One direction 3
Odcinek 70
Na czwartej
przerwie Louis odebrał telefon. Dzwonił Jim … ,,Hm, czego on chce” – Pomyślał
zirytowany że ten tępak śmie do niego dzwonić. Szczerze wolałby żeby wyjechał
on gdzieś daleko i nigdy nie wrócił. Tak, to było zdecydowanie jego marzenie.
- Czego? – Spytał ostro.
- Bo jest sprawa …
- Zaczął na wstępie Jim. – Jutro urodziny Twojej matki więc …
- Urodziny mojej
matki? Czemu nie dostałem zaproszenia? – Louis był oburzony że jak zwykle
Christina zapomniała o najważniejszej osobie, która powinna się znajdować na
tej właśnie imprezie.
- Może zapomniała?
Chciałem po prostu żebyś wiedział iż idę tam z Karen. Mam nadzieje że nie
dostanę w zęby? – Zapytał z nerwowym śmiechem.
- Nie no spoko,
stary. – Odpowiedział ze sztucznym uśmiechem, a w środku krzyczał ,,Why???” –
Przybiję ci nawet piątkę … Krzesłem.
- To jesteś zły czy
nie?
- Nie jestem, bez
obaw. – Zadeklarował i rozłączył się. Jim i Karen, Karen i Jim? Why? Why? Why?
I co? Może jeszcze ożenią się! To było nie do pomyślenia! Istna bezczelność z
ich strony. Kolejną rzeczą którą postanowił zrobić był telefon do matki.
- Co tam słonko?
- Jedno słowo: Jak
mogłaś?
- To dwa słowa,
słonko. I nie rozumiem o co ci chodzi?
- O to że
zaprosiłaś tępaka a mnie nie! – Wykrzyknął.
- Chodzi ci o Jima?
Ależ on nie jest tępakiem!
- To skąd
wiedziałaś że o niego chodzi gdy powiedziałem ,,tępak”?
- Bo tak go zawsze
nazywasz. Louis, zrozum że mam tyle spraw na głowie, iż wolno mi zapomnieć o
jednym szczególe. Końcem końców i tak się dowiedziałeś, więc skąd ta agresja?
- Bo mnie nie
zaprosiłaś!
- Nie pyskuj tylko
leć na lekcje bo słyszę dzwonek. Pa, słonko.
Christina
rozłączyła się, a Tomlinson nie chętnie podreptał na lekcje.
***
Po południu, Karen
starała się skupić na chemii w końcu jutro test, ale jakoś nie bardzo jej to
wychodziło. Jej myśli krążyły wokół Juliette i Nialla. Czy on rzeczywiście
byłby zdolny ją zdradzić? Wątpiła w to, ale wszystko na to wskazuje. Bo w końcu
w jaki sposób to logicznie wyjaśnić? W tym momencie, usłyszała dzwonek u drzwi.
Pomyślała sobie że to jej przyjaciółka. No cóż, myliła się. W progu stał …
- Harry? – Spytała
zdziwiona.
- Nie to ja Louis,
do twarzy mi z maską Hazzy? – Spytał z kpiną. Dziewczyna wywróciła oczami.
- Co tu robisz?
Chłopak wszedł do
środka, a dziewczyna zamknęła drzwi i spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
- Musimy pogadać …
Wiem że nie chcesz i mnie nienawidzisz ale …
- Nie, nienawidzę
cię. – Odpowiedziała biorąc głęboki oddech.
- To czemu mnie
odpychasz?
- Bo mam masę
problemów. A właściwie jeden: Ciebie. Nie wiem co robić. Mam być nadal Twoją
przyjaciółką, wiedząc że ty coś do mnie czujesz?
- Nie musisz być. –
Odpowiedział cicho. – Zresztą to i tak nie ma znaczenia. Przyszedłem powiedzieć
że odchodzę. Odchodzę z zespołu. Tak będzie lepiej.
- Co? Harry ty
chyba sobie żartujesz? To przeze mnie, tak? Oh, Harry … - Powiedziała dotykając
jego ramienia. On jednak potrzasnął głową.
- Nie. To nie jest
Twoja wina. Nigdy nie była. Jak już powiedziałaś jestem problemem, nie tylko
Twoim. Wszystkich.
- Harry to nie
prawda, nie chciałam tak powiedzieć … To nie tak miało brzmieć.
- A jak? – Zapytał
patrząc na nią smutno.
- Moim problemem są
moje uczucia do ciebie. – Powiedziała szybko. – Nie chce ich, ale one są.
- Karen, proszę nie
zaczynajmy znowu. Ja nie mogę być z Tobą, a ty nie możesz być ze mną.
- Nie chce być z
tobą, ale to nie znaczy że nie mogę czegoś do ciebie czuć. – Odpowiedziała, a
chłopak pogładził ją lekko po policzku.
- To mi wystarczy.
– Rzekł z lekkim uśmiechem. – Chciałem żebyś tylko o tym wiedziała. Tyle.
- Wyjedziesz? –
Spytała, kiedy Harry był już przy drzwiach.
- Prawdopodobnie.
Nic mnie tu nie trzyma.
Karen pod wpływem
impulsu, mocno się do niego przytuliła. Na początku chłopak był zaskoczony tym
gestem ale po paru sekundach także ją objął.
- Nie wyjeżdżaj.
Nie chcę też ciebie stracić. Louis mnie nienawidzi, a Juliette się ode mnie
oddaliła. Po za tym Liam, Zayn oni mają mi za złe to co zrobiłam, a Niall … Hm,
z nim mogę pogadać jedynie o jedzeniu … Harry, proszę. Jesteś jedynym moim
przyjacielem.
- Powiedz to.
- Co?
- Powiedz swoje
uczucia.
- Harry … nie mogę.
Przykro mi. – Odparła ściskając go jeszcze mocniej, jak gdyby bała się że
wyrwie się z jej uścisku. – Ale nie wyjeżdżaj. Nie przeżyję tego.
- Nikt nie musi
wiedzieć … Ja chce po prostu to usłyszeć.
- Nie mogę. –
Powiedziała szybko. – Lubię cię, zależy mi na tobie …
- Nie o to mi
chodziło, dobrze wiesz.
- Wiem.
- Karen … Lepiej
będzie jak sobie pójdę. Każdego dnia, łamiesz mi serce, dłużej tego nie zniosę.
Muszę … muszę się odkochać i odkryć czego tak naprawdę chcę. Bo jak na razie
chcę tylko ciebie, przyćmiłaś wszystkie moje marzenia.
Po policzku Karen,
spłynęła jedna łza. ,,Chcę tylko ciebie”. Ile by dała żeby usłyszeć to od
Louisa … Harry chciał Karen, Karen chciała Louisa, a Louis …?
- A gdyby Louis ci
wybaczył? Zostałbyś?
- Nie wiem. Jedno
jest pewne: Od tego nie zrobi. Proszę, puść mnie.
Dziewczyna chodź
nie chętnie, uczyniła jego prośbę. Wzięła głęboki oddech … Nie mogła tego zrobić.
Nie, nie. To Harry Styles, najlepszy przyjaciel Louisa Tomlinsona … Dotknęła
lekko jego spoconej dłoni, a zaraz potem ich palce splotły się.
- Kocham cię. –
Powiedziała cicho. – Nigdy nie będę kochać cię jak Louisa, ale … chciałeś znać
moje uczucia.
- Miłość to miłość.
– Uśmiechnął się. – Cieszę się, że to powiedziałaś. Słuchaj, jutro są urodziny
matki Louisa więc … gdybyś nie miała z kim pójść to ....?
- Idę z Jimem. –
Powiedziała, na co Harry spuścił głowę.
- No jasne … Cześć.
– Rzekł puszczając jej dłoń.
- Chrzanić Jima. Ty
jesteś dla mnie ważniejszy. Odwołam najwyżej jego zaproszenie. Powiem że
zerwała z tobą dziewczyna i miałeś depresję, więc musiałam z tobą iść.
- Nie, idź z nim.
Jestem dużym chłopcem, poradzę sobie. – Zdecydował i wyszedł z jej domu. Karen
usiadła z ciężkim westchnieniem na kanapie. Harry … Louis … Harry … Louis … Te
dwa imienia krążyły jej po głowie, nie dając wytchnienia.
***
Harry Styles,
chodził po mieście od dwóch godzin. Nie miał ochoty wracać do domu, pomimo iż
zaczęło się ściemniać. I co tam zastanie? Obrażonego Louisa, załamanego Nialla,
Liama który tweetował i Zayana który narzekał że nie jest dzieciakiem. Nagle zauważył jakiegoś chłopaka, który szedł w jego stronę czy to …
Tak, tak to kujon.
- Siemasz Harry? –
Spytał Max gdy znalazł się bliżej.
- Do bani. –
Odburknął. – Życie jest niesprawiedliwe.
- A co? Odłączyli
neta?
- Nie no bez
przesady. Aż tak straszne życie nie jest. – Powiedział ze śmiechem. – Po prostu
jutro impreza u matki Louisa i nie wiem czy iść. Chciałem iść z Karen ale …
idzie z Jimem.
- A co? Kłótnia z
Louisem? – Zgadywał.
- Całowałem się z
Karen. – Rzucił szybko, gdyż przypomniał sobie że kujon o niczym nie wie.
- Że jak kurwa?! –
Wrzasnął prawie na cały regulator.
- Ciszej. – Syknął.
– Jeszcze ktoś usłyszy. Nie chce być na pierwszej stronie gazety z podpisem:
,,Śmieć a nie przyjaciel”.
- To krucho …
Proponowałbym żebyś nie szedł na tę imprezę. Louis musi ochłonąć a Twoja
obecność mu nie pomoże. Kiedy ludzie są wściekli mówią rzeczy, których nie
myślą. Jak złość mu przejdzie to stwierdzi że jesteś jego najlepszym kumplem i
… wybaczy ci. Daj mu czas.
- Mówisz że … kiedy
ludzie są wściekli mówią rzeczy których nie myślą? – Spytał Harry, któremu
twarz się rozjaśniła. Może Lou wcale nie chciał by odszedł z zespołu?
- Ależ oczywiście.
Pamiętam jak sam powiedziałem jakiemuś chłopakowi, który mnie wkurzył że jest
głupi. Wiem, trochę mu pojechałem ale … wnerwiłem się.
- Nie no Max! Ty
hultaju. Co ty sobie wtedy myślałeś? – Spytał z kpiną.
- No właśnie nie
wiem, ale na pewno nie uważałem że dyrektor jest głupi.
- Powiedziałeś tak
do dyrektora?! – Harry dostał wytrzeszcz gałek ocznych. – Ty hardcorze!
- Ale nikomu o tym
nie mów. – Powiedział, a zaraz potem zmienił temat: - Louis ci wybaczy. Po
prostu daj mu czas.
- A jak nie?
- To wtedy
pomyślimy, razem. Pamiętam jestem Max, klasowy kujon który cię uwielbia. –
Rzekł ze śmiechem i poszedł.
***
Wieczorem, Karen
usłyszała kolejny dzwonek u drzwi. Miała nadzieje że to Harry, który zmienił
zdanie i chce z nią jutro iść na urodziny Christiny. Zrobiło jej się go szkoda
… Ona z nim nie chce być, Louis go nienawidzi tymczasowo i jeszcze chce
wyjechać …
- Juliette? –
Spytała dziewczyna, otwierając drzwi. – Co ty tu robisz?
- Mogę wrócić?
- Nie musisz nawet
pytać! – Wykrzyknęła, ściskając przyjaciółkę. – Twoje miejsce zawsze jest przy
mnie. Pamiętaj o tym.
- Dzięki. – Odparła
i wyswobodziła się z uścisku po czym weszła do środka. – Zrozumiałam że
chciałaś mi pomóc i nie powinnam ci mieć tego za złe.
- A tak szczerze?
- Strasznie nudno w
tym hotelu! – Odparła, na co obie się roześmiały. – Ale naprawdę ci wybaczam.
Jestem zła, ale ci wybaczam. Jednak nie proś bym porozmawiała z Niallem. Na
razie nie mam ochoty na niego patrzeć. Ta cała sprawa z Demi …
- Wiesz że cię nie
zdradził …
- Właśnie nie wiem!
Karen ja już nic nie wiem! … Chociaż nie … wiem jedno a mianowicie: chcę mi się
spać. Jutro szkoła, a ja jestem wykończona do granic możliwości.
- Jasne. Aha,
będziesz jutro na urodzinach matki Louisa?
- Nie. Z jednej
proste przyczyny: Nialler tam będzie.
- Juliette …
Musicie pogadać. A im szybciej tym lepiej.
- Ja nie chce z nim
gadać. Dobranoc. – Powiedziała i udała się na górę.
***
Następnego dnia, po
szkole One direction jak zwykle miało próbę. Każdy chodź nie każdy się do tego
przyznał, stwierdził że Eva jest 100 razy lepsza od Skyller. Poświęca im
wprawdzie mniej czasu, ale za to są lepsze efekty, a przecież o to chodzi.
Kiedy skończyli, po 3 godzinach, dziewczyna pakowała do torby swoje rzeczy.
Louis pewnym krokiem do niej podszedł. ,,Karen specjalnie zaprosiła Jima, żeby
był zazdrosny. Nie przewidziała tylko że wujek Lou jest sprytniejszy” –
Pomyślał z satysfakcją. ,,Jeśli chce wojny, proszę bardzo”.
- Ślicznie
wyglądasz. – Zagadał ją, a Eva spojrzała na niego dziwnie.
- Dzięki, ty
również. – Odparła z uśmiechem. – Co? ,,Miłość” ci przeszła? – Spytała z
nadzieją.
- Owszem. –
Powiedział z lekkim wahaniem, gdyż to nie do końca była prawda. – Karen, już
nic dla mnie nie znaczy. Może się umawiać z kim
chce, zresztą ja też.
- Cieszę się. –
Rzekła i skierowała się w stronę wyjścia. Takiego obrotu spraw Louis się nie
spodziewał! Przecież ona była zapatrzona w niego jak w najświętszy obraz na tej
ziemi!
- Nie chciałabyś
jakoś tego wykorzystać? – Spytał z głupim uśmieszkiem.
- Nie w moim
interesie wykorzystywać ludzi. Ale jeśli tak ładnie prosisz … - Powiedziała przybliżając
się do niego. – Mogę zrobić specjalnie dla ciebie wyjątek. – Dodała gładząc go
po ramieniu.
- Nie chodzi mi o
seks … - Zaczął nie pewnie, jednak dziewczyna mu przerwała.
- To po co mi
gitarę zawracasz? – Spytała ostro, a zaraz potem się roześmiała. – Dobra,
żartuje. Więc o co chodzi, kotek?
- O urodziny mojej
matki. Nie mam z kim iść i tak sobie pomyślałem że …
- Jasne. Pójdę tam
z tobą. – Odpowiedziała uśmiechając się czarująco po czym poszła. ,,Karen
padnie na zawał, jak mnie zobaczy z nią” – Pomyślał triumfalnie.
***
Wieczorem,
Christina zatrudniła dwóch kelnerów i parę osób które pomogą jej udekorować
dom, a właściwie wykonywać jej rozkazy. Po czterech godzinach ciężkiej pracy,
wszystko było gotowe. Nie obyło się bez krzyków pani Tomlinson, której cały
czas coś nie pasowało. ,,Zatrudniłam idiotów”, ,,Nie, nie tak! Krzywo! Zwalniam
cię” albo ,,Czy ty masz mózg? A może zostawiłeś go w szkole?” To tylko, parę z
jej tekstów. Inne były o wiele ostrzejsze. Wybiła godzina 20:05, kiedy rozległ
się pierwszy dzwonek u drzwi. To był John z Charlim.
- Witaj moja eks
żonko. – Powiedział John ze śmiechem po czym ją uściskał. – Tu masz prezent.
Kosztował 25 tysięcy, jeśli chodzi o cenę.
- Taki tani?
Naprawdę mało mnie kochasz! – Stwierdziła z oburzeniem. – Ale zobaczmy co mi
kupiłeś … - Rzekła odpakowywując prezent. – Ooo, wisiorek … Ewentualnie może
być. Założę go kiedyś koło domu.
- Ja mam … kolczyki
… nie wiem czy ładne … - Wtrącił Charlie. Christina obejrzała je bardzo
dokładnie. W tym czasie, mężczyzna pomyślał że jeśli ona zaraz nie powie co
sądzi o prezencie to eksploduje!
- Super. Dzięki. Ty
się znasz na kobietach. Nie to co mój eks.
Wtedy Charlie
odetchnął z ulgą. Cała trójka przeniosła się do wielkiego salonu. Mężczyźni
byli zaskoczeni tym że wyglądał on jak na urodzinach 6 – latki! No ale cała
Christina … Dla niej wszystko musi być kolorowe. W 15 minut później w drzwiach
pojawiła się Karen z Jimem!
- Dzień dobry pani
Tomlinson. – Powiedział Jim wręczając prezent. – Nie wiedziałem co pani lubi
więc kupiłem …
- Pióro. – Weszła
mu w słowo odpakowywując prezent. – Nie lubię pisać, ale dzięki … Karen!
Pięknie wyglądasz! Nie mogę uwierzyć że nie jesteś już z Louisem. Oczywiście,
życzę wam z całego serca byście się pogodzili. – Zmieniła temat.
- Tak, to ja
sknociłam sprawę więc muszę odpokutować. – Stwierdziła ze śmiechem.
- Ty? Ależ to Louis
schrzanił jak zwykle. Gdyby cię naprawdę kochał wybaczyłby ci od razu! –
Wykrzyknęła jakby to było oczywiste. ,,Hm, już rozumiem co Louis miał na myśli
mówiąc że jego matka go nie kocha” – Pomyślała Karen. Pomimo że Chrstina
uwielbiała swojego syna, oczywiście na swój sposób, zawsze go krytykowała.
Wtedy Tomlinson stał się egoistyczny i bezduszny.
- Ja kupiłam … Hm,
wazon. Mam nadzieje że nie ma pani?
- Kochanie! Ja
nawet nie mam kwiatków! – Powiedziała ze śmiechem. Potem wskazała im drogę do
salonu, sama pozostając w tyle. ,,Muszę sobie kupić, roślinkę. Nie mogę
pozwolić by prezent od mojej ulubienicy się marnował” – Pomyślała kobieta.
***
Dalej, swoją
obecność dom zaszczyciło One direction: wszyscy prócz Louisa i Harre’go.
Przyczłapał się nawet Max! Nie wiadomo z jakich przyczyn, no ale był.
- To ten … ja pani
kupiłem bieliznę … czarną … - Powiedział Liam uśmiechając się cwaniacko. – Może
ją pani przymierzy?
- Bardziej zboczony
od mojego syna. – Mruknęła. – Drogi Liamie! Ależ oczywiście! Przymierze ją
kiedy zmądrzejesz. A to trochę potrwa więc kiedy włożę ją za 8 lat będzie w
porządku.
Na to Paynowi mina
zrzedła i poszedł do reszty gości nie zadowolony. Kolejnymi gośćmi były trzy
koleżanki Christiny z czasów licealnych,
jej brat Bradley, który uważał że jest zabawny z żoną i jej menadżerka z
córką … Louisa nadal było brak. Jego matka poczuła wyrzuty że tak późno
poinformowała go o swoich urodzinach. Może się obraził?
- Otworzę. – Wyrwał
się Niall i pognał do drzwi. Ku jego zdziwieniu była to … - Juliette eee jak
leci? – Spytał z głupim uśmieszkiem.
- Nijak. –
Odburknęła. – A teraz zejdź mi z drogi. Nie gadam z tobą. – Powiedziała
omijając go.
- Wiesz że kiedyś
musimy porozmawiać? – Zauważył dobiegając do niej.
- Pozdrów ode mnie
Demi.
- Nie mam romansu z
Demi Lovato!
- Widziałam
zdjęcie! I przestań mnie okłamywać! To się robi nudne!
- Jul … skarbie …
mam tatuaż D.L na szyi ale to nie znaczy że coś mnie z nią łączyło!
Blondynka spojrzała
na niego morderczym spojrzeniem.
- Masz tatuaż D.L
na szyi? Ty chory umysłowo idioto! Nie dosz że mnie zdradzasz to jeszcze
upamiętniasz swoją kochankę! Wal się. – Rzekła i wybiegła. Niall chciał pobiec
za nią, jednak Liam złapał go za rękę.
- I tu małe
wyjaśnienie … - Zaczął spuszczając wzrok. – Może chodźmy na górę bo tu
strasznie głośno. – Zdecydował, a Horan posłusznie za nim poszedł.
***
Impreza, trwała w
najlepsze. Akurat leciała piosenka Michaela Graya z Roll Deep – Can’t wait for
the weekend, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Christina spojrzała na zegarek:
21:04.
- Zakładam że znów
pomyliły ci się godziny. – Powiedziała na wstępie patrząc na syna. Ten
potrzasnął głową.
- Nie, nie. Ale Eva
nie mogła zdecydować w co się ubrać, więc trochę zeszło. – Rzekł z uśmiechem i
wszedł do środka, a za nim brunetka.
- Eva? Wasza
choreografka? – Spytała zaskoczona. – Po coś ją tu przyprowadził? – Szepnęła do
Louisa.
- Żeby ci zrobić na
złość. – Odparł wywracając oczami. – Proszę, tu masz prezent.
- Później otworzę a
ty … - Tutaj Christina znów zniżyła głos. – Zabieraj stąd tą dziewuchę! Karen
tu jest. Chcesz żeby coś sobie pomyślała?
- Ekhem … Myśli
pani że ja jestem głucha? – Wtrąciła Eva ze słodkim uśmieszkiem. – Otóż mała
niespodzianeczka, słuch mam idealny.
- Szkoda że nie
mózg. – Powiedziała z kpiną. – Dobra wchodźcie.
Eva weszła do
salonu, a kiedy chciał za nią wejść Louis, matka złapała go gwałtownie za rękę.
- Co jest? –
Spytał.
- Jeśli się z nią
prześpisz, Karen znienawidzi cię.
- Właśnie podałaś
mi drugi powód dla którego powinienem ją przelecieć. – Powiedział z uśmiechem i
wszedł do salonu.
***
Karen właśnie
rozmawiała z Jimem, który opowiadał jej o jego ostatniej wycieczce do Włoch,
gdzie zgubił się i nie miał komórki! Dziewczyna szczerze, nie była
zainteresowana tym tematem. Starała się ukryć ziewanie, na wszelkie sposoby.
Wtem jej wzrok spoczął na …
- O cholera. –
Powiedziała wbijając paczadła na Louisie i Evie! Oni nawet na nią nie
spojrzeli. Zajęci byli piciem drinków i rozmową w swoim towarzystwie.
- Tak, tak wiem.
Mimo że miałem 14 lat jak się zgubiłem we Włoszech, powinienem zachować zimną
krew ale … zaatakowało mnie dwóch wandali więc …
- Nie o to chodzi.
– Przerwała mu zniecierpliwionym tonem. – Na trzynastej Louis i ta zdzira. –
Wyjaśniła. Jim odwrócił się.
- Ładna ta zdzira.
– Zauważył. Karen obdarowała go wściekłym spojrzeniem. – Znaczy eee … gruba,
brzydka i w ogóle powinnam się wstydzić wyjść na ulice!
- Nie wierzę że ją
tu przyprowadził … po tym jak przespał się z nią 3 razy! Pewnie nadal to robią.
A myślałam że on żartuje z tym że mnie zdradza … Co za kretyn.
- Kochasz go? –
Zgadywał.
- Co? Nie, nie o to
chodzi! Po prostu mógłby uszanować że jej nienawidzę i mam ochotę tą szmatę
zabić. – Stwierdziła.
Tymczasem, Lou
zaczął się co chwilę gapić na Karen. Był ciekaw jej reakcji. Natknął się na jej
mordercze spojrzenie. To dało mu do zrozumienia, że jej to nie pasuje i jest
zazdrosna. Był szczęśliwy że jego plan się powiódł. Jednak jego szczęście nie
trwało długo bowiem zauważył że dziewczyna zaczęła tańczyć z Jimem, totalnie go
olewając! W ogóle nie mógł się skupić na rozmowie z Evą, tylko co jakiś czas
kiwał głową.
- Hej, hej!
Słuchasz mnie? – Spytała z rozbawieniem dziewczyna.
- Jasne. –
Odpowiedział nie przekonującym tonem. – Tylko ten eee … ja zamyśliłem się.
- Po to mnie
zaprosiłeś, co?
- O co ci chodzi?
- O to że
zaprosiłeś mnie by Karen była zazdrosna. Dowiedziałeś się że z kimś przyjdzie,
więc nie chciałeś wyglądać jak sierota.
Louis spuścił
głowę. Tak, to była prawda. Gdyby wiedział że Karen przyjdzie tu sama, nigdy
nie przyszłoby mu do głowy żeby zaprosić Eve. Wiedział że trochę chamsko się zachował.
- Ja … nie chciałem
żeby tak wyszło … naprawdę … - Tłumaczył zawstydzony.
- Jeśli naprawdę
chciałeś żeby była zazdrosna, to nie w ten sposób. – Powiedziała z uśmiechem. –
Teraz dopiero pęknie jej serce … - Zaczęła i ku zaskoczeniu chłopaka, złapała
go za szyję i pocałowała! Lou nie przerwał pocałunku, tylko dodatkowo złapał ją
w pasie. Karen nie mogąc dłużej na to patrzeć, podeszła do nich.
- Wygrałeś. –
Rzekła i wyszła z salonu, skierowała się w stronę balkonu. Tomlinson w tym
momencie przerwał i dopiero teraz do niego dotarło to co się stało. Tak bardzo
chciał dopiec swojej byłej, że stracił głowę. Nie namyślając się długo wybiegł
za nią. Nie było mu wstyd, za to co się wydarzyło, był raczej wściekły.
- A teraz wyobraź
sobie że to była Juliette! – Wrzasnął zamykając drzwi od balkonu. – Chociaż w
połowie możesz poczuć to co ja czułem gdy mi o tym powiedziałaś!
- Brawo! –
Krzyknęła klaszcząc w ręce. – Idealny sposób na zemstę na mnie! Dobrze
wiedziałeś jak jej nienawidzę i jak boli mnie wasz widok!
- A ty dobrze
wiedziałaś ile Harry dla mnie znaczył! To nie był zwykły przyjaciel! Był dla
mnie brat!
- Przecież wiesz że
nie chciałam! – Powiedziała a do jej oczu napłynęły łzy.
- To dlaczego to
zrobiłaś?!
- Bo jest dla mnie
ważny! Bo coś do niego poczułam! Bo nadal coś do niego czuje! A on chce wyjechać,
odejść z zespołu przez ciebie! Uważa że mu na tobie nie zależy. Louis on
cierpi. To ja wszystko spieprzyłam! Nienawidź mnie do końca życia, ale odpuść
jemu!
Louis na kilka
minut zamilkł. Musiał sobie dokładnie przyswoić to co usłyszał.
- On wyjeżdża? –
Spytał. Nagle poczuł ucisk w sercu.
- Tak, wyjeżdża.
Zostałby gdybyś mu wybaczył. Ale już stracił nadzieje że to zrobisz. –
Odpowiedziała patrząc mu prosto w oczy.
- Niech wyjedzie.
Dla mnie on nie istnieje, zresztą ty też. Zraniliście mnie oboje. Nie miałem
pojęcia tylko że … że go kochasz …
,,Ale ciebie
bardziej” – Pomyślała.
- Nie moja wina że
darzę go takimi uczuciami a nie innymi. – Rzekła po czym omijając go wyszła z
balkonu. ,,Kocha go a nie mnie” – Pomyślał Lou, który był świecie przekonany że
już nic dla niej nie znaczy.
KONIEC
Oj, tak. W końcówce
trochę namieszałam. W 71 dowiecie się co Liam ma do powiedzenia Niallowi, oraz
czy Harry rzeczywiście wyjedzie. ;) W 72 będą święta a w 73 chciałam opisać
sylwester. Ale totalnie nie mam na niego weny ;(((. Może wy macie jakieś
propozycję? O kim chcielibyście czytać? Co mogłoby się wydarzyć?
No chyba, że wena
mnie nagle ot tak weźmie;))).
Jeju,pierwsza.:D
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze booski!:*
Sylwester.?Może Lou i Karen nareście się pogodzą.? to byłby fajnie zaczęty nowy rok..:D
Czekam na nn.
Pozdrawiam,Caroo
+zapraszam na mojego bloga i koleżanki dopiero zaczynamy,ale może ci się spodoba.
http://one-thing-take-you-to-another-world.blogspot.com/
Jejuuuu, rozdział jest super.
OdpowiedzUsuńJa tam jestem za związkiem Karen i Harrego. Ale to ty decydujesz :)
Czekam na nn.
Wooow!Zajebista ta część!Alesz ty namieszałaś...Tak się wczułam w role Lou że poprostu czułam że Karen mnie zdradziła xD
OdpowiedzUsuńŻycze weny :D która jak narazie to mi niedopisuje :D
łał ja jestem za Karen i Lou gdy się kłócą :) wg mnie to słodkie sie tak kłócić tak wiem zryta bania :) chciałabym przeczytać o Karen i Lou skąd wiedziałaś ?
OdpowiedzUsuń:)
Super jest ten rozdział, ja również jestem za tym aby Lou i Karen się pogodzili, oni do siebie pasują! Nie mogę się doczekać następnego, mam nadzieję że będzie tak samo świetny jak ten.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dalszym pisaniu.
Błagam, niech Karen zwiąże się z Harry'm!!! Proszę, oni do siebie pasują! Proszę, proszę!
OdpowiedzUsuńDokładnie, niech ze sobą chodzą. To by było takie super. A Louis? On jest zarozumiały!
OdpowiedzUsuńSuper;D No więc tak chciała bym żeby niech pomyśle tak już wiem Lou był z Karen ;p ale to ty decydujesz ;) A co do Harrego to żal mi go ;( Czekam na następny i życzę weny;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Madzia ;*
Ps. Nie wiem czy ktoś ci to mówił ale piszesz zaje... ;)
Haren forever, please!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńcudowny! jak go czytałam to sie mało nie popłakałam <3
OdpowiedzUsuń