środa, 12 lutego 2014

One direction 5 odcinek 105

Christina postanowiła urządzić przyjęcie zaręczynowe. Nie była pewna czy jej syn w ogóle się na nim pojawi ale przecież musiała go zaprosić, ponieważ była jego matką a taki jest obowiązek matek, prawda? Aby nie olewać swoich dzieci, gdyż to źle wpływa na ich psychikę. W każdym razie zaprosiła połowę swoich znajomych (ponieważ drugiej połowy nie lubiła więc postanowiła, że dopiero pojawi się na ślubie) i wszystkich znajomych Louisa, których nie miał zbyt dużo nie wliczając w to 4/5 One direction. Karen, Juliette i Max. Miał tyle przyjaciół co przeciętny nastolatek a on przecież był sławny więc powinien poszerzać swoje znajomości. Z tego co ona pamiętała była królową szkoły i każdy ją uwielbiał i chciał być taki jak ona.
O 18:00 usłyszała dzwonek u drzwi. Zdziwiła się lekko, ponieważ kazała wszystkim przyjść na 20:00 ale może ktoś nie miał zegarka albo mu się zepsuł? Otworzyła drzwi i ujrzała w progu Harry’ego i Maxa, którzy się szczerzyli jakby byli naćpani.
- Błagam. Odstawcie narkotyki. Moje mieszkanie to nie jakiś dom rozpusty. – powiedziała wpuszczając ich do środka.
- Bez obaw. – Max machnął ręką. – Bierzemy z umiarem.
Christina otworzyła usta ze zdumienia. Ci dwaj wiedzą w ogóle co to znaczy narkotyk? I jeszcze biorą? Co się z tym światem dzisiaj dzieje? Przecież to najbardziej grzeczni chłopcy w całym Londynie! Nic dziwnego, że się zaprzyjaźnili.
- Przyszliśmy pomóc w dekoracjach i rozstawieniu jedzenia. – powiedział Harry.
- Nie trzeba. – odpowiedziała chłodno. - Jedzenie już zamówiłam. Powinno przyjechać za jakąś godzinę.
- A balony porozwieszała pani? – zadał kolejne pytanie z nadzieją na twierdzącą odpowiedź.
- Sean właśnie to robi … - W tym momencie usłyszeli huk, który oznaczał pękniecie balona. Kobieta wywróciła oczami. – Ty idioto! To już szósty dzisiaj! Zostaniemy bez dekoracji!
- Ja potrafię to robić tak aby balony nie pękały. – pochwalił się Styles. – To jak? Mogę spróbować?
- Dobra. – westchnęła. – Idź. A ty okularniku zajmiesz się napojami. Naszykujesz martini z lodem.
- Ale ja nie umiem …
- To cię nauczę. Do kuchni. Raz! – powiedziała stanowczo i razem z Maxem udali się w tamtym kierunku. Harry tymczasem poszedł do Sean’a, który siedział załamany na kanapie ze sflaczałym balonem w ręku.
- Do dupy. – stwierdził. – Nie potrafię nawet porządnie nadmuchać balona.
- Sześć to nie jest dużo. – pocieszył go Hazz ale jego menadżer otworzył szufladę w której było co najmniej dwadzieścia balonów.
- Dwadzieścia sześć. – powiedział ze smutkiem. – Resztę schowałem bo Christy by mnie zabiła.
- Pomogę ci. Razem damy radę. – zapewnił go i wziął pierwszego do ręki.
- A Louis przyjdzie? Mówił ci coś? – zapytał nagle.
- Jest w totalnym szoku ale myślę, że jakoś się trzyma i was akceptuje. – powiedział Harry z lekkim uśmiechem.
                                                                                  ***
- Nie akceptuje tego! – wydarł się Tomlinson ubrany w swoje zwykłe ciuchy podczas gdy Liam, Niall i Zayn byli już praktycznie gotowi do wyjścia. Chłopaki na próżno starali się go przekonać, że to nie jego życie tylko jego matki i lepiej, żeby dał spokój.  
- Jeśli się kochają to dlaczego chcesz to niszczyć? – zapytał Zayn używając tonę lakieru na swoje włosy.
- Łatwo wam mówić bo to nie wy będziecie musieli znosić Sean’a jako swojego ojczyma. – odpowiedział obrażonym tonem.
- Myślę, że lepszego ojczyma nie można sobie wymarzyć. – wtrącił Liam. – Sean jest tak wyluzowany, że nie  będzie ci robić żadnych zakazów! A wręcz przeciwnie będzie namawiać Christinę aby ci na coś pozwoliła.
- Bicz please w tym roku kończę 18. Matka już mi nic nie zrobi. – powiedział dumnie. Cały Louis! Uważa, że skoro będzie dorosły to może robić wszystko na co tylko ma ochotę. Tak naprawdę wiek to tylko liczba a Louis zatrzymał się gdzieś pomiędzy 5 a 6 klasą podstawówki.
- Tak czy owak. Oni się pobierają i nic z tym nie możesz zrobić. – rzekł Malik.
- To się jeszcze okaże. – mruknął pod nosem.
                                                                                  ***
O godzinie 20:00 praktycznie wszystko już było gotowe tylko nie dojechała pizza, którą zamówił Sean bo stwierdził, że nie tknie kawioru, który zamówiła jego narzeczona. Ona znów stwierdziła, ze jego jedzenie jest zbyt pospolite i ludzie na jej poziomie powinni się szanować. Pierwszymi gośćmi były dwie dosyć ładne przyjaciółki Christiny, które pewnie wpadną w oko Liamowi jak pomyślał Harry. Co prawda skończył z podrywami ale zobaczymy na jak długo gdy zobaczy te dwie kobiety. Później dwóch kuzynów z żonami, następni przyjaciele Christiny i parę osób od Sean’a głównie reżyserowie, producenci czy zaprzyjaźnieni menadżerowie. Dalej postanowili wpaść Niall, Liam i Louis.
- Hejo mamuś! – wydarł się od progu Tomlinson. – Wszystkiego najlepszego z okazji zaręczyn! Woho! Trzeba to oblać! Dzisiaj zalewamy się w trupa!
I wziął pierwszego drinka pochłaniając go na jeden haust.
- Za parę miesięcy będziesz dorosły więc okej możesz pić. Mogę to zaakceptować.  Ale kurwa nie akceptuje tego, że nie masz ze sobą żadnego prezentu! – spojrzała na niego z groźną miną. Louis wzruszył ramionami.
- Ja jestem twoim prezentem mamuśka. – powiedział puszczając jej oczko. – To gdzie mój przyszły ojczym? Seanek! Chodź ty suczko do tatuśka!
Po tych słowach wszedł w głąb mieszkania a Christina stała z rozdziawioną buzią nie mogąc pierwszy raz w życiu wydobyć z siebie słowa. Co się stało z jej synem? Nigdy wcześniej AŻ TAK idiotycznie się nie zachowywał.
- Czyżby jeden drink tak na niego zadziałał? – zapytała Liama i Nialla. Oni wzruszyli ramionami.
- Możliwe. – przyznał Payne. – Louis od zawsze miał słabą głowę.
- A wy? Macie dla mnie jakiś prezent z okazji zaręczyn? – spojrzała na nich pytająco. Chłopaki zarumienili się. Prawda była taka, że kompletnie zapomnieli, że z okazji zaręczyn również coś się daje. Oboje wsadzili dłonie do kieszeni w nadziei, że coś znajdą.
- Tak. Ja mam … - tutaj Payne się zaciął, ponieważ zobaczył, że trzymał w ręce opakowanie gum do żucia. – to. – dodał ze wstydem.
- Sugerujesz, że mam nieświeży oddech?
- Eee … - Liam podrapał się w kark. – Nie pani. Ja to właściwie kupowałem z myślą a Sean’ie. – usprawiedliwił się.
- Och. – kobiecie widocznie poprawił się humor bo wzięła od niego opakowanie kiwając głową. – W sumie masz rację. Czasem powinien umyć zęby.
Li odetchnął z ulgą. Udało mu się! Aż cud, że mama Louis’a zaakceptowała taki prezent na zaręczyny jak guma. Wydawać by się mogło, że takie coś obraziłoby jej dumę a ona była dziwnie zadowolona. Może dlatego, ze to był pierwszy prezent jaki dostała?
- A ja mam to! – powiedział dumnie Niall wyciągając ze swojej kieszeni telefon. Swój telefon … dopiero teraz to do niego dotarło. Christina była wyraźnie zaskoczona takim podarunkiem.
- Wow. Całkiem nie zły. Dziękuje Niall. Nie spodziewałam się czegoś takiego po tobie.
- Właściwie … - zaczął, ponieważ naprawdę uwielbiał tą komórkę i nie chciał jej stracić. Miał tam wszystkie zdjęcia, śmieszne filmiki i numery do przyjaciół. – To nie telefon jest prezentem ale … gra, którą w nim posiadam. Flappy bird. Kojarzy pani?
- Ty serio? – kobiecie oczy się rozjaśniły. – Zawsze chciałam w to zagrać! Wszyscy o tym mówią więc to musi być coś cudownego!
- Spoko. Prześlę pani. – odparł bezproblemowo Horan. Payne poczuł się urażony. Hej! Przecież on dał gumy do żucia. A trochę go to kosztowało.
                                                                                  ***
O 20:15 przyszedł były mąż Christiny z Charlie’m i Jimem. A na ostatku zawitała Karen z Juliette. Oczywiście obie miały prezent, który wybierały cały dzień. Kobieta była zachwycona nie tyle samym podarunkiem co tym, że ktoś w końcu dał jej coś porządnego a nie gumy do żucia czy grę flappy bird przesłaną przez bluetooth'a. Od swojego eks, który również zapomniał o prezencie dostała 5 dolarów! No heloł! To było przyjęcie zaręczynowe a nie bal przedszkolaków. Gdy Karen  i Jul chciały wejść do salonu Christina powstrzymała tą pierwszą dotykając jej ramienia.
- Tak? – dziewczyna spojrzała na nią pytająco.
- Chodzi o Louis’a on … zachowuje się nieco dziwnie. Wiesz może dlaczego?
- W jakim sensie dziwnie?
- Nazwał Sean’a tatuśkiem. – przyznała. Karen o mało nie parsknęła śmiechem. Doskonale zdawała sobie sprawę dlaczego się tak zachowuje ale nie chciała psuć jego mamie przyjęcia zaręczynowego.
- Po prostu cieszy się z waszych zaręczyn. A proszę mi wierzyć Louis potrafi być bardzo specyficzny. – powiedziała z uśmiechem. To najwyraźniej przekonało kobietę bo pozwoliła jej dalej iść. Karen nie była pewna czy Lou zdąży się do ślubu pogodzić z ich zaręczynami. Miała nadzieje, że tak i nie wynikną z tego jakieś komplikacje.
Tymczasem Tomlinson zaciągnął Sean’a na kanapę i tam zaczął go wypytywać o jego matkę. Menadżer nie chciał na ten temat rozmawiać ale Louis był nie ustępliwy.
- Co? Nie, nie będę odpowiadał na takie pytania! – wykrzyknął w końcu Sean.
- A co jest złego w tym pytaniu? – zdziwił się Lou.
- To, że to moja sprawa ile razy sypiamy ze sobą.
- Sean daj spokój. Wiem jaka jest moja mama i wiem ile razy ją zaspokaja. Musisz mi odpowiedzieć na to pytanie bo wtedy ja będę wiedział czy ta norma jest dopuszczalna. – powiedział z szerokim uśmiechem. Na początku obrał sobie za cel zniechęcenia Sean’a do swojej matki ale on najwyraźniej od czasu wstąpienia w związek z Christiną bardzo cenił sobie prywatność. To go nieco zaskoczyło.
- Nie odpowiem ci na to pytanie. – rzekł spokojnie ale stanowczo.
- No dobrze. – Lou ciężko westchnął. – A pytałeś jej przyjaciółek czy jest z ciebie zadowolona? Bo wiesz tobie może nie powiedzieć tego wprost ale do zwierzeń to ona jest skłonna.
- Nie obchodzi mnie co mówi przyjaciółką. To jej sprawa. Ważne, że nie wtrącają się w nasze życie. Po za tym Christy wie co można powiedzieć a co nie.
Lou był coraz bardziej pod wrażeniem postawy jego menadżera. Nie sądził, że może być tak zadłużony w jego matce.
- A chodzi sama do klubów czy z tobą?
- Nie chodzimy do klubów!
- Oj to nie dobrze. – Lou pokręcił głową. – Moja matka musi się wyszaleć. Gdy nie szaleje to jest niezadowolona a gdy jest niezadowolona to wszystko ją drażni i jest gorsza niż kobieta w ciąży. 
- Wiele razy ją namawiałem ale uwierz mi: na razie chcę się zająć ślubem! – Sean wstał z kanapy wyraźnie rozdrażniony jego zachowaniem i odszedł od niego. Tomlinson ciężko westchnął. Najwyraźniej będzie musiał zrobić coś innego. Spojrzał na dosyć ładną kobietę, która tańczyła nie opodal i wszedł mu do głowy pewien pomysł. Jeśli Sean zda i tą próbę to on będzie w stanie zaakceptować ten związek!
                                                                       ***
Liam zajadał się kawiorem, który jak twierdził był wyśmienity i lepszego w życiu nie jadł a Harry stał obok niego i patrzył się nieco z obrzydzeniem, ponieważ jadł od ponad godziny i jeszcze nie miał dosyć. Zachowywał się jak Niall! Szczerze to już wolał jak wyrywał jakąś dziewczynę ale przynajmniej był sobą a nie tym uroczym Irlandczykiem.
- Myślałem, że twoje nie liczenie się z ludziki uczuciami mnie wkurza ale okazuje się, ze jeszcze gorsza może być twoja obsesja na punkcie kawioru! – wykrzyknął Harry. Liam wzruszył ramionami. 
- Parę metrów dalej są dwie ładne kobiety i nawet miałem do nich zagadać ale zauważyłem, że mają obrączki na palcach. – wyjaśnił. Styles odetchnął z ulgą. A już myślał, że z nim naprawdę jest tragicznie.
- Swoją drogą to Max mówił ci coś na temat tajemniczej osoby w której się zakochał a nie powinien był? Wypytywałem go dzisiaj na ten temat w szkole ale nic nie chciał powiedzieć. Stwierdził, że to i tak się nie uda. 
Payne potrzasnął głową.
- Nic mi o tym nie wiadomo. – przyznał. – Ale na twoim miejscu uważałbym na niego.
- Co masz na myśli? – Harry spojrzał na niego z zainteresowaniem.
- To, że ty możesz być tą niewłaściwą osobą.
Loczek parsknął śmiechem. To było niemożliwe! Max nie mógł się w nim zakochać, prawda? PRAWDA?
- Niee. Max nie jest gejem. – Styles machnął dłonią. – Nie mam się czym martwić.
- No wiesz … ojciec Louisa też nie był gejem gdy żenił się  z jego matką a potem ciach bach i wylądował w łóżku z takim Charlim.
Harry przełknął z trudem. Przecież Max był 100 % hetero! On nie mógł coś poczuć do niego. No przynajmniej tak mu się wydawało. Teraz Liam zupełnie namieszał mu w głowie i już niczego nie był pewien. Przez chwilę stał i nie odzywał się a jego przyjaciel zjadł chyba już cały kawior i zajął się teraz ostrygami.
- Ale … ale ja nie chce być gejem … - wydukał w końcu przerażonym tonem. Li poklepał go po ramieniu.
- Ale będziesz musiał być. Im szybciej przerzucisz się na penisy tym mniejsze twoje cierpienie potem. A z tego co wiem początki są bolesne. – powiedział ze współczuciem lub udając współczucie. Styles’owi nawet nie chciało się go pytać skąd wie, że początki są trudne? Teraz najważniejsze było to, że Max naprawdę mógł się w nim zakochać. Wprawdzie on wie, że i tak nic z tego nie będzie ale Harry dziwnie czułby się z tą myślą, ze podoba się chłopakowi. Jak oni potem wytrzymają w swoim towarzystwie? To będzie mega dziwne.
- Gejostwo to nie dla mnie … ja wolę kobiety.
- Stary powiedz mi … - zaczął Liam połykając ostrygę. – A kto chce być gejem? Nikt. Prawda jest taka, że z kobietami nie ma łatwo i pozostają faceci. Nawet sam Elton John nie chciał tego. Po prostu po upojnej nocy wylądował z jakimś Latynosem w łóżku a potem drugi, trzeci raz aż w końcu się przyzwyczaił.
- Kłamiesz. – powiedział niepewnym tonem.
- Prawda boli. – stwierdził Payne i zajął się sobą. Harry wiedział, że z tym Eltonem albo żartował albo poniosła go jak zwykle wyobraźnia ale ta sprawa z Maxem … to mogło być bardzo prawdopodobne. A co jeśli on na tym przyjęciu chce mu wyznać swoje uczucia? Co Harry zrobi w tej sytuacji? Przecież on tego nie odwzajemnia!
                                                                                  ***
Louis namówił kobietę o imieniu Lindsy aby zaczekała w samej bieliźnie w sypialni jego matki. Ona od razu się zgodziła, ponieważ strasznie nudziła się na tej imprezie a tak to miała chociaż zagwarantowaną jakąś możliwość rozrywki. Chłopak zaczął więc wzrokiem szukać Sean’a gdy natrafił na Karen! „Jezu, zupełnie zapomniałem, że miała tu być.” – pomyślał mrugając oczami jakby nie wierzył, że naprawdę stoi i rozmawia z Juliette. Nie wiele się namyślając podszedł do niej pewnym krokiem. Jak nie pogada z nią dzisiaj to nie odbędą tej rozmowy nigdy.
- Hej. – przywitał się na co dziewczyna drgnęła. Chyba także zapomniała, że miał się znajdować na tym przyjęciu.
- Cześć. – odpowiedziała dosyć cicho. – Co tu robisz?
- Włączam w życie mój niecny plan. – powiedział szczerze. – Dotyczący mojego przyszłego tatuśka.
- Powodzenia.
Karen najwyraźniej myślała, że teraz Louis odejdzie. On jednak nie miał takiego zamiaru. Cały czas uporczywie stał i patrzył na nią.
- Juliette? Możemy zostać sami? – zapytał ją na co kiwnęła głową i chciała odejść ale Karen złapała ją za ramię mówiąc stanowcze „Zostań”. – Karen, uważam, że powinniśmy pogadać. Sami. Bez świadków.
- Dobrze porozmawiamy ale wtedy gdy skończę z Juliette. Nie będę dla ciebie olewała przyjaciółki.
- Ależ olewaj mnie ile chcesz! – blondynka machnęła bezproblemowo dłonią. – Najwyżej z nudów pierwszy raz opiję się w życiu.
- Widzisz? Nawet ona uważa, że powinniśmy porozmawiać.
- Ale ja tak nie uważam. – odpowiedziała stanowczo.
- OK. Więc będę tu stał dopóki ze mną nie pogadasz. – odpowiedział z taką samą stanowczością. Karen ciężko westchnęła. Ma pozwolić mu wygrać? Kolejny raz? Nie chciała tego. Musiała szybko coś wymyślić. Tak też zrobiła, wyjęła z torebki telefon i przyłożyła go do ucha.
- Halo? Mama? Co ty mówisz? Poważnie? Ojej musisz mi o tym opowiedzieć! – rzekła powoli się od nich oddalając.
- Karen przecież wiem, że mama do ciebie nie zadzwoniła! Nawet nie było słychać dzwonka! – krzyknął za nią.
- Bo miałam ustawione na wibracje tępy kretynie. – syknęła przez zęby na co Louis wywrócił oczami.
                                                                       ***
Harry’emu od dobrej godziny udawało się unikać Maxa. To nie było trudne zważywszy na to, że w ogóle znikł mu z zasięgu wzroku. Miał nadzieje, że poszedł do domu i tak wybił sobie totalnie pomysł z tą miłością do niego o ile w ogóle był zakochany! Liam też nieco mu namieszał w głowie. Hazz właśnie miał sięgnąć po drinka gdy czyjaś dłoń dotknęła jego ramienia. Chłopak prawie podskoczył z przerażenia. Błagał w myślach aby to nie był Max. Odwrócił się i …
- Cześć Maaax. – powiedział siląc się na jak najszczerszy uśmiech. Wyglądał jednak sztucznie. On zdecydowanie nie potrafił grać. – Lubisz mnie dotykać widzę.
- Co? – chłopak zmarszczył brwi i szybko cofnął rękę z jego ramienia.
- Ale nie w takim sensie co ty myślisz a co pewnie chciałbyś abyśmy robili. – powiedział biorąc łyka. Max wydawał się być jeszcze bardziej skołowany.
- Zdecydowanie nie powinieneś pić. – stwierdził i wyjął mu alkohol z ręki.
- Dlaczego? Przecież wtedy chętniej mógłbym ci się oddać. – powiedział z szerokim uśmiechem.
- Oddać? – Max parsknął śmiechem a zaraz potem spoważniał. – Harry czy ty się we mnie kochasz?
Styles otworzył szeroko oczy. Dlaczego on mu zadaje to pytanie? Przecież powinno być na odwrót! I dlaczego on czuje się zażenowany? Przecież to Max się w nim zakochał i to jemu powinno być głupio a nie na odwrót …
- Ja … ja muszę iść! – powiedział pośpiesznie loczek i zaczął biec przed siebie.
- Hej! Zaczekaj! Harry to nic złego!
Jednak loczek się nie zatrzymywał. Zajebiście. Teraz Max myśli, że jest w nim zakochany. Musiał się gdzieś ukryć przed nim. Schował się więc pod pierwszym stołem i odetchnął z ulgą. No! Tutaj go na pewno nie znajdzie, przynajmniej taką miał nadzieje. Niestety jego ulga nie trwała długo, ponieważ wyczuł czyjąś obecność. Dobry Boże! Czy to może być Max? A jak go zgwałci pod stołem? Co on wszystkim powie? Że został wykorzystany przez chłopaka? Wezmą go za geja. Nie mógł psuć sobie reputacji.
- Harry? Co ty tu robisz?
To na pewno nie był głos Maxa! Odwrócił się i zobaczył Karen! Odetchnął z ulgą.
- To tylko ty. Nawet nie wiesz jak się cieszę. – przyznał prawie uśmiechając się.
- Ukrywasz się przed kimś? – zapytała nie pewnie. Styles nie wiedział czy wyznać prawdę czy nie? A jak go wyśmieje?
- Powiedzmy, że unikam rozmowy z pewną osobą. – powiedział co było prawdą. Nie miał ochoty rozmawiać z kujonem.
- Ja też. – odparła Karen mając na myśli Louisa. Czego on jeszcze od niej wymagał? Przecież wyraźnie powiedziała w nagraniu, że nie wróci do niego nawet jak ją o to poprosi! Nie może mu tego zrobić. Na tym polega miłość, prawda? Aby nie ranić drugiej osoby. A jeśli ona wiedziała, że powrotem do niego go zrani …
- Mówisz o Louisie, co? – zgadnął loczek. Dziewczyna kiwnęła głową.
- Taa. Znów mu się zebrało na wyznania miłosne. Najpierw niech pozamyka kilka swoich spraw w tym reality show. A ty? Co to za osoba przed, którą się chowasz? Tylko mi nie mów, że to ja. – roześmiała się.
- No co ty! Nawet nie mam powodu. Chodzi o … Maxa on … hm, no cóż. Powiedzmy, że źle zinterpretował moje intencje i teraz jest mi głupio.
- Rozumiem. – kiwnęła głową z uśmiechem. – Z racji tego, że posiedzimy tu najpewniej jeszcze trochę to może masz ochotę na orzeszki? – zapytała podsuwając mu je. Styles kiwnął głową.
                                                                       ***
Louis podszedł do Sean’a, który zajadał się krewetkami. Musiał to zrobić. Nie było mu łatwo ale musiał ostatecznie mieć pewność, że on kocha jego matkę. Te cholerne wątpliwości! Gdyby się ich pozbyć życie byłoby lepsze!
- O cholera. – mruknął polewając się drinkiem, który trzymał w dłoni. – I co ja teraz zrobię? Kurwa jasna.
- Mówi się cholera jasna.
- Zajebiście! Jeszcze nawet nie ożeniłeś się z moją matką a już zachowujesz się jak mój ojciec. – powiedział zirytowanym tonem. Sean wzruszył ramionami. Nie to miał na myśli, ale nie zamierzał kłócić się z Louisem. – Ehem w każdym razie czy mógłbyś iść do sypialni po którąś z twoich koszul abym mógł się przebrać? – zapytał nieśmiało.
- Przecież wiesz gdzie twoja matka ma sypialnię. – zauważył.
- No tak ale … proszę, Sean. Zrób to dla mnie! No błaaagam. Bądź dobrym tatuśkiem.
Menadżer nie zamierzał dłużej się z nim dochodzić więc wzdychając ciężko poszedł na górę. Louis uśmiechając się pod nosem podążył dyskretnie za nim tak aby go nie zobaczył. Sean otworzył pierwsze drzwi po lewej i wszedł do środka. Gdy to zrobił stanął jak wryty i wstrzymał oddech bowiem na łóżku leżała pół naga kobieta! Patrzyła się na niego jakby był jedynym mężczyzną na ziemi.
- Jestem samotna i pijana. Możesz mnie wykorzystać. – powiedziała z uśmiechem. Sean nie wiedział co zrobić? Iść i powiedzieć Christinie, że ma wariatkę wśród przyjaciółek czy sam ją wyprosić? Postawił na tą drugą opcję, ponieważ ciężko będzie jego narzeczonej wytłumaczyć, że nic nie obiecywał tej kobiecie.
- Powinnaś już pójść. Ubierz się. Gdzie masz ubrania?
- Zdjęłam je specjalnie dla ciebie. – rzekła cicho. Mężczyzna ciężko westchnął.
- Nie wiem jak masz na imię i nie obchodzi mnie to ale jeśli nie wyjdziesz stąd w przeciągu pięciu minut będę mieć poważne problemy.
- Wiem, że byś chciał. – odparła przygryzając dolną wargę. – No dalej. – wstała z łóżka i podeszła do niego. – Nikt nie musi o tym wiedzieć. Ja i tak nie będę nic jutro pamiętała. No proszę, zróbmy to. – kobieta prawie rzuciła się na niego. Objęła go wokół szyi i zaczęła całować go w kącikach ust. Sean starał się ją od siebie odepchnąć jednak ona była dosyć silna jak na płeć żeńską. Trzymała się go i nie chciała puścić. Kobieta obróciła go tak, że stał tyłem do łóżka i popchnęła go na nie.
- Błagam nie rób tego. Ktoś może wejść. – powiedział menadżer w obawie patrząc na drzwi. Po pierwsze to koniec jego związku (jeśli ktoś wejdzie) po drugie wcale nie miał ochoty na przypadkowy seks. Dziewczyna najwyraźniej nic sobie z tego nie robiła go usiadła na nim okrakiem i zaczęła rozpinać guziki jego koszuli. Sean starał się ją powstrzymać jednak ją ta cała sytuacja bawiła. To nie było mądre z jej strony.
W tym momencie drzwi otworzyły się i do środka wpadła Christina! Na początku myślała, ze to jakaś napalona parka więc powiedziała krótkie „przepraszam” i wyszła ale potem coś ją tknęło i z powrotem wróciła, ponieważ uświadomiła sobie kto zabawiał się na łóżku!
- Sean? – zapytała spokojnie. Wtedy kobieta, która na nim leżała odwróciła się w jej stronę zaskoczona a mężczyzna wykorzystał okazję i zepchnął ją z siebie.
- To nie tak. Kochanie, ja to wytłumaczę …
- Zabawiasz się z dziwką na naszym przyjęciu zaręczynowym i w dodatku ta dziwka to moja przyjaciółka? – Christina starała się nie wybuchnąć płaczem. Chodź to było trudne. Nikt jeszcze jej tak nie zawiódł, nawet mąż gej. – A właściwie była przyjaciółka. – stwierdziła patrząc na nią z odrazą.
- Ona się na mnie rzuciła! – krzyknął Sean rozpaczliwie. – Nie chciałem tego!
- Byłam pijana i chciałeś mnie wykorzystać. – powiedziała dziewczyna. – To logiczne, że zalana kobieta odda się każdemu ale nie każdy musi to wykorzystywać. Christina … - tutaj zwróciła się do swojej przyjaciółki. – To jego wina, ja nie chciałam …
- Wynoś się suko! – krzyknęła i wskazała jej palcem na drzwi. – Jeszcze raz cię zobaczę w pobliżu a zniszczę cię. – zagroziła. Dziewczyna zrozumiała, że tłumaczenie nic nie da więc wzięła swoje rzeczy i wyszła. Sean otworzył usta aby coś powiedzieć ale mu przerwała. – Nawet.Się.Nie.Waż.  Nie chcę cię słuchać. Masz 5 minut na opuszczenie tego domu.
- Christy ja kiedyś taki byłem, wiem ale teraz … od rozstania z Kimberely zmieniłem się, Christy znasz mnie …
- 4 minuty i 50 sekund. – powiedziała patrząc na zegarek. – Jeśli tego nie zrobisz wezwę policję. – zagroziła i wyszła z sypialni. Nie chciała na niego patrzeć. Nie chciała na nikogo patrzeć. Chciała teraz pobyć sama więc wyszła do ogrodu aby to sobie wszystko przemyśleć. Co z zaręczynami? Spojrzała na swój pierścionek…
                                                                       ***
Louis zrozumiał, że Sean to nie był mężczyzna życia jego matki a ta sytuacja tylko to potwierdziła. Tak jak myślał. Jego menadżer nie mógł się oprzeć wdziękom pięknej kobiety. Dobrze, że zaplanował ten podstęp. Chociaż jego matka dowiedziała się jakiego człowieka chciała poślubić. Powinna lepiej przemyśleć tą decyzję. Zdecydowanie. Teraz ma na to dużo czasu chodź nie sądził, że da mu drugą szanse. Nie jest taka głupia. I potrafi być bardzo uparta. Tomlinson tymczasem szukał Karen, która zginęła mu z pola widzenia. Przyjęcie dobiegało końca a on chciał koniecznie z nią porozmawiać. Musiał to zrobić! Zapytał się więc Juliette a ona najpierw nie chciała powiedzieć ale potem wyznała, że schowała się pod stołem. Lou o mało nie wybuchnął śmiechem. Podszedł tam i uniósł obrus do góry aby zobaczyć …
- O mój boże! – złapał się za usta patrząc na swoją byłą dziewczynę i najlepszego przyjaciela.  – Co wy tu do diabła robicie? Co to są kurwa? Miłosne schadzki?
- Co? – Karen o mało nie wybuchła śmiechem. – Po prostu siedzę z Harry’m pod stołem i jemu orzeszki. Czy to takie dziwne?
- Eee no raczej? – odpowiedział prawie krzycząc. – Ty nigdy nie odpuścisz, co? Zawsze będziesz się starał o nią! Wykorzystasz każdą okazję aby ją zdobyć! To chore. Lecz się, Styles.
Harry poczuł się urażony. W żadnym wypadku nie podrywał Karen. Nawet się w niej odkochał z czego był dumny. A Louis zachowuje się jak skończony dzieciak.
- Nie chce jej zdobyć. – wydukał cicho wpychając sobie orzeszki do buzi. – Tylko rozmawialiśmy.
- O zboczonych rzeczach, co?! Na przykład co byście sobie robili gdybyście byli sami!
- Louis uspokój się. – powiedziała spokojnie Karen. Jednak Tomlinson był wściekły i zazdrosny jak nigdy. Już zamierzał coś rzec ale nadszedł Max, którzy przysłuchiwał się całej rozmowie.
- On nic do niej nie czuje. Mogę cię zapewnić. – powiedział okularnik chcąc chronić Harry’ego.
- A skąd ty to możesz wiedzieć? –  Louis spojrzał na niego wyzywająco zaplatając ręce w koszyczek.
- Bo czuje coś do kogoś innego. – rzekł Max puszczając do Harry’ego oczko, który się zarumienił. Czy on nigdy nie odpuści? Teraz zrozumiał jaki musiał być wkurzający dla Karen kiedy był w niej zakochany a ona nie chciała tego uczucia.
- Do kogo niby? Huh? – Lou uniósł jedną brew czekając w zaciekawieniu co powie kujon. – Karen to jego największa miłość nie sądzę aby kogoś pokochał bardziej. Teraz już wiem dlaczego nie udało mu się z Zooey.
- Jezu Lou daj mu spokój. – powiedział ostro Max i schylił się pod stół po czym wyciągnął Harry’ego za rękaw. – Współczuje ci Hazz takiego przyjaciela. Chodź idziemy.
Styles kompletnie zaskoczony poszedł za Maxem nadal ciągnięty przez niego. Louis przypatrywał się całej tej sytuacji w zdumieniu.
- Teraz rozumiesz? – zapytała Karen ciężko wzdychając. – Najprawdopodobniej Max się w nim zakochał.
Louis zatkał sobie usta dłonią aby się nie roześmiać.
- O kurwa! – zdołał powiedzieć. – Nie wiem jak ty ale ja to shippuje. – przyznał kiwając głową.
                                                                       KONIEC
Co wy na to aby zrobić jakąś parę chłopak – chłopak? I nie koniecznie musi tu chodzić o Harry’ego i Maxa chociaż … jak ich polubiliście to może? Ale jest jeszcze Zayn i Liam bez dziewczyn chociaż nie widzę ich w roli gejów! Haha ale tak mnie jakoś naszło pisząc ten odcinek. Po prostu napiszcie czy nie bylibyście rozczarowani i czy są słodcy?
Bo jeśli to wam się nie spodoba to najwyżej tak nie zrobię. No problemo!
Chociaż jeśli o mnie chodzi pokochałam ich. No ale OK.
Wiem, że było mało Laren ale mam już fajny pomysł na następne odcinki w których się pojawi. W poprzednim było ich dużo więc wybaczcie, że tutaj tak ubogo.
Następny odcinek nie wiem kiedy się pojawi bo na razie nie mam za bardzo pomysłu.
Więc za 8 komentarzy nowy odcinek a wy odpowiedzcie na moje pytanie!
Bo jeśli nie to zrobię tak jak było w moim pierwszym założeniu tylko tutaj pod koniec zrobiłam taką alternatywę ( a co by było gdyby moi czytelnicy chcieli taką uroczą parkę haha).

Paa kochani <3 

8 komentarzy:

  1. Booooski rozdział ;****** szkoda mi Seana i Christiny ja ich nawet polubiłam a tu intryga Louisa i ze wszystkiego nici :( Końcowa kłótnia Harrego Karen i Louisa była the best :DD Cóż co do tej pary dwóch chłopaków to zrób jak uważasz ja i tak bloga będę czytała i może to być fajny i śmieszny wątek ;)
    Życzę Ci duuuużo weny i mam nadzieję, że jak najszybciej pojawi się next <333

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział
    Biedny Sean został tak niesprawiedliwie wrobiony :(
    Louis jest zazdroooooooosny i to o Karen
    Kiedy będzie właściwa akcja Laren
    Jeśli chodzi o parę chłopaków to jestem za Harry'm i Zaynem, bo już w jednym odcinku było, że Zayn powiedział, że Harry to jego chłopak
    Zyczę weny, duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuużo weny bardzo duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuużo weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Uśmiałam się jak nigdy !
    Louis i Karen <3 Awww...
    Ale jestem szczęśliwa ! :D Nie mogę się doczekać jak oni będą w końcu razem.
    Jezuu jaki ten Lou jest słodki... Normalnie, nie mogę.
    Szkoda mi Harrego... Słąbo mu to wyszło. No chyba ,że się jednak w nim zakocha, ale nie wiem. Ja to w ogóle bym chciała ,żeby sobie Harry kogoś w końcu znalazł. No bo on jest taki słodki ! <3 A wtedy jak się starał o Karen...Aww
    Co do Sean'a to trochę mi go jednak szkoda... Ale jaka ona musiała być silna ,żeby go tak powalić. Albo on taki słaby...
    W każdym razie okropnie cię podziwiam, bo ja jak już zacznę coś pisać to mi to wszzystko ucieka i lipa. Takze, serio podziwiam.
    Dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział.
    Tylko szkoda, że jeszcze nie jeszcze za bardzo Laren <3 Tęsknię za nimi :( Louis zachował się bardzo okrutnie jak mógł to zrobić Seanowi. Parnig męsko-męski to chciałabym hmmm.............. ZARRY , to jest mój ulubiony paring i chyba będę cię ubóstwiać do końca życia jak dasz taki do opowiadanie. Nie chcę wywierać presji ani zmuszać, tylko tak mówię.
    Czekam z niecierpliwością na next'a. Pzdr :)

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG
    Rozdział jest zajerąbisty
    Karen do Louisa
    Juliette do Niall
    Liam do Cathrin
    Harry do Zayna
    Fajnie by było gdybyś zrobiła zakładkę pytania do bohaterów większość blogów tak ma i zazwyczaj przekraczają te pytania 100 :)
    Życzę weny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje ci! Świetny pomysł z tą zakładką! Zaraz to zrobię i mam nadzieje, że parę osób się udzieli :)

      Usuń
  6. hahahah ale się uśmiałam, jak Karen i Harry siedzieli pod stołem, a Louis ich przyłapał, a potem Maks bronił Harry'ego przed Louisem i Karen wszystko mu tłumaczyła :D dawaj szybko kolejny rozdział :D
    @si@9919

    OdpowiedzUsuń