One direction 3
Odcinek 72
Harry, właśnie
zbiegł z góry drąc się na cały regulator że dzisiaj święta! Ah, 24 grudnia na
ten dzień czekało wielu, a i 21 grudnia nie doszło jednak do końca świata co
było szokiem dla majów że znów się pomylili. Kiedy wpadł jak burza do salonu,
zastał tam Liama który wieszał skarpetki na kominku. Tak, tak jak zwykle
wrzucali tam cukierki, żeby Payne nie dowiedział się że mikołaj nie istnieje.
Inaczej to zniszczyłoby mu dzieciństwo.
- Może zostawić
mleko, jak uważasz? – Spytał.
- Najlepiej zrób
ciasto. – Odparł z kpiną. Najwyraźniej Liam uznał że to dobry pomysł, bo zaczął
wypytywać Zayana czy umie je robić. Wtem usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi.
- Ho, ho święty
mikołaj przyniósł choinkę! – Powiedział Louis zmienionym głosem. Kiedy znalazł
się w salonie, postawił ją koło kanapy. – Ja kupiłem, wy ubieracie. – Rzucił i
szczęśliwy rozwalił się na kanapie.
- Ja kupiłem
ozdoby. Też jestem zwolniony z choinki. – Rzekł Harry i rozłożył się obok
kumpla, przybijając z nim prze okazji piątkę.
- Wieśniacy do
roboty. – Zawyrokował paseczkowany patrząc na Liama, Zayna i Nialla.
- Właśnie takimi
odzewkami nigdy cię nie pobijemy w wieśniaczeniu. – Odpowiedział Malik
pokazując mu język.
- Ty samym wyglądem
mnie pobijasz. – Powiedział na to Louis. Niall tymczasem poleciał do kuchni po
popcorn. Czuł że będzie z tego nie zła kłótnia, a chciał posłuchać.
- Hej Louis,
pamiętasz jak Harry całował się z Karen? – Spytał Zayn z uśmiechem. I tym
właśnie pytaniem, pobił Louisa. Ten strzelił focha. Oczywiście Hazza musiał go
pocieszyć. To znaczy przytulił go powtarzając że zabicie Zayana Malika nic nie
da.
***
Christina z
powątpiewaniem spojrzała na stół w salonie. Niby jedzenie zostało starannie
przygotowanie przez kucharki, ale czegoś jej brakowało. Nie miała tylko pojęcia
czego? Spojrzała na zegarek: 16:00. Jeszcze 2 godz. Do przyjścia gości. Miała
więc trochę czasu na zastanowienie się czego jej brakuje. Wtem zadzwonił
dzwonek u drzwi. ,,Cholera, jeszcze się nie zastanowiłam” – Pomyślała wściekła,
jednak poszła otworzyć. W progu stał Louis i … zaraz, zaraz czy jej wzrok nie
myli? Czy obok jej syna rzeczywiście stoi Harry?
- Witaj słonko! –
Powiedziała słodkim głosem, a potem spojrzała groźnie na Harre’go. – Po co
przyprowadziłeś tutaj kretyna?
- On nie jest już
kretynem. Znów jest moim lokersem. – Odpowiedział Louis, na co Styles dotknął
jego ramienia udając wzruszenie.
- Pogodziliście
się? – Spytała retorycznie, rozczarowanym tonem. – Niech to szlak. – Mruknęła
pod nosem. – Zamiast wybaczyć Karen, ty wolisz wybaczać kretynowi.
- Mamo! – Odezwał
się zirytowanym tonem. – On nie jest …
- Ale wygląda. –
Odpowiedziała ze sztucznym uśmiechem. Christina była bardziej załamana,
rozpadem związku syna od niego samego. Była świecie przekonana że Karen to ta
jedyna. Owszem, była inna od tych wszystkich dziewczyn z którymi Louis się
spotykał. Sympatyczna, skromna, nie zależało jej na kasie i co najważniejsze
Liam ją polubił. A on znany był z tego że nienawidził dziewczyn Louisa,
twierdził że one odbierają mu kumpla.
- To może ja już
pójdę. Widzę że jestem zbędny. – Wtrącił widocznie przygnębiony Harry. Jego
przyjaciel jednak złapał go gwałtownie za rękę.
- O nie, nie mój
drogi. Ty nigdzie nie idziesz. Zostajesz. Na wigilii musi być obecna
najważniejsza dla mnie osoba.
- Louis słonko, od
kiedy wiesz że jesteś gejem? – Zapytała niespodziewanie Christina. Jej syn
momentalnie puścił Harre’go i odskoczył od niego gwałtownie.
- Od nigdy. –
Odpowiedział nieco zmieszany.
- Więc jak cię o
tym powiadamiam. Jesteś gejem. – Stwierdziła jego matka, wywracając oczami.
Potem gestem ręki zaprosiła ich do środka. Chłopcy postanowili zrobić to w tym
samym momencie, w wyniku czego zderzyli się w drzwiach.
- Ty tak
specjalnie. – Mruknął Louis. – Kiedy nazywają nas gejami, cieszysz się jak małe
dziecko.
- Wielkie mi halo
że ktoś w końcu odkrył prawdę! – Rzucił z kpiną Harry.
- Żyje wśród
idiotów. – Skomentowała Christina. Była wściekła że jej syn wybaczył Harre’mu!
Przecież to była według niej, zdradziecka szuja! Która powinna gnić w
więzieniu. Uważała że jej syn, na te czasy ma za dobre serce.
- Louis, idź do
hotelu plaza, teraz. W pokoju pod numerem 554 zostawiłam portfel. Miejmy
nadzieje że nadal tam jest.
- Mamo! – Jęknął. –
Muszę? Zimno na dworze, a hotel daleko.
- Miłość do matki
wymaga poświęceń. – Powiedziała. – No już! Masz zdążyć przed 18:00, no chyba że
się zasiedzisz …
- Co to ma znaczyć?
- Nic, nic. Po
prostu idź po niego.
***
Louis niechętnie
przyjechał limuzyną do hotelu. Wcale nie miał ochoty iść po ten głupi portfel
do pokoju numer 554. Jeżeli Christina go tam zostawiła, to niech sobie sama po
niego pójdzie! Ale on Lou był dobrym synem, a po za tym bał się matki. Ona
naprawdę go czasem przerażała. Gorzej niż predator. W recepcji na szczęście nie
było Jima tylko Vera! Tomlinson był szczęśliwy jak nigdy.
- Hej, hej, dasz mi
klucze do pokoju 554? – Spytał z uśmiechem. – Tak na marginesie jestem Louis
Tomlinson.
- Wiem. –
Odpowiedziała. – Musisz zapłacić.
- Ale ja tylko na
moment … Moja matka zostawiła tam portfel. Powiedziała, że może być w całym
pokoju, nie wie dokładnie gdzie … ah, jakie ja mam z nią ciężkie życie! No ale
jak nie to nie. Najwyżej, mama nie kupi biednym dzieciom książek edukacyjnych
za te pieniądze które miała w tymże właśnie portfelu. – Louis uśmiechając się
pod nosem, zaczął się oddalać. Przy drzwiach wyjściowych odczekał 10 sekund
zanim wyszedł.
- Zaczekaj! –
Krzyknęła dziewczyna, a chłopak zatańczył w wyobraźni taniec zwycięstwa.
- Tak? – Spytał
odwracając się w jej stronę. Starał się sprawiać wrażenie zaskoczonego.
- Skoro to takie
ważne … - Zaczęła podając mu kluczyk. – Nie mogę pozbawiać dzieci edukacji.
- Słusznie.
***
Karen siedziała na
łóżku, a obok niej jej najlepsza przyjaciółka się pakowała. Jak to ona, musiała
wziąć zapas ubrań, wody, jedzenia i książek do czytania a także ipona.
- Musisz wyjeżdżać?
– Jęknęła Karen.
- Tak, muszę. Ale
pamiętaj że to tylko 3 dni, a rodzice bardzo się ucieszą. Po za tym zwiedzę
Francję. – Powiedziała z radością. Oh, tak dawno nie widziała się z rodzicami!
Już 4 miesiące! Zaczęła za nimi tęsknić.
- Ale co ja bez
ciebie pocznę? Jul, błagam!
- Karen, to
postanowione. Wyjeżdżam. Jeżeli będziesz mnie zatrzymywać to przedłużę mój
wyjazd, a tego chyba nie chcesz, co?
- Nigdy. – Zapewniła.
– Może chociaż odwiozę cię na lotnisko?
- Czym? Rowerem? –
Zapytała z kpiną. – Odwiezie mnie Twój tata. A ty życz mi żeby mnie nie
spotkała katastrofa lotnicza. – Dodała ze śmiechem.
- Matko boska,
katastrofa … - Karen zaczęła sobie wyobrażać, jak jej przyjaciółka w niej
ginie. – Nie pomyślałam o tym …
- Nie martw się.
Spakowałam spadochron, w razie czego. – Powiedziała z sarkazmem, jednak Karen
wzięła to na poważnie, toteż odetchnęła z ulgą.
***
- Musisz wyjeżdżać?
– Zapytał Zayn, Nialla który pakował do plecaka kanapki. Ten kiwnął głową.
Malik nie wyobrażał sobie kolejnych świąt bez żarłoka. Cały czas musi odwiedzać
swoją rodzinę w Irlandii na święta! Tak jakby w Londynie wcale jej nie posiadał
… A co z całym One direction? Totalna zlewka.
- Muszę, Zay.
Sorry.
- Wiesz że łamiesz
mi serce?
- No wiem. Mnie też
się łamie serducho jak pomyślę że ja tobie łamię. – Odparł spuszczając głowę. –
Ale masz jeszcze żartownisia, zboczeńca i podrywacza.
- Ale nie żarłoka!
– Wykrzyknął Malik łapiąc go za nogę i krzycząc że nie może wyjechać.
- Puszczaj ty
nienormalny psycholu. – Powiedział ostro.
- Dobra, dobra już.
A Juliette nie będzie tęsknić?
- Mam to gdzieś.
Ona mnie zraniła i nie zamierzam przejmować się jej uczuciami.
- Ona? Czym ta
niewinna dziewczyna mogła się zranić?
- Pamiętasz sprawę
z Demi? – Spytał Niall, na co Zayn potrzasnął przecząco głową.
- Niestety.
- Przecież
widziałeś zdjęcie w gazecie!
- A no tak! –
Puknął się w czoło. – Więc ile razy ją zaliczyłeś?
- 20. – Odparł
wywracając oczami. Malik wstrzymał na to oddech. Ile? I … i on naprawdę posunął
się do czegoś takiego? Niall? Zay się czasem nawet zastanawiał czy blondyn
miał w szkole wychowanie do życia w
rodzinie.
- 20? I w czym
Juliette zawiniła?
- Zayn! Do cholery
ja żartowałem! – Oburzył się Horan, że coś takiego mógł pomyśleć. – Zaliczyłem
ją 0 razy.
- A ile razy miałeś
ochotę?
- Zayn, czy to mnie
i Juliette w jakiś sposób pomoże?
- Nie wiem, ale
lubię cię dręczyć. – Stwierdził i przytulił kumpla. – Będę tęsknić.
- Ja jak znajdę
czas to też potęsknię. – Zapewnił Nialler.
***
Louis przeszukał
cały pokój 554, jednak nigdzie nie znalazł portfela. ,,Mojej matce musiało się
coś pochrzanić” – Pomyślał i opuścił pomieszczenie. Będzie wściekła że zguba
się nie znalazła, no ale stracił całą godzinę! W tym momencie zauważył, osobę
idącą w jego stronę. Rozpoznał w niej … Karen! ,,Co ona tu robi?”
- Czyżbyś mnie
śledziła? – Spytał. Dziewczyna roześmiała się.
- Chciałbyś. Akurat
tym razem, przyszłam do pokoju 554, Twoja matka powiedziała że zgubiła portfel.
- Mnie też tak
powiedziała. – Odparł Lou, który na początku nie skojarzył o co chodzi.
- Pewnie
stwierdziła, że jeśli więcej osób go poszuka to szybciej się znajdzie. –
Stwierdziła Karen.
- Ale dlaczego
akurat wzięła nas … O boże! – Krzyknął Louis, łapiąc się za głowę. – To
przebiegła intrygantka, mogłem się od razu domyślić. Ona tak specjalnie!
Mieliśmy się spotkać, pogadać i iść do
łóżka. Założę się że w kieszeni spodni mam prezerwatywę.
Karen wywróciła
oczami. Ah, on i jego pomysły. Christina rzeczywiście mogła chcieć ich
spotkania, ale prezerwatywy? To lekka przesada.
- I co? Znalazłeś?
- A wyobraź sobie
że tak! Moja matka jest chora! Powinna się leczyć … - Tutaj urwał. – Cholera,
zapomniałem że to spodnie Liama. Był wczoraj w barze i … o boże!
- Dobra, chodźmy.
Nie chce tracić czasu na durne pogawędki z Tobą. – Powiedziała Karen i
zawróciła. Louis pobiegł za nią, on również nie miał ochoty na jej towarzystwo.
Wolał iść do domu i tam w spokoju spędzić czas z przyjaciółmi. Oboje wsiedli do
windy, a Tomlinson nacisnął parter.
- Wybaczyłem
Harre’mu. – Zaczął temat.
- Wiem o tym od
dwóch tygodni. – Odpowiedziała. – Od razu po waszej rozmowie zadzwonił do mnie
szczęśliwy. Mu naprawdę na Tobie zależy. Drugi raz nie popełni tego błędu,
uwierz mi.
- A ty? – Spytał
Louis.
- Co ja?
- Zrobiłabyś to
samo, gdybyś załóżmy cofnęła się w czasie? W ogóle żałujesz tego?
- Żałuje że cię
zraniłam. – Przyznała.
- Ale samego
pocałunku nie żałujesz, tak? – Spojrzał na nią, a ona odwróciła wzrok. Teraz
było dla niego jasne, że darzy uczuciami jego najlepszego kumpla. A do niego
uczucie powoli wygasa! Prawda oczywiście, była zupełnie inna. Teraz dopiero
Karen zrozumiała ile dla niej znaczy Louis.
- Nie zastanawiałam
się nad tym. – Odpowiedziała w końcu. Nagle winda gwałtownie się zatrzymała!
Karen wpadła na Louisa, który odruchowo ją złapał. Oboje spojrzeli na siebie
przerażonym wzrokiem! Co to było?
- Co się stało? –
Spytał w końcu Tomlinson. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Nie mam pojęcia.
Może awaria windy? Wiesz, często się zdarzają. Coś czuje, że jesteśmy tu
uwięzieni na kilka godzin. Chyba ominie nas wigilia.
- Na kilka godzin?
– Jęknął. – Z tobą? Boże za co?!
- Bo od razu podam
ci tabletkę gwałtu a potem bez żadnych skrupułów cię zgwałcę! – Powiedziała
wywracając oczami.
- No wiesz, jeśli
tak stawiasz sprawę to nie miałbym nic przeciwko. Nawet żałuje że nie dałaś mi
takiej tabletki, kiedy byliśmy razem. Muszę powiedzieć mojej następnej
dziewczynie, żeby mi ją kiedyś podała.
- Następnej
dziewczynie? – Zapytała ostro. – Z twoimi skłonnościami, to raczej następnemu
chłopakowi.
- O co ci chodzi,
lesbijko?
- O nic, geju.
- Matko boska!
Właśnie dlatego z Tobą zerwałem! Nie chce być dłużej gejem.
- Ooo, widzę że
prawiczek się wkurzył.
- Powiedziała
dziewica.
Potem oboje zaczęli
walić w drzwi windy, krzycząc żeby ich stąd wypuszczono bo dłużej ze sobą nie
wytrzymają!
***
Juliette znalazła
się na lotnisku. Było jej trochę przykro, że nie ma z nią Karen. Obiecała że
załatwi jakąś sprawę i zaraz do niej przyjdzie, a tymczasem zupełnie ją olała!
Niezadowolona usiadła na ławce i zaczęła czekać na swój samolot do Francji,
który nadal się nie pojawiał. Minęło już pół godziny, a po nim ani śladu! Zniecierpliwiona
podeszła do pani w okienku.
- Dzień dobry,
przepraszam że zawracam eee gitarę ale … samolot nie przylatuje już pół godziny
i chciałam zapytać czy …
- Opóźnienie
spowodowane gorączką świąteczną. – Odpowiedziała z uśmiechem.
- Gorączką świąteczną?
Czy to ma jakiś sens? – Spytała ze zdziwieniem. – W każdym razie kiedy będzie?
- Jak przyleci. –
Odpowiedziała.
- Tsa, dziękuje za
dokładne informacje.
- Proszę bardzo.
Polecam się na przyszłość.
,,No cóż, kobitka
chyba nie załapała ironii” – Pomyślała i wróciła na swoje poprzednie miejsce.
Wyjęła z walizki książkę ,,Miasto kości” i zaczęła czytać. W ten sposób czas
minął jej dość szybko. Dopiero w godzinkę później, zdała sobie sprawę że minęło
aż tyle czasu, ponieważ oderwał ją pewien krzyk:
- Jak to gorączka
świąteczna! Co pani pierdoli! Przecież święta nie chorują! Hello, trochę
mózgownicy proszę zacząć używać!
Juliette dobrze
znała ten głos. Ucieszyła się nawet, że jego samolot też się opóźnia, ponieważ
teraz będzie mogła normalnie z nim porozmawiać. Odłożyła lekturę i poszła w
stronę dźwięku. O mało co na niego nie wpadła! On najwyraźniej nie skapował się
że to Jul, ponieważ powiedział:
- Przepraszam panią
bardzo.
I odszedł!
Dziewczyna stała oszołomiona! On tak specjalnie czy …? Nie namyślając się długo
podbiegła do niego.
- Niallerze Jamesie
Horanie! Rozumiem, że jesteś na mnie wściekły, ale żeby udawać że mnie nie
znasz? To już przesada!
Blondyn odwrócił
się.
- Juliette? –
Spytał zaskoczony. ,,No cóż, chyba naprawdę mnie nie poznał” – Pomyślała. – Nie
poznałem cię. Nie żebyś się zmieniła, jesteś tak samo śliczna.
Dziewczyna lekko
się zarumieniła.
- Dzięki. Tobie też
samolot nie przyleciał?
Chłopak kiwnął
smutno głową.
- Niestety. Jakieś
opóźnienia. Czekam już 45 minut. Mam tego powoli dosyć, ale obiecałem rodzicom,
że będę. Ty też lecisz do swoich na święta?
- Tak i mój samolot
też się opóźnia, więc chyba jesteśmy na siebie skazani, co?
- Tak, chyba tak. –
Odparł bez entuzjazmu.
***
Karen i Louis
siedzieli w windzie już 20 minut. W końcu Tomlinsona, znudziło walenie w drzwi
i siedział oparty o ścianę windy, dziewczyna znów, co jakiś czas nadal w nie waliła.
Widać było, że jest wściekła.
- I tak to nic nie
da. Odpuść. – Powiedział chłopak znudzonym głosem
- Cholera! Ktoś
musi nas słyszeć! – Krzyknęła. – Na pomoc! Na pomoc! – Wrzasnęła.
- Ale nikt nas nie
słyszy, nie rozumiesz tego? – Odparł spokojnie.
- Za co mi przyszło
zatrzasnąć się w windzie z takim idiotą?! – Powiedziała ostro i podobnie jak
Louis, usiadła oparta o ścianę.
- To ja powinienem
być wściekły. To ty zdradziłaś mnie z moim najlepszym kumplem. Nie rozumiem
więc Twojej złości.
Karen nie
odpowiedziała. Louis miał więc czas do zastanowienia się. Naprawdę, nie
rozumiał o co chodzi. Żadna sensowna odpowiedź nie przychodziła mu do głowy.
- Telefon! –
Ożywiła się. – Zadzwoń do kogokolwiek i powiedz, że się zatrzasnęliśmy! W końcu
ktoś musi coś zrobić.
- Nie mam.
Zapomniałem wziąć. Ty zadzwoń.
- Też akurat nie
mam!
Lou wywrócił
oczami. Jak potrzeba czegoś to nigdy tego nie ma. Jakby komórka była im zbędna
to mieliby jej aż za dużo. Normalnie wylewała by się im z kieszeni.
- Czyli nie powiesz
dlaczego jesteś wściekła? – Zgadywał.
- Nie mów, że nie
wiesz o co chodzi.
- No właśnie
wyobraź sobie rozkapryszona księżniczko, że nie mam pojęcia! – Uniósł się.
- W takim razie
powiem ci rozpieszczony małolacie, który ma wszystkiego za dużo i mu się nudzi
…
- No proszę,
powiedz dziewczyno która ma do całego świata wieczne pretensję!
- A bardzo chętnie
zadufany w sobie podrywaczu, który ma gdzieś uczucia innych.
- No słucham,
głupia szmato … - W tym momencie złapał się za usta. Naprawdę nie chciał tego
powiedzieć, ale może podświadomie tak czuł? Przecież słowa nie biorą się
znikąd!
- Więc tak o mnie
myślisz? W takim razie powiem ci co ja o tobie myślę egoistyczny palancie,
który sypia co tydzień z inną.
- O przepraszam
bardzo! Ale od początku naszego związku sypiam tylko z tobą!
- Ale nas już nie
ma! Masz wolną rękę, więc śmiało to wykorzystujesz do zabawiania się z Evą. Nie
wierzę, że na imprezie pocałowała cię z zaskoczenia, a tak to między wami
niczego nie ma.
- No jasne! Ty
wolisz wierzyć swojej bujnej wyobraźni niż mnie! Właśnie dlatego między nami
zaczęło się pieprzyć! Przez twoją zazdrość!
- Bo jesteś znany z
podrywania! Każda dziewczyna na moim miejscu byłaby zazdrosna.
- To Liam jest
znany z podrywania! Ja jak powiedziałaś, jestem rozpieszczonym małolatem
któremu się nudzi więc sypia z przypadkowymi dziewczynami, mając ich uczucia
gdzieś. I wiesz co? Kiedy miałem 15 lat, przespałem się z dziewczyną Harre’go!
A w 2 gimnazjum wydałem go w sprawie pomalowanych ścian w gabinecie
dyrektorskim. Dopiero jak zaczął gadać, jakim jestem super przyjacielem,
poczułem wyrzuty sumienia i udałem że dyrektor dowiedział się o tym przypadkiem
i razem z nim odbyłem karę. A w wieku 16 lat, przespałem się z dwiema dziewczynami! Co tam jeszcze … ah
tak! Byłem w klubie dla gejów i całowałem się z Harry’m, po za tym raz złapałem
za tyłek nauczycielkę i … naśmiewałem się na twitterze z grubych osób …
Wystarczy?
Karen umilkła. W
jedną minutę Lou opowiedział jej połowe swojego życia! Na pewno wydarzyło się o
wiele więcej ale … wyznał te najgorsze rzeczy.
- Ja zakochałam się
w wieku 14 lat w nauczycielu i wysłałam mu miłosny list w walentynki, on
pomyślał że to od seksownej wuefistki i umówił się z nią na randkę. Nawet nie
wyobrażasz sobie jak pękło mi wtedy serce. Do 15 roku życia bałam się zapalić
zapałkę, zresztą nadal odczuwam lęk przed tym … Jak miałam 13 lat, przygniotłam
szafką mojego chomika, który mi uciekł, szukałam go i … tak wyszło. Płakałam
potem cały tydzień i prawie nic nie jadłam. W schronisku wzięłam dwa psy, ale
jednego przejechał samochód a drugi Lenny … no nadal ze mną mieszka … Po za tym
kiedy byłam dziewczyną Nathana, śledziłam go raz … Także może masz rację, mam
problem z zazdrością, ale ciebie nie śledziłam nigdy. Nie mogłabym. Za wiele
dla mnie znaczyłeś, bym posunęła się do czegoś takiego … Rok temu kiedy
pierwszy raz mnie pocałowałeś, powiedziałam że nadal cię nienawidzę a naprawdę
cieszyłam się jak dziecko. Napisałam nawet w pamiętniku: ,,On jest uroczy a tylko
zgrywa bezdusznego dupka” znów następnego dnia dopisałam: ,,On jednak jest
bezdusznym dupkiem”. Po drugim pocałunku tekst brzmiał: ,,Kocham go”. Kiedy
dowiedziałam się, że ty w tym samym momencie się we mnie zakochałeś, ponownie
cieszyłam się jak dziecko … A 2 tygodnie temu zrobiłam z siebie totalną
idiotkę. Otóż dostałam kwiaty i myślałam że są od ciebie. Okazało się że dał mi
je Jim. Straciłam wtedy nadzieje, że mi wybaczysz i starałam się odkochać.
Louis patrzył się w
nią kilka sekund, a po chwili wyjął coś z kieszeni i podał to zaskoczonej
dziewczynie.
- Weź. Miałem ci to
dać w dniu w którym przyznałaś mi się do zdrady. A potem miałem ci ją podłożyć
pod choinkę ale … chyba tu umrzemy a chcę żebyś ją miała.
Karen spojrzała z
lekkim wzruszeniem, na bransoletkę na której widniały inicjały ,,Karen and
Louis forever”. Nie mogła uwierzyć, że tyle dla niego znaczyła, a ona ot tak po
prostu pocałowała Harre’go! Był miły, słodki, uroczy i przystojny ale nie był
Louisem.
- Jest piękna.
- Tylko proszę nie
noś jej teraz. – Powiedział. – Załóż ją, kiedy tak naprawdę mi zaufasz, to
znaczy kiedy zobaczysz moje zdjęcia i jakieś dziewczyny w łóżku, to pomyślisz
że to fotomomtanż ponieważ ja nigdy nie mógłbym cię zranić. No i kiedy
odkochasz się w Harry’m i widzą go z inną dziewczyną nie będziesz o niego
zazdrosna tylko pomyślisz ,,Niech będzie z nią szczęśliwy”.
- Zgoda. – Pokiwała
głową. – Trochę mi głupio, bo ja nie mam dla ciebie prezentu …
- Wystarczy że
kupisz mi płytę. – Odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Jaką?
- Up all night.
Wtedy oboje się
roześmiali.
- Ah, ta Twoja
skromność. – Rzekła.
- Chce żebyśmy
zaczęli od początku … - Zaczął Louis. – Osobno.
- Masz rację. Nawet
jakbyśmy do siebie wrócili to by było bez sensu, ponieważ problemy pozostałby.
Ja muszę przestać być zazdrosna i skupić się na sobie, a nie z wybawieniu cię z
kłopotów, a ty musisz ponownie zaufać mnie i Harre’mu no i przestać …
- Tak, tak wiem. Ładować się w tarapaty. –
Powiedział z uśmiechem. – Da się zrobić za 20 lat.
Karen wywróciła
oczami, jednak uśmiechnęła się lekko.
- Wieczny dzieciak.
– Skomentowała z rozbawieniem.
- Wieczna panna
obrażalska.
- Hej! Wcale się
nie obrażam!
- Okej w takim
razie jesteś głupia.
- Dlaczego tak do
mnie powiedziałeś! Obrażam się na cie … Ekhem, znaczy nikt nie jest idealny.
Louis roześmiał
się.
- Będzie mi ciebie
brakowało no i siebie też. – Widząc pytające spojrzenie Karen, dorzucił: - No
chyba nie uważasz że wyjdziemy z tego cało? Przecież nikt nie wie że tu
jesteśmy!
- Lou, błagam nie
strasz mnie.
W tym momencie
winda poruszyła się! Powoli zaczęła się obsuwać w dół. Louis stwierdził, że
pewnie liny puściły i teraz to już pewne że oboje zginą. Karen zaczęła myśleć
podobnie. Ta myśl przerażała ją!
- Boże, nie chcę
umierać! – Krzyczał chłopak.
- Ja też.
- Ale ja bardziej!
– Spojrzał na nią, jak na kłamcę. – Muszę zrobić jeszcze tyle rzeczy! A
właściwie powiedzieć …
- Ja podobnie.
Boże, przecież moja mama nie wie jak bardzo ją kocham!
- Moja też nie. –
Zauważył patrząc się w ścianę. – I ty także …
- Co? Louis, błagam
nie rób mi tego! Albo rób!
- Karen … nadal
zależy mi na tobie i chciałbym być z tobą do koń … Słabo mi … - Powiedział i
zaczął szybko mrugać oczami. – Zaraz chyba … - Nie dokończył ponieważ zemdlał!
Karen zaczęło serce szybciej bić, a ręce były strasznie spocone. Zaraz umrą a
ten odwala takie cyrki!
- Niech cię cholera
weźmie, Tomlinson! Nawet w chwili śmierci musisz się zachowywać
nieodpowiedzialnie!
Po chwili winda
gwałtownie się zatrzymała, tak że gdyby dziewczyna nie przytrzymała się ściany,
także by upadła. Drzwi pomieszczenia otworzyły się. W hotelu było zupełnie
spokojnie. Tak jakby nic się nie wydarzyło. Karen już miała wzywać pomoc, ale
nadszedł ktoś z obsługi i pomógł jej wynieść chłopaka z windy. Próbowali na
wszystkie możliwe sposoby go ocucić, bez powodzenia.
- Pójdę po szklankę
zimnej wody i zadzwonię na pogotowie. – Powiedział młody chłopak i poszedł.
Karen tymczasem pochyliła się nad Louisem.
- Ja też czuje to
samo co ty. – Rzekła chodź wiedziała że jej nie słyszy. – Nigdy nikogo już tak
nie pokocham …
Zauważyła że Lou
otworzył powoli jedno oko, potem drugie aż w końcu wydawał się być zupełnie wybudzony.
Pierwsze co zrobił to zaczął rozglądać się wokół.
- A jednak
przeżyliśmy … - Wydukał z uśmiechem. – Tak się cieszę … - Dodał dotykając lekko
jej włosów. – Bo … gdybyśmy umarli to nigdy bym ci nie powiedział że nadal cie
… Słabo mi …
Louis ponownie
zamknął oczy.
- I właśnie dlatego
należy pić red bulla. – Powiedziała ciężko wzdychając. – Ale nie, ty wolisz
pieprzoną cole. Oh, nienawidzę coli! Ona rujnuje mi życie!
KONIEC
Nie mogło być
głupszego zakończenia, wiem :D. W 73 dokończę ten odcinek i opiszę sylwestra ;).
Tak, tak wiem miał pojawić się 24 grudnia ... Ale byłam u wuja, a on miał zepsuty komputer, miałam tylko dostęp do neta przez telefon, a tak chyba nie dodam rozdziału :(. Następny mam napisane połowę, więc połowa sukcesu.
Nienawidzę losu i siebie, że nie mogłam w dniu urodzin Louisa dodać ah :(((. No cóż, żyjmy dalej :).
Aaa i jak tam święta? Mnie minęły fajne ale szybko :). Dostałam aparat, karty tarota i kaskę :). A wy? Jakie dostaliście prezenty?
Aaa i jak tam święta? Mnie minęły fajne ale szybko :). Dostałam aparat, karty tarota i kaskę :). A wy? Jakie dostaliście prezenty?
Ale świetny rozdział *____* jest meeega :D aww Lou i Karen uwięzieni w windzie huehue mama Louisa jest genialna zabiła ich do hotelu xD a zakończenie mnie rozwaliło hahahaha z niecierpliwością czekam na nn rozdział ;**
OdpowiedzUsuńPs. Mam pytanie.... kiedy dodasz rozdział na naszego bloga ?? Bo już się doczekać nie mogę xD
Ja to dostałam nowy telefon,z dwie torby słodyczy(czyli zacczynam się już odchudzać) i etui w kształcie marchewki :D mamo I LOVE YOU!oK A co do tej część to zajeebista :) poprostu boska!A ten pomysł z windą GENIALNY!!!Czekam na następną część
OdpowiedzUsuńMatko zajebisty ! ty to dopiero masz pomysły :) scena z Karen i Louisem w windzie super :)
OdpowiedzUsuńp.s wejdź na mojego bloga bo cię nominowałam do liebster award ;d
Cudooooooooooooooo!!!!!!!!!!!!!!! Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńsuper, super. Ale proszę, weź zrób, żeby Karen i Harry byli razem!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny i zabawny. A pod choinkę dostałam perfumy, kasa słodycze a mój brat bardzo się wysilił kupił mi kolczyki hehehe ;D a co do bloga lubię gdy Lou z Karen rozmawiają czekam na następny ;p
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Madzia ;*
Super rozdział, już nie mogę się następnego doczekać ;D
OdpowiedzUsuńNowy rozdział na moim blogu !
OdpowiedzUsuńhttp://the-story-about-one-direction.blogspot.com/
zapraszam
Ale dlaczego col??? Nie mogła to być pepsi? No nie ważne, ważne jest to że Lou i Karen prawie wyznali sobie miłość, prawie bo ten głupek kiedy ma wyznać miłość mdleje ( nie wiedziałam że jest taki wrażliwy) Oho Jul i Niall skazani na sb na lotnisku. Już cię lubię dziewczyno, żeby być tak chytrym, nie no mistrzostwo, wielbię na klęczkach :)
OdpowiedzUsuńwszyscy byli w szpitalu, bo Marie miała wypadek i poroniła (:
OdpowiedzUsuńMam prośbę pomogłabyś chociaż trochę rozsławić mojego bloga ?
OdpowiedzUsuńmam bardzo mało czytelników :/
przy okazji nowy rozdział
http://the-story-about-one-direction.blogspot.com/
Na http://it-just-imagination.blogspot.com/ pojawił się nowy rozdział. Jeżeli chcesz możesz docenić moje starania oceniając moje dzieło. Będę wdzięczna.
OdpowiedzUsuńPs. przepraszam za spamik i za to że opuściłam się z czytaniem twojego arcydzieła ale zamierzam to nadrobić :)
Japierdole, blog o 1D , zaraz się pożygam tą opowieścią i kurwa wszystkim co jest związane z 1D a zwłaszcza ten obrazek na którym się ruchają. Pojebane cioty .
OdpowiedzUsuńjeśli ci się nie podoba to po co tu wchodzisz ? i nie musisz ich obrażać ! czujesz się wtedy lepiej ? a jak byś się czuł gdyby ktoś obrażał twojego ulubionego wykonawcę/zespół ? wszystkie dziewczyny które czytają tego bloga to directionerki i nas boli kiedy obraża się naszych 1D !! ale nie damy innym obrażać nasz zespół !! więc krótko mówiąc - wypier***aj .
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńu mnie już nowy rozdział na blogu zapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://the-story-about-one-direction.blogspot.com/