Louis
wcinał chipsy i oglądał jakiś argentyński serial w TV. Nie był jakiś
szczególnie zajmujący ale każda z tych
kobiet miała duży biust, który dodatkowo eksponowała więc jakoś tak nie wiadomo
czemu zainteresowało go nagle. Jego podziwianie przerwał dzwonek telefonu.
Zanim odebrał spojrzał na wyświetlacz. Zmarszczył brwi. Może coś się stało? W
końcu jaki miałaby inny powód aby dzwonić?
-
Cześć Eva. – powiedział do słuchawki.
-
Hej. – odpowiedziała. – Pewnie to ci się nie spodoba ale… nie miałam wyjścia.
Musiałam się zgodzić.
-
Zgodzić na co? – zdziwił się.
-
Moi rodzice chcą poznać ojca mojego dziecka i zaprosili cię dzisiaj na
przyjęcie. Proszę powiedz, że wpadniesz.
-
Eva… ty chyba mnie nie zrozumiałaś. Powiedziałem, że chce uczestniczyć w życiu
dziecka a nie w twoim życiu. – powiedział zirytowany jej zachowaniem.
-
Obiecałam im, że przyjdziesz. Błagam nie rób mi tego. I tak byli nie źle
wkurzeni o tę ciąże. Oni są bardzo surowi a ty… ty robisz dobre wrażenie.
Spodobasz im się. To tylko niezobowiązujące przyjęcie. Przecież doskonale zdaje
sobie sprawę, że kochasz Karen i nie zostawisz jej dla mnie. Louis… proszę.
Chłopak
ciężko westchnął. Sam miał dosyć surową matkę i wiedział jak to jest. Musiał
jej pomóc. Nie mógł zostawić Evy z tym samej. Nie był złym człowiekiem.
-
Zgoda pójdę tam.
-
Dziękuje. – odparła z wyraźną ulgą. – To wiele dla mnie znaczy. Naprawdę. –
przyznała. – Na razie.
Dziewczyna
rozłączyła się a Lou odłożył telefon na stolik. Kompletnie te argentyńskie
cycki przestały go interesować. Teraz tylko myślał o reakcji Karen jak się o
tym dowie. Nie spodoba to jej się. Był tego pewien.
Wtedy
z góry zszedł Liam z miną skazańcy. Lou już wiedział, że ma problem. Nie chciał
jednak o tym wysłuchiwać. Dosyć miał swoich. Eva, Karen, dziecko… to wszystko
go przerastało.
-
Mam problem… - zaczął Liam siadając na kanapie.
-
Ja też. – powiedział Louis.
-
Tak wiem będziesz ojcem. – rzekł wywracając oczami. Tommo machnął ręką nie
dbale.
-
Teraz pojawił się kolejny. Eva poprosiła abym poszedł z nią na przyjęcie poznać
jej rodziców.
Payne
zmarszczył brwi.
-
To ty chodzisz z Evą czy Karen? Stary, ostatnio tak się zachowujesz jakbyś
pomylił dziewczyny. – przyznał Li ze śmiechem.
-
Wiem, że to Karen jest moją dziewczyną ale Eva tak mnie prosiła… nie mogłem
odmówić. Ona nosi moje dziecko. Nie mogę zachowywać się jak palant w stosunku
do niej.
-
A możesz zachowywać się jak palant w stosunku do swojej dziewczyny?
Lou
wywrócił oczami. Nie miał ochoty słuchać dobrych rad Liama. Nie był w jego
sytuacji i nie wiedział co czuje.
-
Powiedz lepiej o swoim problemie.
-
Zastanawiam się czy zaprosić Cathrin na drugą randkę. – wyznał biorąc głęboki
oddech. – Ostatnia była wspaniała i …
-
O boże! – Lou złapał się za usta. – Zakochałeś się! Stary! Gratuluje! –
wykrzyknął wstając aż gwałtownie z kanapy.
-
Co? Jakie zakochałeś? – obruszył się chłopak. – Co ty pierdolisz?
-
Normalnie. Po pierwsze nie spałeś z Cathrin a co więcej nawet jej nie
pocałowałeś i chcesz drugiej randki! Ta dziewczyna kompletnie zawróciła ci w
głowie. Masz świra na jej punkcie!
Paynowi
nie chciało się wierzyć w to co Louis mówi. Przecież to niedorzeczne! On miałby
się zakochać w Cat? Nie, nie. Nawet nie był pewien czy ją lubi a co dopiero
takie coś!
-
Zajmij się lepiej swoimi sprawami, ok? – odburknął i poszedł do swojego pokoju
niezadowolony.
***
Karen
postanowiła wybrać się na spacer i przemyśleć kilka spraw. A mianowicie nie
była pewna co dalej z jej związkiem z Louisem. Przecież prędzej czy później
zaczną się problemy, prawda? Dziecko to nie taka błahostka i była pewna, że jej
chłopak zbliży się do Evy. Bała się, że ją dla niej zostawi. Nie chciała tego.
Bardzo go kochała i chciała go przy sobie zatrzymać.
-
Karen? – usłyszała za sobą czyiś głos. Odwróciła się i zobaczyła Jima!
-
Hej. – powiedziała z lekko wymuszonym uśmiechem. Nie chciała go teraz widzieć.
W ogóle nie miała ochoty kogokolwiek widzieć. Chciała pobyć sama.
-
Dawno się nie widzieliśmy. Co u ciebie?
„Mój
chłopak ma dziecko z inną ale po za tym wszystko okej”. – bardzo chciała to
powiedzieć ale stwierdziła, ze nie ma sensu. Jimowi na pewno nie chciało się
wysłuchiwać o jej problemach.
-
W porządku. – odparła tylko.
-
To… dobrze. U mnie właściwie też. – powiedział nie pewnie. Potem nastąpiła
krótka chwila ciszy. Karen już chciała się oddalić ale chłopak zatrzymał ją
słowami: - Może chciałabyś się wybrać do kawiarni?
Dziewczyna
chciała odmówić ale z jej torby rozdzwonił się telefon. Wyjęła go i nacisnęła
zieloną słuchawkę.
-
Co tam Lou?
-
Witaj skarbie. – odparł chłopak najsłodszym głosem na jaki było go stać. –
Wiem, że to ci się pewnie nie spodoba ale…
-
Ale co?
-
Dzwoniła dzisiaj Eva i … chciała abym… no wiesz… poznał jej rodziców.
-
Co? – zapytała ostro.
-
Ale to nic poważnego. Nie wściekaj się. Po prostu są surowi i … ona się ich
boi. Nie miała wyjścia. Jej samej to nie pasuje. Idę dzisiaj na przyjęcie do
nich i … chciałem abyś wiedziała. Błagam nie obrażaj się. Ja też tam nie chce
iść.
-
Ale jakoś zgodziłeś się. – odpowiedziała. Nie mogła uwierzyć, że ta zołza już
przekabaca Louisa na swoją stronę. Szybka jest.
-
Bo nie miałem wyjścia. Była załamana. Prosiła mnie o to. Po prostu zlitowałem
się nad nią, rozumiesz?
-
Właśnie nie rozumiem! – prawie krzyknęła. Była tak wściekła, że miała ochotę
uderzyć i Louisa i Eve. Byli siebie warci w tej chwili. – Ale dobra. Rób co
chcesz. – powiedziała i rozłączyła się. Jim patrzył na nią zatroskanym
wzrokiem.
-
Wszystko w porządku?
-
Nie! – powiedziała donośnym tonem. – Nic nie jest w porządku! Mój chłopak idzie
na przyjęcie do rodziców Evy a ja co? Mam być zadowolona? Zaakceptować to? Co
oni sobie wszyscy wyobrażają! Dla mnie to też nie jest łatwa sytuacja ale
nikogo to nie obchodzi! Mam tego dosyć!
-
Jednak chodźmy na tą kawę.
Karen
kiwnęła głową. Musiała się komuś wygadać. Potrzebowała tego.
***
Harry
od 15 minut chodził w te i we w te zastanawiając się czy zadzwonić do Maxa.
Chciał to zrobić ale nie wiedział co powiedzieć? Hej dzwonię bo chciałem spytać
co u ciebie? A może po prostu przyznać prawdę? Że jest mega zdesperowany i
potrzebuje jego towarzystwa. Nawet gdyby mieli siedzieć i w ogóle się nie
dotykać. To fakt, że przebywa w tym samym pokoju co on poprawiał mu humor. Już
miał wybrać numer gdy zadzwonił dzwonek u drzwi. Drgnął. A co jeśli to Max?
Może łączy ich jakaś telepatia? Byłoby bosko! Prawie w podskokach powędrował to
drzwi, otworzył i…
-
Zoe? – zapytał mega zaskoczony. Po tych wszystkich wydarzeniach kompletnie o
niej zapomniał.
-
Tak to ja. Hej. – pomachała mu lekko. – Mogę wejść?
Harry
wpuścił ją do środka. Cholera. Tego się nie spodziewał.
-
Coś się stało? – spytał nie pewnie.
-
Tak. – przyznała. Hazza drgnął. Wtedy przypomniało mu się o tym jak Eva
oznajmiła Louisowi, że jest w ciąży. Zoe chyba nie….
-
Boże! Jesteś w ciąży, tak?! – krzyknął przerażony.
-
Nie. Wydaje mi się, że nie. – odparła zaskoczona jego podejrzeniami. – Po za
tym nie spaliśmy razem.
-
A no tak. – odetchnął z ulgą.
-
Ostatnim razem pokłóciliśmy się, pamiętasz?
-
Tak. – powiedział chodź za bardzo tego nie pamiętał. Zapomniał nawet o co
poszło, ponieważ w ogóle o niej nie myślał. Zoe to był dla niego zamknięty
rozdział. Tylko jak tu jej się pozbyć? To natarczywa dziewczyna.
-
Chciałam cię przeprosić. Nie powinnam na tej imprezie przytulać się z tymi
chłopakami. To był błąd. Byłam pijana i głupia, rozumiesz? Nie zrobię tego już
a co więcej będę cię zapraszać na wszystkie imprezy także… - zbliżyła się do
niego. – Możesz mnie pilnować. – dotknęła jego ramienia. – No i jest jeszcze
jedna sprawa…
-
Jaka? – Hazz powiedział to prawie z piskiem.
-
Chciałabym abyśmy w końcu posunęli się na przód. – stwierdziła i pocałowała go
prosto w usta. Harry znów nie oddał pocałunku. Cholera! Dlaczego wszyscy go
całują? Co on w sobie takiego ma? Czy ma
wypisane na czole „zabaweczka do całowania?” – Coś nie tak? – spytała. Styles
pokręcił głową.
-
Nie. Wszystko okej. Dlaczego tak uważasz?
-
Bo nie wczułeś się w pocałunek. – powiedziała z wyrzutem. – A może cię
onieśmielam?
„Coś
w tym jest” – pomyślał przerażony. Wtedy dziewczyna popchnęła go na kanapę i
usiadła na nim okrakiem. Harry nie wiedział co ma zrobić? Odepchnąć ją od
siebie? Wtedy dziewczyna będzie chciała wyjaśnień a on nie może jej powiedzieć
prawdy. To musi być zachowane w sekrecie. Zoe ponownie wpiła się w jego usta.
Tym razem Hazz pozwolił jej się pocałować. Sam nie wiedział co konkretnie
wyprawia i do czego konkretnie to zmierza. Był w kompletnej rozsypce.
-
Zróbmy to. – powiedziała Zoe na moment się od niego odrywając. – Chce cię tu i
teraz. – dodała odpinając guziki jego koszuli nadal go całując. Gdy była przy
ostatnim chciała ją zdjąć ale usłyszeli jak ktoś powiedział:
-
Jezu Chryste.
Oboje
oderwali się od siebie i spojrzeli na tą osobę. Harry momentalnie drgnął. Ale
się nie ruszył. Chciał odepchnąć od siebie Zoe ale po prostu nie mógł. Wbiło go
w kanapę.
-
Witaj Max. – powiedziała Zoe ze słodkim uśmieszkiem machając mu.
-
Och ja tylko… - chłopaka kompletnie zatkało. Zastanawiał się nawet czy to mu
się nie śni. – Chciałem abyśmy poszli do kina bo grają taki fajny film wiesz…
mówiłeś, że byś poszedł na tą komedie a ja lubię komedie więc pomyślałem, że
może byśmy razem poszli i chciałem cię zaprosić wiesz… do tego kina ale skoro
masz inne plany to… pozostań przy tych planach. – Max mówił nie składnie,
ponieważ serce waliło mu mocno i nie miał pojęcia co powinien zrobić? Wkurzyć
się? Płakać? Przecież Harry nie mówił, że są parą lub, że go kocha… po prostu
go pocałował trzy raz i dwa razy z nim spał.
-
Max… - zdołał wykrztusić tylko Harry.
-
Nie, nie. – chłopak machnął ręką. – To nic takiego serio. Możemy iść do kina
jutro lub … już w ogóle. Nawet wolałbym abyśmy do tego kina nie szli. Nigdy. To
ten… cześć.
Max
skierował się w stronę drzwi i do ostatniej chwili czekał aż Harry za nim
pobiegnie. Tak się jednak nie stało. Załamany chłopak wyszedł z domu One
direction i poczuł jak serce mu się ściska. Poczuł się zdradzony. I cholernie
zraniony. Było mu tak smutno, że miał ochotę się rozpłakać.
Tymczasem
Zoe wróciła do całowania Harry’ego.
-
Myślałam, że nigdy nie wyjdzie. Co za żałosny idiota. Po co się w ogóle z nim
kumplujesz? To jakaś ostatnia ofiara losu.
Wtedy
Hazza zrzucił z siebie Zoe i gwałtownie wstał z kanapy zapinając guziki
koszuli.
-
Nie mów tak o nim. Nie znasz go.
-
Może nie ale widzę jaki jest żałosny. Ten pedał kocha się w tobie a ty tego nie
widzisz.
-
Idź już sobie. – powiedział do niej stanowczym tonem. – Skoro nie szanujesz
moich przyjaciół to nie powinniśmy się już spotykać.
-
Co? – Zoe o mało nie wy buchnęła śmiechem. – Bronisz tego frajera? I rzucasz
mnie dla niego?
-
Nie. Nie rzucam cię dla niego. – powiedział ostro. – Rzucam cię bo jesteś
największą suką jaką kiedykolwiek spotkałem. Manipulujesz ludźmi i sprawiasz,
że zachowują się tak jak ty chcesz. To wszystko co robiłaś… to wszystko było
zaplanowane. A ja ci głupi i naiwny wierzyłem. To jak przekonałaś tą modelkę
aby nie wnosiła pozwu przeciwko Karen … chciałaś abym ci wybaczył i pomyślał
„och jaka to Zoe jest dobra i jak robi to bezinteresownie”. No cóż, miałaś w
tym cel. Mnie. Twój chłopak podobno z tobą zerwał… powiedz: jak było naprawdę?
Może go zdradziłaś? Albo też przejrzał na oczy tak jak ja?
W
Zoe wzbierała się coraz większa złość.
-
Myślisz, że chciałam z tobą chodzić bo jesteś słodkim chłopczykiem z loczkami?
– prychnęła. – Jesteś naiwnym idiotą! Zayn mnie nie chciał więc zadowoliłam się
tobą.
Te
słowa zabolały Harry’ego. Tak naprawdę zabolały. Nie spodziewał się czegoś tak
ohydnego po niej. Wiedział, ze jest suką ale, że aż taką? Nie zdawał sobie
sprawy. Aż do tej chwili.
-
Co? – powiedział drżącym głosem. Zoe zaśmiała się gorzko.
-
Nigdy mi na tobie nie zależało. Jakimś cudem zakochałam się w Zaynie i to z nim
chciałam być ale on wolał Megan tą głupią pizdę więc zainteresowałam się głupim
chłopczykiem zakochanym w Karen. Chciałam cię zranić tak jak Zayn zranił mnie.
Jesteś strasznie nudny, sztywny i irytujący. – wymieniła na palcach. – Karen
też cię wykorzystała gdy miała problemy z Louisem aby się pocieszyć i ja
zrobiłam to samo.
Harry
pomyślał, że zaraz zwymiotuje. Zaczął się trząść, chodź nie było zimno. Chciał
płakać, krzyczeć albo rzucać przedmiotami w ścianę. Wszystko jedno. Byle by się
pozbyć tego okropnego uczucia, które zaczęło w nim narastać. Cholera! Jak mógł
być tak głupi? Tak dać się omamić? Zoe miała rację. Był naiwny. Przygryzł wargę
aby się nie rozpłakać. Dlaczego wszyscy zawsze mu to robią? Nie może się
zakochać? Mieć kogoś przy sobie… wróć! Miał kogoś. Ale wszystko spieprzył dla
Zoe. Nie była tego warta.
-
Wyjdź! – krzyknął wskazując ręką na drzwi.
-
Z miłą chęcią. – powiedziała i wyszła. Loczek usiadł na kanapie i zakrył twarz
w dłoniach. Nie chciał teraz nikogo widzieć.
***
-
O mój boże. – zdołał powiedzieć tylko Jim po wysłuchaniu tego co mówiła Karen.
-
Dobrze powiedziane. – odpowiedziała popijając zamówioną kawę. – A najgorsze
jest to, ze prędzej czy później będzie biegać za tą Evą jak pies. Będzie go
wykorzystywać. On nawet tego nie widzi.
-
To brzmi jak historia z filmu. – skomentował.
-
Chciałabym aby to był film. – westchnęła. – Nie wiem czy nasz związek to
wytrzyma. Kocham go ale jeśli mu bardziej będzie zależeć na dziecku to…
-
A może to nie jego dziecko? – podsunął pomysł Jim.
-
Jego. Eva uważa, że z nikim więcej nie spała. Ja jej wierze, ponieważ ma
kompletną obsesje na Louisie. Od dawna chciała mi go odbić i w końcu jej się
udało. W przeszłości Lou dużo razy z nią sypiał. Mógł to zrobić ponownie.
Dlaczego by nie?
Jim
kiwnął głową. Coś w tym było. Dotknął jej dłoni, która leżała na stoliku i
ścisnął ją.
-
Masz mnie. Możesz zadzwonić i porozmawiać. Ja zawsze cię wysłucham.
-
Dzięki. – Karen posłała mu lekki uśmiech i nie odtrąciła jego dłoni.
***
Louis
razem z Evą przyjechali do jej rodziców. Lou nie wiedział za bardzo dlaczego to
robi. Niby dziewczyna go poprosiła ale mógł odmówić, prawda? Nie musiał ulegać
jej prośbą. Ale taki był. Szybko godził się na różne rzeczy. Brak mu było
stanowczości. No i to było jego dziecko. Eva nie powinna zostawać z tym sama.
Gdy oboje znaleźli się w środku Eva zaczęła rozglądać się za rodzicami.
-
Nie polubią mnie. – stwierdził Louis.
-
Kogo obchodzi czy cię polubią czy nie? I tak
nie zostaną twoimi teściami. – powiedziała dziewczyna z uśmiechem. – No
chyba, że masz co do nich inne plany…
-
Oczywiście, że nie. – odpowiedział szybko chłopak. W salonie było dosyć sporo
osób. Pomieszczenie było duże więc mogło tyle pomieścić. Louis nawet nie
zapytał z jakiej okazji wyprawiają to przyjęcie ale czy była jakaś różnica?
Może po prostu lubią się bawić? Eva była typem imprezowiczki a po kimś musiała
to mieć.
-
Mamo! Tato! – wykrzyknęła dziewczyna i uściskała ich.
-
Witaj córciu. – powiedziała jej mama. – Jak miło cię widzieć. Jak się czujesz?
-
W porządku. – odpowiedziała i teraz uściskała się z tatą. – Poznajcie Louisa.
To właśnie jest… ojciec mojego dziecka.
-
Dzień dobry. – powiedział nieśmiało chłopak. To dziwnie zabrzmiało „ojciec
mojego dziecka”. Coś jak „To właśnie on mi zrujnował życie”. – Tak to ja. I
niech sobie państwo nie myślą, że jestem z tego dumny.
-
Nie jesteś dumny, że będziesz miał syna? – zapytał ojciec Evy. Lou zaczerwienił
się i potrzasnął głową.
-
Nie miałem tego na myśli. Chodziło mi raczej o to, że zrujnowałem jej życie.
-
Ale dziecko to radosna wiadomość. Ja bardzo się cieszę. – powiedziała kobieta.
– Napijcie się szampana lepiej.
-
Ja nie mogę. – przypomniała jej Eva a ona kiwnęła głową.
-
No tak. Zapomniałam. Przepraszam. Ale może ty Louis?
-
Ja prowadzę.
-
No cóż… szkoda. – westchnęła kobieta.
-
Czy zamierzasz brać udział w życiu dziecka? – spytał mężczyzna. – Jeździć z
moją córką na badania, opiekować się nią, być w ogóle przy niej?
-
Oczywiście. Ostatnio o tym rozmawialiśmy i … chcę tego. Chce tego dziecka. Ale
muszą państwo wiedzieć, że mam dziewczynę i jeśli macie w planach mój ślub z
Evą to…
-
Dziecko wszystko zmienia. – wtrąciła się jej mama. – Teraz ona może dla ciebie
nic nie znaczyć ale kiedy zaczniesz się nią opiekować coś zrozumiesz. A kiedy
pojawi się dziecko to już w ogóle. Poczujesz, że nie jest ci obojętna.
Louis
zastanowił się nad jej słowami. A jeśli ma rację? Może zakocha się
nieświadomie? Nie panujemy nad swoimi uczuciami. Nie mamy nad nimi kompletnie
władzy.
-
Myślę, że tak się nie stanie. – rzekł chodź to nie było prawdą. Brał pod uwagę
taką możliwość.
-
Jesteś młodym, przystojnym chłopakiem. Cieszymy się, że to akurat trafiło na
ciebie a nie na kogoś innego. – powiedziała kobieta. – No i wydajesz się być
sympatyczny.
-
Dziękuje. – powiedział Louis z lekkim uśmiechem. Chciał już stąd iść. Wolał ten
czas spędzić z Karen. To ona była jego dziewczyną i ją kochał. Nie Eve.
-
Musimy porozmawiać z innymi gośćmi więc pozwólcie, że was na chwilę opuścimy. –
rzekła mama Evy i odeszli od nich. Gdy zostali sami Lou powiedział, że chce
wracać do domu. Dziewczyna jednak kazała mu zostać jeszcze chwilę bo jak
stwierdziła dodatkowa godzina go nie zbawi.
***
Max
wrócił do domu w kompletnej emocjonalnej rozsypce. Siedział w ciemnej kuchni
już od dwóch godzin i cały czas myślał nad tym co zaszło pomiędzy Harry’m i
Zoe. Dlaczego on musiał się ze wszystkimi całować? Jego pocałunek z Karen olał,
ponieważ dziewczyna była zalana i jakoś ją rozumiał ale ta scenka, która miała
miejsce dzisiaj… kompletnie go zszokowała. Tego nie dało się jakoś racjonalne
wytłumaczyć. Po prostu zrobił to co zrobił. Najwyraźniej chciał tego. Musiał
się z tym pogodzić. Pewnie zadzwoni jutro i powie mu, że popełnili błąd i tak
naprawdę zawsze kochał Zoe. Aż serce mu się ściskało na myśl, że tak może być.
Wtedy
do kuchni ktoś wszedł.
-
Max? Co ty tu robisz tak po ciemku? – zapytała jego mama zapalając światło.
-
Myślę. – odpowiedział ciężko wzdychając.
-
Wyglądasz na smutnego. – zauważyła siadając naprzeciwko niego. – Co się stało?
Max
nie mógł jej powiedzieć prawdy. Zaczęłaby na niego krzyczeć albo wyrzuciłaby go
z domu. Żadna matka nie chciałaby aby jej syn był gejem.
-
Po prostu zawiodłem się na kimś bardzo ważnym dla mnie. – wyznał.
-
No cóż. Czasem tak się dzieje, że osoby, które bardzo kochamy robią coś czego
byśmy się po nich nie spodziewali. Ale najważniejsze jest to czy tego żałują.
Chłopak
zastanowił się przez moment. Czy Harry żałuje tego, że pocałował Zoe? Szczerze
w to wątpił. Nie pobiegł za nim, nie przeprosił go nawet nie odepchnął
dziewczyny. Nie zrobił kompletnie nic. A to znaczyło, że nie zależało mu na nim
tak bardzo jak sądził.
-
Myślę, że… że ta osoba tego nie żałuje.
-
Na pewno? Może tylko tak ci się wydaje. Wiesz, czasem nasze uczucia chowamy
głęboko w sobie, ponieważ się ich boimy. Nie możemy od razu zakładać
najgorszego. – powiedziała kobieta. – Kochasz go?
Max
drgnął. Co to było w ogóle za pytanie? „Kochasz go?” Kochasz w sensie kogo? No
i z pytania ewidentnie wynikało, że jego mamie chodzi o chłopaka.
-
Kogo? – spytał kompletnie zdziwiony.
-
Harry’ego. – odpowiedziała kobieta jakby to była najbardziej oczywista rzecz na
świecie. – Widzę jak na niego patrzysz i w jaki sposób o nim mówisz. Pewnych
rzeczy przed mamą nie ukryjesz.
Maxa
totalnie zatkało! Naprawdę to aż tak było widać? W takim razie kto jeszcze się
zastanawiał nad tym czy Max go kocha? Może w ogóle wszyscy w szkole o tym
wiedzą?
-
Mamo! Przestań. To niedorzeczne. Po pierwsze to mój najlepszy przyjaciel a po
drugie to chłopak. Masz bujną wyobraźnie. – powiedział z udawanym śmiechem.
-
Max, błagam. Nie okłamuj mnie. Wiem, że podoba ci się. Pytanie brzmi czy go
kochasz?
Chłopak
zastanowił się. Właściwie tak mu się wydawało ale po tym co zobaczył nie był
tego pewien. A co jeśli jutro mu przejdą uczucia do Harry’ego?
-
Nie wiem. – wzruszył ramionami. – Zresztą co to ma za znaczenie? On i tak
wybierze Zoe. Zresztą… już wybrał. Nasz związek i tak by nie miał sensu.
Jesteśmy chłopakami.
-
Praktycznie rzecz biorąc ojca to byś tym za bardzo nie zaskoczył. – przyznała
ze śmiechem. – Już uważa cię za geja.
-
Serio? – Max spojrzał na nią z niedowierzaniem.
-
Serio, serio. – odpowiedziała z szerokim uśmiechem. – Nie zważaj na to, że jest
chłopakiem i ty też. Jeśli miałbyś być szczęśliwy to… czemu nie?
Max
kiwnął głową. Nie sądził, że ma tak tolerancyjną mamę. Naprawdę się co do niej
pomylił.
-
Dziękuje ci mamo. – posłał jej lekki uśmiech.
***
Louis po przyjęciu u rodziców Evy
postanowił iść do Karen. Odniósł wrażenie, że dziewczyna jest na niego wściekła
więc chciał jej się wytłumaczyć. Zadzwonił dzwonkiem do drzwi i wziął głęboki oddech. Otworzyła mu jego
dziewczyna we własnej osobie. Nie wyglądała na zadowoloną. Wręcz na złą i
zirytowaną.
- Nie powinieneś być teraz u Evy? –
zapytała ostrym tonem.
- Już wróciłem. Chciałem z tobą
porozmawiać.
- O czym? A może chciałeś ci streścić
całe spotkanie? Jak się tam dobrze bawiłeś i w ogóle? Sorry ale nie mam ochoty
tego słuchać. – Karen chciała zamknąć mu drzwi przed nosem ale chłopak je
przytrzymał.
- Nie miałem innego wyjścia. Karen
zrozum to. Powinnaś być bardziej wyrozumiała jako moja dziewczyna. A ty cały
czas zgrywasz obrażoną księżniczkę.
Dziewczyna parsknęła gorzkim śmiechem.
- Dobrze, skarbie. – powiedziała z
ironią. – Skoro ja powinnam być wyrozumiała to ty też. A więc spotkałam dzisiaj
Jima i poszliśmy do kawiarni. Miło nam się rozmawiało i opowiedziałam mu o
moich wszystkich problemach.
Louis o mało nie wyszedł z siebie! Jak
ona mogła się spotkać ze swoim byłym chłopakiem? Nie miała wobec niego żadnych
zobowiązań a on wobec Evy miał. Nosiła jego dziecko.
- Dlaczego akurat z nim? Nie ma innych
chłopaków na tym świecie? – warknął.
- Spotkałam go przypadkiem na ulicy i
zaprosił mnie na kawę. – obserwowała z satysfakcją jak robi się coraz bardziej
wściekły. – Co? Kiedy sytuacja jest odwrotna to już źle, tak?
- Nie. Po prostu to twój były chłopak.
- A Eva to dziewczyna z którą wiele
razy sypiałeś! – krzyknęła. – To ta sama sytuacja, Louis. Niczym się nie różni.
- Karen… teraz będzie tak częściej.
Obiecałem jej i jej rodzicom, że będę brał udział w życiu dziecka. Zresztą ty
też o tym wiedziałaś i nie miałaś pretensji wcześniej. I nie chcę aby za każdym
razem kiedy spotkam się z Evą była taka kłótnia.
- Dobrze. – westchnęła. – Skoro ty
będziesz spotykać się z Evą ja będę się spotykała z Jimem. – uśmiechnęła się
cwaniacko. Lou nie rozumiał jak mogła być taka wredna.
- Ty chyba sobie żartujesz… Chcesz się
tylko dlatego z nim spotykać aby zrobić mi na złość? To dziecinne.
- Może i tak. Ale chociaż będziesz
wiedział jak ja się czuje. – powiedziała i zamknęła mu drzwi przed nosem. Wcale
nie chciała spotykać się z Jimem. Nie obchodził ją. Ale nadal nie mogła się
pogodzić, że Louis będzie miał dziecko z inną dziewczyną. Nie była pewna czy
kiedykolwiek to zaakceptuje.
KONIEC
Mam takie wrażenie, że
odcinki są coraz smutniejsze? No ale muszą być chmury aby po nich wyszło
słońce. Na następny odcinek przewiduje Cathrin i Liama
więc zobaczymy co mi z tego wyjdzie.
Nieco
mnie zaskoczyliście tymi głosami na Juliette i Nialla! Poważnie nie zdawałam
sobie sprawy, że mają tyle fanów! Aż żałuje, że znów nie mam z nimi wątku. Po
prostu są tak słodką i uroczą parką, że nie mają problemów! Powinniście się
cieszyć. Chociaż na razie nie grozi im zerwanie.
Nie
wiem ile jeszcze napiszę odcinków. Przewiduje może 130? Coś koło tego. Będzie
jeszcze jeden ważny wątek, który chciałam aby się pojawił dotyczący Zayna. Bo
ostatnio o nim mało ale to właśnie przez tą jedną sprawę. Spodziewaliście się
tego po Zoe? A może myśleliście, że naprawdę kochała Harry’ego? No cóż, życie
lubi zaskakiwać. Na początku właśnie miałam w planach, że Zoe wykorzystuje
Harry’ego ale potem zrezygnowałam z tego na jakiś czas, ponieważ szkoda mi go
było. Tak nic mu się nie udawało. Ale ostatecznie stwierdziłam, że życie to nie
bajka i stało się jak stało. Co nie znaczy, że nasz kochany Harold się nie
zakocha i nie będzie szczęśliwy ;). To tyle ode mnie.
Komentujcie
i zadawajcie pytania bohaterom jeśli jest coś co was interesuje!
Aha i proszę aby nie spamować komentarzami. Bo mnie zależy na opinii a nie żeby było jak najwięcej. Wolę te 7 - 8 komentarzy ale od różnych osób.
Aha i proszę aby nie spamować komentarzami. Bo mnie zależy na opinii a nie żeby było jak najwięcej. Wolę te 7 - 8 komentarzy ale od różnych osób.
Jeeeeeeezuuuu! Zajebisty!! Kocham cie Czesiu!
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie ten watek z Zaynem...
Ciesze sie ze jeszcze tak duzo odcinkow planujesz!
No i najwazniejsze.. HAAAAAX! TAKBARDZOKOCHAMTEPARE! <3
CZEKAM NA NN HIHI
@gosiab97
Nie zrozumiałaś mnie kochanie :)
Usuńplanuje 130 czyli jeszcze 10 :)
Nieeeeee... :cc Tak malo? Jej ja nie chce sie rozstawac z tym ff .
Usuń@gosiab97
Wszystko kiedyś musi się skończyć a ja powoli tracę wene :(
Usuńnastępne ff napisała prolog i 1 rozdział i muszę cię zapewnić, że będzie lepsze :)
pokochasz bohaterów tak samo a nawet bardziej haha
Nie mogę doczekać się kolejnego odcinka i Liatrin <3
OdpowiedzUsuńszkoda, że Karen próbuje robić na złość Lou w końcu on nie jest temu winny
od początku Zoey była dla suką i wiedziałam, że tak się stanie
hmm.... mam dziwne przeczucia, że wiem co się stanie z Zaynem, choć mogę się mylić
pozdrawiam i życzę weny
~Vix
BOSKI!!!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Harry wytłumaczy wszystko Maxowi
Zoe to suka i tyle na jej temat, nigdy jej nie lubiłam-,-
Buziaczki:-*
GOŚKA
Wspaniały odcinek :*** szkoda, ze jeszcze tylko około 10 odcinków :'( Kocham to opowiadanie inie chce żeby się już skończyło. Mam nadzieję, ze między Karen i Lou jeszcze się ułoży, musi! Szczerze ja na prawdę myślałam że Zoe się zmieniła i zakochała w Harrym strasznie mi go szkoda, związki mu nie wychodzą no i biedny Max, że to wszystko widział i teraz cierpi,ale na pewno się pogodzą :D Fajnie, że będzie znowu watek o Liamie i Cathrin lubię tą parę ^^ Nie mam pojęcia jaki masz pomysł na Zayna więc z niecierpliwością będę czekać :)
OdpowiedzUsuńŻyczę duuużo weny i czekam na next!
Julia^^
Zay ? Co się stanie?
OdpowiedzUsuńLiam i Cat ❤
HAX !!! ❤❤❤❤❤
Sara 👍