poniedziałek, 28 kwietnia 2014

One direction 5 odcinek 122

Louis postanowił się nie załamywać po kolejnym rozstaniu i jakoś żyć dalej chodź to nie było proste. Był prawie pewien, że w dniu ślubu jego matki Karen nie przyjdzie na balkon. W końcu tyle razy z nim zrywała więc dlaczego miałaby chcieć być z nim ostatecznie razem? Zawsze to wszystko sypało się przez Karen. Może po prostu wydawała się być idealną dziewczyną dla niego? A w rzeczywistości to kolejna osoba przez którą musiał przebrnąć aby znaleźć tą odpowiednią dziewczynę? Może jeszcze kogoś spotka? Szybko nie zapomni o Karen ale miał nadzieje, że z każdym dniem będzie coraz lepiej. Ten powrót chyba nie był dobrym pomysłem. Ale oboje tak się kochali, ze chcieli tego.
- Czy ja jestem dzieckiem? – zapytał Liam schodząc na dół. Tommo wzruszył ramionami.
- Zależy jak na to patrzeć.
Payne zmierzył go groźnym wzrokiem.
- A ty jak na to patrzysz?
Lou kolejny raz wzruszył ramionami.
- Zależy o który kąt pytasz?
- A który masz na myśli?
- A o jaki pytasz? – nalegał chłopak. Wtedy Liam machnął nie dbale ręką. Nie dogada się z nim. Nie, kompletnie nie. Li usiadł  obok niego na kanapie i ciężko westchnął.
- Cathrin powiedziała mi wczoraj, że jestem dzieciakiem.
- I polać jej! – Louis prawie wykrzyknął to radośnie ale gdy zobaczył minę swojego przyjaciela od razu dodał: - A to sucz.
- Moje życie jest beznadziejne. Nie wiem czy ktoś ma gorzej. – powiedział z ciężkim westchnieniem. Wtedy Lou wskazał palcem na siebie. – Ty? Nie sądzę. – potrzasnął głową.
- Mam dziecko z Evą a Karen wczoraj mnie rzuciła. Nadal uważasz, że jesteś najbardziej nie szczęśliwą osobą na tej ziemi? – spytał retorycznie. Liam musiał przyznać rację. Nie brzmiało to dobrze. Ale nie spodziewał się, że ta dziewczyna kolejny raz z nim zerwie. Chociaż… kto wie kto zerwał za pierwszym razem? Louis uważał, że Karen a Karen pewnie uważała, ze Louis. Taak, oni są zdecydowanie większymi dzieciakami.
- Znowu? Stary, to już się robi nudne.
- Myślisz, że nie wiem? – spojrzał na niego. – Ale najwyraźniej Karen nie zdaje sobie z tego sprawy. Myśli, ze może rzucać mną jak frisbee. 
Liam wtedy wpadł w śmiech. Poklepał Lou po ramieniu i udając, że przeciera oczy, ponieważ ze śmiechu się popłakał, powiedział:
- Mój mistrz.
Tommo jednak wywrócił oczami. Liam nic się nie zmienił. Był takim samym lizusem jakim był wcześniej.
Tymczasem z góry nadszedł Harry. Postanowił iść do baru w którym pracował Max aby zrobić mu miłą niespodziankę. Gdy jednak przechodził przez salon zaczepił go Liam:
- Jakieś plany na dziś Hazz?
Ten przystanął na moment. A może Li wiedział? Spojrzał na niego przerażony.
- Co? Jakie plany? Jezu Liam! Na głowę upadłeś. Ja nie miewam planów. Totalnie. Serio. Jak mi nie wierzysz to…
- Co ty taki zestresowany? – zauważył Payne. Harry zrobił się jeszcze bardziej czerwony na twarz. Zupełnie nie umiał kłamać. To mu nie wychodziło. Był w tym beznadziejny.
- Ja? Nie. Wcale…
- Dobra. – Li klasnął w dłonie wstając z kanapy. – Każdym z nas dziewczyna dała po dupie. Mnie Cathrin, tobie Harry Zoe a Louisowi Karen. Więc proponuje męski wypad do baru? Co wy na to? – popatrzył na nich wyczekująco.
- Co? Karen znowu cię rzuciła? – zdziwił się loczek i posłał Lou współczujące spojrzenie. A zaraz potem przestraszył się jeszcze bardziej. A co jeżeli dziewczyna powiedziała mu jak pocałowała go po pijaku?
- Taa. – westchnął. – Cały czas kłóciliśmy się o Eve i miała tego dosyć.
Hazza odetchnął z ulgą.
- Przykro mi stary. – powiedział. Naprawdę było mu przykro. Louis nie zasłużył sobie na takie traktowanie. To był dobry chłopak.
- W każdym razie ja nie idę z wami.  – rzekł rozkładając się na kanapie. – Wolę obejrzeć jakiś film.
- I użalać się nad sobą? – spytał retorycznie Li.
- Może. – odburknął.
- Dobra. A ty Hazz? Idziesz?
W sumie… i tak miał taki zamiar. Co za różnica czy odwiedzi Maxa z Liamem czy bez niego? Przecież i tak w miejscu publicznym między nimi do niczego nie dojdzie.
- Zgoda. – kiwnął głowa.
- Muszę ci powiedzieć, że… pierwszy raz w życiu podjąłeś dobrą decyzję. – Li poklepał go po plecach z szerokim uśmiechem.
                                                                                  ***
Louis obejrzał już przynajmniej 2 filmy i nadal myślał o tym co zaszło między nim a Karen. Dlaczego zawsze się wszystko pieprzy? I to teraz – kiedy miało być między nimi idealnie tak, żeby w dniu ślubu jego matki żadne z nich nie miało wątpliwości, że powinno przyjść na balkon. On chciał, bardzo chciał być z dziewczyną ale… ona cały czas miała jakieś wątpliwości. Teraz on nie był pewien, że ona go kocha. A co jeśli to zwykłe zauroczenie? Nie wiedział tego.
W tym momencie drzwi się otworzyły i do jego domu weszła Luiza! Wyglądała na wściekłą. Pewnie Christina jej powiedziała o tym, że Eva jest w ciąży. Aż dziwne, że nie zajrzała do niego wcześniej. Ale jego babcia bynajmniej nie była sama! Za nią szedł ksiądz i Eva! Co oni wyprawiali? Louis wstał z kanapy i zmarszczył brwi. Nic z tego nie rozumiał.
- To jakieś stowarzyszenie, czy co? – zdziwił się.
- Nie wierzę! Po prostu nie wierzę! – wrzasnęła Luiza. – Zrobiłeś dziecko dziewczynie i nawet nie zamierzacie wziąć ślubu! To jest chore. Eva to śliczna i mądra dziewczyna. Zostaw tą całą Karen w spokoju i idź do niej. – wskazała na nią palcem. – W sumie i tak nie masz wyboru. Za 8 miesięcy na świat przyjdzie wasze dziecko. 
Lou wybuchł śmiechem. Nie miał zamiaru być z Evą. A jego babcia przesadzała.
- No i co, ze za 8 miesięcy na świat przyjdzie nasze dziecko?
- To z tego, że to nie po bożemu! – krzyknęła staruszka. – Ty wiesz co się stanie jak media się o tym dowiedzą? Będziesz brany za największego podrywacza, który robi dzieci a potem ucieka jak tchórz!
- Ale babciu… ja mam zamiar zająć się tym dzieckiem tylko… no wiesz, bez ślubu. – starał się wytłumaczyć chłopak. Luiza parsknęła śmiechem.
- Nie ma bez ślubu. Jeśli miałeś zamiar się nie opiekować tym dzieckiem to po co je robiłeś? – spytała ostro.
- Gumka pękła. – skłamał.
- Te dzisiejsze zabezpieczenia. – odezwał się ksiądz. – Coś o tym wiem.
- Proszę księdza! – Luiza spojrzała na niego groźnie. – To ksiądz uprawia seks?
- Kiedyś tak. Ostatnio żona zaostrzyła rygory. – odparł mężczyzna a Louis zatkał sobie usta dłonią aby się nie roześmiać. Jego babcia tylko potrzasnęła głową, zniesmaczona tym co przed chwilą usłyszała.
- W każdym razie ożenisz się z tą dziewczyną. Dzisiaj. – powiedziała z uśmiechem. – Ksiądz Paul udzieli wam ślubu. – dodała wesoło.
- Że co? – jęknął chłopak.
- Mówiłam, że to głupi pomysł. – odezwała się Eva. – Ale twoja babcia nie chciała mnie słuchać.
- To jest idealny pomysł! Nie można mieć dziecka bez ślubu! Co by na to powiedział Bóg? On tępi takie osoby.
- Babciu! A może ja jestem gejem? – powiedział Louis mając dosyć zachowania Luizy. Co ona sobie wyobrażała? Przecież on nawet nie myślał o zaręczynach.
- Jezu Chryste. – kobieta zaczęła ciężko oddychać. – Otwórzcie okno! Duszę się! – krzyczała chodząc w te i we w te. Ksiądz posłusznie uczynił jej prośbę i do salonu wleciało świeże powietrze. – Mój wnuczek uprawia seks z obcymi mężczyznami! I chodzi do gejowskich klubów! I ogląda pewnie gejowskie pornosy! Boże!
- Babciu… - Lou chciał jej wyjaśnić, że żartował.
- Ty już lepiej nic nie mów. Proszę księdza… - zwróciła się do niego. – Jemu potrzebne jest nawrócenie. Proszę mu powiedzieć, że cycki powinny pociągać każdego mężczyznę a gejostwo jest dla chorych ludzi.
- W sumie to… mój syn jest gejem. – wydukał ksiądz Paul.
- Słucham?!  - wydarła się kobieta. – Mam ksiądz żone, uprawia seks a syn jest gejem?
- Ale ja oczywiście tego nie popieram. – powiedział szybko. – Ma pani rację. To jest chore. A więc usiądź chłopcze. Porozmawiamy. – ksiądz zasiadł na kanapie i oczekiwał, ze Louis zrobi to samo. On jednak stał zszokowany. – Żadna cię nie chce dlatego przerzuciłeś się na chłopaków, co? Nie ma co się wstydzić.
- Babciu! Ja nie chcę się żenić z Evą. – powiedział Louis.
- Bo jesteś gejem. Tak to już wiemy. – rzekła Luiza. – Teraz staramy ci się to wybić z głowy. Proszę księdza, proszę kontynuować.
Mężczyzna zbierał się aby coś powiedzieć ale przerwał mu Louis:
- Nie, nie jestem gejem! Po prostu nie chce się z nią żenić. Mamy tylko dziecko. To nie zobowiązuje do małżeństwa. Mamy 21 wiek. – powiedział Louis opadając na kanapę obok księdza.
- Skoro nie jesteś gejem to możesz z nią wziąć ślub. Nie ma problemu! – wykrzyknęła radośnie kobieta.
- Ale babciu… ja jej nie kocham.
- A tam. – machnęła nie dbale dłonią. – Ja twojego dziadka też nie kochałam. Miłość przyjdzie z czasem. Trzeba po prostu zaczekać. Proszę udzielić im ślubu.
Ksiądz wstał z kanapy i ujął Louisa za dłoń a potem podszedł do Evy i zrobił to samo. Tommo zakrył twarz w dłoniach aby się nie rozpłakać. Co to w ogóle było? Czy to działo się naprawdę? Wtedy z góry nadszedł Zayn i Niall. Gdy zobaczyli Louisa, Eve i księdza zmarszczyli brwi. Co tu się działo?
- O co chodzi? – spytał blondynek. – Coś ominęliśmy? Ile my siedzieliśmy w naszych pokojach?
- Bierzemy ślub. – wydukał Lou nadal z twarzą w dłoniach. Zayn wybuchnął śmiechem.
- Serio? – zapytał Nialler.
- Louis! Wiedziałem, ze jesteś żartownisiem ale żeby wynająć księdza  i namówić do tego Eve! Wow! Mistrz. – powiedział Malik.
- To nie jest żart. To się dzieje naprawdę. – powiedział Louis jednak mulat nie chciał mu uwierzyć. Usiedli razem z Niallem na kanapie i z rozbawieniem przyglądali się całej tej sytuacji.
- Kontynuujcie. My sobie popatrzymy. – powiedział z szerokim uśmiechem Zay.
- Przydałby się popcorn. – dorzucił Horan. – To jest prawie jak komedia.
Niall i Zay przybili sobie piątkę. „Oni sobie robią żarty a ja naprawdę cierpię” – pomyślał zły Louis, że jego przyjaciele nie wspierają go gdy tego potrzebuje.
- A więc… zebraliśmy się tutaj aby połączyć świętym węzłem małżeńskim Eve Johnson i Louisa Tomlinsona. – powiedział ksiądz.  – Jeśli ktoś zna powód dla którego tych dwoje nie powinno zawierać ślubu to…
- Tak. Ja znam taki powód. – odezwał się Louis. – Nie kocham tej kobiety.
- Cii. – syknęła Luiza. – Proszę kontynuować proszę księdza i go nie słuchać. Jest zjarany jak zwykle i nie wie co mówi.
- Nie, nie jestem zjarany i bardzo dobrze wiem co mówię. Eva też tego nie chce, prawda? – spojrzał na nią a ona kiwnęła nie pewnie głową. Zdziwił go tylko fakt, że za bardzo nie protestowała. Najwyraźniej nie miała by nic przeciwko gdyby ożenili się. Ale to nie mógł być prawdziwy ślub. Trzeba by podpisać kilka papierków. Takie coś nic nie da.
Wtedy ktoś zapukał do drzwi. Wszyscy spojrzeli w ich kierunku.
- Kto do cholery przerywa ceremonię? – spytała zirytowana Luiza i poszła otworzyć. W progu stała Karen, która gdy zobaczyła Louisa i Eve i księdza obok nich o mało nie zemdlała. Co tu się działo?
                                                                       ***
Tymczasem Liam i Harry udali się do baru. Payne musiał zapomnieć o tej strasznej sytuacji kiedy Cathrin nazwała go dzieciakiem. Wcale nie był dzieckiem. No owszem, czasem miał słabsze momenty ale naprawdę nie był dzieckiem. Ten staruszek zmienił go. Przynajmniej tak mu się wydawało. Gdy usiedli na krzesełkach barowych podszedł do nich Max aby zebrać zamówienie. Liamowi w pierwszym momencie odebrało mowę. Nie wiedział, ze chłopak tutaj pracuje. Harry nigdy o tym nie wspominał.
- Ty tutaj? – zdziwił się.
- Taa pracuje już jakieś 2 lata w tym miejscu. Miło, ze dopiero dzisiaj to zauważyłeś. – powiedział ironicznie Max.
- Sorry nie byłem nigdy tutaj. – Payne starał się wytłumaczyć. Chłopak w okularach parsknął śmiechem.
- Kiedyś przychodziłeś tutaj co tydzień i mówiłeś do mnie „Przypominasz mi kogoś” i tyle.
Paynowi zrobiło się nieco głupio. Zawsze przychodził do baru już pod wpływem alkoholu więc nie dziwne, że go nie poznał.
- Taa… zapomnijmy o tym, dobra?
- Dobra. Założę się, że jak tu będziesz kolejny raz to tak samo się zdziwisz. – powiedział Max wesoło. – Co wam podać? – puścił oczko do Harry’ego, który lekko się zarumienił. Gdyby był tutaj bez Liama odpowiedziałby „Ciebie”. Ale niestety nie mógł.
- Drinka. Boże Max. Pracujesz tu 2 lata i nie wiesz, że w barze podaje się alkohol? Dupny z ciebie barman. – rzekł Li wywracając oczami.
- Wódka, piwo, wino, likier, whiskey. – zaczął wyliczać na palcach. – Skąd do cholery mam wiedzieć o jaki alkohol ci chodzi?
- Wróżbita Maciej by wiedział. – odciął się Liam. Max wywrócił oczami.
- Dla mnie piwo. – odezwał się pierwszy raz Harry odkąd tu weszli.
- A dla mnie wódka. – powiedział Liam.
- Robi się.
Chłopak od nich odszedł więc na moment Harry i Liam zostali sami. Wtedy Li zobaczył jak parę krzesełek dalej przypatruje się im dosyć ładna dziewczyna. Chciał do niej podejść i ją poderwać ale przypomniało mu się, ze starał się o względy Cathrin. Lubił ją i nie chciał jej robić czegoś takiego nawet jak go wkurzała.
- Ktoś się tobie przygląda. – odezwał się Payne.
- Kto? – zmarszczył brwi Harry.
- Tamta lasia. – wskazał na nią ruchem głowy. – Rozbiera cię wręcz wzrokiem. Idź do niej zagadaj.
Harry potrzasnął głową ze śmiechem.
- Nie ma mowy. Mam… - chciał powiedzieć „Mam już kogoś” ale się ugryzł w ostatniej chwili w język. Liam wiedział, że z Zoe już zerwał więc to by było podejrzane. – Mam doła po Zoe i … nadal się nie otrząsnąłem.
- Była dupa nie ma dupy trzeba nadal żyć! No idź i z nią poflirtuj. Dobrze ci to zrobi. – nalegał Liam. Wtedy z zamówieniem powrócił Max, który przysłuchiwał się ich rozmowie. Zastanawiał się co Harry zrobi. Pewnie pójdzie z nią porozmawiać w końcu to on chciał aby ukrywali to, ze się spotykają. Więc dlaczego miałoby mu się nagle odwidzieć i powiedzieć Liamowi prawdę?
- Nie wiem… Bardzo kochałem Zoe i … nadal ją kocham… nie mogę tak flirtować z innymi. Co by na to powiedziała… - starał się jakoś z tego wybrnąć.
- Ale jej tu nie ma! No dalej Harry. Nie bądź takim tchórzem. – powiedział biorąc łyk alkoholu. Styles ciężko westchnął. Musiał to zrobić. Zszedł więc z siedzenia i podszedł do dziewczyny, która ewidentnie uśmiechała się do niego. Cholera! Dlaczego on zawsze musi cierpieć? Kiedyś zemści się za to na Liamie. 
- Cześć. – powiedział nieśmiało.
- Hej. – odpowiedziała pewnie. – Barman! – przywołała Maxa dłonią. – Zrób nam po drinku.
Chłopak kiwnął tylko głową.
- Jestem… jestem Harry. – wydukał.
- Wiem. Poznałam cię. – rzekła z uśmiechem. – Amy. – podała mu dłoń a chłopak ją uścisnął po czym usiadł obok niej przy barze. – Zawsze jesteś taki nieśmiały?
- Nie. – zaprzeczył szybko. – Tylko jeśli rozmawiam z pięknymi dziewczynami. – wytłumaczył. W tym momencie Max postawił przed nimi drinki.
- W takim razie powinieneś być śmielszy. – prychnął pod nosem.
- Co mówiłeś? – zapytała dziewczyna, która nie dosłyszała.
- Nic takiego. – odparł Max. Harry starał się ukryć uśmiech, który wdzierał się na jego twarz. Max był ewidentnie zazdrosny. To w sumie było słodkie. Postanowił więc poflirtować tak naprawdę z tą dziewczyną aby go wkurzyć.
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? – zapytał nieoczekiwanie loczek.
- Tak. A ty?
- Ja też. Dlatego tutaj jestem. – rzekł popijając drinka. Dziewczyna się zarumieniła a Max wyglądał na jeszcze bardziej wkurzonego.
- Miłość. – prychnął. – Jakie to przereklamowane.
- Też tak myślałem. – Harry cały czas patrzył na Amy. – Póki nie zobaczyłem jej. Muszę podziękować mojemu przyjacielowi, że namówił mnie abym do ciebie podszedł.
- Ode mnie też przekaż podziękowania. – powiedziała dziewczyna również wpatrzona w Harry’ego. Max zaczynał robić się coraz bardziej zazdrosny. Czuł się jakby go tu w ogóle nie było. Wylał więc drinka, który stał obok Amy na jej sukienkę. – Co jest?! – dziewczyna zerwała się gwałtownie z krzesełka.
- Najmocniej przepraszam. Nie chciałem. – zaczął się tłumaczyć chłopak chodź wcale mu nie było przykro. – Trąciłem łokciem nie chcący…
- Już nic najlepiej nie mów! – krzyknęła wściekła. – Wiesz ile ta sukienka kosztowała? Nie. Nie zdajesz sobie z tego sprawy bo jesteś tylko głupim barmanem. Harry zrób coś. Uderz go.
Hazz zamarł. Miał uderzyć swojego przyjaciela? W sumie dziewczyna nie wiedziała, ze się przyjaźnią ale… nawet gdyby nie znał Maxa nie zrobiłby tego.
- Słucham? – zdziwił się.
- To co słyszałeś! Uderz go! On zrobił to specjalnie. A nawet jeśli nie to przyda mu się nauczka! Zrób to albo wychodzę. – zagroziła. Harry jednak siedział i kompletnie nic nie zrobił. Gdy minęły już przynajmniej dwie minuty Amy ciężko westchnęła mrucząc coś w stylu „Sam tego chciałeś” i ominęła go wychodząc z baru. Liam tymczasem parę krzesełek dalej zanosił się śmiechem. Nie wiadomo czy ta sytuacja go tak rozbawiła czy za dużo wypił.
- Ta laska była nienormalna. – stwierdził Harry gdy zbliżył się do nich Payne. – Kazała mi uderzyć Maxa.
- Wiem. Słyszałem. – odparł wesoło. – No Haaarrry! Dlaczego tego nie zrobiłeś? Zawsze jesteś takim bad boyem a teraz? - roześmiał się.
- Daj spokój. – mruknął uśmiechając się lekko. – Nigdy więcej nie każ mi flirtować w barze. Trafiają się praktycznie same psychopatki.
- Masz rację. – Li poklepał go po ramieniu. – Dlatego poflirtujesz w na domówce jak urządzimy kiedyś.
- Nie Liam. – powiedział ostro Hazz. – W ogóle nie chcę flirtować. Nawet nie jestem w tym dobry.
- Kłamca. – rzucił Max zanim się oddalił do innego klienta.
                                                                       ***
Karen przypatrywała się całej scenie od kilku minut. Nie mogła kompletnie nic z siebie wydusić! W końcu zapytała:
- Co tu się dzieje?
Niall który zanosił się śmiechem odparł:
- Biorą ślub!
Dziewczyna poczuła jak wzbiera się w niej złość. Nie sądziła, że Eva byłaby w stanie posunąć się tak daleko. Wczoraj zerwała z Louisem a ona już kombinuje jak go zdobyć. Wściekła zacisnęła dłoń w pięść i podeszła do Evy po czym ją uderzyła. Louis kompletnie zaskoczony stał i nie  zrobił nic! Luiza tymczasem darła się, że Karen jest walnięta. Eva nie chciała pozostać dłużna i pociągnęła Karen za włosy a ta popchnęła ją tak, ze dziewczyna upadła. Potem usiadła na niej okrakiem i zaczęła rwać jej włosy najmocniej jak się da. Eva krzyczała i szamotała się po całej podłodze.
- Na którą stawiasz? – spytał Zayn Nialla.
- Karen. Jest bardziej wkurzona. – odparł ciesząc się jak małe dziecko z tej walki.
Tymczasem ksiądz pomyślał, że coś je opętało więc podszedł do stolika na którym postawił miskę wody święconej i wylał ją na dziewczyny, które oderwali się od siebie i zaczęły krzyczeć jeszcze bardziej.
- Co jest do cholery?! – wrzasnęła Karen.
- Zło was opętało. – powiedział tylko ksiądz. – Musiałem reagować.
- To zło ją opętało! – krzyknęła Luiza wskazując na Karen. – Od zawsze miała problemy ze sobą i nie potrafiła się kontrolować. Przydałyby jej się jakieś egzorcyzmy czy coś.
- Zło mnie opętuje gdy widzę tą zdzirę! – powiedziała Karen mając na myśli Eve.
- Jestem w ciąży idiotko! – rzekła ostrym tonem. – Mogłaś zrobić krzywdę dziecku. Myśl czasem. To nie boli. – popukała ją w czoło.
- Nie dotykaj mnie. – odskoczyła od niej gwałtownie. – Każdy by zareagował tak samo jak ja. Mój chłopak żeni się z inną…
- Były chłopak. – sprostował Louis. – Zapomniałaś? Zerwałaś ze mną wczoraj. – przypomniał jej a Karen ze wstydem musiała przyznać mu rację. To ona zakończyła ich związek. To była jej wina.
- A ty od razu rzucasz się w jej ramiona!
- Wcale nie! – krzyknął szybko Lou. – To babcia zorganizowała nasz ślub.
- To to nie był kawał? – zdziwił się Zayn. Był święcie przekonany, ze Louis ma takie dziwne poczucie humoru. Nie sądził, że to sprawka Luizy i ona chciała aby na serio się pobrali.
- Mówiłem ci cały czas, że nie! – krzyknął Tommo patrząc z wyrzutem na przyjaciela.
- Ty … ty… - Luiza wskazywała palcem na Karen. – Ty wszystko zniszczyłaś! Zapłacisz za to! – darła się. – Pożałujesz tego podła jędzo.
- Babciu! To nie wina Karen. Ja wcale nie chciałem tego ślubu. Proszę księdza, proszę już stąd wyjść bo na nic się ksiądz więcej nie przyda. – powiedział do niego Louis a mężczyzna kiwnął głową.
- Dzięki Bogu. – powiedział i wyszedł. Luiza tymczasem wzięła za ramię Eve i stwierdziła, że musi iść z nią do lekarza aby dowiedzieć się czy Karen jej czasem czegoś nie uszkodziła.
- A jeśli się dowiemy, że to odbiło się na jej zdrowiu to obiecuje ci, że pożałujesz tego. – powiedziała staruszka na odchodne i wyszły z domu One direction. Karen ciężko westchnęła. Zdecydowanie nie dostanie nagrody eks roku.
- To może ja już pójdę. – postanowiła.
- Powinnaś. – powiedział ze złością Louis. – I błagam. Panuj nad sobą na drugi raz. Babcia ma rację. Eva jest w ciąży i trzeba na nią uważać. A ty zachowujesz się jak zwierzę, które wypuszczono z klatki.
- Byłam zazdrosna. – starała się jakoś wytłumaczyć swoje zachowanie.
- Ja też bywam ale nigdy nie rzuciłem się na Jima z pięściami nawet gdy poszliście razem do kawiarni. Nie zadzwoniłem nawet do niego aby go ochrzanić. Nie zrobiłem zupełnie nic. Widzisz? Tak zachowują się ludzie, którzy ufają sobie nawzajem. Tobie do tego jeszcze daleko. – przyznał i wszedł schodami na górę po czym zamknął się w swoim pokoju.
 Karen myślała nad jego słowami wracając do domu. Ewidentnie miał rację. Nie panowała nad sobą i co najgorsze nie ufała mu. Jeszcze nie pozbyła się tego problemu a bardzo chciała. Dla niej to cały czas był ten sam Louis, który flirtował z dziewczyną z którą popadnie. Nie wierzyła w jego zmianę. A powinna była. Teraz to zrozumiała. Ale czy nie jest za późno?
                                                                       ***
- Co zrobiłaś? – Juliette nie mogła w to uwierzyć. Karen kiwnęła głową.
- Yup. Rzuciłem się z pięściami na Eve. – Dziwne, ze nikt nam nie przerwał. To znaczy przerwał. Ale ksiądz i to tylko dlatego, ponieważ myślał, ze jesteśmy opętane.
Jul wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Szkoda, ze mnie tam nie było. To musiała być komedia.
- I była. – przytaknęła kiwając głową. – Najgorsze jest to, że Louis chyba pierwszy raz miał rację.
- Co? – blondynka nie mogła w to uwierzyć. – Przyznałaś mu rację? Karen. Serio, boje się ciebie.
- Nie panuje nad sobą. – westchnęła. – Ostatnio dosłownie wszystko jest w stanie mnie wyprowadzić z równowagi. Powinnam się wyciszyć ale nie wiem jak.
- Joga jest dobra. – podpowiedziała szybko Juliette. – Może powinnaś się zapisać?
- A wiesz, ze masz rację? – odpowiedziała Karen. – Zrobię tak. Może to będzie pierwsza dobra decyzja w moim życiu. – dodała z uśmiechem.
                                                                       ***
Zayn i Niall tymczasem cały czas śmiali się z Louisa, który chciał o tym zdarzeniu jak najszybciej zapomnieć. Nie wyglądało jednak aby jego przyjaciele zamierzali dać mu spokój.
- To było naprawdę zabawne! – powiedział Horan. – Nie bądź taki sztywny Louis.
- A gdyby tak twoja babcia chciałaby abyś ożenił się z kimś kogo nie kochasz? – odpowiedział Tommo.
- To nie możliwe. – Nialler pokręcił głową. – Po pierwsze moja babcia nie żyje od 10 lat.
- W takim razie mama…
- Moja mama uwielbia Juliette.
- Szczęściarz. – mruknął Lou. Wprawdzie jego mama także uwielbiała Karen ale babcia jej nie cierpiała i nie miał pojęcia dlaczego? Co było w niej takiego odpychającego? Zayn chciał coś powiedzieć ale zadzwonił jego telefon więc przeprosił na moment chłopaków i poszedł do kuchni odebrać. Dzwonił numer, którego kompletnie nie znał. Ale mimo to nacisnął zieloną słuchawkę.
- Halo?
- Pan Zayn Malik? – rozbrzmiał się glos jakieś kobiety.
- Tak to ja. Słucham.
- Pana przyjaciółka Megan Beatress miała wypadek samochodowy. Jechała pod wpływem alkoholu. Jest teraz w szpitalu.
Zayn z trudem przełknął ślinę. Megan? Boże! Megan! Jego Megan. Megan którą tak kochał miała wypadek. I jechała pod wpływem alkoholu… ale z tego co wiedział ona nie piła… więc dlaczego?
- Dobrze. Zaraz tam będę. – zapewnił kobietę i schował telefon do kieszeni spodni po czym wybiegł szybko z mieszkania nawet się nie tłumacząc Louisowi i Niallowi, którzy nic nie rozumieli z jego zachowania.
                                                                       KONIEC
 Miałam taki pomysł w głowie wcześniej jak Megan opuszczała Zayn’a to wiedziała tam sobie w główce, ze ona kiedyś wróci i to nie będzie tak na zawsze jak pewnie większość myślała.
Nie pojawiała się wcześniej, ponieważ chciałam aby Meg wróciła w tym ostatnich odcinkach a , że ok 10 do końca zostało także dlatego już czas najwyższy aby wróciła.
Dowiecie się dlaczego jechała pod wpływem alkoholu i co tak naprawdę w jej życiu się działo. A wgl pamiętacie dlaczego zostawiła Zayn’a? Nie? To wam przypomnę, ponieważ Zayn ukrywał przed nią fakt, ze spał z Zoe (co było nie prawdą jak się potem okazało). Ale okaże się, że Meg miała zupełnie inny powód.
Aaa Rosalie udało ci się. Kurczę tak właśnie mówię „Ktoś na pewno skojarzy fakt, że  wcześniej pisałam, że ma być wątek z Zaynem a potem, że jakaś postać wróci do opowiadania”. Mogłam być bardziej tajemnicza ale napisałam to kieeedyś a ja nie lubię usuwać tego co miałam het het temu na myśli.

Ten odcinek był nawet zabawny z czego się cieszę, ponieważ ostatnio dużo smutku było w tym opowiadaniu. Chciałam aby wreszcie było jakieś nastrojowe. No i jest! 
W następnym odcinku będą DWA ważne wątki dlatego będzie nieco długi ale moim zdaniem jest ciekawy i dużo się dzieje. 
Do następnego x + komentujcie bo liczba nieco spada i smutno mi z tego powodu. 

7 komentarzy:

  1. Świetny odcinek, naprawdę był zabawny XD Uwielbiam gdy max jest zazdrosny zawsze wtedy jego zachowanie mnie śmieszy. Karen za to ostatnio ciągle się biję, ale żal mi Louisa mam jednak nadzieję, że koniec końców oboje przyjdą na balkon i będzie happy end. nie rozumiem dlaczego babcia Lou tak bardzo nie lubi Karen, ale dzięki temu był ten prze komiczny "ślub" :D Jestem ciekawa o co chodzi z Megan i nie mogę się doczekać następnego odcinka^^
    Życzę duuużo weny i czekam na next ;****
    Julia^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Halo!!! Pomoże mi ktoś wstać?
    Rozbawiła mnie ta cała sytuacja ze ślubem, po prostu jebłam i nie wstaję:D
    Max zazdrosny, ale to słodkie<3
    Wiedziałam, że to Meg:)
    Buziaczki:-*
    GOŚKA

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo Max jest zazdrosny ❤ (so sweet)
    Kiedy zobaczyłam wątek z Karen, o ja pierdole to było zajebiste ❤
    Zastanawia mnie tylko to , czemu Meg piła ?

    Sara ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja to kocham !!!!! <3

    Angela <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Boooże skomentujcie to, tyle osób to czyta a tak mało komentuje a przecież komentarze na pewno jej pomagają. Tak trudno napisać jedno zdanie :/
    Julia^^

    OdpowiedzUsuń
  6. hahahah babcia Lou rozwala system :D a Max jak jest zazdrosny to mam wrażenie, że zaraz komuś walnie :D ciekawe, czemu Meg piła.........wyglądała na taką porządną dziewczynę.........dawaj szybko nexta, bo jestem ciekawa jak cholera co jest z Megan :)


    @si@9919

    OdpowiedzUsuń
  7. @si@9919 zgadzam się z tobą Max zaraz komuś przypierdoli

    D xx.

    OdpowiedzUsuń