One direction 4
Odcinek 93
Niedziela powinna
być wspaniałym dniem. W końcu nie idzie się do szkoły, można wtedy wypocząć,
spotkać się z przyjaciółmi, poczytać coś, poserwować po Internecie. Jednak dla
nich niedziela nie była wcale wspaniałym dniem. Harry, Niall i Zayn byli
zmartwieni ostatnim zachowaniem Louisa w programie „We are star”. Teraz było
pewne, ze się zmienił i raczej znów minie dużo czasu zanim stanie się taki jak
wcześniej. A było już lepiej … nie imprezował, nie robił skandali … zachowywał
się jak normalny człowiek. Jego matka wie jak go zmienić. Ma na niego bardzo
duży wpływ. Jedyną osobą, której podoba się tak przemiana był Liam. Czuł, że
jego król powrócił i teraz znów będą mogli wymyślać różne rzeczy typu jak
znaleźć się na pierwszych stronach gazet. Po wczorajszym wystąpieniu Louisowi
udało się to bez problemu.
- Jesteś z siebie
dumny? No proszę powiedz! – powiedział Harry podchodząc do Louisa, który grał
na play station i wcinał chipsy. Styles rzucił w niego czasopismem gdy
kompletnie go olał.
- Ała! O co ci
chodzi? – jęknął nie zadowolony. – Z czego mam być z siebie dumny? – spytał a
zaraz potem rzuciła mu się w oczy pierwsza strona gazety. – Aaa z tego? To ja
jestem bardzo z siebie dumny!
- Tak myślałem. –
chłopak ciężko westchnął i zajął miejsce obok przyjaciela. – Zmieniłeś się.
- Nie drogi
Haroldzie. Teraz jestem zupełnie sobą to wcześniej byłem jakimś idiotą, który
pogardził imprezami i zrobieniem kilku skandali. Nareszcie powróciłem, czyż to
nie piękne? Tęskniłeś za mną? Bo ja za sobą bardzo! – roześmiał się jak głupek
i znów spojrzał na grę video.
- Nie, wcale za
tobą nie tęskniłem. Stary Louis mnie wyśmiewał a ten nowy nareszcie akceptował.
– odpowiedział.
- Oj Hazz,
przesadzasz. W sumie kto by się z ciebie nie naśmiewał? Jesteś dosyć dziwny.
Przyjaźnisz się z kujonem, ryczysz oglądając Titanica, nie lubisz imprezować,
nie miałeś od roku dziewczyny … Hazz co jest z tobą nie tak?
- Pytanie co jest z
tobą nie tak? Nie przyjaźnisz się z osobami, które dobrze się uczą, nigdy nie
płakałeś na filmie, śpisz na horrorach, dziewczyny masz co tydzień, upijasz się
w trupa, masz 48 filmików porno. I ty oceniasz mnie?
- Bosz. – westchnął
ciężko Lou. – I my jesteśmy najlepszymi kumplami … trudno w to uwierzyć, co? –
zapytał z szerokim uśmiechem a Harry kiwnął głową. – A właśnie! – W tym
momencie przerwał grę na play station. – Pokaż co tam piszą o mnie!
Louis wziął do ręki
kolorowe czasopismo i spojrzał na pierwszą stronę. Było tam jego zdjęcie, mamy
i Seana z wywiadu i podpis: Syn zdradza intymne sekrety własnej matki!!
Tomlinson otworzył
oczy szeroko ze zdziwienia, że ktoś w ogóle coś takiego napisał a zaraz potem
zaczął się okropnie śmiać.
- Nie złe. –
skomentował. – Moja matka i menadżer dostaną bólu dupy jak to zobaczą. Ach, już
się nie mogę doczekać. – powiedział wyobrażając sobie Christine chodzącą po
pokoju wściekłą i Seana, który pije wino siedząc na kanapie i ma to wszystko
gdzieś. Piękny widoczek.
***
Juliette właśnie
oglądała TV gdy podeszła do niej jej mama. Była zaniepokojona jej ostatnim
zachowaniem na kolacji u jego byłego męża i jej nowej dziewczyny. Jej córka
nigdy się tak nie zachowywała. Nie była wredna i chamska, raczej nieśmiała i
miła. Nie mogła pozwolić aby jej córka się zmieniła. Nie, nie. Musiała działać.
Miała już nawet jeden pomysł.
- Skarbie, musimy
porozmawiać … - zaczęła siadając obok niej.
- Domyślam się o co
chodzi. – odburknęła dziewczyna nie zadowolona. – O Alice, prawda?
Lilly kiwnęła
głową.
- Nie akceptujesz
jej. To zrozumiałe. – powiedziała spokojnie.
- Nie akceptuje to
chyba mało powiedziane. Mamo, ja jej nienawidzę!
- Jul … - Lilly
dotknęła jej ramienia. – To nowa dziewczyna twojego ojca. Musisz się
przyzwyczaić, że będzie w naszym życiu pojawiać się częściej.
- Nie, wcale nie
muszę się przyzwyczajać. Nikt mnie do tego nie zmusi! – dziewczyna gwałtownie wstała z
kanapy.
- Kochanie … nie
bądź zła ale myślę, że powinnaś spędzić trochę czasu z Alice tak abyś ją
zaakceptowała a i może polubiła dlatego dzisiaj idziecie razem na zakupy. Same.
Blondynce na moment
zabrakło tchu! Jej mama robi sobie z niej chore żarty czy jak? Miała iść na
zakupy z nową dziewczyną jej taty? Dziewczyna, która rozbiła ich związek a
przynajmniej tak wydawało się Juliette bo w końcu w przeciągu miesiąca znalazł
sobie nową laskę? Bardzo w to wątpiła.
- Na zakupy?! –
wrzasnęła. – Nie zgadzam się. Nie idę. Nie zmusisz mnie.
- Kochanie …
dzwoniłam do Alice i była zachwycona tym pomysłem. – powiedziała Lilly
spokojnie. – Szykuj się. Za dwie godziny powinnaś być gotowa.
- Nie! Nigdzie nie
idę! – krzyknęła Juliette.
- Owszem idziesz.
Zrób to dla taty, proszę. I dla mnie. Bardzo nam zależy abyście miały dobre
stosunki. Jul .. zmieniłaś się ostatnio i to bardzo. Pokaż chociaż ten jeden
raz, że nadal jesteś moją małą nieśmiałą dziewczynką a nie … właśnie taka jak
teraz. Pyskujesz i jesteś chamska. A nie wspomnę co wczoraj wyprawiałaś na
kolacji. Masz szczęście, że nie dostałaś szlabanu. – powiedziała mama
dziewczyny i odeszła od niej. Jul tymczasem ciężko westchnęła. Te zakupy chyba
jednak będą nie uniknione. Och, tak strasznie nie chciała spędzać czasu z nową
dziewczyną taty! Już samo jej imię było okropne! W ogóle wszystko co z nią
związane. Dobrze, że Alice była brunetką bo Jul musiałaby przefarbować włosy.
***
- To się po prostu
w głowie nie mieści! – powiedziała Christina chodząc po pokoju w te i we w te.
Na kanapie siedziała jej menadżerka i piła wino. Biedaczka musiała od godziny
słuchać jej narzekania a matka Louisa miała gadane to trzeba było jej przyznać.
– Jak mój syn mógł zrobić mi coś takiego? Czy jestem złą matką? No proszę
odpowiedz! Czy jestem do cholery złą matką, że zasłużyłam sobie na takie coś?
No bo kurwa nie sądzę! Kupiłam Louisowi dom, dałam mu pieniądze, popieram jego
skandale, nie wtrącam się w jego życie, zaakceptowałam jego dziewczynę teraz
już byłą ale zaakceptowałam. A temu gówniarzowi jeszcze mało?
- Myślę, że on
cierpi. – powiedziała w końcu dziewczyna dopuszczona do głosu. – Lou cierpi bo
on już skończył ze skandalami i byciem na pierwszej stroncie gazet a ty nie.
Uważam, że powinnaś z nim porozmawiać. I co najważniejsze zrezygnować z tej
całej szopki.
- Uważasz? –
zapytała Christina siadając obok niej na kanapie. – No cóż, masz rację.
Powinnam porozmawiać z Louisem i zapewnić go, że jako matka nadal bardzo go
kocham i jest moim ukochanym słoneczkiem. – dodała i wyjęła z kieszeni telefon
ale w tym momencie zadzwonił! Zaskoczona kobieta zamrugała parę razy oczami.
- Nie wiedziałam,
że łączy was aż tak silna więź. – odpowiedziała jej menadżerka zdumiona.
- To nie Lou ale
Sean …
- Przeznaczenie. –
skomentowała z uśmiechem ale dostała kuksańca w bok. Christina odebrała.
- Co tam?
- Hello, hello. Mamy
kolejne zadanie. – powiedział a Christina już domyślała się co to takiego
będzie.
- To znaczy? –
zapytała przeciągając każde słowo.
- Wyjście do parku
rozrywki. Wiesz, musimy pokazać jacy to jesteśmy słitaśni. – odpowiedział z
lekką drwiną. - Dzisiaj o 20:00. Masz być gotowa na czas więc
zacznij się szykować już teraz.
- Sean … jest 12:00
w południe … - przypomniała mu kobieta.
- No właśnie!
Hello, nie marnuj czasu bo nie masz go za dużo. – odparł ze śmiechem i się
rozłączył zanim Christina zdążyła go po wyzywać.
- I co? – spytała
jej menadżerka.
- Idę do parku
rozrywki o 20:00. Musze zakończyć ten udawany związek. Dla mojego syna a jutro
z nim porozmawiam i może wtedy mi wybaczy i przestanie być taki arogancki. –
powiedziała kobieta siadając z ciężkim westchnieniem na kanapie.
***
Harry długo
zastanawiał się nad tą ostatnią sprawą z Zooey. W sumie na feriach zimowych
jakoś załapali nić porozumienia a potem wszystko się zepsuło. A właściwie
zepsuły kłamstwa Zooey i Harrego. Bo co jak co ale on też nie postąpił fair
przyjaźniąc się z nią tylko dlatego, ponieważ jego przyjaciel go o to poprosił.
W 20 % zrozumiał brunetkę. A dla Stylesa to było już dosyć dużo więc pomyślał,
że jeśli z nią pogada i ją lepiej pozna to bardziej zrozumie to co nią
kierowało. Postanowił więc udać się do jej apartamentu i zapytać czy nie
chciałaby się z nim umówić. Nie to, że na randkę ale na przyjacielskie
spotkanie. Po prostu. Sam się sobie dziwił, że na takie coś było go stać ale
czego się w życiu nie robiło? Pomyślał też, że jeżeli zajmie się czymś to
szybciej zapomni o Karen. Bo na przyjaciół to na razie zdecydowanie nie mógł
liczyć. Stanął pod jej drzwiami i zadzwonił dzwonkiem. Wziął głęboki oddech.
Cholernie się stresował. Najgorsze z tego wszystkiego było czekanie. Po
pierwsze nie wiedział jak zareaguje gdy go zobaczy a po drugie nie wiedział czy
ktoś u niej nie był. A jeśli otworzy mu jakiś chłopak w samym ręczniku? Co
zrobi? Co powie?
- Cześć. –
powiedziała dziewczyna otwierając drzwi. Harry gapił się na nią jak na idiotkę.
Nie mógł słowa wykrztusić. To było okropne! – Heeej. – powtórzyła modelka
jednak chłopak nadal nie reagował. WTF?
- Eee siema. –
wykrztusił w końcu. Dłonie mu się trzęsły i cały się spocił.
- Coś się stało? –
zapytała lekko zaniepokojona. – Masz jakiś problem czy Zayn znów cię namówił
abyś tu przyszedł?
To kompletnie zbiło
Harrego z tropu. Przecież sam chciał tu przyjść, jak ma teraz to wytłumaczyć
Zooey? Poczuł się strasznie. Zrozumiał, że ją to zabolało jak dowiedziała się,
że gdyby nie Zayn to nawet by na nią nie spojrzał na feriach. Ach, gdyby był
Louisem to by to olał. On nigdy nie liczył się z uczuciami innych. Ale problem
w tym, że był Harrym Stylesem a on jest wrażliwy i kochany.
- Nie ja … - zaczął
jednak przerwał. Tyle myśli nawiedziło jego głowę w tej sekundzie. Nie mógł ich
ogarnąć. – Ja …
- No co ty? –
spytała szorstkim tonem lekko zniecierpliwiona.
- Chodzi o Zayana …
on … on …
- Taaaak?
Harry nie wiedział
co ma powiedzieć? Po co w ogóle zaczynał o tym Zaynie? Mógł zachować się jak
mężczyzna i po prostu zwiać!
- On chciał się z
tobą zobaczyć. – wykrztusił w końcu. Za późno ugryzł się w język. To oczywiste,
że to było kłamstwo ale nie mógł teraz z tego wybrnąć. – To cześć.
Pożegnał się i
zanim Zooey zdążyła coś wykrztusić zwiał!
***
Liam postanowił
wybrać się na zakupy. Już miał plan jak spotkać Jennifer. Miał nadzieje, że tym
razem się uda. Ostatni raz to był totalny nie wypał. Nie rozumiał jak mógł się
tak zbłaźnić. Przecież jest Liamem Payne! Wszedł do supermarketu i wsadził do
koszyka parę produktów spożywczych a potem poszedł do kasy. Nawet nie patrzył
co wkładał do koszyka. Robił to tak jakby na „ślepo”. Przy kasie siedziała ładna dziewczyna. Li często ją widywał ale
miała ok. 30 lat więc nie śmiał zaprosić ją na randkę.
- 115 dolarów. –
powiedziała kasjerka a Li udał wielkie oburzenie, chodź tak naprawdę tak kwota
była dla niego tak mała, że aż śmieszna.
- Słucham? 115
dolarów? Kim ja jestem aby płacić takie sumy pieniędzy? Sławnym piosenkarzem? I
co? I może jeszcze gram w sławnym zespole One direction? Hę? Na drugi raz
pomyśl laluniu zanim każesz mi zapłacić tyle kasy. – odpowiedział robiąc się
czerwony na twarzy. Mina dziewczyny była bez cenna. Patrzyła się na niego przez
jakiś czas z rozdziawioną buzią.
- Ale … ale
przecież jesteś Liamem Payne i … i grasz w sławnym zespole one direction. –
wykrztusiła nie pewnie. Teraz nawet ona miała wątpliwości czy chłopak który
stał przed nią i którego czasem widywała to rzeczywiście ta osoba, którą
myślała, że jest.
- I co? I to daje
ci powód to wyciągania ode mnie takiej sumy pieniędzy! No przepraszam bardzo
ale gdybym był Billem Gates’em to chciałbyś ode mnie za te same produkty trzy
razy więcej kasy? Pff. Kto w ogóle pracuje w tych super marketach? Jakieś
jędze, które tylko czekają aby pozbawić kasy biednych ludzi, którzy ciężko
pracują na utrzymanie! – krzyknął Li i rzucił słoik z dżemem na podłogę. Rozbił
się. – Pluje na was! Pluje na całą tą pierdoloną korporację! Ja kurwa płacę
podatki! – wrzasnął i rzucił na ziemię puszkę z groszkiem. Potem zaczął tupać.
- Proszę się
uspokoić panie Payne albo wezwę policję. – powiedziała spokojnie kasjerka.
- Ooo straszy mnie
pani psami, co?! No kurwa zajebiście! Ciężko zarabiam na swoje utrzymanie i gdy
raz jedyny raz w życiu się sprzeciwie temu wykorzystywaniu nas, sił roboczych
to straszą mnie glinami! Bezczelność ludzka nie zna granic! – krzyknął i zaczął
wywalać z najbliższego stoiska butelki z sokiem, które rozbiły się o ziemię.
Wszyscy klienci gapili się na niego z rozdziawioną buzią.
- Panie Payne! To
jest już przegięcie! Dzwonię po gliny! – powiedziała stanowczo kasjerka i
wyjęła telefon.
- A niech pani
dzwoni! Proszę bardzo! Prze okazji powiem im jakie zdzierstwo w tym super
markecie jest! Dowiedzą się i jutro będzie pani w gazetach „wyłudzała pieniądze
od biednego chłopaka!”.
Liam za bardzo nie
wiedział co mówi. Po prostu chciał zrobić rozróbę w sklepie i tyle. Zastanawiał
się czy może trochę nie przesadził ale musiał się spotkać z Jennifer. A to był
jedyny sposób.
***
Juliette tymczasem
wybrała się na zakupy z Alice. Wcale jej się nie uśmiechało. Była nie zadowolona
i naburmuszona. Kiedy dziewczyna do niej przyszła nawet się z nią nie
przywitała. Przez całą drogę także milczała. Nienawidziła jej i miała nadzieje,
że w idealny sposób daje jej to do zrozumienia. Miała nadzieje, że Alice będzie
miała dosyć jej zachowania i zostawi jej ojca w spokoju. Właśnie chodziły pomiędzy wieszakami i przeglądały
ubrania w właściwie Alice. Jul chodziła znudzona i co jakiś czas ziewała aby
dać do zrozumienia dziewczynie, że okropnie się nudzi Z NIĄ.
- Zobacz tą zieloną
bluzkę! Jest cudna, prawda? – zapytała Alice pokazując blondynce. – Podoba ci
się? Jak chcesz mogę ci kupić. Twój ojciec dał mi trochę pieniędzy …
- No oczywiście. –
mruknęła Juliette. – Kochany tatuś będzie ci wszystko kupować a ty tylko
żerować na jego dobroci. Jak to się mówi miłość ale za pieniądze.
- To nie tak. –
Alice starała się mówić spokojnie. – Tydzień temu zwolnili mnie z pracy i nie
mam kasy. Zrozum mnie.
- Tak? Ciekawe
dlaczego cię zwolnili?
- Często się
spóźniałam … to muszę przyznać i była taka jedna sytuacja ale wolę o niej nie
mówić. – odpowiedziała dziewczyna i odstawiła bluzkę. – Rozumiem, że jej jednak
nie chcesz … spoko. Znajdziemy coś ładniejszego.
- Żeby znaleźć coś
ładniejszego najpierw trzeba mieć dobry gust. – powiedziała Jul i oddaliła się
od niej najdalej jak tylko mogła.
***
Harry nie wiedział
co ma zrobić. Chodził po mieście bez sensu. Cały czas myślał o sprawie z Zooey.
Po co jej wciskał kit, że Zayn chce się z nią zobaczyć? Malik powie, że to nie
prawda i on wyjdzie na kompletnego kretyna. Nie wiedział czy to co czuje do Zoe
to przyjaźń czy może coś więcej ale naprawdę chciał jej wynagrodzić to, że ją
oszukał … Sam nawet nie zdał sobie sprawy kiedy jego własne nogi zaprowadziły
go pod drzwi domu Karen. Nie rozumiał dlaczego właśnie do niej postanowił się
udać ale czuł, że musiał być ku temu poważny powód. Zapukał kilka razy. Przez
myśl nawet mu przeszło parę razy aby uciec ale nie zrobił tego. Dzielnie czekał
aż dziewczyna otworzy drzwi.
- Ha … Harry? – zapytała
zupełnie zaskoczona jego wizytą. – A co ty tu robisz?
- Cześć. Mogę
wejść? – dziewczyna kiwnęła głową i wpuściła go do środka. – Muszę z kimś
porozmawiać. To ważne.
- Domyślam się o co
chodzi. – powiedziała z ciężkim westchnieniem. – Chodzi to te ostatnie plotki o
tobie i Ollym Mursie, co? Harry nie przejmuj się. To, że cztery gazety o tym
piszą to nic nie znaczy. – pocieszyła go dotykając jego ramienia. Styles
otworzyły szeroko oczy ze zdumienia.
- C …co? Jakie
plotki o mnie i Ollym Mursie? Boże! Piszą o tym cztery gazety?
- Mają nawet
zdjęcia. – rzekła Karen zaplatając ręce w koszyczek. – Ale nie martw się.
Widać, że to fotoszop.
- Boże! – jęknął
totalnie przerażony a zaraz potem machnął ręką. – Dobra nie ważne. Mój problem
jest o wiele gorszy. A mianowicie poszedłem do apartamentu Zooey.
- To zrozumiałe
Harry. – powiedziała dziewczyna kiwając głową. – Po tych plotkach o tobie i
Ollym musisz się dużo pokazywać z dziewczynami.
- Co? Boże Karen!
Nie o to chodzi! – krzyknął zirytowany jej zachowaniem. – Poszedłem do Zooey
nie wiedząc o tych plotkach. Po prostu czułem potrzebę umówienia się z nią,
rozumiesz? Nie wiem jak to określić. Może chciałem się zrewanżować za to, że
wciskałem jej ten kit na feriach, że naprawdę ją lubię? Naprawdę nie wiem. Problem
w tym, że spanikowałem i powiedziałem, że Zayn chciał się z nią zobaczyć po
czym uciekłem. Tchórz ze mnie. – skomentował opadając z ciężkim westchnieniem
na kanapę. Karen dotknęła jego ramienia i uśmiechnęła się.
- Może i tchórz ale
za to zakochany tchórz. – odparła ze śmiechem a Harry dał jej kuksańca w bok.
- Nawet tak nie
żartuj. Między nami niczego nie ma i nie będzie. To Zooey Sullivan największa
jędza w Anglii. Nie znam osoby która by ją lubiła.
- Wiesz podobną
reputację co Zooey miał Louis ale jakoś udało mi się go pokochać.
- I szybko
odkochać. – odburknął. Karen puściła mimo uszu jego słowa. – Po za tym Lou znów
wrócił do bycia skandalistą. Wprawdzie przez matkę ale wrócił. On się nigdy nie
zmieni.
- Taak ale
przyszedłeś tu aby rozmawiać o Zooey więc nie zmieniaj tematu. – powiedziała
Karen. – Myślę, że powinieneś się odważyć i zaprosić ją na randkę a jedna w
topa … no cóż, każdemu się może zdarzyć. To o niczym nie świadczy a przede
wszystkim nie robi z ciebie tchórza.
- Masz rację. – rzekł
Styles, któremu twarz nagle się rozjaśniła. – Dzięki za pomoc, Karen. Na ciebie
zawsze można liczyć. Jesteś wspaniałą przyjaciółką.
- Dobrze, że tylko
przyjaciółką.
- Taaa … wiesz ta
sprawa z moją miłością do ciebie była beznadziejna, prawda? W ogóle co ja sobie
myślałem? Zakochać się w dziewczynie mojego przyjaciela? Oszalałem! Dobra lecę,
cześć. – chłopak dał jej buziaka w policzek i wyszedł z jej domu. Kiedy zamknął
drzwi wejściowe przystanął na moment na schodach. Nie chciał się zakochać w
Zooey … Po Karen nie chciał kochać już żadnej dziewczyny. Miłość to tylko
cierpienie. Pomyślał, że jeśli zapomni o modelce to wszystko się jakoś ułoży. I
będzie jak wcześniej.
***
Alice i Juliette w końcu opuściły galerie
handlową z pustymi rękami (przez ciągłe narzekanie Jul nic nie mogły kupić).
Dziewczyna miała trochę dosyć zachowania blondynki. W ogóle nie doceniała jej
starań. A ona tylko chciała się z nią trochę zaprzyjaźnić. Niestety. Była nie
ugięta i strasznie uparta.
- Twój ojciec
powinien zaraz po mnie przyjechać. Podwieziemy cię. – powiedziała Alice jednak
już nie chciało jej się starać aby jej ton był uprzejmy. Juliette i tak tego
nie doceniała.
- No jasne! Bo
kochany ojczulek nie ma nic innego do roboty tylko przyjeżdżać pod centrum
handlowe. Pewnie jęczałaś, że jeśli tego nie zrobi to koniec z seksem. –
mruknęła Juliette. Zdawało jej się, że powiedziała to dosyć cicho ale jednak,
Alice to usłyszała.
- O co ci chodzi,
co? Przez cały czas zachowujesz się jak księżniczka, której trzeba usługiwać!
- Ja? Ja? Serio? –
Blondynka parsknęła śmiechem. – A kto kazał mojemu ojcu przyjechać?
- To źle, że proszę
mojego faceta aby mnie podwiózł do domu? Przepraszam jeśli odbierasz to jako
wykorzystywanie go. – prychnęła pod nosem Alice. – Rozumiem, że mnie nie lubisz
ale proszę, nie zachowuj się jak rozkapryszona księżczniczka.
- Wolę zachowywać
się jak rozkapryszona księżniczka niż być suką, która rozbiła rodzinę! –
krzyknęła Jul. Była naprawdę wściekła w tym momencie i gdyby ktoś dał jej
pistolet prawdopodobnie zastrzeliłaby Alice.
- Nie rozbiłam
waszej rodziny! Już była rozbita! Twoi rodzice wzięli rozwód i pogódź się z
tym. Twój ojciec poznał mnie gdy nie był z twoją matką! I jedyna osoba, która
zachowuje się jak suka to jesteś tylko i wyłącznie ty!
W tym momencie
Juliettte nie wytrzymała i popchnęła z całej siły Alice, która wywróciła się i
wpadła z pluskiem do fontanny, która stała za nimi. W pierwszym momencie
dziewczyna przestraszyła się, że coś jej się stało. Ale po kilku sekundach
brunetka wynurzyła się.
- Nie wiesz do
czego jestem zdolna więc nie zadzieraj ze mną. – warknęła Jul.
- Teraz pewnie
myślisz sobie : „jaka to ja jestem zła! Wepchnęłam dziewczynę mojego ojca do
fontanny. Dostała nauczkę i pewnie przestanie się wtrącać w nie swoje sprawy z
obawy, że zrobię coś gorszego”. A problem w tym, że ja uważam, że to było
całkiem … zabawne. – wyznała wychodząc z wody. – I jeśli zamierzasz robić
więcej takich akcji to częściej będę nazywać cię suką. – powiedziała Alice po
czym wpadła w niepohamowany śmiech. Julette gapiła się na nią przez kilka
sekund jak na idiotkę.
- I co w tym
zabawnego? – spytała chodź widać po niej było, że także ledwo powstrzymywała
się od śmiechu.
- Twoja mina!
Wyglądasz jakbym tańczyła nago macarene. – wyznała znów wpadając w kolejny atak
śmiechu. Po chwili dołączyła się do niej Jul. Nadal nienawidziła Alice ale ta
cała sytuacja jakoś dziwnie ją rozbawiła.
- Dobra … nadal mam
do ciebie nie chęć ale wygrałaś. Możesz mnie podwieźć z moim tatom do domu. –
powiedziała blondynka a Alice uśmiechnęła się do niej przyjaźnie.
- Super. Uwielbiam
wygrywać. – stwierdziła wesoło.
***
Christina tymczasem
od godziny chodziła z Seanem w te i we w te po parku rozrywki. Naprawdę chciała
mu powiedzieć, że chce definitywnie zakończyć ich udawany związek, który robi
się śmieszny ale jakoś nie było dotąd okazji. Cały czas coś im przeszkadzało, a
właściwie przeszkadzał Sean, który zachowywał się jak napalony nastolatek.
- Ooo! Strzelnica!
Chodźmy na strzelnice! – krzyczał podekscytowany. – Ustrzelę ci jakiegoś
fajnego misia. Będziesz miała co przytulać w nocy.
- Sean … naprawdę
musimy porozmawiać. To ważne. – powiedziała stanowczo Chrstina.
- Później. Teraz
ustrzelę dla ciebie miśka! – menadżer one direction pociągnął ją za dłoń w tamtym
kierunku. Kobieta chodź nie chętnie zgodziła się. – Wiesz, nie to, że mnie
kręcą takie rzeczy. Po prostu chce pokazać dziennikarzom, że świetnie się razem
bawimy.
- Taaak. Bo ty nie
jesteś Sean dużym chłopcem, który ma radochę z takich dziecinnych rzeczy. –
odpowiedziała Christina z lekką ironią, której najwidoczniej mężczyzna nie
zauważył. Stanęła obok niego i obserwowała w skupieniu jak po kolei wystrzelił
wszystkie kaczki i zaczął się jarać jak nigdy. A jeszcze jak dostał misia to
już w ogóle zaczęła rozsadzać go energia. Z wielką nie chęcią oddał kobiecie
pluszaka ale zrobił tak bo obiecał i nie chciał wyjść na mięczaka, który
kolekcjonuje pluszaki. Po prostu to była dla niego nagroda za wspaniałe
spisanie się. Gdyby dostał cokolwiek innego też byłoby ciężko mu to oddać.
- Jak go nazwiesz?
– zapytał gdy szli w stronę karuzeli. Christina pomyślała, że to żart więc się
roześmiała, gdy jednak spojrzała na poważną minę Seana zmieniła zdanie.
- Aaa ty poważnie.
Dobry boże. – skomentowała zaskoczona. – Dobra Sean koniec tego. – powiedziała
przystając. – Podjęłam decyzję.
- Jaką decyzję? –
zapytał unosząc brwi.
- Właśnie cię o
niej poinformowałam. – powiedziała. – Sean … nie mogę już dłużej być …
- Taką jędzą? –
wszedł jej w zdanie z szerokim uśmiechem na co dostał pięścią w ramię. Bolało
ale dzielnie zniósł ból.
- Nie żartuj sobie.
Mówię poważnie. Sean, musimy …
- Oo nie! Zaraz
wszystkie dzieci zajmą mi miejsca na karuzeli! – krzyknął menadżer one
direction i pobiegł w tamtą stronę. – Lecę!! Nie zajmować ostatniego miejsca bo
zabije!!
Darł się jak
opętany. Christina pomyślała, że zaraz padnie na zawał! Jeszcze nie widziała
takiego Seana. Zachowywał się totalnie dziecinnie. Normalnie powinien oglądać
się za kobietami i wzdychać jak by to je przeleciał. Niestety. Było inaczej.
Matka Louisa wiedziała jednak, że musi z nim porozmawiać na ten temat. Ale
najpierw musi zejść z karuzeli.
***
- No pięknie,
pięknie panie Payne. Pojechałeś nie źle. To muszę przyznać. Pełen szacun. To co
zrobiłeś było godne podziwu. Doprowadziłeś nawet 5 – latka do płaczu. Mam
nadzieje, że jesteś z siebie dumny. – powiedziała Jennifer. Znajdowali się
razem z Liamem w pokoju przesłuchań. Li siedział na krzesełku i patrzył się na
nią jak na ósmy cud świata.
- Szalenie. – odpowiedział
wesoło.
- To nie twój
pierwszy taki wybryk. Dwa razy przekroczyłeś prędkość a teraz ta awantura w
sklepie … jeszcze raz dopuścisz się czegoś takiego a będę musiała cię
odnotować. – zagroziła dziewczyna.
- Grozicie mi tym
już drugi raz. – rzekł dumnie.
- Drugi i ostatni.
– powiedziała ostro. – A teraz zmiataj do domku. Nie chce cię tu więcej
widzieć. Jesteś najbardziej wkurzającą osobą w całej Anglii.
Liam wstał z
siedzenia i ciężko westchnął.
- No cóż. Jeśli
chcesz żebym sobie poszedł to okeej. Jakoś to przeżyje. – odparł spuszczając
głowę i skierował się w stronę drzwi. W ostatniej chwili jednak zmienił zdanie
bo cofnął się i pewnym krokiem podszedł do Jennifer. Spojrzał jej głęboko w
oczy i szepnął: - Mam nadzieje, że to co zrobię nie jest nie zgodne z prawem bo
inaczej będę je łamać bardzo często. – uśmiechnął się szeroko i pocałował
dziewczynę. Ona była totalnie zaskoczona! Ale go nie odepchnęła ale
odwzajemniła pocałunek.
- Dobra mamy 10
minut. – powiedziała zaczynając się rozbierać.
- Zdążymy. –
odpowiedział Li.
- Robiłeś to kiedyś
w pokoju przesłuchań?
- W realu nie ale w
wyobraźni … Bardzo często. – zapewnił ją z uśmiechem.
***
Gdy Sean w końcu
zszedł z karuzeli cały zdyszany bo cały czas darł się na dziecko, które śmiało
się, że taki duży a jeździ na karuzeli. Zaczął je wyzywać i przeklinać. Ogólnie
zachował się niestosownie. Matki krzyczały na niego, że jest wandalem i zaraz
zadzwonią na policję a ten tylko śmiał się i wrzeszczał: Jestem menadżerem One
direction biczys!!!
Wtedy matki prosiły
aby się z nimi ożenił … no cóż. Dziwna logika.
W każdym razie
teraz Christina miała swoją szansę.
- Sean musimy
porozmawiać. Chodzi o Louisa i o nas. –
powiedziała kobieta.
- Widziałaś te
kobiety? Cóż za bezczelność. Najpierw chcą na mnie nasłać policję a potem grożą
ślubem! Uh co za znieważenie. – prychnął i usiadł na pobliskiej ławce.
- Sean, obawiam się
że one naprawdę chciały się z tobą ożenić. – powiedziała Christina a mężczyzna
zrobił wielkie oczy.
- Dobry Boże! To
jeszcze gorsze. Od razu przypomniała mi się Kimberely wiesz, moja była, która
tylko czekała aż jej się oświadczę. Czasem robiła różne aluzje. Odczytywałem
je, oczywiście ale udawałem, że niczego się nie domyślam. Ech nie ważne. –
westchnął ciężko. – Co było a nie jest …
- Sean … -
Christina dotknęła jego ramienia. – Wszystko w porządku?
- Taak ale … czy
myślisz, że za nią tęsknie? – spytał nie pewnie i z lekkim przerażeniem.
- Myślę, że
tęsknisz ale za poważnym związkiem. Chyba w duchu marzy ci się kobieta, którą
będziesz mógł rozpieszczać.
- W sensie dupa
wyrwana na imprezie? – zapytał marszcząc brwi. Christina ze śmiechem
potrzasnęła głową.
- Nie, nie w tym
sensie. Potrzebujesz prawdziwego związku chociaż … sądząc po dzisiejszej akcji
nie jestem pewna czy do niego dorosłeś. – roześmiała się. – Strzelnica, miś,
karuzela i wyzywanie 8 latków? Serio? Tak zachowuje się 26 latek? Gorzej niż
mój syn. Naprawdę, Sean.
Mężczyzna
uśmiechnął się lekko.
- A właśnie! Przez
cały czas próbowałaś mi coś powiedzieć! O co chodzi?
Teraz kobieta miała
swoją chwilę. Mogła zakończyć ten ich udawany związek raz na zawsze ale problem
w tym, że … jakaś dziwna siła jej nie pozwoliła. Poczuła, że ma gulę w gardle.
Pierwszy raz zetknęła się z czymś takim. Nowe uczucie.
- Już o nic. –
odpowiedziała biorąc głęboki oddech. – O nic. – powtórzyła w zamyśleniu.
KONIEC
Yeaaaaah! Po
długiej przerwie wróciłam z kolejnym odcinkiem! Wieeem, doskonale zdaje sobie
sprawę, że był długi ale jak wiecie krótszych nie umiem pisać ;( albo po prostu
się boje, że jak napiszę 4 strony to za dużo się tam nie wydarzy i
stwierdzicie, że jest nudno hehe :PP.
Następny odcinek
nie wiem kiedy się pojawi. Wątpię żebym coś napisała do tego weekendu. Może w
sobotę lub niedzielę? A jak nie to w poniedziałek lub wtorek. Naprawdę trudno
określić bo ostatnio mam bardzo dużo nauki i pewne problemy …
No nic. Życzę sobie
weny ;-) i proszę abyście skomentowali ten odcinek :D.
Haha w ogóle to
chce podziękować pewnemu anonimkowi, który mi spamował abym dodała następny
ahah. Naprawdę nie musisz tego robić bo spamy mnie za bardzo nie obchodzą wolę
jak ktoś napisze dwa , trzy szczere zdania ;). Ale mimo wszystko dzięki
poprawiłaś mi humor! ;-)).
Dziękuje także
wszystkim osobom, które oddały głos w ankiecie :).
Pocieszę was: w następnym odcinku będzie LAREN! nareszcie haha. Jeszcze nie wiem co tam między nimi się wydarzy ale na pewno nie zabraknie kłótni :).
Do następnego!!
Paaa <333