poniedziałek, 17 grudnia 2012

One direction 3 odcinek 70



One direction 3
Odcinek 70
Na czwartej przerwie Louis odebrał telefon. Dzwonił Jim … ,,Hm, czego on chce” – Pomyślał zirytowany że ten tępak śmie do niego dzwonić. Szczerze wolałby żeby wyjechał on gdzieś daleko i nigdy nie wrócił. Tak, to było zdecydowanie jego marzenie.
- Czego? – Spytał ostro. 
- Bo jest sprawa … - Zaczął na wstępie Jim. – Jutro urodziny Twojej matki więc …
- Urodziny mojej matki? Czemu nie dostałem zaproszenia? – Louis był oburzony że jak zwykle Christina zapomniała o najważniejszej osobie, która powinna się znajdować na tej właśnie imprezie.
- Może zapomniała? Chciałem po prostu żebyś wiedział iż idę tam z Karen. Mam nadzieje że nie dostanę w zęby? – Zapytał z nerwowym śmiechem.
- Nie no spoko, stary. – Odpowiedział ze sztucznym uśmiechem, a w środku krzyczał ,,Why???” – Przybiję ci nawet piątkę … Krzesłem.
- To jesteś zły czy nie?
- Nie jestem, bez obaw. – Zadeklarował i rozłączył się. Jim i Karen, Karen i Jim? Why? Why? Why? I co? Może jeszcze ożenią się! To było nie do pomyślenia! Istna bezczelność z ich strony. Kolejną rzeczą którą postanowił zrobić był telefon do matki.
- Co tam słonko?
- Jedno słowo: Jak mogłaś?
- To dwa słowa, słonko. I nie rozumiem o co ci chodzi?
- O to że zaprosiłaś tępaka a mnie nie! – Wykrzyknął.
- Chodzi ci o Jima? Ależ on nie jest tępakiem!
- To skąd wiedziałaś że o niego chodzi gdy powiedziałem ,,tępak”?
- Bo tak go zawsze nazywasz. Louis, zrozum że mam tyle spraw na głowie, iż wolno mi zapomnieć o jednym szczególe. Końcem końców i tak się dowiedziałeś, więc skąd ta agresja?
- Bo mnie nie zaprosiłaś!
- Nie pyskuj tylko leć na lekcje bo słyszę dzwonek. Pa, słonko.
Christina rozłączyła się, a Tomlinson nie chętnie podreptał na lekcje.
                                                                                  ***
Po południu, Karen starała się skupić na chemii w końcu jutro test, ale jakoś nie bardzo jej to wychodziło. Jej myśli krążyły wokół Juliette i Nialla. Czy on rzeczywiście byłby zdolny ją zdradzić? Wątpiła w to, ale wszystko na to wskazuje. Bo w końcu w jaki sposób to logicznie wyjaśnić? W tym momencie, usłyszała dzwonek u drzwi. Pomyślała sobie że to jej przyjaciółka. No cóż, myliła się. W progu stał …
- Harry? – Spytała zdziwiona.
- Nie to ja Louis, do twarzy mi z maską Hazzy? – Spytał z kpiną. Dziewczyna wywróciła oczami.
- Co tu robisz?
Chłopak wszedł do środka, a dziewczyna zamknęła drzwi i spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
- Musimy pogadać … Wiem że nie chcesz i mnie nienawidzisz ale …
- Nie, nienawidzę cię. – Odpowiedziała biorąc głęboki oddech.
- To czemu mnie odpychasz?
- Bo mam masę problemów. A właściwie jeden: Ciebie. Nie wiem co robić. Mam być nadal Twoją przyjaciółką, wiedząc że ty coś do mnie czujesz?
- Nie musisz być. – Odpowiedział cicho. – Zresztą to i tak nie ma znaczenia. Przyszedłem powiedzieć że odchodzę. Odchodzę z zespołu. Tak będzie lepiej.
- Co? Harry ty chyba sobie żartujesz? To przeze mnie, tak? Oh, Harry … - Powiedziała dotykając jego ramienia. On jednak potrzasnął głową.
- Nie. To nie jest Twoja wina. Nigdy nie była. Jak już powiedziałaś jestem problemem, nie tylko Twoim. Wszystkich.
- Harry to nie prawda, nie chciałam tak powiedzieć … To nie tak miało brzmieć.
- A jak? – Zapytał patrząc na nią smutno.
- Moim problemem są moje uczucia do ciebie. – Powiedziała szybko. – Nie chce ich, ale one są.
- Karen, proszę nie zaczynajmy znowu. Ja nie mogę być z Tobą, a ty nie możesz być ze mną.
- Nie chce być z tobą, ale to nie znaczy że nie mogę czegoś do ciebie czuć. – Odpowiedziała, a chłopak pogładził ją lekko po policzku.
- To mi wystarczy. – Rzekł z lekkim uśmiechem. – Chciałem żebyś tylko o tym wiedziała. Tyle.
- Wyjedziesz? – Spytała, kiedy Harry był już przy drzwiach.
- Prawdopodobnie. Nic mnie tu nie trzyma.
Karen pod wpływem impulsu, mocno się do niego przytuliła. Na początku chłopak był zaskoczony tym gestem ale po paru sekundach także ją objął.
- Nie wyjeżdżaj. Nie chcę też ciebie stracić. Louis mnie nienawidzi, a Juliette się ode mnie oddaliła. Po za tym Liam, Zayn oni mają mi za złe to co zrobiłam, a Niall … Hm, z nim mogę pogadać jedynie o jedzeniu … Harry, proszę. Jesteś jedynym moim przyjacielem.
- Powiedz to.
- Co?
- Powiedz swoje uczucia.
- Harry … nie mogę. Przykro mi. – Odparła ściskając go jeszcze mocniej, jak gdyby bała się że wyrwie się z jej uścisku. – Ale nie wyjeżdżaj. Nie przeżyję tego.
- Nikt nie musi wiedzieć … Ja chce po prostu to usłyszeć.
- Nie mogę. – Powiedziała szybko. – Lubię cię, zależy mi na tobie …
- Nie o to mi chodziło, dobrze wiesz.
- Wiem.
- Karen … Lepiej będzie jak sobie pójdę. Każdego dnia, łamiesz mi serce, dłużej tego nie zniosę. Muszę … muszę się odkochać i odkryć czego tak naprawdę chcę. Bo jak na razie chcę tylko ciebie, przyćmiłaś wszystkie moje marzenia.
Po policzku Karen, spłynęła jedna łza. ,,Chcę tylko ciebie”. Ile by dała żeby usłyszeć to od Louisa … Harry chciał Karen, Karen chciała Louisa, a Louis …?
- A gdyby Louis ci wybaczył? Zostałbyś?
- Nie wiem. Jedno jest pewne: Od tego nie zrobi. Proszę, puść mnie.
Dziewczyna chodź nie chętnie, uczyniła jego prośbę. Wzięła głęboki oddech … Nie mogła tego zrobić. Nie, nie. To Harry Styles, najlepszy przyjaciel Louisa Tomlinsona … Dotknęła lekko jego spoconej dłoni, a zaraz potem ich palce splotły się.
- Kocham cię. – Powiedziała cicho. – Nigdy nie będę kochać cię jak Louisa, ale … chciałeś znać moje uczucia.
- Miłość to miłość. – Uśmiechnął się. – Cieszę się, że to powiedziałaś. Słuchaj, jutro są urodziny matki Louisa więc … gdybyś nie miała z kim pójść to ....? 
- Idę z Jimem. – Powiedziała, na co Harry spuścił głowę.
- No jasne … Cześć. – Rzekł puszczając jej dłoń.
- Chrzanić Jima. Ty jesteś dla mnie ważniejszy. Odwołam najwyżej jego zaproszenie. Powiem że zerwała z tobą dziewczyna i miałeś depresję, więc musiałam z tobą iść.
- Nie, idź z nim. Jestem dużym chłopcem, poradzę sobie. – Zdecydował i wyszedł z jej domu. Karen usiadła z ciężkim westchnieniem na kanapie. Harry … Louis … Harry … Louis … Te dwa imienia krążyły jej po głowie, nie dając wytchnienia.
                                                                                  ***
Harry Styles, chodził po mieście od dwóch godzin. Nie miał ochoty wracać do domu, pomimo iż zaczęło się ściemniać. I co tam zastanie? Obrażonego Louisa, załamanego Nialla, Liama który tweetował i Zayana który narzekał że nie jest dzieciakiem. Nagle zauważył jakiegoś chłopaka, który szedł w jego stronę czy to … Tak, tak to kujon.
- Siemasz Harry? – Spytał Max gdy znalazł się bliżej.
- Do bani. – Odburknął. – Życie jest niesprawiedliwe.
- A co? Odłączyli neta?
- Nie no bez przesady. Aż tak straszne życie nie jest. – Powiedział ze śmiechem. – Po prostu jutro impreza u matki Louisa i nie wiem czy iść. Chciałem iść z Karen ale … idzie z Jimem.
- A co? Kłótnia z Louisem? – Zgadywał.
- Całowałem się z Karen. – Rzucił szybko, gdyż przypomniał sobie że kujon o niczym nie wie.
- Że jak kurwa?! – Wrzasnął prawie na cały regulator.
- Ciszej. – Syknął. – Jeszcze ktoś usłyszy. Nie chce być na pierwszej stronie gazety z podpisem: ,,Śmieć a nie przyjaciel”.
- To krucho … Proponowałbym żebyś nie szedł na tę imprezę. Louis musi ochłonąć a Twoja obecność mu nie pomoże. Kiedy ludzie są wściekli mówią rzeczy, których nie myślą. Jak złość mu przejdzie to stwierdzi że jesteś jego najlepszym kumplem i … wybaczy ci. Daj mu czas.
- Mówisz że … kiedy ludzie są wściekli mówią rzeczy których nie myślą? – Spytał Harry, któremu twarz się rozjaśniła. Może Lou wcale nie chciał by odszedł z zespołu?
- Ależ oczywiście. Pamiętam jak sam powiedziałem jakiemuś chłopakowi, który mnie wkurzył że jest głupi. Wiem, trochę mu pojechałem ale … wnerwiłem się.
- Nie no Max! Ty hultaju. Co ty sobie wtedy myślałeś? – Spytał z kpiną.
- No właśnie nie wiem, ale na pewno nie uważałem że dyrektor jest głupi.
- Powiedziałeś tak do dyrektora?! – Harry dostał wytrzeszcz gałek ocznych. – Ty hardcorze!
- Ale nikomu o tym nie mów. – Powiedział, a zaraz potem zmienił temat: - Louis ci wybaczy. Po prostu daj mu czas.
- A jak nie?
- To wtedy pomyślimy, razem. Pamiętam jestem Max, klasowy kujon który cię uwielbia. – Rzekł ze śmiechem i poszedł.
                                                                                  ***
Wieczorem, Karen usłyszała kolejny dzwonek u drzwi. Miała nadzieje że to Harry, który zmienił zdanie i chce z nią jutro iść na urodziny Christiny. Zrobiło jej się go szkoda … Ona z nim nie chce być, Louis go nienawidzi tymczasowo i jeszcze chce wyjechać …
- Juliette? – Spytała dziewczyna, otwierając drzwi. – Co ty tu robisz?
- Mogę wrócić?
- Nie musisz nawet pytać! – Wykrzyknęła, ściskając przyjaciółkę. – Twoje miejsce zawsze jest przy mnie. Pamiętaj o tym.
- Dzięki. – Odparła i wyswobodziła się z uścisku po czym weszła do środka. – Zrozumiałam że chciałaś mi pomóc i nie powinnam ci mieć tego za złe.
- A tak szczerze?
- Strasznie nudno w tym hotelu! – Odparła, na co obie się roześmiały. – Ale naprawdę ci wybaczam. Jestem zła, ale ci wybaczam. Jednak nie proś bym porozmawiała z Niallem. Na razie nie mam ochoty na niego patrzeć. Ta cała sprawa z Demi …
- Wiesz że cię nie zdradził …
- Właśnie nie wiem! Karen ja już nic nie wiem! … Chociaż nie … wiem jedno a mianowicie: chcę mi się spać. Jutro szkoła, a ja jestem wykończona do granic możliwości.
- Jasne. Aha, będziesz jutro na urodzinach matki Louisa?
- Nie. Z jednej proste przyczyny: Nialler tam będzie.
- Juliette … Musicie pogadać. A im szybciej tym lepiej.
- Ja nie chce z nim gadać. Dobranoc. – Powiedziała i udała się na górę.
                                                                     ***
Następnego dnia, po szkole One direction jak zwykle miało próbę. Każdy chodź nie każdy się do tego przyznał, stwierdził że Eva jest 100 razy lepsza od Skyller. Poświęca im wprawdzie mniej czasu, ale za to są lepsze efekty, a przecież o to chodzi. Kiedy skończyli, po 3 godzinach, dziewczyna pakowała do torby swoje rzeczy. Louis pewnym krokiem do niej podszedł. ,,Karen specjalnie zaprosiła Jima, żeby był zazdrosny. Nie przewidziała tylko że wujek Lou jest sprytniejszy” – Pomyślał z satysfakcją. ,,Jeśli chce wojny, proszę bardzo”.
- Ślicznie wyglądasz. – Zagadał ją, a Eva spojrzała na niego dziwnie.
- Dzięki, ty również. – Odparła z uśmiechem. – Co? ,,Miłość” ci przeszła? – Spytała z nadzieją.
- Owszem. – Powiedział z lekkim wahaniem, gdyż to nie do końca była prawda. – Karen, już nic dla mnie nie znaczy. Może się umawiać z kim  chce, zresztą ja też.
- Cieszę się. – Rzekła i skierowała się w stronę wyjścia. Takiego obrotu spraw Louis się nie spodziewał! Przecież ona była zapatrzona w niego jak w najświętszy obraz na tej ziemi!
- Nie chciałabyś jakoś tego wykorzystać? – Spytał z głupim uśmieszkiem.
- Nie w moim interesie wykorzystywać ludzi. Ale jeśli tak ładnie prosisz … - Powiedziała przybliżając się do niego. – Mogę zrobić specjalnie dla ciebie wyjątek. – Dodała gładząc go po ramieniu.
- Nie chodzi mi o seks … - Zaczął nie pewnie, jednak dziewczyna mu przerwała.
- To po co mi gitarę zawracasz? – Spytała ostro, a zaraz potem się roześmiała. – Dobra, żartuje. Więc o co chodzi, kotek?
- O urodziny mojej matki. Nie mam z kim iść i tak sobie pomyślałem że …
- Jasne. Pójdę tam z tobą. – Odpowiedziała uśmiechając się czarująco po czym poszła. ,,Karen padnie na zawał, jak mnie zobaczy z nią” – Pomyślał triumfalnie.
                                                                       ***
Wieczorem, Christina zatrudniła dwóch kelnerów i parę osób które pomogą jej udekorować dom, a właściwie wykonywać jej rozkazy. Po czterech godzinach ciężkiej pracy, wszystko było gotowe. Nie obyło się bez krzyków pani Tomlinson, której cały czas coś nie pasowało. ,,Zatrudniłam idiotów”, ,,Nie, nie tak! Krzywo! Zwalniam cię” albo ,,Czy ty masz mózg? A może zostawiłeś go w szkole?” To tylko, parę z jej tekstów. Inne były o wiele ostrzejsze. Wybiła godzina 20:05, kiedy rozległ się pierwszy dzwonek u drzwi. To był John z Charlim.
- Witaj moja eks żonko. – Powiedział John ze śmiechem po czym ją uściskał. – Tu masz prezent. Kosztował 25 tysięcy, jeśli chodzi o cenę.
- Taki tani? Naprawdę mało mnie kochasz! – Stwierdziła z oburzeniem. – Ale zobaczmy co mi kupiłeś … - Rzekła odpakowywując prezent. – Ooo, wisiorek … Ewentualnie może być. Założę go kiedyś koło domu.
- Ja mam … kolczyki … nie wiem czy ładne … - Wtrącił Charlie. Christina obejrzała je bardzo dokładnie. W tym czasie, mężczyzna pomyślał że jeśli ona zaraz nie powie co sądzi o prezencie to eksploduje!
- Super. Dzięki. Ty się znasz na kobietach. Nie to co mój eks.
Wtedy Charlie odetchnął z ulgą. Cała trójka przeniosła się do wielkiego salonu. Mężczyźni byli zaskoczeni tym że wyglądał on jak na urodzinach 6 – latki! No ale cała Christina … Dla niej wszystko musi być kolorowe. W 15 minut później w drzwiach pojawiła się Karen z Jimem!
- Dzień dobry pani Tomlinson. – Powiedział Jim wręczając prezent. – Nie wiedziałem co pani lubi więc kupiłem …
- Pióro. – Weszła mu w słowo odpakowywując prezent. – Nie lubię pisać, ale dzięki … Karen! Pięknie wyglądasz! Nie mogę uwierzyć że nie jesteś już z Louisem. Oczywiście, życzę wam z całego serca byście się pogodzili. – Zmieniła temat.
- Tak, to ja sknociłam sprawę więc muszę odpokutować. – Stwierdziła ze śmiechem.
- Ty? Ależ to Louis schrzanił jak zwykle. Gdyby cię naprawdę kochał wybaczyłby ci od razu! – Wykrzyknęła jakby to było oczywiste. ,,Hm, już rozumiem co Louis miał na myśli mówiąc że jego matka go nie kocha” – Pomyślała Karen. Pomimo że Chrstina uwielbiała swojego syna, oczywiście na swój sposób, zawsze go krytykowała. Wtedy Tomlinson stał się egoistyczny i bezduszny.
- Ja kupiłam … Hm, wazon. Mam nadzieje że nie ma pani?
- Kochanie! Ja nawet nie mam kwiatków! – Powiedziała ze śmiechem. Potem wskazała im drogę do salonu, sama pozostając w tyle. ,,Muszę sobie kupić, roślinkę. Nie mogę pozwolić by prezent od mojej ulubienicy się marnował” – Pomyślała kobieta.
                                                                                  ***
Dalej, swoją obecność dom zaszczyciło One direction: wszyscy prócz Louisa i Harre’go. Przyczłapał się nawet Max! Nie wiadomo z jakich przyczyn, no ale był.
- To ten … ja pani kupiłem bieliznę … czarną … - Powiedział Liam uśmiechając się cwaniacko. – Może ją pani przymierzy?
- Bardziej zboczony od mojego syna. – Mruknęła. – Drogi Liamie! Ależ oczywiście! Przymierze ją kiedy zmądrzejesz. A to trochę potrwa więc kiedy włożę ją za 8 lat będzie w porządku.
Na to Paynowi mina zrzedła i poszedł do reszty gości nie zadowolony. Kolejnymi gośćmi były trzy koleżanki Christiny z czasów licealnych,  jej brat Bradley, który uważał że jest zabawny z żoną i jej menadżerka z córką … Louisa nadal było brak. Jego matka poczuła wyrzuty że tak późno poinformowała go o swoich urodzinach. Może się obraził?
- Otworzę. – Wyrwał się Niall i pognał do drzwi. Ku jego zdziwieniu była to … - Juliette eee jak leci? – Spytał z głupim uśmieszkiem.
- Nijak. – Odburknęła. – A teraz zejdź mi z drogi. Nie gadam z tobą. – Powiedziała omijając go.
- Wiesz że kiedyś musimy porozmawiać? – Zauważył dobiegając do niej.
- Pozdrów ode mnie Demi.
- Nie mam romansu z Demi Lovato!
- Widziałam zdjęcie! I przestań mnie okłamywać! To się robi nudne!
- Jul … skarbie … mam tatuaż D.L na szyi ale to nie znaczy że coś mnie z nią łączyło!
Blondynka spojrzała na niego morderczym spojrzeniem.
- Masz tatuaż D.L na szyi? Ty chory umysłowo idioto! Nie dosz że mnie zdradzasz to jeszcze upamiętniasz swoją kochankę! Wal się. – Rzekła i wybiegła. Niall chciał pobiec za nią, jednak Liam złapał go za rękę.
- I tu małe wyjaśnienie … - Zaczął spuszczając wzrok. – Może chodźmy na górę bo tu strasznie głośno. – Zdecydował, a Horan posłusznie za nim poszedł.
                                                                                  ***
Impreza, trwała w najlepsze. Akurat leciała piosenka Michaela Graya z Roll Deep – Can’t wait for the weekend, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Christina spojrzała na zegarek: 21:04.
- Zakładam że znów pomyliły ci się godziny. – Powiedziała na wstępie patrząc na syna. Ten potrzasnął głową.
- Nie, nie. Ale Eva nie mogła zdecydować w co się ubrać, więc trochę zeszło. – Rzekł z uśmiechem i wszedł do środka, a za nim brunetka.
- Eva? Wasza choreografka? – Spytała zaskoczona. – Po coś ją tu przyprowadził? – Szepnęła do Louisa.
- Żeby ci zrobić na złość. – Odparł wywracając oczami. – Proszę, tu masz prezent.
- Później otworzę a ty … - Tutaj Christina znów zniżyła głos. – Zabieraj stąd tą dziewuchę! Karen tu jest. Chcesz żeby coś sobie pomyślała?
- Ekhem … Myśli pani że ja jestem głucha? – Wtrąciła Eva ze słodkim uśmieszkiem. – Otóż mała niespodzianeczka, słuch mam idealny.
- Szkoda że nie mózg. – Powiedziała z kpiną. – Dobra wchodźcie.
Eva weszła do salonu, a kiedy chciał za nią wejść Louis, matka złapała go gwałtownie za rękę.
- Co jest? – Spytał.
- Jeśli się z nią prześpisz, Karen znienawidzi cię.
- Właśnie podałaś mi drugi powód dla którego powinienem ją przelecieć. – Powiedział z uśmiechem i wszedł do salonu.
                                                                       ***
Karen właśnie rozmawiała z Jimem, który opowiadał jej o jego ostatniej wycieczce do Włoch, gdzie zgubił się i nie miał komórki! Dziewczyna szczerze, nie była zainteresowana tym tematem. Starała się ukryć ziewanie, na wszelkie sposoby. Wtem jej wzrok spoczął na …
- O cholera. – Powiedziała wbijając paczadła na Louisie i Evie! Oni nawet na nią nie spojrzeli. Zajęci byli piciem drinków i rozmową w swoim towarzystwie.
- Tak, tak wiem. Mimo że miałem 14 lat jak się zgubiłem we Włoszech, powinienem zachować zimną krew ale … zaatakowało mnie dwóch wandali więc …
- Nie o to chodzi. – Przerwała mu zniecierpliwionym tonem. – Na trzynastej Louis i ta zdzira. – Wyjaśniła. Jim odwrócił się.
- Ładna ta zdzira. – Zauważył. Karen obdarowała go wściekłym spojrzeniem. – Znaczy eee … gruba, brzydka i w ogóle powinnam się wstydzić wyjść na ulice!
- Nie wierzę że ją tu przyprowadził … po tym jak przespał się z nią 3 razy! Pewnie nadal to robią. A myślałam że on żartuje z tym że mnie zdradza … Co za kretyn.
- Kochasz go? – Zgadywał.
- Co? Nie, nie o to chodzi! Po prostu mógłby uszanować że jej nienawidzę i mam ochotę tą szmatę zabić. – Stwierdziła.
Tymczasem, Lou zaczął się co chwilę gapić na Karen. Był ciekaw jej reakcji. Natknął się na jej mordercze spojrzenie. To dało mu do zrozumienia, że jej to nie pasuje i jest zazdrosna. Był szczęśliwy że jego plan się powiódł. Jednak jego szczęście nie trwało długo bowiem zauważył że dziewczyna zaczęła tańczyć z Jimem, totalnie go olewając! W ogóle nie mógł się skupić na rozmowie z Evą, tylko co jakiś czas kiwał głową.
- Hej, hej! Słuchasz mnie? – Spytała z rozbawieniem dziewczyna.
- Jasne. – Odpowiedział nie przekonującym tonem. – Tylko ten eee … ja zamyśliłem się.
- Po to mnie zaprosiłeś, co?
- O co ci chodzi?
- O to że zaprosiłeś mnie by Karen była zazdrosna. Dowiedziałeś się że z kimś przyjdzie, więc nie chciałeś wyglądać jak sierota.
Louis spuścił głowę. Tak, to była prawda. Gdyby wiedział że Karen przyjdzie tu sama, nigdy nie przyszłoby mu do głowy żeby zaprosić  Eve. Wiedział że trochę chamsko się zachował.
- Ja … nie chciałem żeby tak wyszło … naprawdę … - Tłumaczył zawstydzony.
- Jeśli naprawdę chciałeś żeby była zazdrosna, to nie w ten sposób. – Powiedziała z uśmiechem. – Teraz dopiero pęknie jej serce … - Zaczęła i ku zaskoczeniu chłopaka, złapała go za szyję i pocałowała! Lou nie przerwał pocałunku, tylko dodatkowo złapał ją w pasie. Karen nie mogąc dłużej na to patrzeć, podeszła do nich.
- Wygrałeś. – Rzekła i wyszła z salonu, skierowała się w stronę balkonu. Tomlinson w tym momencie przerwał i dopiero teraz do niego dotarło to co się stało. Tak bardzo chciał dopiec swojej byłej, że stracił głowę. Nie namyślając się długo wybiegł za nią. Nie było mu wstyd, za to co się wydarzyło, był raczej wściekły.
- A teraz wyobraź sobie że to była Juliette! – Wrzasnął zamykając drzwi od balkonu. – Chociaż w połowie możesz poczuć to co ja czułem gdy mi o tym powiedziałaś!
- Brawo! – Krzyknęła klaszcząc w ręce. – Idealny sposób na zemstę na mnie! Dobrze wiedziałeś jak jej nienawidzę i jak boli mnie wasz widok!
- A ty dobrze wiedziałaś ile Harry dla mnie znaczył! To nie był zwykły przyjaciel! Był dla mnie brat!
- Przecież wiesz że nie chciałam! – Powiedziała a do jej oczu napłynęły łzy.
- To dlaczego to zrobiłaś?!
- Bo jest dla mnie ważny! Bo coś do niego poczułam! Bo nadal coś do niego czuje! A on chce wyjechać, odejść z zespołu przez ciebie! Uważa że mu na tobie nie zależy. Louis on cierpi. To ja wszystko spieprzyłam! Nienawidź mnie do końca życia, ale odpuść jemu!
Louis na kilka minut zamilkł. Musiał sobie dokładnie przyswoić to co usłyszał.
- On wyjeżdża? – Spytał. Nagle poczuł ucisk w sercu.
- Tak, wyjeżdża. Zostałby gdybyś mu wybaczył. Ale już stracił nadzieje że to zrobisz. – Odpowiedziała patrząc mu prosto w oczy.
- Niech wyjedzie. Dla mnie on nie istnieje, zresztą ty też. Zraniliście mnie oboje. Nie miałem pojęcia tylko że … że go kochasz …
,,Ale ciebie bardziej” – Pomyślała.
- Nie moja wina że darzę go takimi uczuciami a nie innymi. – Rzekła po czym omijając go wyszła z balkonu. ,,Kocha go a nie mnie” – Pomyślał Lou, który był świecie przekonany że już nic dla niej nie znaczy.
                                                                                  KONIEC
Oj, tak. W końcówce trochę namieszałam. W 71 dowiecie się co Liam ma do powiedzenia Niallowi, oraz czy Harry rzeczywiście wyjedzie. ;) W 72 będą święta a w 73 chciałam opisać sylwester. Ale totalnie nie mam na niego weny ;(((. Może wy macie jakieś propozycję? O kim chcielibyście czytać? Co mogłoby się wydarzyć?
No chyba, że wena mnie nagle ot tak weźmie;))).
  

10 komentarzy:

  1. Jeju,pierwsza.:D
    Rozdział jak zawsze booski!:*
    Sylwester.?Może Lou i Karen nareście się pogodzą.? to byłby fajnie zaczęty nowy rok..:D
    Czekam na nn.
    Pozdrawiam,Caroo
    +zapraszam na mojego bloga i koleżanki dopiero zaczynamy,ale może ci się spodoba.
    http://one-thing-take-you-to-another-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejuuuu, rozdział jest super.
    Ja tam jestem za związkiem Karen i Harrego. Ale to ty decydujesz :)
    Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wooow!Zajebista ta część!Alesz ty namieszałaś...Tak się wczułam w role Lou że poprostu czułam że Karen mnie zdradziła xD
    Życze weny :D która jak narazie to mi niedopisuje :D

    OdpowiedzUsuń
  4. łał ja jestem za Karen i Lou gdy się kłócą :) wg mnie to słodkie sie tak kłócić tak wiem zryta bania :) chciałabym przeczytać o Karen i Lou skąd wiedziałaś ?
    :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super jest ten rozdział, ja również jestem za tym aby Lou i Karen się pogodzili, oni do siebie pasują! Nie mogę się doczekać następnego, mam nadzieję że będzie tak samo świetny jak ten.
    Powodzenia w dalszym pisaniu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Błagam, niech Karen zwiąże się z Harry'm!!! Proszę, oni do siebie pasują! Proszę, proszę!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dokładnie, niech ze sobą chodzą. To by było takie super. A Louis? On jest zarozumiały!

    OdpowiedzUsuń
  8. Super;D No więc tak chciała bym żeby niech pomyśle tak już wiem Lou był z Karen ;p ale to ty decydujesz ;) A co do Harrego to żal mi go ;( Czekam na następny i życzę weny;D
    Pozdrawiam Madzia ;*
    Ps. Nie wiem czy ktoś ci to mówił ale piszesz zaje... ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Haren forever, please!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. cudowny! jak go czytałam to sie mało nie popłakałam <3

    OdpowiedzUsuń