-
Zbliżamy się do końca pierwszego odcinka! – wykrzyknął radośnie reżyser niosąc
z kuchni dwa kieliszki wina. Jeden podał Louisowi a drugi zostawił dla siebie.
Wręcz promieniał radością. Lou tymczasem nie był zbyt zadowolony, ponieważ nie
ukazali go od kolorowej strony. Obawiał się, że to show skończy się klapą. Na
szczęście Jerry był pełen nadziei, że to okaże się absolutnym hitem! I zarobią
na tym kupę kasy.
-
Jak go zakończymy? – zapytał chłopak upijają łyk wina.
-
I właśnie tu pojawia się problem… - zaczął mężczyzna. – Chciałem to zrobić
jakoś spektakularnie ale nic mi nie przychodzi do głowy. Może masz jakiś
pomysł?
Lou
zaczął się poważnie zastanawiać. Co mógłby zrobić takiego, że ludziom szczęka
by opadła i nie mogliby doczekać się drugiego odcinka?
-
Wyścigi samochodowe! – wykrzyknął. – Mam w tym wprawę. Gdy miałem 14 lat
ścigałem się z moim sąsiadem. Miał prawie 30 lat a frajer przegrał! – chłopak
roześmiał się.
-
Zaraz, zaraz… - Jerry zmarszczył brwi. – W wieku 14 lat nie dają prawa jazdy?
-
No cóż. – Tommo wzruszył ramionami. – Najwyżej
nie mów o tym policji ani mojej mamie. – dotknął jego ramienia z lekkim
uśmiechem. – Nawet wolałbym szczególnie nie mówić mojej mamie. Już lepszy byłby
oddział antyterrorystyczny. Mniejsze straty.
Reżyser
roześmiał się.
-
Twoja mama na pewno nie jest taka zła…
-
Nie jest zła? – Lou prychnął. – Raz pisała mi wypracowanie na angielski i
dostałem 4 minus! A ona przyszła z awanturą do szkoły! Gdy nauczyciel nie
chciał zmienić oceny zniszczyła cały pokój nauczycielski drąc się, że pozwie tą
budę! Ostatecznie musiałem zmienić szkołę bo każdy się ze mnie śmiał i mama
sama mnie wypisała. Stwierdziła, że nauczyciele najwyraźniej nie znają się na
swojej pracy. Mówię ci, miałem z nią przejebane.
-
Nie wątpię. – kiwnął głową ze zrozumieniem. – Dobra! Wracając do tematu, daj
inny pomysł. Nie mogę narażać tak twojego bezpieczeństwa.
-
Aww! – zaświergotał Louis trzepocząc rzęsami jak mała dziewczynka. – Jesteś
taki słodki gdy się o mnie martwisz!
-
Nie o ciebie a o siebie nie chcę zostać
pozwany. – odburknął krzyżując ręce na klatce piersiowej. – Już wiem! –
wykrzyknął radośnie. – Skok na bungee! To będzie coś.
-
Co? – jęknął Louis nie pewny co przed chwilą usłyszał. Skok na bungee? Czy to
jest to o czym on myśli? Skok z takiej wysokości? To się nie dzieje! – I
uważasz, że to nie jest narażanie mojego życia a jazda samochodem już tak?
-
Louis nie zachowuj się jak tchórz. Będziesz przyczepiony do linek.
-
Bo samochód kurwa nie ma pasów. – mruknął pod nosem. Cholernie ten pomysł mu
się nie podobał ale wiedział, że musi się zgodzić. Nie wiedział tylko jak
zareaguje jego matka ale miał nadzieje, że zobaczy to dopiero w telewizji…
***
Harry
siedział na kanapie i bezmyślnie przełączał kanały. Louis usiadł obok niego
jakiś czas temu i w ogóle się nie odzywał. To zastanowiło nieco loczka ale nie
pytał o co chodzi bo pierwszy raz zdarzyło się tak, że siedzieli razem w
kompletnej ciszy! Tego mu brakowało. Powinni to robić częściej. Idealny moment
aby się odprężyć. Niestety umówił się za godzinę z Maxem w pizzerii. Cieszył
się, że wszystko wróciło do normy i znów są przyjaciółmi. Był świetnym
chłopakiem ale przerażała go myśl, że Max mógłby się w nim zakochać… Nie, nie!
Zdecydowanie jest hetero. Nikt by tego nie pochwalał! A już na pewno nie Sean.
Jest ich menadżerem i muszą dbać o zachowanie dobrej opinii. Wtem zadzwonił
telefon. Na wyświetlaczu pisało „Max”.
-
Hej! Już się nie możesz doczekać? – zapytał wesoło Harry do telefonu.
-
Właściwie to … przepraszam ale nie będę mógł przyjść. Coś mi wypadło. –
odpowiedział z ciężkim westchnięciem. Słychać było, ze jest załamany.
-
Jak to? Coś się stało? Max, wiesz, że możesz powiedzieć mi o wszystkim, prawda?
– Hazz naprawdę się przejął.
-
Tak ale … spotkamy się jutro, co? Obiecuje, nie odwołam tego spotkania.
-
Jasne tylko chciałbym wiedzieć… - nagle usłyszał w tle głos jakiegoś małego
dziecka. Zmarszczył brwi zaskoczony. Czyżby Max miał syna? Ale w takim razie
całkiem sporego skoro już tak dobrze mówił. W jakim wieku został ojcem? 11 lat?
Niee, to nie możliwe. On nie miał takiego powodzenia u dziewczyn. – Czy tam
jest dziecko?
-
Taa. To mój kuzyn Scott. Muszę się nim dzisiaj zająć. Jeszcze nawet nie ma
południa a ja nie mam pojęcia co moglibyśmy porobić! Nie wiem jak zajmę mu czas
do wieczora. – pożalił się.
-
Bez obaw! Zaraz do ciebie przyjdę i razem coś wymyślimy. – zapewnił z szerokim
uśmiechem Harry.
-
Co? Nie, nie! Nie po to ci o tym mówiłem, żebyś tu przychodził. Porób coś
innego na pewno masz ciekawsze zajęcia.
-
Serio? – Harry spojrzał na Louisa, który nadal siedział przerażony. – Nie
wydaje mi się. – dodał odwracając od niego wzrok. – Wpadnę za pół godziny. –
zapewnił go i zanim Max zdążył coś powiedzieć rozłączył się. Wtedy ponownie
popatrzył na swojego przyjaciela, który dopiero wtedy jak gdyby ożywił się.
-
Nasze zakochane gołąbeczki mają randkę! Jak uroczo! – powiedział siląc się na
ton jak najbardziej „słodki”. Styles pokazał mu język.
-
Ja i Max jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-
Nie wnikam jak teraz nazywają się te wasze „nowoczesne związki”. Serio, nie
obchodzi mnie to. Ważne jest, że bzykacie się po kątach i myślicie, że nie
widać tego. Lol. Ostatnio was nawet nakryłem.
-
Jakie kurwa nakryłem?! – Harry aż wstał z kanapy. – Ja i Max nigdy nie
uprawialiśmy seksu!
-
Aaa tak, zapomniałem. – walnął się w czoło. – Sorry wy czekacie do ślubu,
święte dziewice. Więc przyznaję to mógł być sen.
-
Masz sny o mnie i o Maxie? Boże! Ty jesteś chory! – loczek spojrzał na niego z
obrzydzeniem. – A jeśli chcesz wiedzieć to idę opiekować się jego kuzynem,
Scottem.
-
To pierwszy krok do własnych dzieci. Ćwiczycie na innych. Jaaak miło.
Harry
wywrócił oczami i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Louis potrafił być taki
nie znośny! Nie dziwił się Karen, która nie chciała do niego wrócić. Sam by nie
chciał kogoś takiego!
***
Harry
zapukał do drzwi domu Maxa. Był tu właściwie tylko raz gdy odprowadzał swojego
przyjaciela. Nie zajrzał nawet do środka. Co za wstyd! 2 lata się znają z Maxem
a nawet nie wiedział jak mieszkał! Można
by go posądzać o to, że nie interesuje się jego życiem a prawda była zupełnie
inna. Interesował się i to bardzo tylko w taki hm, inny sposób. Drzwi otworzył
mu kujon jak zwykle w swoich okularach. Tylko teraz wyglądał jakby … inaczej?
Coś się zmieniło, nie wiedział tylko to. Grzywka jak zwykle na bok, zwykłe
dżinsy, czarna koszulka… zwykły chłopak a jednak coś było inaczej i Hazz nie
potrafił stwierdzić co. Pomyślał więc, że pewnie kupił nowe okulary albo coś.
-
Nie musiałeś przychodzić. – powitał go na wstępie przyjaciel.
-
Owszem musiałem. – odparł wchodząc do środka. – To gdzie twój kuzyn?
Ledwo
zadał to pytanie a z salonu nadeszła jakaś mała istota z koszem na głowie!
Harry’ego najpierw zdziwił ten widok a potem wybuchł głośnym śmiechem. Max
wydawał się być zawstydzony wyczynami swojego kuzyna.
-
Bawiliśmy się w chowanego. – wyjaśnił kujon. – I Scott postanowił się schować w
… dość oryginalnym miejscu.
-
Taa właśnie widzę. – odpowiedział chichocząc a potem zaczął rozglądać się po
domu. – Gdzie ten Scott? Nigdzie go nie widzę! Hm, gdzie on się podział?
Wtedy
mały chłopczyk ściągnął z siebie kosz i wykrzyknął:
-
Tutaj jestem! Byłem cały czas w koszu! A ty mnie nie mogłeś znaleźć! –
roześmiał się wyraźnie uradowany, że jego kryjówka okazała się być tak dobra. –
Max krzyczał na mnie, że mam to ściągnąć bo zaraz przyjdzie jakiś Harry i nie
chce, żeby uznał, że jesteśmy domem wariatów.
Scott
zacytował jego słowa a Styles spojrzał z lekkim uśmiechem na swojego
przyjaciela, który spłonął rumieńcem. Taa dzieci miały tą wadę, że zawsze za
dużo mówiły i nie wiedziały kiedy przerwać.
-
Nie myślę, że jesteście domem wariatów. Wręcz przeciwnie. Jesteście super
normalni. Żebyś wiedział co dzieje się w moim domu. – Harry uśmiechnął się w
stronę chłopczyka. – Niall mój przyjaciel raz zjadł psią karmę!
-
Ale super! – wykrzyknął Scott. – Pójdziemy kiedyś do Nialla? Ja też chcę psią
karmę!
-
Hm, nie sądzę aby to był dobry pomysł. – rzekł loczek pod nosem. – Obiecuje, że
kiedyś tam pójdziemy ale jeszcze nie dzisiaj.
-
To kiedy? – dopytywał się.
-
31 lutego. – odpowiedział z szerokim uśmiechem a Scott zaczął skakać po dywanie
i krzycząc, że 31 lutego pójdą odwiedzić Nialla! Nawet nie wiedział kiedy to i,
że ten dzień nie istnieje ale dzieci są takie urocze z tą ich nie wiedzą. Są
naiwne w taki pozytywny sposób. – Może pójdziemy na spacer? – zaproponował
Harry patrząc raz na Maxa a raz na jego kuzyna.
-
Tak! – krzyknął głośno chłopczyk.
-
Jasne, możemy iść. Ładna jest pogoda. – powiedział Max. – Tylko pójdę po
płaszcz.
-
Zgoda. – rzekł Styles z uśmiechem. – Och, ciebie też trzeba ubrać. Okej podejmę
się tego. – powiedział patrząc na Scotta.
***
Za
parę minut po Louisa miał przyjechać Jerry i razem z ekipą filmową mieli
pojechać na bungee. Chłopak strasznie się stresował, nie wiedział co go tam
spotka i czy liny wytrzymają. Wprawdzie powinny ale … wszystko pogarszał fakt,
że miał lęk wysokości. Nie wiedział jak z tego wybrnąć! Och Jerry! On miał
takie powalone pomysły. Lou chciał na niego nawrzeszczeć, że ma sobie sam
skakać ale to było jego reality show a Jerry je reżyserował i nikogo lepszego
nie znajdzie na to miejsce a bungee rzeczywiście przyciągnie ludzi przed
telewizory. Zdecydował się więc na ten odważny krok. Więc gdy się szykował do
wyjścia natknął się na Liama, który wracał z Niallem z warzywniaka z całymi
torbami zakupów.
-
A ty gdzie się wybierasz? – zapytał Li.
-
Skoczyć na bungee a co? – odpowiedział Lou zupełnie nic sobie z tego nie robiąc
i spojrzał na swe odbicie w lusterku. Wyglądał świetnie jak na człowieka, który
może dzisiaj zginąć. Aż za dobrze. Cholera! Dlaczego dzisiaj wyglądał tak fajne
a wczoraj nie mógł na siebie patrzeć?
-
Gdzie? – Payne o mało nie zakrztusił się własną śliną. – Niall słyszałeś to
samo co ja?
-
Powiedział „bungee” przynajmniej ja tak usłyszałem. – odpowiedział Horan
patrząc na niego jak na samobójcę. A co jeśli Louis rzeczywiście chce… O jezu!
Straszne myśli zaczęły zaprzątać umysł Nialla i nie wiedział jak się ich
pozbyć. Tomlinson chce się zabić? Przecież to nie dorzeczne.
-
Dobra chłopaki ja idę. Nie ma czasu do stracenia. – powiedział wymijając ich i
wyszedł z domu. „Nie ma czasu do stracenia” to jeszcze bardziej utwierdziło
blondyna w przekonaniu, że coś się dzieje i to wcale nie jest dobre.
-
Słyszałeś? – zapytał Niall patrząc na Liama, który stał w bez ruchu
przyswajając myśl, że jego przyjaciel chce skoczyć na bungee. – On chce się
zabić! – wykrzyknął przerażony. – Dobry boże! Co my zrobimy bez chorego
psychicznie Louisa?
-
Nie zabić się tylko skoczyć na bungee. To nic złego. – powiedział w końcu
chłopak wzruszając ramionami. Horan jednak potrzasnął głową.
-
Liam ty nie rozumiesz. Nie słyszałeś co mówił Lou? „Nie ma czasu do stracenia”
a to znaczy, że jest tak załamany iż chce jak najszybciej z sobą skończyć! Po
za tym ostatnio dziwnie się zachowywał. Wydawał się tak jakby nie obecny i
jeszcze to jego shippowanie związku Harry’ego i Maxa! Jezu! On wiedział, że nie
długo odejdzie z tego świata i chciał aby Hazz znalazł sobie kogoś kogo pokocha
gdy on odejdzie. Jaki Louis jest dobry. Cholera, że też go nie docenialiśmy za
życia. – Nialler o mało co się nie rozpłakał.
-
Przecież Louis żyje. – powiedział Liam.
-
Ale już nie długo! – krzyknął Horan z rozpaczą w głosie. – Spotkamy się wszyscy
na jego pogrzebie do jasnej cholery! – blondynek zaczął chodzić po salonie w te
i we w te. Payne najpierw stwierdził, że przesadza ale im bardziej o tym
myślał, również dochodził do wniosku, że Niall może mieć trochę racji. W końcu
te wydarzenia z Karen mogły źle na niego zadziałać i jeszcze to jak pokłócił
się ze swoją matką. Może rzeczywiście nie dawał sobie z tym wszystkim rady a
oni tego nie widzieli? Albo nie chcieli widzieć? Poczuł w tym momencie żal i
smutek. Powinien być przy Lou i zachować się jak prawdziwy przyjaciel. Oni
wszyscy powinni.
-
Nie panikujmy. – Li chciał opanować sytuację. – Musimy powiadomić Karen i jego
matkę.
-
Dobrze. Zadzwonię do Karen. – powiedział Niall i wziął do ręki telefon.
Wystukał jej numer i poczekał kilka sekund nim dziewczyna odebrała. Zanim
zdążyła cokolwiek powiedzieć blondyn wrzasnął do telefonu prawie rycząc: -
Louis się zabił! On nie żyje! Pogrzeb trzeba wyprawić! Kwiaty kupić! Jedzenie
zrobić! Duuużo jedzenia! Jakieś krewetki albo ostrygi … zrobiłabyś kurczaka?
-
Co? – zapytała Karen, która kompletnie nic z tego nie rozumiała. Liam wywrócił
oczami i wyrwał Niallowi telefon.
-
Nikt nie umarł. Louis chce skoczyć na bungee i martwimy się o niego.
-
O nie! – krzyknęła dziewczyna. – Lou ma lęk wysokości! On na pewno nie zrobił
tego z własnej woli! Coś strasznego musiało się stać.
Payne
o mało się nie rozpłakał. Jeśli nawet Karen panikowała to już musiało być
bardzo źle. Ona zawsze zachowywała zimną krew a teraz wydawała się być tak samo
przerażona jak oni. Albo naprawdę uważa iż Louis chce zrobić sobie krzywdę albo
nadal go kocha i przeraźliwie się o niego martwi.
-
Musimy pojechać za nim! Wiem gdzie jest bungee gdyż w naszej okolicy jest tylko
jedno. Pojadę po ciebie!
-
Tylko szybko.
Gdy
Liam się rozłączył wybrał numer do mamy Louisa. Wiedział, że ta rozmowa będzie
o wiele gorsza. Bał się że albo Christina w ogóle się nie przejmie albo za
bardzo. Kobieta odebrała po trzecim sygnale.
-
Jeśli chcesz mnie przekonywać, że powinna wybaczyć Louisowi to odpowiadam: nie,
nie i jeszcze raz nie! Musi odcierpieć swoje. – powiedziała na wstępie
Christina.
-
Nie chce panią przekonywać! Louis chce popełnić samobójstwo!
-
Bo mu nie chce wybaczyć? Teraz to gnojek przesadził. Dostanie szlaban na
wychodzenie z domu na miesiąc. Do jasnej kurwy zabijać mu się zachciało. W jaki
sposób chce się zabić?
-
Skoczyć z wysokości!
-
Ooo jak spektakularnie. – mruknęła. – Coś w jego stylu. Z jakiej wysokości
konkretnie?
-
Na bungee i do cholery proszę się pospieszyć!
-
Uno momento. Tylko wyschnął mi paznokcie. – odpowiedziała i odłożyła telefon.
Li pomyślał, że się przesłyszał: „Tylko wyschną mi paznokcie?” Jej syn chce się
prawdopodobnie zabić a ona myśli tylko o paznokciach? To nie dorzeczne!
No
cóż, teraz najważniejszy jest Louis i muszą pojechać go ocalić!
***
Harry
i Max od godziny chodzili z jego kuzynem po mieście i podziwiali widoki.
Chłopiec miał niesamowitą energię i bardzo zaprzyjaźnić się z Harry’m ale Max
nie wydawał się być w ogóle zazdrosny. Zdawało się, że nawet mu to pasowało.
Gdy od paru minut szli w milczeniu ciszę postanowił przełamać loczek:
-
Nie przeszkadza ci, że Scott mnie tak polubił?
-
Stary! Włożyłeś mu jego ulubione czerwone buciki, które są na niego za małe o
dwa rozmiary! Ja nie mogłem tego dokonać. Nic dziwnego, że cię lubi. –
odpowiedział Max po czym obaj się roześmiali. Wtedy Harry zmarszczył brwi.
-
Za małe o dwa rozmiary? Nie upijają go?
-
Jest przyzwyczajony. – Max pokiwał głową. – Jego rodzice są dosyć surowi i … no
cóż, nie dają mu ulg. Gdy podrośnie chcą go wysłać do wojska.
Styles
otworzył szeroko oczy ze zdziwienia! Czyżby rodzina jego przyjaciela była aż taka
pokręcona?
-
Serio?
-
No jasne. W wieku 13 lat idzie na naukę strzelania z karabinu. – powiedział patrząc
na niego z poważną miną. Hazz nie wiedział co ma odpowiedzieć? Przecież Scott
miał na razie 8 lat! A rodzice już mieli
co do niego takie plany! I to jakie!
-
Max hm, nie zrozum mnie źle ale 13 letnie dzieci nie mogą strzelać z karabinu.
Stanowiłby zagrożenie i dla siebie i dla innych osób.
-
Myślisz, że tego nie wiem? Ale wytłumacz to jego rodzicom! A nie wspomnę, że ma
się ożenić z Syntią. Wiesz, córką ich przyjaciół. Mają specjalny kalendarzyk
gdzie odmierzają do ich ślubu.
-
Ty serio?
-
Nie wkręcam cię. – odparł Max wywracając oczami. A potem spojrzał na niego z
uśmiechem i poklepał go po ramieniu. – Ej! Serio cię wkręcam! – roześmiał się. –
Myślałeś, że moja rodzina jest taka walnięta?
-
Szczerze? Tak. – odpowiedział Harry uśmiechając się szeroko na co Max
szturchnął go lekko. Wtedy podbiegł do nich Scott, który oddalił się na jakiś
czas bo zobaczył małego szczeniaczka i chciał go pogłaskać.
-
Dlaczego się do siebie uśmiechaliście? – spytał chłopczyk.
-
Twój brat powiedział coś śmiesznego. – odpowiedział Harry.
-
Max nie jest zabawny. – rzekł Scott na co jego kuzyn pokazał mu język.
-
Owszem jest zabawny. – przyznał loczek. – Mnie rozbawił parę razy. Wiesz,
jesteś młodszy i może nie rozumiesz wszystkich jego żartów. Ja już się
przyzwyczaiłem do jego specyficznego poczucia humoru.
-
Max jest dziwny i ciągle się na ciebie po za tym gapi. – powiedział Scott. – I ty
na niego też. Jesteście razem?
-
W jakim sensie razem? – Harry się roześmiał.
-
Czy jesteście parą? Jak dziewczyna i chłopak?
-
Ale my jesteśmy oboje chłopakami! – wykrzyknął Styles wesoło. – Coś ci się
pomyliło Scott.
-
Dobra w takim razie jesteście ge … ge… - chłopczyk zaczął się zastanawiać jak
brzmi słowo, którego chciał użyć. Najwidoczniej kiedyś je już słyszał ale dosyć
dawno i nie pamięta. – Gejami! – krzyknął w końcu uradowany. Parę osób na ulicy
spojrzało na nich dziwnie. Max spuścił wzrok wyraźnie zawstydzony.
-
Ty naprawdę jesteś kuzynem Maxa? Bo mam wrażenie, że geny to ty masz Louisa.
– powiedział Harry wywracając oczami. –
On nas cały czas shippuje i myśli, że bzykamy się po kątach.
-
Oni się bzykają po kątach!! – wydarł się Scott do jakieś pani, która
przechodziła obok nich. Kobieta spojrzała z obrzydzeniem na nich i szybko
poszła dalej. Harry otworzył szeroko oczy. Kompletnie nie o to mu chodziło ale
mały chłopiec szybko podłapywał nowe słowa.
-
Scott, nie bzykamy się po kątach. Serio. Ja coś to w mojej sypialni i ładniej
brzmi uprawiamy seks. – powiedział loczek.
-
Harry, serio? – Max spojrzał na niego zdesperowanym wzrokiem. – Błagam nie ucz
go nowych słów!
-
Och! – Styles złapał się dłonią za usta. – Przepraszam. Racja. Spieprzyłem.
-
Pieprzyć! Pieprzyć! Pieprzyć! – zaczął krzyczeć Scott skacząc jakby był
naćpany.
-
Jezu Max sorry. Nie chciałem, żeby to tak wyszło… - Harry przygryzł wargę
zestresowany. Scott miał dopiero 8 lat i jego rodzice nie byliby zadowolenie
gdyby się dowiedzieli czego ich syn się nauczył.
-
Już nic najlepiej nie mów. – poradził mu Max. – Scott, nie możesz mówić takich
rzeczy. – zwrócił się do kuzyna. – To bardzo brzydko. Masz natychmiast przestać.
Jednak
on nie chciał go posłuchać. Podbiegł do jakieś staruszki, która czekała na
przystanku na autobus i powiedział:
-
Harry i Max się pieprzą i uprawiają seks w sypialni i po kątach! Bo są gejami!!
– powiedział Scott wskazując na nich palcem. Starsza kobieta popatrzyła na nich
z obrzydzeniem.
-
Jak tak można? Pedałów powinno się tępić a nie jeszcze zezwalać im na
posiadanie dzieci. – rzekła mylnie uznając, że Scott to ich syn. – Jak podrośnie
też będzie gejem, zobaczycie! – spojrzała na nich z jadem w oczach.
Mały
chłopiec uciekł od niej bo wydawała mu się straszna i stanął koło starszego
mężczyzny ubranego w … policyjny mundur! Harry i Max zaczęli biec w jego stronę
zanim powie coś czego będą żałować.
-
Oni się bzykają! – powiedział Scott wskazując na biegnących chłopaków.
Policjant popatrzył na nich jak na intruzów marszcząc brwi.
-
Skąd to wiesz? – zwrócił się w końcu do chłopczyka. – Każą ci to oglądać?
-
Nie! Ja sam patrzę! – rzekł dumnie chłopiec wcale nie poprawiając sytuacji
Harry’ego i Maxa, która już była beznadziejna. Gdy podbiegli zdyszani pierwszy
odezwał się kujon:
-
Proszę mu nie wierzyć! To kłamca! Ja jestem tylko bi a kolega obok jest hetero.
W żadnym wypadku nie jesteśmy parą!
-
Ale patrzycie się na siebie jakbyście byli zakochani! – tupnął nogą Scott,
któremu nie podobał się fakt, że jego brat jednak nie chodzi z Harry’m, którego
bardzo polubił i chciałby aby częściej go odwiedzał.
-
Ja rozumiem! Świat idzie z postępem i coraz więcej gejów, lesbijek i tego
całego dziadostwa ale błagam! Nie każcie oglądać tego dziecku to jest karalne!
Ile macie lat? 16? 17? Mam zadzwonić po waszych rodziców? Wiedzą, że jesteście
parą?
-
Nie jesteśmy parą! – odezwał się Harry. – Ja lubię cycki, serio. Są fajne a mój
przyjaciel… - spojrzał na Maxa. – Ich raczej nie posiada. Nie zadowolę się
jedynie penisem.
-
Co? To Max ma penisa? – Scott otworzył
oczy. Był w szoku.
-
Tak, Scott. Chłopaki mają penisy. – odpowiedział Styles zirytowanym tonem. I znów
strzelił plamę. Max posłał mu groźne spojrzenie. Jego kuzyn nie długo dowie się
jak odbywa się seks albo co to jest trójkącik jak tak dalej pójdzie. ‘
-
Ja nie chce mieć penisa! Bo będę gejem! – zrobił obrażoną minę mały chłopczyk.
-
Nie musisz być gejem. Ja też mam penisa a lubię dziewczyny. – pocieszył go
Styles.
-
Jakbyś lubił dziewczyny to nie bzykałbyś mojego brata! – ponownie tupnął nogą
Scott wyraźnie wściekły. Spojrzał na policjanta i wyjaśnił: - Robią to w
sypialni Harry’ego! – wskazał palcem na loczka. – I po kątach też!
Policjant
nie mógł wykrztusić z siebie słowa więc Hazz i Max skorzystali z okazji i ten
drugi wziął swojego kuzyna na ręce i uciekli ile sił w nogach. Nie chcieli być
posądzeni o bycie zboczeńcami! To zdecydowanie za daleko zaszło.
***
Christina
jechała z Seanem w samochodzie i zupełnie nic sobie nie robiła z tego, że najprawdopodobniej
jej syn chce popełnić samobójstwo. Menadżer One direction był zaskoczony jej
postawą. Sądził, ze będzie przerażona w aucie będzie odprawiać całe nabożeństwo
za Louisa. Stało się jednak inaczej.
-
W ogóle cię to nie rusza? – zdziwił się.
-
Myślisz, że na serio on chce się zabić? Tu chodzi o to abym ja mu wybaczyła.
Znam mojego syna. To intrygant pierwszej klasy. – odpowiedziała.
Tymczasem
inaczej się działo w samochodzie w którym jechała Karen, Niall, Liam i Zayn.
Wszyscy byli przerażeni i o mało nie wyszli z siebie gdy stanęli na minutę na
czerwonym świetle. Payne zaczął wrzeszczeć, że rozwali sygnalizację. Jednak na
szczęście zmieniło się na zielone. Jechali dosłownie na złamanie karku i już
dawno Li przekroczył prędkość. Zayn wtedy się zaczął zastanawiać czy on w ogóle
ma prawo jazdy bo nie pamięta aby jego przyjaciel je zdawał więc wolał go nie
pytać. Nie będzie się chociaż przejmować. Gdy dojechali na miejsce wszyscy
wysiedli migiem z samochodu i popędzili w stronę dużego mostu. Nie trudno było
zauważyć całą ekipę filmową, która zgromadziła się koło Louisa.
-
I wy to jeszcze chcecie filmować? Dla was jego śmierć to powód to zarabiania
kasy?! – wrzasnęła Karen. – Wyłączać te kamery! A ty Louis gówniarzu jeden złaź
z tego mostu! Bo inaczej cię zabiję!
-
To nie będzie konieczne. – przypomniał jej Liam. – Sam to zaraz zrobi a ty
chociaż nie trafisz do więzienia.
-
Zamknij się Payne. – syknęła dziewczyna, która naprawdę była bardzo wkurzona.
Pierwszy raz widzieli ją w takiej furii. Louis tymczasem nie odzywał się. Był
jak najbardziej spokojny, przynajmniej z pozoru bo w środku krzyczał o pomoc
jak małe dziecko.
-
Boże ty naprawdę?! – rozległ się głos Christiny. – Myślałam, że to jakiś
powalony żart a ty na serio chcesz… dziecko! To przez to, że ci nie chciałam
wybaczyć? Obiecuje, że to zrobię tylko błagam nie zabijaj się!
-A
ja ci dam mój darmowy kupon do Nandos. –
powiedział Niall. Tommo tymczasem
spojrzał na nich jak na ostatnich idiotów.
-
Kto tu mówi, że ja się zabijam? A teraz przymknijcie się bo kręcimy końcową
scenę mojego reality show.
-
Końcową scene bo umierasz, tak? – jęknął Liam.
-
Końcową scene pierwszego odcinka! – wrzasnął Lou. – To był pomysł Jerry’ego.
Serio myśleliście, że chce się zabić? Idioci. – mruknął pod nosem.
-
Hej! Martwiliśmy się o ciebie. Powinieneś być nam wdzięczny, że masz takich
troskliwych przyjaciół. – powiedziała Karen z urazą w głosie.
-
Raczej przyjaciół – idiotów.
-
Ale ty naprawdę chcesz skoczyć? A jak linka nie wytrzyma? Ostatnio trochę
przytyłeś. – powiedział Liam patrząc z przerażeniem w dół. Było naprawdę bardzo
wysoko.
-
Jak miałem kurwa przytyć jak całe żarcie wyżera Niall?! – krzyknął zirytowanym
tonem. – A teraz wybaczcie ale muszę … - urwał, ponieważ rozległ się donośny
głos Karen:
-
Nie! – wszyscy spojrzeli na nią. – Nie zrobisz tego.
-
Dlaczego? – Louis zmarszczył brwi.
-
Bo jeśli ty to zrobisz to … to … - nie wiedziała jak ma go powstrzymać. Nic
konkretnego nie przychodziło jej do głowy. Więc powiedziała: - Bo i ja to
zrobię! Nie pozwolę ci samemu umrzeć!
Liam
zatkał sobie usta dłonią, Zayn stał z rozdziawioną szczęką, Christina patrzyła
na nią ze wzruszeniem a Sean z uznaniem a Niall patrzył śliniąc się na Jerry’ego
bo trzymał pączka.
-
Naprawdę chcesz to zrobić? – Lou nie mógł uwierzyć.
-
Tak. – powiedziała stanowczo.
-
Okej. W takim razie zrób to. Skoczymy razem. – rzekł z szerokim uśmiechem. Nikt
się tego nie spodziewał! Nawet sama Karen! Myślała, że zejdzie i powie, że nie
może jej narażać. Nie mogła się jednak wycofać. Duma jej na to nie pozwalała
więc kiwnęła głową. Zaczęto jej podpinać zabezpieczenia. Dziewczyna stała tam z
trudem przełykając ślinę. Miała zaraz … i to z takiej wysokości? To się nie
dzieje naprawdę. To jakiś sen z którego zaraz się obudzi. Cholernie się bała
ale musi to zrobić. Nie wierzyła tylko w to, że robi to dla Louisa! Pierwszy
raz tak dla niego się chciała poświęcić. To było niesamowite i miała nadzieje,
że chłopak też to docenił.
Potem
stanęła obok niego i popatrzyła na niego nie pewnie. Myślała, że zaraz się
wycofa… no przynajmniej chciała aby tak się stało.
-
Jak Romeo i Julia. – powiedział ze wzruszeniem Liam łapiąc się za serce. –
Jakie to piękne!
Louis
tymczasem spojrzał na Karen mówiąc:
-
Naprawdę tego chcesz?
Dziewczyna
kiwnęła głową więc powiedział: „No to jazda!”. Wszyscy wstrzymali oddech i w
napięciu czekali na to co nastąpi. Karen wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy.
Będzie miała najwyżej piękne wspomnienia. Trzy, dwa jeden i …
-
Dobra żartowałem! Wcale nie miałem zamiaru skakać! – powiedział Louis jednak
jego przyjaciółka skoczyła! Naprawdę to zrobiła! Dała radę. Pokonała siebie i
skoczyła. Do Tommo na początku nie dotarło to co się wydarzyło ale parę sekund
później otworzył usta i patrzył na swoją byłą, która wisiała na lince nad wodą.
– Karen! – wydarł się wyraźnie przerażony. – Boże ona skoczyła! – pisnął patrząc
na swoich przyjaciół.
-
Ty też to miałeś zrobić. – powiedziała jego matka, która miała nadzieje, że
skoczą jak zakochana para. Byłoby co opowiadać wnukom.
-
Chciałem zrobić napięcie! Od początku nie mieliśmy tego w planach, prawda
Jerry?
Reżyser
wzruszył jednak ramionami.
-
No cóż, ja miałem. A, że ty stchórzyłeś…
Louis
tupnął nogą jak małe dziecko, które nie dostało zabawki i kazał się odpiąć.
Chciał wrócić do domu. Teraz wszyscy będą mówić jaka wspaniała była Karen.
-
Hej! Nie stchórzyłem! Lęk wysokości to poważna sprawa. – mruknął.
-
Tak, tak. Oczywiście. Masz rację. Ale to nie zmienia faktu, że stchórzyłeś. –
odpowiedział Jerry z szerokim uśmiechem.
-
Wcale bo nie.
-
Spójrz na to z pozytywnej strony. Karen udowodniła, że jej na tobie zależy. –
pocieszył go Zayn.
-
Wiem, że jej na mnie zależy! Ale co z tego jeśli nie chce być ze mną! –
krzyknął Lou. Tymczasem z dołu krzyknęła dziewczyna:
-
Tu jest zajebiście! Żałujcie frajerzy, że was tu nie ma!
***
Harry
i Max wrócili do domu na pieszo a Scott padł w trakcie drogi i kujon musiał go
zanieść do domu na rękach. Styles się zaoferował ale Max nie chciał go
wykorzystywać. Hazz był bardzo miłym chłopakiem i był z nim w chwilach gdy był
zakompleksionym lizusem nauczycieli. Dzięki niemu się zmienił i w charakterze i
w wyglądzie. Wiele mu zawdzięczał. Chciał też coś dla niego zrobić ale Harry
wyglądał jak model i miał prawie same zalety i żadnych kompleksów.
-
Dostałem sms od Liama, że Karen skoczyła na bungee a Louis ma focha forever bo
on stchórzył. – powiedział loczek odczytując wiadomość na co Max się uśmiechnął
kładąc Scotta do jego łóżka.
-
Żałujesz, że cię tam nie było? Warto byłoby zobaczyć skok dziewczyny, którą
kochasz, co?
-
Kochałem. – sprostował Harry. – Już jej nie kocham. Wiele się wydarzyło. Ale
uczucie do niej było jak najbardziej prawdziwe. Tylko wiesz … było. –
uśmiechnęła się.
-
Tak w ogóle to dzięki, że nauczyłeś Scotta takich słów jak: bzykać, seks,
pieprzyć i gej. – powiedział z ironią Max. Styles roześmiał się.
-
Przepraszam.
Zanim
jego przyjaciel zdążył coś odpowiedzieć rozdzwonił się telefon Hazzy.
-
Oho! To chyba Louis chce się mi poskarżyć na złą Karen. – powiedział wesoło
loczek.
-
Dobra to jak go wysłuchasz to pomożesz mi zrobić kolacje? Bo zakładam, że
zostaniesz jeszcze parę godzin?
-Tak, tak jasne. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo,
kochanie. – Harry posłał mu całusa w powietrzu. – Przecież będziemy się ostro
bzykać po kątach i dzisiaj wyjątkowo w twojej sypialni!
Max
pokazał mu środkowy palec i udał się do kuchni. Styles śmiał się dopóki nie
spojrzał na wyświetlacz. Nie dzwonił Louis tylko… Zooey. Nacisnął zieloną
słuchawkę i przyłożył telefon do ucha.
-
Zoe?
-
Hej Harry. – po drugiej stronie rozległ się głos dziewczyny. – Czytałeś gazety?
Pewnie nie. Ty nie z takich. Więc powiem ci: mój udawany związek dobiegł końca.
Jestem znów wolna.
-
Och. – zdołał wykrztusić tylko. – Co w związku z tym?
-
Może moglibyśmy się spotkać? Teraz jeśli masz czas? Za godzinę na przykład!
Chyba, że masz już plany na wieczór.
-
Właściwie to… - zaczął nie będąc pewnym co zrobić. Lubił Zooey i nadal chyba
coś do niej czuł ale obiecał Maxowi a to był jego przyjaciel i nie chciał robić
mu przykrości. Naprawdę nie chciał. Po za tym chciał spędzić z nim czas. Lubił
go. – Właściwie to mam plany.
-
Okej. – w głosie dziewczyny dało się słyszeć rozczarowanie. – W porządku.
Spotkamy się kiedy indziej. Pa.
Rozłączyła
się a Harry patrzył się na telefon przez kilka sekund. Zależało mu na Zooey ale
wolał spędzić ten wieczór z Maxem. Czy to nie pokręcone?
Potrzasnął
głową wyrywając się z zamyślenia i udał się do kuchni pomóc przyjacielowi w
kolacji.
KONIEC
Nie
jestem zadowolona z tego odcinka ale miałam już na niego zapisany pomysł a nie
lubię zmieniać. Wiem, że słabo wyszedł ale przez szkołę nie miałam za bardzo
czasu ; / a dawno nie dodawałam więc napisałam na szybko.
Kogo
chcielibyście w następnym odcinku? Bo czasem narzekacie, że za mało tego za
dużo tamtego więc zdaje się na was.
Za
1 lub 2 odcinki dowiecie się o tym planie Karen ale chciałam was potrzymać w
nie pewności.
Kurde
nie chce zakańczać tego blooga za szybko haha. Już mam ustalone co będzie na
końcu i jak mi wyjdzie tak jak chce to będzie ciekawie i zabawnie ale
zobaczymy.
Ile
byście chcieli odcinków? Ja planuje ok. 124 ale mogę przedłużyć chyba, że tyle
wam pasuje?
No
i zadawajcie pytania bohaterom!!!
Zapraszam na tt z faktami o tym bloogu:
https://twitter.com/1DBloog
Zapraszam na tt z faktami o tym bloogu:
https://twitter.com/1DBloog
8
– 10 komentarzy next :)).
paaa !!
Pierwsza!!!;)
OdpowiedzUsuńHarry opiekuje się ośmiolatkiem jak słodko<3
Rozdział ZAJEBISTY!!!
Sory za przekleństwo, ale nie mogłam się powstrzymać
Mi się bardzo podobał czekam nn
Aaaaaaaaaaaaa! CUUUUUDOWNE!!!!!!!!!!!! TA SYTUACJA ZE SCOTTEM! HAHAHAHA PRAWIE SIE POSIKALAM. HAAHHAHAHA ŚWIETNE <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, haha ta akcja z bungee, w końcu wyszło na to że Karen skoczyła ;), czekam na nowy rozdział :).
OdpowiedzUsuńBoski odcinek nie mogę się doczekać next... Akcja z bungeee było świetna albo kuzyn Maxa buahaha XD nie mogę się doczekać co tam Karen wymyśliła :D Co do zakończenia bloga ja też nie chce żebyś go kończyła 124 odcinki to za mało napisz jeszcze trochę proooszę... Ehh będę tęskniła za Laren :'(
OdpowiedzUsuńŻyczę duużo weny i czekam na nn
Boskieeee!
OdpowiedzUsuńHahahahaha.......Christina i te jej teksty.....bezcenne :D
OdpowiedzUsuńdawaj szybciutko następny rozdział i więcej Laren proszę :)
@si@9919
Fajny rozdział. Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńBoże kolejne cudo *o* normalnie sfgnhtjytdsgafdgjthgvSdshr ;* jestem bardzo ciekawa co z Hazzą i Zooey i reakcja mamy Lou BEZCENNE + LAREN ♥ czekam na next życzę weny i pozdrawiam @Hazzerka
OdpowiedzUsuń