Oczami Vanessy:
Dzisiaj
jest dzień w którym Vanessa Malik rozprawi się z Justinem Bieberem, który na
każdym możliwym kroku łamie serce biednemu Rodrickowi. Wstałam rano i zaparzyłam
sobie świeżej kawy, po czym usiadłam przy stole w kuchni i rozkoszowałam się
jej smakiem. Muszę rozpracować listę rzeczy do zrobienia. Na pewno pojawi się
tam:
a)
Zaciągnąć
Harry’ego do łóżka
b)
Rozprawić
się z Justinem Bieberem
Zmrużyłam
oczy zastanawiając się czy w moim życiu jest coś jeszcze na czym mi aktualnie
zależy i o mało nie uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
c)
Zostać
sławną
Oczywiście
nie jest to ważne w jakim kontekście sławną. Najważniejsze aby się o mnie
mówiło. Mogłabym być chociaż celebrytką.
-
Hej. Jak ci się spało? – zapytała Victoria wchodząc do kuchni.
-
Wyśmienicie. A tobie? – odpowiedziałam. Byłam absolutnie podekscytowana! Ten
dzień zapowiadał się bosko.
-
Okropnie. – jęknęła. – Całą noc nie spałam, bo ktoś wiercił w ścianie.
Myślałam, że szału dostane.
-
Ja biorę tabletki nasenne. – powiedziałam wzruszając ramionami.
-
Mnie też by się przydały. Zrobisz mi kawę?
Roześmiałam
się, myśląc, że to żart. Vic chce mi rozkazywać? Od kiedy zostałam służącą?
Błagam.
-
Okey. Zrozumiałam. – westchnęła i podeszła do ekspresu.
-
Pamiętasz o naszym spotkaniu z Justinem?
-
Oczywiście. – uśmiechnęła się sztucznie. Wtem do kuchni wparował Zayn. Wyglądał
jak nowo narodzony. Gdyby nie był moim bratem to… stop! Jest moim bratem, a ja
zamieniam się w jakąś napaloną laskę.
-
Siemano dziewczyny. Mam nadzieje, ze was nie obudziłem. – powiedział
uśmiechając się szeroko.
-
W jakim sensie nie obudziłeś? – zapytała Victoria.
-
No wierceniem w ścianie. – odparł.
-
Jedno słowo: Co?! – krzyknęła Vic. – Po co wierciłeś w ścianie w środku nocy?
Upadłeś na głowę? Jesteś nienormalnym psycholem! Lecz się! – krzyczała jak
opętana. Zayn wyglądał na lekko przerażonego.
-
Wieszałem nową szafkę. – powiedział. - Van zrobisz mi kawy? – zapytał, a ja
myślałam, że oszaleje! Serio? Miałam coś powiedzieć niegrzecznego, ale ubiegł
mnie mój brat. – Żartowałem. Spokojnie księżniczko. – roześmiał się. Victoria
zachichotała. Zmrużyłam oczy, ale nic nie odpowiedziałam na to. – Jak chcecie
możecie zobaczyć, potem.
-
Sorry, ale mamy inne plany, prawda Vic? – uśmiechnęłam się sztucznie.
-
Tak. – odparła nieśmiało. – Idziemy do Justina.
-
Biebera? Po co? – zdziwił się Zayn. – Z moich źródeł wynika, że nie pojawił się
w jego wykonaniu kolejny skandal, ale nie długo jest gala rozdania nagród, więc
pewnie się upije i wyląduje w łóżku z kimkolwiek, z moich źródeł też wynika, że
wszystko mu jedno z kim sypia, ale najczęściej są to mężczyźni.
-
Czy twoje źródła są wszystko wiedzące? – zapytałam.
-
Jak najbardziej. – uśmiechnął się szeroko.
-
Okej. – założyłam ręce na klatkę piersiową. – W takim razie czy Justin zdradził
Rodricka? I dlaczego się do niego nie odzywa? – posłałam mu wyczekujące
spojrzenie. Niech no ja się dowiem, że ten napaleniec miał kontakty seksualne z
kimś innym niż Rodri to wydrapię oczy!
-
Ależ oczywiście, kochana siostrzyczko. – powiedział Zayn, jak coś oczywistego.
– Cały czas. Tak jak mówiłem sypia i z kobietami i z mężczyznami, ale
najczęściej z facetami.
-
Dowody? – spytałam.
-
Aktualnie nie mam żadnych. Ale rozmawiałem z Sandrine, dziewczyną która z nim
spała. Fajna laska. Gdyby nie dawała na prawo i lewo sam bym się z nią umówił.
– stwierdził Malik. Widziałam jak Victoria robi się zazdrosna. Sama bym była na
jej miejscu.
-
A dlaczego się do niego nie odzywa?
-
Nie trzeba być Sherlockiem Van, aby to wiedzieć.
-
Czyli?
-
Najzwyczajniej w świecie mu się znudził. – wzruszył ramionami. No chyba kurwa
nie! Rodrick to najfajniejszy chłopak na całym świecie. Nie mógł się ot tak po
prostu znudzić. Nogi z dupy powyrywam jeśli to prawda.
-
I tak nie masz dowodów. – stwierdziłam
Oczami Harry’ego:
Moim
ulubionym zajęciem jest śpiewanie i branie prysznica. Więc aby to połączyć
najczęściej i śpiewam i biorę prysznic jednocześnie. W tym momencie także.
Postanowiłem zaśpiewać coś z repertuaru Maroon 5. Padło na „Sugar”.
-
Your sugar, yes please, would you come and put it down on me? I'm right here,
cause I need, little love, a little sympathy… - przerwałem z uwagi na fakt, iż
usłyszałem jakiś dźwięk. Zmarszczyłem brwi i wyjrzałem z kabiny nasłuchując.
Cisza. Chyba się przesłyszałem. – pomyślałem. Postanowiłem w tym wypadku
kontynuować piosenkę. - Yeah you show me good loving, make it alright need a
little sweetness in my life… - znów usłyszałem jakiś dźwięk. Zakręciłem wodę i
otworzyłem kabinę. – Steve to ty?! – krzyknąłem, gdyż Vanessa mówiła, że on
często lubi się wpraszać niezapowiedziany do domu. Nikt jednak nie
odpowiedział. Wyszedłem więc i założyłem ręcznik na biodra. Jezu, a jeśli to
włamywacze? Ale to jedna z lepszych dzielnic. Niemożliwe. Otworzyłem drzwi i …
wrzasnąłem jak dziewczyna! – Eleanor? – pisnąłem, nadal będąc w szoku.
-
Ojej, widzę, że nie w porę? – dotknęła dłonią ust.
-
Kto cię tu wpuścił? – zapytałem.
-
Steve mówił, że otwarte.
-
A skąd on to wie? – spytałem, na co dziewczyna wzruszyła ramionami. – Nie
ważne. Nie możesz wchodzić bez pukania.
-
Pukałam. Nie słyszałeś bo brałeś prysznic i śpiewałeś Maroona 5. – powiedziała.
-
Racja, wybacz.
-
Swoją drogą masz śliczny głos. Myślałeś nad tym aby pójść do jakiegoś talent
show czy coś w tym stylu?
-
Nie. – wzdrygnąłem się. Nie lubię śpiewać przed obcymi. Robię się wtedy
nieśmiały.
-
A powinieneś. Może cię zgłosić? – zaproponowała. Otworzyłem szeroko oczy.
-
Nie. Absolutnie nie. Błagam, obiecaj mi, że tego nie zrobisz. – poprosiłem.
-
W porządku. Ale mam warunek.
-
Jaki? – jęknąłem.
-
Druga randka. – powiedziała z szerokim uśmiechem. No nie! Wkręciła mnie na
pierwszą, a teraz na drugą? Nie mogę tego zrobić Vanessie. Podoba mi się i może
z tego być coś więcej, ale nie póki Eleanor się cały czas obok mnie kręci.
-
Tylko tyle czy coś jeszcze?
-
Na razie tyle. – odpowiedziała z satysfakcją. „Na razie” dobre sobie. Ciekawe
co będzie potem? Wspólna noc?
-
Okej. Ale tym razem ja wybieram miejsce spotkania. – powiedziałem. Chyba wiem
jak ją do siebie zniechęcić. Po prostu musi mnie poznać bliżej… sama ucieknie
niczym wystraszone zwierzę.
Oczami Vanessy:
Razem
z Rodrickiem i Victorią poszliśmy do apartamentu Justina. Okazało się, ze
wszyscy doskonale znają Vic i nie było kompletnie problemu z wpuszczeniem nas z
nią. Wszyscy byli dla niej mili, uśmiechali się i machali. Poczułam się
zazdrosna. Ma idealną pracę! Chciałabym taką i byłabym co najważniejsze sławna!
Cholera no. Zawsze co najlepsze przydarza się Vic, a nie mnie. Życie to jędza.
Gdy
staliśmy przed drzwiami, Rodrick zaczął nieco panikować. Chodził w te i we w te
obgryzając przy tym paznokcie.
-
Nie dam rady. – powiedział. – Van, słońce, idź i załatw to za mnie.
-
Bądź mężczyzną. – powiedziałam zniecierpliwiona. – Naprawdę wstydzisz się
własnego chłopaka?
-
Nie. Boje się tego, że ze mną zerwie.
-
Rodri, jesteś cudownym chłopakiem. Tylko idiota by z tobą zerwał. Idź! –
powiedziałam i popchnęłam go ku drzwiom.
-
W porządku. – wziął głęboki oddech i zapukał. Odczekaliśmy w napięciu kilka
sekund, po tym czasie usłyszeliśmy jak ktoś przeklinając idzie otworzyć. Ta,
cały Justin. Victoria opowiedziała mi co nie co na jego temat.
-
Hej Jus. – przywitała się Victoria.
-
A, to znowu ty. – odpowiedział widząc ją. – O cześć Ro… - Justin starał się
przypomnieć sobie imię własnego chłopaka! No nie wierzę!
-
Rodrick. – podpowiedział mu. Jeszcze nigdy nie widziałam Rodricka tak
zestresowanego. To było urocze. Justin wyglądał jak typowy gwiazdor. Ciemne
okulary, złote łańcuchy na szyi, luźne spodnie i kolorowa koszulka, włosy miał
postawione na żel. Wyglądał całkiem przyzwoicie.
-
Właśnie, Rodrick. Stęskniłeś się za mną, skarbie? – starał się być miły, ale
słabo mu to wychodziło. Doskonale widziałam, że był i zaskoczony i
niezadowolony przyjściem własnego chłopaka.
-
Po tygodniu nie widzenia cię i nie rozmawiania z tobą? Wcale. – powiedział z
ironią mój przyjaciel.
-
W takim razie co tu robisz? – spytał Bieber. Zachichotałam. Serio, tak ciężko
wyczuć ironię?
-
To chyba oczywiste, że się stęskniłem! Cały czas o tobie myślę. – powiedział
Rodrick desperackim tonem. – Nie śpię, nie jem, nie mogę się na niczym skupić.
W mojej głowie jesteś tylko ty, Justin. Dlaczego ze mną nie rozmawiasz?
Bieber
podrapał się w kark, usilnie próbując wymyślić jakąś odpowiedź.
-
Miałem dość napięty grafik. – wyznał w końcu. Błagam! Na imprezy to miał czas.
Chyba zaczynam wierzyć Zaynowi. To mało prawdopodobne, że Jus pozostał wierny
Rodrickowi.
-
Może nas zaprosisz do środka, co? – odezwałam się w końcu.
-
Jasne, wchodźcie. – powiedział. Zdziwiła mnie jego gościnność. – Ty też musisz?
– spytał patrząc na Victorie.
-
To chyba logiczne skoro jestem twoją dziewczyną? – powiedziała ostrym tonem.
-
On niby też jest moim chłopakiem, a… - Justin wskazał na Rodricka, a potem
urwał widząc jego minę. – Wchodź. – wywrócił oczami. Jego apartament robił
wrażenie. Był urządzony w nowoczesnym stylu, a meble wyglądały na bardzo
drogie. Wszędzie praktycznie wisiały jego plakaty. Jezu, przeraża mnie jego
uwielbienie do siebie. A w salonie w gablocie stały nagrody, które wygrał na
różnych galach. Na komodzie w ramce stało zdjęcie Justina z jakimś facetem.
Jasna cholera, co to za koleś?
-
Kto to? – zapytałam wskazując na zdjęcie.
-
Mój menadżer. – odpowiedział chłopak, a ja odetchnęłam z ulgą. Ale zaraz,
zaraz… oprawia w ramkę zdjęcia z menadżerem, a z chłopakiem nie? Trochę słabe.
-
Przystojny. Wolny? – spytałam. Justin posłał mi spojrzenie typu: ty tak na
serio?
-
Nie ważne, zapomnij. – powiedziałam machając nie dbale ręką.
-
Nie zaproponujesz nic do picia? – zapytała Victoria.
-
Och, jasne. Sorka. Rodrick, Vanessa napijecie się czegoś?
-
Ja poproszę colę. – powiedziałam.
-
Ja też. – poparł mnie Rodri.
-
Spoczko. Elenka! Przyniosłabyś cole dla moich przyjaciół?! – krzyknął do
zapewne służącej.
-
Oczywiście, królu popu! – odkrzyknęła kobieta. Miałam ochotę wybuchnąć
śmiechem. Każe pewnie biednej kobiecie tak na siebie mówić.?
-
Hello! A ja? – odezwała się oburzona Victoria.
-
Och, wybacz. Już Elena przyjęła zamówienie. Nie będzie latać dwa razy, bo tobie
chce się pić! – odparł Bieber. Victoria wyglądała jakby zaraz miała wybuchnąć
ze złości. Nawet zrobiło mi się jej szkoda.
-
Przyjaciół? – powiedział Rodrick. – A więc masz mnie za przyjaciela? – jego
głos drżał. Biedactwo.
-
No wiesz… - Jus ponownie podrapał się w kark. – Jestem piosenkarzem, mam swoje
zobowiązania, nie? No i mój bardzo, ale to bardzo, piekielnie napięty grafik
nie pozwala mi na, wiesz… związek.
-
Co? – jęknął Rodri.
-
Myślę, że… powinniśmy zrobić sobie przerwę. Nie zerwać, wiesz, ale zrobić
przerwę. Aby odpocząć i zastanowić się nad tym co dalej, pasuje ci?
Rodrick
wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać. Stał tak po prostu i milczał. Miałam
ochotę go przytulić, ale wiedziałam, że jeżeli to zrobię to rozbeczy się jak
małe dziecko. Na to będzie czas w domu. Teraz musimy sobie wyjaśnić kilka spraw
z panem Bieberem.
-
Pytasz swojego chłopaka, który cię przez ten cały czas kochał i był ci wierny
czy mu to pasuje? Czy ty upadłeś na głowę, czy od urodzenia jesteś
niezrównoważony psychicznie?! – krzyknęłam.
-
Spokojnie, mała. Skąd te nerwy?
Mała?
Czy on mnie nazwał mała?
-
Hej, posłuchaj no chłopczyku… - wyciągnęłam przed siebie palec wskazujący tak
jakbym mu groziła.
-
Van, może już chodźmy. – odezwała się Victoria. – Nie chce przez ciebie stracić
pracy.
-
My się jeszcze policzymy. – powiedziałam przez zaciśnięte zęby do Justina.
Wtedy jego służąca przyszła z naszą colą.
-
Wybacz Elenko, ale ci państwo już wychodzą. – powiedział do niej. – Narazka.
Miło było poznać.
Nie
wierzę! Po prostu kurwa nie wierzę! Jak można być takim zapatrzonym w siebie?
Typowy gwiazdor. Nie pomyliłam się ani trochę!
-
Chodźmy Rodrick. Nic tu po nas. – rzuciłam mu spojrzenie pełne wyższości i
złapałam mojego przyjaciela za ramię, po czym wyprowadziłam go z apartamentu.
***
Rodrick
zużył moją całą paczkę chusteczek. Musiałam wysłać Zayna po następną. Biedny
chłopiec. Jak ten dupek mógł mu to zrobić? Na miejscu Victorii w ramach
protestu rzuciłabym w cholerę tą pracę! Nie mogłabym pracować u kogoś takiego.
Jego zachowanie jest poniżej normy społecznej. Ja wprawdzie też jestem wredna,
ale jeszcze nikogo nie rzuciłam. Może dlatego, że nigdy nie miałam chłopaka, bo
zawsze moje przygody kończyły się na seksie, ale chociaż nikomu nie złamałam
serca.
-
Nie warto płakać za kimś takim. – starałam się go pocieszyć.
-
Nie rozumiem. Po prostu nie rozumiem. Dlaczego mi to zrobił? – chlipał.
-
Bo jest ślepy i nie widział jaki jesteś piękny. – objęłam go ramieniem.
-
Nie byłem dla niego wystarczająco dobry. Powinienem się zmienić. – stwierdził.
-
Rodri, to nie jest rozwiązanie. Byłeś wspaniałym chłopakiem, to on powinien się
zmienić.
-
Nie, on był idealny. To ja zwaliłem. – powiedział. No zaraz mnie szlag trafi!
Jeszcze mi tu w depresję wpadnie! Nosz cholera jasna.
-
Nic nie zawaliłeś, słońce, okej? Byłeś najlepszym chłopakiem na całej kuli
ziemskiej. To on na ciebie nie zasłużył. Po za tym to tylko przerwa. Na pewno
wróci do ciebie z podkulonym ogonem.
Rodrick
nadal płakał nieprzekonany zapewne moimi słowami. Cóż, sama w nie, nie
wierzyłam, ale jakoś musiałam go pocieszyć.
-
Van! Ktoś do ciebie! – krzyknął Zayn. Wstałam z kanapy, zostawiając
zasmarkanego Rodricka samego, modląc się aby nie popełnił samobójstwa w tym
czasie i poszłam do holu. W progu zastałam… no nie wierzę!
-
Witaj, suko. – powiedziałam ze słodkim uśmieszkiem.
-
Daruj sobie złośliwości. – odparła Eleanor. – Przyszłam tylko aby cię
poinformować, że przegrałaś, rozumiesz? Przegrałaś przez wielkie P.
-
Co masz na myśli? – zmarszczyłam brwi.
-
To, że Harry umówił się ze mną na drugą randkę. – powiedziała z cwanym
uśmieszkiem. Założyłam ręce na klatkę piersiową.
-
Skąd mam pewność, ze nie kłamiesz?
-
A czy poprzednim razem kłamałam? No właśnie. Możesz go zresztą zapytać jak
chcesz.
Po
tych słowach poszła, a ja stałam przed otwartymi drzwiami nie wiedząc co
zrobić? Harry to taki sam dupek jak Justin. Faceci na tym świecie w
dzisiejszych czasach są nic nie warci.
__________________________________________________________
Biedny Rodrick :( To już chyba ostateczny koniec z Justinem... jak myślicie? :)
Biedny Rodrick :( To już chyba ostateczny koniec z Justinem... jak myślicie? :)
Ja czekam aż polubię Vanessę...
OdpowiedzUsuńCzekam na randkę Harry'ego i El bo czuje ze to może być fajne :)
Biedny Rodri zasługuje na kogoś... normalniejszego? Tak chyba to dobre określenie
Świetny rozdział ! :D
OdpowiedzUsuńJustin Ty chuju wredny jak mogłeś takiego słodziaka skrzywdzić ?!?!
Oby Van dała mu popalić xD
Czuję że Vanessa to w końcu El zbije bądź chociaż pobije jak przystało na damę :D haha
Dużo weny Alex <3