Oczami Victorii:
Wczorajszy
wieczór był magiczny. Najpierw poszliśmy z Zaynem na nudne przyjęcie w jego
pracy (tak na marginesie to już nigdy więcej mnie tam nie wyciągnie, o nie co
to, to nie), a potem poszliśmy na pyszną kawę. Po tym wszystkim przeszliśmy się
wzdłuż mostu i praktycznie nie rozmawialiśmy ze sobą, ale nie czułam się jakoś
bardzo niezręcznie. Było naprawdę uroczo i czułam się jak… z naprawdę dobrym
przyjacielem. Czy to możliwe, że po tym wszystkim zacznę traktować Zayna jak
zwykłego przyjaciela i nikogo więcej? A może z czasem spotkam chłopaka który
mnie naprawdę zauroczy. Może po prostu ja i on nie byliśmy sobie pisani. Takie
rzeczy się zdarzają prawda? Nie ma w tym nic złego.
-
O mój boże! – usłyszałam krzyk Vanessy dochodzący z jej pokoju. Natychmiast tam
pobiegłam. Może coś jej się stało? Gdy jednak otworzyłam drzwi, moja
przyjaciółka siedziała nad laptopem i wyglądała na przerażoną. Czyżby okazało
się, że Ryan Gosling ma żonę?
-
Co? – zapytałam.
-
W Internecie jest pewne nagranie… - zaczęła.
-
Justin z jakimś chłopakiem? – spytałam, a serce zaczęło mi walić. Tyle pracy,
aby ukryć jego orientacje. Nie chce aby to poszło na marne.
-
Nie. Raczej moje nagranie. – zrobiła nacisk na słowo ‘moje’.
-
Co na nim robisz? – chciałam podejrzeć jej przez ramię, ale zakryła laptop.
Zmarszczyłam brwi.
-
Czy to ważne?
Czy
Vanessie jest głupio? Pierwszy raz w życiu! Nie wierzę.
-
Skoro tak panikujesz to chyba ważne. – odpowiedziałam.
-
Wiesz, w sumie to chyba nie jest takie ważne. – machnęła nie dbale ręką. – Wróć
do swoich nudnych spraw, a prawdziwe życie zostaw twardzielom. – dodała, na co
pokazałam jej język.
-
Nie uwierzycie! – krzyknął Zayn wparowując do jej pokoju. Mogłam wyczuć jak Van
serce podchodzi do gardła.
-
W co? – założyłam ręce na klatkę piersiową.
-
Według moich źródeł, zaufanych warto wspomnieć, jakaś dziewczyna jest w ciąży z
Justinem Bieberem.
Wybuchnę
łam głośnym śmiechem.
-
To niemożliwe. – stwierdziłam.
-
Dlaczego? Puszcza się na prawo i lewo. – wtrąciła Vanessa.
-
A ty coś o tym wiesz, prawda? – powiedział Zayn.
-
Zamknij się, Malik. – syknęła Van.
-
Ale Justin jest stu procentowym gejem! Kiedy raz zobaczył nagą dziewczynę
zaczął piszczeć na cały dom. – powiedziałam.
-
Nie pomyliłaś go czasem z Rodrickiem? – spytała Vanessa.
-
Może. – przyznałam. – W każdym razie jestem pewna, że to pomyłka. Twoje źródła
cię zawiodły. Przykro mi. – powiedziałam w stronę Zayna. W tym momencie mój
telefon zadzwonił. To był Scott. Menadżer Justina. Ciekawe czego może chcieć?
Pewnie mam gdzieś znowu z nim wyjść.
-
Halo? Cześć Scott. Co tam?
-
Słuchaj, mamy mega problem. – powiedział poważnym tonem.
-
Jaki? – zmarszczyłam brwi.
-
Jakaś dziewczyna jest w ciąży z Justinem.
Kiedy
usłyszałam te słowa myślałam, że padnę tu i teraz. Jakie kurna Zayn ma źródła?
One są genialne! Ma wszystkie najlepsze ploteczki o gwiazdach w dodatku
potwierdzone. To chyba najlepszy dziennikarz na świecie.
-
Słucham? On jest homo, prawda? – upewniłam się.
-
Jasne, ze jest. Ale Jus też lubi się napić i na jednej z takich imprez… sama
wiesz. Wpadka. Stało się. Napompował laskę. – Scott nigdy nie był delikatny. –
A teraz ktoś musi ją przekonać, aby nie szła z tym do mediów.
-
Okej. – kiwnęłam głową nadal nie rozumiejąc, co ma na myśli.
-
I tą osobą będziesz ty.
-
O nie, nie, nie, nie, nie. – zaczęłam kręcić głową. – Na pewno nie ja.
-
O tak na pewno ty. Jesteś dziewczyną dogadacie się.
-
Ale Scott!!
-
Żadnych ale! Masz to zrobić. Jesteś jego dziewczyną czy nie?
-
No jestem. – przyznałam nie chętnie.
-
Więc to zrobisz. Dasz radę. Jesteś mądrą dziewczyną. – powiedział chcąc mnie
zmusić do podjęcia się tego, ale nie byłam taka głupia na jaką wyglądałam. Jak
ja niby mam przekonać tą dziewczynę, aby nie nagłaśniała tej sprawy? Nie jestem
dobra w negocjacjach.
-
Postaram się. – westchnęłam. – Ale żądam podwyżki.
-
Uu, nie grzeczna dziewczynka, ale taką cię lubię. – powiedział. Serio? Nasuwało
mi się na myśl, ale nic nie powiedziałam. Gdy odłożyłam telefon Zayn patrzył
się na mnie wyczekująco. Wzruszyłam ramionami nie chcąc mu przyznawać racji.
Jakie on ma źródła? Pracuje w blind gossip czy co?
-
I? – naciskał Zayn idąc za mną do przedpokoju.
-
I nic? – spojrzałam na niego przez ramię.
-
Miałem rację, co? A ty nie chcesz się do tego przyznać. – uśmiechnął się
cwaniacko. Co za bezczel. Nie wierzę. Jak mogłam się w nim kochać? Chociaż.
Walić to. Nadal to robię.
-
Może. – odpowiedziałam. – Teraz jednak mam ważniejsze sprawy na głowie.
-
Obejrzeć kolejny odcinek Young&Hungry?
Hej!
Skąd wiedział, że to mój ulubiony serial? On wie wszystko! Super dziennikarz.
-
Nie. Muszę z kimś porozmawiać i przekonać tego kogoś, aby nie popełniał
największego błędu w życiu. – powiedziałam i opuściłam mieszkanie. Zapowiada
się szalony dzień.
Oczami Vanessy:
Odkąd
moje nagranie pojawiło się w sieci dostałam dużo nieprzyzwoitych propozycji.
Oczywiście nie zamierzam z żadnej z niej korzystać. W moim łóżku jest tylko
miejsce dla Logana i Harry’ego i nikogo więcej. Właśnie! Powinnam zadzwonić do
Logana i umówić się z nim na kolejną nie zapomnianą noc. Kiedy weszłam na
mojego twittera, przeżyłam szok! Dosłownie! Moja liczba obserwujących wzrosła o
jakieś 4 tysiące osób! Tak bardzo spodobałam im się na tym nagraniu?
Najwyraźniej tak. Jestem…. Celebrytką. A właściwie stanę się nią, już nie
długo. Wybrałam numer do Rodricka i kazałam mu przyjść twierdząc, że to super
ważne. On jak zawsze wykręcał się faktem, że ma pedicure. Serio? Kogo obchodzi
jego pedicure w takiej sytuacji?
Po
20 minutach (poważnie?) był u mnie w domu.
-
Co jest? – zapytał zdyszany. Czyżby biegł?
-
Patrz. – odwróciłam w jego stronę laptop. Pojawił się filmik na którym
tańczyłam na stole w pozach nie przeznaczonych dla dzieci i robiłam striptiz.
-
O mój boże! – złapał się za usta. – Kto mógł zrobić coś tak ohydnego?
-
Ohydnego? To najlepsza rzecz jaką ten ktoś mógł dla mnie zrobić. –
powiedziałam. – Kompletnie nie pamiętam tego faktu, ale to dobrze, bo dalej
jakiś grubas klepie mnie po tyłku. Fu, to dopiero ohyda. Najważniejsze jest to,
że wzrosła liczba moich obserwujących! Dasz wiarę? Nie obserwuje mnie 500 osób,
ale 4 i pół tysiąca! Gdybym tylko znała kogoś sławnego i pokazała się z nim to
liczba moich obs wzrosłaby jeszcze bardziej.
-
I tak bardzo zależy ci na obserwujących? – zdziwił się.
-
Milcz. Ciebie obserwuje marne 200 osób. Co ty wiesz o sławie. – powiedziałam
dumnie. – Chodź! Musimy iść do Central parku. Tam podobno przychodzi najwięcej
sław! – złapałam go za rękę i podekscytowana pociągnęłam za sobą.
***
-
Serio przychodzą tu sławy? – zapytał Rodrick popijając czwartą kawę. Ja
siedziałam tymczasem wściekła i patrzyłam z odrazą na wchodzących ludzi. Nie są
sławni! Nie mają prawa tu przebywać. To miejsce na poziomie. Dobra, wiem, że
przesadzam, ale byłam tak wściekła, że nic mnie nie obchodziło.
-
Zaczekajmy. Może pojawi się Calvin Harris albo Adele. – powiedziałam.
-
Wątpię. – mruknął pod nosem.
-
Co ty tam mruczysz?
-
Mówię, że jest duże prawdopodobieństwo. – skłamał, na co wywróciłam oczami. Mój
plan A okazał się być do bani. Czas na plan B. Vanessa Malik tak łatwo nie
rezygnuje. Świat celebrytów będzie należał do mnie!
Oczami Victorii:
Okej.
Więc miałam przekonać jakąś przypadkową laskę będącą w ciąży z Justinem, aby
nie szła z tym do mediów. Wcale nie miałam ochoty. Mogła nie zachodzić w ciążę,
albo się zabezpieczać. A teraz ja mam problemy, a właściwie Justin będzie miał
jeśli ja zawalę. A to jest jego problem i on powinien ponosić konsekwencje
swojego czynu. Biedny Rodrick. Załamałby się gdyby o tym wiedział. Nie chce
nawet o tym myśleć. Trup. Samobójstwo na miejscu. Chyba lepiej by to
zniósł gdyby Jus zdradził go z facetem.
Teraz może myśleć, że nie był dla niego wystarczająco dobry skoro przespał się
z dziewczyną.
Stanęłam
przed drzwiami i wzięłam głęboki oddech nim zapukałam. To będzie bardzo, bardzo
trudne.
-
Cześć. W czymś mogę pomóc? – zapytała niska dziewczyna w okularach. To
współlokatorka puszczalskiej laluni? Czy może jej siostra?
-
Szukam… eee… - kurde, dlaczego nie spytałam Scotta jak ma na imię zapłodniona?
– Ciężarnej. Jest tu może?
-
Chodzi pani o kobietę w ciąży? Cóż, ja jestem. – odpowiedziała dziewczyna.
-
Nie chodzi mi o ciebie. – machnęłam nie dbale ręką. – Słuchaj, jest mała
sprawa. Pewna dziewczyna przespała się na jednej z imprez z niejakim Justinem
Bieberem. Tak wiem, pewnie mi nie uwierzysz, bo w sumie skąd jakaś laska
miałaby znać samego Jusa? Ale tak się stało, że dała owemu chłopakowi no i co?
Wpadka! Teraz spodziewają się dziecka. Więc szukam owej puszczalskiej, to
znaczy zapłodnionej przez mojego chłopaka. – mówiłam na jednym wdechu. – Może
jest jakąś groupies czy coś w tym stylu? Nie wnikam. W każdym razie chciałabym,
abyś dała mi na nią namiary.
-
Cóż, stoi przed tobą. – powiedziała dziewczyna, a ja wybuchnęlam głośnym
śmiechem. Przecież ona była taka niepozorna i nie miała wielkich cycków.
Chociaż dla geja Justina to nawet lepiej. Lubił jak się miało więcej w
spodniach.
-
Ty? Naprawdę? – zdziwiłam się.
-
Tak, to ja. I nie jestem groupies, jeśli o to chodzi.
-
Ale serio to ty? – nie mogłam uwierzyć. Justin musiał być naprawdę pijany.
Jezu, zamieniam się w Vanesse. Podła suka ze mnie.
-
Tak, to ja. – powtórzyła ze złością. – Czego chcesz? – założyła ręce na klatkę
piersiową.
-
Porozmawiać.
-
Nie usunę dziecka.
-
Nie chciałam cię o to prosić.
-
Już jego menadżer dzwonił do mnie z tą propozycją.
-
Co? Przecież tak nie można! Aborcja to grzech. Nie można zabijać dziecka. –
powiedziałam oburzona.
-
To płód. Nie dziecko. – odparła.
-
Jak zwał tak zwał. – machnęłam ręką. – Mogę wejść?
-
Jak na jego dziewczynę nie jesteś zbyt przybita. – zagrodziła mi ręką wejście.
-
A wiesz. Przyzwyczaiłam się do jego zdrad. Ciągle wchodzi do łóżka kobietą i
mężczyzną. Raz nawet transwestycie. – powiedziałam z nerwowym śmiechem.
-
Dobra, wchodź. – powiedziała i poszła w głąb mieszkania. – Więc czego chcesz?
-
Masz nie iść z tym do mediów. – odparłam prosto z mostu zatrzaskując drzwi.
-
Żartujesz, prawda? – roześmiała się. – Wiesz ile mi za to zapłacą? Laska w
ciąży z samym Justinem Bieberem. To się sprzeda jak nic.
-
Pewnie tak, ale zniszczysz mu życie.
-
Tak jak on zniszczył mnie? – wskazała na swój brzuch.
-
Zawsze możesz usunąć.
-
Nigdy w życiu. Urodzę dziecko Justina Biebera. A potem będę go szantażować.
-
Nie będziesz mogła. – zaśmiałam się. – Skoro wszyscy dowiedzą się prawdy.
-
Fakt. – przygryzła wargę. Potem usiadła na kanapie i zaczęła się zastanawiać. –
Okej, więc zapłacisz mi.
-
Ile? – spytałam z kpiną.
-
200 tysięcy dolarów. – powiedziała dumnie. – Na razie.
-
Na razie? Ty chyba sobie panienko żartujesz! – naprawdę, ta laska działa mi na
nerwy. Mała szantażystka. Justin mógł nie wskakiwać z nią do łóżka. Teraz same
problemy. Chociaż… to nie ja jej będę musiała płacić tylko on. Niech będzie
dobrym tatusiem.
-
Więc powiem mediom. – zagrozila. – Zniszczą go. – uśmiechnęła się cwaniacko.
-
Zgoda. Dostaniesz tyle kasy. – powiedziałam wzdychając ciężko. – Ale ani centa
więcej, rozumiesz?
-
Więc pójdę do mediów. – uśmiechnęła się ponownie.
-
Słuchaj laluniu. – stanęłam naprzeciwko niej. Moja twarz wyrażała czystą złość.
Obrzydzają mnie takie laski. – Najpierw dajesz pierwszemu lepszemu kolesiowi,
który w dodatku jest gejem i co? Jeszcze starasz się wyłudzić kasę od niego.
Jak ci nie wstyd? Wiesz co by powiedzieli na to twoi rodzice? Och, a może
chcesz się przekonać? Zadzwonić do nich i powiedzieć, że masz dziecko po jednym
numerku? Chyba, że nie chcesz aby się dowiedzieli, abyś mogła zgrywać przed
nimi biedną, zranioną dziewczynkę. Sama wybieraj. Dla mnie zdobycie ich adresu
nie będzie problemem. A wtedy obsmaruje cię tak jak jeszcze nikt.
-
Nie uwierzą ci. – wstała gwałtownie z kanapy.
-
Mnie może nie, ale Justinowi na pewno tak. – uśmiechnęłam się. Widziałam, że
nie wie co powiedzieć. Była postawiona w kropce. Brawo Victoria! Spisałaś się
na medal.
Oczami Rodricka:
Musiałem
znaleźć mojego aktualnego „crusha”. W tym celu udałem się do stowarzyszenia
ochrony ziemi. Miałem nadzieje, że podadzą mi imiona i nazwiska wszystkich
członków i w ten sposób znajdę chłopaka, który tak zawrócił mi w głowie.
-
Dzień dobry. – powiedziałem znajdując się w coś na kształcie biura, jednak
sekretarka zamiast przed biurkiem siedziała przed stolikiem i zamiast na
krześle znajdowała się na poduszce siedząc po turecku. Moglem się domyśleć, że
to nie jest normalne stowarzyszenie.
-
Słucham? – spojrzała na mnie z wyższością, chodź w tym momencie to ja górowałem
nad nią. Usiadłem więc, ponieważ czułem się dziwnie.
-
Potrzebuje czegoś. – zacząłem.
-
Wielu ludzi czegoś ode mnie chce i głównie nie są to rzeczy zgodne z prawem. –
odpowiedziała.
-
W takim razie będę wyjątkiem. – uśmiechnąłem się. – Potrzebuje imion i nazwisk
wszystkich członków, którzy byli na dniu ziemi.
-
Właśnie o tym mówiłam. Niezgodność z prawem.
-
Co? – oburzyłem się.
-
Ochrona danych osobistych. Mówi ci to coś?
-
No tak. – kiwnąłem głową i ciężko westchnąłem. Musiałem ją jakoś przekonać.
Marco musi być mój. To był niesamowity chłopak. Nie jestem pewien czy jeszcze
spotkam kogoś tak fajnego. – Piękna bluzka. Czy to z kolekcji Ralpha Laurena? –
próbowałem ją jakoś podpuścić.
-
Nie? O co ci chodzi? – zmarszczyła brwi.
-
Zastanawiałem się. Tak wygląda. On ma rzeczy zawsze z najwyższej półki. Po za
tym do twarzy ci w niej. Wyglądasz naprawdę… wow.
-
Chcesz mnie przekupić tanimi komplementami?
-
Nie śmiałbym bym. – zaprotestowałem szybko. – Ale wyglądasz w niej… o mój boże.
Na sam widok mam ciarki na całym ciele, calusieńkim. Robi mi się gorąco jak
wyobrażam sobie ciebie bez niej. Jesteś taka… pociągająca i jestem pewien, że
gdybyś właśnie ją zdjęła to dosłownie bym eksplodował.
-
Nie jesteś przypadkiem gejem? – zapytała.
-
Cóż… tak, ale… - podrapałem się w tył głowy. – Nie mogę zwrócić uwagi na ładną
kobietę?
-
O co ci chodzi? Po co ci nazwiska wszystkich członków? Chcesz sobie wybrać
spośród nich chłopaka?
-
Nie! – krzyknąłem. – Próbuje odnaleźć mojego Marco! Poznałem go, ale
wymyśleliście jakieś głupie pseudonimy więc nie mam pojęcia jak ma na imię.
Muszę go znaleźć. To moja jedyna szansa na normalny związek, w którym mój
partner zapamięta chociaż moje imię. – powiedziałem przypominając sobie jaki
justin miał kłopot z zapamiętaniem go.
-
Dobrze. Masz listę. – westchnęła i podała mi ją. Otworzyłem szeroko oczy. ilu
tych ludzi tam było? Cała Ameryka?
-
Tu jest ponad 70 osób. – powiedziałem.
-
Wiem. – uśmiechnęła się cwaniacko. Suka.
-
Dziękuje. – uśmiechnąłem się sztucznie i wyszedłem z piekielnie długą listą.
Muszę przeszukać wszystkie domy. Szlag.
Oczami Vanessy:
Postanowiłam
wprowadzić w życie mój kolejny plan. Będzie on lepszy od pierwszego. Czaiłam
się właśnie za budynkiem i czekałam, aż wyjdzie Justin. Że też ja wcześniej na
to nie wpadłam. Jak mogłam na to nie wpaść? Przecież jus utoruje mi drogę do
sław. Sam ma tyle obserwujących na twitterze, że głowa mała. Czas aby się
podzielił. Sławo-nadchodzę!
Gdy
Justin wyszedł z budynku w otoczeniu swoich ochroniarzy szybko do niego
podbiegłam. Nie spodziewał się tego, co zaraz zrobię, bowiem uważał mnie za
znajomą Vic dość normalną. A jednak. Rzuciłam mu się na szyję i namiętnie go
pocałowałam. Chłopak otworzył szeroko oczy i natychmiast mnie odepchnął.
-
Popierdoliło cię?! – wrzasnął wycierając usta.
-
Masz wspomnieć o mnie w wywiadzie. I podać mojego twittera.
-
Nie ma mowy. – odpowiedział. – Idziemy chłopaki.
-
Albo powiem, że masz dziecko z jakąś dziwką! – krzyknęłam z szerokim uśmiechem.
– Wiesz, że to zrobię. I namówię tą dziewczynę, aby powiedziała prawdę. –
zachowałam się teraz jak jędza, ale cóż. Wszyscy w Hollywood tacy są. Tylko
dobrze to ukrywają.
-
Więc jaki jest twój twitter? – odwrócił się na pięcie patrząc mi prosto w oczy.
Uśmiechnęłam się i podałam mu.
Oczami Rodricka:
Okej
więc lecimy na głęboką wodę. Oto stoję przed pierwszym domem. Kobiety mogłem
wykluczyć więc zostało jakieś 40 osób tylko. Ron Kochman. Mam nadzieje, że to
ten koleś i nie będę musial dalej szukać. Zapukalem do drzwi. Otworzyła mi
jakaś gruba kobieta.
-
Dzień dobry. Czy zastałem Rona?
-
Tak. – odpowiedziała z mocnym jakby hiszpańskim akcentem. Wyglądała zresztą jak
hiszpanka. Pewnie gosposia.
-
A więc czy mógłbym go prosić?
-
No właśnie stoi przed tobą. W czym mogę pomóc?
Roześmiałem
się głośno.
-
Jest pani kobietą! Kobietą! Nie może być pani facetem! Facetem! No chyba, że
jest pani gender albo transwestytą.
-
Rodzice mnie tak nazwali. Przez całą szkołę się ze mnie śmiali. A teraz jakiś
gówniarz przychodzi do mojego domu i się ze mnie naśmiewa. To poniżające… -
powiedziała, a jej głos zaczął się łamać. Już po chwili zaczęła płakać. Zrobiło
mi się jej żal, więc ją przytuliłem.
-
Proszę nie płakać. Nie chciałem. Po prostu Ron to imię męskie, a pani jest
kobietą, a ja szukam mężczyzny i zmyliło mnie to. – mówiłem obejmując ją.
-
Całą szkołę słyszałam, że Ron to imię męskie! – nadal wyła. – Mieli mnie nawet
za lesbijkę! A czuje obrzydzenie patrząc nawet na swoje cycki!
-
Idealnie panią rozumiem. – mruknąłem po czym ją puściłem.
-
Całą szkołę. Całą podstawówkę musiałam to znosić. – płakała dalej. – Ron to nie
jest imię żeńskie, a ty jesteś dziewczyną, no chyba, że masz męskie genitalia!
Raz nawet Sandy Jefferson sfotografowała mnie pod prysznicem, aby pokazać swoim
głupim przyjaciółką i się ze mnie pośmiać! To było okropne. Życzę im
wszystkiego najgorszego.
-
Rozumiem. Ja również, ale… chyba będę się zmywał. – powiedziałem i uciekłem.
Kobieta dalej stała przed otwartymi drzwiami i coś mruczała, ale ja jej już nie
słuchałem. Ok, to było mocne. Mam nadzieje, że druga osoba okaże się bardziej
normalna.
***
Andrew
Johnson. Może to on? Wprawdzie głupszego imienia chyba rodzice nie mogli mu
nadać, ale jeżeli to mój cudowny Marco to zniosę wszystko. Zapukałem do drzwi i
otworzył mi dość przystojny chłopak jednak…. Nie mój Marco.
-
Czy ty jesteś Andrew Johnson? – spytałem, chodź byłem pewien odpowiedzi.
-
Nie, to mój brat. Zawołać go? - zapytał.
Pojawiła się mała iskierka nadziei. Nie wszystko stracone.
-
Jasne. – powiedziałem. Chłopak poszedł po swojego brata, a ja czekałem. Po paru
sekundach wrócili. Ten chłopak był sto razy brzydszy, nie żebym jakoś
specjalnie zwracał uwagę na wygląd, no ale błagam.
-
Jestem Andrew. A ty to?
-
Nikt. Pomyłka. – powiedziałem szybko.
-
Ale mówiłeś…
-
Różne rzeczy mówię kiedy jestem naćpany. Nie słuchaj mnie. – odpowiedziałem i
szybko się zmyłem.
Oczami Vanessy:
Wieczorny
wywiad Justina mogę zaliczyć do udanych. Ale od początku. Usiadłam na kanapie z
miską popcornu i w zniecierpliwieniu czekałam, aż coś o mnie powie. Victoria z nudów
usiadła obok mnie, a Rodrick narzekał,
że nie znalazł swojego Marco.
-
Ile przeszedłeś domów? – zapytałam wpakowując sobie popcorn do ust.
-
Ponad 31. – odpowiedział. – Nikt z nich nie był moim Marco. Miałem w sumie 40,
ale 9 osób nie było w domu. A jeden koleś umarł więc… go również nie liczę.
-
Biedny Rodri… - powiedziałam, chodź teraz najważniejszy był wywiad. – Na pewno
go znaj… o zaczyna się! – krzyknęłam podekscytowana. Na początku był nudny
wstęp, a potem pytania o samopoczucie i nową płytę, same bzdury. Ale
dziennikarka w końcu przeszła do mnie. Nareszcie.
-
Kim jest dziewczyna która cię pocałowała na tym zdjęciu? – na wielkim ekranie
wyświetliło się moje i Jusa zdjęcie.
-
Ale okropnie wyszłam. – powiedziałam zdegustowana.
-
Lewy profil masz straszny, przyznaje. – odparł Rodrick. Dobra, mogłam mu
wybaczyć. Miał doła po Marco.
-
To moja bliska przyjaciółka Vanessa Malik. – powiedział Justin.
-
Twoje imię zapamiętał, a mojego nie? Co za świnia. – Rodrick rzucił garścią
popcornu w telewizor.
-
Tylko przyjaciółka? – zaśmiała się dziennikarka.
-
Tak. Zdecydowanie. Tylko. – powiedział Justin. – Aha i jej twitter to
VanessaBitchMalik. – dorzucił. Uśmiechnęłam się. Obserwujący wzrosną na pewno. To
był genialny pomysł! Rodrick wyjął telefon i po chwili wykrzyknął:
-
Holy shit!
-
Co? – przeraziłam się.
-
Masz 10 tysięcy obserwujących!
-
Nie pierdol! – powiedziałam ciesząc się jak małe dziecko.
-
Nie pierdolę, serio. – pokazał mi. To się nie dzieje naprawdę.
-
Teraz 10 i pół tysiąca. – odparł. – O już 11 tysięcy i liczba rośnie.
-
Jestem popularna. – pisnęłam.
-
Żeby cię popularność nie zgubiła. – westchnęła Victoria. Jednak ja jej nie
słuchałam już.
_________________________________________________________
Strasznie opornie szło mi napisanie tego rozdziału, naprawdę ;( wybaczcie, brak zapału jakoś.
Mam pomysł na nowe ff bo widzę, że to nie wchodzi jakoś, ale założę nowego blooga już.
+ Matt pojawi się nie długo jakoś 1x18 albo 1x19 już nie mam sily wchodzić w spis odcinków jakie zaplanowałam, ale na pewno nie pojawi sie później.
++ zamierzam zacząć pisać na wattpadzie i mam nawet fajne opowiadanie napisane do połowy na razie, ale dodam je jak skończę :)
+ Matt pojawi się nie długo jakoś 1x18 albo 1x19 już nie mam sily wchodzić w spis odcinków jakie zaplanowałam, ale na pewno nie pojawi sie później.
++ zamierzam zacząć pisać na wattpadzie i mam nawet fajne opowiadanie napisane do połowy na razie, ale dodam je jak skończę :)