czwartek, 6 grudnia 2012

One direction 3 odcinek 67


One direction
Odcinek 67
Louis obudził się o 10:00 rano. Na początku, w ogóle nie skapnął się co się wokół dzieje. Nadal myślał o swoim śnie. A mianowicie że spotkał Jamesa Bonda a ten wziął go na ważną akcje i na końcu mianował swoim partnerem. To było takie wyróżnienie! Nie chciał się nigdy obudzić. Wręcz chciał, aby to okazało się prawdą. Kiedy jednak doszedł do siebie, zdał sobie sprawę że w jego ramionach tkwi Karen! Na początku, pomyślał że nadal śni, jednak gdy się uszczypnął stwierdził że to rzeczywistość. Hm, leży w łóżku, a w ramionach trzyma swoją byłą dziewczynę … To było mega dziwne. Sam nie wiedząc czemu, nie odsunął się od niej, wręcz przeciwnie nawet powąchał jej włosy … O tak, brzoskwiniowy szampon. Sam nie wiedział czemu, ale uwielbiał go! Uwielbiał też przytulać Karen. Nie całować ją, czy robić coś innego ,,wiadomo”, ale po prostu przytulać, najzwyczajniej w świecie. ,,A co jeśli ja naprawdę ją kochałem?” – Pomyślał przerażony. Teraz dopiero zaczął zwracać uwagę na szczegóły, które w czasie ich związku nie miały dla niego znaczenia. Po paru minutach, dziewczyna zaczęła się budzić. Gdy otworzyła oczy, spojrzała zdumiona na Louisa. Czy to jej się śni? Jej były który ją nienawidzi przytula ją?
- Louis co ty … - Zaczęła przecierając oczy. Wtedy ten puścił ją gwałtownie.
- Nie chcesz to nie! Wcale mi się nie podobało przytulanie ciebie i wąchanie tego cudownego szamponu, którym myjesz swoje piękne kasztanowe włosy! I wcale nie pomyślałem że … - Tutaj urwał. Machnął zrezygnowany ręką po czym podniósł się z łóżka. Zaczął się pośpiesznie ubierać.
- Wcale nie powiedziałam że to było złe. – Powiedziała zdziwiona jego zachowaniem.
- Owszem! To nie było złe, ale całowanie mojego kumpla już tak! – Krzyknął, naciskając klamkę. – Cholera. – Mruknął, gdyż zdał sobie sprawy że drzwi nadal są zamknięte. Momentalnie zaczął w nie walić. – Nialler! Chodź tutaj mój nowy kochany najlepszy przyjacielu i otwórz do cholery te durne drzwi!
Nikt jednak przez dłuższy czas się nie pojawiał. Tomlinson zrezygnowany oparł się o ścianę.
- Wiem że całowanie Harre’go było złe. I wcale nie jestem z tego dumna.
Chłopak jednak nie odpowiedział, wywrócił tylko oczami.
- Irytujesz mnie. – Rzekł po 10 minutach. – Jestem Karen Watson: Biedna i niewinna dziewczynka która całkiem przypadkowo pocałowała przyjaciela swojego chłopaka i teraz wciska mu kit że bardzo tego żałuje i nie jest z tego dumna! – Powiedział z sarkazmem. – A ja jestem Louis Tomlinson: Który nie uwierzy w te bajeczki. – Dodał z ironicznym uśmiechem.
- Ty też mnie irytujesz. – Stwierdziła.
- Nawzajem siebie irytujemy, o jak miło! – Powiedział ze sztucznym uśmiechem. – Mój gniew jest uzasadniony, a twój?
- Mój jest poparty twoim. – Odpowiedziała lekko marszcząc brwi. – W każdym razie, twój planik się nie powiódł.
- O co ci chodzi chora psychicznie dziewczyno?
- O to że w nocy, przytuliłeś mnie.
Louis parsknął niepohamowanym śmiechem.
- Ja ciebie? Nie złe, naprawdę. – Rzekł w końcu. – To ty mówiłaś przez sen: Louis przeleć mnie!
- Najpierw trzeba mieć co przelecieć.
Tomlinson otworzył tylko oburzony usta. Wyglądał jakby zaraz miał rzucić się na Karen z pięściami. Całe szczęście, że do pokoju wtargnął Liam. Lou zdziwił się że otworzył drzwi, ale zaraz dostrzegł kluczyk w jego dłoni.
- Siemano, zakochane gołąbki. – Powiedział z uśmiechem, a zaraz potem dorzucił: - Bawiłem się z Niallerem w berka kiedy zauważyłem kluczyk.
- I od razu pomyślałeś że to od mojego pokoju? – Spytał zaskoczony.
- No wiesz, znając twoje orgie … - Zaczął całkiem poważnie. – A teraz wychodźcie na śniadanie, które zrobił Ha … ekhem ja zrobiłem.
- Ty nawet nie umiesz zaparzyć wody na herbatę! – Przypomniał mu Louis. – Nie udawaj, wiem że Harold zrobił śniadanie. Tylko on z naszej piątki umie gotować. Ale nie dzięki, zrobię sobie moje ukochane tosty, które na pewno mnie nigdy nie zdradzą!
Po tych słowach wyszedł. Payne patrzył się na Karen przez kilka minut. Przypomniał sobie w tej chwili że przecież zdradziła go z Harry’m! Nagle poczuł do niej nie okiełznany gniew. Jak mogła zrobić to jego najlepszemu kumplowi? To było, niedorzeczne, śmieszne i bezczelne.
- Liam, nie patrz na mnie jakbyś chciał mnie udusić. – Odezwała się w końcu dziewczyna, schodząc z łóżka.
- Okej, w takim razie spojrzę na ciebie jakbym chciał cię zabić. – Powiedział i spróbował zmienić swoje spojrzenie, co oczywiście mu się nie udało, ale był święcie przekonany że jego twarz mrozi krew w żyłach!
- Zdradziłam Louisa, nie ciebie. Chyba nadal możemy być przyjaciółmi? – Spytała nie pewnie, kiedy Payne nie odpowiedział, rzuciła: - Może chociaż kolegować? … No dobra, być znajomymi!
- Dorzuć przedrostek ,,nie” a wyjdzie ci kim możemy być.
- Nieznajomymi? Serio?
- Chodziło mi obcymi! – Krzyknął, jakby to było oczywiste.
- Li, jeśli dorzucisz przed znajomymi przedrostek ,,nie” wyjdzie ci nieznajomymi.
- Nie pouczaj mnie, grzeszna dziewojo szatana! – Powiedział ostro i wyszedł trzaskając drzwiami. ,,Cholera” – Pomyślała.
                                                                       ***
Na śniadaniu, Karen czuła się najbardziej niezręcznie jak można sobie wyobrazić. Czuła że tylko Juliette darzy ją sympatią a dla reszty mogłaby nie istnieć. Liam, oh, Liam. Zawsze dogadywała się z nim idealnie! Nawet przeprowadzili zemstę na Louisie z udziałem Cathrin … Zayn też patrzył na nią morderczym wzrokiem … Tak, tak chłopak który myślała że się w niej zadłużył po tym jak zaproponował jej wycieczkę za miasto … A może? Nie, nie. Za dużo romansowania z One direction! Zdecydowanie! A Nialler? Hm, on był raczej obojętny. Całą uwagę skupił na jedzeniu.
- Ja też zrobiłem tosty, nie musisz robić własnych. – Zauważył Harry patrząc na przyjaciela. Ten wzruszył tylko ramionami.
- Skąd mam wiedzieć że moje nie są zatrute? Może to był twój plan! Otruć mnie a potem żyć szczęśliwie z Karen? – Spytał Louis, patrząc na niego.
- Wiesz że nie …
- Ja też nie będę tego jeść! – Krzyknął Liam.
- Ani ja. – Poparł go Zayn. – Po za tym Louis robi o wiele lepsze. – Stwierdził wstając od stołu, podobnie uczynił Payne.
- Nie to że cię nie lubię … - Zaczął Niall, patrząc na Harre’go. – Ale co racja to racja. Louis ma wprawę w robieniu tostów.
- Dobra idź. – Mruknął.
- Niall to mój chłopak, a Lou rzeczywiście jakie robi tosty …
- Pa pa. – Powiedziała tylko Karen, na tłumaczenia się przyjaciółki. Ta z lekkimi wyrzutami odeszła od stołu.
- O! Czy mnie wzrok nie myli czy para zdradzieckich szmat została sama? – Spytał Louis. – A może to omamy?
- Nie będę słuchać jak mnie obrażasz. Żegnam. – Rzekła Karen i wyszła trzaskając drzwiami.
- Karen zaczekaj! – Wyrwał się za nią Harry. Tomlinson kolejny raz poczuł się oburzony. Jak jego były najlepszy kumpel może wybiec za byłą dziewczyną? A może jeszcze zostaną parą. – Pomyślał z zazdrością. Starał się o nich nie myśleć, ale to nie dawało mu spokoju. Cały czas miał ich przed oczami. Nie wiedział jak to wyglądało, ale wyobrażał sobie, a wiadomo że wyobraźnia Louisa Tomlinson jest bujna …
                                                                                  ***
Karen zdała sobie sprawę że Harry Styles, za nią biegnie. Nie miała najmniejszej ochoty słuchać jak mówi iż Lou przejdzie złość i wszystko będzie w porządku. Była wściekła że traktuje ją jak najgorszą osobę na ziemi. No i co z tego że całowała się z Harry’m? Jakby on tego w życiu nie robił! I to jeszcze 3 razy!  … Dziewczyna zatrzymała się obok pizzeri. Kiedy odwróciła się, zdała sobie sprawę że Stylesa za nią nie ma. Odetchnęła z ulgą po czym weszła do środka. Usiadła przy najbliższym stoliku i zamówiła małą pizze. Wcale nie chciała jej jeść, no ale musiała coś zamówić … Postanowiła że da ją potem Juliette. Ucieszy się.
- Wolne? – Spytał Jim z uśmiechem. ,,Jeszcze tego tu brakowało” – Pomyślała zirytowana.
- Wolne. – Odpowiedziała z ciężkim westchnieniem. – Nie powinieneś być w pracy?
- Jest sobota. – Zauważył. – A gdzie Louis?
- Nie mam pojęcia gdzie ta szmata. – Powiedziała, chcąc się mu odwdzięczyć za nazwanie jej tak przy śniadaniu.
- Szmata?
- Noo ten … nazywamy siebie tak … wiesz … miłość te sprawy …
- A może nienawiść te sprawy? – Spytał ze śmiechem. – Wiem że to nie moja sprawa ale co się stało? Pokłóciliście się? Zdradził cie? Ty go zdradziłaś? Wyjechał?
- Tak pokłóciliśmy się, a wyjechać by mógł, jeden problem z głowy.
- Uuu, widzę że między wami jest na razie nie fajnie, co? No cóż, może jeszcze pogodzicie się?
- Najwcześniej pogodzimy się na moim pogrzebie, a raczej on mi wybaczy. – Stwierdziła.
- Okeeej, nic z tego nie rozumiem. Co? Całowałaś się z Harry’m? – Spytał ze śmiechem. – Dobra, żartuje … Nie mogłabyś tego zrobić. Już prędzej bym uwierzył że Louis go pocałował … W każdym razie nie będę zadawać już więcej pytań. Pójdę. Miło się gawędziło.
Jim wstał od stołu i zaczął kierować się w stronę drzwi. W ostatniej chwili Karen krzyknęła:
- Piątkowy wieczór miałam zajęty ale sobotni mam wolny!
Chłopak uśmiechnął się i kiwnął głową.
- Dzięki, ale towarzystwo mojego ojca mi wystarczy.
Dziewczyna poczuła się trochę dotknięta … Zrozumiała że być może za ostro wczoraj potraktowała Jima … Ale skąd miała wiedzieć że Louis z nią zerwał bez jej wiedzy?
                                                                                  ***
Wieczorem, Zayn sam nie wiedząc po co, udał się na lodowisko. Sean do niego zadzwonił żeby tam przyszedł no to jest. Domyślił się że to zapewne ma związek, z jego udawanym związkiem z Zooey. Cały tydzień nikt z tej całej trójki się do niego nie odzywał, a teraz nagle dzwoni ich menadżer? Ciekawe co tam wykombinował. Malik siedział na ławce i czekał  godzinę … Było piekielnie zimno, ale dał radę i czekał do skutku. Chciał skończyć tę dziecinadę i mieć normalne życie.
- Cześć. – Powiedziała Zooey. – Miło że przyszedłeś.
- Niemiło że ty też przyszłaś. – Odpowiedział ze sztucznym uśmiechem. – Czemu musiałem na ciebie czekać godzinę,  nie mogłaś do mnie zadzwonić tylko musiał to zrobić Sean?
- A przyszedłbyś gdybym to ja zadzwoniła? Zakładam że nie … Ale poczekałeś nie ma co … Godzina. Jestem z ciebie dumna.
- A ja z siebie nie. Powinienem po 5 minutach spadać do domu. Ziąb niesamowity … A gdzieś ty się szwendała? Co wizyta u manikiurzystki się przedłużyła? – Spytał z kpiną. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Powiedzmy. Megan kazała mi się spóźnić. Powiedziała że potem w gazetach opiszą cię jako wspaniałego chłopaka który czekał całą godzinę na swoją wymarzoną dziewczynę!
- Zakładam że to był także pomysł Seana … Dobra, zaczekałem godzinę, a więc mogę już iść. – Zdecydował i wstał z ławki. Zooey złapała go za rękę.
- Czekaj! Myślisz że po co jesteśmy na lodowisku? Żeby na nie popatrzeć, pogadać i iść do domu? Jak to będzie wyglądać w gazetach?
- Będzie to wyglądać na kłótnie. Nie przychodziłaś godzinę, więc ja poczekałem jak dżentelmen żeby ci powiedzieć że jestem na ciebie wściekły.
Zooey wywróciła oczami.
- Idziemy po łyżwy. – Zdecydowała ciągnąc go za rękę. Zayn na początku protestował ale później odpuścił. – Mam nadzieje że umiesz jeździć?
- Jasne. – Odpowiedział bez przekonania.
- Ja też.
                                                 ***
Do Harre’go który grał w warcaby sam ze sobą, dosiadł się Liam. Nie chciał być zły na kumpla, ale był. Ta sprawa z Evą … Teraz doskonale wiedział czemu to zrobił … Chciał żeby Karen w ten sposób odsunęła się od Louisa. No cóż, bez Evy także by się udało.
- Mogę się przyłączyć? – Spytał Payne i nie czekając na odpowiedź usiadł naprzeciwko niego. – Kto wygrywa?
- Prezydent USA.
- A ty jesteś?
- Prezydentem Francji. – Odparł z lekkim uśmiechem. Liam pokiwał głową.
- Nie zdziwiła cię pewna rzecz? – Spytał nagle.
- Że Prezydent USA nie lubi się z Prezydentem Francji? Akurat w tej grze to nie ma znaczenia.
- Nie, że Louis pozwala ci tu mieszkać. Niby jest na ciebie wściekły ale … nie wyrzucił cię. Harry … mu nadal na tobie zależy. Wie że nie masz gdzie się podziać, a nie chce byś tułał się po hotelach … Założę się że gdyby stała ci się krzywda, Lou pomógłby ci, nie zważając jak i ile razy byś go skrzywdził. Błagam nie wykorzystuj tego że traktuje cię lepiej od siebie, a wiedz że ten laluś jest w siebie zapatrzony jak Nialler w jedzenie.
Harry przez moment milczał. Zastanawiał się nad słowami Liama, nad ich przekazem. Tomlinson nadal go lubi? Nadal uważa go za kumpla? Powiedział że nie, ale to tylko słowa, nie mają nic wspólnego z uczuciami.  
- Nie wykorzystuje tego. – Zaznaczył stanowczo. – Cofnąłbym czas, żeby nie pocałować jej, żeby w ogóle się nie zakochać …
- A kochasz ją nadal?
- Nie wiem. Li, ja już nic nie wiem. Karen ucieka przede mną kiedy staram się z nią porozmawiać … Myślałem że kiedy wyznam jej uczucia, przytuli mnie i powie że wszystko będzie dobrze, że znajdę sobie lepszą dziewczynę, albo że kiedy Louis umrze na zawał będziemy mogli być razem. – Powiedział, przy słowie ,,zawał” uśmiechnął się lekko.
- To wszystko przez to że jesteś taki wrażliwy. To nic złego zakochać się w nieodpowiedniej dziewczynie. Ja sam tak kiedyś zrobiłem.
- Ty? A w której żeś się zakochał? – Spytał z zaskoczeniem.
- Mówiłem ci o historii ze Szwedką?
- Która kazała ci walić skałę?
- Czyli mówiłem. – Rzekł ze śmiechem. – W każdym razie, znajdziesz sobie lepszą dziewczynę niż Karen i kiedy Louis umrze na zawał na pewno się pobierzecie.
Harry roześmiał się.
- Dzięki, Li. Zagrasz ze mną w warcaby?
- Żartujesz sobie? Jest sobotni wieczór, idę do klubu się upić. – Powiedział Liam wstając z ziemi. Styles pomyślał że żartuje, zmienił zdanie kiedy Payne zatrzasnął drzwi. Ah, ten chłopak i jego pomysły … Ale pocieszył go zdecydowanie. Jakoś zrobiło mu się cieplej na sercu …
                                                                                  ***
Zayn wszedł niepewnie na lodowisko. Ostatni raz jeździł kiedy miał 7 lat. Nie był pewien czy do tego czasu, pamięta jak się jeździ … Ah, jakie on miał bujne życie towarzyskie w wieku 7 lat! Chodził do galerii, na łyżwy i oglądał skok na bunge swojej 60 – letniej babci. To były czasy! A teraz? Idzie na łyżwy ze swoim wrogiem. To niedorzeczne. Kiedy znalazł się już na zimnym lodzie, zauważył że Zooey ma problemy z równowagą. Przyglądał jej się tylko z rozbawieniem. Dziewczyna zauważyła że jest mu do śmiechu, bo od razu poczerwieniała na twarzy.
- Pomóż mi a nie rżysz jak osioł! – Wrzasnęła ostro.
- Może tak, błagam Zayn pomóż mi bo jestem biedna i nie dam rady!
- Ty chyba sobie żartujesz?
Malik pokręcił jednak przecząco głową. Zooey nie miała zamiaru tracić honoru, więc uniosła wysoko głowę i starała się dojechać chociaż do barierki. Stało się to dla niej nie lada problemem.
- Powiedz to zdanie, a pomogę ci.
- Chyba śnisz. – Mruknęła, chociaż ledwo powstrzymywała się od wypowiedzenia go. Gdy cała obolałą dojechała do barierki, zaczęła ostro kląć.
- Nie ładnie przeklinać. – Powiedział Zayn, który bez problemu do niej dojechał. ,,A jednak nie zapomniałem jak się jeździ. Zuch chłopak” – Pomyślał z dumą. – Złap mnie za dłoń. Nauczę cię.
- Sama się nauczę. – Odburknęła.
- No okej, Zosiu samosiu. – Powiedział z kpiną. – Dajesz.
Zooey nie chętnie, puściła barierkę i próbowała złapać równowagę. Już przy 3 sekundzie, leżała na ziemi, trzymając się za nogę.
- Ała! Boli. Zayn dzwoń po karetkę szybko! – Krzyknęła. Na jej twarzy rzeczywiście malował się ból, ale Malik wątpił żeby złamała nogę.
- Chyba śnisz. – Mruknął z rozbawieniem.
- Ty głupi ośle dzwoń po karetkę! Już! Teraz! Zaraz! – Krzyczała. Zayn jednak ani drgnął. Założył ręce na piersi i przyglądał jej się z obojętną miną. – No dzwoń ty durny idioto! Nie słyszysz co powiedziałam? Boli mnie noga i to twoja wina! Chciałam, żebyś mi pomógł ale ty nie chciałeś! Powiem o tym wszystkim! Słyszysz, cały Londyn będzie wiedział jaki tępak z ciebie!
- Skończyłaś? – Spytał Zayn ziewając. – W takim razie, jeśli tak bardzo ci potrzebne pogotowie, to sobie po nie zadzwoń a mnie czterech liter nie zawracaj. Idę, nara.
- Ja nie mam telefonu, debilu! – Powiedziała jakby to było oczywiste. – Daj mi swój! Natychmiast!
- Bo co? – Spytał z uśmiechem.
 - Bo ja tak chcę!
- Za mało, narka.
Po tych słowach zaczął powoli się od niej oddalać. Dziewczyna krzyczała że pozwie go i jej adwokat mu tego nie daruje. W końcu umilkła. Zauważyła że Zayn siedzi na barierce która znajduje się jakieś 10 metrów dalej i przygląda jej się uważnie. Zdziwiła się. Myślała że sobie pójdzie, mając ją totalnie gdzieś.
- Może ruszyłbyś te swoje cztery litery i mi pomógł!
- Za mało! – Odkrzyknął.
- Proszę, rusz nadęty ośle swoje cztery litery i mi pomóż!
- Bez nadęty ośle i będziemy w domu. 
- Proszę pomóż mi skończony idioto!
Zayn machnął zrezygnowany ręką po czym zszedł z barierki po drugiej stronie. Przerażona dziewczyna zdała sobie sprawę że on naprawdę zamierza sobie pójść! Nie mogła tu zostać sama, tym bardziej że noga ją okropnie bolała.
- Błagam Zayn pomóż mi bo jestem biedna i nie dam rady! – Krzyknęła, jednak chłopak pomimo tego nie pojawił się. Ciężko wzdychając postanowiła wstać, zdała sobie sprawę że to niemożliwe. Łzy powoli napływały jej do oczu. Jak to możliwe że Zooey Sullivan ma kanaliki łzowe? Tak się skupiła nad rozmyślaniem kiedy umrze, że nie zauważyła iż ktoś ją bierze na ręce.
- No chodź tu, moja biedaczko. – Powiedział ze śmiechem.
- Nie mówiłam poważnie. – Zaznaczyła. – Doskonale bym sobie dała radę.
- Oczywiście, panno niezależna … A nogę masz tylko zwichniętą. Jutro powinnaś poczuć się lepiej … Zawiozę cię do twojego apartamentu, no chyba że mam cię porzucić w lesie, jak wolisz?
- Apartament. – Rzuciła z łaski na uciechę.
- Dobry wybór.
                                                                                  ***
Harry grał w warcaby od godziny. Nawet nie wiedział czy wygrywa ze sobą czy przegrywa … Hm, jakoś nie zwracał uwagi na grę tylko na swoje myśli … Po chwili z góry zszedł Louis, który gdy tylko go zobaczył ciężko westchnął i poszedł do kuchni po cole. Gdy wrócił usiadł na kanapie.
- Kto wygrywa? – Spytał, ku zaskoczeniu Stylesa.
- Prezydent USA.
- Czyli ja. – Powiedział Louis. Otóż, zawsze gdy grał z Harry’m w warcaby on był Prezydentem USA, a Styles Prezydentem Francji. Zwykle nigdy nie było wiadomo kto wygrał, ponieważ gdy któryś z nich przegrywał udawał że przypadkiem przewrócił planszę.
- Ty zawsze wygrywasz. – Odpowiedział po bardzo długim milczeniu. – Chcesz zagrać?
- Nie, wolę zrobić to. – Powiedział po czym odkręcił picie i wylał je prawie całe na Stylesa. – Oh, jak mi przykro! – Louis złapał się teatralnie za usta. – Jestem taki niezdarny.
- Tępak. – Mruknął Harry. – Ale należało mi się. To co, dasz mi w twarz i będziemy kwita?
- My nigdy nie będziemy kwita. – Odparł stanowczo. – Nigdy nikogo nie pokochasz tak jak ja Karen, więc nigdy ci nie wybaczę! No chyba że zrobię coś twojej rodzinie, ale nie jestem tobą.
- Rozumiem że nie chcesz zagrać …
- Wal się.
Po tych słowach Louis pochwycił zręcznym ruchem telefon Harre’go i rzucił nim z całej siły o ścianę. Styles zrobił wielkie oczy! Przecież telefon to prawie najważniejsza rzecz w jego życiu! Nie mógł uwierzyć że Lou zrobił coś takiego!
- Chcesz wojny, rozumiem. Okeej. – Harry poszedł na górę, zostawiając Louisa w oszołomieniu. Po chwili wrócił z jakimś albumem i z kieszeni wyjął zapaliczkę. – Skoro nie jesteśmy już najlepszymi przyjaciółmi to mogę spalić nasze wspólne zdjęcia. – Wytłumaczył naciskając guziczek w zapalniczce. Louis jak oparzony podbiegł do niego, starając mu się wyrwać album. Harry okazał się niewiarygodnie silny! Trzymał go z całych sił.
- Oddawaj to! – Krzyknął. – Nie masz prawa! To moje.
- Telefon też był mój, a teraz nadaje się do śmieci.
- Bo zdjęcia zawarte w nim, widocznie nie były dla ciebie ważne, skoro całowałeś się z moją dziewczyną! Ale te tutaj, w tym albumie są dla mnie cholernie ważne!
- Tak? To może zobaczymy co w nim jest … Pewnie ty na milionach imprez, podrywający miliony dziewczyn … - Powiedział, będąc prawie pewien że trafił. Lou wtedy odpuścił. Stał obok niego, przyglądając mu się ze smutkiem. Harry zaniemówił gdy otworzył album. Nie było w nim zdjęć, imprez, fajnych dziewczyn poznanych w klubach ale …
- Są tu wszyscy którzy są dla mnie ważni. – Wytłumaczył. – Na początku, jest twoje zdjęcie i Karen ponieważ to wy z wszystkich na tym świecie jesteście mi najbliżsi, nie moja mama czy tata ale wy … Przynajmniej byliście do piątku tydzień temu … Tracąc was, straciłem rodzinę. Dlatego wolę znienawidzić niż zapomnieć.
Harry milczał. Co w takiej sytuacji powiedzieć? Przepraszam, to się więcej nie powtórzy?
- To dlatego ty … - Urwał głęboko się zamyślając. – Stwórz nowy album, w którym na ostatnim miejscu umieścisz mnie i Karen.
- Raczej spalę wasze zdjęcie. – Odburknął.
- Louis do cholery! Powiedz co mam zrobić żebyś mi wybaczył! Jesteś dla mnie bardzo ważny! Ważniejszy niż Karen, naprawdę. Udowodnij że ja też byłem, jestem dla ciebie ważny i powiedz co mam zrobić! Uczynię wszystko!
- Bądź moim niewolnikiem. – Powiedział po namyśle.
- A tak poważnie?
- A tak poważnie to bądź moim niewolnikiem. Jeśli podołasz paru trudnym zadaniom, które każe ci zrobić, to znaczy że rzeczywiście zależy ci na mnie. A jeśli dasz sobie spokój to nigdy nie byłeś godzien być moim przyjacielem.
- I tylko tyle? Pfff, Lou dam radę bez problemiku.
- Nie bądź taki pewny. – Powiedział z cwanym uśmiechem i wyrwał mu z ręki jego album a potem poszedł do swojego pokoju. Harry zmarszczył brwi … Louis … Louis Tomlinson …
- O cholera! – Złapał się za usta. – Zapomniałem że to mistrz intryg …
                                          KONIEC
W 68 zacznie się męka Harre’go. Przeczytacie, co tam wykombinował Louis. Ogólnie, to mam milion pomysłów, a nie umiem ich fajnie napisać i to mnie wkurza. No ale dobra, jak jest tak jest. Ważne że w ogóle jest ;-P. 
Dziękuje śliczne za komentarze :). Bardziej poprawiacie mi humor niż nie jeden serial komediowy :D Nie to że się podlizuje, czy coś, nie nie nie. To nie w mym stylu. :) Aha i ktoś chciał żebym dodawała odcinki częściej no ale jak będę dodawać co 3 dni to nie nadążę z pisaniem. Więc średnio będą się pojawiać co 4 dni. Może raz na jakiś czas co 3:D A pamiętam jak zaczynałam blooga to chciałam nawet co 2 dni! Ale potem zrezygnowałam, kiedy zdałam sobie sprawę że to nie tak prosto:D
  

16 komentarzy:

  1. Jeej. :) Jaki ty masz talent :C Żal mi Hazzy i Karen ale sami nawarzyli sobie piwaa. :) Ciekawe czy Zayn zmienia nastawienie do księżnej xd Tak ją nazywam ;pp Dzieje się.. oj i to się dzieje :) UWIELBIAM TEGO BLOGA. NAJLEPSZY BLOG POD SŁOŃCEM. Dzięki ,za tego bloga :) - Kinn.

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!CÓDOWNIE!!!!!!Jak zwykle!:D.Jesteś niesamowita ;).Teraz tylko przeżyć te 4 dni i kolejna część juppie!!!!!!Mam takie pytanie...A mianowicie takie ile będzie rozdziałów mnie niż 100 czy więcej niż 100???licze na te drugie ;D
    Pozdrawaim Cię i twojich wymyślonych bohaterów którzy śnią mi się po nocach :).Zapraszam również na mojego bloga http://opowiadanie-z-one-direction-i.blogspot.com/2012/12/rozdzia-1.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie nareszcie pierwsza ;p rozdział jak zawsze zajebisty;) ciekawe co takiego wymyśliłaś z Lou Może wybaczy mu?? Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;D
    Życzę weny i pozdrawiam Madzia ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. A jednak nie pierwsza ;(

    OdpowiedzUsuń
  5. Odcinek zajebisty zresztą jak zawsze :D Błagam nigdy nie kończ tego opowiadania, ono jest po prostu za dobre ! :)

    miałabym prośbę, pomogłabyś chociaż troszeczkę rozsławić mojego bloga ? nie mówię tu o nie wiadomo czym, chociaż troszeczkę :P

    przy okazji zapraszam wszystkich na mój blog, również z opowiadaniem o 1D:
    http://the-story-about-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, super. Uwielbiam Cię. :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Postanowiłam że jak tak odwiedzam twojego bloga sto razy dziennie :D to będe dodawać po dwa komętarze żebyć miała większą zachęte do pisanie.Ja naprzykłam jestem załamana bo niewiem co mam dalej pisać w swojim blogu :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejciu,booski!:D <3
    Nie mogę sie doczekać planów Lou co do Hazzy.:D
    Fajnie by było gdyby z Karen i Lou też się wszytsko ułożyło,ale rozumiem małe kroczki.;D
    Pozdrawiam i czekam na następny:*
    Caroo

    OdpowiedzUsuń
  9. heh Harry niewolnik ;D Boże Tommo i te jego zadania będzie się działo ;)
    Już 67 odcinek później 68 i 69 ;p Ah.. to będą czasy. Mam nadzieję, że Karen i Louis się pogodzą i stworzą bebe Laren heh fantazja mnie ponosi.. wiem ;DD Laren jeżeli można tak to nazwać ;p Czekam na nastepny i pozdrawiam Weronika xoxo

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział. Jestem ciekawa zadań dla Harrrgo. Osobiście chciałabym żeby Karen była z Harrym ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Super blog, świetny odcinek ;) Czekam na NN
    http://and-little-things-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej nowy rozdział mojego opowiadania :D
    http://the-story-about-one-direction.blogspot.com/

    zapraszam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. No świetne ;D Uwielbiam tego blooga ;D jest taki pomysłowy i oryginalny ;DDD
    Ale niech Karen będzie z Louisem <333 plooooooooose.

    OdpowiedzUsuń
  14. boskie rozdział :)
    a ja zapraszam do mnie---> http://1dopwiadania.blogspot.com/
    mam nadzieję, ze wpadniesz i skomentujesz :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Super ;)) Ciekawe jakę męczarnie wymyślisz Hazzie.

    OdpowiedzUsuń
  16. BŁAGAM CIĘ, NIECH LOUIS NIE BEDZIE Z KAREN. HARREN FOREVER :*
    BŁAGAM, BŁAGAM. TO JEST DLA MNIE WSZYSTKO, JAK ONI BĘDĄ RAZEM!!!!
    A JAK NIE BĘDĄ, TO NIECH CHOCIAŻ HARRY ZNAJDZIE SOBIE DZIEWCZYNE I NIECH KAREN BEDZIE O NIA ZAZDROSNA, A HAZZA BEDZIE KOCHAŁ JĄ 100X BARDZIEJ OD KAREN. ALE BŁAGAM, ZEBY ONI BYLI RAZEM.

    OdpowiedzUsuń