Liamowi
rano nie zadzwonił budzik więc obudził się o 8:00! Cholera a o tej rozpoczynają
się lekcje więc powinien być dawno w szkole. Najszybciej jak mógł wstał i ubrał
się w pierwsze ubrania, które wyciągnął z szafy. Nawet nie układając włosów
zbiegł na dół napił się tylko soku i o mało nie zapominając plecaka wybiegł z
domu. Po drodze zauważyła go sąsiadka z naprzeciwka Pani Wilson, która mimo że
była trochę dziwna była fanką ich zespołu.
-
Dzień dobry panie Payne! A dokąd to? – zapytała staruszka.
-
Do szkoły. Jestem i tak już spóźniony. – odpowiedział patrząc na zegarek na
ręce.
-
Pewnie to nie odpowiedni moment ale czy mogłabym autograf?
-
Teraz nie mam czasu może później. – Liam chciał odejść ale kobieta nie
ustępowała.
-
Ale to zajmie tylko chwilkę. Proszę.
-
Naprawdę nie mam czasu. Do widzenia.
Chłopak
nie czekając aż kobieta powie coś więcej odszedł od niej pośpiesznym krokiem.
Pani Wilson poczuła się odrzucona. Przecież idole zawsze powinni mieć czas dla
swoich fanów, prawda? Chciała jakoś się zemścić aby Liam zobaczył, że tak się
nie postępuje.
***
W
szkole Louis zaszedł od tyłu Karen i pocałował ją w policzek. Dziewczyna lekko
wzdrygnęła się na ten niespodziewany gest ale później uśmiechnęła się szeroko.
Jej chłopak potrafił być czasem uroczy chodź i tak więcej miał tych
wkurzających momentów.
-
Mam dla ciebie propozycje. – powiedział jej do ucha.
-
Już się boję. – odpowiedziała zgodnie z prawdą. Lou miał bardzo szalone i
dziwne pomysły.
-
Nie martw się. Tym razem to nic strasznego. Po prostu chciałem cię zaprosić na
kolację do restauracji. Dawno nie byliśmy na randce.
-
Czy nasz związek dojrzał już do randek? – spytała ze śmiechem odwracając się w
jego stronę.
-
Mam nadzieje. To jak? Zgodzisz się? – popatrzył na nią z nadzieją. Karen udała,
że się zastanawia ale potem kiwnęła głową.
-
Oczywiście, że się zgadzam. To dzisiaj o 20:00 tak?
-
Tak. – kolejny raz pocałował ją w policzek.
W
tym momencie nadbiegł zdyszany Liam, który prawie całą drogę biegł. I tak już
było po pierwszej lekcji i był na siebie zły, że tak się spieszył. Jednocześnie
miał za złe przyjaciołom z zespołu, ze go nie obudzili tylko pozwolili aby się
spóźnił.
-
Mogłeś mnie obudzić. – syknął do Louisa.
-
Sorki tak jakoś wyszło. – uśmiechnął się do niego bezczelnie.
-
Kiedy nadejdzie sąd ostateczny Bóg weźmie to pod uwagę. – odgryzł się a Lou
wywrócił oczami.
***
Po
szkole Zayn oglądał telewizję a Harry leżał na kanapie z laptopem na kolanach.
Nadal nie czuł się najlepiej i wolał zostać w domu. Jego obiektem zainteresowań
stały się różne stronki plotkarskie. Lubił pośmiać się z rzeczy, które wypisują
na ich tematy. Na przykład raz napisali, że Liam jako typowy gwiazdor, który ma
za dużo kasy ma dość swojego wyglądu i postanowił poddać się operacji plastycznej.
Albo, że on umawia się na tajne randki z Jennifer Lopez, ponieważ kocha starsze
kobiety.
-
I co tam ciekawego wyczytałeś? – zapytał w końcu Malik nadal wpatrzony w ekran
telewizora.
-
Że masz za małe mięśnie. – odpowiedział Hazz na co Zayn otworzył szeroko oczy i
szybko znalazł się obok niego pytając: „Gdzie? Co? Jak?”. Harry roześmiał się.
-
Bardzo zabawne. – odburknął mulat i z powrotem wrócił do oglądania serialu.
-
Jezu… - Harry spojrzał zaskoczony na zdjęcia przedstawiające Zooey na jakieś
imprezie i obcych chłopaków. Najwyraźniej świetnie się z nimi bawiła. Jednego
pocałowała w policzek a z drugim się przytulała znów z trzecim tańczyła… co to
w ogóle było? Myślał, że traktowała go poważnie a nie jak jakąś zabawkę.
-
Co się stało? – Zay spojrzał zaniepokojony na przyjaciela.
-
Zobacz. – Harry odwrócił w jego stronę laptopa z tymi zdjęciami a Zayn otworzył
szeroko oczy. Był zaskoczony.
-
Wow. – wykrztusił tylko. – Myślisz, że ona z nimi … no wiesz? Coś więcej…
-
Mam nadzieje, że nie. – westchnął Harry. W tym momencie czuł tylko
rozczarowanie. Naprawdę myślał, że z nią uda mu się stworzyć coś trwałego.
Najwyraźniej mylił się. – Nie wiem co o tym myśleć.
-
Może zadzwoń do niej i porozmawiaj z nią? – podsunął mu pomysł. – Może jest
jakieś racjonalne wyjaśnienie.
-
Tak chyba zrobię. – odparł Styles biorąc ze stolika telefon i wykręcając do
niej numer. Odebrała dopiero po czwartym sygnale.
-
Harry? Cześć. Miło cię… słyszeć. – zachichotała.
-
Cześć Zooey.
-
Chcesz się umówić?
-
Nie. Chciałbym … wyjaśnienia.
-
Wyjaśnienia? – w jej głosie dało się słyszeć zdumienie.
-
Tak. Jestem chory więc może do mnie wpadniesz jak będziesz miała czas?
-
Jasne.
-
To cześć.
Chłopak
rozłączył się. Bał się, że jego przypuszczenia okażą się prawdą. Naprawdę ją
lubił i miał nadzieje, że w końcu będą mogli być razem.
***
Christina
właśnie myślała jaką sukienkę będzie miała jej druhna czyli Karen na jej ślub.
Zwykle druhna miała nie przyćmiewać wyglądu panny młodej więc każda dawała jej
jakąś okropną sukienkę. Ale Christina lubiła Karen i naprawdę chciała aby
prezentowała się ładnie. Jej rozmyślania przerwał dzwonek u drzwi. Wywracając
oczami wstała i poszła otworzyć. Chciała posiedzieć chociaż jeden dzień sama
bez gości. Miała dosyć jak na razie towarzystwa. Są takie dni, że nie chcesz
nikogo widzieć, prawda?
-
Dobry Boże. – powiedziała widząc swoją matkę w progu. – Czego chcesz? –
zapytała ostro.
-
Porozmawiać. – odpowiedziała Luiza. – Mogę wejść? Jechałam naprawdę długą
drogę.
-
No tak, zapomniałam, że nie jesteś przyzwyczajona do wysiłku jakiegokolwiek. –
powiedziała wpuszczając ją do środka. – Jeśli chcesz skrytykować wystrój mojego
domu to może sobie darować. Nie mam ochoty wysłuchiwać twojej opinii na ten
temat i szczerze guzik mnie ona obchodzi.
-
Nie mam zamiaru cię krytykować.
-
Co? Przepraszam bardzo bo chyba się przesłyszałam. Ty nie chcesz mnie
krytykować? Umierasz czy co?
Luiza
wywróciła oczami.
-
Nie umieram. Po prostu miałam trochę czasu aby przemyśleć sobie to wszystko i
stwierdziłam, że chciałabym przyjść na twój ślub.
-
Ale może ja nie chcę abyś się tam pojawiała.
-
Skoro takie jest twoje zdanie. – Luiza westchnęła ciężko i skierowała się w
stronę drzwi.
-
Nie mamo. – odparła Christina. – Po prostu nie chcę abyś kolejny raz
krytykowała moją fryzurę, sukienkę… wszystko. To mój dzień i chciałabym aby
było idealnie. Jeśli będziesz w stanie powstrzymać się od krytyki chociaż raz
to możesz przyjść.
Luiza
zastanawiała się. Tak naprawdę od zawsze nie podobało jej się nic co było
związane z jej córką. Praktycznie przyzwyczaiła się do krytykowania jej i tak
już zostało. To nie tak, że rzeczywiście jej się wszystko nie podobało. Bo było
kilka rzeczy, które mogłaby pochwalić.
-
Dobrze. Spróbuję. – powiedziała w końcu. – A mogę chociaż poznać twojego
przyszłego męża?
-
Jasne. Wpadnij na kolację do nas może w sobotę? Zaproszę Louisa, Karen i może
być miło.
-
To na razie.
Luiza
wyszła z jej domu a Christina miała mieszane uczucia. Jej matka naprawdę
zrozumiała swój błąd czy tylko udawała? A może jej na czymś zależy? Ale na
czym?
***
Louis
jak zwykle długo myślał w co się ubrać. Ta randka miała być idealna więc chciał
wyglądać oszałamiająco. Był w trakcie zakładania czerwonych spodni gdy
zadzwonił dzwonek u drzwi. Zapominając zapiąć się poszedł otworzyć. A w progu
stało… trzech mężczyzn ubranych w policyjne stroje. Na początku zmarszczył brwi
i myślał, ze coś się rzeczywiście stało ale potem uśmiechnął się szeroko.
-
Jesteście striptizerami, tak?
Mężczyźni
spojrzeli na niego jak na idiotę.
-
Jesteśmy policjantami nie widać?
Louis
udał, że się zastanawia.
-
Czy ja wiem? Jesteście dosyć młodzi, ładni … kto was wezwał? Liam, prawda? On
lubi takie rzeczy. – roześmiał się i wrzasnął: - Payne! Złaź z góry! Ktoś do
ciebie!
W
trybie natychmiastowym obok chłopaka pojawił się Li. Gdy zobaczył policjantów
nieco się wystraszył. Jezu, przecież on nic nie zrobił!
-
O co chodzi? Jestem nie winny! – bronił się.
-
Liam przestań. – Louis wybuchnął śmiechem. – Dobrze wiem, że to ty ich
wezwałeś. To striptizerzy, racja? Myślałeś, że się nabiorę co?
-
Ale ja ich nie wezwałem.
-
Nie? – Lou posłał mu nie dowierzające spojrzenie. – Jesteś tego pewien?
-
Tak. Jeśli miałbym już wzywać to striptizerki. Nie jestem gejem i nie kręcą
mnie takie rzeczy.
-
Nie jesteśmy striptizerami. – powiedział z naciskiem jeden z policjantów. –
Dostaliśmy anonimowe zgłoszenie o przestępstwie. Możemy wejść?
Louis
wpuścił ich do środka nadal pewnym, że to striptizerzy i zaraz będą
tańczyć.
-
Niall! Zayn! – wrzasnął Louis. – Chodźcie tu! Ktoś do was!
Dwójka
chłopaków zeszła z góry ociągając się. Gdy zobaczyli policjantów aż drgnęli.
-
Jezu co to ma być? – oburzył się Malik.
-
Twoi koledzy. – odburknął Lou. – Zaraz zrobią dla was striptiz. Dajcie im 10
dolarów i klaszczcie.
-
Kurwa nie jesteśmy striptizerami! – krzyknął drugi z policjantów. – Jesteście
jakimiś zboczeńcami czy co? Mieliśmy wezwanie, że w tym domu są narkotyki.
-
Co? – Niall aż się opluł. – My nie ćpamy.
-
Niestety musimy przeszukać mieszkanie. – odpowiedział policjant i razem ze
swoimi kolegami wszedł po schodach na górę. Chłopaki stali zastanawiając się co
robić? Przecież nie mieli narkotyków ale kiedyś urządzali tyle dzikich imprez…
może ktoś kiedyś coś zostawił? Bali się, że tak.
-
Louis zapnij się bo ci widać. – ciszę przerwał Liam a Niall i Zayn zaczęli
chichotać.
-
Hej! Gapisz się na mojego… - zaczął Lou wzdrygając się.
-
To nie ja go pokazuje. – odciął się Liam.
-
Ale się gapisz. To gorsze niż pokazywanie. A po za tym nie widać mi. –
powiedział Tommo zapinając się. W tym momencie z góry zeszli policjanci niosąc
w dłoni prześwitujący woreczek z czymś białym w środku.
-
Czyje to? Znaleźliśmy w jednym z pokoi.
-
To nie nasze. My nie ćpamy. – powiedział Niall.
-
Do kogo należy pokój z gołą babą na ścianie? – zapytał jeden z policjantów.
Liam musiał nie chętnie przyznać, że do niego a przyjaciele spojrzeli na niego
zdumieni. Nie spodziewali się, że Li bierze narkotyki! To było gorsze niż
sypianie z kim popadnie. – Idziesz z nami.
Policjant
zakuł Liama w kajdanki a on nawet nie protestował co dało chłopakom do
zrozumienia, że narkotyki rzeczywiście należały do niego. Nie mogli w to
uwierzyć. Naprawdę nie spodziewali się czegoś takiego po nim.
-
Liam serio? – Niall spojrzał na niego z rozczarowaniem.
-
Kiedyś brałem ale ostatnio przestałem… - wytłumaczył chłopak. Jedna rzecz ich
tylko zastanawiała jaka osoba zgłosiła, że są ćpunami? Kto ich tak bardzo
nienawidził?
***
Wieczorem
Louis spotkał się z Karen w restauracji. Gdy weszli do środka z rozczarowaniem
zobaczyli, że prawie wszystkie stoliki prócz jednego były zajęte. Dlaczego
akurat dzisiaj wszystkim ludziom zebrało się na randki? Louis podszedł do
recepcji i powiedział:
-
Chciałbym zamówić stolik.
-
Przepraszam ale wszystkie już są zajęte. – odpowiedział mężczyzna.
-
Myli się pan. Pod ścianą jest wolny stolik. – zwrócił mu uwagę.
-
Ale jest już zarezerwowany przez pewną parę. Przykro mi. Będą musieli państwo
zjeść gdzie indziej.
Louis
jednak nie chciał ustąpić. Bardzo mu zależało aby ten wieczór był idealny i nie
chciał aby jakiś głupi recepcjonista to zepsuł.
-
Na którą godzinę zarezerwowała ta para?
-
Na 19:30. – odparł.
-
Czyli spóźniają się już pół godziny. Na pewno nie przyjdą. Pokłócili się albo
coś im wypadło. Proszę nam zarezerwować ten stolik. To ważne. – nalegał Lou.
-
Przykro mi ale nie mogę tego zrobić.
-
To twoi znajomi, prawda? – zapytał a raczej stwierdził Tommo.
-
Louis chodźmy stąd. Nie ma sensu się kłócić. – Karen pociągnęła go za ramię
jednak chłopak był nie ustępliwy.
-
Czy ty zdajesz sobie sprawę kim ja jestem? – spytał Louis z cwanym uśmieszkiem.
-
Natarczywym klientem. – odpowiedział recepcjonista a Lou miał ochotę mu
przywalić.
-
Nie, nie mój kochany. Jestem Louis Tomlinson.
-
Chyba cię kojarzę… - powiedział recepcjonista. – Jesteś gwiazdą gejowskiego
porno?
-
Boże nie! – krzyknął zniesmaczony, że mógł coś takiego pomyśleć. – Jestem
członkiem zespołu One direction.
-
Nie obchodzi mnie to. Nie dostaną państwo tutaj stolika. A jeśli nadal będzie
się pan tutaj awanturował to przyjdzie ochrona. – zagroził im grzecznie.
-
Ty grozisz komuś takiemu jak ja?! – wrzasnął prawie na całą restaurację. Wtedy
młody chłopak wezwał ochronę aby wyprowadzili Louisa, ponieważ za bardzo się
awanturuje. Lou na początku nie chciał wyjść ale w końcu stwierdził, że to
będzie najlepsze rozwiązanie.
Gdy
byli na zewnątrz spojrzał na Karen.
-
Zepsułem wieczór, co?
Dziewczyna
jednak ku jego zdziwieniu potrzasnęła głową.
-
Wręcz przeciwnie. To było całkiem zabawne. – uśmiechnęła się w jego stronę.
Louis nie mógł wyjść z podziwu nad tym jaką ma wspaniałą dziewczynę.
-
Nie zasłużyłem na ciebie. – powiedział dając jej lekkiego całusa w policzek.
Karen zarumieniła się. – I wiesz co? Uratujemy jeszcze ten wieczór. Chodźmy do
kina. Grają fajny film z Colinem Firth’em.
-
Zawsze chciałam to obejrzeć. A więc chodźmy. – odparła biorąc go za rękę.
***
Harry
czekał od pół godziny na Zoe, która się spóźniała. Pomyślał więc, że go olała i
już nie przyjdzie. Zayn i Niall byli szczęśliwi, ponieważ mieli nadzieje, że
Hazz da sobie z nią spokój i stwierdzi, że to Max był jego prawdziwą miłością.
Styles jednak uważał inaczej i nadal dawał szansę dziewczynie. Koło godziny
20:10 usłyszał dzwonek do drzwi więc z wielkim trudem wstał i poszedł otworzyć.
W progu ujrzał Zooey, która wyglądała na zmachaną.
-
Cześć. Przepraszam za spóźnienie ale miałam sesję. – powiedziała wchodząc do środka.
-
Nic się nie stało. – odpowiedział chociaż nie było to prawdą. Dziewczyna często
spóźniała się na ich spotkania. Wiedział, że taką ma pracę ale on też należał
do sławnego zespołu i miał czas dla przyjaciół.
-
Chciałeś porozmawiać, tak?
-
Tak. – przytaknął zamykając drzwi i idąc za nią do salonu. – Przeglądałem
dzisiaj różne strony internetowe i natrafiłem na twoje zdjęcia z jakieś
imprezy. Były zrobione wczoraj. Byłaś z różnymi chłopakami.
-
No tak. – powiedziała siadając na kanapie. – Chyba mogę się czasami rozerwać,
co? – uśmiechnęła się.
-
Byłaś z nimi w dziwnych pozach… Czy między wami coś zaszło?
-
Co? – dziewczyna wybuchnęła śmiechem. – Uważasz, że obściskiwałam się z
przypadkowymi kolesiami? Jesteś śmieszny.
-
Ja? Jeden dotykał językiem twojego ucha! Nie mów mi, że coś sobie wymyślam! –
krzyknął wściekły. – Jeśli zamierzasz traktować nas poważnie to pokaż to!
-
Ja nas nie traktuje poważnie?! – Zoe wstała gwałtownie z kanapy. – Jesteś
hipokrytą.
-
Hipokrytą? W jakim sensie?
-
Myślisz, że nie widziałam tych zdjęć z meczu na którym całowałeś się z Maxem? I
nie miałam o to pretensji bo wiem, że to był zwykły kiss cam. Więc ty zrozum,
że byłam trochę pijana i miałam prawo nieco się zagalopować.
-
Błagam. – Harry parsknął gorzkim śmiechem. – Nie mów mi, że jesteś zazdrosna o
mojego przyjaciela. Bo nikim więcej Max dla mnie nie jest.
-
On chyba uważa inaczej. – ucięła dziewczyna. Na moment zapadła cisza. Harry
analizował jej słowa uważnie. „On chyba uważa inaczej”. Nie, nie możliwe aby
Max był w nim zakochany. Nie, nie. Nie będzie popadać znów w taką paranoje. Już
raz tak myślał i co? Okazało się, że jest zupełnie inaczej. On nic do niego nie
czuje. To tylko jego przyjaciel. – powtarzał sobie. Bo kiedy powtarzasz coś
dostatecznie często to, to w końcu staje się prawdą.
-
Max to tylko mój przyjaciel. Po za tym nie jestem gejem. – warknął. – Przestań
odwracać kota ogonem.
-
No jeśli ty mnie możesz się czepiać to ja ciebie też, prawda? – założyła ręce
na klatkę piersiową. – Wiesz co? Zadzwoń jak dorośniesz. Bo zachowujesz się jak
gówniarz.
-
Nie tylko ja.
-
Jestem dorosłą i mądrą kobietą a ty dopiero w tym roku kończysz 18 lat. Więc
nie mów mi, że zachowuje się jak małolata. Bo dawno nią już nie jestem.
-
To znajdź sobie kurwa kogoś w swoim wieku.
Zoe
prychnęła pod nosem i wyszła bez słowa. Harry usiadł na kanapie. Było mu tak
cholernie smutno. To była dosyć ostra kłótnia a on nie zachował się najlepiej.
Było mu przykro i chciał przeprosić dziewczynę ale nadal był zły o te zdjęcia.
Ona nie traktowała go poważnie, przynajmniej nie tak jak on ją.
***
Liam
od dwóch godzin siedział w areszcie i niecierpliwił się. Czy jego przyjaciele
naprawdę go zupełnie olali? Dlaczego nigdy ich nie ma kiedy on ich potrzebuje?
Wtedy do Sali przesłuchań wszedł jeden z policjantów, który zakuł go w kajdanki
i oznajmił, że jest wolny, ponieważ ktoś wpłacił za niego kaucje. Liam nie
wiadomo czemu był przekonany, że to Louis. Ku jego zdziwieniu okazało się, że
to Sean!
-
Co tu robisz? – zapytał zdziwiony.
-
No heloł! Wpłaciłem za ciebie kaucje. – odpowiedział wywracając oczami. – A
teraz chodź do auta. – dodał kierując się w stronę wyjścia. Payne pobiegł za
nim. Gdy znaleźli się przy samochodzie Sean usiadł po stronie kierowcy a Liam
obok. – Narkotyki, serio? – odezwał się nagle mężczyzna. Payne wywrócił oczami.
-
Naprawdę chcesz o tym rozmawiać?
-
Tak. Ponieważ zwaliłeś opinie o waszym zespole. Zobacz sobie co piszą na
stronach plotkarskich. – powiedział machając mu przed oczami swoim telefonem.
Na ekranie pisało: One direction stacza
się? Liam Payne aresztowany za posiadanie narkotyków!
-
To było dawno. Teraz już nie biorę.
-
Ale oni myślą, że tak! – Sean prawie krzyknął.
-
Od kiedy zależy ci na dobrej opinii? Zawsze powtarzałeś, że nie ważne jak ważne
by gadali.
-
Ale teraz wszystko się zmieniło. – westchnął. Włożył kluczyki do stacyjki i
odpalił auto. – Ja się zmieniłem. – dodał gdy już jechali. „Taa na gorsze
chyba”. – pomyślał Liam. Nie podoba mu się jego zmiana. Przy Christinie stal
się taki… nudny. Nawet nie chodził do klubu się upić jak kiedyś. – Będziemy
musieli coś z tym zrobić. Nie wiem jakoś poprawić twój wizerunek.
-A więc co proponujesz? – zapytał chłopak
będąc ciekawym co też jego pomysłowy menadżer wymyślił.
-
Od jutra będziesz pracować jako wolontariusz w stołówce. I nawet nie próbuj
protestować. To już postanowione. – rzekł Sean z lekkim uśmiechem. Wiedział, że
Liamowi nie będzie to pasować i będzie się sprzeciwiał na wszelkie możliwe
sposoby. Tak też się stało. Li nawet zaczął grozić, że wyjedzie z kraju!
-
Sean błagam! To poniżające! – krzyknął.
-
Pomoc ubogim jest dla ciebie poniżająca? – zerknął na niego kątem oka.
-
Nie to miałem na myśli. Po prostu jestem Liam Payne… nie jestem przyzwyczajony
do robienia takich rzeczy.
-
Mogłeś pomyśleć o tym zanim zacząłeś ćpać.
-
Mówiłem ci – skończyłem z tym. – rzekł przez zaciśnięte zęby. Sean posłał mu
niedowierzające spojrzenie ale nic już nie powiedział.
***
Louis
i Karen wyszli z kina. Byli właściwie na najnudniejszym filmie na świecie!
Dawno tak nie ziewali z nudów na niczym. Lou od połowy filmu poszedł spać a
Karen cały czas sprawdzała godzinę. To był zdecydowanie nie udany wieczór a nawet
najgorszy jaki udało im się przeżyć.
-
Przepraszam. – powiedział Tommo gdy szli nocą po pustej ulicy.
-
Za co? – zdziwiła się.
-
Za zepsucie wieczoru. Najpierw akcja w restauracji a potem ten nudny film. –
westchnął Lou.
-
Wcale nie zepsułeś wieczoru. Wręcz przeciwnie był interesujący. Louis mamy
przed sobą całe życie. Możemy iść na miliony fajnych randek. – powiedziała z
uśmiechem. Tommo miał ją pocałować gdy zadzwonił jego telefon. To była jego
mama. Zmarszczył brwi. Po co dzwoniła? Czego od niego chciała?
-
Halo?
-
Cześć słonko. Słuchaj w sobotę urządzam kolację. Może wpadniecie z Karen?
Będzie Sean i babcia.
Louis
o mało nie zakrztusił się. Luiza tam będzie? To może być katastrofa? Totalna!
-
Jesteś pewna, że chcesz zapraszać babcię? – upewnił się.
-
Tak. Chyba już nadszedł czas aby dorosnąć i pogodzić się. – powiedziała
wzdychając. – Dobranoc, słonko.
Lou
schował telefon do tylnej kieszeni spodni.
-
O co chodzi? – spytała Karen.
-
Mama urządza kolacje na której pojawi się babcia i nas zaprasza. To nie może
się udać. – rzekł biorąc Karen za dłoń.
***
Następnego
dnia gdy Liam zamykał drzwi domu, ponieważ szedł do szkoły zobaczył panią
Wilson, która patrzyła się na niego z dziwnym uśmieszkiem. Nie rozumiał o co
jej może chodzić do czasu gdy zapytała:
-
I jak? Policja coś znalazła? Pewnie tak.
-
Co? Skąd pani wie o policji? – zdziwił się.
-
Ja wiem wszystko. – odpowiedziała i nie tłumacząc dalej weszła do domu. Wtedy
do Liama dotarła okrutna prawda. To Pani Wilson wezwała policję! Poczuł jak
wzbiera się w nim złość. Ale o co mogło jej chodzić? No tak! Pewnie o ten autograf, którego nie chciał jej
dać. Ale z powodu takiej błahostki zrobiła coś tak potwornego? Ta kobieta była
dziwna a on przez jej głupotę musiał po południu iść do stołówki karmić
bezdomnych. Nie sądził, ze da radę. On kompletnie się do tego nie nadaje. To
będzie jedna z największych porażek w dziejach.
KONIEC
Taki
tam trochę krótszy od pozostałych ale moim zdaniem sporo się wydarzyło. Już
chyba wiecie mniej więcej co będzie w następnym odcinku :3 ale zdradzę wam, ze
wydarzy się coś niespodziewanego! Jakoś tak mnie natchnęło i napisałam! Kilka
osób może być szczęśliwych.
Nie
było Haxa bo stwierdziliście (a może jedna osoba), że za dużo go było więc
postanowiłam skupić się na innych bohaterach. Ale nie martwcie się. Max pojawi
się w następnym odcinku.
Co
do mojego następnego opowiadania to wątek szkoły byłby dobry ale muszę wymyśleć
fabułę wiec dajcie mi trochę czasu. Może przy następnym odcinku napiszę wam
wstępny pomysł. Bo jakiś tam zarys w głowie mam.
Czytając
trochę starych odcinków mojego opowiadania stwierdzam, że Harry i Max byli tacy
słodcy, że ojeju. Byłam wtedy młodsza i nie lubiłam pisać o gejach ale oni
jakoś mi się udali mimo to.
Komentujcie,
udzielajcie się w ankiecie i… tyle. Będę szczęśliwa!
Zapraszam na TT z faktami o bloogu: https://twitter.com/1DBloog
Miałam wgl usunąć bo mam wrażenie, że nikt tego nie czyta.
Zapraszam na TT z faktami o bloogu: https://twitter.com/1DBloog
Miałam wgl usunąć bo mam wrażenie, że nikt tego nie czyta.
Kończę
kochani pa x