dostało zabawki i kazał się odpiąć. Chciał wrócić do domu. Teraz wszyscy będą mówić jaka wspaniała była Karen.
- Hej! Nie stchórzyłem! Lęk wysokości to poważna sprawa. – mruknął.
- Tak, tak. Oczywiście. Masz rację. Ale to nie zmienia faktu, że stchórzyłeś. – odpowiedział Jerry z szerokim uśmiechem.
- Wcale bo nie.
- Spójrz na to z pozytywnej strony. Karen udowodniła, że jej na tobie zależy. – pocieszył go Zayn.
- Wiem, że jej na mnie zależy! Ale co z tego jeśli nie chce być ze mną! – krzyknął Lou. Tymczasem z dołu krzyknęła dziewczyna:
- Tu jest zajebiście! Żałujcie frajerzy, że was tu nie ma!
                                                                                  ***
Harry i Max wrócili do domu na pieszo a Scott padł w trakcie drogi i kujon musiał go zanieść do domu na rękach. Styles się zaoferował ale Max nie chciał go wykorzystywać. Hazz był bardzo miłym chłopakiem i był z nim w chwilach gdy był zakompleksionym lizusem nauczycieli. Dzięki niemu się zmienił i w charakterze i w wyglądzie. Wiele mu zawdzięczał. Chciał też coś dla niego zrobić ale Harry wyglądał jak model i miał prawie same zalety i żadnych kompleksów.
- Dostałem sms od Liama, że Karen skoczyła na bungee a Louis ma focha forever bo on stchórzył. – powiedział loczek odczytując wiadomość na co Max się uśmiechnął kładąc Scotta do jego łóżka.
- Żałujesz, że cię tam nie było? Warto byłoby zobaczyć skok dziewczyny, którą kochasz, co?
- Kochałem. – sprostował Harry. – Już jej nie kocham. Wiele się wydarzyło. Ale uczucie do niej było jak najbardziej prawdziwe. Tylko wiesz … było. – uśmiechnęła się.
- Tak w ogóle to dzięki, że nauczyłeś Scotta takich słów jak: bzykać, seks, pieprzyć i gej. – powiedział z ironią Max. Styles roześmiał się.
- Przepraszam.
Zanim jego przyjaciel zdążył coś odpowiedzieć rozdzwonił się telefon Hazzy.
- Oho! To chyba Louis chce się mi poskarżyć na złą Karen. – powiedział wesoło loczek.
- Dobra to jak go wysłuchasz to pomożesz mi zrobić kolacje? Bo zakładam, że zostaniesz jeszcze parę godzin?
 -Tak, tak jasne. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo, kochanie. – Harry posłał mu całusa w powietrzu. – Przecież będziemy się ostro bzykać po kątach i dzisiaj wyjątkowo w twojej sypialni!
Max pokazał mu środkowy palec i udał się do kuchni. Styles śmiał się dopóki nie spojrzał na wyświetlacz. Nie dzwonił Louis tylko… Zooey. Nacisnął zieloną słuchawkę i przyłożył telefon do ucha.
- Zoe?
- Hej Harry. – po drugiej stronie rozległ się głos dziewczyny. – Czytałeś gazety? Pewnie nie. Ty nie z takich. Więc powiem ci: mój udawany związek dobiegł końca. Jestem znów wolna.
- Och. – zdołał wykrztusić tylko. – Co w związku z tym?
- Może moglibyśmy się spotkać? Teraz jeśli masz czas? Za godzinę na przykład! Chyba, że masz już plany na wieczór.
- Właściwie to… - zaczął nie będąc pewnym co zrobić. Lubił Zooey i nadal chyba coś do niej czuł ale obiecał Maxowi a to był jego przyjaciel i nie chciał robić mu przykrości. Naprawdę nie chciał. Po za tym chciał spędzić z nim czas. Lubił go. – Właściwie to mam plany.
- Okej. – w głosie dziewczyny dało się słyszeć rozczarowanie. – W porządku. Spotkamy się kiedy indziej. Pa.
Rozłączyła się a Harry patrzył się na telefon przez kilka sekund. Zależało mu na Zooey ale wolał spędzić ten wieczór z Maxem. Czy to nie pokręcone?
Potrzasnął głową wyrywając się z zamyślenia i udał się do kuchni pomóc przyjacielowi w kolacji.
                                                                       KONIEC
Nie jestem zadowolona z tego odcinka ale miałam już na niego zapisany pomysł a nie lubię zmieniać. Wiem, że słabo wyszedł ale przez szkołę nie miałam za bardzo czasu ; / a dawno nie dodawałam więc napisałam na szybko.
Kogo chcielibyście w następnym odcinku? Bo czasem narzekacie, że za mało tego za dużo tamtego więc zdaje się na was.
Za 1 lub 2 odcinki dowiecie się o tym planie Karen ale chciałam was potrzymać w nie pewności.
Kurde nie chce zakańczać tego blooga za szybko haha. Już mam ustalone co będzie na końcu i jak mi wyjdzie tak jak chce to będzie ciekawie i zabawnie ale zobaczymy.
Ile byście chcieli odcinków? Ja planuje ok. 124 ale mogę przedłużyć chyba, że tyle wam pasuje?
No i zadawajcie pytania bohaterom!!!
Zapraszam na tt z faktami o tym bloogu:
https://twitter.com/1DBloog
8 – 10 komentarzy next :)). 
 paaa !!  

sobota, 22 lutego 2014

One direction 5 odcinek 107

Rano przy śniadaniu gdy całe 1D jadło płatki Liam postanowił w końcu zmusić Louisa do powiedzenia swojej matce prawdy na temat tej całej intrygi. Nie rozumiał jak mógł zachować się tak podle? Owszem kiedy niszczysz życie obcym osobą na których ci nie zależy to jest fajne ale gdy widzisz jak cierpi twój przyjaciel to już zupełnie inna sprawa …
- Musisz powiedzieć jej prawdę. – powiedział nagle Payne. Harry, Louis, Zayn i Niall spojrzeli na niego jak na dziwaka. Nie wiedzieli nawet do kogo kierował to zdanie?
- O kim mówisz? – zapytał w końcu Lou. Liam wskazał na niego łyżką, którą jadł płatki z mlekiem. Tomlinson otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. O nim? Ale komu miałby powiedzieć prawdę? Nie rozumiał go zupełnie. Wprawdzie wiedział, że Liam jest dziwny ale, żeby aż tak nie od rzeczy? - Potrzebny ci egzorcysta? – spytał zaniepokojony. – Zaraz zacznie przez ciebie przemawiać staruszka, która będzie miała nie dokończoną sprawę i będziemy musieli iść na lesbijski ślub.
- Może to tobie jest potrzebny egzorcysta? – zaczął się zastanawiać Harry patrząc na niego uważnie. Zayn i Niall poparli go.
- Hej! Nie oglądaliście „Przyjaciół”? – zdziwił się. – To żałujcie! Był tam lesbijski ślub.
- Wiesz … jak twój tata się ożeni będziemy mieć gejowski ślub. – powiedział z szerokim uśmiechem Malik na co dostał mordercze spojrzenie od swojego przyjaciela. Nie lubił kiedy cały czas mu przypominano, że jego ojciec jest gejem. Nie, nie miał nic przeciwko. Po prostu nie lubił o tym rozmawiać bo to tak jakby miał nienormalną rodzinę, racja? Jego matka spotyka/spotykała się z młodszym chłopakiem  a ojciec hm, powinien mieć młodszą dziewczynę ale nie! Jemu się zachciało w tym samym wieku! Tyle, że również mężczyzny. Świetnie! Dlatego to wszystko wydawało mu się takie pochrzanione.
- Znam prawdę. – ciągnął dalej temat Liam. – To przez ciebie twoja matka rzuciła Seana. To twoja wina.
- Nie! Moja matka rzuciła Seana, ponieważ chciał ją zdradzić z jej przyjaciółką. – odparł wywracając oczami. Payne był czasem taki głupi.
- No właśnie! To twoja wina!
- Przepraszam bardzo ale co ty pierdolisz? Co ja kazałem się rzucić Lindsy na Seana? Albo wiem! Sam się na niego rzuciłem! – krzyknął jednak w tym momencie zdał sobie sprawę, że było w tym trochę racji. Wprawdzie nie rzucił się na swojego menadżera ale kazał to zrobić kobiecie. Cholera! Może rzeczywiście to jego wina?
- Zniszczyłeś zaręczyny twojej matce, gratuluje. – Li klasnął w dłonie. – Oddała przedwczoraj mu pierścionek zaręczynowy i Sean jest w totalnej rozsypce. Proszę rób tak dalej a sprawisz, że popełnią samobójstwo jak Romeo i Julia.
- Ale ja go tylko sprawdzałem … - wydukał spuszczając głowę.
- Nie obchodzi mnie czy go sprawdzałeś czy nie! Masz to odkręcić jak najszybciej, rozumiesz? Oni cierpią bo ty miałeś jakieś cholerne wątpliwości. A to przecież decyzja twojej matki nie twoja. Ona robiła ci jakieś wyrzuty gdy zacząłeś chodzić z Karen? – zapytał ostro Liam.
- Nie. Zaczęła mi je robić gdy zerwaliśmy. – odburknął zaplatając ręce w koszyczek. – Dobra, pogadam z nią i wyjaśnię jej wszystko. Tylko wiedzcie, że nie wrócę żywy.
- No to powitamy zombie w rodzinie. – pisnął radośnie Niall. – Poczuje się jak w The walking dead.
- Taa, jakbyś to oglądał. – powiedział Zay wywracając oczami. – Chyba, że oglądaniem nazywasz to: „Aaaa! Boże to zombie! Ono mnie pożre! Przyjdzie w nocy i wyżre mi mózg!” – mulat starał się udawać pisk dziewczyny. Horan rzucił wtedy w niego garścią płatków.
- Wcale nie jesteś lepszy. Gdy są drastyczne sceny to udajesz, że chce ci się pić. – wystawił mu język.
- Nic nie poradzę, że wtedy akurat zasycha mi w gardle. – przyznał. Niall posłał mu niedowierzające spojrzenie ale taki był Zayn. Od zawsze lubił grać twardziela.
                                                                                  ***
Gdy Louis wyszedł z domu porozmawiać ze swoją matką przyszła do nich Karen, która nadal obawiała się tego pozwu od Jessici. Jak mogła tak stracić kontrolę nad tym co robi? Wielu osób nienawidziła ale nigdy nie zdarzyło jej się rzucać na nikogo z pięściami. Dlaczego to zrobiła? Czy tylko z powodu Louisa czy może była tak wściekła, że musiała się na kimś wyżyć a ta modelka była pod ręką? Całkiem możliwe. W każdym razie obiecała sobie, że to już się nigdy nie powtórzy. Nie straci drugi raz kontroli. Weszła do domu One direction i rozejrzała się wokół w poszukiwaniu kogoś. Zobaczyła wtedy Nialla nadchodzącego z kuchni z czipsami, Zayna, który pił cole i kłócił się z blondynem, że teraz nie pójdzie po picie na The walking dead, ponieważ ma je przy sobie. Liam sms’ował a Harry hm, Harry po prostu szedł i nic nie robił.
- Cześć. – powiedziała na co odpowiedzi jej chórem „siema”, na co się roześmiała. Chyba mieszkają razem za długo, ponieważ to już im się udziela. Nie długo zaczną się do siebie upodabniać.
- Karen powiedz Zaynowi, że nie jestem tchórzem! – poskarżył się Niall.
- Niall nie jest tchórzem. – powiedziała patrząc w stronę mulata.
- Okej więc w takim razie powiedz mu, że jednak jest tchórzem i to potwornym!
- Zayn mówi, że jednak jesteś potwornym tchórzem. – odpowiedziała patrząc w stronę blondynka, który rzucił w swojego przyjaciela czipsami. Nie wiedziała w ogóle po co bawi się w tą zabawę? Przecież jest żałosna. Przyszła tu w innej sprawie. Juliette nie było a chciała się komuś wyżalić, ponieważ już nie wie co ma robić.
- Louis już wyszedł jeśli chciałaś z nim pogadać. – powiedział Harry.
- Ja nie do niego. – odparła z ciężkim westchnieniem opadając na kanapę. Nieco zaskoczyła chłopaków, ponieważ dawno nie przychodziła tu bezinteresownie. Praktycznie zawsze czegoś chciała. – Nie wiem co mam robić… doradźcie mi. – popatrzyła na nich wyczekująco.
Chłopaki zmarszczyli brwi i zajęli miejsca obok niej.
- W jakiej sprawie? – zapytał Zayn. – W sprawie Louisa? Hm, co by ci tu poradzić … chłopaki jakieś pomysły? – spojrzał w ich stronę.
- Kup seksowną bieliznę i zaczekaj na niego w sypialni. – rzekł Liam znad telefonu.
- Przygotuj mu obiad. – wtrącił na to Niall.
- Powiedz mu po prostu co czujesz. – stwierdził Harry.
- A jak chcesz, żeby zasnął to obejrzyj z nim The walking dead. Louis zawsze śpi na horrorach. – powiedział Zayn z uśmiechem. Karen jednak potrzasnęła głową. Zupełnie nie o to jej chodziło ale miło, że chłopaki mają takie hm, oryginalne jeśli można to tak nazwać pomysły.
- Chodziło mi raczej o Jessice…
- Aaa! Bym był zapomniał! Piszą o tym na twitterze! – krzyknął Liam i pokazał dziewczynie parę wpisów. Ona zamrugała oczami zaskoczona. Było tam między innymi: „Już gwiazdorzy” albo „Dobrze zrobiłaś Karen, należało się suce” , „Dlaczego to zrobiłaś? Byłaś dla mnie wzorem!” , „Wielka gwiazda się znalazła! Pewnie Jess skrytykowała jej strój  i wielkiej Karen Watson to się nie spodobało”.
- Wow. – zdołała tylko wykrztusić.
- Plus straciłaś 200 obserwujących ale follownęła cię Miley Cyrus! Która uważa, że to było mega. – powiedział dumnie Li. – Ja też tak uważam! Zaraz napiszę do Miley, że cię znam! Jestem jak fejm.
Karen wywróciła oczami. Nie miała ochoty skakać po łóżku jak mała dziewczynka ciesząc się, że zaczęła ją obserwować taka gwiazda. Nie miała ochoty. Miała teraz ważniejsze problemy na głowie.
- Jessica nie odpuści, co? – spojrzała na nich smutno.
- To ty nic nie wiesz? – zdziwił się Harry. – Zooey ci nie mówiła, że ona się tym zajmie?
- Co?
- Na pokazie mody powiedziała, że ma parę haczyków na Jessice i powinna  odpuścić także się nie martw. Zoe potrafi być zadziorna i zawsze dostaje to czego chcę, z nią nie zginiesz.
Karen przez moment przyswajała to co przed chwilką usłyszała. Czyli, że nie musi się jej bać? Ten problem ma z głowy? Mogła się wyżyć na kimś bez konsekwencji? Genialnie! No i zaczęła ją obserwować Miley Cyrus. Taak, teraz się z tego cieszyła. Uśmiechnęła się lekko.
- To wspaniale! Podziękujcie jej jak ją spotkacie chyba, że zrobię to osobiście. W końcu często pojawia się w studiu fotograficznym w którym pracuje ale zwykle staram się jej unikać. Nie wierzę, że zrobiła to tak po prostu … bezinteresownie!
- Chciała zyskać w oczach Harry’ego. – powiedział z jednoznacznym uśmiechem Liam. – Wiecie Zoe jest z tych osób, które zawsze mają jakiś cel. Sam kiedyś taki byłem ale się zmieniłem.
- Gówno się zmieniłeś. Tobie się po prostu nie chce. – powiedział Zayn. Payne kiwnął głową.
- Co racja to racja. Nie oszukujmy się.
- Dobra dzięki chłopaki! Ja muszę już iść. Spotkamy się jutro, racja? – spojrzała na nich.
- A nie chcesz obejrzeć z nami The walking dead? – zaproponował Malik. – Pośmiejesz się z Nialla, który będzie piszczeć jak mała dziewczynka.
- Chyba raczej z Zayana, który zaraz wymyśli, że musi do toalety po tej coli. – odburknął Horan. – Ostatnim razem udawał, że wymiotował.
- A ty myślałeś, że jest w ciąży! – Liam wybuchnął głośnym śmiechem. Nialler ma czasem takie głupie pomysły! Chłopak ciąży!
- Zgoda zostanę. – powiedziała radośnie i rozsadziła się na kanapie między Niallem i Harrym. Payne tymczasem nie zaprzestał przeglądać twittera a Zayn zaczął myśleć nad tym co zrobić jak pojawią się krwawe sceny i będzie chciał wyjść … hm, może wymyśli, ze ktoś do niego dzwoni, która babcia ma wypadek? Albo uda skurcz …
                                                                       ***
Louis tymczasem zapukał do drzwi domu jego matki. Cholera! Musi jej wyznać, ze to z jego winy rozpadł się jej związek plus zniszczył jej totalnie przyjęcie. Nie sądził, że kiedykolwiek mu wybaczy. Christina nie jest z tych osób, które szybko zapominają o starych sprawach. Jest raczej z osób, które kochają rozpamiętywać. Najlepszym przykładem na to jest Harry, któremu wybaczyła dopiero po paru miesiącach, że to przez niego rozpadł się związek jej syna.
- Słonko? A co ty tutaj? – zapytała otwierając mu drzwi.
- Cześć mamuś. – pomachał jej szczerząc się głupio. – Musimy porozmawiać. To ważne.
- Dobrze wejdź. – powiedziała wpuszczając go do środka. Louis wziął głęboki oddech. Jak zacząć? Zbytnio tego nie przemyślał. Ale w sumie … matka tak czy owak go zabije więc jakkolwiek to powie to nie zmieni jego przeznaczenia.
- O co chodzi? – spytała a zaraz potem dodała: - Jeśli przyszedłeś aby bronić przede mną tego łajdaka to możesz sobie iść. Nie zmienię zdania. To gnida, która powinna iść do więzienia.
- Za co? – zmarszczył brwi. – Przecież nie zrobił nic złego.
- O przepraszam bardzo! Nie wiedziałam, że za złamanie ludziom części ciała nie idzie się siedzieć! – wrzasnęła.
- Przecież jesteś cała …
- Serce mi złamał, jasne? Rozpadło się na miliony kawałków. Cholera, wiesz Lou, mam już dosyć rozczarowań. Nie wiem co mam zrobić … chyba wyjadę. Zarezerwuje jakiś lot i odpocznę na wakacjach w np. Hawajach. Byłeś tam, prawda? No więc ładnie tam? Opłaca się lecieć?
- No wiesz jedzenie całkiem nie złe, przystojni mężczyźni więc miałabyś co wyrwać, hotele dosyć sterylne, basen, ładna pogoda, możesz wziąć ten hotel co my. W domu powinienem mieć ulotkę… - ugryzł się w tym momencie w język. Nie przyszedł tutaj aby polecać mamie hotel na Hawajach, tylko aby wyznać jej prawdę. Ona musi się pogodzić z Seanem, ponieważ strasznie cierpi bez niego. Teraz wiedział, że to co ich łączyło było prawdziwe a on to zniszczył. – Mamo to moja wina.
- Co jest twoją winą?
- Rozpad twojego związku. – przyznał spuszczając głowę.
- Kochanie, wiele rzeczy jest twoją winą ale akurat nie to. To chyba jedyna rzecz, która nie jest twoją winą jeśli mam być szczera.
Louis miał powiedzieć „Dzięki mamo, poprawiłaś mi humor, serio” ale to jednak była jego wina! No pięknie! Wychodzi na to, że wszystko na tym świecie jest z jego winy. Co on w sobie ma, że przyciąga takie kłopoty?
- Mamo to jest moja wina. Uwierz mi.
- O mój boże! – Christina zatkała sobie usta dłonią. – Dałeś mu pigułkę gwałtu?
- Co? Nie! Mamo nie! Naprawdę nie! To dobry pomysł ale nie posunąłbym się do czegoś takiego. Chodzi o to, że to ja namówiłem Lindsy aby czekała półnaga w twoim pokoju. Ona była zalana i strasznie jej się nudziło. Jestem pewien, że zrobiłaby striptiz gdybym ją o to poprosił. 
- Co?
Do Christiny pomału dochodziła okrutna prawda. Sean nie miał z tym nic wspólnego! To wszystko ukartował jej własny syn, to jego wina. Osoba, której najbardziej ufała na świecie tak ją zawiodła… Nie mogła w to uwierzyć. Czuła się oszukana przez własne dziecko. Okropne uczucie.
- Tak mamo, możesz krzyczeć, wściekać się na mnie ale to i tak nic nie zmieni. Ja naprawdę zrozumiałem, że chcę abyś była z Seanem tylko …  to było dla mnie takie dziwne. Ty jesteś od niego starsza prawie o 12 lat. Po za tym mój tata jest gejem a syn jego chłopaka chodził z Karen i to wszystko … chciałem abyś chociaż ty była w normalnym związku … ale teraz wiem, że byłaś. I najlepsze jest to, że teraz ty także mogłaś zobaczyć, ze Sean naprawdę cię kocha i nigdy by cię nie zdradził.
- Wiesz co? – kobieta popatrzyła na niego z żalem w oczach. – Straszna była myśl, że Sean mógł zrobić mi takie świństwo. Ale jeszcze gorsza jest, że osoba, której najbardziej ufałam posunęła się do czegoś takiego. Mój własny syn. Co? Nagle tknęły cię wyrzuty sumienia? Czy może ktoś kazał ci wyznać  prawdę? Wiesz co? Nie odpowiadaj. Mam to gdzieś. Wyjdź. Muszę sobie to wszystko przemyśleć.
- Mamo ja naprawdę chciałem dobrze … nie chciałem, żebyś żeniła się z kimś kto później będzie cię zdradzać a sama wiesz jaką Sean ma opinię. Nie chciałaś wejść z nim w związek właśnie przez to … ale potem mu uwierzyłaś bo się zakochałaś a miłość przesłania wszystko. Ja po prostu się o ciebie troszczyłem. Wiem, że popełniłem błąd ale chciałem mieć pewność.
- Wyjdź Louis. Nie mamy na razie o czym ze sobą rozmawiać. – powiedziała i wskazała mu palcem na drzwi. Tommo ciężki westchnął. Nie będzie łatwo o wybaczenie jego matki. Nie wiedział też czy kiedykolwiek to mu się uda.
                                                                       ***
Karen znajdowała się w studiu fotograficznym. To było jak jej drugi dom. Mogła odetchnąć tu od szkoły, rodziców i w ogóle życia! Wprawdzie praca powinna być męcząca i wykańczać ale nie ją. Kochała to miejsce i miała nadzieje, że będzie kiedyś sławnym fotografem. Już miała jedną szansę na pokazie victoria secret. Jej szef był zachwycony zdjęciami i dał jej premię co zaskoczyło dziewczynę ale nie protestowała. Wszystko układało się jak na razie pomyślnie. No może tylko nie sprawy sercowe. Ale to akurat mogła zmienić gdyby tylko chciała…
- Cześć. – usłyszała jakiś głos. Odwróciła się i zobaczyła w wejściu Zooey ubraną w szlafrok. Musiała mieć sesję zdjęciową w bikini. Uśmiechnęła się w jej stronę.
- Hej. Właśnie cię szukałam.
- Tak? – zdziwiła się.
- Muszę ci podziękować bo to tylko i wyłącznie dzięki tobie Jessica nie wniosła na mnie pozwu.
Zoe machnęła ręką jakby to nic nie znaczyło.
- Jesteś moją … hm, koleżanką? A znajomym się pomaga, prawda? Chciałam być miła.
- W każdym razie jestem ci bardzo wdzięczna. Nie spodziewałam się, że mogłabyś coś takiego zrobić.
- Bo mam opinie zimnej suki? – roześmiała się. – Widzisz, nie taki diabeł straszny jak go malują.
- W zupełności się zgadzam. – kiwnęła głową. Nastała wtedy dość niezręczna cisza. Najwyraźniej dziewczyny nie miały o czym już ze sobą rozmawiać. Zooey chciała odejść, ponieważ to milczenie stawało się niezręczne ale zatrzymał ją głos Karen: - Nadal zależy ci na Harry’m?
- Słucham? – popatrzyła na nią szybko mrugając oczami.
- Wiesz trochę ja go nakręciłam gdy bał się, że zdradzasz go z tym modelem. Powinnam być bardziej rozsądna ale … pasowało mi, że ty … mogłabyś się tak zachować.
- Rozumiem. Nie chciałaś tego związku. – w głosie Zooey nie było oskarżenia tylko zrozumienie.
- No więc? Zależy ci na nim? Bo wiesz, jeśli byś chciała znów z nim spróbować to obiecuje, że nie będę się wtrącać. Byłam podła. To nie moje życie i nie moja sprawa. Możesz go sobie nawet zdradzać! Mnie to już absolutnie nic nie obchodzi… chociaż nie, jakbyś go zraniła to udusiłabym cię. – powiedziała Karen a modelka wy buchnęła śmiechem.
- To miłe co mówisz ale to nie ma znaczenia czy zależy mi na nim czy nie. Nie mam czasu na związek. Moje życie ostatnio bardzo się pokomplikowało. To i tak się nie uda.
- Jeśli zmieniłabyś zdanie to jestem pewna, że Harry by na ciebie zaczekał.
- Wiem. – Zoe uśmiechnęła się. – I jestem mu za to wdzięczna. Pójdę już. Mam jeszcze jedną sesję dzisiaj.
Modelka odwróciła się na pięcie i wyszła.
                                                                                  ***
Christina musiała porozmawiać z Seanem. Wiedziała, że ta rozmowa nie będzie łatwa ale chciała nadal z nim być. Teraz pragnęła tego jak niczego innego na świecie. Zapukała do jego drzwi i odczekała chwilkę nim jej otworzył. Był ubrany w piżamę, włosy miał nie uczesane a jego twarz ozdabiał kilkudniowy zarost. Wyglądał okropnie! Sprawę nie poprawiał fakt, że miał miskę pełną czipsów.
- Christy? Co ty tu robisz? Przylazłaś mi nawrzucać jakim to ja jestem gnojkiem? A może znalazłaś moje pornole zapisane na twoim laptopie?
- Co? Zaśmiecasz mi laptopa pornosami? – zapytała ostro.
- Powiedziałem pornosami? – uniósł brwi. – Eee miałem na myśli papierosami. – uśmiechnął się sztucznie. Kobieta wywróciła oczami i weszła do środka. Tam wcale nie było lepiej. Gorzej niż w burdelu.
- Boże! Jaki tu syf. Naprawdę nie stać cię na sprzątaczkę?
Sean wzruszył ramionami.
- Bez ciebie to wszystko już nie ma sensu. Odchodząc zabrałaś dla mnie to co najważniejsze. Siebie. – rzekł wrzucając sobie do buzi czipsa. Taa to byłoby romantyczne gdyby nie wyglądał jak jaskiniowiec. 
- Idź się ubierz i ogol. Błagam! I weź porządny prysznic.
- Dla kogo mam się stroić? – menadżer nic sobie nie robiąc z jej słów usiadł na kanapie. – Zapomniałaś? Oddałaś mi pierścionek zaręczynowy. Nie jesteśmy razem. Nie masz prawa mi rozkazywać. I’m free! – rozłożył nogi na stoliku do kawy i wziął głęboki oddech.
- Zerwałam nasze zaręczyny ale  nie odeszłam tak całkowicie. Nadal mi na tobie zależy.
- Ale najwyraźniej nie na tyle, żeby mi uwierzyć, że między mną a Lindsy do niczego nie doszło! To ona się na mnie rzuciła. Nie ja na nią. Była zalana i zdesperowana. Po za tym nie moja wina, że przyjaźnisz się z takimi puszczalskimi zdzirami.
- Hej! Mówisz o mojej przyjaciółce. – powiedziała oburzona a Sean posłał jej spojrzenie typu „Serio?” i dodała: - Która jest zdzirą. – kobieta opadła na kanapę obok niego. – Teraz już wiem, że to co mówiłeś było prawdą. Przepraszam, że ci nie wierzyłam. Ale miałeś opinię największego podrywacza w mieście. Co miałam pomyśleć? Że tak nagle pod moim wpływem się zmieniłeś? Cenie się wysoko ale nie aż tak. – roześmiała się a po chwili dołączył do niej Sean. Śmiali się tak przez chwile. aż w końcu się zmęczyli.
- Dobra ale zastanawia mnie jedno: co cię nagle tknęło aby mi uwierzyć?
- No cóż, okazało się, że za tym wszystkim stał mój własny syn! Tak, Louis cię sprawdzał czy jesteś mnie godzien. – poczuła się wściekła na samo wspomnienie, że Lou zachował się tak nieodpowiedzialnie i naraził jej związek aby coś sprawdzić. – Kazał Lindsy rozebrać się do bielizny i czekać na ciebie w sypialni.
- No tak! – Sean schował twarz w dłoniach. – Mogłem się domyśleć po tym jak kazał mi iść na górę po koszulę na zmianę. Nie wziąłem go pod uwagę. Myślałem, że już nas zaakceptował.
- Najwyraźniej nie. – odparła. – Jestem nim rozczarowana tak jak jeszcze nikim. Zawiódł mnie i nadwyrężył moje zaufanie. Nie wiem czy to jeszcze naprawi.
- Daj mu szansę. – rzekł czule menadżer obejmując ją ramieniem. – Albo chociaż się postaraj.
- Nie wiedziałam, że jesteś taki wyrozumiały. – uśmiechnęła się w jego stronę.
- Potrafię zaskakiwać. – powiedział odwzajemniając uśmiech. Przez kilka sekund po prostu się na siebie patrzyli, milcząc. Aż w końcu nie wiadomo które zrobiło pierwszy krok i po jakimś czasie siedzieli na kanapie całując się. Sean objął ją w tali a Christina trzymała swoje ręce na jego szyi. No cóż, można powiedzieć, że pogodzili się!
                                                                       ***
Karen siedziała na kanapie i rozmyślała nad swoim życiem. Ostatnio wszystko tak cholernie się pokomplikowało. Nie rozumiała Zooey, która nie chciała powiedzieć Harry’emu, że nadal jej na nim zależy a ona postępowała tak samo. Ukrywała swoje uczucia przed Louisem nie wiedząc czemu? No tak, nie chciała aby znów przez nią cierpiał ale czy on właśnie teraz tego nie robił? Cierpiał bo ona go nie chciała? Taak, chyba tak właśnie było.
- Nad czym tak dumasz? – zapytała Juliette nadchodząc z kuchni z kubkiem gorącej herbaty.
- Myślisz, że popełniłam błąd? – spojrzała na nią wyczekująco.
- Wiesz, popełniłaś wiele błędów. Zależy o jaki błąd konkretnie ci chodzi. – powiedziała siadając obok przyjaciółki.
- Chodzi mi o Louisa. – odpowiedziała Karen z ciężkim westchnieniem. – Bo … nie chciałam wrócić do niego aby go nie ranić i co jeśli właśnie odrzucając go, ranie go tym?
- I teraz zdałaś sobie z tego sprawę? Karen, skarbie, ja ci to mówiłam już dawno. – rzekła upijając łyk herbaty. Co racja to racja i dziewczyna musiała to przyznać. Właściwie chyba każdy jej już to mówił.
- Tęsknie za czasami kiedy byliśmy razem. – przyznała biorąc głęboki oddech.
- Więc musisz działać. – dopingowała ją Jul. – Louis sam nie stanie w twoich drzwiach i nie powie, że cię kocha po tym ile razy go odrzuciłaś. Nie chce być nie miła ale najpierw go zdradziłaś a potem chodziłaś z Jimem. A Lou on nie spotykał się z nikim od waszego zerwania. Nie sądzę aby nawet miał przypadkowy seks.
- Wiem, wiem. – Karen ciężko westchnęła.
- A co cię tak nagle naszło na przemyślenia dotyczące was? – zdziwiła się blondynka. Jej przyjaciółka wzruszyła ramionami.
- Pomyślałam o Zooey i Harry’m. Ona także z nim nie chce być aby go nie ranić. Ma teraz tyle spraw na głowie a Harry on … myślę, że za nią tęskni. – powiedziała w końcu. Juliette zmarszczyła brwi jakby nad czymś myśląc. Nie była pewna czy jej teoria ma jakikolwiek sens ale może …?
- Dobrze Zoe i Harry chcą być ze sobą tak ci się przynajmniej wydaje ale co z … Maxem?
- Maxem? – Karen roześmiała się. – A co ma z nim być? Z tego co wiem pogodził się z Harry’m i wszystko jest po staremu.
- No tak ale wydawało mi się, że … no wiesz on i Harry …
- Pasowaliby do siebie? Juliette, błagam. To nie jest jakiś gejowski film. Harry jest hetero Max przyznał, ze jest bi ale nie kocha się w Harry’m więc możesz przestać wymyślać głupie teorie.
Blondynka spuściła głowę zawstydzona.
- Na pokazie victoria secret myślałam, że jest zazdrosny o Zooey. Sposób w jaki o niej mówił … no i widziałam jak patrzy na Harry’ego…
- A ja się z Harry’m całowałam i wcale nie byłam w nim zakochana! Więc Max w nim tym bardziej. Juliette, nie będę się zajmować twoimi przypuszczeniami. I błagam nie mów o tym Niallowi bo on wygada Harry’emu i biedak znów będzie myślał, że Max się w nim zakochał. To tylko twoja zbyt wybujała wyobraźnia, jasne?
Dziewczyna kiwnęła głową. Może rzeczywiście coś jej się wydawało? Ale jak to na tym świecie bywa, nigdy nic nie wiadomo…
- A co zrobisz z Louisem? – zmieniła temat.
- Najprościej byłoby z nim porozmawiać ale jeśli … on nie czuje tego co ja?
- Nie dowiesz się póki nie spróbujesz. Na balu maskowym Lou też nie był pewien twoich uczuć do niego ale spróbował i dopisało mu szczęście.
W tym momencie Karen uśmiechnęła się znacząco. Wpadł jej do głowy bardzo ciekawy pomysł.
- Wiem już co zrobię!
- Wyznasz mu swoje uczucia na balu maskowym? – zmarszczyła brwi Juliette.
- Niee ale to będzie równie spektakularne. – zapewniła z tajemniczym uśmiechem.
KONIEC
W tym odcinku tak jak wam pisałam we wcześniejszym, ze nie będzie LAREN bo musze się zająć też innymi bohaterami. Ogólnie uważam, że odcinek był nudny i nie wiele się tam wydarzyło ale musiałam wyjaśnić parę spraw. Dlatego takie było pierwotne założenie. Nie martwcie się na 108 mam ciekawy pomysł i jestem pewna, że wam się spodoba ;). Z kim wolelibyście aby był Harry? Z Zooey czy Maxem?
I proszę nie myślcie stereotypowo, że chłopak i chłopak nie mogą być razem bo to bez sensu mamy 2014 rok! Hah
Wasze odpowiedzi na to z kim byście chcieli aby Harry został będą miały duży wpływ na moją decyzję, chyba, że coś tam mi w odcinkach nie będzie pasować bo już zapisałam pomysł na odcinki do końca opowiadania i wiem kto z kim zostanie.
Ale jeśli chodzi o Hazze mogę zmienić tą osobę także głosujcie  w komentarzach.
8 – 10 następny rozdział!!
Aha no i zadawajcie pytania do bohaterów bo jeśli będą tam takie pustki to usunę tą zakładkę bo będzie zupełnie bez sensu. Pytajcie o co tylko chcecie! Jeśli macie jakieś zaciekawienie a wstydzicie się napisać bo np. wydaje się wam głupie to pytajcie z anonimka. Dla mnie to bez znaczenia. Ważne aby były pytania:). Z góry dzięki! x
Do następnego <3