Sean
siedział na kanapie wyglądając jak cztery nieszczęścia. Tak to się stało
naprawdę! Przedwczoraj tak jakby pokłócił/rozstał się z Christiną. Najgorsze
było to, że nie wiedział na czym stał? Czy nadal są razem czy jest już wolny?
Wolał to pierwsze, ponieważ nie chciał być wolnym człowiekiem. Przyzwyczaił
się, że jest w związku a myśl o ślubie sprawiała, że czuł się szczęśliwy. Bo
tak było. Był szczęśliwy z Christiną. Tylko ta głupia Lindsy wszystko zepsuła!
Co ją napadało aby rzucać się na niego? Nie wyglądała na zbyt pijaną. Mężczyzna
jeszcze nie rozumiał o co w tym chodzi ale chciał jak najszybciej się
dowiedzieć. Z rozmyślań wyrwał go dzwonek u drzwi. Miał nadzieje, że to jego
była/obecna narzeczona i chce go przeprosić za to, że tak pochopnie go oceniła
i wie, że on nigdy by jej nie zdradził a już na pewno nie w miejscu gdzie i ona
się znajduje. Otworzył i w progu ujrzał … ją. Jak zwykle przepiękną tyle, że
tym razem bez uśmiechu na ustach.
-
Cześć. – powiedział cicho. Kobieta przypatrywała mu się przez jakiś czas
krytycznie aż w końcu odpowiedziała:
-
Hej.
Stali
tak przez moment w ciszy póki Christina nie wyjęła czegoś z kieszeni i podała
Sean’owi. On najpierw zmarszczył brwi ale potem doszło do niego co to takiego.
Nie mógł w to uwierzyć!
-
Oddajesz mi pierścionek zaręczynowy?
-zapytał z rozczarowaniem a zarazem wyrzutem.
-
Nie mam innego wyjścia. – powiedziała ciężko wzdychając. – Nie pozostawiłeś mi
wyboru dobierając się do mojej byłej już przyjaciółki.
-
Ja wcale … - zaczął jednak urwał. Uznał, że nie było sensu kolejny raz
tłumaczyć, że to ona się na niego rzuciła a on wcale tego nie chciał. Miał
reputację taką jaką miał i cóż na to poradzić? Sam sobie na to zapracował.
Lindsy nie była niczemu winna. Gdyby Sean nie sypiał na prawo i lewo z różnymi
kobietami w przeszłości to na pewno Christina by mu uwierzyła, że między nimi
do niczego nie doszło. – Nie możesz mi tego zrobić. Christy kocham cię.
Mieliśmy się pobrać, pamiętasz?
-
A ty pamiętasz jak na naszych zaręczynach o mało co nie bzyknąłeś Lindsy? –
powiedziała zaplatając ręce w koszyczek.
-
Nie. Bzyknąłem. Jej. – rzekł z
naciskiem.
-
Oczywiście. Bo wam przeszkodziłam! – spojrzała na niego złowrogo. – Ty to masz
tupet. Oświadczasz mi się i sprawiasz, ze znów wierzę w miłość i na własnym
przyjęciu zaręczynowym odstawiasz takie coś! To jakaś zemsta? Nie wiem, miałeś
do mnie jakiś żal?
-
Christy co ty wygadujesz? Jaki żal? Uważasz, że cała ta miłość, zaręczyny … to
wszystko to była tylko gra? Hm … przykro mi, że tak myślisz. Ale ja naprawdę
cię kochałem. – powiedział i zatrzasnął jej drzwi przed nosem. Poczuł się na
nią niesamowicie wściekły! Jak mogła oddać mu pierścionek i jeszcze tak
pomyśleć? Najwyraźniej nie było szans aby się dogadali.
***
Harry
szedł pośpiesznie przez korytarz. Cholera co to w ogóle wtedy było? Max jest
najprawdopodobniej w nim zakochany ale myśli, że to Styles się w nim kocha co
nie jest prawdą. I gdzie tu logika? Ponadto wszyscy myślą, że są parą a Louis
ich shippuje. Genialnie, prawda? Kujon wszystko schrzanił tym ciągnięciem
Harry’ego za rękaw do wyjścia. Wszyscy pomyśleli, że jest o niego zazdrosny i
chce mieć go tylko dla siebie. A prawda jest taka, że gdy wyszli z domu
Christiny to loczek zwiał! Max nawet nie zdążył nic powiedzieć. Nagle chłopak
zderzył się z kimś czego skutek był taki, że wylądował na ziemi i książki,
które trzymał rozsypały się po podłodze. Czuł się jak małe nieporadne dziecko.
Tylko gdzie zgubił mamę?
-
Harry?
Usłyszał
dobrze znajomy głos. Właśnie jego się obawiał. Kurde jak wszystko może
skomplikować kilka godzin? Przecież 2 dni temu byli jeszcze najlepszymi
kumplami a teraz unika go z całych sił.
-
Tak to ja. Harry Styles z One direction. I jestem hetero. – syknął starając się
pozbierać porozrzucane książki i kartki.
-
Pomogę ci. – powiedział Max i zaczął je zbierać. – Wiem, że mnie unikasz. –
stwierdził. Harry aż drgnął. To aż tak bardzo widać? Hm, wprawdzie dzisiaj
specjalnie usiadł z tyłu z Tomem bo nie chciał z kujonem z którym zwykle
siadał.
-
To nie tak, że unikam po prostu … - zaczął jednak zdał sobie sprawę, że nie ma
nic realistycznego do powiedzenia. – Dobra unikam. – spuścił głowę.
-
Chcę żebyś wiedział, ze ja nie mam ci za złe tylko … zaskoczyłeś mnie. Słuchaj
Harry, to co się wydarzyło …
-
Nic się nie wydarzyło! – krzyknął wściekły.
-
Dobrze, dobrze. – Max uniósł ręce w geście obronnym. – A więc panie „nic się
nie wydarzyło” chcesz udawać, że ten dzień nie istniał?
-
Właśnie tak! – wykrzyknął rozpromieniony chłopak. – Nasza rozmowa kompletnie
nie miała miejsca, jasne? Załóżmy, że ja nie wiem co ty do mnie czujesz a ty,
że nie wiesz co ja do ciebie … chociaż to nie jest prawda bo ja nic nie czuje.
Max
zmarszczył brwi jakby nie będąc pewien czy jego przyjaciel nie brał ostatnio
jakiś narkotyków? Podał mu książki, które pozbierał. Harry wziął je od niego i
stali tak patrząc na siebie przez kilka minut.
-
Czyli ma między nami być tak jak wcześniej, tak?
-
Otóż to! – Hazz był szczęśliwy, że kujon zrozumiał o co mu chodzi. – Ja jestem
Harry a ty jesteś Max. Ja jestem sławny a ty nie. Ja się uczę poniżej normy a
ty wręcz przeciwnie. Ty uwielbiasz czytać ja nie. Ja mam rzeszę napalonych
fanek ty nie. Rozumiesz?
-
Taa. – mruknął pod nosem nie mogąc zrozumieć zachowania Harry’ego. Te straszne
pomyłki potrafią czasem nawet wprowadzić przyjaźń w stan kryzysu.
Loczek
z ulgą poszedł dalej korytarzem aż natknął się na siedzącego na ławce Louisa i
Nialla. Blondyn miał przerażoną minę i rozglądał się nerwowo. Najwyraźniej
czegoś się obawiał tylko Styles nie miał pojęcia czego? Czyżby Juliette …?
-
Co jest? – zapytał siadając obok nich.
-
Niall boi się pana Ryana. – odpowiedział za niego Tommo. – Nie może zrozumieć,
że nauczyciela od angielskiego dzisiaj nie ma w szkole.
-
A jak postanowi przyjść? – wtrącił Horan. – Ja mam takiego cholernego pecha.
-
Nialler on podobno ma 39 stopniową gorączkę. Gdzie ci cholera przyjedzie? Chyba
na wózku inwalidzkim z termometrem w buzi.
Blondyn
wywrócił oczami ale nieco racji w tym było. Skoro pan Ryan był chory to nie
należało się przejmować a potem może zapomnieć o tej żenującej sytuacji, która
miała miejsce i która chciałby aby się nie powtórzyła. Louis nagle jak gdyby
coś sobie przypomniał bo rozsiadł się wygodniej i objął ramieniem Harry’ego.
-
A jak tam u ciebie i twojego kochasia? – zapytał z szerokim uśmiechem. – Wiesz
jako wasz shipper muszę się orientować w waszym związku.
Styles
strącił jego rękę robiąc obrażoną minę.
-
Nie. Ma. Naszego. Związku. Jasne? On nie istnieje! To wytwór twojej chorej
wyobraźni. Ja i Max tylko się przyjaźnimy.
Tommo
pokiwał głową i zrobił minę w stylu „Jaaasne. Mów co chcesz ja swoje wiem”.
-
I ten twój przyjaciel czy tam łóżkowa zabaweczka się tyyylko w tobie kocha, co?
Harry
wywrócił oczami.
-
Max się we mnie nie kocha, jasne? Po za tym to nie moja łóżkowa zabaweczka. –
odburknął.
-
Aww! Czekacie do ślubu? Uroczo! – zawył Louis uśmiechając się szeroko. Harry
nie mogąc tego słuchać strącił jego rękę z jego ramienia i odszedł od nich
wściekły. Co to było? On i Max a raczej Hax albo Marry lub Harx. Nie, nie!
Przecież ich nie łączył nawet bromance a co dopiero romance. To było
niedorzeczne. Louis był niedorzeczny.
***
Liam
zapukał do drzwi i czekał aż ktoś otworzy. Po paru sekundach rozległy się kroki
oznaczające, że Sean ruszył tyłek z kanapy i jednak mu otworzy. Gdy to zrobił
posłał Li zdziwione spojrzenie.
-
A ty tu czego?
-
Heeej co tak ostro? – chłopak wszedł do środka podnosząc ręce w geście obronnym.
– Nic nie zrobiłem. Tak mi się wydaje, przynajmniej. – zmarszczył brwi.
-
Życie mi się wali a właściwie już mi się zwaliło. – odpowiedział spuszczając
głowę i ciężko wzdychając po czym podszedł do komody i pokazał Liamowi
pierścionek zaręczynowy. On patrzył się tylko na niego przez chwilę nic nie
mówiąc.
-
Rozumiem. – wydukał w końcu. – Ale … dlaczego?
-
Jak to dlaczego?! – prawie krzyknął menadżer. – Dobierałem się do jej
przyjaciółki! A właściwie ona dobierała się do mnie i weszła Christy i … sam
wiesz.
-
I pewnie czekała na ciebie ubrana w bieliznę w sypialni? – zaśmiał się chłopak.
-
Skąd wiesz? – Sean zmarszczył brwi. – Liam, jeśli miałeś coś z tym wspólnego …
-
Nie, nie! – szybko zaprzeczył. – Po prostu to brzmi tak … naiwnie. Jeśli by miała
na ciebie ochotę to mogła wybrać inne okoliczności, nie uważasz? Dobieranie się
do ciebie gdzie w każdej chwili mógł ktoś wejść jest takie … nie przemyślane.
Tak jakby ten cały plan wymyślał jakiś przebiegły 16 albo 17 latek.
-
Taa. Dużo to mi nie pomogłeś. – powiedział Sean siadając na kanapie.
-
W ogóle jak do tego doszło? – Li usiadł obok niego. – Po co poszedłeś do
sypialni?
-
Louis polał się drinkiem i chciał jakąś koszulkę na zmianę. – odpowiedział
ciężko wzdychając. – Gdybym wiedział, że ta cała Lindsy tam jest … przecież jej
na pewno było wszystko jedno kto tam wejdzie. Byleby kogoś zaliczyć. I akurat
trafiło na mnie! Głupi pech, co? – spojrzał na niego a Payne zmarszczył brwi
jakby nad czymś myśląc. Po chwili złapał się za usta i wstrzymał oddech. Nagle
doszła do niego okrutna prawda. „No tak! Wszystko jasne! Ten mały intrygant to
wszystko zaplanował” – pomyślał. – Coś się stało? – zapytał Sean gdy chłopak
nie odzywał się przez dwie minuty. On potrząsnął głową mówiąc „Nie, nie.
Wszystko okej”.
-
Słuchaj Sean, muszę już iść. Ale uwierz mi, twój związek jest jeszcze do
uratowania. To nie ty zawiniłeś. Możesz być pewien. Nie musisz Christiny za nic
przepraszać i nic rób tego bo tylko się poniżysz. – powiedział Li zbliżając się
do drzwi a potem menadżer usłyszał tylko trzask drzwi.
-
Co mu się stało? – zapytał sam siebie.
***
Wieczorem
w sobotę był wielki dzień Karen. Otóż miała być fotografem na pokazie mody
victoria secret. Była szczęśliwa, że to jej przypadł ten zaszczyt! Mało co a
taka jedna blondi by ją wykiwała ale dziewczyna się nie dała i jej szef
stwierdził, że potrafi być bardzo stanowczą i upartą osobą. Miała zaledwie nie
całe 18 lat a już miała szansę poznać sławne modelki i sławne gwiazdy, które
zapewne będą na tym pokazie. Nie mogła w to uwierzyć! Oczywiście zaprosiła tam
Juliette, która dziękowała Bogu, że zesłał jej tak wspaniałą przyjaciółkę.
Gdy
obie były już na miejscu Jul zachwycała się praktycznie wszystkim co nieco
irytowało Karen, która starała się znaleźć dobre ujęcia. Pokaz jeszcze się
wprawdzie nie zaczął ale nic nie stało na przeszkodzie aby porobiła parę fotek
sławnym ludziom.
-
O mój boże! – krzyknęła blondynka. – Czy to Ellie Goulding? O fuck! A tam chyba
siedzi Selena Gomez! Jeezusie słodki czy to Ed Sheeeran?
-
Juliette … - starała się jej przemówić do rozsądku Karen, ona jednak była
pochłonięta zachwycaniem się sławami. – To takie same osoby jak ty. Tylko tyle,
że mają sporo kasy i spełniają marzenia. Dzięki Bogu, ze nie piszczysz jak mała
dziewczynka na punkcie One direction.
-
Bo jeden z nich to mój chłopak. – przyznała dziewczyna z dumą.
-
Właśnie! Więc skoro zrozumiałaś, że Niall to taki sam chłopak jak ty to i
zrozum, że na przykład Adam Lambert to też taka sama osoba … - urwała, ponieważ
zdała sobie sprawę, że rzeczywiście znajduje się na tym pokazie mody jak zwykle
ekstrawagancki. – Jezu! To Adam Lambert! – pisnęła.
-
Karen nie zachowuj się jakby cię wypuszczono z dziczy. – prychnęła Jul. – To
taka sama osoba co ty. – powtórzyła jej słowa z dumą.
-
Nie prawda! Bo on jest sławny, zajebisty, jest królem popu i ma swój styl. Nie
jest taki jak ja.
-
Dzięki, że uświadomiłaś mi, że mam wiele wspólnego z Ed’em Sheeranem między
innym wygląd. – mruknęła pod nosem ironicznie.
W tym momencie rozpoczął się pokaz mody i zza
kurtyny wyszła pierwsza modelka ubrana w samą bieliznę. Prezentowała się
znakomicie. Niestety dziewczyny jej nie znały a Karen starała się wychwycić jak
najlepsze ujęcia. Kolejna modelka lekko się potknęła a brunetka była
szczęśliwa, że uwieczniła ten moment na zdjęciu. Kolejna osoba to Barbara
Palvin, której Juliette była wielką fanką więc piszczała na jej widok. Karen
musiała ją uciszyć, ponieważ przynosiła jej wstyd i zapewniła ją, że ostatni
raz zabrała ją na pokaz mody. Potem przyszedł czas na gości specjalnych jak to
zwykle przy takich pokazach, więc wyłonił się nikt inny jak uwielbiany zespół
One direction! Piątka przystojniaków wyszła na scenę i zaczęli śpiewać piosenkę
Midnight memoris. Karen chcąc nie chcąc musiała ich także fotografować.
-
Tylko nie porób samych fotek Louisa. Pamiętaj, że są też inni. – rzuciła
Juliette na co jej przyjaciółka szturchnęła ją w ramię.
-
Fajną ma Harry marynarkę. – powiedział ktoś stojący za nimi. Dziewczyny
odwróciły się zaskoczone i ujrzały Maxa. Jul zaczęła chichotać a Karen
wywróciła oczami.
-
To oczywiste, że tak mówisz. – odpowiedziała brunetka.
-
Nie ma u mnie specjalnego traktowania. – powiedział kujon z uśmiechem.
-
Nawet nie wiesz jak działa siła miłości. – rzekła Karen z szerokim uśmiechem. –
W sumie nawet żałuje, że Harry nie jest gejem bo bylibyście uroczy. Dobrze, że
nie jest z tą Zooey bo nigdy jej specjalnie nie lubiłam.
-
Przepraszam co? – Max o mało nie zakrztusił się śmiechem. – Czy ja dobrze
rozumiem? Ty myślisz, że ja kocham się w Harry’m?
-
Max to naprawdę jest w porządku. – starała się go pocieszyć Karen. – Nigdy nie
wspomniałeś, że jesteś gejem ale rozumiem cię. Ja też bym się tym nie chwaliła.
-
Ale Karen, błagam! – chłopak dotknął jej ramienia, ponieważ ze śmiechu o mało
by się nie przewrócił. – Tak wydaje mi się na 99 procent, że jestem biseksualny
ale to, że jestem gejem i kocham się w Harry’m nie jest prawdą.
-
Nie? – dziewczyna zmarszczyła brwi. – A ta osoba w której nie powinieneś się
zakochać, kto to był?
Max
ciężko westchnął. Naprawdę nie chciał o tym rozmawiać.
-
To nie miłość ale zauroczenie. I to naprawdę nie jest właściwa osoba więc nie
chcę mówić o tym… Ale Harry, poważnie? I on cały czas myślał, że się w nim
kocham? W sumie, sam się we mnie zakochał więc rozumiem, że miał nadzieje na
coś więcej z mojej strony.
Teraz
Karen wpadła w śmiech.
-
Serio, Max? Myślisz, że on cię kocha? Błagam! Harry był wręcz przerażony myślą,
że ty mogłeś się w nim zakochać i jestem pewna, że również nic do ciebie nie
czuje.
-
Och. – chłopak wydawał się być lekko rozczarowany? Nawet jeśli on go nie kochał
to poprawiał mu się humor na myśl, ze istnieje osoba, której się podoba i to
jeszcze sławny członek One direction? Spełnienie marzeń! No cóż, smutna prawda
jednak wyszła na jaw. Z drugiej strony znów się cieszył, ze będą mogli być znów
przyjaciółmi. Nie mógł się tylko pozbyć tego dziwnego ucisku w sercu na myśl,
że nikt go na tym świecie nie kocha i nie myśli o nim jako o kimś z kim można
byłoby iść na randkę. – To świetnie. – rzekł bez entuzjazmu, który Karen
zauważyła. Nic jednak nie powiedziała na ten temat, gdyż to nie jej sprawa no i
musiała się skupić na pokazie. W trakcie występu koło chłopaków chodziły różne
modelki. Nagle przeszła także obok nich Zooey Sullivan! Jul, Max i Karen
wytrzeszczyli oczy ze zdziwienia. Kompletnie zapomnieli, że Zoe także miała być
na tym pokazie. „Co ona tu robi? I co będzie kombinować?” – pomyślał każdy z
nich. Długonoga brunetka zaczęła się kręcić głównie koło Harry’ego, dotknęła
nawet jego ramienia tak niby „mimochodem”.
-
To jest ta Zooey? – zapytał Max. Dziewczyny kiwnęły głowami. – Muszą ją dużo
wyretuszowywać w gazetach bo w realu nie jest już tak piękna.
-
Masz rację. – odpowiedziała Karen. – Mam nadzieje, że nie będzie znów z Harrym
i nie dołączy do naszej paczki.
-
Aww! Ktoś tu jest zazdrosny! – pisnęła szczęśliwa Jul. Jej przyjaciółka
zmarszczyła brwi.
-
Nie jestem zazdrosna. – wyjaśniła Karen. – Harry jest dla mnie jak brat i czuje
nadal coś do Louisa.
Juliette
machnęła ręką zniecierpliwiona.
-
Nie chodziło mi o ciebie.
Jednak
zanim ktokolwiek zdążył jeszcze coś powiedzieć występ One direction się skończył
i udali się za kulisy.
***
Potem
odbyło się małe przyjęcie w Sali obok. Można by stwierdzić, że wolni chłopcy
mieli tu raj! Same piękne modelki. No cóż, nie wszyscy skorzystali z okazji.
Liam chciał na razie porozmawiać z Louisem i kazać mu wyjaśnić całą sprawę jego
matce jednak zniknął mu z pola widzenia. Tommo tymczasem rozglądał się za
Karen, ponieważ czytał, że miała być tutaj fotografem. Nie odnalazł jej jednak
wzrokiem. Za to spotkał rozzłoszczonego Harry’ego.
-
Co. Max. Tu. Robi? – zapytał ostrym tonem.
-
Jak to co? Zapomniałeś zaprosić swojego chłopaka to ja to zrobiłem. –
powiedział Lou z uśmiechem.
-
Jesteś niemożliwy! Ja nie jestem z Maxem, jasne? Nie kocham go! Nie zależy mi
na nim!
-
Bo co? Bo jest chłopakiem? – zapytał Lou z oburzeniem. – Nie można go odrzucać
tylko dlatego, że ma penisa. Takim go matka urodziła. Nic na to nie poradzisz.
Styles
wywrócił oczami i poszedł sobie. Nie miał ochoty wdawać się w dyskusje z
Louisem, który coś sobie ubzdurał. Tommo tymczasem wypatrzyła dosyć ładna
modelka, która podeszła do niego pewnym krokiem. Posłała mu czarujący uśmiech i
powiedziała:
-
Witaj.
-
Cześć. – odpowiedział chłopak odwzajemniając uśmiech. Wprawdzie nie miał ochoty
iść z nią do łóżka ale lubił flirtować. Taką miał naturę.
-
Podobał mi się wasz występ.
-
A mnie jak szłaś po wybiegu.
-
Ja jestem dla ciebie tylko jedną z wielu modelek. Ale chcę abyś mnie lepiej
zapamiętał.
-
To się da zrobić. – odpowiedział z szerokim uśmiechem.
-
Jessica. Dla przyjaciół Jess. – przedstawiła się. Louis chciał zrobić to samo
ale przerwała mu: - Wiem kim jesteś. Nie musisz mówić.
-
Zgoda a więc nie powiem ci.
-
Wiesz … - dotknęła dłonią jego klatki piersiowej. – Możemy w ogóle nie
rozmawiać.
Louis
doskonale zrozumiał tą aluzję i uśmiechnął się lekko. To miłe być podrywanym
ale mniej gdy ktoś robi to tak nachalnie. Już miał odmówić gdy usłyszał za sobą
czyiś głos:
-
Och, przepraszam! Przeszkodziłam w publicznym dotykaniu się? – powiedziała
ironicznie Karen. Tommo zmarszczył brwi. Czy ona była … zazdrosna?
Niedoczekanie!
-
A ty kim jesteś? – zapytała Jessica.
-
Karen Watson, miło mi.
-
Jakoś nic mi to nie mówi…
-
Robiłam zdjęcia twojej wielkiej dupie na tym pokazie. – uśmiechnęła się do niej
słodko.
-
No cóż, nie u każdego jest za co złapać. – zmierzyła ją wzrokiem prychając pod
nosem.
-
Jest różnica między „jest za co złapać” a zwisa ci to wszystko. – odgryzła się
Karen.
Louis
aż zasłonił usta dłonią aby się nie roześmiać. Te dwie dziewczyny ewidentnie
kłóciły się z jego powodu. Nie sądził, że jego była potrafi być taka cięta. W
dodatku on nic szczególnego z tą modelką nie robił. Podobała mu się ta jej
„zazdrość”.
-
Założę się, że Louis był kiedyś twoim chłopakiem. – powiedziała Jessica. –
Powiedz mi: dlaczego wszystkie eks muszą być takimi zazdrosnymi sukami?
Tego
dla Karen było już za wiele! Nie namyślając się długo nad tym co za moment
zrobi podeszła do dziewczyny i uderzyła ją dosyć mocno tym co miała pod ręką
czyli aparatem! Jessica zawyła z bólu a Louis rzucił się modelce na pomoc
pytając czy nic jej nie jest albo czy nie potrzebuje lekarza. Karen poczuła się
jeszcze bardziej wściekła ale nie żałowała, że tak to się skończyło. Żal jej
tylko było aparatu, którego mogła zniszczyć i jej szef nie byłby zadowolony. Na
szczęście nic takiego się nie stało. Urządzenie było całe, gorzej z modelką,
której leciała krew z nosa. Tommo podał jej chusteczkę.
-
Odbiło ci? – spojrzał na Karen. Dziewczynę zaskoczył jego nagły wybuch. Nie
sądziła, że będzie zły o obcą osobę! – Mogłaś jej złamać nos!
-
Co mnie obchodzi jej nos? Ważne, że aparatu nie złamałam. – odpowiedziała z
dumą. Lou posłał jej groźne spojrzenie.
-
Zazdrość zazdrością ale z umiarem.
-
Nazwała mnie zazdrosną suką! Teraz chociaż ma takie prawo o mnie tak mówić.
-
Sama zaczęłaś tą kłótnię. – powiedział Louis.
-
Ja? A kto cię dotykał?
-
To nie było nic złego! A złe było mówienie, że ma wielką dupę! Ma całkiem
zgrabny tyłek. – stwierdził. Karen poczuła, że robi się wściekła. Wcale nie tak
to sobie wyobrażała. W jej wyobraźni to było coś w stylu, że Lou olewa modelkę
i robi sobie ironicznie żarciki na temat tego zajścia naśmiewając się prze
okazji ze swojej byłej, że nadal jej na nim zależy.
-
Pozwę cię, słyszysz?! – wrzasnęła Jessica. – Spotkamy się w sądzie! Nie daruje
ci tego! Nie będzie plebs mnie walił w nos.
-
Uważaj na to co mówisz bo dostaniesz drugi raz tyle, że mocniej! – krzyknęła
Karen. Louis stanął naprzeciwko swojej byłej jak gdyby bojąc się, że podejdzie
do modelki i spełni swoje groźby.
-
Dobra tobie już wystarczy na dzisiaj. Idziemy do domu. – powiedział chłopak.
-
Nigdzie z tobą nie idę. Nie po tym jak stanąłeś po stronie tej wywłoki. –
rzekła tupiąc nogą i chciała odejść. Tommo jednak przerzucił ją sobie przez
ramię i dosłownie wyniósł ją z tego pokazu! Dziewczyna krzyczała i go waliła,
on jednak pozostawał nie ugięty. – Puść mnie! Nie masz prawa!
-
Nie umiesz zachowywać się przyzwoicie
wśród sławnych ludzi. – stwierdził wesoło. Właśnie takiego tonu brakowało Karen
więc przestała się tarmosić i dała się spokojnie mu nieść. Zastanawiała się ile
tak wytrzyma? Ale z tego co pamiętała Lou był dosyć silnym chłopakiem.
-
Nie umiem się zachowywać przyzwoicie gdy ktoś cię podrywa. – odburknęła cicho
jednak Tommo to usłyszał i uśmiechnął się pod nosem.
***
Biedny
Liam nadal szukał Louisa, którego nie mógł znaleźć. Z tego co mówił Harry to
widział jak Tomlinson wynosi z pokazu mody Karen i gdzieś poszli. Payne ciężko
westchnął. Jeśli tak dalej ma pójść to nigdy nie porozmawia z Louisem! Niby
mieszkali w jednym domu ale okazji do rozmów było tyle co kot napłakał. Niall
tymczasem przybiegł z nowiną, ze widział jak Karen uderzyła w twarz pewną
modelkę, która chyba podrywała Lou.
-
Ty serio? – Li nie mógł w to uwierzyć. – Taka lwica w niej drzemie? Kurde,
szkoda, że wcześniej o tym nie wiedziałem bo może coś bym tam do niej … - urwał
gdy Styles dał mu kuksańca w bok aby się przymknął. – No co? Jestem po prostu
zaszokowany!
-
Podobno ta modelka chcę ją pozwać! – wykrzyknął blondyn.
-
Skąd wiesz? – Hazz zmarszczył brwi.
-
Bo drze się na całą sale, że ją pozwie. – wyjaśnił. – A z tego co wiem modelki
potrafią być bardzo samolubne i złośliwe i może to zrobić.
-
Nie możemy do tego dopuścić. – powiedział Liam. – Karen to nasza przyjaciółka.
Musimy coś z tym zrobić.
-
Taa masz rację. Tylko co? – zaczął się zastanawiać Nialler.
-
To który z nas się z nią prześpi aby nie składała pozwu? – Li spojrzał na nich.
Harry i Niall wytrzeszczyli na niego oczy! Nie sądzili, że wpadnie na taki
szalony pomysł. Ale w końcu to Payne, można się było tego po nim spodziewać.
Bądźmy szczerzy.
-
Ja mam dziewczynę. – odparł dumnie Horan.
-
A ja mam swoje zasady. – powiedział Styles.
-
Wszystko trzeba robić samemu, wszystko. – mruknął pod nosem. – Nawet dla
przyjaciółki nie możecie się poświęcić. Co z was za przyjaciele? Gówniani
jacyś.
W
tym momencie podszedł do nich Zayn. Chciał wiedzieć czy już wiedzą, ze Jessica
chce donieść na Karen, chociaż był pewien, że z Liamem żadna plotka im nie
umknie.
-
O Zayn! – wykrzyknął Li. – Bądź dobrym przyjacielem i prześpij się z jedną taką modelką.
Malik
wybuchnął śmiechem.
-
Ty i ten twój brak umiaru w piciu. – westchnął kręcąc głową.
-
Nie ja mówię poważnie, Zay. Masz przespać się z tą modelką, która chce pozwać
Karen aby tego nie robiła.
-
Pierdolisz?
-
Chciałbym. Ale nie dzisiaj. – odpowiedział Liam. – To jak? Zrobisz to?
-
Nie! – wzdrygnął się na samą myśl. – To obrzydliwe.
-
I właśnie dlatego macie opinie prawiczków a ja dziwki! – prawie wykrzyknął
wściekły. – I powiem wam jedno: dupni z was przyjaciele. Nie chciałbym takich
mieć i współczuje Karen, że takich ma.
-
Stooop. Wróć. My jesteśmy też twoimi przyjaciółmi, Liam. – przypomniał mu
Harry.
-
Więc współczuje i Karen i sobie!
Wtedy
podeszła do nich kolejna osoba. Była to Zooey, która przysłuchiwała się ich
rozmowie od kilku sekund. Wiedziała, że Jessica chciała wnieść przeciwko Karen
pozew i była pewna, że to zrobi. To była jedna z tych dziewczyn, które nie
liczyły się z uczuciami innych. Zoe już nie była taka. Zmieniła się ale
najwyraźniej Jess nie.
-
Nie musicie iść z Jessicą do łóżka. – powiedziała rozbawiona. – Mam lepszy
pomysł.
-
Ty z nią się prześpisz? – zapytał z nadzieją Liam.
Zoe
się roześmiała.
-
Nie. Porozmawiam z nią. Mam na Jessice parę haków i myślę, że to ja przekona do
zmiany decyzji. Ale miło, że chcieliście oddać swoje dziewictwo za przyjaciółkę.
-
Nie jestem prawiczkiem. – powiedział stanowczo Payne. – Zayn i Louis też nie. A
reszta … - spojrzał na Harry’ego i Nialla.
-
Dzięki, Li. – Styles posłał mu złowrogie spojrzenie. – Myślałem, że pierwszy
raz to prywatna sprawa każdego.
-
Staary masz 18 lat. Szukaj laski, która cię rozprawiczy. Zoe może ty chcesz? –
zwrócił się do niej a Harry kopnął go w kostkę na co Payne zawył z bólu. To
było naprawdę nie na miejscu. Dobrze, że modelka potraktowała to jako żart i po
prostu się roześmiała. Powiedziała, ze pogada z Jessicą i powie im jutro jak
potoczyła się rozmowa. Chłopaki podziękowali jej, że chociaż próbuje i Zooey
oddaliła się od nich.
-
I tak Niall jest gorszy. – ciągnął dalej temat Liam. – Ma dziewczynę a nadal
brak seksu.
-
Jeszcze jedno słowo … - powiedział Horan masując swoje skronie aby nie
wybuchnąć. Ten uroczy Irlandczyk chyba naprawdę się wkurzył, że Payne tak mocno
ingeruje w jego sprawy prywatne.
Tymczasem
podszedł do nich Max. Taak to była ostatnia osoba, którą Harry chciał w tej
chwili widzieć. Zastanawiał się jak się go pozbyć? Lub jak samemu się stąd
ulotnić. Nie miał ochoty na pogawędki z nim.
-
Musimy porozmawiać. – powiedział kujon zwracając się do Harry’ego. Zayn, Liam i
Niall zostawili ich samych posyłając swojemu kumplowi jednoznaczne uśmiechy. On
jednak pokazał im środkowego palca. Oni byli tak potwornie wkurzający!
-
O co chodzi? – zapytał Hazz z ciężkim westchnieniem.
-
O nas. – odpowiedział powoli.
-
Mówiłem ci Max, ze nie ma żadnych nas! Jestem tylko ty i ja. Nie my, rozumiesz?
-
Teraz już tak. – rzekł kiwając głową. – Nie kochasz mnie. – stwierdził.
-
Brawo. – Harry klasnął w dłonie. – Jestem pełen podziwu dla twojej
spostrzegawczości.
Max
wywrócił oczami. Nie lubił kiedy jego przyjaciel był ironiczny.
-
I ja też cię nie kocham, jasne? Słuchaj Harry, to miłe, że pomyślałeś, że to ty
jesteś osobą w której się zauroczyłem. Serio. Ale niestety ty nie jesteś tą
osobą.
-
Nie? – Hazz uniósł brwi.
-
Nie. – przytaknął Max. – I nie pytaj kto to. Nic z tego nie będzie a tylko się
zbłaźnię. Tak więc kiedy uzgodniliśmy, że nie ma między nami żadnej miłości to
czy możemy się znów przyjaźnić? – zapytał z nadzieją. Styles jeszcze nigdy w
życiu nie poczuł takiej ulgi! Kujon naprawdę się w nim nie kochał! To było
niczym spełnienie marzeń. Był na siebie zły, że snuł różne głupie teorie.
-
Oczywiście, ze możemy! – wykrzyknął radośnie loczek i przytulił swojego kumpla.
– Tęskniłem za tobą. – dodał wtulając się w niego bardziej.
-
Ja za tobą też. – powiedział Max i objął go w pasie. – Ale ta Zooey brzydka
jakaś. – rzucił na co Styles lekko nadepnął mu na stopę. – Okej! Żartowałem. –
przyznał z uśmiechem, który był nieco wymuszony ale Harry nie mógł widzieć jego
twarzy, ponieważ cały czas go przytulał. I tak po prostu stali. Nie wiedząc ile
po prostu się obejmując jak para najzwyklejszych przyjaciół.
***
Louis
doniósł Karen pod sam dom. Tak jakby. Bo puścił ją przy samochodzie i zawiózł
ją swoją furą do domu a gdy tylko go opuścili to wziął ją z powrotem tyle, że
nie przez ramię tylko na ręce jak pannę młodą.
-
Jeszcze mnie przenieś przez próg a możemy być małżeństwem. – mruknęła pod
nosem.
-
Nie chce ryzykować, ze wbiegniesz do samochodu i wrócisz na pokaz mody aby
dokończyć to co zaczęłaś. – powiedział z uśmiechem.
-
To była jednorazowa akcja. Ta Jessica była wredna i głupia i należało jej się.
Sam na moim miejscu byś jej przyłożył.
-
Ja na twoim miejscu wpierw bym siebie nie zdradzał … - ugryzł się w język w tym
momencie. Nie powinien zdecydowanie znów zaczynać tego tematu. To była
przeszłość i nie powinni do niej wracać. Lou postawił ją na ziemi. –
Przepraszam.
-
W porządku. Gdybym mogła cofnąć czas prawdopodobnie nie zrobiłabym tego znowu.
-
Prawdopodobnie? – uniósł brew.
-
Na pewno bym tego nie zrobiła. – powiedziała stanowczo. – Powinnam ci
podziękować bo dzięki tobie nie skończyło się to jakąś rzezią.
Tomlinson
roześmiał się.
-
Tak, masz rację. Potrafisz być ostra. Walki kobiet są fajne ale nie gdy leci
krew. Chłopakom podoba się bardziej coś w stylu bikini i mokre dziewczyny.
Karen
wywróciła oczami.
-
No i dzięki, że przywiozłeś a potem przyniosłeś mnie pod sam dom.
Louis
uśmiechnął się.
-
Nie ma za co. To co? Całus na pożegnanie? – Widząc spojrzenie dziewczyny rzekł:
- Próbowałem!
Zszedł
z małych schodków i skierował się w stronę samochodu. To był długi dzień i
powinien jechać teraz do domu i odpocząć. Chciał jednak, bardzo chciał
pocałować Karen! Nawet gdyby miało nic z tego nie wyjść, nawet gdyby jutro
mieli udawać, że nic nie zaszło to chciał to zrobić! Cholernie chciał. Bał się,
że dziewczyna uderzy go w twarz a mogła to zrobić zważywszy na to, że jednej
osobie dzisiaj się już oberwało.
-
Louis? – usłyszał za sobą głos Karen.
-
Tak? – odwrócił się w jej stronę a dziewczyna podbiegła do niego i po prostu
dała mu całusa w policzek. To znaczyło dla niego więcej niż mogła przypuszczać.
Chciał zatrzymać tą sekundę na zawsze. Niestety kiedyś musiała się skończyć.
-
Dziękuje. To było naprawdę miłe i doceniam to co zrobiłeś. – uśmiechnęła się.
-
Ja też doceniam to co zrobiłaś. – powiedział mając na myśli całusa, jednak nie
był pewien czy Karen zrozumiała o co mu chodziło.
-
Nic się nie stało. – pogładził ją po policzku uśmiechając się lekko. – Przeżyje
jedną noc bez przypadkowej modelki. – stwierdził.
-
Pójdę już. Dobranoc. – powiedziała i odwróciła się do niego plecami kierując
się w stronę domu. To było takie dziwne … hm, nagle poczuła, że tęskni za
czasami kiedy byli razem a ona była zazdrosna o każdą dziewczynę z którą Louis
rozmawiał. Pomyślała sobie, że może chce aby te czasy wróciły?
KONIEC
No
i macie swoją LAREN :* Specjalnie dla was dałam ich do tego odcinka, ponieważ w
poprzednim było ich mało. Co do następnego to nie jestem pewna czy będą czy
nie? Bo przecież są jeszcze inni bohaterowie którymi trzeba się zająć, prawda?
Mogę
wam tyle zdradzić, że mam co do nich pewne plany i wiem co się wydarzy w
przyszłych odcinkach i trochę Laren będzie ;).
Mam
pytanie czy jest tu osoba, która czyta mnie od 1 odcinka? A jak nie to odkąd
zaczęliście czytać ;). Ostatnio się nad tym zastanawiałam i chciałabym znać odpowiedź
:).
Pojawiła się nowa zakładka z pytaniami do bohaterów więc mam nadzieje, że chociaż tam będziecie pytać ;)
Następny odcinek nie wiem kiedy się pojawi bo nie mam motywacji przez prawie brak komentarzy ;C
Więc niech chociaż połowa/prawie połowa obserwujących skomentuje. Taak ładnie proszę!
To zależy od was kiedy się pojawi nowy odcinek!
To zależy od was kiedy się pojawi nowy odcinek!
Paa.
Wow ! Jestem pierwsza !
OdpowiedzUsuńGenialne !Kocham Laren <3 W życiu tak się nie cieszyłam.
Jezu , jakie to słodkie... Super !
Dobrze, że się to wyjaśniło z Harrym i Maxem.
Zastanawiam się, co ten Liam wymyśli.
I zdaje się ,że pierwszy raz robi coś bezinteresownie ? Wow.
W ogóle chcę powiedzieć , że nie rozumiem dlaczego ludzie nie komentują !
Nie chcą kolejnego odcinka czy jak ?! Nic tylko jak skręcić kark i wrzucić do atlantyku...xD
Nie mogą się doczekać następnego odcinka
Buziaczki :*
SUPER!!! jak zwykle z resztą:P ja czytam od początku
OdpowiedzUsuńCzekam nn
Boski odcinek kooooocham Karen i Louis Ooooo to było prze słodkie jejku jak ja za nimi tęskniłam mam nadzieję że jeszcze do siebie wrócą :D Błagam napisz jak najszybciej next. Komentuje każdy twój odcinek bo domyślam sie że komentarza na pewno poprawiają humor i oddają wiary w siebie mam nadzieję, że więcej ludzi zacznie komentować bo twój blog jest wspaniały ;*****
OdpowiedzUsuńLaren...mam nadzieje ze do siebie wrócą
OdpowiedzUsuńCzytam Twoje opowiadanie od 1 odcinka i powiem Ci Ze jest jednym z moich ulubionych.Nie pamietam zeby był jakiś odcinek ktory by przynudzal itd
Wiesz moze ile jeszcze bd odcinków do końca ?
Właśnie się ostatnio nad tym zastanawiałam. Chciałam skończyć na 122 albo 124 odcinków. Ale ciężko m się z tym opowiadaniem rozstawać, dlatego możliwe, że przedłużę kilka odcinków. Chyba, że stracę wenę. x
UsuńŚwietny rozdział, w końcu są Laren, uwielbiam ich i mam nadzieję że wrócą do siebie, już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału, mam nadzieję że niedługo dodasz :).
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział!
OdpowiedzUsuńNie mogłam wytrzymać ze śmiechu, kiedy Karen walnęła Jessicę.
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału;)
Pozdrawiam ilovemusic_Maja
hahah świetny odcinek :D Karen i ta modelka były dobre :D wyobraziłam sobie ta scenę, a potem wyobraziłam sobie jak Louis wynosił Karen :D szkoda, że nie długo będziesz kończyć to opowiadanie :( ja bym wolała, żebyś dalej go pisała, bo naprawdę genialnie to robisz ;) pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuń@si@9919
Od chyb 34 :P
OdpowiedzUsuń