One direction 4
Odcinek 80
<2 tygodnie
później>
Drodzy czytelnicy,
z racji tego, że u naszych bohaterów przez ten czas nie działo się nic
interesującego, postanowiłam pominąć to. No ale żebyście byli w temacie, po krótce,
streszczę wam co wydarzyło się u naszych kochanych bohaterów. Zacznę od
Christiny. Otóż ta oto kobieta próbowała na wszelkie sposoby przeprosić syna.
Dzwoniła do niego, sterczała w ulewie przed jego domem, zadedykowała mu
piosenkę w radiu a także namówiła Harre’go aby postawił ją w dobrym świetle –
nic. Lou jest zbyt uparty. Liam coraz więcej czasu spędza z Leylą, ku złości
Maxa, który miał nadzieje, że ją rzuci. Hazza postanowił wybaczyć Louisowi to
iż podejrzewał go o romans z Karen. Znów ona starała się unikać Tomlinsona w
szkole, choć w głębi duszy było go jej szkoda. Zayn nadal okłamywał Megan w
sprawie Zooey. Nie miał na tyle odwagi aby jej wyznać prawdę. Na serio ją lubił
i nie chciał jej stracić. Niall i Juliette starają się naprawić swój związek i
otwarcie sobie mówią o tym co ich trapi. Co prawda, częściej się kłócą i nie
tylko o jedzenie. Ciekawa jestem dokąd zmierza ich związek. Louis i Karen też
się nie dogadywali i … no chyba nie muszę mówić co się z nimi stało. Jim zebrał
się na odwagę i zaprosił Karen na randkę, która się zgodziła. Widziała ich Eva,
ale nie chciała dołować bardziej Louisa. Rzeczywiście go lubi … może Tomlinson
da jej w końcu szansę i zostanie jego prawdziwą dziewczyną a nie udawaną?
***
Zayn właśnie
taszczył przez hol telewizor plazmowy, który tak na marginesie miał przyjść
tydzień temu. Kupili do mieszkania prawie wszystkie meble i znów było tak
pięknie jak kiedyś. Lou stał w salonie z rękami skrzyżowanymi na piersi i
niebieską bejsbolówką na głowie, którą zabrał Malikowi. Obserwował z wesołą
miną jego poczynania. Zay z wielkim trudem doniósł TV do pokoju głównego.
- A już myślałem,
że nie dasz rady. – stwierdził Lou.
- Ty go podłączasz.
Ja jestem wyczerpany. – powiedział opadając na kanapę. Tomlinson uśmiechnął się
pod nosem i z ochotą kiwnął głową. Teraz Malik obserwował go rozbawiony, ale ku
jego rozczarowaniu kumpel uwinął się w 10 minut.
- Mistrz wykonał
epicko swoje zadanko. – rzekł biorąc zręcznym ruchem pilota do ręki.
- To może teraz
mistrzunio epicko zrobi mi tosty? – zapytał Zayn.
- Chwilunia, tylko
sprawdzę czy działa. – powiedział przełączając kanały. Zatrzymał się na kanale
BBC gdzie odbywał się wywiad z jego matką. Miała w oczach te swoje sztuczne
łzy, które chłopak tak bardzo dobrze znał.
- Lou słonko, jeśli
mnie oglądasz to … to … wy … wybacz mi … ja nie chciałam … wiem, że cię
zawiodłam i jesteś na mnie zły ale … ale …
W tym momencie Lou
wyłączył telewizor i wściekły rzucił pilota na kanapę a potem sam na niej
usiadł. Jego matka jest niemożliwa! Dla niej to tania reklama a on naprawdę
czuje się zraniony, żebyś chociaż szczerze żałowała …
- Louis … - Zayn
dotknął jego ramienia. – Ona chciała dobrze. Rzeczywiście ty i Karen
pasowaliście do siebie i twoja matka widzi, że nadal się kochacie więc .. no
chciała coś zrobić … może jej plan był świrnięty ale …
- Zrobię ci już te
tosty bo zaczynasz gadać bzdury. – stwierdził Louis kierując się w strone
kuchni.
***
Max jako, że był
wściekły na Liama, postanowił nie odzywać się do całego One direction i tak
żaden nie zapytał jak się czuje. Każdy z nich zajmuje się swoimi problemami a
jego ma gdzieś, dlatego chciał poszukać sobie nowych kolegów. Poznał dwóch
kolesi, którzy na początku byli mili, ale potem pomimo jego sprzeciwu zanieśli
go do damskiej toalety! Dobrze, że nie zrobili mu zdjęcia ani nie rozbierali.
Poniżony i zawstydzony kujon, chciał stąd jak najszybciej uciec ale usłyszał
znajomy głos. Do łazienki weszła Leyla ze swoimi koleżankami. Wyjęły tusze,
błyszczyki i zaczęły się pindrzyć przed wielkim lusterkiem. Prze okazji trochę
poplotkowały.
- Fajny ten koleś z
One direction. Wyglądacie razem słodko. – powiedziała przyjaciółka Leyli na co
ta odpowiedziała:
- Fajna też jest
jego kasa.
- Co? – spytała ze
śmiechem. – Lecisz na jego kasę?
- A która by nie
leciała? Laski, on ma 10 milionów. Nawet siostra zakonna by się z nim umówiła.
Tylko wiecie … muszę przed nim udawać nie śmiałą. Powciskałam mu parę kitów, że
nigdy nie byłam na imprezie i takie tam bla bla bla.
Dziewczyny
roześmiały się i w doskonałych nastrojach wyszły z łazienki. Tymczasem Max,
zastanawiał się co powinien zrobić?
***
Chłopak wypisał
sobie tylko za i przeciw powiedzenia Liamowi prawdy i zdecydował, że powinien
to zrobić. Co prawda pokłócili się, ale jakaś głupia czirlidejka nie może
zniszczyć ich przyjaźni. Zastał Liama grającego na telefonie i nie pewnie do
niego podszedł. W sumie to on miał do niego żal i nie powinien się stresować
ale … ale Payne naprawdę wydawał się być szczęśliwy a on Max musi to zniszczyć.
Okropne uczucie.
- Hej. – Kujon
usiadł obok Li. Ten spojrzał na niego zaskoczony.
- Max? Hej.
Myślałem, że …
- Wiem, że naprawdę
lubisz Leyle. Zrozumiałem to.
- Serio? Wow. –
Payne odłożył fona na bok i poklepał Maxa po ramieniu. – Dzięki. Nie
spodziewałem się tego po tobie. Musisz mnie bardzo lubić.
- Tia tylko … jest
mały problem.
Liam zmarszczył
brwi.
- Mów śmiało. –
rzekł z uśmiechem.
- Dwóch gości
zamknęło mnie w damskiej toalecie i …
- I chcesz się na
nich odegrać? Spox. Mam w tym wprawę. – zapewnił. Max potrzasnął głową.
- Nie chce się na
nich mścić. Po prostu kiedy byłem w toalecie, usłyszałem rozmowę Leyli i jej
koleżanek. To nie było miłe, co mówiły.
- A co mówiły? –
spytał Li, drżącym głosem.
- Leyla
powiedziała, że … że … że … leci tylko na twoją kasę. – wyznał z trudem.
- Co? – Liam nie
mógł w to uwierzyć. Miał nadzieje, że Max żartuje.
- Li, ona nie jest
taka jak myślisz … Dużo imprezuje, ma mózg wielkości orzeszka, pomiata ludźmi i
jest wredna. Nie zasługuje na ciebie.
- Nie wierze … -
wydukał.
- Wiem. Nawet nie
wiesz jak trudno mi było ci to powiedzieć.
- Nie wierze, że
mnie tak perfidnie okłamujesz! Jesteś podły. Od początku nie chciałeś abym był
z Leylą. Nie spodziewałem się tego po tobie, Max. Naprawdę miałem wyrzuty
sumienia, że umawiam się z nią, ale teraz pójdę na całość.
Liam pozostawił
Maxa samego, który nie mógł uwierzyć, że kumpel zarzuca mu kłamstwo. Ich
przyjaźń rzeczywiście dobiegła końca.
***
Karen przewijała
bezmyślnie kanały w telewizorze. Akurat nie leciało nic ciekawego. Nudy! Po co
płacić rachunki za prąd skoro jest bezużyteczny! Nagle z góry zeszła jej mama.
Minę miała poważną i wyglądała jakby ją coś trapiło. Usiadła obok Karen,
poprosiła aby dziewczyna wyłączyła TV, kiedy to zrobiła powiedziała:
- Skarbie, masz już
17 lat, tak?
- No tak. – przyznała.
- Całowanie pewnie
masz za sobą, tak?
- No tak.
- I powiedz mi: Czy
tylko całowanie?
- Mamo! – krzyknęła
zirytowana. – Nie będę z tobą o tym rozmawiać!
- Louis jest bardzo
miły. Więc uważam, że to najodpowiedniejszy chłopak na ten ‘pierwszy raz’.
- Mamo! Ja i Louis
… - Urwała, ponieważ przerwała jej matka.
- Tak, tak wiem.
Pewnie macie to za sobą …
‘Chciałam
powiedzieć, że już nie jesteśmy razem’. – pomyślała.
- To nie twoja
sprawa.
- No niby tak ale …
- Mamo nie! To
prywatna sprawa.
- No dobrze już
dobrze. Tylko przyprowadź swojego chłopaka na kolacje do państwa Johnsonów.
Bowiem Debbie i Alan nie chcą mi uwierzyć, że …
- Mamo nie! Nie
pójdę na kolacje do nich. To nudziarze. Po za tym ja i Louis …
- Nudziarze, którzy
nie wierzą, że mogłabyś być dziewczyną kogoś takiego jak Louis Tomlinson.
Uważają, że to dla ciebie ‘za wysokie progi’.
Nagle Karen poczuła
jak wzbiera się w niej wściekłość. Chciała zobaczyć minę państwa Johnsonów jak
przyprowadzi do ich domu Tomlinson. Na pewno dostaną zawału, chociaż mało
prawdopodobne, żeby dziewczyna miała takie szczęście.
- Dobrze, więc
powiedz Debbie i Alanowi, że z przyjemnością przyprowadze do nich mojego
chłopaka.
***
Wieczorem Karen
nacisnęła dzwonek u drzwi. Nie miała bynajmniej ochoty prosić Louisa o
przysługę, ale jak mus to mus. Musiała udowodnić tym nudziarzą, że ten głupek
to w żadnym wypadku nie za wysokie progi dla niej. Otworzył jej we własnej
osobie Tomlinson. Wybałuszył oczy nie mogąc uwierzyć w to co widzi.
- Pomyliłaś domy? –
wykrztusił w końcu. Karen potrzasnęła głową i weszła do środka. Lou zamknął za
nią drzwi. – Więc cóż to się stało, że postanowiłaś mnie odwiedzić?
- A co? Nie mogę? –
spytała ostro. – W końcu jesteś moim przyjacielem.
- No właśnie o to
chodzi, że nie jestem. – rzekł siadając na kanapie. – Nie pamiętasz? Rzuciłaś
mnie.
- A kto by słuchał
tego co ja gadam? – Dziewczyna zajęła miejsce obok niego. – Słuchaj Louis,
jesteś dla mnie ważny.
- Tak? To dlatego
nie odzywałaś się do mnie 2 tygodnie? Mów lepiej o co ci chodzi.
- O nic. – Karen
wzruszyła ramionami. – Po prostu chciałam żebyś nadal był moim przyjacielem. W
sumie nie było tak źle.
- Kłamiesz. Nic cię
nie obchodzę. Inaczej zapytałabyś tak jak kiedyś jak się czuję i jak znoszę
sprawę z moją matką. Pamiętasz? To było jak jeszcze mnie kochałaś.
- Louis …
- Nie. Po prostu
powiedz o co ci chodzi a ja się zgodzę ponieważ zależy mi na tobie. Śmiało mów.
Karen ciężko
westchnęła.
- Chodzi o państwa
Johnsonów. Jutro idę do nich na kolacje. Chciałabym żebyś udawał mojego
chłopaka, ponieważ oni uważają, że taki ktoś jak ja, nie mógłby zadawać się z
kimś takim jak ty. Zrobisz to dla mnie?
- Może być całkiem
ciekawie. – stwierdził z ciężkim westchnieniem.
***
Następnego dnia,
Louis poprosił Maxa żeby poszedł z nim na zakupy. Musi sobie w końcu coś kupić
na kolacje. Harry był zajęty nauką do sprawdzianu, Zayn umówił się z Megan,
Niall z Juliette a Liam chciał powkurzać Hazze. Tomlinson, nie chcąc zabierać
mu tej przyjemności, dalej go nie namawiał. Chłopaki przeglądali różne ubrania
na wieszakach, ale niestety nic nie przypadło im do gustu, a właściwie nic nie
przypadło do gustu Louisowi. Maxowi podobało się wszystko powyżej 300$.
- Katastrofa. –
powiedział Lou załamanym głosem. – Pójdę tam chyba w moich starych ciuchach.
- Nie załamuj się
stary. Znajdziemy coś. – zapewnił Max. – Powiedz, jakie ciuchy lubisz?
- Ładne.
- A dokładniej?
- Kolorowe.
- To może coś w
paski?
Lou uśmiechnął się.
- Jak ty mnie
znasz.
Nagle wzrok Maxa
powędrował nad ramieniem Tomlinsona. Wpatrywał się w jeden punkt przez kilka
sekund. Louis nieco zaniepokoił się jego stanem. Pomachał mu dłonią przed
oczami. Wtedy kujon powiedział:
- Leyla. Szlak tą
jędze. Leci na kasę Payna a on tego nie widzi.
- To może otwórz mu
oczy. – zaproponował.
- Jak? – zapytał.
- Mam pewien pomysł
…
Po 10 minutach
kiedy Lou i Max opracowali cały plan, kujon podszedł do czirlidejki, która
przeglądała na wieszaku ciuchy. Patrzył się na nią przez parę minut. Ona
najwyraźniej go nie widziała, więc poklepał ją po ramieniu.
- Cześć.
- A ty to … ? –
spytała Leyla znudzonym tonem.
- Naprawdę nie
wiesz? Max, kumpel Liama.
- Aaa … Ok.
Poznaje. – powiedziała ze sztucznym uśmiechem. Max był pewien, że kłamie.
- Długo zamierzasz
udawać?
- Udawać co?
- Że lubisz Liama.
Leyla proszę, powiedz mu prawdę. Li, naprawdę zależy na tobie, niestety.
Zakończ tę znajomość.
- Żartujesz sobie?
- Oboje doskonale
wiemy, że lecisz na jego kasę. Przyznaj się mu. Mnie nie wierzy.
- I mam zepsuć
sobie zabawę? On ma 10 milionów i jest
zapraszany na najlepsze imprezy, żałuje tylko, że zgrywałam nie śmiałą.
- Leyla proszę. Ten
głupek naprawdę wierzy w twoją historyjkę. Chcesz mu złamać serce? To wspaniały
chłopak a to, że ty tego nie widzisz to już twoja sprawa. Nie wiesz co tracisz.
Dziewczyna ciężko
westchnęła.
- Dobrze. Może masz
rację. W końcu wcale go nie lubie, a nie można być z kimś tylko z powodu forsy.
Znajdę innego naiwniaka.
- Dzięki.
***
Louis wystrojony w
garniturze zapukał do drzwi domu Karen. Zaoferował, że ją i jej rodziców
podwieźcie limuzyną. Dziewczyna z przyjemnością się zgodziła. Była ciekawa miny
państwa Johnsonów. Pewnie padną!
- Widzisz córciu.
Masz przystojnego, zabawnego i bogatego chłopaka. Tym razem jestem zadowolona z
twojego wyboru. – powiedziała mama Karen. Ta wywróciła oczami.
- A kiedy nie była
pani zadowolona z wyboru córki? – spytał Lou.
- 1,5 roku temu.
Nathan nie był zabawny i zdradzał moją córkę.
- Tylko raz. –
rzekł brunetka przez zaciśnięte zęby.
- Zdrada to zdrada.
– zaznaczyła jej rodzicielka. – Nie ma zlituj się Boże.
Louis roześmiał się
i spojrzał na Karen, która zaczerwieniła się. Miała coś odpowiedzieć matce, ale
jej ojciec zadzwonił dzwonkiem. Nie minęło parę chwil jak otworzyła im pani
Johnson. Była ona niską kobietą o rudych kręconych włosach. Na twarzy miała
kilka piegów. Kiedyś była na pewno ładna, ale te czasy bezpowrotnie minęły.
- Karen! Emma!
Jack! – krzyknęła rozpromieniona. – Wchodźcie. – zaprosiła ich gestem ręki do
środka. Tomlinson stał z tyłu więc musiała go nie zauważyć.- Rozumiem Karen, że
twój chłopak nie mógł przyjść. – rzekła złośliwie. Dziewczyna miała powiedzieć:
‘Milcz ty stara prukwo’ ale ugryzła się w język. Głos przejął Lou:
- A jednak wpadłem.
Pani Johnson
spojrzała na niego z wybałuszonymi gałkami ocznymi. Pan Johnson, który nadszedł
z tacą na której znajdowały się filiżanki, upuścił ją. Wyglądali tak zabawnie,
że Karen poprawił się nastrój.
- To nasz przyszły
zięć. – wypaliła matka dziewczyny. – Louis Tomlinson. Gra w zespole One
direction.
- I mam miliony
fanek, ale to szczegół. – dodał skromnie, puszczając im oczko. Minęło sporo
czasu nim państwo Johnson odzyskali głos.
- Może usiądziemy?
– zapytała Karen.
- T – tak. –
odparła gospodyni. – Proszę za mną. – poprowadziła ich do małego saloniku z
okropną starodawną tapetą. Wskazała miejsce na brązowej kanapie. – Proszę.
Jak na komendę
czwórka gości zajęła miejsce. Pan Johnson poszedł po nowe filiżanki a pani
Johnson zaproponowała poczęstowanie się ciastkami, które stały na stoliku.
- Nie dzięki. –
odpowiedział Louis. – Ładny dom. Po babci?
- Co? – spytała
gospodyni tak jakby dopiero teraz wyrwano ją z zamyślenia. – Nie. Ja go
urządzałam.
- Widać. – Chłopak
puścił jej oczko, a Karen pomyślała, że zaraz pęknie ze śmiechu. Ta jego
złośliwość z której ludzie nie zdają sobie sprawy.
- Mój mąż powinien
zaraz przyjść. Może pójdę po niego, jednak. – zaproponowała a mama Karen powiedziała
ze słodkim uśmieszkiem:
- Nie, proszę
zostać. Da sobie radę. Prawdopodobnie. – Ostatnie słowo wypowiedziała ze
złośliwym uśmieszkiem. – Piękne zasłony. Ile pani zarabia na godzinę? O ile za
ten czas w ogóle coś wam wpłacą. Bo musi pani wiedzieć, że mąż mojej córki
zarabia …
- Mamo! On nie jest
moim mężem! – krzyknęła zirytowana Karen.
- To tylko kwestia
czasu, kochanie. – odpowiedziała spokojnie jej mama. – Może za 2 lata zaręczyny
a potem … kto wie? Ten długo wyczekiwany ślub.
Brunetka schowała
twarz w dłoniach. Gdyby mogła się spalić ze wstydu, właśnie by to zrobiła. Oh,
nie chciałaby widzieć miny matki kiedy dowie się, że z ich zaślubin nici i to z
jej winy, ponieważ całowała się z jego najlepszym przyjacielem. Matka Louisa
uważa znów, że to jego wina. No cóż, matki mają dziwną tendencje do zganiania
winy na swoje dzieci, zamiast ich bronić.
- Muszę do toalety.
– oznajmiła Karen i wyszła z salonu.
***
Max tymczasem
chciał iść do Liama i porozmawiać z nim. Wiedział, że po wyznaniu Leyli będzie
załamany. Musiał go pocieszyć i zapewnić, że on zawsze był, jest i będzie jego
przyjacielem. Zapukał do drzwi, a gdy nikt przez dłuższy czas nie otwierał, sam
to zrobił. Wszedł przez hol do salonu i ujrzał Liama klęczącego przy kanapie na
której siedziała … Leyla! Cała była zapłakana i trzymała w prawej dłoni
chusteczkę. Wprost nie mógł w to uwierzyć! Ona miała mu powiedzieć prawdę i
zniknąć z jego życia a nie błagać o wybaczenie. Stał tak w milczeniu. Zatkało
go. Nie wiedział co powiedzieć.
- I on mi nawet
proponował pieniądze … - Mówiła Leyla. – Żebym … żebym zniknęła z twojego życia
… Po za tym cały czas dzwonił i pisał sms. Miałam go dosyć i nie wiedziałam co
zrobić. Myślałam, że jak ci powiem to mnie wyśmiejesz …
Liam dotknął jej
dłoni.
- Nic z tych
rzeczy. Wczoraj też mi próbował wcisnąć kit, że lecisz na moją kasę. Nie wiem
co się z nim stało. Jest jakiś inny. Ale nie martw się, pogadam z nim.
Max otworzył usta
ze zdziwienia. WTF???
- Ty szmato. –
wydukał w końcu i ugryzł się w język, ale zdecydowanie za późno. Ta dwójka już
to usłyszała.
- Coś ty do niej
powiedział?! – wrzasnął Liam wstając. – I jak śmiesz przychodzić do mojego
domu? Wypad.
- Ale tępak z
ciebie. Nawet Louis mi uwierzył, co najmniej z was mnie lubi. – rzekł spokojnie
Max a potem usiadł na fotelu i spojrzał wesoło na dziewczynę. – Masz gadane nie
ma co. Nawet ja bym tego nie wymyślił.
- O czym ty mówisz?
Powinieneś się leczyć! Dzwonisz do mnie 10 razy dziennie! Przestań! Myślałam
nawet nad zmianą numeru. – powiedziała i znów wybuhnęła płaczem. – Czym sobie
na to zasłużyłam?
- Max co ty
odpierdalasz? – spytał ostro Liam. – Wynoś się stąd. Z nami koniec.
- Momencik, daj mi
coś powiedzieć … - Max nadal mówił spokojnie pomimo że Payne ciągnął go za
bluzę w stronę wyjścia. Kujon jednak nie dawał się i złapał się nawet brzegu
stolika. – A właściwie pokazać … Li, no kurwa nie ciągnij mnie tak …
- Do drzwi! Już! –
krzyczał Payne nadal siłując się z chłopakiem. Max resztkami sił wyjął telefon,
jednak upuścił go na ziemię. Teraz znajdował się pod stolikiem.
- Li, ale to ważne!
Zachowujesz się jak psychopata!
- Ja? A kto dzwoni
do Leyli 10 razy dziennie?
- Nie wiem kurwa,
ale nie ja.
- Przestań
przeklinać!
- To mnie kurwa
puść!
- Max! Jak śmiesz
przeklinać w moim domu? Tu obowiązuje zasada! Nie przeklina się, kurwa!
W końcu kujon dał
spokój i zamilkł. Położył się na ziemi i udawał, że nie żyje. Liam pomyślał, że
zaraz dostanie szału!
- Daj mi to
wyjaśnić a wstanę. – powiedział Max, nadal z zamkniętymi oczami.
- Dobra gadaj. Nie
mam do ciebie sił. – Payne zrezygnowany usiadł obok Leyli. Ta wybuhnęła
ponownym płaczem. – Ale szybciej bo twój widok źle na nią działa.
- Na nią źle działa
tylko brak twoich pieniędzy. – rzekł Max wstając i wyjął telefon spod stolika.
– Ta szmata jest taka naiwna, jak dziecko … znaczy … ta dziewczyna. Otóż sam
posłuchaj … - Kujon nacisnął guziczek w telefonie i usłyszeli jak wydobywa się
z niego jakiś głos:
- Kujony też mogą
być seksowne. Nauka jest seksowna. Ty jesteś seksowny. A teraz podejdź do
lustra i spójrz na swoje ciało. Jest seksowne bo ty jesteś seksowny. Zapamiętaj
kujony to sam seks.
- Max co to do cholery
jest?! – Uniósł się Liam.
- Sorki, nie to
nagranie. – wyjaśnił Max drapiąc się w kark. A potem puścił inne z którego
usłyszeli głos Leyli:
- ‘On ma 10
milionów i jest zapraszany na najlepsze
imprezy, żałuje tylko, że zgrywałam nie śmiałą’ , ‘W końcu wcale go nie lubie, a nie można być
z kimś tylko z powodu forsy. Znajdę innego naiwniaka.’
Zapadła grobowa
cisza. Leyla przestała płakać i wytarła oczy chusteczką po czym wstała z
kanapy.
- To nie mój głos!
A po za tym mówiłam o Bradley’u. I to nie mój głos.
Max zaczął
chichotać.
- Słyszysz siebie?
Twój głos, który nie był twój i mówił o Bradley’u? – spytał z drwiną kujon. –
Dobra, skończ to przedstawienie i bye, bye. – Chłopak pomachał jej, a
dziewczyna spojrzała ostatni raz na Liama. Gdy ten nic nie powiedział,
stwierdziła, że nic tu po niej i wyszła. – Li, powiesz coś?
Jednak on nadal
milczał. Wtedy kujon stwierdził, że siedzenie bezczynnie to strata czasu i
poszedł w stronę drzwi. Gdy je otworzył, usłyszał z salonu głos Liama:
- Max! – Payne
wstał z kanapy i dogonił go w holu. – Zaczekaj. Słuchaj bo …
- Tak, tak wiem. To
było głupie. Kłócenie się o dziewczynę. Przepraszam, że … że w taki sposób ci
pokazałem jaka to zołza. Ale ktoś musiał to zrobić. Podziękuj jeszcze Louisowi.
To jego pomysł z tym nagraniem. Ja chciałem tylko ją przekonać żeby dała ci
spokój, ale Lou stwierdził, że zna ten typ dziewczyn i to cwane su … jędze.
- W każdym razie
dzięki. Teraz pójdę do swojego pokoju i się zabije. Cześć. – Li pobiegł na
górę. Max stał przez moment w progu, zastanawiając się czy on naprawdę ma taki
zamiar. W końcu pomyślał, że żartuje i wyszedł z jego domu. Bał się, że jak za
długo tu będzie siedzieć to zacznie na niego krzyczeć.
***
Kiedy Karen wróciła
z łazienki, zobaczyła, że pan Johnson już do towarzystwa dołączył i słuchał,
podobnie jak reszta niesamowitej opowieści Louisa. Dziewczyna nie mogła w to
uwierzyć! Nie ma jej 5 minut a on już wymyślił sobie takie bzdury!
- Tydzień temu
zabrałem Karen na romantyczną wycieczkę jachtem. – Powiedział Tomlinson. –
Dałem jej tam złoty naszyjnik, który kupiłem w Wenecji 5 lat temu. Wiem, że
wtedy jeszcze się nie znaliśmy, ale ja czułem, że dam go tej jedynej. Jakaś
siła wiedzą państwo, zawsze mnie do niej ciągnęła. W wieku 10 lat, wymyśliłem
sobie mojego niewidzialnego przyjaciela i nie uwierzą państwo jak go nazwałem.
- No jak? – spytała
mama Karen z jarzącymi się oczami.
- Karen! –
wykrzyknął chłopak, a wszyscy wydali okrzyk zdumienia.
- Wow, to wprost
przeznaczenie. – Rzekł ojciec dziewczyny. – Nigdy nie wierzyłem w te bzdury ale
dzięki tobie zaczynam. – dodał z uśmiechem i dotknął jego ramienia.
- Oh, dziękuje
panu. – Lou złapał się za serce. – To wiele dla mnie znaczy. Oczywiście to nie
koniec mojej opowieści …
- Owszem koniec. –
odezwała się Karen.
- Ciii. – uciszyła
ją pani Johnson. – To niesamowite. Louis jesteś moim idolem.
- Dzięki. A więc
właśnie wczoraj zadzwoniłem do Rosyjskich szwaczek, żeby uszyły suknię dla
Karen. Będzie biała, długa, jedwabna a u dołu ozdabiać ją będą takie małe
brylanciki. Szycie zajmie im parę lat, ale każda z uśmiechem to robi.
Powiedziały, że takiej przyjemności nie miały od czasów królowej Elżbiety,
która kazała im uszyć suknię dla siebie. Chciały to zrobić za darmo, ale ja
powiedziałem: ‘Nie. Dostaniecie za to należyte wynagrodzenie’ …
- Boże. –
westchnęła Karen waląc głową o poduszkę. Louis zerknął na nią z uśmiechem.
- Jeśli to państwa
interesuje to namówiłem Karen do celibatu. Zgrzeszymy dopiero w noc poślubną.
Oczywiście aby to nie był taki wielki grzech tylko taki malutki to namówiłem
księdza to podpisania papierów wiecie, typu: Za każdy seks będziemy sprzątać
plebanie, czy coś.
- Dosyć! –
wrzasnęła Karen. Wszyscy spojrzeli na nią wściekłym wzrokiem. Byli źli, że
przerywa Louisowi interesującą historie. – To niedorzeczne! Wcale nie zabrał
mnie na randkę jachtem to kłamstwo! I wcale mojej sukni nie będą szyć Rosyjskie
szwaczki już wolałabym ze Szwecji, ale to nie jest teraz ważne. Ważne jest to,
że ja i Louis to koniec! To przeszłość już od jakiegoś czasu! Tak mamo,
zdradziłam go z Harry’m, całowaliśmy się na jego kanapie a potem w kinie a
jeszcze potem powiedziałam mu że go kocham a potem zerwałam przyjaźń z Louisem
którą mi zaproponował. – Dziewczyna wzięła głęboki oddech i wypiła na jednym
hauście całą herbatę. – Co wy na to?
Cisza.
Nadal cisza.
Ciągle cisza.
W końcu Louis się
roześmiał, chcąc rozładować napięcie.
- A ja mam
dziewczynę, Eve. – powiedział. – No to czas się zbierać. – Tomlinson wstał i
skierował się w strone wyjścia.
- Stój! – warknęła
mama dziewczyny. – Czyli mam rozumieć, że z celibatu nici?
- Pani se żartuje?
Ja i celibat? Ha ha ha. – rzekł Lou. – Miałem 10 dziewczyn z którymi … ten no …
wie pani, te rzeczy. A więc ja jednak pójdę. Siema.
- Stój! –
wrzasnęła. – Po co to całe przedstawienie? Dla żartów?
- Nie, ale ja
bawiłem się świetnie. – odparł chłopak. – Oczywiście jest mi przykro i takie
tam bla bla bla ale to pani córka mnie do tego namówiła a ja ją kocham więc wie
pani. To narka.
Teraz Louisowi
udało się zwiać. Zawstydzona Karen miała nadzieje, że stała się niewidzialna.
Jej rodzice wstali i kazali jej się zbierać do wyjścia. Dziewczyna z chęcią
uczyniła tą prośbę.
- Przepraszam. –
wydukała zakładając buty. – Jestem okropna. Miałam idealnego Louisa, a teraz
mam głupiego Jima.
- Co? Jakiego Jima?
- Yyy no … brata
Louisa, przyrodniego.
- Interesujące. –
Mamie dziewczyny jakby poprawił się humor. – Może kiedyś zjemy z nim kolacje?
- Nie! Nie, mamo! –
Krzyknęła Karen i zwiała z domu. Była mega szczęśliwa, że teraz wszyscy dowiedzieli
się prawdy i nie musi niczego udawać …
KONIEC
I jak ten odcinek?
Mnie osobiście podoba się bardziej od poprzedniego ;). Już mam pomysł na 81
odcinek i wydarzy się w nim coś czego na pewno nie będziecie się spodziewać. W
tym chciałam zakończyć sprawę z Leylą bo już mnie wkurzała, dlatego bardziej
właśnie o niej był odcinek.
Muszę jeszcze coś
zrobić z Evą, ale nie mam jak na nią na razie pomysłu. Tak szczerze mówiąc już
prawie o niej zapomniałam.
No, no jeszcze 20
odcinków i 100!!! Wee ;P. Trzeba by coś specjalnego wymyśleć. Obym miała na
niego wenę.
A takie pytanko,
ile byście chcieli odcinków? Ja na pewno do 100 dociągnę a potem nie wiem co
dalej. Nie chce kończyć blooga, szkoda by było. Pokochałam go tak mocno, no ale
kiedyś musi być ten ostateczny koniec ;(.
Może jak zabraknie
mi weny albo stwierdzę, że już wymyślam głupoty z braku pomysłów ;D.
Aha i pamiętacie odcinek 74? To było wtedy jak Ivan pojawił się po raz pierwszy a Liam zaczął mu wciskać kity o Zayn'ie i Niallu.
Zayn obudził się nagi obok Zooey a Karen waliła Louisa gazetą po głowie. Haha, nigdy nie zapomnę tego odcinka. Pisało mi się go najlepiej ze wszystkich. Przeczytajcie sobie go:).
Aha i pamiętacie odcinek 74? To było wtedy jak Ivan pojawił się po raz pierwszy a Liam zaczął mu wciskać kity o Zayn'ie i Niallu.
Zayn obudził się nagi obok Zooey a Karen waliła Louisa gazetą po głowie. Haha, nigdy nie zapomnę tego odcinka. Pisało mi się go najlepiej ze wszystkich. Przeczytajcie sobie go:).
Paa <333.