poniedziałek, 14 kwietnia 2014

One direction 5 odcinek 118

Następnego dnia Karen ledwo zwlekła się z łóżka. Jak Louis mógł zrobić jej coś takiego? Wprawdzie ona także spotykała się z Jimem ale tylko się całowali! Nawet ze sobą nie spali. Więc dlaczego on jej zrobił coś tak strasznego? Wczoraj cały wieczór płakała aż jej mama zaniepokoiła się jej stanem i zadzwoniła po Juliette. Ta najszybciej jak mogła przyjechała i starała się wydusić cokolwiek ze swojej przyjaciółki. Po długich namowach wreszcie Karen przyznała, ze Louis będzie miał dziecko z Evą. To był nie mały szok dla Jul. Nie spodziewała się, że chłopak mógłby zrobić coś takiego!
Dzisiejszego dnia dziewczyna siedziała ledwo żywa przy siadaniu. Była mega wkurzona. Miała ochotę zabić swojego chłopaka. Nie wiedziała czy jest dla nich jeszcze szansa. Dobrze, że ich „związek” był na próbę. Bo może nie przyjść za 4 miesiące w umówione miejsce i wtedy rozstaną się na dobre.
- No rozchmurz się. – powiedziała blondynka wchodząc do kuchni. Nie mogła wczoraj zostawić swojej przyjaciółki samej. Musiała przy niej być. – To jeszcze nie koniec świata.
- Tak uważasz? – zapytała ostro. – A gdyby tak Niall miał dziecko z inną dziewczyną?
- Gadaj! Gdzie? Z kim? I kiedy? – Juliette prawie to wykrzyknęła.
- Mówiłam to czysto hipotetycznie. – Karen wywróciła oczami. – Ale nie czułabyś się dobrze, prawda?
Juliette musiała przyznać jej racje. Gdyby Niall zrobił jej coś takiego nie potrafiłaby się po tym pozbierać przez długi czas. Ale Karen musiała normalnie funkcjonować, chodzić do szkoły, jeść i przede wszystkim zapomnieć o tym co złe. Jul chciała tego dopilnować chodź to zadanie nie było proste ale kochała ją jak siostrę.
- Masz racje. Nie czułabym się. – odpowiedziała i usiadła na krzesełku, które stało obok Karen. Brunetka bawiła się płatkami z mlekiem. Nie miała ochoty ich jeść. Najchętniej chlusnęłaby nimi w twarz Louisowi. Jak mógł zachować się tak podle?
- A może to nie jego dziecko?
- Eva nie wyglądała na osobę, która kłamała. Po za tym najpierw powiedziała, że to Harry bo nie wiedziała jak wyznać, ze to Louis jest ojcem. Bała się pewnie, że zrobię scenę w miejscu publicznym. – powiedziała ciężko wzdychając. – Najgorsze jest to, że gdy ja i Louis nie jesteśmy razem to on zawsze leci do niej. Czy już nie ma innych dziewczyn w mieście? Ona naprawdę tak na niego działa?
- Karen. Praktycznie rzec biorąc zdradziłaś go z Harry’m. Czuł się tym załamany i dlatego to zrobił. Jestem pewna, że teraz cię nie zdradzi.
Karen miała mieszane uczucia. A jak będą mieć kryzys? Albo się pokłócą? Zresztą to nie jest teraz ważne. Najważniejszy jest fakt, że Eva jest w ciąży i coś trzeba z tym zrobić. Po pierwsze musi powiedzieć o tym Louisowi, ponieważ żyje biedak w nie wiedzy. Może to i nawet lepiej? Chociaż się nie przejmuje.
- Nie wiem. – westchnęła. – Muszę dzisiaj iść do szkoły? Zostałabym w domu najchętniej.
- Im szybciej stawisz mu czoła tym lepiej. Nie możesz odkładać tego w nie skończoność. – poradziła jej przyjaciółka. I miała rację.
- Dobra pójdę się przebrać. – postanowiła Karen i udała się na górę. To będzie ciężki dzień.
                                                                      ***
Karen szukała po korytarzach Louisa. Cholera! Musiał gdzieś być. Nie wiedziała jak ma mu to powiedzieć? A może Eva rzeczywiście kłamała a ona odstawia nie potrzebne cyrki? Tylko Louis zna prawdę i musi go o to spytać. Bała się tego co może usłyszeć. A co jak przyznać, że ją zdradził z Evą gdy już byli razem? To będzie 100 razy gorsze. Nie wiedziała czy jeśli się tak by stało to będzie w stanie mu wybaczyć. Nagle zauważyła go rozmawiającego z Harry’m. Podeszła do niego i pociągnęła za rękaw.
- Porwę go na chwilkę. – powiedziała do Harry’ego a ten kiwnął głową. Lubił na nich patrzeć. Byli tacy szczęśliwi. On też chciałby mieć przy sobie kogoś takiego. Chciał kogoś kochać. Od tej sprawy z Karen chyba nie był w nikim zakochany. Może Zoe? A może mu się tylko wydawało. Nie wiedział tego. – Chodź do biblioteki. Tam zawsze są pustki. – rzekła Karen do Louisa.
- Chcesz się ze mną bzykać w bibliotece? – zapytał wesoło. – Spoko. Ja nie mam nic przeciwko.
- I tak mówisz do każdej? – Karen na moment przystanęła. – „Spoko. Nie mam nic przeciwko?”
Louis nie rozumiał o co jej chodzi ale nie zdążył zapytać bo dziewczyna ruszyła pewnym krokiem przed siebie. Gdy znaleźli się w bibliotece poszli prawie na sam koniec. Teraz Lou już kompletnie nic nie rozumiał. Jest zła i nawet nie wiedział dlaczego. Co zrobił źle?
- A więc o co chodzi? – spytał gdy Karen przystanęła i oparła się o półkę z książkami. Serce waliło jej tak bardzo, ze bała się iż zaraz wyskoczy jej z piersi. To co usłyszy teraz od Louisa zadecyduje o ich dalszym związku.
- Spotkałam wczoraj Eve. – powiedziała prosto z mostu. – Zgadnij co mi powiedziała. Powinieneś się domyśleć. – założyła ręce na klatkę piersiową.
- Że masz super zajebistego chłopaka? – uśmiechnął się cwaniacko.
- Nie żartuj sobie. – odparła ostro. – Powiedziała, że jest w ciąży.
Louis przez chwilę stał i nic nie mówił. Eva w ciąży?
- Jak to w ciąży?
- Normalnie! Mam ci teraz mówić jak się biorą dzieci? Czałoby słuchać na biologii a nie jak zwykle spać.
- Wiem jak się biorą dzieci. Oczywiście, że wiem. – przytaknął nadal w szoku. Nie spodziewał się takiej wiadomości.
- Spałeś z nią? – zadała kolejne pytanie Karen. Louis drgnął. Spojrzał na nią przestraszonymi oczami.
- Kiedyś tak. Zresztą mówiłem ci o tym.
- Nie, nie chodzi mi czy kiedyś. Chodzi mi czy ostatnio z nią spałeś. – powiedziała uważnie go obserwując. Lou robił się coraz bardziej wystraszony.
- To był tylko raz… - wyznał a dziewczyna pomyślała, że wyjdzie z siebie. Tylko raz a wystarczył aby miał przejebane do końca życia. Był w zespole nie mógł sobie pozwolić na wpadkę. Ktoś musiał to dziecko wychować. – Ale byłem zły o Jima i wtedy zerwaliśmy… nie zdradziłbym cię gdybyśmy byli w związku. Karen kocham ciebie nie ją. To był tylko seks.
- Tylko seks wystarczył aby zrobić bachora! – wrzasnęła głośno. Louis przełknął z trudem ślinę.
- Myślisz, że to dziecko ono… jest moje? – zapytał z niedowierzaniem. – Wprawdzie zrobiliśmy to bez zabezpieczenia ale my zwykle sypiamy ze sobą bez zabezpieczenia i nigdy nic się nie wydarzyło.
- Kiedyś musiał być ten pierwszy raz. – powiedziała ostro. – A z tego co mi mówiła spała tylko z tobą.  – dodała i odwróciła się. Chciała się rozpłakać. Louis potwierdził jej obawy. To jego dziecko. On je będzie wychowywać. A co jeśli Louis i Eva zbliżą się do siebie i postanowią, ze chcą być razem? Takie rzeczy zbliżają ludzi. Taka jest prawda. Jeśli spędzasz z kimś dużo czasu to w końcu zakochujesz się w tej osobie czy tego chcesz czy nie.
- Eva jest w ciąży ze mną?  - spytał sam siebie, ponieważ Karen już poszła. Nie mógł w to uwierzyć! Będzie ojcem? Przecież ma zaledwie 18 lat. Eva ma 23 więc jej sytuacja była lepsza. A co będzie jak jego mama się o tym dowie? A Sean? Ich kariera stanie pod znakiem zapytania. Czasem popełniamy błędy i płacimy za nie do końca życia.   
                                                                       ***
Harry i Max siedzieli na korytarzu w miejscu gdzie było mało ludzi pod ścianą i jedli żelki z jednej paczki. Ręka Maxa nie wiadomo kiedy zawędrowała na kolano Harry’ego i tam została. A on nie protestował. Udawał, że tego po prostu nie zauważył. No cóż, prawda była inna. Bo zauważył i podobało to mu się ale  nic nie mówił aby sytuacja nie stała się jeszcze bardziej krępująca. Nie odzywali się do siebie i tak nie wiedzieli co mogli powiedzieć. Ale pragnęli swojego towarzystwa i chcieli ze sobą przebywać nawet w ciszy.
Nagle podeszła do nich Karen. Gdy Max ją zauważył momentalnie zabrał swoją dłoń z kolana Harry’ego. Ten o mało nie krzyknął „Dlaczego to zrobiłeś?” ale również zauważył dziewczynę. Miała podpuchnięte oczy. Najwyraźniej musiała płakać. Harry momentalnie wstał. Chciał ją przytulić. Zrobiło mu się jej strasznie szkoda. To była jego przyjaciółka i chyba miał prawo się o nią martwić, prawda?
- Idę dzisiaj wieczorem do klubu idziecie ze mną? – zapytała. Max chciał odpowiedzieć, ze ma inne plany. Miał nadzieje, że Harry również tak powie i doda po cichu, że to Max jest jego planami.
- Jasne.  – odpowiedział beztrosko. Chłopak w okularach ciężko westchnął i również się zgodził. Nie chciał puszczać samego Harry’ego z Karen. Wiedział co chłopak do niej czuł. Bał się, że nadal ją kocha.
- Super.
Karen chciała odejść ale Hazz złapał ją za ramię.
- Wszystko w porządku?  
- Tak. – wymusiła na sobie lekki uśmiech. –Tylko  mój chłopak ma dziecko z inną ale po za tym jest wszystko okej.
Po tych słowach poszła. Styles stał jakby nie pewny tego co usłyszał. Louis ma dziecko z inną? O cholera! Czyżby Lou był ojcem dziecka Evy? Co on teraz zrobi? Co oni zrobią jako zespół? Ciąża to poważna sprawa. Będzie się musiał zaopiekować dzieckiem i nie będzie miał czasu na zespół.
- Czy ja dobrze słyszałem? – Max również wstał z podłogi. – Louis będzie ojcem?
- Na to wygląda… - Harry z wrażenia musiał się oprzeć o ścianę. Nie dziwił się Karen, że chciała odreagować. Nim samym ta wiadomość nie źle wstrząsnęła.
                                                                       ***
Po szkole Liam i Cathrin wreszcie mogli się udać do pizzerii. Oboje starali się tego nie okazywać ale rozpierała ich radość. Czekali na to od samego rana. Nie mogli się aż skupić na lekcjach. Jednak nie mogli powiedzieć drugiej osobie co myślą. Bali się, że ich wyśmieje. Oboje weszli do pomieszczenia i usiedli przy stoliku przy oknie. Po paru sekundach podszedł do nich kelner i dał im menii.
- Cholera. – mruknął Liam. – Dlaczego tu jest sama pizza?
- Bo to pizzeria? – Cat wywróciła oczami.
- Och. Racja. – odchrząknął lekko zawstydzony. – Mam nadzieje, że nie wygłupiłem się za bardzo?  
- Spoko. Jak widzisz nie uciekłam więc jest w porządku. – uśmiechnęła się do niego lekko. Potem oboje całkiem nieświadomie zamówili tą samą pizze. Postanowili więc, że wezmą zamiast dwóch jedną.
- Dobrze, ze nie ma z nami Nialla bo musielibyśmy wziąć 4. – odparł Payne ze śmiechem. – I tak czuje, ze będzie wściekły gdy dowie się, że tu byliśmy a go nie zabraliśmy.
- Więc mu nie mów. Przynajmniej na razie. – poradziła Cathrin. Chciała zadać mu ważne pytanie, które nurtowało ją odkąd ją zaprosił na randkę. – Liam… mogę ci zadać pytanie? – spytała nieśmiało.
- Jasne. – odpowiedział chłopak z szerokim uśmiechem rozluźniając się na siedzeniu.
- Dlaczego mnie zaprosiłeś na randkę? Myślałam, że mnie nie lubisz.
Payne ciężko westchnął. Obawiał się tego pytania ze strony dziewczyny. Za bardzo nie wiedział jak jej to wyjaśnić? Musiałaby być nim, żeby to zrozumieć a on był wyjątkowo dziwną osobą, którą ciężko było zrozumieć.
- Po czym odniosłaś takie wrażenie? Może po tym ostatnim razie co wspierałem cię w konkursie piosenki? – zapytał z lekką ironią. Cathrin wywróciła oczami.
- Wiesz o co mi chodzi.
- Po prostu… - zaczął Liam. – Poznałem ostatnio kogoś kto uświadomił mi, że… jeżeli chce czegoś wymagać od innych to powinienem zacząć od siebie.
- Jakie to głębokie. – powiedziała dziewczyna ze śmiechem. Wtedy kelner przyniósł im pizzę. Oboje podziękowali. Payne wziął pierwszy kawałek.
- Nie znasz całej historii. – powiedział chłopak z wyraźną urazą.
- A więc opowiedz mi ją. – poprosiła dziewczyna. Liam więc powiedział dziewczynie o tym jak musi pracować w stołówce za narkotyki i o tym, że na początku zachowywał się jak rozwydrzona gwiazdeczka a potem poznał pewnego staruszka, który zmienił pogląd jego pogląd na kilka spraw. – Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że ten staruszek cię zmienił? – popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Może nie ale sprawił, że w końcu coś zaczęło do mnie docierać. Ogólnie to bardzo fajny mężczyzna i trochę mi go żal, że musi mieszkać na ulicy. I jeszcze tak bardzo tęskni za swoją byłą dziewczyną. Nie są już tak długo razem a on nadal o niej myśli. To piękne.
- Skoro był taki sympatyczny to może mu jakoś pomóż?
- Wiesz co? Masz rację. – powiedział Liam z uśmiechem. – Pierwszy raz spełnię bezinteresowny uczynek.
- Niewiarygodne. Aż nie mogę uwierzyć w tą zmianę. – powiedziała dziewczyna sięgając po pizze. Miała nadzieje, że to nie tylko jednorazowe a już zawsze taki będzie. Lubiła go i chciała częściej się z nim spotykać a nie mogła kiedy był taki wredny.
                                                                       ***
Wieczorem Karen, Harry i Max wybrali się do klubu. Dziewczyna chciała jakoś odreagować ostatnie wydarzenia, Harry nie chciał jej puszczać samej, ponieważ martwił się o nią a Max był tylko tam ze względu na Hazze. We trójkę usiedli na podłużnej kanapie. Max chciał obok Styles’a ale miejsce obok niego zajęła Karen więc chłopak był zmuszony usiąść obok dziewczyny. Tym sposobem zostali totalnie rozdzieleni. Co chwilę oboje na siebie spoglądali ale udawali, że to nic nie znaczy. 
- Pójdę zamówić jakiś alkohol. – powiedziała w końcu Karen i wstała z miejsca. Skierowała się w stronę baru i tam wdała się w pogawędkę z barmanem. Dwójka chłopaków została przez chwilę sama. Max korzystając z okazji przysunął się do Harry’ego.
- Nie jest z nią najlepiej. – stwierdził loczek wyraźnie zmartwiony. Chłopiec w okularach odchrząknął. Z nim też nie było najlepiej! Cały czas był zazdrosny o różne osoby. To o Zoe teraz o Karen. Powoli miał tego dosyć. Nie trzymał się wcale dobrze.
- Masz rację. Ale z czasem zaakceptuje tą sytuację. – stwierdził Max.
- Nie jestem tego pewien. – Harry cały czas patrzył z przejęciem na dziewczynę i w ogóle nie zwracał uwagi na niego. To zaczęło nieco irytować Maxa. – Louis zachował się naprawdę podle. Jak mógł jej to zrobić? I to z Evą?
- Może nie musiałby tego robić gdyby Karen nie zdradziła go z tobą. Praktycznie rzec biorąc oszukiwała was obu. Jego zdradzała a tobie robiła złudne nadzieje.
- Max, serio, co to ma za znaczenie? Teraz najważniejsza jest Karen i to co ona czuje.
„Bo to co ja czuje jest nie ważne. Jasne. Dzięki” – pomyślał zirytowany chłopak. Harry oczywiście był miły i wyrozumiały ale nie widział najprostszych rzeczy. Max chciał aby go zauważał albo chociaż zapewnił, że zależy mu na nim i naprawdę obchodzi go to co Max czuje. W tym momencie wróciła Karen z trzema butelkami wódki. Pomachała przed nimi im z uśmiechem i zajęła miejsce obok Harry’ego. Max odsunął się od niego po tym co Hazz powiedział a on zdawał się nawet tego nie zauważyć.
- No to teraz chłopaki pijemy! – powiedziała odkręcając butelkę i wypiła duży haust. Lekko się wzdrygnęła przez ostry smak wódki. Tak naprawdę nigdy nie miała jej ustach. Likier, wino, szampan owszem ale wódki nie. – Nawet nie złe. – stwierdziła i nim loczek zdążył zareagować wypiła kolejny duży łyk. – Ktoś z was chce? – pomachała im butelką przed oczami. Oboje jednak potrzasnęli głowami. Harry i Max nie byli fanami alkoholu więc woleli go unikać. – Okej. Więc widzę, ze więcej dla mnie. – ucieszyła się dziewczyna. Styles zaczął się o nią martwić. Jak daleko będzie się w stanie posunąć?
                                                                       ***
Tymczasem Louis siedział załamany w domu. Będzie miał dziecko z Evą! Do czego to doszło? Cholera, on największy imprezowicz będzie tatusiem. Przecież nie da rady! Rodzicielstwo to nie dla niego. A jak w tym wszystkim musiała czuć się Karen? Jej chłopak ma dziecko z inną i to teraz! Kiedy wszystko między nimi nareszcie zaczęło się układać. Los uwielbia płatać figle.
- Co tam, stary? – zapytał Zayn siadając obok przyjaciela na kanapie. Lou tylko westchnął. Co ma mu powiedzieć? Że za 8-9 miesięcy będzie wujkiem?
- Eva jest w ciąży. – powiedział prosto z mostu Nie chciał się bawić się w podchody. – Nie zgadniesz kto został tatusiem.
- Brad Pitt? – próbował zgadywać.
- Serio uważasz, że zdradziłby Angeline dla Evy?
- A ty widziałeś jakie ma cycki?
Lou spojrzał na Zayn’a z miną typu: Serio, stary? Więc chłopak szybko się przymknął.
- Rzeczywiście jest ci na gwałt potrzebna dziewczyna. – stwierdził Lou klepiąc go po ramieniu. – Tatusiem został ktoś inny.
- Leonardo Dicaprio? – Zayn nie zrażony porażką próbował dalej. Tomlinson wywrócił oczami. On tak na serio czy tylko udawał?
- To ktoś z naszego otoczenia. – podpowiedział mu chłopak a żeby już był pewien odpowiedzi to wskazał na siebie palcem. Malik otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.
- Pierdolisz?
- Chciałbym. Ale niestety. To prawda.
W tym momencie z góry zszedł Niall. Zayn musiał o tym komuś jak najszybciej powiedzieć a Horan ostatnio stał się jego super kumplem. Zwierzali się sobie praktyczne ze wszystkiego.
- Słyszałeś? Eva jest w ciąży. Zgadnij kto zostanie tatusiem. – powiedział do niego mulat a blondyn chwilę się zastanowił. Kto mógłby być ojcem jej dziecka?
- Brad Pitt?
Louis wywrócił oczami. Co oni z tym Bradem? Na serio uważali, że Eva go spotkała? A może, że to jej dobry przyjaciel?
- Lepiej. Ten oto pan siedzący obok mnie. – powiedział Malik wskazując ruchem głowy na Tommo.
- Zaraz to ty jesteś z Karen czy z Evą? Bo już się pogubiłem. – przyznał Niall.
- Z Karen. Oczywiście, że z nią. – odparł Louis wywracając oczami. – Ale mam dziecko z Evą. Wiem, to skomplikowane. Dowiedziałem się o tym dzisiaj w szkole od Karen.
- Od Karen? To Eva cię nie powiadomiła, że zostaniesz ojcem? – zdziwił się Malik.
- Nie rozmawiałem z nią w ogóle. A powinienem. Wiem. Ale jakoś nie mam ochoty na razie.
Zayn chciał coś powiedzieć ale do domu wszedł Liam. Dopiero teraz wrócił z randki z Cathrin. Tak strasznie się rozgadali w pizzerii, że kompletnie stracili poczucie czasu. Chłopak nie sądził, że ta dziewczyna potrafi być taka … normalna. Zawsze ją miał za wrednego plastika.
- Zgadnij kto zostanie ojcem dziecka Evy. – powiedział mulat.
- Błagam, tylko nie mów, że Brad Pitt. – rzekł Louis.
- Leonardo Dicaprio? – spytał nie pewnym tonem Payne. Cała trójka wywróciła oczami.
- Louis. – Niall wskazał na niego palcem. Liam przystanął na moment. Zaraz, zaraz… Eva jest w ciąży? Louis będzie ojcem jej dziecka? Cholera! Za dużo informacji na raz.
- Karen o tym wie? – zdołał wykrztusić.
- Sama mi o tym powiedziała. Eva nawet nie raczyła zadzwonić czy … nie wiem, przysłać sms. Cokolwiek. – odpowiedział Tommo rozkładając się na kanapie.
- Może Eva nie chce abyś pomagał jej wychowywać to dziecko… - podsunął pomysł Horan.
- Tym lepiej! Nie chce tego dziecka. Mam dopiero 18 lat. Nie prosiłem o nie. – mruknął chłopak chowając twarz w poduszce. Dobrze wiedział, że jeżeli to dziecko okaże się być jego to będzie musiał je wychować. Ale ta wizja go przerażała. Chciał zrobić przed 30 rokiem życia tyle wspaniałych rzeczy! A nie mógł kiedy… no właśnie. Kiedy będzie ojcem.
- Moje biedactwo! – Niall przytulił się do chłopaka a ten otworzył szeroko oczy zaskoczony tym gestem. – Jesteśmy z tobą. Masz nas. Czwórkę idiotów.
- Niall ma rację. Zawsze będziemy z tobą. Cokolwiek by się nie stało. – odparł Liam i również się do niego przytulił. To samo zrobił Zayn.
                                                                       ***
Karen wypiła półtorej butelki wódki i poszła na parkiet tańczyć. Harry i Max nadal siedzieli na kanapie. Hazz martwił się o Karen a Max był zły na Styles’a, że ma gdzieś jego uczucia. Wie o jego uczuciach a nadal zachowuje się jak totalny dupek! Co z nim nie tak? A może się mylił i Harry wcale nie jest taki wspaniały? Co on gada! Oczywiście, że Harry jest wspaniały ale widocznie ma sentyment do Karen skoro tak obchodzi go jej życie.
- Gdybym mógł coś dla niej zrobić… - zaczął loczek zatroskanym tonem. – Cokolwiek…
- Prześpij się z nią. – odburknął Max ostrym tonem. – Masz w tym wprawę. Sypiasz w końcu z każdym kogo ci szkoda.
Harry zmarszczył brwi i spojrzał na swojego przyjaciela.
- Zaraz… myślisz, że przespałem się z tobą bo było mi cię szkoda?
- A jest inaczej? – odparł wzruszając ramionami. – Jedyną osobą, która cię w ogóle obchodzi jest Karen. Przyznaj nadal ją kochasz! Zawsze ją będziesz kochać.
- Max, przestań. Serio, masz zero współczucia. Louis ma dziecko z inną więc nie dziwię jej się, ze jest załamana psychicznie a ja staram się tylko jej pomóc.
- Starasz się ją zaciągnąć do łóżka. – mruknął wściekłym tonem. – Teraz kiedy mają gorszy czas możesz to wykorzystać.
Harry nie wiedział dlaczego Max zachowuje się tak podle. Myślał, że lubi Karen. Ostatnio trochę rozmawiali i ona nawet zabrała go na pokaz mody. Była dla niego taka miła a on nawet nie ma dla niej zwykłego współczucia. Zachowywał się jak totalny egoista.
- Masz mnie za taką osobę? I może jeszcze mi powiesz, że ciebie wykorzystałem? – zapytał gwałtownie wstając z kanapy. – Wiesz co? Nie odpowiadaj. Mam to gdzieś. Myślałem, że jesteś inny.
To były chyba najgorsze słowa, które Max mógł usłyszeć. „Myślałem, że jesteś inny”. Taak, Harry miał go za kogoś wyjątkowego a on to zniszczył. Ale był po prostu zazdrosny a loczek nawet się go nie zapytał jak się czuje.
- I nawzajem. Wcale nie jesteś miły. Jesteś fałszywy. Masz mnie gdzieś. Zawsze liczyła się tylko ona… - urwał gdy zobaczył, że Harry już go nie słucha. Podszedł do Karen, która tańczyła z dwoma mężczyznami w jakimś wyuzdanym tańcu. Przytulała się do nich i ewidentnie podrywała. To na pewno wina alkoholu.
- Karen chodź ze mną. – powiedział loczek wyciągając do niej dłoń. Ona jednak potrzasnęła głową.
- Nigdzie z tobą nie pójdę. – odparła spokojnie. Styles wywrócił oczami. Naprawdę nie miał ochoty kłócić się z kolejną osobą. Dość, że Max zepsuł mu humor swoimi pretensjami.
- A właśnie, że tak. – powiedział stanowczo i pociągnął ją za ramię. Dziewczyna nie spodziewając się z jego strony takiego gestu nie protestowała. Gdy znaleźli się w pewnej odległości od tych mężczyzn Karen uśmiechnęła się w jego stronę.
- Aaa rozumiem. Jesteś zazdrosny.
- Po prostu… - Harry westchnął. – Nie chce abyś przez głupotę Louisa tak się zachowywała.
- Nie oszukuj się. – dotknęła obiema rękami jego ramion. – Przecież wiem, że zawsze mnie chciałeś. A teraz masz szansę. – dodała całując go po szyi. Harry drgnął. To nie było już to samo co kiedyś.
- Karen jesteś pijana. Jutro będziesz tego żałować. Kochasz Louisa. – starał się jej przemówić do rozsądku. Ona jednak machnęła nie dbale dłonią.
- On woli swoją kochaną Eve.  Skoro on może sypiać z innymi to dlaczego mam być mu wierna? Chce żeby poczuł się tak jak ja. – odparła i pocałowała Harry’ego prosto w usta. Chłopak nie oddał pocałunku, dlatego dziewczyna zdała sobie sprawę, że coś jest nie w porządku. – Nie jesteś już chyba z Zoe więc o co chodzi? Nie ma w twoim życiu kogoś innego, prawda?
Harry westchnął. Chcąc nie chcąc musiał przytaknąć więc kiwnął głową.
- Niby tak ale nie chce ranić Louisa. To mój przyjaciel. Nie mogę mu tego zrobić. 
- Nie dowie się o tym. No Hary nie bądź takim tchórzem. – rzekła łapiąc go za tyłek. – Chodźmy do łazienki. Błagam, muszę zapomnieć jakim Lou jest totalnym palantem chociaż na chwilę i jak jest mi cholernie smutno… - dziewczynie zaczęły lecieć łzy a Harry objął ją i po prostu przytulił. Przez moment Karen płakała w jego ramię aż w końcu poczuła się źle i stwierdziła, że musi zwymiotować więc najszybciej pobiegła do łazienki.
Styles stwierdził, że musi zadzwonić do Louisa. Tylko on może pomóc w tej sprawie. Dziewczyna była zupełnie załamana i nie należało jej winić za jej zachowanie. Każdy ma słabsze chwile.
- Halo? Lou? Cześć. Słuchaj, musisz przyjechać do klubu Firehouse. Jest tu Karen. Kompletnie zalana.
- Jasne, jasne. Zaraz będę.
Hazz rozłączył się. Wolał przemilczeć fakt, że jego dziewczyna próbowała go zaciągnąć do toalety. To by jeszcze pogorszyło całą sprawę. Kiedy loczek odwrócił się zobaczył Maxa siedzącego na kanapie i postukującego palcami o oparcie. Gdy ujrzał Harry’ego wstał i zbliży1ł się do niego.
- Odwieź mnie do domu a potem możesz sobie tu wrócić i dokończyć z Karen obściskiwanie. – powiedział ostrym tonem zaplatając ręce na klatce piersiowej.
- Max dobrze wiesz, że jest kompletnie zalana. Nie chciałem tego.
- Tak, oczywiście. Widziałem jak protestowałeś kiedy wepchnęła ci język do gardła a potem złapała za tyłek.
- To moja przyjaciółka. Miałem ją bezczelnie odepchnąć? I jeśli chcesz wiedzieć nie odwzajemniłem pocałunku.
Max wywrócił oczami. A czy to, ze nie odwzajemnił pocałunku się liczyło? Ważne, ze nie miał nic przeciwko. Najwyraźniej mu się to podobało.
- Żałuje, ze ja odwzajemniłem twój. – mruknął pod nosem. – W ogóle żałuje, że powiedziałem ci o swoich uczuciach. Żylibyśmy jak dawniej. Ty byś nic nie wiedział i wszystko byłoby w porządku. Zwracałeś na mnie większą uwagę kiedy byliśmy tylko przyjaciółmi.
- Bo zachowujesz się jak zazdrosny dupek.
- Spieprzaj. – powiedział z całą wściekłością, którą tłumił w sobie. – Odwieź mnie do domu. – zażądał. Chętnie poszedłby sam ale było ciemno i nie chciał się zgubić. A rodzicom powiedział, że jest u kolegi i uczą się do sprawdzianu z matematyki.
- Widzę, że książę stawia mi warunki. – prychnął pod nosem. W tym momencie do klubu wszedł Louis, który strasznie martwił się o Karen. Harry powiedział mu, że jest w toalecie i wyszedł razem z Maxem. Tommo najszybciej jak się da pobiegł tam. Zastał dziewczynę siedzącą pod ścianą i płaczącą. Bez namysłu przytulił ją.
- Skarbie co się stało? – spytał czułym tonem.
- Co się stało?! – prawie wrzasnęła pochlipując. – Masz dziecko z Evą! I spałeś z nią! Lecisz do niej za każdym razem kiedy między nami jest nie tak. Skoro tak bardzo jej pragniesz to może powinieneś odejść do niej?
- Karen, skarbie, nie zrobię tego. A wiesz dlaczego? Bo cię kocham i to ty jesteś osobą z którą chce być. Z Evą to był naprawdę tylko seks. A na tobie mi zależy. Kiedy nie ma cię ze mną zawsze jakaś część mnie umiera a potem się pojawiasz i wszystko jest w porządku. – powiedział i dał jej całusa w policzek. Karen nadal płynęły łzy po policzku ale nieco się uspokoiła.
- Teraz Eva może to wykorzystywać aby być z tobą.
- Karen, nie jestem głupi. Po za tym musimy o tym z nią porozmawiać. Zdecydować co dalej. Nie będę jej pieskiem na posyłki. Nie zmanipuluje mnie. – zapewnił ją. Dziewczyna chciała w to wierzyć ale z jakiegoś powodu nie wierzyła. Lou w końcu wstał i wziął Karen na ręce niosąc ją jak pannę młodą w kierunku wyjścia.
- Powinnaś się przespać. – stwierdził.
- Louis ja… zrobiłam coś złego… ale uwierz mi, nie chciałam. – mruknęła w jego ramię.
- Ciii. To nie ma znaczenia skarbie. Cokolwiek zrobiłaś. – powiedział Lou. Wyszli na świeże powietrze i dziewczyna w końcu mogła odetchnąć czymś innym niż silnym zapachem papierosów. Karen kiwnęła głową. Jeśli Louis tak twierdzi należy mu wierzyć.
- Jesteś cudowny. – zdążyła powiedzieć tylko i jej oczy się zamknęły. Tommo ułożył ją na tylnym siedzeniu w samochodzie a sam zasiadł przy kierownicy. Postanowił, że zawiezie ją do swojego domu. Rodzice nie mogą zobaczyć własnej córki w takim stanie. Dlatego dom Karen odpadał.
                                                                       ***
Harry i Max jechali od 10 minut w samochodzie nie odzywając się do siebie. Maxowi wydawało się, że podróż do klubu zajęła nieco mniej czasu. A to dlatego, ponieważ teraz Hazz wybrał dłuższą drogę. Jechali właśnie drogą a po obu stronach były drzewa. To znaczyło, że znajdowali się w jakimś lesie. W końcu do chłopaka w okularach dotarło, że jadą dłuższą drogą.
- Lubisz się nade mną znęcać, co? – spojrzał na niego ze złością. – Dlatego wybrałeś dłuższą drogę.
- A może wybrałem bo tak mi się podoba? Nie wszystko musi się kręcić wokół ciebie. – odburknął Harry.
- I nie wszystko kręci się wokół Karen. Cały czas tylko Karen to, Karen tamto. Karen jest smutna, muszę się spotkać z Karen, jezu jaka Karen jest piękna. – rzekł i omal nie rozbił szyby z wściekłości.
- Co ty z tą Karen? Masz do niej jakiś uraz? – spytał zerkając na niego.
- Odepchnęła ci tyle razy, złamała ci serce, zachowała się jak suka a ty nadal do niej lgniesz. Wiesz, jest taka osoba, której naprawdę na tobie zależy i kurwa, była z tobą zawsze. Wysłuchiwała o twoich problemach, doradzała, broniła. Tak mówię o sobie. A ty masz to gdzieś. Po co ze mną w ogóle spałeś? Nie wiem chciałeś się pocieszyć bo nie możesz mieć jej? – Max czuł jak oczy zaczynają go piec. Nie chciał płakać. Nie teraz. Zagryzł mocno wargę. Może to powstrzyma płacz.
- Kurwa Max! – Harry walnął mocno o kierownicę i zatrzymał się na uboczu. Przez moment siedzieli w ciszy i ciemności. Tylko księżyc oświecał ich twarze. – Jaki ty jesteś wkurwiający! – powiedział  głośno.
- A ty zachowujesz się jak sukinsyn. – odparł Max spokojnym tonem. Patrzył się w szybę obok. 
- Chrzań się. – powiedział cicho Harry ale jego przyjaciel to usłyszał.
- A ty się pierdol.
- Sam się pierdol. – odburknął loczek.
- Dobra jedź! Nie dojdziemy do porozumienia! – krzyknął Max.
- Sam zadecyduje kiedy będziemy jechać. – powiedział stanowczo Harry. – To mój samochód i nie będziesz mi rozkazywać.
- Brawo. – Max klasnął w dłonie. – Wygrałeś konkurs na kretyna roku.
- A ty na zazdrosnego palanta. 
-  Najpierw zaciągasz mnie do łóżka a potem udajesz, ze nic między nami nie ma. Teraz nie czuje się jak nawet twój przyjaciel.
- Bo nim nie jesteś?
Słowa Harry’ego były jak porażenie piorunem dla Maxa. „On nie jest jego przyjacielem”. Nawet na takie miano nie zasługuje? Po tym wszystkim? To cholernie bolało. Chłopak chciał wyjść z auta ale drzwi były zamknięte więc zaczął krzyczeć, że Harry ma je otworzyć.
- Co za dupek z ciebie. Nienawidzę cię! – krzyknął Max. – Możesz dla mnie nie istnieć. Serio. Mam cię głęboko gdzieś. Jesteś…
Wtedy Harry przyciągnął go do siebie i pocałował. Chciał mu jakoś zatkać usta aby nie krzyczał ale też chciał to zrobić odkąd się zatrzymał. Ta cała ich kłótnia zamiast go wkurzyć tylko go nakręcała i miał jeszcze większą ochotę przespać się z nim kolejny raz. Max w pierwszym momencie był kompletnie sztywny. Nie oddał pocałunku i siedział z założonymi rękami ale potem otworzył usta a jego ręce powędrowały na biodra Harry’ego.
- Nie jesteś  moim przyjacielem. – powiedział spokojnie Hazz gdy się od niego oderwał. – Jesteś kimś więcej. Nie umiem stwierdzić kim dokładniej ale… gdybyś był tylko moim przyjacielem nie całowałbym cię.
Max zamilkł. Tak, mógł się tego spodziewać.
- A to zainteresowanie Karen?
- To moja przyjaciółka. Tylko. Już nic do niej nie czuje. Max, nie chce cię zapewniać za każdym razem, że dziewczyny z którymi się widuje nic tak właściwie dla mnie nie znaczą. Już ci raz mówiłem, że powinieneś mi zaufać. Po sytuacji z Evą, pamiętasz? A do ciebie nadal nic nie dociera dlatego się wkurzyłem.
- Masz rację. – Max westchnął. – Ale byłem tak cholernie zazdrosny.
Harry lekko się uśmiechnął.
- Wiesz… - zaczął i przełożył dłoń Maxa ze swojego biodra na swoje kolano. – Podobało mi się jak tutaj trzymałeś dłoń zanim pojawiła się Karen.
- Harry… - powiedział Max.
- Hmm? – mruknął  skupiony  na rozpinaniu jego paska od spodni.
- Co ty wyprawiasz?
- Próbuje… - jęknął gdyż rozporek nie chciał się odsunąć. – Rozpiąć… to dziadostwo.
- Chcesz się bzykać w aucie? – zapytał kompletnie zaskoczony. – Nie wiedziałem, że jesteś taki szalony.  – dodał chichotając pod nosem.
- Najwyraźniej tak na mnie działasz. – przyznał ściągając przez głowę bluzkę.
- Aww. Jakie to słodkie.
- Spierdalaj. – mruknął pod nosem na co Max się roześmiał.
                                                                       KONIEC
Zjebałam końcówkę. Przepraszam. Miałam kilka zarysów jej w głowie ale i tak wybrałam ten najgorszy pisany na szybko. Ostatnio chyba za bardzo się skupiam na Haxie boję się, że możecie mieć o to do mnie pretensje. Może w następnym odcinku nieco ukrócę ich wątek a dam więcej Laren ;).
Nie mam pojęcia kiedy skończę to opowiadanie ale mam już zrobiony nagłówek na nowe opowiadanie, które będzie na tym blogu więc nie panikujcie. Odchodzi tylko opowiadanie. Nie ja i nie blog.
Nagłówek jest w formie kolażu i bardzo mi się podoba. Ciekawe jak wam przypadnie do gustu. Trochę robiłam reformacje w bohaterach i w końcu zdecydowałam się jakie sławy mają zagrać w moim nowym opowiadaniu. Mam nadzieje, że wam również przypadną do gustu.
Ogólnie w głowie mam fajny zarys całej tej historii. Ciekawe czy to przeleję tak idealnie w formie pisemnej. Oby!
Zadawajcie pytania bohaterom i komentujcie. Z góry dzięki.

Za 6 - 7 komów next ponieważ opuściliście się dosyć a mnie komentarze dają mega motywacje! 

Teraz będzie dużo wolnego więc radzę wam komentować bo będzie szybciej odcinek. 

No i niech nie komentują tylko anonimki chociaż też im 

bardzo dziękuje. Bo na razie tylko oni dają mi zapał do pracy.

Do zobaczenia. 

10 komentarzy:

  1. O.M.G !! Wchodzę dzisiaj , żeby zobaczyć poprzedni a tu BUM ! Niespodzianka nowy rozdział !

    ILYSM ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. KOCHAM CIĘ TAK BARDZO !!!
    ZAJEBISTY ♥

    ~Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział BOSKI!!!
    Jak zawsze, z resztą!;P
    Szkoda mi Karen:(, mam odrobinę nadziei, że jednak to nie jego dziecko:)
    Dla mnie bardzo pasuje wątek Haxa, opisujesz go tak..mmm..jakbyś wkładała w niego całe serce, jest tak cudownie napisany, masz talent:D
    I wcale nie zjebałaś końcówki;D
    Czekam nn!!!
    Buziaczki:-*
    GOŚKA

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Biedna Karen, oby Eva kłamała co do tego dziecka... Uuu Hax taki sweet, końcówka właśnie była boska, nie spodziewałam się XD Mam nadzieję, że Liam i Cathrin będą razem, pasują do sb :3
    Życzę duużo weny i czekam na next ;***
    Julia^^

    OdpowiedzUsuń
  5. PRZEZ CIEBIE ZACZYNAM SHIPPOWAĆ HAX'A A ON NIE ISTNIEJE

    Wiki

    OdpowiedzUsuń
  6. Mogła byś zrobić scenę jak Max i Haz się pieprzą ?
    PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE !

    Sandra

    OdpowiedzUsuń
  7. Popieram koleżankę u góry.
    Błagam zrób taką scenę. :)

    Kinia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśleliście, że nie domyśle się, że wiki, sandra i kinia to jedna osoba? hahah

      Usuń
  8. Rozdział jest dość ciekawy ;)
    Współczuję Karen, biedna musi tyle teraz przeżywać ;(
    Choć Lou też musi czuć się strasznie.
    Awwww Li powoli przechodzi przemianę, ale słodko *.*
    Um, a może Zayn poznałby jakąś łaskę, co?
    @luvmyloueh91

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże BOSKI SDFGUYKILYKURJTHESGAWHTEJI47KRYJNDGETJU6fjytukidngghdtujrytdhsgJHGHJKJHGFCVBNMvghyujk,mbvfgHJSDFGV ♥♥♥ moją koleżankę też wciągnęło Nie chcę nowej historii, niech ta trwa wiecznie jest tak bardzo idealna... Pozdrawiam i życzę weeeny ;3 @Hazzerka

    OdpowiedzUsuń