środa, 26 grudnia 2012

One direction 3 odcinek 72


One direction 3
Odcinek 72
Harry, właśnie zbiegł z góry drąc się na cały regulator że dzisiaj święta! Ah, 24 grudnia na ten dzień czekało wielu, a i 21 grudnia nie doszło jednak do końca świata co było szokiem dla majów że znów się pomylili. Kiedy wpadł jak burza do salonu, zastał tam Liama który wieszał skarpetki na kominku. Tak, tak jak zwykle wrzucali tam cukierki, żeby Payne nie dowiedział się że mikołaj nie istnieje. Inaczej to zniszczyłoby mu dzieciństwo.
- Może zostawić mleko, jak uważasz? – Spytał.
- Najlepiej zrób ciasto. – Odparł z kpiną. Najwyraźniej Liam uznał że to dobry pomysł, bo zaczął wypytywać Zayana czy umie je robić. Wtem usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi.
- Ho, ho święty mikołaj przyniósł choinkę! – Powiedział Louis zmienionym głosem. Kiedy znalazł się w salonie, postawił ją koło kanapy. – Ja kupiłem, wy ubieracie. – Rzucił i szczęśliwy rozwalił się na kanapie.
- Ja kupiłem ozdoby. Też jestem zwolniony z choinki. – Rzekł Harry i rozłożył się obok kumpla, przybijając z nim prze okazji piątkę.
- Wieśniacy do roboty. – Zawyrokował paseczkowany patrząc na Liama, Zayna i Nialla.
- Właśnie takimi odzewkami nigdy cię nie pobijemy w wieśniaczeniu. – Odpowiedział Malik pokazując mu język.
- Ty samym wyglądem mnie pobijasz. – Powiedział na to Louis. Niall tymczasem poleciał do kuchni po popcorn. Czuł że będzie z tego nie zła kłótnia, a chciał posłuchać.
- Hej Louis, pamiętasz jak Harry całował się z Karen? – Spytał Zayn z uśmiechem. I tym właśnie pytaniem, pobił Louisa. Ten strzelił focha. Oczywiście Hazza musiał go pocieszyć. To znaczy przytulił go powtarzając że zabicie Zayana Malika nic nie da.
                                                                                  ***
Christina z powątpiewaniem spojrzała na stół w salonie. Niby jedzenie zostało starannie przygotowanie przez kucharki, ale czegoś jej brakowało. Nie miała tylko pojęcia czego? Spojrzała na zegarek: 16:00. Jeszcze 2 godz. Do przyjścia gości. Miała więc trochę czasu na zastanowienie się czego jej brakuje. Wtem zadzwonił dzwonek u drzwi. ,,Cholera, jeszcze się nie zastanowiłam” – Pomyślała wściekła, jednak poszła otworzyć. W progu stał Louis i … zaraz, zaraz czy jej wzrok nie myli? Czy obok jej syna rzeczywiście stoi Harry?
- Witaj słonko! – Powiedziała słodkim głosem, a potem spojrzała groźnie na Harre’go. – Po co przyprowadziłeś tutaj kretyna?
- On nie jest już kretynem. Znów jest moim lokersem. – Odpowiedział Louis, na co Styles dotknął jego ramienia udając wzruszenie.
- Pogodziliście się? – Spytała retorycznie, rozczarowanym tonem. – Niech to szlak. – Mruknęła pod nosem. – Zamiast wybaczyć Karen, ty wolisz wybaczać kretynowi.
- Mamo! – Odezwał się zirytowanym tonem. – On nie jest …
- Ale wygląda. – Odpowiedziała ze sztucznym uśmiechem. Christina była bardziej załamana, rozpadem związku syna od niego samego. Była świecie przekonana że Karen to ta jedyna. Owszem, była inna od tych wszystkich dziewczyn z którymi Louis się spotykał. Sympatyczna, skromna, nie zależało jej na kasie i co najważniejsze Liam ją polubił. A on znany był z tego że nienawidził dziewczyn Louisa, twierdził że one odbierają mu kumpla.
- To może ja już pójdę. Widzę że jestem zbędny. – Wtrącił widocznie przygnębiony Harry. Jego przyjaciel jednak złapał go gwałtownie za rękę.
- O nie, nie mój drogi. Ty nigdzie nie idziesz. Zostajesz. Na wigilii musi być obecna najważniejsza dla mnie osoba.
- Louis słonko, od kiedy wiesz że jesteś gejem? – Zapytała niespodziewanie Christina. Jej syn momentalnie puścił Harre’go i odskoczył od niego gwałtownie.
- Od nigdy. – Odpowiedział nieco zmieszany.
- Więc jak cię o tym powiadamiam. Jesteś gejem. – Stwierdziła jego matka, wywracając oczami. Potem gestem ręki zaprosiła ich do środka. Chłopcy postanowili zrobić to w tym samym momencie, w wyniku czego zderzyli się w drzwiach.
- Ty tak specjalnie. – Mruknął Louis. – Kiedy nazywają nas gejami, cieszysz się jak małe dziecko.
- Wielkie mi halo że ktoś w końcu odkrył prawdę! – Rzucił z kpiną Harry.
- Żyje wśród idiotów. – Skomentowała Christina. Była wściekła że jej syn wybaczył Harre’mu! Przecież to była według niej, zdradziecka szuja! Która powinna gnić w więzieniu. Uważała że jej syn, na te czasy ma za dobre serce.
- Louis, idź do hotelu plaza, teraz. W pokoju pod numerem 554 zostawiłam portfel. Miejmy nadzieje że nadal tam jest.
- Mamo! – Jęknął. – Muszę? Zimno na dworze, a hotel daleko.
- Miłość do matki wymaga poświęceń. – Powiedziała. – No już! Masz zdążyć przed 18:00, no chyba że się zasiedzisz …
- Co to ma znaczyć?
- Nic, nic. Po prostu idź po niego.
                                                                       ***
Louis niechętnie przyjechał limuzyną do hotelu. Wcale nie miał ochoty iść po ten głupi portfel do pokoju numer 554. Jeżeli Christina go tam zostawiła, to niech sobie sama po niego pójdzie! Ale on Lou był dobrym synem, a po za tym bał się matki. Ona naprawdę go czasem przerażała. Gorzej niż predator. W recepcji na szczęście nie było Jima tylko Vera! Tomlinson był szczęśliwy jak nigdy.
- Hej, hej, dasz mi klucze do pokoju 554? – Spytał z uśmiechem. – Tak na marginesie jestem Louis Tomlinson.
- Wiem. – Odpowiedziała. – Musisz zapłacić.
- Ale ja tylko na moment … Moja matka zostawiła tam portfel. Powiedziała, że może być w całym pokoju, nie wie dokładnie gdzie … ah, jakie ja mam z nią ciężkie życie! No ale jak nie to nie. Najwyżej, mama nie kupi biednym dzieciom książek edukacyjnych za te pieniądze które miała w tymże właśnie portfelu. – Louis uśmiechając się pod nosem, zaczął się oddalać. Przy drzwiach wyjściowych odczekał 10 sekund zanim wyszedł.
- Zaczekaj! – Krzyknęła dziewczyna, a chłopak zatańczył w wyobraźni taniec zwycięstwa.
- Tak? – Spytał odwracając się w jej stronę. Starał się sprawiać wrażenie zaskoczonego.
- Skoro to takie ważne … - Zaczęła podając mu kluczyk. – Nie mogę pozbawiać dzieci edukacji.
- Słusznie.
                                                                       ***
Karen siedziała na łóżku, a obok niej jej najlepsza przyjaciółka się pakowała. Jak to ona, musiała wziąć zapas ubrań, wody, jedzenia i książek do czytania a także ipona.
- Musisz wyjeżdżać? – Jęknęła Karen.
- Tak, muszę. Ale pamiętaj że to tylko 3 dni, a rodzice bardzo się ucieszą. Po za tym zwiedzę Francję. – Powiedziała z radością. Oh, tak dawno nie widziała się z rodzicami! Już 4 miesiące! Zaczęła za nimi tęsknić.
- Ale co ja bez ciebie pocznę? Jul, błagam!
- Karen, to postanowione. Wyjeżdżam. Jeżeli będziesz mnie zatrzymywać to przedłużę mój wyjazd, a tego chyba nie chcesz, co?
- Nigdy. – Zapewniła. – Może chociaż odwiozę cię na lotnisko?
- Czym? Rowerem? – Zapytała z kpiną. – Odwiezie mnie Twój tata. A ty życz mi żeby mnie nie spotkała katastrofa lotnicza. – Dodała ze śmiechem.
- Matko boska, katastrofa … - Karen zaczęła sobie wyobrażać, jak jej przyjaciółka w niej ginie. – Nie pomyślałam o tym …
- Nie martw się. Spakowałam spadochron, w razie czego. – Powiedziała z sarkazmem, jednak Karen wzięła to na poważnie, toteż odetchnęła z ulgą.
                                                                       ***
- Musisz wyjeżdżać? – Zapytał Zayn, Nialla który pakował do plecaka kanapki. Ten kiwnął głową. Malik nie wyobrażał sobie kolejnych świąt bez żarłoka. Cały czas musi odwiedzać swoją rodzinę w Irlandii na święta! Tak jakby w Londynie wcale jej nie posiadał … A co z całym One direction? Totalna zlewka.
- Muszę, Zay. Sorry.
- Wiesz że łamiesz mi serce?
- No wiem. Mnie też się łamie serducho jak pomyślę że ja tobie łamię. – Odparł spuszczając głowę. – Ale masz jeszcze żartownisia, zboczeńca i podrywacza.
- Ale nie żarłoka! – Wykrzyknął Malik łapiąc go za nogę i krzycząc że nie może wyjechać.
- Puszczaj ty nienormalny psycholu. – Powiedział ostro.
- Dobra, dobra już. A Juliette nie będzie tęsknić?
- Mam to gdzieś. Ona mnie zraniła i nie zamierzam przejmować się jej uczuciami.
- Ona? Czym ta niewinna dziewczyna mogła się zranić?
- Pamiętasz sprawę z Demi? – Spytał Niall, na co Zayn potrzasnął przecząco głową.
- Niestety.
- Przecież widziałeś zdjęcie w gazecie!
- A no tak! – Puknął się w czoło. – Więc ile razy ją zaliczyłeś?
- 20. – Odparł wywracając oczami. Malik wstrzymał na to oddech. Ile? I … i on naprawdę posunął się do czegoś takiego? Niall? Zay się czasem nawet zastanawiał czy blondyn miał  w szkole wychowanie do życia w rodzinie.
- 20? I w czym Juliette zawiniła?
- Zayn! Do cholery ja żartowałem! – Oburzył się Horan, że coś takiego mógł pomyśleć. – Zaliczyłem ją 0 razy.
- A ile razy miałeś ochotę?
- Zayn, czy to mnie i Juliette w jakiś sposób pomoże?
- Nie wiem, ale lubię cię dręczyć. – Stwierdził i przytulił kumpla. – Będę tęsknić.
- Ja jak znajdę czas to też potęsknię. – Zapewnił Nialler.
                                                                       ***
Louis przeszukał cały pokój 554, jednak nigdzie nie znalazł portfela. ,,Mojej matce musiało się coś pochrzanić” – Pomyślał i opuścił pomieszczenie. Będzie wściekła że zguba się nie znalazła, no ale stracił całą godzinę! W tym momencie zauważył, osobę idącą w jego stronę. Rozpoznał w niej … Karen! ,,Co ona tu robi?”
- Czyżbyś mnie śledziła? – Spytał. Dziewczyna roześmiała się.
- Chciałbyś. Akurat tym razem, przyszłam do pokoju 554, Twoja matka powiedziała że zgubiła portfel.
- Mnie też tak powiedziała. – Odparł Lou, który na początku nie skojarzył o co chodzi.
- Pewnie stwierdziła, że jeśli więcej osób go poszuka to szybciej się znajdzie. – Stwierdziła Karen.
- Ale dlaczego akurat wzięła nas … O boże! – Krzyknął Louis, łapiąc się za głowę. – To przebiegła intrygantka, mogłem się od razu domyślić. Ona tak specjalnie! Mieliśmy się spotkać, pogadać  i iść do łóżka. Założę się że w kieszeni spodni mam prezerwatywę.
Karen wywróciła oczami. Ah, on i jego pomysły. Christina rzeczywiście mogła chcieć ich spotkania, ale prezerwatywy? To lekka przesada.
- I co? Znalazłeś?
- A wyobraź sobie że tak! Moja matka jest chora! Powinna się leczyć … - Tutaj urwał. – Cholera, zapomniałem że to spodnie Liama. Był wczoraj w barze i … o boże!
- Dobra, chodźmy. Nie chce tracić czasu na durne pogawędki z Tobą. – Powiedziała Karen i zawróciła. Louis pobiegł za nią, on również nie miał ochoty na jej towarzystwo. Wolał iść do domu i tam w spokoju spędzić czas z przyjaciółmi. Oboje wsiedli do windy, a Tomlinson nacisnął parter.
- Wybaczyłem Harre’mu. – Zaczął temat.
- Wiem o tym od dwóch tygodni. – Odpowiedziała. – Od razu po waszej rozmowie zadzwonił do mnie szczęśliwy. Mu naprawdę na Tobie zależy. Drugi raz nie popełni tego błędu, uwierz mi.
- A ty? – Spytał Louis.
- Co ja?
- Zrobiłabyś to samo, gdybyś załóżmy cofnęła się w czasie? W ogóle żałujesz tego?
- Żałuje że cię zraniłam. – Przyznała.
- Ale samego pocałunku nie żałujesz, tak? – Spojrzał na nią, a ona odwróciła wzrok. Teraz było dla niego jasne, że darzy uczuciami jego najlepszego kumpla. A do niego uczucie powoli wygasa! Prawda oczywiście, była zupełnie inna. Teraz dopiero Karen zrozumiała ile dla niej znaczy Louis.
- Nie zastanawiałam się nad tym. – Odpowiedziała w końcu. Nagle winda gwałtownie się zatrzymała! Karen wpadła na Louisa, który odruchowo ją złapał. Oboje spojrzeli na siebie przerażonym wzrokiem! Co to było?
- Co się stało? – Spytał w końcu Tomlinson. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Nie mam pojęcia. Może awaria windy? Wiesz, często się zdarzają. Coś czuje, że jesteśmy tu uwięzieni na kilka godzin. Chyba ominie nas wigilia.
- Na kilka godzin? – Jęknął. – Z tobą? Boże za co?!
- Bo od razu podam ci tabletkę gwałtu a potem bez żadnych skrupułów cię zgwałcę! – Powiedziała wywracając oczami.
- No wiesz, jeśli tak stawiasz sprawę to nie miałbym nic przeciwko. Nawet żałuje że nie dałaś mi takiej tabletki, kiedy byliśmy razem. Muszę powiedzieć mojej następnej dziewczynie, żeby mi ją kiedyś podała.
- Następnej dziewczynie? – Zapytała ostro. – Z twoimi skłonnościami, to raczej następnemu chłopakowi.
- O co ci chodzi, lesbijko?
- O nic, geju.
- Matko boska! Właśnie dlatego z Tobą zerwałem! Nie chce być dłużej gejem.
- Ooo, widzę że prawiczek się wkurzył.
- Powiedziała dziewica.
Potem oboje zaczęli walić w drzwi windy, krzycząc żeby ich stąd wypuszczono bo dłużej ze sobą nie wytrzymają!
                                                                       ***
Juliette znalazła się na lotnisku. Było jej trochę przykro, że nie ma z nią Karen. Obiecała że załatwi jakąś sprawę i zaraz do niej przyjdzie, a tymczasem zupełnie ją olała! Niezadowolona usiadła na ławce i zaczęła czekać na swój samolot do Francji, który nadal się nie pojawiał. Minęło już pół godziny, a po nim ani śladu! Zniecierpliwiona podeszła do pani w okienku.
- Dzień dobry, przepraszam że zawracam eee gitarę ale … samolot nie przylatuje już pół godziny i chciałam zapytać czy …
- Opóźnienie spowodowane gorączką świąteczną. – Odpowiedziała z uśmiechem.
- Gorączką świąteczną? Czy to ma jakiś sens? – Spytała ze zdziwieniem. – W każdym razie kiedy będzie?
- Jak przyleci. – Odpowiedziała.
- Tsa, dziękuje za dokładne informacje.
- Proszę bardzo. Polecam się na przyszłość.
,,No cóż, kobitka chyba nie załapała ironii” – Pomyślała i wróciła na swoje poprzednie miejsce. Wyjęła z walizki książkę ,,Miasto kości” i zaczęła czytać. W ten sposób czas minął jej dość szybko. Dopiero w godzinkę później, zdała sobie sprawę że minęło aż tyle czasu, ponieważ oderwał ją pewien krzyk:
- Jak to gorączka świąteczna! Co pani pierdoli! Przecież święta nie chorują! Hello, trochę mózgownicy proszę zacząć używać!
Juliette dobrze znała ten głos. Ucieszyła się nawet, że jego samolot też się opóźnia, ponieważ teraz będzie mogła normalnie z nim porozmawiać. Odłożyła lekturę i poszła w stronę dźwięku. O mało co na niego nie wpadła! On najwyraźniej nie skapował się że to Jul, ponieważ powiedział:
- Przepraszam panią bardzo.
I odszedł! Dziewczyna stała oszołomiona! On tak specjalnie czy …? Nie namyślając się długo podbiegła do niego.
- Niallerze Jamesie Horanie! Rozumiem, że jesteś na mnie wściekły, ale żeby udawać że mnie nie znasz? To już przesada!
Blondyn odwrócił się.
- Juliette? – Spytał zaskoczony. ,,No cóż, chyba naprawdę mnie nie poznał” – Pomyślała. – Nie poznałem cię. Nie żebyś się zmieniła, jesteś tak samo śliczna.
Dziewczyna lekko się zarumieniła.
- Dzięki. Tobie też samolot nie przyleciał?
Chłopak kiwnął smutno głową.
- Niestety. Jakieś opóźnienia. Czekam już 45 minut. Mam tego powoli dosyć, ale obiecałem rodzicom, że będę. Ty też lecisz do swoich na święta?
- Tak i mój samolot też się opóźnia, więc chyba jesteśmy na siebie skazani, co?
- Tak, chyba tak. – Odparł bez entuzjazmu.
                                                                       ***
Karen i Louis siedzieli w windzie już 20 minut. W końcu Tomlinsona, znudziło walenie w drzwi i siedział oparty o ścianę windy, dziewczyna znów, co jakiś czas nadal w nie waliła. Widać było, że jest wściekła.
- I tak to nic nie da. Odpuść. – Powiedział chłopak znudzonym głosem
- Cholera! Ktoś musi nas słyszeć! – Krzyknęła. – Na pomoc! Na pomoc! – Wrzasnęła.
- Ale nikt nas nie słyszy, nie rozumiesz tego? – Odparł spokojnie.
- Za co mi przyszło zatrzasnąć się w windzie z takim idiotą?! – Powiedziała ostro i podobnie jak Louis, usiadła oparta o ścianę.
- To ja powinienem być wściekły. To ty zdradziłaś mnie z moim najlepszym kumplem. Nie rozumiem więc Twojej złości.
Karen nie odpowiedziała. Louis miał więc czas do zastanowienia się. Naprawdę, nie rozumiał o co chodzi. Żadna sensowna odpowiedź nie przychodziła mu do głowy.
- Telefon! – Ożywiła się. – Zadzwoń do kogokolwiek i powiedz, że się zatrzasnęliśmy! W końcu ktoś musi coś zrobić.
- Nie mam. Zapomniałem wziąć. Ty zadzwoń.
- Też akurat nie mam!
Lou wywrócił oczami. Jak potrzeba czegoś to nigdy tego nie ma. Jakby komórka była im zbędna to mieliby jej aż za dużo. Normalnie wylewała by się im z kieszeni.
- Czyli nie powiesz dlaczego jesteś wściekła? – Zgadywał.
- Nie mów, że nie wiesz o co chodzi.
- No właśnie wyobraź sobie rozkapryszona księżniczko, że nie mam pojęcia! – Uniósł się.
- W takim razie powiem ci rozpieszczony małolacie, który ma wszystkiego za dużo i mu się nudzi …
- No proszę, powiedz dziewczyno która ma do całego świata wieczne pretensję!
- A bardzo chętnie zadufany w sobie podrywaczu, który ma gdzieś uczucia innych.
- No słucham, głupia szmato … - W tym momencie złapał się za usta. Naprawdę nie chciał tego powiedzieć, ale może podświadomie tak czuł? Przecież słowa nie biorą się znikąd!
- Więc tak o mnie myślisz? W takim razie powiem ci co ja o tobie myślę egoistyczny palancie, który sypia co tydzień z inną.
- O przepraszam bardzo! Ale od początku naszego związku sypiam tylko z tobą!
- Ale nas już nie ma! Masz wolną rękę, więc śmiało to wykorzystujesz do zabawiania się z Evą. Nie wierzę, że na imprezie pocałowała cię z zaskoczenia, a tak to między wami niczego nie ma.
- No jasne! Ty wolisz wierzyć swojej bujnej wyobraźni niż mnie! Właśnie dlatego między nami zaczęło się pieprzyć! Przez twoją zazdrość!
- Bo jesteś znany z podrywania! Każda dziewczyna na moim miejscu byłaby zazdrosna.
- To Liam jest znany z podrywania! Ja jak powiedziałaś, jestem rozpieszczonym małolatem któremu się nudzi więc sypia z przypadkowymi dziewczynami, mając ich uczucia gdzieś. I wiesz co? Kiedy miałem 15 lat, przespałem się z dziewczyną Harre’go! A w 2 gimnazjum wydałem go w sprawie pomalowanych ścian w gabinecie dyrektorskim. Dopiero jak zaczął gadać, jakim jestem super przyjacielem, poczułem wyrzuty sumienia i udałem że dyrektor dowiedział się o tym przypadkiem i razem z nim odbyłem karę. A w wieku 16 lat, przespałem się  z dwiema dziewczynami! Co tam jeszcze … ah tak! Byłem w klubie dla gejów i całowałem się z Harry’m, po za tym raz złapałem za tyłek nauczycielkę i … naśmiewałem się na twitterze z grubych osób … Wystarczy?
Karen umilkła. W jedną minutę Lou opowiedział jej połowe swojego życia! Na pewno wydarzyło się o wiele więcej ale … wyznał te najgorsze rzeczy.
- Ja zakochałam się w wieku 14 lat w nauczycielu i wysłałam mu miłosny list w walentynki, on pomyślał że to od seksownej wuefistki i umówił się z nią na randkę. Nawet nie wyobrażasz sobie jak pękło mi wtedy serce. Do 15 roku życia bałam się zapalić zapałkę, zresztą nadal odczuwam lęk przed tym … Jak miałam 13 lat, przygniotłam szafką mojego chomika, który mi uciekł, szukałam go i … tak wyszło. Płakałam potem cały tydzień i prawie nic nie jadłam. W schronisku wzięłam dwa psy, ale jednego przejechał samochód a drugi Lenny … no nadal ze mną mieszka … Po za tym kiedy byłam dziewczyną Nathana, śledziłam go raz … Także może masz rację, mam problem z zazdrością, ale ciebie nie śledziłam nigdy. Nie mogłabym. Za wiele dla mnie znaczyłeś, bym posunęła się do czegoś takiego … Rok temu kiedy pierwszy raz mnie pocałowałeś, powiedziałam że nadal cię nienawidzę a naprawdę cieszyłam się jak dziecko. Napisałam nawet w pamiętniku: ,,On jest uroczy a tylko zgrywa bezdusznego dupka” znów następnego dnia dopisałam: ,,On jednak jest bezdusznym dupkiem”. Po drugim pocałunku tekst brzmiał: ,,Kocham go”. Kiedy dowiedziałam się, że ty w tym samym momencie się we mnie zakochałeś, ponownie cieszyłam się jak dziecko … A 2 tygodnie temu zrobiłam z siebie totalną idiotkę. Otóż dostałam kwiaty i myślałam że są od ciebie. Okazało się że dał mi je Jim. Straciłam wtedy nadzieje, że mi wybaczysz i starałam się odkochać.
Louis patrzył się w nią kilka sekund, a po chwili wyjął coś z kieszeni i podał to zaskoczonej dziewczynie.
- Weź. Miałem ci to dać w dniu w którym przyznałaś mi się do zdrady. A potem miałem ci ją podłożyć pod choinkę ale … chyba tu umrzemy a chcę żebyś ją miała.
Karen spojrzała z lekkim wzruszeniem, na bransoletkę na której widniały inicjały ,,Karen and Louis forever”. Nie mogła uwierzyć, że tyle dla niego znaczyła, a ona ot tak po prostu pocałowała Harre’go! Był miły, słodki, uroczy i przystojny ale nie był Louisem.
- Jest piękna.
- Tylko proszę nie noś jej teraz. – Powiedział. – Załóż ją, kiedy tak naprawdę mi zaufasz, to znaczy kiedy zobaczysz moje zdjęcia i jakieś dziewczyny w łóżku, to pomyślisz że to fotomomtanż ponieważ ja nigdy nie mógłbym cię zranić. No i kiedy odkochasz się w Harry’m i widzą go z inną dziewczyną nie będziesz o niego zazdrosna tylko pomyślisz ,,Niech będzie z nią szczęśliwy”.
- Zgoda. – Pokiwała głową. – Trochę mi głupio, bo ja nie mam dla ciebie prezentu …
- Wystarczy że kupisz mi płytę. – Odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Jaką?
- Up all night.
Wtedy oboje się roześmiali.
- Ah, ta Twoja skromność. – Rzekła.
- Chce żebyśmy zaczęli od początku … - Zaczął Louis. – Osobno.
- Masz rację. Nawet jakbyśmy do siebie wrócili to by było bez sensu, ponieważ problemy pozostałby. Ja muszę przestać być zazdrosna i skupić się na sobie, a nie z wybawieniu cię z kłopotów, a ty musisz ponownie zaufać mnie i Harre’mu no i przestać …
 - Tak, tak wiem. Ładować się w tarapaty. – Powiedział z uśmiechem. – Da się zrobić za 20 lat.
Karen wywróciła oczami, jednak uśmiechnęła się lekko.
- Wieczny dzieciak. – Skomentowała z rozbawieniem.
- Wieczna panna obrażalska.
- Hej! Wcale się nie obrażam!
- Okej w takim razie jesteś głupia.
- Dlaczego tak do mnie powiedziałeś! Obrażam się na cie … Ekhem, znaczy nikt nie jest idealny.
Louis roześmiał się.
- Będzie mi ciebie brakowało no i siebie też. – Widząc pytające spojrzenie Karen, dorzucił: - No chyba nie uważasz że wyjdziemy z tego cało? Przecież nikt nie wie że tu jesteśmy!
- Lou, błagam nie strasz mnie.
W tym momencie winda poruszyła się! Powoli zaczęła się obsuwać w dół. Louis stwierdził, że pewnie liny puściły i teraz to już pewne że oboje zginą. Karen zaczęła myśleć podobnie. Ta myśl przerażała ją!
- Boże, nie chcę umierać! – Krzyczał chłopak.
- Ja też.
- Ale ja bardziej! – Spojrzał na nią, jak na kłamcę. – Muszę zrobić jeszcze tyle rzeczy! A właściwie powiedzieć …
- Ja podobnie. Boże, przecież moja mama nie wie jak bardzo ją kocham!
- Moja też nie. – Zauważył patrząc się w ścianę. – I ty także …
- Co? Louis, błagam nie rób mi tego! Albo rób!
- Karen … nadal zależy mi na tobie i chciałbym być z tobą do koń … Słabo mi … - Powiedział i zaczął szybko mrugać oczami. – Zaraz chyba … - Nie dokończył ponieważ zemdlał! Karen zaczęło serce szybciej bić, a ręce były strasznie spocone. Zaraz umrą a ten odwala takie cyrki!
- Niech cię cholera weźmie, Tomlinson! Nawet w chwili śmierci musisz się zachowywać nieodpowiedzialnie!
Po chwili winda gwałtownie się zatrzymała, tak że gdyby dziewczyna nie przytrzymała się ściany, także by upadła. Drzwi pomieszczenia otworzyły się. W hotelu było zupełnie spokojnie. Tak jakby nic się nie wydarzyło. Karen już miała wzywać pomoc, ale nadszedł ktoś z obsługi i pomógł jej wynieść chłopaka z windy. Próbowali na wszystkie możliwe sposoby go ocucić, bez powodzenia.
- Pójdę po szklankę zimnej wody i zadzwonię na pogotowie. – Powiedział młody chłopak i poszedł. Karen tymczasem pochyliła się nad Louisem.
- Ja też czuje to samo co ty. – Rzekła chodź wiedziała że jej nie słyszy. – Nigdy nikogo już tak nie pokocham …
Zauważyła że Lou otworzył powoli jedno oko, potem drugie aż w końcu wydawał się być zupełnie wybudzony. Pierwsze co zrobił to zaczął rozglądać się wokół.
- A jednak przeżyliśmy … - Wydukał z uśmiechem. – Tak się cieszę … - Dodał dotykając lekko jej włosów. – Bo … gdybyśmy umarli to nigdy bym ci nie powiedział że nadal cie … Słabo mi …
Louis ponownie zamknął oczy.
- I właśnie dlatego należy pić red bulla. – Powiedziała ciężko wzdychając. – Ale nie, ty wolisz pieprzoną cole. Oh, nienawidzę coli! Ona rujnuje mi życie!
                                                                       KONIEC
Nie mogło być głupszego zakończenia, wiem :D. W 73 dokończę ten odcinek i opiszę sylwestra ;). 
Tak, tak wiem miał pojawić się 24 grudnia ... Ale byłam u wuja, a on miał zepsuty komputer, miałam tylko dostęp do neta przez telefon, a tak chyba nie dodam rozdziału :(. Następny mam napisane połowę, więc połowa sukcesu. 
Nienawidzę losu i siebie, że nie mogłam w dniu urodzin Louisa dodać ah :(((. No cóż, żyjmy dalej :).
Aaa i jak tam święta? Mnie minęły fajne ale szybko :). Dostałam aparat, karty tarota i kaskę :). A wy? Jakie dostaliście prezenty? 

16 komentarzy:

  1. Ale świetny rozdział *____* jest meeega :D aww Lou i Karen uwięzieni w windzie huehue mama Louisa jest genialna zabiła ich do hotelu xD a zakończenie mnie rozwaliło hahahaha z niecierpliwością czekam na nn rozdział ;**


    Ps. Mam pytanie.... kiedy dodasz rozdział na naszego bloga ?? Bo już się doczekać nie mogę xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to dostałam nowy telefon,z dwie torby słodyczy(czyli zacczynam się już odchudzać) i etui w kształcie marchewki :D mamo I LOVE YOU!oK A co do tej część to zajeebista :) poprostu boska!A ten pomysł z windą GENIALNY!!!Czekam na następną część

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko zajebisty ! ty to dopiero masz pomysły :) scena z Karen i Louisem w windzie super :)

    p.s wejdź na mojego bloga bo cię nominowałam do liebster award ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudooooooooooooooo!!!!!!!!!!!!!!! Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  5. super, super. Ale proszę, weź zrób, żeby Karen i Harry byli razem!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny i zabawny. A pod choinkę dostałam perfumy, kasa słodycze a mój brat bardzo się wysilił kupił mi kolczyki hehehe ;D a co do bloga lubię gdy Lou z Karen rozmawiają czekam na następny ;p
    pozdrawiam Madzia ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział, już nie mogę się następnego doczekać ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nowy rozdział na moim blogu !
    http://the-story-about-one-direction.blogspot.com/

    zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale dlaczego col??? Nie mogła to być pepsi? No nie ważne, ważne jest to że Lou i Karen prawie wyznali sobie miłość, prawie bo ten głupek kiedy ma wyznać miłość mdleje ( nie wiedziałam że jest taki wrażliwy) Oho Jul i Niall skazani na sb na lotnisku. Już cię lubię dziewczyno, żeby być tak chytrym, nie no mistrzostwo, wielbię na klęczkach :)

    OdpowiedzUsuń
  10. wszyscy byli w szpitalu, bo Marie miała wypadek i poroniła (:

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam prośbę pomogłabyś chociaż trochę rozsławić mojego bloga ?

    mam bardzo mało czytelników :/

    przy okazji nowy rozdział
    http://the-story-about-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Na http://it-just-imagination.blogspot.com/ pojawił się nowy rozdział. Jeżeli chcesz możesz docenić moje starania oceniając moje dzieło. Będę wdzięczna.
    Ps. przepraszam za spamik i za to że opuściłam się z czytaniem twojego arcydzieła ale zamierzam to nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Japierdole, blog o 1D , zaraz się pożygam tą opowieścią i kurwa wszystkim co jest związane z 1D a zwłaszcza ten obrazek na którym się ruchają. Pojebane cioty .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli ci się nie podoba to po co tu wchodzisz ? i nie musisz ich obrażać ! czujesz się wtedy lepiej ? a jak byś się czuł gdyby ktoś obrażał twojego ulubionego wykonawcę/zespół ? wszystkie dziewczyny które czytają tego bloga to directionerki i nas boli kiedy obraża się naszych 1D !! ale nie damy innym obrażać nasz zespół !! więc krótko mówiąc - wypier***aj .

      Usuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  15. u mnie już nowy rozdział na blogu zapraszam
    http://the-story-about-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń