niedziela, 19 sierpnia 2012

One direction 2 odcinek 40

One direction 2
Odcinek 40
Karen postanowiła wybrać się na spacer ze swoim psem. Stwierdziła że za bardzo go zaniedbała, kiedyś wychodziła z nim codziennie a teraz? Musi się biedne psisko nudzić na podwórku. Kiedy przechodziła koło domu One direction, na moment się zatrzymała i spojrzała na niego. Zastanawiała się czy Louis właśnie wygląda przez okno i na nią patrzy. Wzięła głęboki oddech i postanowiła do niego iść, nie wiedziała co powiedzieć, ale żyje się tylko raz! Kiedy była prawie przy drzwiach, zatrzymała się ponownie i nagle zdała sobie sprawę że to głupi pomysł. Odwróciła się na pięcie i już chciała iść kiedy drzwi się otworzyły.
- Karen? – Spytał zaskoczony Louis. – Co ty tu robisz? Chciałaś do mnie przyjść? To znaczy do mojego domu, to znaczy do naszego domu, ale nie że twojego i mojego tylko mojego i chłopaków. – Dodał uśmiechając się głupio.
- Aaa wiesz chciałam się o coś zapytać, ale przypomniało mi się że to wiem.- Odpowiedziała i zdała sobie sprawę że to była odpowiedź na poziomie 10 – latki. Ale trudno coś wymyślić normalnego w chwili stresu.
- Ja wyszedłem by sprawdzić pocztę. – Wyznał. – Ale jak chcesz to wejdź do środka. Nawet twój wściekły pies może.
- Dzięki, ale chyba wrócę już do domu.
- Ja jednak nalegam żebyś weszła. Niall zajmie się twoim psem, po za tym muszę ci coś powiedzieć. Lubię cię i chce żebyśmy się kolegowali.
- Dobra to … wejdę. – Zdecydowała i razem z Louisem weszli do domu One direction. W środku Niall jadł chipsy przed TV i kiedy zobaczył Lennie’go oczy mu rozbłysły. Nawet nie przywitał się z Karen, tylko od razu zaprowadził psa do kuchni mówiąc że zrobił właśnie tosty.
- Ten chłopak jest nienormalny. – Stwierdził Tomlinson. – Dobra, chodźmy do mojego pokoju. – Dodał i razem z dziewczyną skierowali się w tamtą stronę. Kiedy byli już w środku, chłopak usiadł na łóżku ciężko wzdychając.
- To mów co się stało. – Rzekła siadając obok niego.
- Mój ojciec był u mnie dwa dni temu i chciał pogadać. A ja potraktowałem go … okropnie. Teraz zdałem sobie z tego sprawę i chciałbym go przeprosić ale nie wiem jak. Mam mu przysłać kwiaty prze prosinowe, czy co? Czuje się naprawdę strasznie.
- Zadzwoń do niego i powiedz że jest twoim ojcem kimkolwiek by nie był, że akceptujesz go takiego jakim jest. Bądź szczery. On ma trochę więcej lat od ciebie i chyba rozumie że nastolatków czasem nie potrzebnie ponosi i szybko tego żałują. – Powiedziała patrząc mu prosto w oczy.
- Dzięki. Zatrudnię cię na pełny etat jako terapeutkę. – Rzekł ze śmiechem. – Wiesz że Harry myślał że nienawidzę gejów i dlatego zabrał mnie do takiego klubu! Ale z pocałunkiem przesadził …
- Pocałował cię? – Zapytała nie mogąc uwierzyć w to co słyszy. Louis kiwnął głową. Przez moment panowało milczenie.
- Wiem że jesteś zazdrosna … - Zaczął.
- Zamknij się. – Rzekła szybko uśmiechając się. – Ale najpierw impreza teraz to! Harry naprawdę cię lubi.
- Tak, wiem to złoty chłopak. Gdyby cie nie było umówiłbym się z nim. – wyznał szczerze.
- Gdyby mnie nie było? Ah, więc z Harrym możesz się umawiać a ze mną nie? – Spytała rozbawionym tonem, wstając z łóżka. Tomlinson spojrzał na nią przerażonym wzrokiem.
- To chodźmy na randkę. Jutro o 20:00. – Powiedział szybko. To zupełnie zaskoczyło Karen. Nie takiej reakcji się spodziewała. Myślała raczej że powie ,,tylko cie lubię, nic między nami nie będzie” a on proponuje takie coś! Milczenie trwało zbyt długo ponieważ Louis stwierdził: - To głupi pomysł, zapomnij.
- Dlaczego? – Spytała. Ten uśmiechnął się lekko i wstał z łóżka.
- A chciałabyś iść ze MNĄ na randkę? Ze mną? Z Louisem Tomlinsonem? – Zapytał widocznie zaskoczony.
- Tak, chętnie. Czemu nie? Ale obiecaj że nie będziemy rozmawiać o twoim pocałunku z Harrym.
- Wiedziałem że jesteś zazdrosna! – Wykrzyknął szczęśliwy. – Ale o Harre’go? No bez przesady, nie jestem gejem jeśli o to chodzi chociaż większość się we mnie kocha.
- Wow, Louis zazdroszczę ci. – Rzekła z kpiną. – Ale gdybym ja była chłopakiem i w dodatku gejem nie kochałabym się w tobie. Wolałabym już Harre’go.
- Brakowało mi drażnienia się z tobą. – Przyznał z uśmiechem.
- Mi z tobą też. Dobra pa Tomlinson, lecę. – Powiedziała i skierowała się w stronę drzwi, jednak Louis złapał ją za rękę i gwałtownie do siebie przyciągnął. Stali naprawdę bardzo blisko siebie. Karen czuła jego oddech na swojej skórze.
- To takie seksowne kiedy mówisz do mnie po nazwisku. Może ja też powinienem zacząć? A więc mam na ciebie ochotę Watson. – Rzekł całując ją po szyi. Karen objęła go w pasie, zrozumiała jak brakowało jej Louisa, ponadto zdał test. Była pewna że jak będzie w niebezpieczeństwie to może liczyć na tego chłopaka.
- Zaczekajmy do jutra. Po randce. – Powiedziała odpychając go od siebie.
- Czemu mi to robisz? – Spytał klękając przed nią. – Błagam cię litościwa kobieto!
- Idiota. – Skomentowała ze śmiechem po czym wyszła.
                                                                                   ***
Wieczorem, Louis usłyszał pukanie do drzwi. Pomyślał że to Karen, która zmieniła zdanie i postanowiła zrobić to, przed randką. Mylił się. Kiedy otworzył, ujrzał swojego ojca. Wywalił na niego oczy i wstrzymał oddech, ale nie na długo ponieważ zaczęło kręcić mu się w głowie. Bez słowa wpuścił go do środka.
- Co tu robisz? – Spytał zaskoczony.
- Twoja mama dzwoniła że chciałeś się ze mną widzieć. – Odpowiedział.
- Mogłem się spodziewać że to zrobi … - Wydukał. John spojrzał na niego smutno po czym powiedział:
- Czyli nie chcesz się ze mną widzieć?
- Chce. Miałem nawet zadzwonić ale nie widziałem co powiedzieć: Cześć, tato sorry że potraktowałem cię jak śmiecia.
- Nie było tak źle, czytałem że jakiś dzieciak spalił wszystkie rzeczy swojego ojca gdy dowiedział się że jest gejem. – Powiedział na co z Louisem zaczęli się śmiać. Po chwili Tomlinson jak gdyby nigdy nic uściskał ojca.
- Brakowało mi ciebie.
- Mi ciebie też … Słuchaj, czy to prawda że twoja matka chce mi zabrać forsę? – Spytał przestając ściskać syna. Ten kiwnął głową. – Ale i tak podpisała intercyzę, więc nic mi nie zabierze.
- Tato, a czy tą intercyzę sama mama zaproponowała podpisać? – Zgadywał.
- Tak, a co?
- Nic, nic tylko … czuje że jest fałszywa. Lepiej się w nią dobrze wczytaj jak wrócisz do domu. – Odpowiedział chłopak. John uniósł lekko brwi jakby się nad czymś zastanawiał. Po chwili puknął się w czoło, mówiąc że jest naiwnym idiotą.
- Dobra już trudno. Słuchaj Lou, może zjesz jutro ze mną kolacje i z moim chłopakiem? Chyba że to dla ciebie za wcześnie?
- Nie, skądże. – Powiedział z uśmiechem.
- A więc jesteśmy umówieni, u mnie w domu. Do zobaczenia. – Rzekł i wyszedł z domu. Tak naprawdę to było za wcześnie dla Louisa, ale nie chciał robić tacie przykrości … Usiadł na kanapie i zaczął się nad tym wszystkim zastanawiać. Nagle podskoczył i przerażony wydukał:
- Zaraz … Jutro?
                                                                                  ***
Następnego dnia, Karen szykowała się już od samego rana. Kupiła nawet na tą okazje sukienkę która nie była tania. Chciała aby ten wieczór był idealny. Jeszcze nigdy nie była na takiej prawdziwej randce w restarucaji, dlatego trochę się stresowała czy dobrze wypadnie. Wiedziała że Louis już nie raz na nich bywał więc będzie lepiej od niej wiedział jak się zachować. Kiedy była już gotowa, poszła do umówionego miejsca. Szła tylko 10 minut, nie było to daleko, więc nie widziała potrzeby żeby zawracać głowę mamie … Dziewczyna spojrzała dziwnie na wszystkie pary które trzymały się za ręce, a niektóre całowały. Nie czuła się dobrze w takich miejscach. Tak jakby była obcym który przyszedł na ziemie i zastanawiał się co robić, jak się zachowywać? Zajęła miejsce przy stoliku w kącie i czekała … Była już 20:15 a Louis nadal się nie pojawiał. Zrobiła się więc głodna i zamówiła krewetki w cieście. Sama nie wiedziała po co? Nigdy ich nie jadła i nie miała pewności  że są dobre. Po paru minutach kelner podał krewetki życząc smacznego. Karen tylko się do niego uśmiechnęła, a potem spojrzała na wejście do restauracji. Jednak nikt się przez nie pojawiał. Kiedy wybiła 20:30 zaczęła się niecierpliwić i miała już iść do domu sądząc że coś mu wypadło a głupek nawet nie zadzwonił. W pewnym momencie ktoś zasłonił jej dłońmi oczy.
- Spóźniłeś się, mogłeś zadzwonić. – Stwierdziła z uśmiechem. Wtedy chłopak odsłonił jej oczy i nadal stojąc za nią dał buziaka w policzek.
- Przepraszam, ale komórka mi siadła. – Wytłumaczył i zajął miejsce naprzeciwko niej.
- Harry? Co tu robisz? Umówiłam się z Louisem, nie z tobą! Chyba że byłam pijana.
- Nie byłaś pijana, rzeczywiście umówiłaś się z Louisem, ale ja przyszedłem za niego. Poprosił mnie o to ponieważ on poszedł na kolacje do ojca i jego chłopaka. – Wytłumaczył. – Chciał zadzwonić, ale mu zabroniłem, chciałem zobaczyć twoją minę jak mnie zobaczysz.
-  Rozumiem  że ojciec jest dla niego ważniejszy, ale mógł przełożyć randkę. – Powiedziała nieco obrażona jego zachowaniem.
- Jest tak samo ważny jak ty, ale on dopiero co pogodził się z nim. Potrzebuje go. Rodzica jest dla niego bardzo ważna. Po za tym masz mnie. Nie cieszysz się? – Spytał patrząc się na nią.
- Cieszę się. – Odpowiedziała nieprzekonująco. – Naprawdę. – Dodała widząc niedowierzanie w jego oczach. Wtedy Styles rozłożył menu i zaczął się zastanawiać co wybrać.
- No więc w czym problem?
- W niczym. Louis musi ci ufać, skoro posłał cię na randkę ze mną. – Stwierdziła próbując krewetek.
- Jestem dla niego niczym brat … Hm, co by tu wybrać? … A dla mnie to prawdziwy zaszczyt siedząc tutaj z tobą i rozmawiając … Co polecasz?
- Na pewno nie krewetki. – Powiedziała ledwo przełykając to co wzięła do buzi.
- Ooo, są krewetki? – Spytał odkładając menu. – Mogę je zjeść za ciebie. – Zaproponował. Dziewczyna bez słowa podsunęła mu talerz. – Zamów coś innego, albo ja ci zamówię, jak wolisz.
- Wole zamówić cole.
Na to Harry się roześmiał.
- Obawiam się że nie mają tutaj coli. Ale możesz zamówić whiskey. Lubisz?
- Nie wiem, nie piłam nigdy. A po za tym ja mam 16 lat! Bez przesady.
- Ja ją piłem w wieku 13 lat. – Odpowiedział bezproblemowo. – Jest dobra, zamów. Jak będą pytać o wiek to powiem że jestem Harry Styles i po sprawie.
- Haha, bo jakby twoja sława cię postarzała. – Rzuciła z kpiną.
- Zobaczysz że mam rację. – Rzekł, jakby był pewien że gdy dowiedzą się kim jest nie będą robić problemów. Karen by udowodnić mu że nie ma racji, zamówiła whiskey z lodem.
- A dowód jest? – Spytał kelner, patrząc a nią podejrzliwie.
- Gram w zespole One direction. – Powiedział Harry, nawet nie patrząc na kelnera. Był zbyt zajęty jedzeniem krewetek. Wtedy kelner się uśmiechnął i poszedł. Po paru sekundach wrócił z napojem. Kiedy odszedł Karen zaczęła się śmiać.
- Niesamowite.
- Mówiłem. – Powiedział kończąc jeść. – Czałoby słuchać, pana Stylesa.
- Pana?
- Louis jest wujkiem, Liam tatą, to ja też kimś chce być, więc jestem panem. Niall nadawałby się na dziadka, a Zayn na złośliwego kuzyna.
- Czemu? Nie jest złośliwy. – Zaprotestowała.
- Owszem jest. Nie znasz go jeszcze dobrze, no przynajmniej dla biednego Nialla. A ty jesteś ładna więc ukrywa swe prawdziwe wnętrze. – Rzekł ze śmiechem. – Nie pijesz?
- Nie. Ja mam 16 lat!
- Więc ja mogę? Od krewetek zaschło mi w gardle. – Powiedział patrząc na nią wyczekująco. Ta kiwnęła głową. Kiedy skończył pić, rzekł: - Idziemy? Chyba nie będziemy tu siedzieć cały wieczór co? Możemy iść na most Brighton, o 21:00 widać z niego gwiazdy.
- Zgoda.
Harry zapłaci za kolacje i razem wyszli z restauracji. Szli jakieś 5 minut, w milczeniu. Karen co chwile zerkała na Stylesa, który patrzył się przed siebie. Kiedy dotarli na most, stwierdziła że rzeczywiście idealnie widać z niego gwiazdy.
- Ślicznie tu jest. – Powiedziała patrząc na wodę która płynęła powoli. Było tak cicho że aż dziwnie.
 - Wiem. – Odpowiedział patrząc w dal. Karen patrzyła na niego z zaskoczeniem. Miala wrażenie że w ogóle nie zwraca na nią uwagi.
- Wiesz, możesz nie być Harry’m tylko Louisem, w końcu to z nim powinnam tutaj być.
Na to chłopak się roześmiał.
- Zawsze marzyłem by nim być. Spełniasz moje marzenia. – Powiedział poważnie.
- Zimno. – Stwierdziła pocierając dłońmi o ramiona. – Nie wzięłam płaszcza a powinnam.
- Masz.
Harry podał jej swój, kiedy długo nie było reakcji z jej strony, dodał: No bierz.
Wtedy Karen założyła go.
- Może chodźmy do domu, teraz ty zmarzniesz.
- Oj, nie znasz mnie w ogóle. Mógłbym nawet wskoczyć do tej wody i nie byłoby mi zimno.
- Ale nie rób tego. – Powiedziała szybko. Na to Styles potrzasnął głową.
- Nie zamierzam. Za wysoko. A ty nie przeżyłabyś mojej śmierci, to wstrząsnęłoby twoją psychiką. – Rzekł uśmiechając się.
- Masz rację. Ale chodźmy do domu, chyba że są chłopaki? Wiesz to ma być indywidualna randka. – Stwierdziła patrząc na niego.
- Nie ma ich, Louis z ojcem, jak wiesz, a Niall, Liam i Zayn poszli na imprezę. W końcu jest piątkowy wieczór. Horan musi się rozerwać po tym jak twoja przyjaciółka wystawiła go do wiatru. – Powiedział kierując się w stronę domu. Karen pognała za nim.
- Juliette? Niemożliwe. Musiała mieć jakiś powód, może jest chora? Chociaż … widziałam się z nią dzisiaj, nie to nie to. Nie mam pojęcia co się stało.
- Może po prostu nie podoba jej się Niall. Wiesz ja też mam taką zasadę że nie chodzę na randki z osobami które mi się nie podobają. A jeszcze jak za nią płacę lub daje jej płaszcz to oj, naprawdę musi mi na niej cholernie zależeć.
Na to Karen się roześmiała, a Styles spojrzał na nią z przerażeniem. Potem w milczeniu poszli do domu, kiedy przekroczyli próg, kolejny raz zaczęła się śmiać, wtedy Harry nie wytrzymał.
- No co? – Spytał widocznie nie zadowolony.
- Nic, po prostu po randce mieliśmy z Louisem no wiesz … a ty miałeś nim być więc … - Wydukała krztusząc się ze śmiechu. – I sobie to wyobraziłam i … jestem nienormalna.
- Serio to by było takie straszne ty i ja? Nie żeby coś, pytam z ciekawości.
- Nie, ale … - Zaczęła zdejmując płaszcz. – Na pewno dobrze całujesz i jesteś miły. To wiem.
- Fajnie. – Odburknął nie zadowolony. Karen zaczęła przeglądać w tym czasie filmy. Natknęła się na film ,,Raj dla par” a że lubiła komedie i go nie oglądała, postanowiła go włączyć.
- Mam nadzieje że go nie widziałeś. – Powiedziała włączając.
- Nie, nie widziałem. Miałem obejrzeć z chłopakami ale z tobą też mogę. – Odpowiedział przynosząc z kuchni cole. Kiedy dziewczyna na niego spojrzała, wytłumaczył: - Chyba miałaś na nią ochotę, co?
- Pamiętałeś? To urocze. – Stwierdziła nalewając do szklanki. Potem oboje zajęli miejsca po przeciwległych stronach kanapy. Harry udawał że jest mu niewygodnie a tak naprawdę przybliżał się do Karen. Dziewczyna co chwilę na niego zerkała.
- Harry, ekhem trochę mi przeszkadzasz. – Powiedziała. Ten spojrzał na nią zakłopotany.
- Przepraszam. Nie mogę się skupić na filmie.
- Aaa, rozumiem z chłopakami jest fajniej. – Zgadywała patrząc na niego. Ten zrobił wielkie oczy i potrzasnął głową.
- Nie o to chodzi, po prostu kiedy obok siedzi piękna dziewczyna trudno się skupić na filmie. – Odpowiedział uśmiechając się. Karen potraktowała to jak kolejny żart.
- Rozumiem co masz na myśli, mnie też jest ciężko kiedy obok siedzi taki przystojniak i to jeszcze tak daleko.
- No wiesz … Próbuje zachować odległość na wypadek gdyby przyszedł Louis.
Wtedy Karen przybliżyła się do niego i oparła głowę na jego ramieniu a ręką objęła go w pasie. Harry poczuł się dziwnie nie swojo, siedział więc z założonymi rękami.
- Mogłeś powiedzieć że za blisko. – Rzekła urażona odklejając się od niego. Wtedy Styles zaczął walić głową o poduszkę.
- Nie o to chodzi. Ale jak wejdzie Louis? Nie robimy nic złego, ale co ON sobie pomyśli? Chce być dobrym kumplem. – Powiedział, wtedy Karen się uśmiechnęła.
- Nie martw się. Jak przyjdzie do zrzuć mnie z lóżka, wiesz to jego sposób. – Rzekła powracając do poprzedniej pozy, tylko tym razem Harry ją objął. Kiedy film się skończył, sam się automatycznie wyłączył, Karen już spala. Harry nie bardzo wiedząc co zrobić, położył ją na kanapie, a sam ułożył się tuż za nią. Objął ją ręką w pasie i przez długie minuty patrzył na nią. Myślał nad tym jaka jest piękna i jakie Louis ma szczęście mogąc ją całować. Bez zastanowienia pocałował ją w policzek, a potem zjeżdżał coraz niżej aż dotknął jej ust. Zastanawiał się jak to musi wyglądać, całowanie śpiącej? Pewnie każdy uznałby że jest zboczeńcem, ale on wiedząc że nigdy już nie nadarzy się okazja do pocałowania jej chciał tego spróbować. Później ułożył głowę obok niej i zasnął …
Tymczasem Louis wrócił do domu. Przed drzwiami zauważył zapalone światło, więc pomyślał że Harry jest już w domu, otwierając drzwi powiedział:
- I jak randka z … - Tu się zaciął ponieważ zobaczył ich na kanapie. Wiedział że po prostu zasnęli i na pewno nic między nimi nie było ale poczuł się dziwnie zazdrosny …
                                                                                  KONIEC
Dobra skończone. Mam już pomysł na 41 odcinek. Miałam w tym opisać kolacje, Louisa, jego ojca i chłopaka jego ojca ale pomyślałam że będzie za długi więc sobie to darowałam. Paa. 

13 komentarzy:

  1. pięknie :* szkoda że randka Karen i Lou nie wypaliła.. oby im się w końcu udało :D czekam na następny i zapraszam na nowego bloga którego prowadzę z Syleia_Shy : http://it-is-everything-about-you.blogspot.com/ :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ekstra! kurde! Zżera mnie ciekawość co z Juliette!ahh Harry troche spełnił swoje pragnienia xD a Lou zazdrosny ;P czekam na kolejny xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe co z biednym Niallem i Juliette ! ♥ Niecierpliwie czekam na następny. ~! Jak zzwykle swietny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Suuper. nie moge sie doczekać następnego:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super.Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.Dziewczyno pisz szybciej,proszę ciebie.Chcę się dowiedzieć jaka będzie reakcja na drugi dzień.;]

    OdpowiedzUsuń
  6. awwwwwwwwwwwwwwwww jaki świetny *____*

    OdpowiedzUsuń
  7. super rozdział czekam na następny *-*

    OdpowiedzUsuń
  8. Szczerze mówiąc w tym odcinku louis troszeczkę się zmienił. Przepraszam, w tej scenie. :D Zaproponował karen randkę, na którą ona się zgodziła. Nawet nie wiesz jak mnie to ucieszyło, a najbardziej moment w którym przyciągnął ją do siebie i powiedział, że ma na nią ochotę. W końcu zachowują się inaczej niż we wcześniejszych odcinkach i to mnie bardzo cieszy. Chciałabym żeby byli razem, ale to już zależy od Ciebie i Twoich pomysłów. :)
    No proszę. Matka louisa jest naprawdę przebiegła. Nie lubię takich osób i też w sumie nie rozumiem.. Chce mu zabrać wszystkie pieniądze tylko dlatego, że jest gejem i ją upokorzył? Trochę to dziwne. Mam nadzieję, że pójdzie po rozum do głowy.
    Dobrze, że lou pogodził się z ojcem. Wiedziałam, że kiedyś do tego dojdzie :) Prędzej czy później musiałby uszanować inną orientację swojego ojca i przestać się na niego gniewać.
    Biedny chłopak ma teraz dylemat. Umówił się z dwoma osobami, z karen na randkę i z ojcem na kolację. Kogo wybierze?
    A może pójdzie razem z karen na tą kolację? W sumie, nie byłby to głupi pomysł. :)
    Że co? czy temu chłopakowi odbiło? jak on mógł wysłać harryego na własną randkę, czy on jest nienormalny?
    Ewidentnie harry flirtował z karen. Dziwi mnie to, że ona tego nie zauważyła i traktowała wszystko co powiedział jako żart.
    Chciałabym zobaczyć minę louisa na ich widok.. Był zazdrosny, to przecież zrozumiałe, ale sam poprosił harryego, by ten zastąpił go na własnej randce, czego nie powinien robić! Mógł poinformować karen, że idzie na kolację do ojca i przełożyć randkę albo zabrać ją ze sobą. Ach, ten chłopak czasami nie potrafi myśleć.
    A co do juliette, byłam przekonana, że coś jej się stało, a okazuje się, że ona naprawdę wystawiła nialla. Dlaczego?
    Przecież chciała się z nim spotkać, więc nie rozumiem..
    Czekam na nowy odcinek, może wtedy się czegoś dowiem. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Myślałam, że Louis jednak pójdzie z Karen na tę kolację :(
    Szkoda, że Harry nie powiedział jej co czuje. Jestem ciekawa jej reakcji. Pewnie pomyślałaby, że to żart.
    Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwiebiam Twoje opowiadanie. Zawsze uśmieje się przy nim za wsze czasy. Interesuje mnie jedna rzecz. Mianowicie jakiej orientacji jest Harry? Biseksualny, Homo czy Hetero? Nie mogę doczekać się następnego. POzdrawiam!

    P.S. U mnie kolejny rozdział. Marny + onet coś namieszał i są w nim3inne czcionki. 0ne-direction-opowiadanie.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. hej :) rozdział cuudo !!! :)) dobrze, że lou pogodził się ze swoim ojcem, ale żeby wysyłać harrego za siebie na kolacje? głupota moim zdaniem... a potem lou zazdrosny :((( ale harry wykorzystal moment :P no nic czekam na kolejny swietny rozdzail i zapraszam do mnie na kolejny rozdzial :P :
    http://onedirection-moments-opowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowny , poprostu jesteś Genialna !
    Czekam na następny,
    pozdrawiam Margarita....

    OdpowiedzUsuń