wtorek, 6 maja 2014

One direction 5 odcinek 123

Karen zeszła na dół jak nowo narodzona. Była wczoraj na jodze i czuła się znacznie lepiej. Nie przejmowała się już Louisem i Evą (przynajmniej tak jej się wydawało). W kuchni znajdowała się Juliette, która przenocowała u swojej przyjaciółki. Piła kawę i spojrzała z lekkim zdziwieniem na Karen, która wydawała się być… szczęśliwa? Może zerwanie z Lou tak na nią podziałało? Może dusiła się w tym związku?
- Wszystko w porządku? – zapytała Jul.
- W jak najlepszym. – odpowiedziała z szerokim uśmiechem. – Jeszcze nigdy nie byłam tak spokojna. Ta joga działa cuda.
Juliette więc postanowiła to sprawdzić. Niby przypadkiem wylała kubek z kawą na podłogę.
- Ups! Przepraszam. Nie chciałam. – myślała, że Karen zacznie krzyczeć jaką to jest łamagą i, że ma to posprzątać zanim jej mama to zobaczy. Ale dziewczyna tylko machnęła nie dbale dłonią.
- Nie przejmuj się. Potem posprzątam. – powiedziała nalewając sobie również kawy z ekspresu. – Chcesz nową? Mogę ci nalać?
Juliette zamrugała oczami kompletnie zaskoczona! Ona rzeczywiście jest taka spokojna czy tylko udaje? Powoli zaczynała się o nią bać.
- Tak poproszę. – odparła cicho. – Nie wierzę, że możesz być taka spokojna. – wydusiła.
- A dlaczego nie? – zerknęła na nią uśmiechając się lekko.
- No wiesz… - wzruszyła ramionami. – Po zdjęciach całującego Louisa Eve to każda eks wychodziłaby z siebie.
- Co?! – warknęła momentalnie Karen odwracając się w jej stronę. – Jakie zdjęcia? O czym ty mówisz?
Wtedy Jul wy buchnęła śmiechem i poklepała swoją przyjaciółkę po ramieniu.
- A jednak nadal potrafisz być sobą. Czyli zazdrosną Karen.
- Wcale nie jestem zazdrosna. – powiedziała ostro. – A to! Było podłe z twojej strony. – pogroziła jej palcem. – Wiesz, ze to mój czuły punkt.
- Czuły czy nie czuły ta joga wcale nie jest taka rewelacyjna.
- Byłam tam cholerny RAZ. Nie zdziała cudów w tak krótkim czasie. – rzekła stawiając przed nią kubek kawy.
- Masz rację. – kiwnęła głową. – A nie uważasz, że Eve należą się przeprosiny? W końcu bez powodu napadłaś na nią.
- Co? – Karen parsknęła śmiechem. – Jeszcze czego? Eva to straszna suka i nie zamierzam się przed nią płaszczyć.
- Jak chcesz. – blondynka wzruszyła ramionami.
                                                                       ***
Zayn’a obudził czyiś dotyk dłoni na jego policzku. Był tak delikatny, ze prawie go nie poczuł. Dopiero gdy otworzył oczy zobaczył, że usnął na łóżku szpitalnym. Teraz zaczęły mu się przypominać zdarzenia z wczoraj. Zadzwonili do niego ze szpitala a on udał się tam najszybciej jak się da. Na miejscu dowiedział się, że Meg jest nie przytomna. Więc chłopak czuwał przy jej łóżku całą noc. Musiał najwyraźniej zasnąć… poczuł ulgę, że dziewczyna się przebudziła. Najgorsze co by mogło być to zapadnięcie w śpiączkę przez dziewczynę. Na szczęście była cała no prawie bo miała  rozciętą brew, dlatego znajdował się tam plaster i siniaka na policzku. Lekarz mówił, że ma złamane kilka żeber i zbite biodro.
- Zayn… - wykrztusiła Megan szeptem. Malik uśmiechnął się w jej stronę. Była taka piękna pomimo tych siniaków. Zresztą zawsze była piękna. Szkoda, że wcześniej tego nie zauważał. Ona była jego aniołem a on to wszystko zwalił.
- Jestem tutaj. I nie zamierzam cię już nigdy więcej zostawić. – powiedział stanowczym tonem, chodź nigdy nie zostawił. To ona zostawiła jego.
- Co ty tu robisz? – zapytała trochę głośniej.
- Lekarz do mnie zadzwonił, ze miałaś wypadek po pijaku. Powiedz mi skarbie, dlaczego? Dlaczego to zrobiłaś?
- To długa historia. – odpowiedziała odwracając wzrok w drugą stronę. – Nie mam siły ci teraz tego wyjaśniać.
- Ale Megan… ja muszę wiedzieć. A jak mi uciekniesz znowu? Nie będę wiedział dlaczego? Jaki był powód? Wiem, ze cię zraniłem i to była moja wina, że odeszłaś… ale chyba musiało się stać coś gorszego skoro prowadziłaś pod wpływem alkoholu, prawda? A może była jakaś ostra impreza? Nie wiem chciałaś coś odreagować? Meg, błagam powiedz mi. – powiedział prawie zdesperowanym tonem. Dziewczyna na moment zamilkła. Nie wiedziała jak zacząć? Ale wiedziała, że Zayn musiał poznać prawdę. Nawet tę najgorszą. Nie mogła niczego już przed nim ukrywać. Kochała go, dlatego postanowiła, że musi mu zaufać. Wzięła głęboki oddech i po pięciu minutach zaczęła:
- To nie była twoja wina. Nie uciekłam od ciebie dlatego, ponieważ zdradziłeś mnie z Zoe a właściwie wydawało ci się, ze się z nią przespałeś. Powód był inny. Zacznę od tego, że… - urwała, aby znów wziąć oddech. Zayn widział, że powstrzymywała się aby się nie rozpłakać. Dotknął jej dłoni i ścisnął ją. – Że byłam zmuszona pracować u Zoe, ponieważ mam… miałam chorą matkę. Bardzo chorą. Zoe traktowała mnie jak śmiecia ale nie mogłam odejść, ponieważ dobrze płaciła. Dzień przed tym jak od ciebie odeszłam… dowiedziałam się, że z moją matką jest źle… bardzo źle. Lekarze nie dawali jej właściwie żadnych nadziei. Dlatego musiałam do niej jechać i zaopiekować się nią i zostać w ostatnich chwilach życia. Zayn… ona miała raka. Niestety byłam tak zajęta pracą, że nie miałam czasu się nią zajmować. Pracowałam na jej badania, leki … a nią nie miał się kto zaopiekować. Zawsze byłyśmy tylko we dwie. Po miesiącu ona… odeszła. – dziewczynie spłynęła łza po policzku. Przygryzła wargę aby się na dobre nie rozkleić. – Zostałam zupełnie sama. Nie miałam rodziny, przyjaciół. Nikogo z kim mogłabym porozmawiać.
- Przecież miałaś mnie. – powiedział Zayn.
- Ale ty miałeś swoje życie. Nie mogłam tak po miesiącu po prostu przyjechać i powiedzieć, że moja matka zmarła a mnie zawaliło się całe życie. To były … to są moje problemy. Nie musisz czuć się winny z tego powodu ani litować się nade mną. Nie chciałam tego. Myślałam, że sama się z tym uporam… niestety. Z każdym dniem było coraz gorzej. Chodziłam do barów i zalewałam się w trupa aby nie myśleć nad tym jak cholernie cierpię. – Megan wy buchnęła płaczem a Malik ją przytulił. Zrobiło mu się tak strasznie szkoda dziewczyny. Poczuł, ze musi się nią opiekować. Nie może jej przecież teraz zostawić, prawda? Tym bardziej, że nadal ją kochał. – Ale raz… straciłam panowanie nad sobą i … wiesz co się stało. – zakończyła pochlipując co jakiś czas.
- Megan, skarbie, słyszysz mnie? Nie zostawię cię. – powiedział chłopak tuląc ją do siebie. – Nie tym razem. Już mi nie uciekniesz.  –zapewnił ją. Ale Megan wiedziała, że to się nie może udać. Ona wiedziała swoje.
                                                                                  ***
Do Louisa zadzwoniła jego matka mówiąc, że kompletnie nic nie jest jeszcze gotowe do ślubu, który ma się odbyć za 3 miesiące! Louis i Karen muszą się natychmiast tym zająć w końcu są jej drużbą i to na nich spoczywa odpowiedzialność. Chłopak więc zapewnił swoją mamę, że wszystkim się zajmie i żeby się nie martwiła. Potem odłożył telefon i ciężko westchnął. Chcąc nie chcąc będzie zmuszony zadzwonić do swojej byłej dziewczyny i powiedzieć, że muszą zająć się kilkoma sprawami. Usiadł na kanapie i długo myślał jak zacząć? Po prostu zadzwonić i powiedzieć „Hej wiem, że ze mną zerwałaś kompletnie łamiąc mi serce ale matka do mnie dzwoniła i musimy zająć się jej ślubem”. Nie! Kompletnie bez sensu.
Wtedy z góry nadszedł Liam, który widząc załamanego przyjaciela już przeczuwał, że zdarzyło się coś co ma związek z Karen.
- Co tam? – zapytał siadając obok niego.
- Wyobraź sobie, że muszę zadzwonić do Karen. – odparł ciężko wzdychając. – Musimy zająć się ślubem mojej matki.
- To wspaniała wiadomość! – wykrzyknął Payne. – Dzięki temu będziecie mieli okazję się zbliżyć do siebie z Karen!
- Ale nadal pozostaje problem dziecka. – powiedział spuszczając głowę. – Póki ten problem nie zniknie nie mam co liczyć na powrót do Karen.
- Zdecydowanie masz rację. – przyznał Liam a zaraz potem zmarszczył brwi. – A właściwie gdzie Zayn?
- Nie wiem. – Lou wzruszył ramionami. – Wczoraj dostał telefon i wyszedł. Od tego momentu go nie widziałem.
- Może zamówił sobie dziwkę i po niego zadzwoniła? – próbował zgadywać Li. Louis popukał go w czoło.
- Jesteś idiotą. – stwierdził w końcu. – Nie mam pojęcia o co chodziło ale na pewno nie o to. A teraz pozwól, że zadzwonię do Karen. – wstał z kanapy i wyjął z kieszeni telefon. Miał nadzieje, ze dziewczyna nie będzie robić problemów. To była ostatnia rzecz, której chciał. Po trzecim sygnale odebrała.
- Halo?
- Cześć Karen. To ja twój były chłopak, pamiętasz mnie jeszcze? – próbował żartować ale jakoś nie udolnie mu to wychodziło.
- Stefan czy Austin? Przepraszam miałam tyle kochanków, że nie pamiętam kim jesteś.
- To nie było zabawne. – stwierdził chłopak z urazą. – A teraz poważnie: moja matka dzwoniła i powiedziała, że musimy zająć się jej ślubem. Więc jeśli byłabyś łaskawa do mnie wpaść byłoby bosko.
- Dobrze będę za godzinę. – rzekła i rozłączyła się. Lou nieco się zdziwił, że tak szybko poszło ale cieszył się, że nie musiał się z nią kłócić.
                                                                       ***
Megan potrzebowała nieco odpoczynku więc Zayn musiał opuścić szpital. Dużo rozmawiali. Przede wszystkim zapewnił ją, że załatwi dobrego prawnika aby nie musiała ponosić odpowiedzialności za wypadek. Dziewczyna starała się go przekonać, że weźmie na siebie winę ale chłopak był nie ugięty. Uważał, że ostatnio dużo przeszła a on musi coś zrobić aby zrekompensować jej te kłamstwa, których się dopuścił zanim wyjechała. Ostatecznie Megan się zgodziła. Idąc do domu Malik dużo myślał czy jest sens wiązać się z 24 – latką? Ale w końcu on skończył już 18 lat i mogą być razem, prawda? 6 lat to wcale nie tak duża różnica wieku. Zdarzają się większe i pary żyją z tym i jest w porządku.
Gdy Zayn wszedł do domu od razu obskoczył go Niall i Liam pytając gdzie był, ponieważ cholernie się o niego martwili.
- Długa historia. – powiedział tylko mulat opadając zmęczony na kanapę. W ogóle się nie wyspał.
- Jesteś zmęczony? – Li posłał mu spojrzenie typu „wiedziałem”. – A mówiłem! Ta dziwka go tak wykończyła.
- Nie było żadnej dziwki. – powiedział Louis wracając z kuchni z puszką coli. – Prawda Zayn? Nie było? – upewnił się.
- Oczywiście, że nie było! Jezu, skąd ten pomysł? – wzdrygnął się. Louis i Niall wskazali na Liama. – Mogłem się domyśleć. – przyznał z lekkim uśmiechem. – Okej, myślę, że powinniście znać prawdę. Otóż zadzwonili do mnie wczoraj ze szpitala.
- Ale chyba nie umierasz? – zapytał Payne.
- Ja nie ale Megan miała dużo szczęścia.
- Megan? – zdziwił się Louis. – Ale ona wyjechała… zostawiła cię…
- Ale wróciła. – odpowiedział. – Jechała pod wpły… miała wypadek samochodowy. – Zayn stwierdził, że nie będzie im mówić o wszystkim. Nie muszą wiedzieć, że Meg totalnie się upiła i dlatego miała wypadek. Pewne rzeczy powinny pozostać w sekrecie. – Okazało się, że ostatnio też miała ciężki czas w swoim życiu z powodu śmierci matki. Głównie dlatego mnie zostawiła, nie dlatego, że ją okłamywałem. To był bullshit.
- Och. – zdołał tylko wydukać Liam. – To okropne. I co zamierzacie teraz zrobić? Będziecie razem?
- Nie wiem. – westchnął. – Ja bym chciał ale wszystko zależy od Megan. A teraz pozwólcie, że pójdę się położyć. Spanie w pozycji siedzącej jest strasznie nie wygodne. – stwierdził i poszedł na górę. Trójka chłopaków została sama. Wtedy usłyszeli dzwonek do drzwi. To pewnie Karen. Niall poszedł otworzyć i rzeczywiście zobaczył swoją przyjaciółkę w progu. Nie wyglądała ani na szczęśliwą ani na smutną. Miała obojętny wyraz twarzy.
- Hej Niall. – powiedziała wchodząc do środka.
- Cześć. – odpowiedział. – Nie przyszłaś z Lennym? Stęskniłem się za nim.
- Przykro mi Niall. Zapomniałam. – rzekła dotykając jego ramienia. – Ale może następnym razem?
- Tylko na pewno! – powiedział stanowczym tonem a wtedy dziewczyna uśmiechnęła się. Gdy poszli do salonu zobaczyli Louisa i Liama, którzy o czymś rozmawiali. Karen westchnęła. Czy teraz Lou będzie udawał, że ona go nie obchodzi? Przecież doskonale wie, że prawda jest inna i chłopak nie musi się zgrywać. Ale taki był. Inny nie będzie. Musi to zaakceptować.
- No to jestem. – powiedziała.
- Mamy zacząć bić brawo? – rzekł Louis z ironią. – „Oto jestem? Wasza królowa przyszła łaskawie”?
- Sam po mnie dzwoniłeś. – wytknęła mu ostrym tonem. – Mogę zaraz sobie iść do domu jeśli tak bardzo mnie tu nie chcesz.
- Ewentualnie możesz zostać. – powiedział wywracając oczami. Nie lubił faktu, że Karen bawiła się jego uczuciami. Czy on był jakąś cholerną zabawką? Zdradziła go, potem błagała aby do niej wrócił a potem znów go rzucała. To nie było fair w stosunku do niego. Zachowała się podle. Powinna zrozumieć, że ma dziecko i ma swoje obowiązki. Nic więcej nie wymagał. Przecież nadal ją kochał. Dziecko Evy niczego nie zmieniało.
- Ewentualnie możesz zostać. – prychnęła pod nosem siadając na kanapie. – Okej a więc od czego zaczynamy?
- Słucham? – Louis udawał oburzonego. – Chcesz mi powiedzieć, że przychodzisz tutaj bez żadnego planu? Totalnie z niczym?
- A ty coś masz? – posłała mu wyczekujące spojrzenie.
- Przepraszam, że byłem zajęty cierpieniem. Bo wiesz, ostatnio rzuciła mnie dziewczyna no i trochę mi smutno, nie? – starał się być dzielny chodź w środku go rozrywał żal. Chciał ją teraz przytulić i zacząć krzyczeć jak bardzo go zraniła ale nadal ją kocha więc chce do niej wrócić.
- A może oddzielimy sprawy prywatne od zawodowych? To chyba potrafisz, co? Teraz musimy się zająć ślubem twojej matki. TWOJEJ. Ale mimo wszystko ci pomagam wiec ciesz się. – odburknęła zakładając ręce na klatkę piersiową.
- No jaki ja jestem szczęśliwy! Normalnie rozpiera mnie duma! Karen mi pomaga! Bo biedny Louis by sobie nie dał rady! Jest taki nieporadny w końcu, prawda? – powiedział z ironią.
- Hej! Stop! – powiedział Liam. – Nie kłócicie się bo nigdy nawet nie zaczniecie pracy. Wrzućcie na luz, co? To nie boli.
Karen i Louis musieli przyznać rację. Kłótnie nie wiele zmienią a mają do wykonania zadanie. Tommo więc westchnął i zaczął się zastanawiać od czego powinni zacząć? Ślub będzie w parku, zaproszenia wysłali… a wiec co jeszcze?
- Meni! – wykrzyknął w końcu. – Nie wiemy jakie potrawy będą podane. Ktoś musi się tym zająć.
- Ja, ja, ja, ja!! – krzyknął Horan nadbiegając z kuchni prawie w podskokach. – Ja chcę to zadanie! Niech nikt inny nie waży się go wziąć! – zagroził patrząc na pozostałych. Louis roześmiał się.
- Okej Niall. To zadanie jest twoje. – rzekł Tomlinson a Nialler uściskał go szczęśliwy.
- To ja idę po kartkę i długopis i zaraz zrobię listę. – zapewnił wbiegając po schodach na górę.
- A jak będą usadzeni goście? – zapytała nagle Karen. – Nawet nie mamy zarysu jak to ma wyglądać?
Wtedy Louis wziął z komody leżący tam notatnik i długopis i otworzył go.
- Dobra. A więc kto siedzi koło kogo?
- Ja chcę obok Juliette. – powiedziała Karen. – Nialla też tam wpisz. Jul będzie siedziała po środku.
- Dobra… a więc kto będzie siedział obok Nialla?
- Zayn. Ostatnio to super kumple.
- A kto obok Zayn’a? Może Megan? Ale nie wiem czy przyjdzie na ślub wiec na razie to jedyna wielka nie wiadoma. – wpisał tam znak zapytania.
- Megan? Ale ona wyjechała…
- Wyjechała ale wróciła. Długa historia. – powiedział Lou. Nie chciało mu się opowiadać wszystkiego. Jeśli Karen była tak bardzo ciekawa to mogła brać udział w jego życiu ale ona wolała go rzucić.  Po prostu stchórzyła. Jej nigdy nie chciało się o niego walczyć. – Zajmijmy się mną. Obok kogo siedzę… hm… to chyba oczywiste. Wpisujemy Harry’ego.
- A obok Harry’ego Max. – rzekła. Louis zmarszczył brwi.
- To on w ogóle jest zaproszony? – zdziwił się.
- Nie pamiętasz jak wysyłałeś mu zaproszenie?
- Kobieto! Przyjaźnię się z nim od 2 lat a nie mam pojęcia jak ma na nazwisko. – przyznał a Karen wywróciła oczami. – A po mojej drugiej stronie zasiądzie Liam.
- A nie Eva? W końcu teraz taka szczęśliwa rodzinka z was. – powiedziała siląc się na słodki ton.
- Daj spokój. – westchnął mając dosyć jej zachowania. Nie mogła po prostu odpuścić? Tylko cały czas dawała jakieś przytyki. – Rzuciłaś mnie, ponieważ chciałaś mieć spokój i ze mną i z Evą. Więc po co do tego wracasz?
- Nie wiem! Ty mi powiedz. W końcu teraz skoro nie jesteśmy razem masz szansę stworzyć z nią prawdziwą rodzinę. – powiedziała wysokim tonem.
- Sama mnie rzuciłaś. – przypomniał jej.
- Bo masz z nią dziecko! – krzyknęła. – No dalej! Przyznaj się! Na jakiej imprezie jej zrobiłeś bachora? Bo musiałeś być bardzo zalany.
- Jezu nie wiem. – powiedział z ciężkim westchnieniem. – Eva mówiła, że to było na imprezie u nas w domu. A ostatnio mieliśmy tylko jedną imprezę 2 miesiące temu.
- 2 miesiące temu? U nas w domu? – odezwał się nagle Liam, który dotąd siedział cicho. Louis kiwnął głową.
- Tak. Tak przynajmniej twierdziła.
- Pamiętam tą imprezę. I wiem co tam się dokładnie wydarzyło. – rzekł ze śmiechem. Louis i Karen spojrzeli na niego jak na ósmy cud świata! Liam wiedział co tam się wydarzyło? Nie doczekanie! Pierwszy raz nie był tak kompletnie zalany, że może powiedzieć w końcu jak było na imprezie. Święto w Ameryce! A raczej w Anglii. Um, nie ważne.
- Wiesz?! Jakim cudem? – spytał Louis.
- Normalnie. – wzruszył ramionami. – W ogóle to była jakaś dziwna impreza no i nie mogłem się upić, ponieważ Niall kupił za mało alkoholu a ty wypiłeś cały. Dlatego prawie każdy na imprezie był trzeźwy.
- Ty serio? – Lou o mało się nie popluł. – Opowiedz wszystko ze szczegółami! Chce znać noc w którą zapłodniłem Eve.
Liam i Karen spojrzeli na niego jak na idiotę a on musiał stwierdzić, że nie najlepiej to zabrzmiało. Odchrząknął więc i kazał opowiedzieć wszystko Liamowi ze szczegółami. Chłopak więc wziął głęboki oddech i zaczął:

2 miesiące wcześniej, impreza

One direction dawno nie urządzali żadnej imprezy i nieco zatęsknili za tym. Fajnie było rozmawiać ze starymi znajomymi ze szkoły, śmiać się, pić alkohol i tańczyć. Oczywiście alkohol to za dużo powiedziane, chyba, że liczyć te 3 butelki wódki, które kupił Niall. Liam nazwał go idiotą i stwierdził, że to będzie najgorsza impreza w dziejach ale wtedy zobaczył 3 śliczne dziewczyny, które pojawiły się na imprezie i zmienił zdanie. Szczególnie upodobał sobie taką jedyną rudą. Mówią, że rude jest brzydkie ale ona sprawiała, ze to stwierdzenie stawało się wyjątkiem. Dziewczyna wprawdzie miała piegi ale tylko dodawały jej uroku. Li spędził prawie pół godziny po prostu stojąc i obserwując ją mimo że w pokoju znajdowało się 30 innych osób. Louis nadal rozpaczał nad faktem, że on i Karen nigdy nie będą razem i chodził z butelką wódki po całej Sali popijając ją i nucąc coś w stylu „Nie chcesz mnie ty dziwko a ja tak się staram”. Twierdził, że to tekst jakieś piosenki, które tytułu nie może sobie przypomnieć.
- Zostaw coś dla mnie, stary. – powiedział Liam błagalnym tonem. Lou jednak potrzasnął głową.
- Nie ma opcji. Ja cierpię. Moja eks spotyka się z jakimś Jimem a ja nic nie mogę na to poradzić. To mnie wykańcza. – powiedział dokańczając pić wódkę. W ręce jednak miał następną. Pełną butelkę. Zaczął ją otwierać kiedy zobaczył Eve. Cholera! Tak dawno się z nią nie widział. Tylko raz widzieli się odkąd Harry zatrudnił ją znowu. Uśmiechnął się w jej stronę i podszedł do niej. Liam przyglądał im się wywracając oczami. Wiedział, że ta noc zakończy się seksem. Zawsze tak było w ich przypadku. Coś ich do siebie ciągnęło i nic nie mogli na to poradzić. To było silniejsze od nich. On tymczasem obczajał tą rudą dziewczynę. Przyłapał się nawet na tym, że ślinił się na jej widok! To było chore. Musiał coś z tym zrobić. Chciał do niej podejść gdy ktoś mu przeszkodził.
- Możemy porozmawiać? – to był Max. Chłopak zmarszczył brwi.
- Nie teraz. Nie możemy jutro?
- Teraz naszły mnie takie dziwne myśli. Nie wiem co się ze mną dzieje.
- Myśli samobójcze? – spytał drżącym głosem.
- Nie. Nic z tych rzeczy.
- A więc porozmawiamy jutro. – powiedział stanowczym tonem i odszedł od chłopaka. Jego zachowanie było dziwne ale nie zamierzał się nad tym dłużej zastanawiać. Teraz liczyła się tylko ta dziewczyna. Przystanął obok niej i uśmiechnął się czarująco.
- Witaj piękna.
- Nie. Jestem. Zaineresowana. – powiedziała i chciała od niego odejść ale złapał ją za rękę.
- A kto powiedział, że ja jestem?
- Śliniłeś się na mój widok. – odparła wywracając oczami.
- Nie na twój widok. – machnął ręką. – Tylko na widok… salami. – dodał patrząc na Nialla, który robił za kelnera i chodził z tacą rozdając gościom salami.
- Och. A więc to zmienia postać rzeczy. – powiedziała chodź nadal nie bardzo mu wierzyła. – O co chodzi?
Payne zaczął się zastanawiać. Po co mógł podejść to zupełnie obcej dziewczyny? Nic nie przychodziło mu do głowy.
- Po prostu… ja… um, jestem nieśmiały. – powiedział przygryzając wargę. – I chciałbym ci zagrać na gitarze abyś oceniła czy umiem grać i śpiewać. – dodał nie pewny czy dziewczyna mu uwierzy. – Tylko nie tutaj, ponieważ jest za duży hałas. Więc może na górze? – wskazał ruchem głowy na schody. Dziewczyna kiwnęła głową.
- Skoro tak to może być. – uśmiechnęła się lekko a Li odetchnął z ulgą. – W ogóle mam na imię Tania. – przedstawiła się. Payne nie zrobił tego samego i w ogóle jej nie słuchał. Miał gdzieś jak ta dziewczyna ma na imię. Przecież nie chciał się z nią umawiać, prawda? Był tylko zdziwiony, że tak szybko dała się nabrać.
Gdy znaleźli się na górze poszli do pokoju Liama. Tania zaczęła się uważnie po nim rozglądać zapewne w poszukiwaniu gitary. Chłopak jednak jak gdyby zapomniał, ze po to tu przyszli. Zbliżył się do dziewczyny i chciał ją pocałować jednak ona widząc co zamierza zrobić gwałtownie od niego odskoczyła. Li zmarszczył brwi.
- O co chodzi?
- Miałeś mi zagrać na gitarze i zaśpiewać.
Payne o mało nie wybuchnął śmiechem.
- I naprawdę mi uwierzyłaś, że tylko po to tu przyszliśmy?
Gdy Tania kiwnęła głową i wydawało się, że mówi poważnie chłopak przestał się śmiać i zrobił poważną minę.
- Więc zagrasz?
- Um… - udał, ze się zastanawia. – Nie wydaje mi się. – znów do niej się zbliżył i kolejny raz chciał ją pocałować.
- Co ty wyprawiasz?
- Chcę cię pocałować. Heloł!
- Spadaj zboku. Nie mam ochoty. – odpowiedział i skierowała się w stronę drzwi.
- Nie chcesz pocałować Liama Payne? Co z ciebie za laska? Musisz być chyba lesbijką! – powiedział chodź wcale tak nie uważał. Chciał sobie jakoś wytłumaczyć fakt dlaczego dziewczyna go nie chce.
- Brawo. – Tania klasnęła w dłonie. – Jestem lesbijką. Zadowolony? A teraz żegnam. Nie będę przebywała w domu jakiegoś zboczeńca. – zamknęła za sobą drzwi z trzaskiem. Liam jeszcze przez moment stał w swoim pokoju zdruzgotany porażką. Taka świetna dziewczyna musi lubić dziewczyny? Och, serio?
Ciężko westchnął i także wyszedł z pokoju mając nadzieje, że uda mu się wyrwać inną laskę. Może nie wszystko stracone i ten wieczór jeszcze jakoś da się uratować? Kiedy znalazł się na korytarzu zobaczył Eve wychodzącą z pokoju Louisa. Zmarszczył brwi. Co ona tam mogła robić?
- Wszystko w porządku? – zapytał a dziewczyna kiwnęła głową.
- Jasne tylko… Louis trochę się zalał i musiałam go odstawić do pokoju. Ale po za tym wszystko okej. – odparła ciężko wzdychając najwyraźniej czymś rozczarowana.
- Na pewno?
- Jasne. – uśmiechnęła się w jego stronę i zeszła schodami na dół. Payne postanowił wejść do jego pokoju. Gdy uchylił lekko drzwi zobaczył śpiącego Louisa pod kołdrą. Uspokojony, ze nic złego nie miało miejsca także zszedł na dół mając nadzieje na podryw roku.

Teraźniejszość

- Czyli przespał się z nią po pijaku. Tak, to już ustaliliśmy. – powiedziała Karen gdy Liam zakończył swoją opowieść. Chłopak jednak potrzasnął głową.
- Nie rozumiesz. – odparł ciężko wzdychając. – Eva wyszła z pokoju po może 3 minutach. Dłużej nie mogła tam być.
- Czyli był szybki seks. Ok. To kolejna rzecz, którą ustaliliśmy. – powiedziała dziewczyna jednak Payne tylko wywrócił oczami.
- Nadal nie rozumiesz. – wziął głęboki oddech. – Nie było żadnego seksu. Przynajmniej nie na tej imprezie. Louis był a) zalany b) ubrany. A chyba seks uprawia się nago, prawda? Plus Eva po seksie nie byłaby taka smutna. Najwyraźniej jej nie chciał.
Na moment nastała cisza. Louis nie wiedział już co o tym myśleć. Czyli Eva nie była w ciąży? Ale widział USG… Ale znów może Liamowi coś się pomieszało i Eva była u niego w pokoju dłużej… nikt nie powiedział, że także nie był zalany. To przecież Liam Payne. Karen tymczasem była wściekła. Wiedziała, że Eva kłamała! Na pewno wcale nie była w ciąży.
- Musimy do niej iść. – powiedziała wstając z kanapy. – I wyjaśnić to wszystko. Ta suka musi powiedzieć prawdę. Chociaż raz w życiu.
- Ale ona jest w ciąży… - mruknął Lou siedząc jak posąg na kanapie.
- Dupa a nie jest w ciąży. Nie słyszałeś co mówił Liam? – założyła ręce na klatkę piersiową.
- Słyszałem ale Liam nie jest tak blisko z Evą jak ja… - w tym momencie ugryzł się w język. Nie powinien tego mówić. To nie było dobre zagranie. – Po prostu uważam, że w sprawie dziecka nie kłamała.
- Chodźmy z nią porozmawiać i dowiemy się prawdy. – Karen skierowała się w stronę drzwi i czekała cierpliwie na Louisa, który po kilku minutach wstał z kanapy i poszedł za nią.
                                                                       ***
Oboje stali zestresowani przed domem Evy i czekając aż im otworzy. Karen miała nadzieje, że dziewczyna naprawdę kłamała a Louis nie wiedział czego tak naprawdę chciał. Karen go rzuciła więc tylko dziecko mu zostało…ale w sumie gdyby nie dziecko Evy to Karen by go nie rzuciła. Och to było takie skomplikowane. Po prostu przyzwyczaił się do myśli, ze będzie ojcem i nawet mu się to podobało. Nie chciał kolejnych zmian. Chciał w końcu czegoś stałego.
- Louis? Karen? – spytała wyraźnie zaskoczona Eva. – Co znowu zrobiłam?
- Raczej czego nie zrobiłaś. – odpowiedziała ostro Karen wchodząc do środka. Lou zrobił to samo. – Nie spałaś z Louisem, prawda?
To było jak porażenie piorunem. Niespodziewane. Eva stała i nic nie mówiła przez dłuższa chwilę. W końcu przełknęła ślinę i wzięła głęboki oddech.
- Skąd to przypuszczenie?
- A więc to prawda? – zapytała a raczej stwierdziła Karen. – Wiedziałam! Wiedziałam od początku! Ty zawsze będziesz kłamać. Taka twoja natura. Wymyśliłaś sobie tą ciążę.
- Nie. – zaprzeczyła kręcąc głową. – Naprawdę jestem w ciąży.
- Kłamiesz. – stwierdziła dziewczyna pewnie.
- Chcesz się skontaktować z moim lekarzem aby to potwierdził? – Eva spojrzała na nią z wyższością. – Jestem w ciąży. – powiedziała prawie przez zaciśnięte zęby.
- Nie wydaje mi się. – powiedziała Karen równie pewnie. Wtedy Eva gdzieś poszła a po chwili wróciła z badaniem USG. Podała je Karen mówiąc: - Oto zdjęcie dziecka. Proszę. Zobacz.
Karen stała przez chwilę patrząc na nie i nic nie mówiąc. Nic już z tego nie rozumiała. Czyli Eva jednak była w ciąży? Liam się mylił? Ale jak?
- Czyli o co w tym chodzi?! – prawie krzyknęła rzucając zdjęcia na podłogę. Eva się po nie schyliła.
- Może usiądźmy. – zaproponowała jednak Karen nie miała takiego zamiaru. Chciała wiedzieć tu i teraz. Louis nadal stał nic nie mówiąc. Przyswajał sobie myśl, ze wcale nie zostanie ojcem. – Okej a wiec owszem jestem w ciąży ale… to nie jest dziecko Louisa.
- Ty podła małpo! Jak mogłaś tak nas okłamać?! – krzyknęła wściekła. – Zniszczyłaś nasz związek!
- To ty go zniszczyłaś. – stwierdziła Eva. – Co? Nie mogłaś sobie poradzić z myślą, że twój chłopak ma dziecko z inną? Zachowałaś się jak tchórz. Zwykły tchórz. Louis zaakceptował fakt, że był okłamywany przez swoją dziewczynę i najlepszego kumpla a tobie tak trudno było pogodzić się z tym faktem? Nie zasługujesz na niego. Nigdy nie zasługiwałaś. On jest dla ciebie za dobry. Chciałam być z nim ale on wolał zawsze ciebie. Więc powiedziałam, że to jego dziecko. Wiedziałam, ze ten fakt może być trudny do zaakceptowania dla niego ale prędzej czy później podejmie się wychowywania go bo to odpowiedzialny chłopak w gruncie rzeczy. Ja to wiedziałam od zawsze. A ty widziałaś w nim tylko rozpuszczonego dzieciaka. On powinien być mój. Dlaczego zawsze ludzie wybierają osoby z którymi będą nieszczęśliwe a osobę, która się o nich troszczy odpychają? To niesprawiedliwe. – mówiła powstrzymując się od płaczu.
- Jak mogłaś tak nim manipulować… I ty mówisz, ze ci na nim zależy. – prychnęła Karen. – Gdyby zależało to zaakceptowała byś osobę z którą jest szczęśliwy.
- Wcale nie! – wrzasnęła Eva. – Wmawia to sobie bo uroił sobie jakąś chorą miłość do ciebie! Wmówił sobie, ze ty go zmieniłaś. Gówno prawda. To przy mnie potrafił być sobą. – dziewczyna opadła na kanapę i schowała twarz w dłoniach. Było jej naprawdę przykro w tej chwili. Żałowała tego co zrobiła ale nic nie mogła poradzić, że kochała Louisa. To wszystko było dla niego a on tego nie doceniał.
- A więc co naprawdę wydarzyło się na tej imprezie? – spytała w końcu Karen. Eva nie odpowiadała przez długi czas. W końcu wzięła głęboki oddech.
- O to chodzi, że nic… - łkała. – Zaprowadziłam go zalanego do pokoju i położyłam na łóżku. Potem powiedział, że jestem piękna więc chciałam go pocałować i gdy to zrobiłam on powiedział „Jestem zmęczony. Prześpię się. Dobranoc, Karen”. – Imię dziewczyny wypowiedziała z jadem. – Karen to, Karen tamto. Mam już cię dosyć, rozumiesz? A potem… przespałam się z jakimś gościem, którego imienia nawet nie znam. I to przez ciebie, wiesz? Bo musiałaś wchodzić z butami w nasze życie! W nasze! Bo kiedy się nie pojawiłaś sypaliśmy ze sobą praktycznie każdego dnia a potem coraz rzadziej i rzadziej!  Wynocha z mojego domu! – wskazała jej ręką na drzwi.
- Z miłą chęcią. – rzekła brunetka i chciała wyjść ale zobaczyła, ze Louis nadal stoi jak  zahipnotyzowany.
- Tak, tak. – otrząsnął się z zamyślenia i posłał Evie współczujące spojrzenie po czym wyszedł. Gdy znaleźli się na dworze Karen cały czas mówiła jaką Eva jest suką a Lou tylko szedł nie odzywając się. Czuł ból w sercu bo tak jakby stracił swoje dziecko. Teraz nie jest jego ojcem więc nie musiał się nim zajmować. Ale to nie zmienia faktu, że chciał być ojcem. Przyzwyczaił się do tej myśli. Niestety. Jego życie to jedna wielka porażka. Chciał mieć w tej chwili przy sobie przyjaciela, który by go wspierał. Nie dziewczynę tylko przyjaciela. Tego potrzebował. Karen jednak była zbyt zajęta przeklinaniem na Eve. Nie zdawała sobie sprawy jak Louis okropnie się czuł. Ledwo powstrzymywał się od płaczu. Nawet u Evy nic nie powiedział. Wszystko zrobiła za niego Karen. Zresztą… i tak nie wiedziałby co miałby powiedzieć? Stało się. Prawda wyszła na jaw. Już nic z tym nie zrobi.
-…A najgorszy jest fakt, że przez nią rozstaliśmy się. Ona w ogóle nie ma uczuć. Czy ona wie jak nas zraniła? Przez ten cały czas myślałam, że…
- Przestań! – krzyknął w końcu Tommo przystając na moment. – Po prostu przestań. – dodał spokojnym tonem.
- Nie mów mi, że będziesz jeszcze jej bronił. – powiedziała ostrym tonem dziewczyna.
- To przez ciebie się rozstaliśmy, rozumiesz? Przez ciebie. To ty ze mną zerwałaś. Ja wcale nie chciałem tego cholernego rozstania. Więc przestań o wszystko obwiniać Eve bo to ty nie potrafiłaś zaakceptować faktu, że będę miał dziecko.
- Czy ty w ogóle siebie słyszysz? – spytała dziewczyna, która poczuła złość do swojego byłego chłopaka.
- Tak. Doskonale siebie słyszę. – odburknął i zaczął iść przed siebie. – Nie masz pojęcia jak się czuje.
- Powinieneś odetchnąć z ulgą. – stwierdziła.
- Odetchnąć z ulgą? Czy ty teraz siebie słyszysz? Do jasnej cholery! Miałem zostać ojcem! Miałem mieć dziecko! Małą piękną istotkę. I nie ważne kto by ją urodził, ważne, że to dziecko byłoby moje, rozumiesz? Ale ty wolisz myśleć nad faktem jak to CIEBIE  Eva zraniła. Gówno prawda. Bo to ja najbardziej ucierpiałem. To ja miałem jakieś chore nadzieje. To ja przystawałem nad wystawami ubrań dla niemowlaków i zastanawiałem się czy kupić coś mojemu przyszłemu dziecku. To ja jeździłem z Evą na badania i widziałem zdjęcia jak mi się wydawało mojego dziecka. To ja w gruncie rzeczy byłem szczęśliwy i zastanawiałem się czy za parę lat mój syn lub córka pójdzie w moje ślady. I to ja chciałem napisać na nasz nowy album piosenkę o tym jak to wspaniałe uczucie być ojcem. Ale masz rację. Ty na tym najbardziej ucierpiałaś bo spieprzyłaś ode mnie przy najbliższej okazji. Nawet nie minął miesiąc a ty już miałaś dosyć. I ty mówisz, że mnie kochasz? Bzdura. Nie masz pojęcia co to prawdziwa miłość. – zakończył mówić Louis i zostawił dziewczynę samą, która po prostu stała i nie potrafiła wykrztusić z siebie słowa. Karen złapała się na tym, że uroniła kilka łez więc przetarła je rękawem i poszła przed siebie starając się nie myśleć nad tym jakim okropnym jest człowiekiem. To nie Lou powinien się zmienić tylko ona. Teraz to zrozumiała. To w niej tkwił problem przez ten cały czas. Nie w nim.
                                                                       KONIEC
Przedstawiłam trochę gorszą stronę Karen tak aby potem w jakiś sposób mogła to naprawić. Chociaż nie jestem pewna czy ma to w ogóle naprawiać? Trochę w ich związku się zepsuło więc nie liczcie na sweet happy end haha. Nie zakończy się źle to opowiadanie ale właśnie tak super też nie :C. Przynajmniej teraz mam tak w planach. Nie załamujcie się. Może będę miała lepszy dzień jak będę pisać końcówkę i jakoś to ładnie zakończę.
W następnym odcinku pojawi się wasz upragniony Ed Sheeran! Jeeej! Kto się cieszy?
Mam świetny pomysł na niego i mam nadzieje, że wam się spodoba.
W 124 odcinku również jakaś osoba dowie się o związku Harry’ego i Maxa. Zgadnijcie kto? Myślę, że to nie będzie trudne jeśli dobrze pomyślicie.
No i może związek Haxa nie wygląda na taki prawdziwy ale na razie to dopiero początek. Rozwinięcia ich wątku nie planuje, ponieważ wtedy zakończy się to opowiadanie więc zobaczymy jak zakończy się ich historia. Ja nawet sama nie wiem chociaż mam taki początkowy zarys tej sceny. Zobaczymy czy mi się uda.
Co do Megan i Zayn’a to u nich wiem jak to się zakończy (i podoba mi się to co wymyśliłam) Juliette i Niall – hm … to chyba nie będzie zaskoczenie haha.
Christina i Sean raczej też nie.
Dobra! Koniec o związkach. Do zobaczenia! + komentujcie i zadawajcie pytania bohaterom i autorce.
Dlaczego tak późno?

Wina komentarzy. Nie będę dodawać mając 3 komy i to jeszcze od anonimków! Nie wiem czy to spam czy nie. Więc jakbyście z łaski swojej mogli to skomentować! napiszcie chociaż "zrobione" tylko o tyle proszę bo chcę zobaczyć ile osób to jeszcze czyta. bo jak tyle co teraz to zawieszę blooga bo nie ma sensu go prowadzić. 
50 % komentarzy to spamy także to mnie nie pociesza. 

10 komentarzy:

  1. Karen ty głupia suko ! Ugh
    A odcinek świetny ♥

    Sara♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny. Oj Eva nigdy się nie zmieni. Zayn w końcu porozmawiał z Megan :) Jestem ciekawa jak to z nimi będzie. Wątek Lou i Karen - nic dodać nic ująć. Ja akurat nie lubię jak jest tak "cukierkowo" wiec mi się podoba taki kryzys. Trochę mi brakowało Hax'a. Jestem jeszcze bardzo ciekawa co z Li i Cathrin?? Serio ich polubiłam i byłoby fajnie gdybyś mogła coś z nimi rozwinąć :)
    Pozdrawiam i czekam na nn
    #Zoey

    OdpowiedzUsuń
  3. jejku dziewczyno jesteś B O S K A !!!!! po prostu to co piszesz i w jaki sposób to piszesz jest cudowne *____* ja to opowiadanie czytam od roku 2012 i nie wyobrażam sobie życia bez niego..to już 2 lata z tym opowiadaniem i naprawdę będzie to dla mnie trudne jak wejde na kompa i zobaczę ostatni odcinek :( Tyle wspomnień, emocji i rozmyśleń co pojawi się w następnym odcinku, że aż łezka się w oku kręci, bo Ty mnie zabierałaś w inny świat i to jest niesamowite, dziękuje Ci za to bardzo bardzo....i powtórzę to jeszcze raz jesteś boska <3
    __________________________________
    A no i oczywiście rozdział jak zwykle pełen wrażeń, tak na prawdę to od samego początku to, że Louis jest ojcem dziecka Evy wydawało mi się hmm..dziwne i takie nie pasujące do niego, a bardziej do Liama i jakiejś dziewczyny z klubu hahaa...więc z jednej strony ciesze się, że ta sprawa z ciążą się wyjaśniła, a z drugiej zastanawiam się jak zakończy się sprawa z Louisem i Karen no i oczywiście trzymam za nich kciuki :D Czekam na Haxa, aww.. ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje ci za ten cudowny komentarz ♥
      o mało się nie poryczałam serio :)
      kochana jesteś!! :PP

      Usuń
  4. B.O.S.K.I.<3<3
    Od samego początku wiedziałam, że to nie będzie dziecko Louisa:D
    Czekam na Eda!!!;D
    No i nastepne odcinki też!!
    Szkoda, że niedługo koniec:'( przywiązałam się do tego opowiadania:)
    Buziaczki:-*
    GOŚKA

    OdpowiedzUsuń
  5. zrobione
    haha dobra nie zrobię Ci tego, za bardzo Cię kocham i to opowiadanie ♥
    Żal mi Lou.. Karen już kolejny raz go źle potraktowała, ale nie uważam jej za sukę w porównaniu do pierwszego komentarza, od jak odważnego anonimka. Pozdrawiam, życzę weny i powodzenia z Laren i Haxem :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział, dobrze, że wszystko co do tego rzekomego dziecka Louisa się wyjaśniło szkoda mi go była jak tak mówił że chciał zostać ojcem a tu takie rozczarowanie. Domyślałam się, ze Eva wymyśliła sb ojcostwo Lou, ale nie, że się w nim na prawdę zakochała i dlatego to zrobiła w sumie jej też trochę było mi szkoda. Dobrze, ze Karen zrozumiałą swoje błędy i myślę, ze będzie starła się je naprawić, mam nadzieję, ze koniec końców Karen i Lou jednak się dogadają i będą razem :( Alleluja! Zayn i Meg sb wszystko wyjaśnili, ale płakać mi się chciało gdy ona mu o tych wszystkich trudnych chwilach mówiła a on ją pocieszał i obiecywał, ze już jej nie zostawi :') Mam nadzieję, ze w końcu będzie szczęśliwy :D Czekam na watek o Haxie, oni zawsze mi poprawiają humor nawet swoimi sprzeczkami XD
    Cóż trochę za bardzo się rozpisałam ale życzę Ci duuużo weny i wyczekuję z niecierpliwością następnego rozdziału :****
    Julia^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Jedno słowo " Genialne"
    Odwiedź bloga mojej znajomej i skomentuj proszę :
    http://beauty-in-you-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń