czwartek, 18 października 2012

One direction odcinek 55


W poprzednich odcinkach:
- Widziałam was. Tak nie zachowuje się chłopak, dla którego dziewczyna nic nie znaczy. W sumie ona też nie zachowała się fair w stosunku do Louisa … Czy mi się wydaje czy ona chciała cię pocałować? – Spytała Skyller.
- Nie twoja sprawa. – Odburknął obrażonym tonem, Harry.
- Nie wściekaj się. Po prostu nie lubię kłamstw. Uważam że powinieneś powiedzieć swojemu przyjacielowi że jego dziewczyna chciała go zdradzić.
 Wtedy chłopak wstał i spojrzał na nią groźnie.
- To idź i mu to powiedz! Proszę droga wolna! A na drugi raz nie wtrącaj się w nie swoje sprawy, okej?!
*
- Harry dlaczego jesteś taki? – Spytała ciężko wzdychając, Karen. On jednak nie odpowiedział, więc kontynuowała. – Czy ty naprawdę uważasz że kochasz tą dziewczynę?
- A co tobie do tego?
- Pomyślałam że jeśli mnie pocałujesz … przestaniesz do niej chociaż w połowie czuć to co czułeś. Wydałeś się być w niej bardzo zakochany,  a całować już się całowaliśmy i to przy Louisie, nie pamiętasz? Jak graliśmy w butelkę.
- I to był błąd. – Powiedział.
*
- Witaj mój najdroższy, a teraz pozwól że przedstawię ci moją kochaną kuzynkę Angele. – Powiedziała Karen patrząc z satysfakcją na wystawione gałki oczne Louisa na wierzch. Ah, takiego obrotu spraw się nie spodziewał.
- Nie mówiłaś że twoja kuzynka jest niemowlakiem! – Krzyknął chłopak który zaczął panikować. Małe dzieci źle na niego działały. Sam był jak dziecko, więc nie mógł brać za nie odpowiedzialności!
- Nie niemowlakiem, Angela ma 7 lat i chodzi do pierwszej klasy. – Odpowiedziała dziewczyna.
- Cześć. – Rzekła mała dziewczynka. Lou zrobił wielkie oczy, był totalnie przerażony! Wydawało mu się że to dziecko patrzy na niego oczami Godzili!
One direction 3
Odcinek 55
Louis, Karen i Angela znaleźli się w wesołym miasteczku. Przez całą drogę tam chłopak bacznie obserwował małą dziewczynę. Cały czas miał wrażenie że zaraz zrobi mu coś złego. Tak szczerze, to bał się jej, ale też bał się przyznać to przed samym sobą, żeby nie zwariować.
- Ja chce misia! – Krzyknęła Angela podchodząc do jednego ze stoisk. Para od razu pobiegła za nią.
- Oj, ja nie jestem dobra w strzelaniu do celu. Może ty Louis? – Spytała Karen.
- Ja … nie wiem … - Zaczął się jąkać. W tym momencie spojrzał na Angele, która patrzyła na niego wyczekująco. Jemu się jednak wydawało że patrzy na niego typu: Albo zdobędziesz dla mnie misia albo to się źle dla ciebie skończy! – Jasne, dam radę. – Stwierdził uśmiechając się nerwowo. Oczywiście, nie udało mu się trafić w sam środek, więc wygrał małego misia.
- Ale ja chciałam dużego. – Powiedziała obrażonym tonem Angela.
- Tak, oczywiście. – Rzekł chłopak drapiąc się w tył głowy. – To ja spróbuje jeszcze raz. – Zwrócił się do sprzedawcy dając mu pieniądze. Tym razem jednak poszło mu jeszcze gorzej, wiec zaczął trochę panikować. Zapłacił w tym wypadku kolejne pieniądze i tak jeszcze hm, sześć razy.
- Louis, chodźmy już. Angeli się nudzi. Chce na karuzele. – Rzekła dziewczyna.
- Pewnie, jeśli Angela chce. Dla niej wszystko. – Odpowiedział chłopak uśmiechając się głupio. Karen spojrzała na niego zdziwiona. Co mu się stało? – Pomyślała. Zachowywał się jak nie on … Kiedy podeszli do karuzeli Karen stwierdziła:
- Lou, ty z nią idź. Ja potrzymam te siedem misi co dla niej wygrałeś.
- Co? – Pisnął, jednak nim się obejrzał, siedział już w środku, a obok niego znajdowała się Angela! Cały czas miał wrażenie że patrzy się na niego, tak jakby chciała jego krwi! Jak gdyby potrzebowała jej do życia … Niby małe dzieci, nie są straszne, jednak kto uważa inaczej, najwidoczniej nie zna Louisa. On wpadł w jakąś obsesje. Przez cały czas gdy się kręcili spoglądał na dziewczynkę, która cały czas patrzyła się prosto w jego oczy! Przypomniała mu się druga część paranormal activity.
- Czemu się tak na mnie gapisz? Nie gap się. – Pisnął chłopak. Dziewczynka wzruszyła ramionami.
- Fajny jesteś. – Stwierdziła. – Powiem mamie że zdobyłeś dla mnie siedem misiów. Na pewno będzie z ciebie dumna.
Louis uśmiechnął się niepostrzeżenie. Małe dziecko uważa że jest fajny! Co za wyróżnienie! W tym momencie wpadł mu do głowy kolejny durny pomysł. Otóż zdał sobie sprawę że dziecko może tylko tak udawać, a w rzeczywistości śmieje się w środku z jego naiwności.
- Dlaczego ta karuzela pędzi tak szybko? – Spytał spoglądając w dół. – Ja chce już zejść.
- Marudzisz gorzej od mojego 3 – letniego kuzyna. – Odpowiedziała dziewczynka, poważnie. Tomlinson spojrzał na nią obrażony. To dziecko, wcale nie było takie głupie, pomimo że miało te 7 latek.
- Pewnie dlatego że twój kuzyn nie umie mówić! – Odburknął.
- Umie! Poskarżę się mamie że kłamiesz. – Powiedziała Angela, zaplatając ręce w koszyczek. Najprawdopodobniej strzeliła focha.
- Okej, okej … - Zaczął zrezygnowanym tonem po 5 minutach ciszy. – Przepraszam.
Wtedy dziewczyna spojrzała na niego z uśmiechem. Chłopak był zaskoczony tym że tak szybko jej ,,foch” poszedł w zapomnienie. Dzieci są naprawdę niesamowite! – Pomyślał.
- Wiedziałam że jednak jesteś super. – Odparła. Lou podrapał się w tył głowy widocznie speszony. Było mu głupio iż uważał że to dziecko chce mu zrobić krzywdę albo jeszcze co gorszego. No cóż, w tej sprawie się pomylił … Może dzieci w sumie nie są takie złe?
Kiedy zeszli z karuzeli, Karen spojrzała na nich z rozbawieniem.
- I jak było? – Spytała ze śmiechem.
- Louis cały czas marudził. – Poskarżyła się dziewczynka.
- Nie prawda! – Krzyknął oburzony.
- A kto chciał zejść z karuzeli? – Zapytała Angela, patrząc się na Tomlinsona wyczekująco.
- No … no ja. – Przyznał ze wstydem. – Ale przeprosiłem!
- Ale i tak marudziłeś!
- Nie lubię cię. – Powiedział Louis, pokazując jej język. Wtedy dziewczynka się rozpłakała i podeszła do Karen która akurat kupowała watę cukrową. Louis przypatrywał się tylko jak Angela skarży się swojej siostrze, na niego.
- Powiedziałeś Angeli że jej nie lubisz, pokazałeś jej język i krzyczałeś na nią? – Spytała ostro.
- No … niezupełnie bo … - Zaczął się jąkać. – Tak … Ale to nie tak jak myślisz! Wmawiała mi że marudzę!
- No jasne bo to jest powód by pokazywać język 7 – latce. Jesteś bardziej głupi niż myślałam. – Powiedziała Karen. Louis spojrzał na Angele która patrzyła na niego z wyższością. Głupie dziecko. – Pomyślał wściekły. Jak mogła go tak wrobić? Przecież to on był mistrzem intryg! A tu taki obrót spraw! To było niedorzeczne. Musiał pokazać temu dziecku gdzie jego miejsce i że nie warto zadzierać z Louisem Tomlinsonem!
- I krzyczał na mnie.- Dorzuciła dziewczynka.
- Nie krzyczałem. – Zaznaczył przez zaciśnięte zęby. Dalej, poszli do fabryki luster, gdzie Angela z Karen wygłupiały się a Lou tymczasem szedł od jednegp zwierciadła do drugiego niezadowolony. Chciał już wrócić do domu, przestało mu się tutaj podobać. Kiedy Angela powiedziała  że jest fajny, poczuł się naprawdę doceniony, a teraz? To przeklęte dziecko knuło przeciwko niemu! … Kiedy wyszli z pomieszczenia, Angela od razu upatrzyła sobie kolejkę górską którą chciałaby się przejechać!
- Ekhem, Lou. – Mruknęła Karen, patrząc na niego wyczekująco. Ten najwyraźniej nie zrozumiał ponieważ wpatrywał się na nią uważnie bez słowa. – Idź z nią!
- Ale gdzie? Na kolejkę górską? O nie ma mowy! Nie przejadę się z tym potworem koleją śmierci. – Powiedział zaplatając ręce w koszyczek. Wtedy kuzynka jego dziewczyny się rozpłakała!
- Myślałam że mnie lubisz. – Wydukała, kiedy po 15 minutach Karen udało się ją uspokoić.
- Bo lubię. – Odpowiedział Lou bez przekonania.
- No to przejedź się ze mną kolejką! – Powiedziała stanowczo Angela. Wtedy chłopak ciężko wzdychając złapał ją za rękę i skierował się w stronę kolejki górskiej …
                                                                                  ***
Kiedy czwórka One direction wróciła do domu, Niall poszedł coś zjeść twierdząc że okropnie zgłodniał od tych kręgli, Harry od razu zaczął grać w jakąś grę na play station, Liam sprawdził co tam ciekawego na twitterze a Zayn usiadł na kanapie ciężko wzdychając. Był pewien że telefon Zooey, akurat w czasie ich spotkania nie był przypadkowy i zrobiła to specjalnie. Oczywiście, mogło się tak nieszczęśliwie stać że naprawdę potrzebowała jej pomocy, ale w to akurat nie bardzo wierzył …
- Nie wiem co powiedzieć … - Zaczął Nialler wracając z kuchni z górą żarcia.
- Tak, wiem, Zooey zachowuje się jak egoistka. Jak mogła akurat w tym momencie zadzwonić? Pewnie Megan powiedziała jej że idzie się ze mną spotkać, a ona tylko odliczała godziny kiedy by tu wezwać Meg. – Stwierdził Zayn.
- Chodziło mi o to że, popsuła ci się fryzura ale …
W tym momencie Malik sprintem podbiegł do lustra. Horan zaczął się niesamowicie śmiać. Ah, ten Zayn i jego obsesja na punkcie wyglądu była naprawdę rozbrajająca … Kiedy chłopak nie wracał już 10 minut, Niall poszedł do niego sprawdzić czy wszystko w porządku.
- Co ty tam tyle robisz? Przecież żartowałem z tą fryzurą. Bez obaw.
- Miałeś rację, rzeczywiście się sknociła. Wyglądam jak upiór. Pociesza mnie tylko myśl że ty wyglądasz gorzej. Dzięki, Niall, nie wiem co bym bez twojego strasznego wyglądu zrobił. – Powiedział Malik, klepiąc go po ramieniu. Był mu naprawdę wdzięczny. Horan tymczasem, poczerwieniał ze złości i popchnął go, tak aby on sam mógł dorwać się do lustra. Chciał sprawdzić czy naprawdę wygląda tak kiepsko jak jego przyjaciel uważa …
- Gadasz. – Stwierdził z ulgą po paru minutach. – Wyglądam jak James Bond! – Dodał wyobrażając sobie siebie w tej roli.
- Raczej jak jego przeciwieństwo. – Odpowiedział z kpiną.
- Po prostu mi zazdrościsz. – Powiedział Niall z wyższością po czym od niego odszedł. Zayn ciężko westchnął. Czasem na nich w ogóle nie można liczyć! Teraz dobrze wiedział jak czuł się Louis, kiedy chciał pogadać o swoim ojcu … ,,A właśnie, gdzie Tomlinson? A no tak, na randce z 7 – latką” – Pomyślał z rozbawieniem …
                                                                                  ***
Louis darł się jak opętany kiedy kolejka jechała raz w górę raz w dół. Cały czas miał wrażenie że za szybko! Prosił, a właściwie błagał Angele żeby w końcu się zatrzymała. Ona jednak była tylko dzieckiem które nie miało wpływu na tą przeklętą kolejkę. Patrzyła tylko na niego ze śmiechem.
- Dobra jak nie chcesz nic zrobić to skaczę. – Stwierdził Tomlinson, wstając z siedzenia. Angela, zdała sobie sprawę że chyba naprawdę chce to zrobić. Zaczęła więc płakać.
- Przepraszam, ja już nie będę. – Mówiła ze łzami w oczach. – Lubię cię, a tamto to było tylko tak dla zabawy.
- Naprawdę? – Spytał chłopak, któremu humor się zupełnie poprawił. Zapomniał nawet że ma lęk wysokości a kolejka pędzi dość szybko.
- A ty mnie lubisz? – Zapytała z nadzieją w głosie.
- Yyy, ta oczywiście. – Odparł kolejny raz bez przekonania. Dziewczynka zdała sobie  z tego sprawę. Hm, ona rzeczywiście nie była taka głupia, jak innym się mogło wydawać. Mniejsze dzieci widzą więcej niż ktokolwiek może sobie pomyśleć.
- Wcale mnie nie lubisz. Wiem to. – Odburknęła obrażona. – I nie chciałeś iść ze mną na tą kolejkę. Pewnie z Karen byś poszedł bo ją lubisz bardziej.
- To nie prawda. – Powiedział szybko, a po chwili ciężko westchnął: - Ciebie lubię, ją kocham i niech tak zostanie, jasne?
- Jasne. – Rzekła rześko.
Kiedy jazda kolejką się skończyła, Lou i Angela byli w doskonałych humorach. Karen nawet przez moment się zaniepokoiła czy aby na pewno to te same osoby, które przed chwilą do niej wsiadły … Wydawało się że przez te 20 minut strasznie się polubili. Tomlinson nawet wziął dziewczynkę na barana! Co było dla jego dziewczyny kolejnym szokiem.
- Louis ty się dobrze czujesz? – Spytała zaniepokojona. – Dali ci jakieś narkotyki? Powiedz, skarbie. Czy wziąłeś od kogoś jakiś napój który smakował dziwnie?
- Tak, bo nie wiem że nie bierze się od nieznajomych picia. – Odparł wywracając oczami.
- No wiesz … Nie mam co do tego pewności … Twój mózg jest cały czas na poziomie 10 – latka. – Stwierdziła z uśmiechem.
- Louis jest super! – Krzyknęła Angela. – Powiedział że mnie lubi, a ciebie tylko kocha. – Dodała dumnie. Wtedy Karen się roześmiała.
- Oj, Lou pogadamy w domu. – Rzekła patrząc na niego rozbawiona. – Aha, mam jeszcze takie pytanko czy … może mi się wydawało ale czy … Louis, nie chciałeś wyskoczyć z kolejki?
- Yyy, oczywiście że nie! Wydawało ci się. – Powiedział uśmiechając się głupio.
- Hm, tak myślałam. No cóż, wracajmy.
W drodze do domu, była totalna cisza. Louis i Karen pomyśleli że Angela zasnęła dlatego się w ogóle nie odzywa. Jednak po paru sekundach od tej myśli, dziewczyna spytała:
- Lou, a ożenisz się kiedyś z Karen? Wtedy mógłbyś mnie odwiedzać cały czas.
- Ale ja cie mogę odwiedzać nawet bez małżeństwa z Karen. – Stwierdził bezproblemowo chłopak.
- No tak ale jak zerwiecie? A jak się ożenicie to nie ma odwrotu.
- No wiesz jest jeszcze rozwód.
- Ekhem Lou ona ma 7 lat. Pozwól jej myśleć że będziemy razem na zawsze. – Powiedziała Karen. Na co chłopak z trudem przełknął ślinę …
                                                                                  ***
Kiedy wrócił do domu, Zayn, Liam i Niall już spali w swoim pokojach. Tylko Harry jakimś cudem nie dotarł do swojej oazy. Leżał niczym trup na kanapie. Louis domyślił się iż pewnie usnął grając na play station. Ciężko wzdychając spoczął obok swojego przyjaciela, patrząc się na niego smutnym wzrokiem. Po chwili lekko go szturchnął, gdy to nie pomogło go obudzić, zaczął go łaskotać, jednak i to o dziwo nie przyniosło skutku! Doprowadzony do ostateczności zrzucił go z kanapy! Wtedy Styles raczył się przebudzić.
- Co się dzieje? – Spytał przecierając oczy.
- Spadłeś z kanapy. Próbowałem cię złapać, ale nie zdążyłem. – Odpowiedział Louis. Harry widocznie uwierzył w tę bajeczkę bo wstał i usiadł z powrotem na kanapie.
- Która godzina, tak właściwie? – Zapytał patrząc na zegarek. – Oj, późno. Chyba lepiej pójdę do siebie.
- Dobranoc. – Rzekł z ciężkim westchnieniem jego przyjaciel. – Fajnie że chociaż tobie się dobrze spało. – Dodał patrząc się w ścianę.
- Lou, czy coś się stało? – Harry spojrzał na niego ze współczuciem.  Ten tylko wzruszył ramionami.
- Nie wszystko okej. – Odparł. Styles myśląc że rzeczywiście nic się nie stało, wstał z kanapy i skierował się w stronę schodów. – Po za tym że nikt mnie nie kocha i na starość będę samotny to wszystko okej.
Harry wywracając oczami podszedł do swojego przyjaciela.
- Mów co się stało. – Powiedział stanowczym tonem.
- Byłem w wesołym miasteczku z Angelą i Karen, zapewne wiesz o tym. I tam na początku było kiepsko ale potem nawet się zaprzyjaźniłem z jej  kuzynką. To nawet zabawne i miłe dziecko. Jednak kiedy wspomniała że powinienem się z Karen ożenić bo wtedy będę ją częściej odwiedzać, myślałem że Karen powie iż ślub w swoim czasie czy coś. A ona tymczasem powiedziała, zacytuje jej słowa: Pozwól jej myśleć że będziemy razem na zawsze. – Skończył mówić.
- Ale kto?
- No ja i Karen! – Odpowiedział niecierpliwie. – A ona tymczasem nie bierze pod uwagę że NAM ma szansę się udać. Wiem że wiele par zrywa, ale MY nie musimy być tacy jak inny. Nie uważasz?
- Uważam.
- Co uważasz?
- No że nie musicie być tacy jak inni.
- To wytłumacz to Karen! – Krzyknął zaplatając ręce w koszyczek. – Myślałem że jak już ktoś ma mieć wątpliwości odnośnie naszego związku to ja. Ale po niej bym się tego nie spodziewał.
- Wiesz co ci radzę? Poskarż się mamie. – Powiedział z kpiną Harry, ziewając.
- A wiesz że to nie jest zły pomysł? Może pierwszy raz stanęłaby po mojej stronie … Chociaż … To byłoby trochę dziecinne.
- Lou, ty cały jesteś dziecinny. A teraz ja idę spać. Dobranoc.
                                                                       ***
Następnego dnia, po kolejnej próbie One direction, która wyszła trochę cienko zważywszy na to że chłopaki w ogóle nie mieli ochoty wziąć się do pracy. Wszystko pogarszał fakt, że Skyller czuła się trochę nieswojo w stosunku do Harre’go. Trochę jej było głupio za wtrącanie się w nieswoje sprawy. Także po próbie, kiedy Styles starał się jak najszybciej spakować i stamtąd wyjść powiedziała:
- Hej. Może pomóc?
- Nie trzeba. – Odburknął ostro. W tym momencie wziął torbę, jednak zapomniał jej zapiąć i cała jej zawartość wyleciała z niej. Skyller schyliła się by mu pomóc. – Chyba wyraziłem się jasno? Nie potrzebuje pomocy.
- Nie potrzebujesz pomocy czy nie potrzebujesz MOJEJ pomocy? – Spytała patrząc na niego uważnie. Harry nie odpowiedział. Pozbierał swoje rzeczy w ciszy. – Słuchaj, chce wyjaśnić to co wydarzyło się wtedy na imprezie … To nie moja sprawa ale … Nie jest ci źle że okłamujesz swojego przyjaciela?
- Nie okłamuje go. – Stwierdził patrząc jej prosto w oczy. – Między mną a Karen niczego nie ma i nie będzie. – Dodał. W tym momencie podszedł do nich Louis. Był wyraźnie zdołowany.
- Sam na zawsze sam … - Nucił coś pod nosem. – To powinna być nasza nowa piosenka. – Zwrócił się do Harre’go.
- Lou, mamy się wspinać na listy przebojów a nie z nich spadać. – Zauważył z uśmiechem.
- Ty nigdy nie zrozumiesz mnie wielkiego artysty. A ta sprawa z Karen jest dla mnie pewnym natchnieniem. – Powiedział patrząc tym razem na Skyller. Prawdopodobnie nie zauważył wcześniej jej obecności.
- Sprawa z Karen? – Spytała z zainteresowaniem.
- No jasne niech cały świat się dowie że moja dziewczyna nie chce być ze mną do końca życia! – Wykrzyknął siadając na ławce. – Powiedziała mi to wczoraj. To było chamskie i bezczelne. Mogła chociaż udawać że wyobraża sobie nasze wspólne życie do później starości.
- Ciekawe dlaczego tak powiedziała? Chyba nie było żadnego specjalnego powodu dla którego miałaby z tobą zerwać, prawda? – Spytała Skyller, patrząc się jednocześnie na Harre’go. Ten dobrze wiedział o co jej chodzi, bez słowa wyszedł trzaskając drzwiami. Tomlinson tymczasem, był totalnie zaskoczony jej zachowaniem.
- Oj, biedny Harry. Pewnie jest załamany moim nieszczęściem. – Powiedział Louis.
- Taa pewnie tak. – Odparła dziewczyna, jednocześnie zastanawiając się czy Lou ma na pewno tyle lat na ile wygląda …
                                                                                  ***
Kiedy Harry znalazł się w domu, usiadł na kanapie ciężko wzdychając. Czuł że może właśnie teraz jest dobry moment aby powiedzieć Karen o swoich uczuciach. W sumie ona nie jest pewna czy chce być z Louisem do końca życia, więc gdyby poznała prawdę może by istniała jakaś szansa że z nim będzie. Jednocześnie poczuł straszne wyrzuty sumienia za takie myśli. To było okropne! W 15 minut później do domu zawitał Louis, któremu humor się ani trochę nie poprawił. Nadal był smutny i zdołowany.
- Harry, mój drogi, przyjacielu. Wiem o co chodzi. – Powiedział kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Wiesz? – Spytał zaskoczony.
- Tak. Wiem jak silnie jesteśmy emocjonalnie związani i pewnie wewnętrznie odczuwasz mój ból. – Odpowiedział Louis.
- Nawet nie wiesz ile jest prawdy w tym co mówisz. – Powiedział chłopak, który naprawdę zdał sobie sprawę że cierpią z Tomlinsonem z tego samego powodu … Tyle że on jest pewny uczuć Karen do niego, a on biedny Harry, niestety nie …
                                                                       KONIEC
Hej no to jest kolejny rozdział;-). Mam nadzieje że zbytnio się nie zmartwiliście buhaha.
Chciałam wam napisać że lubię pisać moje opowiadanie, ekhem kocham je pisać, ale kiedy czytam inne to jakoś tracę wenę. One są tak wspaniałe, że nie mam co się porównywać. Przed chwilą czytałam taki jeden bloog, gdzie teksty mnie rozwaliły. Normalnie tak się uśmiałam że mucha nie siada.
Aha no i ostatnia rzecz pewnie zauważyliście że wprowadziłam drobną zmianę w wyglądzie blooga, a jak nie zauważyliście to właśnie teraz was o tym powiadamiam.
Trochę jestem chora, więc nie bardzo wiem co piszę. Opowiadanie byłoby takie samo, gdybym nie napisała go wcześniej, na wasze szczęście! :).
Kończę z prośbą o comments <3.




9 komentarzy:

  1. super jest, czekam następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Straszna manipulantka z tej małej. Gdybym była na miejscu lou postawiłabym na swoim i nie poszła z nią na tą kolejkę. Swoją drogą, dlaczego karen z nią nie poszła? toż to jej kuzynka. Zabrała ją do wesołego miasteczka żeby spędzić z nią trochę czasu i zamiast to robić, stoi z misiami i obserwuje zachowanie lou.. Dziwne.
    Chciałabym na własne oczy zobaczyć scenę w której lou próbuje wyskoczyć z kolejki.. Jakby na to nie patrząc był to taki mały szantażyk emocjonalny, ale przynajmniej dowiedział się, że mała Angela go lubi i nawet zaczęli się ze sobą dogadywać.
    Karen powiedziała żeby pozwolił myśleć Angeli iż będą na zawsze razem. Co ona chciała przez to powiedzieć? Że ma kogoś innego na oku? Przez chwilę wydawało mi się, że nie chce być z lou na zawszę, że po jakimś czasie zostawi go dla kogoś innego..
    To tylko takie moje przypuszczenia, nie jestem w stanie przewidzieć tego co napiszesz. :)
    Czyli lou myśli tak samo jak ja.. Trochę przesadził informując harryego, że powie swojej mamie o tym co się stało. To dziecinne zachowanie i według mnie nie powinien tego robić, przecież większość osób uzna go za maminsynka, bo idzie do niej z każdym problemem.. Ale zrobi jak uważa. :)
    Biedny lou, widać, że naprawdę kocha karen i ciężko będzie mu pogodzić się z myślą, że kiedyś go zostawi i to jeszcze dla jego przyjaciela. O ile do czegoś takiego dojdzie.
    Zastanawia mnie jedno. dlaczego on jeszcze nie zorientował się, że jego przyjaciel kocha się w jego dziewczynie? Każdy głupi by to zauważył, ale nie on.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział. Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny;)
    Ciekawe czy Hazza powie jej o wsoich uczuciach i czy ona bedzie z Lou czy z Hazzą.

    Zapraszam do siebie:
    http://kate-and-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest super zresztą jak zawsze ;D
    Czekam na następny ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej . Mam pytanie morzesz dodawać , więcej intymnych scen Karen i Lou. ?

    OdpowiedzUsuń