One direction 3
Odcinek 73
Juliette i Niall
siedzieli na lotnisku już od dwóch godzin. Oboje praktycznie ze sobą nie
rozmawiali. Ona czytała książkę, a on grał na telefonie. Niby byli parą, ale
dziewczyna czuła, że teraz nad nimi zawisły czarne chmury i przed nimi ciężka
próba.
- Muszę do toalety.
– Stwierdziła. – Popilnujesz eee … książki?
- Jasne. –
Odpowiedział nie przerywając gry na telefonie. Juliette uśmiechnęła się lekko i
odeszła. Niall tymczasem zastanawiał się nad tym jaki jest na nią wściekły! Nie
uwierzyła mu tylko głupiemu zdjęciu w plotkarskim magazynie! Jak tak można?
Myślał, że ona Jul jedyna w niego wierzy i mu ufa … Nie spodziewał się, że tak
go potraktuje. W końcu odłożył komórkę. Znudziła mu się już gra. Spojrzał na
książkę ,,Miasto kości”. Hm, zawsze chciałem to przeczytać. – Pomyślał i wziął
ją do ręki. – Przeczytam sobie trochę dopóki nie wróci. – Powiedział do siebie
i otworzył na pierwszej stronie. – O Cholerka, główny bohater też jest
blondynem. No, no my blondyni mamy w sobie to coś. Jesteśmy sexi. – Rzekł i
odwrócił się czy aby na pewno nikt nie słyszał tego co przed chwilą powiedział.
Nagle wróciła Juliette.
- Niall, cieszę się
że moja książka ci się spodobała, ale możesz mi ją oddać?
- Zaraz … Tylko
dokończę rozdział. – Odparł nie odrywając wzroku od lektury.
- Ale rozdział ma
40 stron!
- Bogu dzięki, bo
to bardzo ciekawe. – Powiedział z uśmiechem. – No nie bądź zła, zaraz ci
zwrócę. – Dodał. Dziewczyna usiadła obok niego z ciężkim westchnieniem.
- A mogłam kupić
dwie takie same. Były w przecenie. – Mruknęła do siebie.
***
Louis leżał od pół
godziny na kanapie. Karen zaczęła poważnie się martwić o jego zdrowie. Pomimo
że ją wkurzał, chciała dla niego jak najlepiej. No i jeszcze przed zemdleniem
coś powiedział … Coś co bardzo chciała, zresztą nadal chce usłyszeć. Miała
nadzieje, że jak tylko chłopak się ocknie normalnie porozmawiają i pogodzą się!
Wtem Tomlinson otworzył oczy, ujrzał nad sobą Karen, jakiegoś nieznanego
chłopaka i wysokiego mężczyznę, który wyglądał jak lekarz. Zresztą był
lekarzem.
- Co … co się …
stało? – Spytał przecierając oczy.
- Zemdlałeś. –
Przypomniała mu dziewczyna. – Nie pamiętasz?
- Pamiętam,
pamiętam. – Odpowiedział, przenosząc się do pozycji siedzącej. Zdał sobie
sprawę, że znajdują się w hotelu plaza, tyle że przy wejściu.
- A więc panie
Tomlinson, stwierdzam , że omdlenie było spowodowane stresami, których pan
zapewne ostatnimi czasy doświadczał, mylę się? – Zapytał lekarz.
- Nie, nie. Ma pan
rację. Szkoła i kariera, czasem trudno to połączyć. Ale czemu akurat zemdlałem
w windzie? – Zaczął się zastanawiać.
- Myśleliśmy, że
umrzemy. – Powiedziała z lekkim uśmiechem, Karen. – Na szczęście, jak widzisz,
żyjemy.
- Ah, no tak! Teraz
sobie przypominam! – Wykrzyknął, pukając się teatralnie w czoło. – Zemdlałem …
- Powtórzył, jak gdyby coś sobie przypominał.
- No to ja już
pójdę nic tu po mnie. Jedyne co zalecam, to unikać stresów i jeść dużo owoców.
– Stwierdził lekarz.
- To pierwsze da
się załatwić, ale to drugie hm … zdecydowanie nie. – Odpowiedział Louis. Lekarz
uśmiechając się poszedł, nieznany chłopak także. Zostali sami. Tylko on i ona.
- To ten eee … Jak
myśleliśmy, że umrzemy to … Ekhem, znaczy czy ty pamiętasz cokolwiek z tego co
wydarzyło się w windzie? – Spytała niepewnie Karen, siadając obok Louisa.
- Dałem ci
bransoletkę, opowiedziałem o najgorszych wydarzeniach z mojego życia i o
cholera! Karen przepraszam, ja naprawdę nie chciałem!
- Czego? –
Dziewczyna bała się, że zaraz powie, że nie chciał wyznać jej uczuć i to było
głupie.
- Nazwać cię szmatą.
Naprawdę tak nie myślę, nie wiem jak milion innych dziewczyn, które zazdroszczą
ci zajebistego chłopaka i urody …
Dziewczyna
uśmiechnęła się.
- Zajebistego
byłego chłopaka. – Zauważyła. – Zresztą, nie o to mi chodziło. Powiedziałeś coś
jak myśleliśmy, że umrzemy i … czy pamiętasz co to było? I czy nadal tak
uważasz?
- Hm … - Począł się
zastanawiać. – Mogłem powiedzieć, że kocham marchewki i Harre’go.
- I? Powiedziałeś,
że kochasz kogoś jeszcze …
- Moją mamę? –
Zapytał zdziwiony, że coś takiego kiedykolwiek mogłoby przejść mu przez usta. –
Ależ byłem głupi … Nie żebym jej nie kochał, nie, nie. Ale … ona jest
stuknięta!
- Trochę tak, ale
to Twoja mama …
- Moja stuknięta
mama. – Rzekł ze śmiechem. – W każdym razie, nic więcej nie pamiętam. Jeżeli
powiedziałem coś jeszcze, puść to w niepamięć, myślałem że umrzemy!
- Jasne.
Oczywiście, że puszczę to w niepamięć. – Powiedziała uśmiechając się smutno. –
Dobra, chodźmy już. Twoja mama na pewno nas wyczekuje.
- Racja. Chodźmy.
***
Niall czytał
książkę od godziny podczas gdy Juliette z nudów zaczęła grać na jego telefonie.
Czas upływał im całkiem miło. W ogóle ze sobą nie rozmawiali, ale to nie miało
znaczenia. Ani trochę nie czuli się skrępowani w swoim towarzystwie, wręcz
przeciwnie. Sielankę, zburzył im komunikat, że samolot do Irlandii, przyleci za
10 minut. Horan oddał Jul książkę i odebrał swój telefon.
- Wesołych świąt. –
Powiedziała dziewczyna, patrząc jak chłopak pośpieszenie zabiera swoje walizki.
- Wesołych świąt. –
Odpowiedział z lekkim uśmiechem i już miał się oddalić, jednak zatrzymał się. –
Słuchaj … mam nadzieje że spędzimy razem sylwestra, co? Razem z chłopakami
idziemy do klubu … oczywiście to porządny klub.
- Jasne, że
spędzimy razem sylwestra. – Przytaknęła z uśmiechem.
- Bo ten … chciałem
kogoś pocałować o 00:00 i … jakoś tak chciałem ciebie, pocałować.
Juliette roześmiała
się.
- Zabawnie się
jąkasz, wiesz? – Spytała z rozbawieniem. – Dzięki, że to ze mną chcesz się
całować, a nie z Demi Lovato.
- Jesteś okropna! –
Powiedział z uśmiechem. – Chociaż … zależy jaki dekolt będzie miała …
- Dobra, idź już bo
się spóźnisz.
- No to lecę … -
Powiedział z wielkim ociąganiem. – Chciałem żebyś wiedziała, że …
- Ja też, będę
tęsknić. No już, idź.
Niall spojrzał na
nią, a potem szybko zerknął czy samolot jeszcze nie nadleciał. Kiedy
stwierdził, że nie, wypuścił walizki z rąk i podbiegł do Juliette po czym ją
pocałował. Dziewczyna była nieco zaskoczona, tym gestem, ale odwzajemniła
pocałunek.
- Kochałem, kocham
i będę kochać. – Wyszeptał jej do ucha i równie szybko jak ją pocałował, tak
puścił. Zanim Juliette zdała sobie sprawę, co przed chwilą się stało Nialla już
nie było.
***
Wreszcie nadszedł
31 grudnia, czyli sylwester. One direction postanowiło, że spędzą je w klubie.
Niall i Juliette, jako tako się pogodzili. Po prostu postanowili o sprawie z
Demi więcej nie rozmawiać, tak będzie lepiej. Louis nadal zastanawiał się co
miała Karen na myśli mówiąc o tym, czy pamięta coś co powiedział w windzie, a
Harry zadręczał Liama pytaniami co zrobić aby matka Louisa mu przebaczyła. On
jednak stwierdził, że jeśli Christina się na coś uprze, to nie ma bata! Trzeba
odpokutować tyle ile potrzeba. Ta odpowiedź nie zadowoliła Harre’go ani trochę.
Znów Zayn, postanowił odwiedzić Megan. Nie miał pojęcia gdzie mieszka, ale
spędza tyle czasu z Zooey, że powinna tam być. Nie chciał do niej dzwonić. Nie
zasługiwała na to, lecz aby jej wszystko wyjaśnił. Pomyślał, że jeśli wyzna, że
mu na niej zależy pomimo iż ma 17 lat a ona 22 to mogą być razem, albo chociaż
spróbować.
- Pączki są? Są.
Cola jest? Jest. Kanapki są? Są. Ciastka są? Są. Czekolada jest? Jest. – Mówił
Niall sprawdzając torbę po raz dziesiąty. Na kanapie siedział Zayn, który
bezmyślnie przewijał programy.
- Niall mój inteligentny
przyjacielu, zapewniam cię, że nie zagłodujesz w klubie. – Powiedział z
uśmiechem.
- W takim razie po
co ci lusterko? Przecież w klubie nie wypadną ci wszystkie włosy!
- Hej! Włosy są
ważne! – Stwierdził donośnym tonem, wyłączając telewizor. – Po za tym, idę do
Megan. Mam nadzieje, że spędzimy razem sylwestra a o 00:00 ją pocałuje i powiem
że mi na niej zależy.
- Bardzo, bardzo
pomysłowe. – Odpowiedział z sarkazmem.
- Zazdrościsz, że
masz takie nudne życie z Juliette.
- O nie, nie. Po
sprawie z Demi, mam dosyć ciekawego życia. Wolę je mieć nudne, ale z Juliette.
Nie chciałbym się nudzić z nikim innym.
Zayn wywrócił
oczami.
- Ty i te twoje
kiczowate teksty. Naprawdę stać cię na coś lepszego.
- Czyli jaki tekst
Twoim zdaniem nie jest kiczowaty? – Spytał zmierzając go pytającym spojrzeniem.
Wtem do pokoju
wtargnął Liam.
- Powiedz, że ma
fajne cycki.
- A właśnie, Liam,
dzwonili z pralni i powiedzieli, że te różowę spodnie z serduszkami się nie
doprały. – Rzucił Horan.
- Zayn, dzwonił
fryzjer i powiedział, że przypadkiem zrobił ci damską fryzurę. – Odpowiedział
na to Payne z niewiadomo jakiego powodu.
- Hej! Za co mi się
dostało? – Jęknął.
- Nie wiem, nie
mogłem nic o Niallerze wymyślić.
W tym momencie, Harry
zakomunikował, że za 2 godziny idą do klubu, zabawić się! W końcu jakoś trzeba
uczcić sylwestra! Malik powiedział, że z nimi nie idzie, Niall stwierdził, że
musi jechać po Juliette, Liam planował fajne teksty na podryw dziewczyn, a
Harry z Louisem obmyślali plan jakieby tu żarty porobić chłopakom. Kiedy byli
przy 5 punkcie ich rozmyślań, zadzwonił telefon Tomlinsona.
- Siema ojcze. Co
tam? Problemy w sypialni? – Zapytał na wstępie, a potem złapał się za usta! Oh
god why? – Pomyślał.
- Nie, a nawet
jakby były wolę sięgać rad Harre’go. Więcej w nim geja niż w Tobie. W każdym
razie, dowiedziałem się, że idziesz do klubu no i Jim nie ma planów więc …
- Cholera nie! –
Krzyknął. – Mam dosyć tępaka! On mi niszczy życie!
- No ale … bo
zaprosił Karen i … no cóż, trudno. Zaproszę ich do siebie. Pa, Lou.
- Zaraz, zaraz … -
Powiedział Tomlinson, któremu na samo brzmienie imienia Karen, przeszły ciarki
po całym ciele. – Ona tam będzie? Z nim?
- No tak ale jak to
problem …
- No wiesz … klub
nie jest zarezerwowany tylko dla nas … Mogą przyjść. Nie ma sprawy. –
Odpowiedział z uśmiechem. John, odetchnął z ulgą.
- Super. Powiem im
to. Ucieszą się, narka.
Po tych słowach
rozłączył się. Louis wybrał następny numer, pomimo iż, Harry pytał o co chodzi.
Kumpel zupełnie go olał!
- Halo? Eva? Masz
może plany na sylwestra?
Harry zrobił na to
wielkie oczy! Jego przyjaciel chyba sobie żartuje! Najpierw gada: Karen kocham
ją! Potem: Nienawidzę tej … później znów: Chce z powrotem Karen! A teraz: Eva
masz może plany?
Louis jest
nieprzeiwydwalny i nawet wróżka nie odgadnie jego myśli. Kiedy chłopak się
rozłączył Hazza wtrącił:
- Eva? Naprawdę?
- Jim? Naprawdę? …
Jak Karen mogła mi to zrobić?
- No wiesz …
chciała żebyś jej wybaczył, ale ty nie chciałeś …
- To nie jest powód
by zapraszać tępaka! Póki ona będzie się z nim widywać ja będę widywał się z
Evą, proste. Jak sama nie zrozumie to ja jej tego nie powiem.
***
W klubie było dość
głośno. Każdy pił alkohol i świetnie się bawił. Juliette nie była
przyzwyczajona do takich miejsc, a Niall ucieszył się, że spakował jedzenie gdy
okazało się, że nie ma całego stołu żarcia! Liam od razu zamówił cztery drinki
tak na rozpoczęcie imprezy, a Louis był zmuszony wysłuchiwać Evy, która mówiła
jak to się cieszy, że ponownie ją zaprosił. Cały czas rozglądał się za Karen i
Jimem. Miał im za złe to, że się widują. Harry znów został otoczony przez tłum
dziewczyn krzyczących, że jest ich miłością życia.
- A moją miłością
życia jest Justin Bieber i dajcie mi spokój!
- Ty jesteś … -
Zaczęła jedna i z dziwną miną odeszła od niego.
- Tak jestem! A
teraz dajcie mi spokój!
- Ja też lubię
chłopaków! – Pisnęła inna dziewczyna. – Tyle nas łączy!
Harry wywracając
oczami zwiał przed nimi. Przysiadł się do Liama który kończył trzeciego drinka.
Został mu jeszcze jeden i może iść na podryw.
- Coś się tak
zmachał? – Spytał ze śmiechem.
- Zwiewałem przed
tłumem dziewczyn. – Wyjaśnił zamawiając alkohol.
- Ty głupi jesteś?
Zwiewać przed dziewczynami zamiast dać numer telefonu? Pogrzało cię? – Zapytał
nie mogąc uwierzyć, że jego przyjaciel zrobił coś takiego!
- Wolę być głupi
niż zaliczyć pięć dziewczyn jednego wieczoru nie znając ich imion.
- A ja wole
zaliczyć pięć dziewczyn jednego wieczoru niż rozpaczać po Karen.
- A ja wole
rozpaczać po Karen niż szczycić się byciem puszczalskim.
- Sugerujesz, że
się puszczam?!
Ich rozmowie
przysłuchiwał się Louis, który domyślił się, że będzie z tego nie zła kłótnia.
Od razu podszedł do nich i zaczął z uśmiechem:
- Drogi Liamie,
Harry nie miał tego na myśli.
- Owszem miałem. –
Odpowiedział dumnie Styles.
- Nie, Harry, nie
miałeś tego na myśli. Nie kłam. – Syknął Tomlinson do niego.
- Skłamałbym mówiąc
że nie miałem tego na myśli.
Louis coś miał
powiedzieć, ale zauważył Karen i Jima! Pozostawił Liama i Harre’go samym sobie,
mając gdzieś czy się pokłócą, pobiją czy wydrapią oczy.
Podbiegł do Evy i
złapał ją za dłoń. Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona! Była pewna, że
podoba się chłopakowi i naprawdę zapomniał już o swojej byłej.
- Karen! Jim! –
Powiedział ze sztucznym uśmiechem. – Jak miło was widzieć! Nie miałem pojęcia,
że przyjdziecie tutaj razem!
- Jak to? – Zdziwił
się Jim. – Twój ojciec mówił, że nie masz nic przeciwko.
Louis zmierzył go
morderczym spojrzeniem, jednak nic na ten temat nie powiedział. Tymczasem,
odezwała się Eva:
- Super, że
jesteście razem! Może w końcu Louis o tobie zapomni Karen i o tym co mu
zrobiłaś. – Rzekła z uśmiechem. Dziewczyna pomyślała, że zaraz jej przyłoży! To
było chamskie i bezczelne. Po za tym ona i Jim nie są parą i raczej się na to
nie zanosi. Po prostu on wpycha się wszędzie gdzie tylko się da! A Karen
korzysta z okazji ponieważ może zobaczyć się tak z Louisem. Ot cała prawda, a
ona zamiast to powiedzieć, odparła:
- Tak, mam nadzieje
że zapomni.
Tomlinson zrobił
wielkie oczy! Czyżby Karen była z Jimem? Jak w ogóle do tego doszło! Pięknie,
pięknie wpierw on, Harry, Jim i kto dalej? Może Liam albo Max?
- Czyli jesteście
razem … - Wypsnęło się chłopakowi z większym rozczarowaniem niż przypuszczał.
- Nie … - Odparła
Karen, jednak za cicho. Lou jej nie usłyszał i jeszcze Jim zaczął gadać, żeby z
nim zatańczyła. Eva tylko nawijała jaką wspaniałą parą są Karen z Jimem i życzy
im szczęścia. Tomlinsowi w ogóle nie chciało się tego słuchać. Zniknął jej z
oczu. Przy barze siedział samotnie Harry.
- Najgorszy
sylwester w moim życiu. – Skomentował zamawiając drinka.
- Niby czemu?
- Wyobraź sobie że
Karen chodzi z Jimem! – wykrzyknął waląc głową o blat. – Za co? Ona nawet nie
wie jak łamie mi serce!
- Karen z Jimem?
Lou ty głupku! Ty nie wiesz jak ona na ciebie paczy! Nawet nie wiesz jakbym
chciał żeby tak paczała na mnie! Ona cię kocha, idioto! Idź odbij ją z ramion
Jima i pocałuj! Dam ci 10 milionów jak nie odwzajemni pocałunku.
- Wow, Styles! Ty
naprawdę tak uważasz … Ale żeby zakładać się o takie grosze? – Spytał ze
śmiechem. – Jest jeszcze jedna rzecz którą nieco spierniczyłem …
- Niby jaka?
- Kiedy
zatrzasnęliśmy się w windzie myślałem, że zginiemy! Wtedy odważyłem się
powiedzieć że zależy mi na niej i chce z nią być do końca życia … tylko zanim
dokończyłem to zdanie zemdlałem. Potem obudziłem się na moment i chciałem
powiedzieć że ją kocham ale … no znów nie wyszło … a gdy naprawdę się ocknąłem
… błagam nie bij! – Louis zamknął oczy. – A gdy się ocknąłem powiedziałem, że
nic nie pamiętam.
- Co? Jaki jest
sens w wyznawaniu uczuć a potem gadania, że nic takiego nie miało miejsca!
Czałoby jej w ogóle nie robić nadziei. Nie dziwię się, że przyszła z Jimem. On
by nigdy niczego takiego nie zrobił.
- Nie wiedziałem co
mam zrobić! Musiałbym powiedzieć: Kocham cię, ale na razie nie możemy być
razem. Poczekasz na mnie jakiś rok póki zapomnę o tym co mi zrobiłaś?
- Uważasz że by nie
poczekała? Stary poczekałaby nawet 10 lat.
- Musiałaby przez
10 lat nie sypiać z innymi. Harry, nie mogę wymagać od niej czegoś czego sam
bym nie zrobił. Rok to jeszcze, ale 10 lat? Teraz to Hazza, pojechałeś. –
Powiedział ze śmiechem.
- To chociaż jej
powiedz, że pamiętasz to co powiedziałeś. Albo o 00:00 pocałuj ją.
- Albo mogę zwodzić
ją cały rok! Wiesz … całować mówiąc że mi na niej zależy … wtedy nie będzie
umawiać się z innymi ponieważ będzie pamiętać że ją kocham. A po roku stwierdzę
że chce znów z nią być. Super pomysł, co?
- Tak w pełni się z
tobą zgadzam. – Powiedział z ironią. – Lepiej robić jej przez rok złudne
nadzieje niż powiedzieć: Kocham cię, poczekaj na mnie rok jeśli ty czujesz to
samo co ja.
Louis zaczął się
głęboko zastanawiać. Harry ma trochę racji. W końcu takie zachowanie byłoby w
pełni bezczelne. Karen zraniła go, ale powiedziała dość szybko prawdę. Nie mógł
jej zrobić czegoś takiego nawet … nawet jeśli obawiałby się, że nie wytrwa i da
sobie z nim spokój.
- Powiem jej to.
Masz rację. Powiem jej że jeśli mnie kocha musi na mnie poczekać tyle ile
trzeba. Pójdę jej poszukać. – Stwierdził i odszedł od przyjaciela.
***
Zayn zapukał już 5
raz do drzwi apartamentu Zooey. Megan nie odbierała jego telefonów, a nie
wiedział gdzie mieszka. Najprawdopodobniej będzie właśnie u niej. ,,A może
zołza jest na imprezie sylwestrowej” – Pomyślał. Nagle usłyszał dźwięk
otwieranych drzwi. ,,A jednak!”.
- Zayn? – Spytała
zaskoczona.
- Zooey? – Chłopak
nie mógł jej poznać! Prawie nie miała makijażu, była ubrana tak … zwyczajnie i
wyglądała jakby płakała.
- Nie Marlin
Monroe. – Odpowiedziała wywracając oczami.
- Stało się coś?
Zabrakło ci błyszczyku? – Spytał dopiero po chwili zdając sobie sprawę ze
swojego sarkazmu.
- Spadaj. – Rzekła
i już chciała zamknąć drzwi, jednak chłopak je przytrzymał.
- Jest może Megan?
W ogóle nie mogę się z nią skontaktować.
- Nie ma. Pojechała
na sylwestra do rodziny. – Powiedziała i ponownie chciała zamknąć drzwi, ale
Zayn znów jej nie pozwolił.
- A tobie co się
stało? Wyglądasz jakbyś płakała …
- Nie ważne! Idź
sobie! Nie potrzebuję ani ciebie ani żadnego innego chłopaka!
- A więc tak!
Problem z chłopakiem, co? Zerwał z tobą? – Zgadywał. – Nie martw się nie ten to
następny frajer.
- Żeby tylko
zerwał! – Krzyknęła i wybuchnęła płaczem. Zayn zaczął panikować! Nie przywykł,
że w jego obecności dziewczyny płaczą! A raczej błagają na kolanach żeby je
pocałował, albo chociaż przytulił. – Powiedział, że musi zacząć nowy rok z kimś
na jego poziomie! A ja to cholera na jakim jestem poziomie?! – Dziewczyna
usiadła na kanapie.
- Zdecydowanie za
wysokim dla niego. – Stwierdził z uśmiechem. – Wiesz… skoro nie ma Megan a ten
dupek z tobą zerwał to … ja idę do klubu więc …
- Zaraz będę
gotowa. – Powiedziała i poleciała się szykować.
***
Karen siedziała na
schodach przed klubem z drinkiem w ręku. Myślała nad Louisem i Evą. Bała się,
że rzeczywiście są parą. Jej największy wróg i jej były! To ostatnia rzecz
której chciała, no może przed ostatnia, ostatnią byłaby śmierć jej psa. Nagle
poczuła jak czyjaś ciepła bluza ją okrywa. Pomyślała że jest Louisa, no cóż jak
zwykle myliła się. Rozczarowana zdała sobie sprawę, że to bluza Jima, który
usiadł obok niej. Przez 2 minuty milczeli.
- Zimno. Wejdź
lepiej do środka. – Powiedział. – Chyba nie chcesz spędzić sylwestra przed klubem, co?
- Wolę marznąć i
spędzić sylwestra przed klubem niż oglądać Louisa z Evą. – Odpowiedziała biorąc
głęboki oddech.
- Twój były już
pogodził się, że was nie ma. Może czas żebyś ty też to zrobiła?
Karen spojrzała na
Jima.
- Co masz na myśli?
Chłopak odgarnął
lekko jej włosy z czoła.
- Nie będzie łatwo,
ale dam radę.
- W czym?
- Pomogę ci
zapomnieć o Louisie.
- Jak?
Jim nie
odpowiedział tylko zbliżył swoje usta do jej i pocałował ją lekko. Dziewczyna
była w totalnym szoku! Nie takiej reakcji spodziewała się z jego strony. To
działo się dla niej zdecydowanie za szybko.
***
Louis od pół
godziny szukał Karen, która gdzieś mu zniknęła. Pytał nawet obcych ludzi czy
nie widzieli brunetki, średniego wzrostu o brązowych oczach, ubraną w czerwoną
zwiewną sukienkę. Każdy tylko kręcił przecząco głową. W końcu natknął się na
Juliette, która powiedziała, że widziała jak jej przyjaciółka wychodzi przed
klub.
- Mogła pójść do
domu. – Stwierdziła. Tomlinson jednak zbytnio się tym nie przejął i skierował
się w stronę wyjścia. Przed drzwiami wziął głęboki oddech i uchylił lekko drzwi
… Widok jaki tam zastał i jego mina … Bezcenne. Dosłownie przestał oddychać a
serce łomotało mu jak oszalałe. Nie miał pojęcia, że między nimi rzeczywiście
może coś być … Naprawdę miał nadzieje że to jego wybujała wyobraźnia. Pomylił
się. Pomylił się we wszystkim! Totalnie zaszokowany tym widokiem wrócił do
klubu i podszedł do baru, gdzie zamówił drinka. Przyswajał do siebie powoli to
co zobaczył … Karen – Jim, Jim – Karen. Jak teraz będą wyglądać ich relację?
,,Witaj synu chłopaka mojego ojca, który chodzi z moją byłą” albo ,,Witaj moja
była dziewczyno która chodzi z synem chłopaka mojego ojca”.
- Coś się stało? –
Spytała Eva dotykając jego ramienia. Louis pokręcił przecząco głową, a zaraz
potem odparł:
- Prócz tego że
Karen całuje się właśnie z Jimem to jest spox.
- Czemu nie mieliby
się całować? Przecież są parą! – Powiedziała dziewczyna, która była zaskoczona
reakcją Tomlinsona.
- Miałem nadzieje,
że to moja wybujała wyobraźnia … Jak zwykle wujek Louis się pomylił. – Stwierdził
dopijając do końca drinka i patrząc smutnym wzrokiem na Eve. – Bardzo jesteś
zajęta?
- Nie, a co? –
Spytała dziewczyna, która miała nadzieje że zaraz powie: ,,A więc chodźmy do
mnie”.
- To wyjdźmy na
zewnątrz. – Powiedział i wyjął coś z kieszeni. Kluczyki. Rzucił je w stronę
dziewczyny. – Są od mojego samochodu, którym mnie przejedziesz. – Dodał i szedł
w stronę wyjścia, jednak Eva złapała go gwałtownie za rękę.
- Nie, nie będziesz
się zabijać z powodu jakieś głupiej Karen! Jest wiele ładniejszych dziewczyn
którym się podobasz, które marzą o Tobie. Zacznij zwracać na nie uwagę, a nie
ciągle zajmujesz się tą wywłoką która puszcza się z kim popadnie!
- Nie prawda.
- Uważasz? A więc
najpierw ty potem Harry, a teraz Jim. W przerwach był Zayn, opowiadałeś, że
wyjechali za miasto na pewno coś między
nimi się wydarzyło! Po za tym w dziwny sposób Liam ją polubił … Na pewno też
nie obyło się bez wspólnych nocy. Louis, ona cię ciągle oszukiwała, a ty
wierzyłeś jej jak głupi.
- A więc kto by był
mnie wart? Ty? Masz 24 lata! Bez obrazy, ale jesteś dla mnie za stara.
- Czyli wolisz
wzdychać do puszczalskiej niż do 24 – latki która nigdy by cię nie skrzywdziła?
- Eva … Nigdy nie
będę do ciebie wzdychać i do cholery Karen nie jest puszczalską! – Krzyknął. –
Ale jestem na nią tak wkurzony, że proponuje pewien układ.
- Układ?
- Tak. Jeśli Karen
będzie chodzić z Jimem, ja nie mogę być gorszy. Chcę abyś była moją dziewczyną
… Oczywiście udawaną. Wtedy Karen zobaczy jak ja się czuje widząc ją z nim i
może wreszcie zrozumie!
Eva przez moment
zaczęła się zastanawiać.
- Zgoda. Po jednym
warunkiem.
- Jakim?
- Pocałujesz mnie.
– Powiedziała triumfalnie i patrzyła na reakcję Louisa. Nie miał najmniejszej
ochoty jej całować, ale wiedział, że inaczej się nie zgodzi. Niechętnie zbliżył
się do niej i dotknął swoimi wargami jej ust. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek
i tak zupełnie stracili rachubę czasu, tym bardziej, że Lou cały czas zamiast
Evy widział Karen. W pewnym momencie nawet miał wrażenie, że rzeczywiście ją całuje
…
***
- Co ty wyprawiasz
Jim? – Spytała ostro Karen przerywając pocałunek. Zanim chłopak odpowiedział,
dodała: - Mam dość twoich gierek. Wracam do klubu.
- Przepraszam ja …
nie chciałem … To był impuls. Oczywiście, nie musimy się spieszyć.
- Kocham Louisa!
Nie dociera? Trudno. Znajdź sobie inną dziewczynę której będziesz uprzykrzał
życie.
Wściekła weszła do
środka. Potraktowała Jima, trochę za ostro, ale ten pocałunek bardzo ją
zaskoczył i nie wiedziała co powiedzieć. Chciała znaleźć Juliette i ze
wszystkiego jej się zwierzyć. Nie była to prosta sprawa, tym bardziej że klub
był piekielnie wielki a ludzi było w nim ho ho! Nawet Niall nie ma tyle
jedzenia. Nagle dostała jakiegoś sms, był anonimowy. Chciała usunąć, ale
przypadkiem otworzyła go a tam …
- Co jest? – Spytał
Harry przysiadając się do niej.
- Nie ważne. –
Odpowiedziała ledwo powstrzymując się od płaczu. – Niech go szlak i ją też. – Dodała
kolejny raz wpatrując się w zdjęcie całującego się Louisa z Evą. – Między mną a nim koniec, ostatecznie.
Wrócę lepiej do Jima i go przeproszę. Miał rację, powinnam zapomnieć …
KONIEC
Koniec sezonu 3
jeee ;-P. Nie zakończyłam tak jak chciałam, no cóż, trudno ;)).
Przede wszystkim
muszę powiedzieć, że nie wiem kiedy pojawi się następny odcinek, ponieważ mam
już na wszystkich z 1D pomysły, ale nie wiem jak to rozplanować. Przede
wszystkim zaskoczy was jeden wątek, tego jestem pewna :).
No i nie myślcie że
pomiędzy Karen i Louisem tak zupełnie się popierniczyło ;P.
Jeszcze będą mieli
milion okazji żeby szczerze porozmawiać, no ale jak to oni, nie potrafią
rozmawiać o uczuciach. Dobra, kończę paa ;**.