sobota, 5 kwietnia 2014

One direction 5 odcinek 116

Liam po szkole był zmuszony iść do stołówki i tam rozpocząć pracę. W ogóle mu się to nie uśmiechało. Przecież on był bogaty i był sławny i nie chciał się tak poniżać aby iść do tych ludzi i im pomóc. Przecież oni nie mieli nic a on miał wszystko, dlatego stwierdził, że do siebie nie pasują i nie może tam iść. Sean jednak był nie ustępliwy. Zagroził, że jeżeli tam nie pójdzie to będzie miał zakaz na chodzenia na wszystkie imprezy. To ostatecznie przekonało Li, że powinien tam iść chociażby z tego powodu. Gdy już się tam znalazł otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. Większego syfu się chyba nie spodziewał. Wszedł do kuchni w której pracowało kilka osób i przystanął zastanawiając się co ma zrobić?
- Hej! Gwiazdeczko! Może byś się wziął do roboty? – powiedziała jakaś dziewczyna.
- Ja… Ja chyba pomyliłem się. Pójdę już. – powiedział chłopak zbliżając się w stronę wyjścia. Chrzanił to co mu mówił Sean. Nie będzie pracować w takich warunkach.
- Twój menadżer do nas dzwonił i powiedział, że mamy nie dać ci uciec. Więc zabieraj się laluniu do roboty. – odpowiedziała dziewczyna ostrym tonem. Payne wywrócił oczami. Głupi Sean. Wszystko zniszczy. Nawet jego ucieczkę. Ale praktycznie rzec biorąc to była wina Pani Wilson. Gdyby nie wzywała policji nic by się nie stało. Albo gdyby Li wywalił narkotyki gdy skończył ćpać. Hm, ale niestety.
- A więc co mam robić? – spytał wywracając oczami. Dziewczyna podeszła do niego i rzuciła w niego jakimś dosyć ciężkim workiem.
- Obierz kartofle.
Liam wybuchnął śmiechem. Okazało się jednak, że dziewczyna nie żartowała.
- Mówię serio. – powiedziała gdy chłopak nie przestawał się śmiać.
- Ale… jak ty sobie to wyobrażasz? Nie jestem przyzwyczajony do czegoś takiego!
- Zauważyłam właśnie. – rzekła wywracając oczami. – Zachciało się wielkiej gwiazdeczce ćpać to teraz za to odpokutuje.
- Już nie ćpam. – warknął jednak dziewczyna już od niego odeszła. Liam spojrzał z obrzydzeniem na ziemniaki. Cholera! Przecież on nigdy tego nie robił. Nie ma pojęcia nawet za co się zabrać. Wziął nóż leżący na blacie i usiadł na krzesełku. Zabawę czas zacząć.
                                                                       ***
- Nie mam siły! – wrzasnął Liam po 15 minutach obierania ziemniaków. Jakiś mężczyzna zaczął chichotać.
- To lepiej je zbierz bo czeka cię jeszcze jeden worek.
Payne pomyślał, że żartuje. To było jakieś chore. Przecież on nawet jeszcze nie był w połowie tego. Ta praca była zdecydowanie za ciężka. Chciał iść do domu i pograć w coś na play station. Docenił teraz słodkie leniuchowanie.
- Pieprze to! – krzyknął w końcu rzucając nóż w kąt. – Idę do domu.
- O nie, nie. – powiedziała dziewczyna, która dała mu worek ziemniaków. – Zostajesz tutaj wielka gwiazdeczko. Zalecenie…
- Tak, tak wiem! Zalecenie dupnego menadżera. Ale mam w dupie jego zalecenia rozumiesz? Nie będę tego robić! – krzyknął i zbliżył się do drzwi. W przejściu wpadł na jakiegoś staruszka w brudnych ciuchach. Wyglądał na zmęczonego i głodnego. To jednak nie miało dla Liama znaczenia. – Odsuń się staruchu. – powiedział do niego ostro i wyszedł.
                                                                       ***
Harry tymczasem leżał na kanapie i zdychał. Nie, nie był już chory. Wczoraj poczuł się lepiej i nawet dzisiaj był w szkole ale myślał o Zooey i tych chłopakach na zdjęciach. A może rzeczywiście przesadzał i nic między nimi nie było? Nie chciał się zamieniać w zazdrosnego Louisa. Ale to, że był zazdrosny chyba pokazywało, że zależało mu na Zoe, prawda? Cieszył się, ponieważ miał mieszane uczucia co do niej. Teraz wszystko jeszcze bardziej się skomplikowało, ponieważ dziewczyna nie chciała go widzieć. Rozmyślania przerwał mu trzask drzwi. Potem do salonu wszedł wyraźnie wściekły Liam.
- Już wróciłeś? Myślałem, że zostaniesz do wieczora. – powiedział Harry.
- Nie będę tam pracować! Niech się walą! – krzyknął.
- Sean i tak cię zmusi abyś tam poszedł jutro.
- Jutro jest sobota i idę się zalać w trupa. Nie będę chodzić do jakieś pieprzonej stołówki karmić bezdomnych. W dupie ich mam. Oni nie pomagali mi w moich problemach więc dlaczego ja mam im pomóc?
Harry przez moment myślał, że żartuje. Liam serio zawsze był taki pusty?
- Uważam, że przesadzasz. Oni nie wybierali sobie w jaki sposób będą żyć. A ty możesz zmienić ich los. – odpowiedział loczek. Payne jednak prychnął pod nosem i poszedł na górę. Hazz wywrócił oczami. To był dobry chłopak tylko ciężko było do niego dotrzeć. Musi po prostu zrozumieć kilka spraw i będzie w porządku. Kiedy zadzwonił jego telefon pomyślał, że to Zooey więc z radością odebrał nawet nie patrząc kto dzwoni.
- Cześć. – powiedział wesoło.
- Hej. Co taki szczęśliwy? – zapytał ze śmiechem Max. Wtedy Harry ciężko westchnął. Kujon to zauważył. – Co? Myślałeś, że to ktoś inny?
- Nie tylko… właściwie to tak. – Styles stwierdził, że nie ma co udawać przed przyjacielem. Zresztą nie znał jego uczuć więc nie wiedział, że sprawia mu przykrość. – Pokłóciłem się ostro z Zooey i czekam na jej telefon.
- Uuu brzmi groźnie. O co poszło? – Max starał się udawać, że wcale go to nie rusza jednak było mu cholernie smutno, że Harry tak przejmuje się dziewczyną.
- To nie rozmowa na telefon. Może spotkamy się jutro?
- Jasne. Gdzie proponujesz?
- U ciebie w domu. Dawno tam nie byłem.
Max kiwnął głową z uśmiechem jednak potem przypomniało mu się, że rozmawia z Harry’m przez telefon i on tego nie widzi.
- Tak, tak pewnie. Może być u mnie w domu.
- To jesteśmy umówieni. Cześć. – Styles rozłączył się i odłożył telefon na stolik ciężko wzdychając. Przypomniały mu się słowa Zooey, która sugerowała, że Max się w nim kocha i teraz roześmiał się. Przecież to nie możliwe bo:
a) jest chłopakiem
b) jest jego przyjacielem
c) jest chłopakiem
                                                                       ***
Do Sean’a zadzwonili ze stołówki mówiąc o chamskim zachowaniu Liama. Menadżer 1D był zawstydzony jego zachowaniem. Nie sądził, że może zachowywać się tak wrednie. Naprawdę miał o nim zdecydowanie inne zdanie. W sobotę przyszedł do domu One direction aby porozmawiać z chłopakiem i przekonać go, że ma tam chodzić.
- Sean? Cześć! – powiedział Niall rzucając się na niego.
- Siema Nialler. – odpowiedział ze śmiechem. – Zastałem naszego buntownika?
- Jasne. Jest w swoim pokoju.
Sean wszedł do środka i skierował swe kroki na górę. Gdy był w połowie schodów Zayn siedzący na kanapie krzyknął:
- Widzę, że Payne ma opierdol!
Menadżer tylko wywrócił oczami i wszedł do pokoju chłopaka, który leżał na łóżku i grał na telefonie. Właściwie to spodziewał się przyjścia Sean’a.
- Nie, nie i jeszcze raz nie.
- Zwijaj swoją dupę w troki! – powiedział stanowczym tonem mężczyzna.
- Wal się. – odburknął chłopak nawet nie drgając. – Mówiłem ci kurwa, że nie ćpam!
- Ale gazety  piszą co innego! Masz odbudować swój wizerunek. Mam to w dupie, że to ci się nie podoba. Idziesz tam! Masz tam być za pół godziny. Zwijaj się.
- Zmuś mnie. – powiedział z cwanym uśmieszkiem. Sean wywrócił oczami mrucząc „Sam tego chciałeś”. Podszedł do Liama i zaczął ciągnąć go za nogę. Li zaczął się drzeć, że jest idiotą i ma go puścić. Sean jednak nie zważał na to i prawie ściągnął go z łóżka ale musiał przyznać, że Payne był dosyć ciężki i było mu trudno. Chłopak łapał się pościeli aby nie spaść ale ona zleciała razem z nim na podłogę. Li pomyślał, że coś sobie złamał.
- Jesteś chory czy coś?! – wrzasnął sycząc z bólu, ponieważ bolało go ramię.
- Coś. – odparł mężczyzna. – A teraz zwijaj się. Za 5 minut masz być na dole. Zawiozę cię już tam. – postanowił dobroczynnie.
- Ani mi się śni. – warknął chłopak.
- Och, Liam, Liam. Znowu sam tego chciałeś. – Sean ciężko wzdychając ponownie podszedł do chłopaka i wziął go na ręce przerzucając sobie przez ramię. Był cholernie ciężki ale był wytrzymałym człowiekiem więc dał radę. Liam zaczął się tarmosić i krzyczeć, że ma go puścić. Niall i Zayn na dole mieli nie zły ubaw. Horan tarzał się po podłodze ze śmiechu a Malika rozbolał brzuch. Payne musiał stwierdzić, że kompletnie się ośmieszył i koledzy będą mu jeszcze to wypominać przez długi czas.  
                                                                       ***
Louis i Karen wieczorem pojawili się na kolacji u Christiny. Ona jak zwykle piękne wyglądała. Gorzej było z Sean’em, który nie zdążył się przygotować przez Liama. Luiza jak zwykle się spóźniała więc usiedli przy stole bez niej.
- Wow mamo! Sama robiłaś? – zapytał Louis, który był pod wrażeniem potraw znajdujących się na stole.
- Popierdoliło cię słońce? – roześmiała się kobieta. – Oczywiście, że zamówiłam.
- To by wiele wyjaśniało. – przyznał Lou. – Babcia się spóźnia nieco. W ogóle przyjdzie?
- Pewnie siedzi u kosmetyczki. – powiedziała Christina wywracając oczami.
- Znając babcię to by było prawdopodobne. – stwierdził chłopak. Sean tymczasem wyglądał na nieco przerażonego. Pozostali goście to zauważyli i popatrzyli na niego z przejęciem.
- Wszystko w porządku? – zapytała jego narzeczona dotykając jego ramienia.
- Tak, tak tylko… Jezu jak ja się boje! – mężczyzna wstał gwałtownie z siedzenia. – To się nie uda. Odwołajcie tą kolację. Ona mnie nie polubi. To będzie totalna porażka.
- Nie ukrywam to się może zdarzyć. – przyznał Louis na co Karen szturchnęła go w ramię. – Auć! No co? Mówię tylko prawdę. Babcia jest wredna dla innych osób prócz mnie.
- Nie stresuj go ty przydupasie babci. – warknęła Christina.
- To moja wina, że babcia mnie wielbi? – zapytał Louis prawie desperackim tonem.
- Nie oczywiście, że to nie twoja wina, że jesteś przydupasem babci. – odpowiedziała uśmiechając się do niego słodko mama. Lou wywrócił oczami a Sean zaczął ciężko oddychać.
- Wasze kłótnie wcale nie poprawiają mojej sytuacji. – przyznał szczerze. – Nie dobrze mi. Jezu, ja zaraz zwymiotuje. – dodał chodząc po salonie w te i we w te. Christina ciężko westchnęła i zajęła się jedzeniem stwierdzając, że przesadza i zaraz mu przejdzie.
- Sean wszystko będzie dobrze. Luiza cię polubi. – powiedziała Karen chcąc dodać mu otuchy.
- A ciebie polubiła? – zapytał przystając na moment. Dziewczyna nie zamilkła co dało mu jasną odpowiedź. – No widzisz! Ona nienawidzi wszystkich i nie ma szans aby mnie zaakceptowała. Zwalę to moim zachowaniem.
W tym momencie zadzwonił dzwonek u drzwi.
- To pewnie babcia! – pisnął podekscytowany Louis.
- Jezu. – powiedział Sean zakrywając sobie usta dłonią. – Niedobrze mi. – dodał i pobiegł do łazienki.
                                                                       ***
Max od 15 minut czekał na Harry’ego, który nadal się nie pojawiał. Pomyślał, że może pogodził się z Zooey i teraz robią coś bardzo niegrzecznego. Cholera! Dlaczego nawiedzają go zawsze takie okropne myśli? Nie potrafił przestać myśleć o tym, że Zoe i Harry już ze sobą spali. Z tego co wiedział Hazz nigdy nie uprawiał seksu ale to mogło się zmienić przez miesiąc, prawda? Wtedy usłyszał dzwonek u drzwi. To może być Harry lub jego rodzice, którzy wrócili wcześniej z przyjęcia. Wolał tą pierwszą opcje. Zdecydowanie.
- Siema Max! – krzyknął loczek uśmiechając się szeroko i machając mu przed oczami dwoma butelkami piwa. – Przyniosłem piwo. Chyba, że go nie pijesz to nie musisz.
- Nie, nie. Ja chętnie. – odpowiedział chodź średnio mu smakowało ale nie chciał robić Harry’emu przykrości. – Pizza już wystygła bo się spóźniłeś. – wytknął mu.
- Och przepraszam. Niall ochlapał mnie keczupem i musiałem się przebrać. – powiedział wchodząc do środka i podając swojemu przyjacielowi piwo. – To jak? Co robimy? Oglądamy jakiś film, naśmiewamy się ze zdjęć zalanego Liama w necie czy rozmawiamy o bzdetach.
Max zastanowił się przez chwilę.
- Nie mam fajnego filmu i nie mam za bardzo ochoty oglądać zalanego Liama. Zabawniej by było pooglądać zalanego ciebie.
Harry potrzasnął głową i otworzył piwo.
- Zapewniam cię, że nie ma takich zdjęć. Jestem grzecznym chłopcem.
- Robiłeś striptiz na stole i lizałeś się z dziewczyną swojego kumpla. Jesteś usposobieniem świętości. – powiedział Max chichocząc. Harry pokazał mu język i usiadł na kanapie biorąc łyk piwa.
- A ty całowałeś się z przypadkową modelką! – wytknął mu Hazz.
- Ale była chociaż w moim wieku. Pamiętasz twoje zauroczenie Panią Wisson? – posłał mu cwaniackie spojrzenie a Harry wywrócił oczami.
- Serio chcesz grać w „kto był bardziej niegrzeczny?” – zapytał.
- Nope. I tak wiem, że nie miałbym szans. – roześmiał się a Styles go szturchnął. – A jak tam sprawy z Zooey? Mówiłeś, że się pokłóciliście. – powiedział to dosyć niechętnie.
- Nie chcę o niej rozmawiać. Po prostu zachowywała się na imprezie jak… łatwa dziewczyna i… wkurzyłem się. – rzekł upijając kolejny łyk piwa. – A ty? Masz kogoś na oku?
Max drgnął na te słowa. Momentalnie serce zaczęło mu szybciej bić. Dlaczego on zaczął ten temat? Nie chciał o tym rozmawiać. Nie umie kłamać. Jest w tym kiepski.
- N- nie. – odpowiedział nie pewnie co Harry zauważył. Oczy mu się zaświeciły i uśmiechnął się ukazując swoje słodkie dołeczki. Max spuścił wzrok. Nie chciał na niego patrzeć. Był zbyt śliczny.
- Maaax, wiem kiedy kłamiesz. Mów. Znam ją?
„Raczej jego” – pomyślał prychając pod nosem.
- Nikt mi nie wpadł w oko. Przestań.
- Wpadł ci ktoś tylko nie chcesz się przyznać. Max to normalna sprawa. Nie wiem czego się wstydzisz.
- Bo… to skomplikowane. I tak nie będziemy razem. – odpowiedział ciężko wzdychając.
- Dlaczego? Max co stoi na przeszkodzie abyście byli razem? Jest od ciebie dużo starsza?
- Nie ale…
- Więc o co chodzi?
- Bo to kurwa nie dziewczyna! – prawie to wykrzyknął. Po paru sekundach doszło do niego co przed chwilą powiedział. Czy on właśnie przyznał, że zakochał się w…chłopaku? Miał nadzieje, że Harry nie domyśli się, że chodzi o niego.
- Podoba ci się chłopak? – zapytał zaskoczony. Nie wiedział co o tym myśleć. To było dziwne. Czyli wychodziłoby na to, że Max jest… gejem. – To… w porządku. Serio. Nie mam nic przeciwko. Nadal możemy być przyjaciółmi.
„Nie gdybyś poznał całą prawdę” – pomyślał kujon.
- To świetnie. Ulżyło mi. – powiedział biorąc kawałek pizzy. Miał ochotę rzucić się na Harry’ego. Był taki idealny dla niego. Dlatego musiał zająć czymś ręce aby tego nie zrobić. Chociażby pizzą.
- Więc kto to jest?
- Nie powiem ci bo będziesz się śmiać.
Harry wywrócił oczami.
- Wiec zagrajmy w 10 pytań, dobra? Jak zgadnę będziesz musiał mi powiedzieć.
Max zastanowił się przez moment a potem kiwnął głową.
- Zgoda. Zagrajmy.
                                                                       ***
Luiza siedziała przy stole i dopytywała się o Sean’a, który nadal się nie pojawiał. Christina nie mogła powiedzieć matce, że jej narzeczony był tak zestresowany, że zwymiotował. Co by sobie pomyślała o niej o nim? Po 10 minutach w salonie pojawił się menadżer One direction. Wyglądał blado.
- Witam. – powiedział mężczyzna.
- O nareszcie pan jest! Gdzie pan się podziewał? Czekam tu już parę minut. – powiedziała Luiza.
- Ja… poplamiłem koszulę i musiałem się przebrać. – powiedział siadając z powrotem. – Ale proszę mi mówić po imieniu. Jestem Sean.
- A ja Luiza. – odpowiedziała nalewając sobie wina. – Christina dużo o panu opowiadała.
- Tak? Co na przykład? – zdziwił się.
- Że jesteś dobry w łóżku ale szału nie ma.
Wszyscy spojrzeli na Luize jak na idiotkę. A ona po chwili roześmiała się.
- Żartowałam! Chciałam jakoś rozluźnić atmosferę. Jest taka napięta.
Niestety Sean wcale nie przestał się stresować. Ręce nadal mu się pociły i miał wrażenie, że zaraz znów zwymiotuje. Spojrzał na jedzenie z obrzydzeniem.
- A więc pobieracie się, tak? W czerwcu? – spojrzała na nich.
- Tak, mamo. Mówiłam ci zresztą. – powiedziała Christina.
- A gdzie?
- W parku. – odpowiedział za nią Louis. – Karen to wymyśliła. – poklepał swoją dziewczynę po ramieniu. To jednak nie był dobry pomysł mówić, że to Karen wymyśliła. Luiza prychnęła pod nosem.
- To szczyt wieśniactwa. Zamiast zarezerwować salę jak porządni ludzie to wy w parku jak zwierzęta? Może jeszcze grupowy seks? – powiedziała Luiza.
- Babciu! – Lou spojrzał na nią kręcąc głową. Kobieta machnęła ręką.
- Taka prawda. Zwierzęta to byle gdzie i byle z kim. Mam nadzieje, że jakieś zasady każdy z was ma, co? Louis to wiem, że porządny w końcu to mój wnusio ale co do reszty nie byłabym taka pewna. – posłała jednoznaczne spojrzenie Christinie, Seanowi i Karen. Oni chcieli krzyknąć, że to właśnie Lou kiedyś sypiał z kim popadnie ale powstrzymali się.
- My nie z takich. – warknęła Christina. – Ta rodzina ma zasady mamo. Przykro mi, że uważasz inaczej.
- Dobrze, dobrze. – machnęła ręką. – Sean ile miałeś samic w życiu? – spojrzała na niego pytająco. Sean omal nie opluł się winem, które pił.
- Słucham?
- To co słyszałeś. Ile miałeś samic w sensie partnerek seksualnych? Poniżej 20?
- Myślę, że … tak. – odpowiedział chociaż nie był pewien. Lubił sypiać z kobietami i nie liczył ich. Mogło być ich nawet 30 albo 10. Nie wiedział tego.
- I ty Christina chcesz się z kimś takim związać? Prawdziwy mężczyzna powinien mieć jedną kobietę na całe życie. Louis to pewnie nawet seksu nie uprawiał a wy? Jak zwierzęta z klatki. – powiedziała zniesmaczona babcia Lou. Karen zachichotała. – Czego tam się śmiejesz młoda damo?
- Nie nic. – uspokoiła się brunetka. Nie potrafiła sobie wyobrazić Louisa jako prawiczka. – Po prostu coś sobie przypomniałam zabawnego.
- Związanego z dzikim seksem? Bo o nim teraz rozmawiamy.
- Nie, nie. – Karen się wzdrygnęła. Luiza posłała jej niedowierzające spojrzenie.
- Sean powiedz mi kochany…- Luiza popatrzyła na niego. – Czy uprawiałeś kiedyś gejowski seks lub czy o nim myślałeś?
- Mamo! – krzyknęła Christina.
- No co? Świat idzie z postępem. Ludzie z każdym to robią. Nie żyj jak dziewica.
Tymczasem Sean zrobił się czerwony na twarzy i wstał od stołu. Znów zrobiło mu się nie dobrze. Nie wiedział czy coś mu zaszkodziło czy to po prostu był stres.
- Co się stało, chłopcze? – zapytała Luiza. – Chciałbyś coś wyznać? Czyli jednak gejowski seks był, tak? W jakich pozycjach?
- Mamo ty upadłaś na głowę! – wrzasnęła Christina. – Jesteś zboczona!
- Muszę wiedzieć do jakich pozycji jest przyzwyczajony abyś potem mogła mu zaoferować to samo!
Sean jednak w odpowiedzi zwymiotował na stopy Luizy!  Kobieta zaczęła wrzeszczeć na cały dom, że nienawidzi go i nie przyjdzie na ślub!
                                                                       ***
- Czy ten chłopak chodzi do naszej szkoły? – zadał pierwsze pytanie Harry.
- Tak. – odpowiedział Max pijąc łyk piwa. Eech, nadal mu nie smakowało.
- Dobrze… - zastanowił się loczek. – Czy jest miły?
- To najmilsza osoba jaką znam. – odpowiedział Max zgodnie z prawdą. Bał się, ze Hazz zapyta czy to on i będzie musiał odpowiedzieć prawdę bo nie umie kłamać i szybko domyśli się, ze chodzi o niego.
- Rozmawiałeś z nim ostatnio?
- Tak. 
Harry poważnie zaczął się zastanawiać. Trochę już wie.
- A więc to Josh? – spytał nie pewnie. Kujon potrzasnął głową.
- Niestety nie.
Styles zdziwił się. Był przekonany, że chodzi o niego. W końcu rozmawiał z nim ostatnio i jest zdeklarowanym gejem. Teraz był skołowany.
- Znam tą osobę?
- Tak.
- Ma blond włosy?
- Nie.
- Hm… - Harry przygryzł wargę a Max musiał odwrócić ponownie wzrok. Dlaczego on mu to robi? Tak bardzo chciał go pocałować! Marzył o tym praktycznie! – Jest wysoki?
- Tak.
- Czy ta osoba jest gejem?
Max zastanowił się. Korciło go aby odpowiedzieć „To już sam powinieneś stwierdzić”.
- Nie wiem ale raczej nie.
- Och. – westchnął Harry. – To rzeczywiście komplikuje sprawę. Masz przejebane.
To wcale nie poprawiło humoru Maxowi. Miał ochotę się rozpłakać. Harry nie był gejem, Harry’emu nie podali się chłopcy. Harry’emu on się nie podobał. To było najważniejsze dla niego! – A więc kontynuując: czy ten chłopak ma dziewczynę?
- Tak jakby. – odparł Max. – Sam nie jest pewien. – ugryzł się w język. Cholera, a jak się teraz domyśli? Hazz zmarszczył brwi zapewne gorączkowo nad tym myśląc. – Zostało ci ostatnie pytanie. – dodał chłopak z uśmiechem. – Potem będziesz musiał się domyśleć sam. Ja już odpowiadać nie muszę.
- Czy to ktoś z One direction?
To pytanie poraziło Maxa niczym piorun. Gdyby powiedział tak Harry byłby pewien, że chodzi o niego. Zamilkł więc i spuścił głowę. Bawił się kawałkiem pizzy. Ta cisza zaczęła robić się nie zręczna.
- Chcesz obejrzeć jakiś film?! – zapytał Max odkładając pizzę i klaszcząc energicznie w dłonie. – Może jakiś horror, co?
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. – powiedział powoli Harry drżącym głosem.
- Mam paranormal activity, blair wich project, obecność, piła, wzgórza mają oczy, teksańska masakra…
- Okej a więc zadam inaczej: czy to ja?
- To na który film  się decydujesz?
Max jak gdyby w ogóle nie słuchał co do niego mówi Harry. Tak naprawdę wolał uniknąć tego tematu.
- To ja prawda? Max możesz odpowiedzieć? – Hazz spytał dosyć ostrym tonem.
- Przynieść popcorn?
- Max do cholery! – krzyknął Harry łapiąc go obydwoma dłońmi za ramiona. Maxa zaskoczył ten niespodziewany gest i gwałtownie odskoczył. Nie chciał aby Harry go dotykał. Tego już było za wiele. Nie dosz, że wygląda jak młody bóg to jeszcze go dotyka. Świetnie! Oby tak dalej Styles!
- Nie prosiłem się o to! – krzyknął chłopak w okularach. – Właściwie to nawet tego nie chcę! Nie chcę patrzeć na ciebie w ten sposób, myśleć tak o tobie. Po prostu nie chce, rozumiesz? Widzę, że kochasz Zooey i nie musisz mnie w tym uświadamiać. Wiem, że już ze sobą spaliście. I wiem, ze mimo wszystko wybaczysz jej to co robiła na imprezie bo ją kochasz. Harry ja to wszystko wiem! Serio. Jestem tylko głupim zakochanym kujonem. – Max przygryzł wargę aby się nie rozpłakać. Zapadła długa cisza. Max pomyślał, że Harry’emu nawet się coś stało jak zatrzymał się w czasie albo co. – Wyjdziesz i na tym skończy się nasza przyjaźń, co? Wszystko spieprzyłem. Wiem. Przepraszam. Nie mów, że ci przykro ale ty nie czujesz tego co ja. Cholera Harry ja to wiem. Miałeś podobną sytuację z Karen i ja ci nie będę tego utrudniać.
Hazz nadal milczał. Max ciężko westchnął. Pomachał mu nawet dłonią przed oczami ale loczek patrzył się w podłogę jak gdyby nad czymś myśląc. Kujon dotknął więc jego ramienia i lekko nim potrzasnął. Gdy to nie pomogło zaczął opuszczać dłoń a wtedy Harry złapał go za nadgarstek i po prostu trzymał.
- Co ty robisz? Chcesz mi w ten sposób dodać otuchy? Serio Harry to dziwny sposób. Boli mnie tylko ręka bo ściskasz wyjątkowo mocno.
- Nie spałem z Zooey. – wydukał w końcu zachrypniętym głosem.
- Nie? – Max był tak zaskoczony, ze o mało nie zabrakło mu tchu. – Nadal jesteś prawiczkiem? – ugryzł się w język. To nie było odpowiednie pytanie. Nie powinien go zadawać.
- Wydaje mi się, że tak. – spojrzał na niego. Jego oczy błyszczały niczym iskierki. Max chciał drugą wolną ręką poprawić włosy ale Harry złapał go i za nią. Nim chłopak zdążył zdać sobie sprawę co się dzieje Hazz wpił się w jego usta. Max na początku zdumiony tym gestem nie oddał pocałunku ale gdy zdał sobie sprawę, ze całuje go chłopak w którym był zakochany do szaleństwa odwzajemnił ten gest. Harry trzymał go obiema dłońmi za nadgarstki więc Max nie mógł go nawet objąć, chodź bardzo chciał. Marzył aby tą chwilę zatrzymać na zawsze ale jednocześnie był zdezorientowany. Nie wiedział dlaczego Harry go całuje i czy nie będzie po tym zdarzeniu tego żałował. Boże przecież on całuje Harry’ego Stylesa! Jego najlepszego przyjaciela! A właściwie już nie przyjaciela bo przestał nim być z dniem w którym się w nim zakochał. Nagle Styles oderwał się od niego i puścił jego ręce.
- Ja… ja przepraszam. – wydukał wyraźnie zawstydzony Harry.
- Dobrze wiesz, że nie musisz przepraszać. Serio nie mam ci tego za złe. – powiedział Max.
- Chyba już pójdę. – stwierdził wstając z kanapy. – Nie powinienem był. Oboje popełniliśmy błąd. Max, to się nie uda. Przykro mi.
- Och, stwierdziłeś, że nasz związek nie miał by sensu przed czy po tym jak mnie pocałowałeś? – zapytał ostro Max. – Właściwie po co w ogóle to robiłeś? Wiesz co? Nie odpowiadaj. Mam to gdzieś. Nie jesteś gejem, masz swoją pieprzoną Zooey. Świetnie!
- To nie tak…
- Nie tłumacz się. Pójdę do klubu upiję się zaliczę jakąś przypadkową laskę i postaram się zapomnieć o tobie.
- Max nie rób tego…
- Bo biedny Harry będzie miał wyrzuty sumienia? Sorry ale guzik mnie to obchodzi. – Max wstał z kanapy. – Idź już sobie. Ja też pójdę.
- Nie idź tam i nie rób tego. – Harry również wstał z kanapy i usilnie starał się przekonać przyjaciela, że to był beznadziejny pomysł.
- Bo? Dlaczego niby miałbym tego nie robić? No proszę oświeć mnie! – Max podniósł ton.
- Bo nie chcę aby dotykał cię ktoś inny niż ja! – krzyknął głośno Harry. Zapadła cisza podczas której Harry podszedł pewnym krokiem do Maxa i przycisnął go do ściany kładąc ręce po jego obu stronach. Potem natarczywym ruchem ponownie złączył ich wargi razem. Tyle czułości podczas jednego wieczoru Max w życiu się nie spodziewał i musiał przyznać cholernie mu się to podobało. Ręce tym razem miał wolne więc objął Harry’ego w pasie. Tak strasznie chciał posunąć się dalej ale nie wiedział czy Harry’emu to się spodoba. Przesunął jedną rękę niżej i powoli zaczął rozpinać pasek jego spodni. Bal się, że zaraz Hazz go zatrzyma albo zacznie krzyczeć, że jest zboczonym gejem. Na chwilę Max oderwał swoje usta od jego aby zapytać:
- Mogę? – Wskazał ruchem głowy na ręce, które praktycznie zdjęły pasek. Harry kiwnął głową i zaczął rozpinać guziki jego koszuli.
- Nigdy tego nie robiłem. – powiedział prawie szeptem Hazz.
- Ja też. – odpowiedział Max. Harry’emu ulżyło, że nie tylko on jest nowicjuszem w tych sprawach. – Twój pokój jest na górze?
- Tak.
- W porządku.
Niespodziewanie Harry złapał Maxa za szyję a drugą ręką za nogi i wniósł go jak pannę młodą po schodach.
- Czuje się jakbyśmy byli po ślubie.
Hazz zachichotał.
- Kiedy wracają twoi rodzice?
- Koło 4:00 nad ranem a co?
- Nic. – loczek wzruszył ramionami kopniakiem zamykając drzwi od pokoju kujona. – Bo gdyby widzieli co ich kochany synek będzie zaraz wyprawiać na pewno nie byliby zachwyceni.
Max wywrócił oczami gdy został rzucony na łóżko a Harry usiadł na nim okrakiem. I nie obchodziło go to, że to dziwne, że są przyjaciółmi, że jutro któryś z nich może tego żałować. Liczyła się tylko ta chwila. Najlepsza w jego życiu.
                                                                       KONIEC
Jezu hahaha. Takie wielkie WTF? Co mnie odpierdoliło na koniec? Hahaha.
Miało być, że Harry całuje Maxa i wychodzi z jego domu zawstydzony a ja tu dałam namiastkę gejowskiego seksu. Zajebiście! Bym wam opisała cały ale zabilibyście mnie no i to nie jest opowiadanie erotyczne.
Ale nie myślcie, że skoro się ze sobą przespali to będą razem, ponieważ NIE. Na razie nie będą. Ale zdecydowanie będzie ich nieco więcej w opowiadaniu. 
Liama miałam dać na koniec ale Harry i Max zniszczyli mi plany lol. Jak zaczęłam ich opisywać to nie mogłam skończyć. Także w następnym odcinku będzie Liam i troszkę Cathrin.
Chcieliście Nialla i Juliette ale nie mam na nich pomysłu także na razie się nie pojawią. Przykro mi :C.
Zadawajcie pytania bohaterom!
Do następnego :3

4 komentarze:

  1. CZY JA WLASNIE ZROBILEM TO CO MYSLE?!
    HAHAHA
    JEZU KOCHAM CIE ZA CALE TO OPOWIADANIE . GLOWNIE ZA HAXA!! Ciekawa jestem co bedzie dalej. <3
    @gosiab97 aka HERI STAJLS XD

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG
    Końcówka zajebista i pewnym sensie szkoda, że przerwałaś w tym momencie, ale jednak to nie jest opowiadanie erotyczne.
    Niezłe było jak Sean wyniósł Liama i jeszcze porzygał buty Luiz xD
    Cieszę się, że będzie Liatrin i nie mogę się jej doczekać
    Ciekawi mnie to z kim ( o ile będzie) w ciąży Eva
    Przez ciebie nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i chciałabym już go przeczytać
    Pozdrawiam i życzę weny
    ~Vic

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooooo co za odcinek! Matko co ja przeżywałam na końcówce Harry i Max co za emocje... Nie spodziewałam się takich rzeczy po Harrym a myślałam, że jest taki spokojny i ułożony koniec naprawdę nieźle mnie zaskoczył :D Najbardziej ubawiłam się podczas czytania kawałków o Seanie najpierw wynosi Liama na ramieniu z domu a potem wymiotuję na matkę swojej narzeczonej hahah świetne XD
    Życzę duuuużo i mam nadzieję, ze szybko dodasz next ;**
    Julia^^

    OdpowiedzUsuń
  4. HAX!!!!!!
    Boże, ale mi się to podobało... Tak wiem jestem zboczona;D
    Szkoda, że nie będą razem:'(
    Kolacja z Luizą...po prostu jebłam:D
    Czekam nn!!!
    Buziaczki:-*
    GOŚKA

    OdpowiedzUsuń