sobota, 16 maja 2015

Łamacze serc 1x04

Oczami Vanessy:
Właśnie została rozpoczęta wojna, a ja nie spocznę póki jej nie wygram. Ta szmata Calder nie ma ze mną szans jak już powiedziałam. Znam swoje wdzięki i jestem pewna, że jeżeli tylko bym skinęła palcem to Harry poleciałby do mnie. Być może stwierdził, że po prostu nie ma u mnie szans, gdyż taki ktoś jak ja nigdy by się z nim nie umówił. No cóż, biedactwo bardzo się myli ale ta myśl pociesza mnie bardziej niż to, że zauroczył się w Eleanor. Nigdy bym tego nie zniosła! Właśnie stałam przed dużym lustrem w swoim pokoju i podziwiałam swoje odbicie. Bosko! Harry padnie z nóg jak mnie zobaczy. A Eleanor? Totalnie odechce się walki.
- I co? Ja mam niby w tym iść? - rozległ się głos Rodricka z łazienki. Zachichotałam pod nosem. Chłopak nie był przyzwyczajony do paradowania w garniturze, ale stwierdziłam, że doda mu uroku bardziej niż jego strój na co dzień czyli rurki i obcisła koszulka. Teraz wygląda jak mężczyzna i nikt nie będzie miał wątpliwości, że jest hetero co oczywiście nie było prawdą ale ludzie o tym nie wiedzieli. 
- Rodri wyglądasz bosko. Tylko spójrz na siebie! - zaświergotałam radośnie. Chłopak podszedł do lusterka kręcąc głową. 
- Wyglądam jak hetero. - stwierdził z niesmakiem. - I co może jeszcze mam cię pocałować?
- Przepraszam bardzo ale czy to dla ciebie jest problemem?! - uniosłam się, że aż Rodrick lekko zadygotał. Potrząsnął lekko głową. 
- Nie, oczywiście, że nie. Pocałowałbym cię z pełną dozą namiętności. Przecież doskonale o tym wiesz. - podlizał się posyłając mi całusa w powietrzu i znikł za drzwiami łazienki. - Ale grzywka może zostać? 
- Może. - zgodziłam się łaskawie, na co odetchnął z ulga. 
***
Gdy zeszłam na dół od razu przybiegła do mnie Victoria z Zaynem. Zawsze uwielbiali ploteczki i musieli mieć wszystkie informacje z pierwszej ręki. Ja za to nie za bardzo lubiłam opowiadać o sobie co nie szło dobrze w parze z ich chorymi obsesjami. Naprawdę nie rozumiem czemu uciekają przed uczuciami. Przecież gołym okiem widać, że są w sobie zakochani ... No cóż. 
- Bosko wyglądasz! - wykrzyknęła Vic i jak najszybciej do mnie podbiegła. 
- Rodrick? - zapytał Zayn gdy zobaczył go schodzącego po schodach. - Idziecie na randkę? - pisnął. 
- Nie, oczywiście, że nie. - odpowiedziałam ze śmiechem. - Raczej udajemy randkę. - dodałam z tajemniczym uśmieszkiem. 
- To znaczy? - dopytywał się mój brat. 
- Tyle powinno wam na razie wystarczyć. Jak wrócę opowiem resztę. - powiedziałam i ciągnąc Rodricka za dłoń wyszliśmy z domu pozostawiając moich przyjaciół z milionem pytań. 
Oczami Victorii:
Moja najlepsza przyjaciółka wyszła gdzieś z Rodrickiem, a ja nie mam zielonego pojęcia gdzie! Wiedziałam jedno nie chce spędzić piątkowego wieczoru oglądając telewizję i także chce się zabawić. Spojrzałam na Zayna, który stał oparty o ścianę i patrzył się w podłogę. Ciężko westchnęłam. Gdybym mogła poznać jego myśli ... chociaż na jedną minutę! Oddałabym za to wszystko! No prawie bo są pewne rzeczy, które są tylko i wyłącznie moje i mają dla mnie wartość sentymentalną. 
- Pójdę się przejechać. - zdecydowałam w końcu. 
- Nie masz prawa jazdy. - przypomniał mi surowym tonem. Czyżby był zły? 
- Och. - machnęłam niedbale ręką. - Jest noc. Po drodze nie pałętają się małe dzieciaki, nie ma policji. Nic mi nie grozi. 
- I tak nie możesz tego zrobić. - powiedział ostro. Spojrzałam na niego kokieteryjnie. 
- Czyżby ktoś tu się o mnie troszczył? - uśmiechnęłam się zadziornie. 
- Tak bo jeżeli coś ci się stanie to będzie moja wina bo na to pozwoliłem, dlatego jadę z tobą. – postanowił, a ja myślałam, że zaraz rozpłaczę się ze szczęścia. Ja i on. Sam na sam w nocy. W pustym samochodzie. Będzie gorąco! 
Oczami Vanessy:
Rodrick praktycznie przez całą drogę narzekał. Trochę mnie to zaczęło nudzić. Czy ten chłopak nie może zrozumieć, że ta "randka" jest ważna i od niej wiele zależy? Przede wszystkim muszę wzbudzić w Harrym zazdrość, a nie uda mi się jeżeli Rodrick będzie się zachowywać jak rozpuszczony chłopiec, który jest nie zadowolony ze swojego życia! Przed wejściem do restauracji powiedziałam: 
- Przestań narzekać. - syknęłam niezadowolona. 
- Ten garnitur jest strasznie nie wygodny. - odpowiedział zapewne licząc iż powiem: Możesz iść do domu twoja pomoc i tak byłaby bezużyteczna przy takim zrzędzeniu. 
- Rodri, ustaliliśmy, że pójdziesz ze mną na tą randkę aby wzbudzić w Harrym zazdrość, tak? Mamy się świetnie bawić i proszę! Zrób to dla mnie! Czyż nie jestem twoją najlepszą przyjaciółką? 
- Nie. - odparł sucho aż przeszedł mnie dreszcz. - Jesteś dla mnie jak siostra. - dodał a ja uśmiechnęłam się szeroko słysząc to. Potem weszliśmy do pomieszczenia. Zajęliśmy miejsca prawie na środku tak, aby Harry i Eleanor, którzy mogą się pojawić w każdej chwili mogli nas zobaczyć. Zaczęłam kręcić się na siedzeniu rozglądając we wszystkie strony. Nie ujrzałam ich jednak nigdzie. A co jeżeli ta suka okłamała mnie i wcale się na dziś nie umówili? Calder byłaby do tego zdolna. Jestem pewna. - Przyjdą. - powiedział Rodrick dotykając lekko mojego ramienia, a ja uśmiechnęłam się lekko. Chciałabym w to wierzyć. Naprawdę. Ale z drugiej strony? Może oni się wcale nie umówili? Może Harry rzeczywiście nie poszedłby z nią na żadną randkę? Ta myśl spodobała mi się o wiele bardziej. 
- Oby nie. - odpowiedziałam radośnie. - Chcę wierzyć, że Harry nie zdecydował się iść z nią na randkę. 
Rodrick miał coś powiedzieć, ale w tym momencie serce mi momentalnie stanęło. Zobaczyłam bowiem jak Eleanor i Harry wchodzą do restauracji. Oboje wyglądali na szczęśliwych. Pomyślałam sobie, że to najgorsza chwila w całym moim życiu. Bez zastanowienia chwyciłam dłoń Rodricka i mocno ją ścisnęłam po czym się roześmiałam. 
- Rodri, jesteś taki zabawny. - powiedziałam. Chłopak w pierwszym momencie patrzył się na mnie marszcząc brwi, a zaraz potem chyba zrozumiał o co mi chodzi bo także się roześmiał. Po kilku sekundach śmiechu oboje stwierdziliśmy, że co za dużo to nie zdrowo. Ludzie w restauracji patrzyli na nas dziwnie. 
- Z czego właściwie się śmiejemy? - zapytał cicho. 
- Nie wiem ale oni mają myśleć, że z czegoś bardzo zabawnego. - odpowiedziałam i nie wiem dlaczego, ale znów się roześmiałam. Rodrick pozostawał nie wzruszony więc przestałam. - Patrzą się na nas? - spytałam szeptem. 
- Wydaje mi się, że Eleanor zerka mrużąc te swoje oczka jak u kocicy. - powiedział patrząc na nich na wprost. Kurde! Dlaczego ja musiałam usiąść przy nie właściwym krzesełku? Albo dlaczego oni postanowili usiąść za mną? Założę się, że wybór miejsca był pomysłem tej szmaty. Zawsze musi mi upierniczać życie. 
- Ona tak zawsze. - machnęłam nie dbale dłonią. - Słuchaj Rodri, zamieniłbyś się miejscami? - zapytałam nieśmiało. 
- Ale dlaczego? - zmarszczył brwi, a po chwili pokręcił głową z niedowierzaniem. - Chcesz ich dokładnie widzieć, co? 
- A myślisz, że po co tu przyszłam? Posiedzieć, zjeść coś i pośmiać się nie wiadomo nawet z czego? - syknęłam. Chłopak kiwnął głową. 
- Tak, tak właśnie myślałem. Van, nie uważasz, że to będzie dziwne? Zostańmy tak jak jest a je będę ci dawał sprawozdanie. - odparł na co ja zgodziłam się z ciężkim westchnieniem, chodź wcale mi to nie odpowiadało. Wolałam ich sama widzieć. Rodrick nie zawsze wychwyci wszystkie czułe gesty lub jednoznaczne spojrzenia. Ja jestem w tym o wiele lepsza. - Może coś zamówimy? Głupio tak siedzieć w restauracji nic nie jedząc. 
Kiwnęłam głową. 
- Masz rację. Wyglądamy jak idioci, chociaż bardziej ty. - chłopak posłał mi groźne spojrzenie. - No co? Spójrz na mnie i powiedz, że wyglądam jak idiotka! Nie dasz rady, co? - spojrzałam na niego z satysfakcją. Rodrick ciężko westchnął co znaczyło, że wygrałam. Ha! Chłopak wyciągnął rękę przywołując tym samym kelnera, który podszedł do nas jak mi się zdawało niechętnie. Hello! Do takiego kogoś jak ja podchodzić z ociąganiem się?
- Ja poproszę kurczaka. - powiedział dumnie Rodrick. 
- Jedząc kurczaka nie staniesz się bardziej męski. - odpowiedziałam licząc na kolejne zwycięstwo. Chłopak pokazał mi język. 
- Poproszę kurczaka i do tego piwo. - rzekł z jeszcze większą dumą. - Prawdziwy męski posiłek. 
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Czy ten idiota naprawdę myśli, że w tej restauracji podają coś tak bez gustownego jak piwo?! 
- Nie mamy piwa. Ale mogę panu podać wino. - odezwał się kelner. 
- Wiec poproszę, ale jakieś, które piją hetero. Nie chciałbym być dyskryminowany z powodu mojej orientacji, zrozumiano? 
Mężczyzna kiwnął głową przestraszony, a zaraz potem spojrzał na mnie. No ten koleś chyba nie uważa, że przeszłam operację zmiany płci?
- Ja poproszę sałatkę i to wszystko. – odpowiedziałam, a kelner jak najszybciej się zmył. Potem patrzyłam się na Rodricka przez kilka minut. On jednak był pogrążony w swoim świecie. Jak zwykle zresztą. Nic innego nie ma znaczenia. Często ma takie odskoki od normy czasem się zastanawiam czy to nie ma podłoża w dzieciństwie. Może rodzice nie akceptowali go jako geja? 
- Wiesz, że gdybyś nie wspomniał o dyskryminowaniu twojej orientacji to ten kelner nawet by nie pomyślał, że jesteś homo? - odezwałam się nagle, aż Rodrick podskoczył. 
- Nie? To czemu posyłał mi spojrzenie typu: co tu robisz pedałku? Zmykaj do gejowskiego klubu. 
Roześmiałam się. 
- Jesteś żałosny. 
- O mój boże! - Rodrick otworzył szeroko oczy. - El dotknęła właśnie dłoni Harry’ego. Nie patrz lepiej. 
Zmrużyłam oczy. To po co mi to powiedział? Przecież logiczne, że nie przepuszczę tego wydarzenia. Próbowałam się odwrócić tak aby mnie nie zobaczyli. Jednak szybkie zerknięcie mi nie wystarczyło i zaczęłam się na nich gapić zbyt długo. To miało marne skutki, ponieważ zauważył mnie Harry! Tak, tak wiem, że chciałam aby był zazdrosny ale nie chciałam aby przyłapał mnie na gapieniu się na nich tylko na ożywionej rozmowie z Rodrickiem. 
- Vanessa? - zapytał zaskoczony. - Cześć. Co tu robisz? 
Tak się zestresowałam, ze schowałam się za kartą menu.
- Van, on cię już zauważył. - przypomniał mi Rodrick wywracając oczami. 
- Cicho! Bo cię usłyszy. - syknęłam znad karty. Niestety parę sekund później chłopak podszedł do nas, a ja nadal udawałam, że jestem strasznie zaczytana w kartę restauracyjną. Och, teraz to ja byłam żałosna! Wstyd mi za moje zachowanie. Muszę to jakoś naprawić. - Nie, jednak nie podają tu piwa. Mówiłam ci. - powiedziałam i odłożyłam menu.
- Piwa? - spytał Harry marszcząc brwi. 
- Rodrick nie mógł uwierzyć, że nie podają tu piwa. - wyjaśniłam krótko. - Bo wiesz piwo jest męskie, tak samo jak on. 
Mój przyjaciel teraz schował się za menu, a Harry zachichotał. 
- Myślałem, że Rodrick woli chłopców. - powiedział w końcu. 
- No i co z tego?! To, że jestem gejem nie znaczy, że nie mogę być męski?! - uniósł się wstając z krzesełka. Dziękuje bardzo Rodrick! Wszystko zniszczyłeś! Teraz Harry wie, że jesteś gejem i nici z mojego planu. Nienawidzę cię. Oczywiście nie mogłam tego powiedzieć, gdyż obok mnie stało ciacho, które chciałam przelecieć jeszcze w tym tygodniu. 
- Harry nie miał tego na myśli ... - próbowałam go bronić dając mu tym do zrozumienia, że go lubię. 
- Owszem miałem to na myśli. - odpowiedział Harry, a ja zaczęłam płakać wewnętrznie. Człowiek tu stara się go chronić przed gniewem Rodricka, a on jeszcze sam się pogrąża? No po prostu nie wierzę! 
- Postrzegasz gejów bardzo stereotypowo. - stwierdził mój przyjaciel unosząc wysoko głowę. - Żal mi ciebie. 
- Po prostu stwierdzam fakt. Czy widziałeś jakiegoś geja kiedykolwiek w wojsku? Ja też nie. Przykro mi ale to smutna prawda. 
Pomyślałam sobie w tym momencie, że w tym co mówił Harry było dużo prawdy. Niestety Rodrick nigdy tego nie zaakceptuje. On uważa, że homo i hetero są tacy sami. Nie prawda. Znacznie się od siebie różnią, przynajmniej w moim mniemaniu. 
- Harry czy możemy wrócić do naszej kolacji? - zapytała Eleanor starając się aby jej ton nie wyrażał zniecierpliwienia. 
- Już idę. - odpowiedział. - Rodrick, jesteś naprawdę wspaniałym gejem, ale nie mężczyzną. - dodał i z szerokim uśmiechem na ustach się od nas oddalił. 
- Co za dupek. - skomentował mój przyjaciel lekko zniesmaczony. 
- Może i dupek ale jeszcze nigdy nie miałam takiej ochoty go przelecieć. - powiedziałam patrząc na niego rozmarzonym wzrokiem. 
Oczami Victori:
Jeździliśmy z Zaynem już od dłuższego czasu bez celu. Ta wycieczka nie miała tak wyglądać. Było nudno i chciało mi się spać pomimo iż była dopiero 22:40, a ja chodzę spać najwcześniej o 1:00, no chyba, że idę na zajęcia to o północy. Po pierwsze Malik nie dał mi prowadzić, a po drugie cały czas milczał. I jak ja mam się świetnie bawić? Czy on zawsze był takim nudziarzem czy ta jazda samochodem dopiero musiała mi to uświadomić. Teraz już nie jestem pewna uczuć do niego. Nieco mnie zniechęcił. 
- Może wstąpimy i coś zjemy? - zaproponował w końcu chłopak. - Zaraz będziemy przejeżdżać obok restauracji. 
- Po godzinie jazdy nagle zrobiłeś się głodny?! - uniosłam się. - A może mi powiesz, że zaczęło ci się jeszcze nudzić, co? 
- Vic o co ci chodzi? 
- O co mi chodzi? O co mi chodzi? - dosłownie nie mogłam uwierzyć w to jaki ten koleś jest tępy. - Mam ochotę umrzeć z nudów o to chodzi! Mieliśmy jechać na fantastyczną wycieczkę a tu co? Nudy!
- A co myślałaś? Że będziemy się bzykać na tylnym siedzeniu?! - krzyknął głośno trochę nawet za bo aż drgnęłam. 
- Tak to byłoby zdecydowanie lepsze! I jeśli nadal masz zamiar tak jeździć bez celu to po prostu mnie zalicz! Może wtedy nie będzie tak cholernie nudno! - wrzasnęłam i zanim Zayn zdążył odpowiedzieć samochód gwałtownie się zatrzymał. Wstrzymałam oddech na parę sekund. Co się przed chwilą stało? To było dziwne. Niby nic nam się nie stało ale trzęsłam się z przerażenia. - Co to było? - wykrztusiłam w końcu. 
- Sam chciałbym wiedzieć. - odparł i powoli otworzył drzwi samochodu. 
- Nie, nie wychodź. Proszę. - powiedziałam łapiąc go za ramię. 
- Muszę wiedzieć co to było. - rzekł i wyswobodził się z mojego uścisku. Ja tymczasem siedziałam jak na szpilkach. A co jeżeli zaraz rozpryśnie się krew? Boże nie chce aby Zayn został pożarty! Może i działa mi na nerwy ale w gruncie rzeczy bardzo go lubię. Powoli wyjrzałam z samochodu bojąc się, abym nie zobaczyła żadnej rozpryśniętej krwi czy czegoś.
- Cholera. – mruknął pod nosem Malik.
- Co? Boże co to było? Zayn leci ci krew? Coś ci wyżarło flaki? Proszę powiedz … albo nie mów! Nie chce tego słuchać, słyszysz? Wezwę policję! – powiedziałam całkiem przerażona.
- Co ty pieprzysz? – zapytał trochę jak mi się zdawało z rozbawieniem ale zaraz jego ton przybrał poważniejszy odcień. – Przejechałem psa. I nie mam pojęcia czy żyje. Dobry Boże, nie chce być mordercą zwierząt.
Wysiadłam z samochodu i zobaczyłam, że Zayn klęczy nad psiakiem z nie wesołą miną. Zrobiło mi się szkoda i jego i psa. To było okropne.
- Zawieźmy go do weterynarza. – postanowiłam w końcu.
- Masz rację. Nie ma co się użalać. – odpowiedział i wziął psa na ręce. A ja stałam tam dumna, że mój pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę.
                                                                       ***
Siedzieliśmy właśnie w poczekalni czekając na naszą kolej. To były najdłuższe dwie godziny mojego życia! A co jeśli pies wykrwawiałby się na śmierć? Też musielibyśmy siedzieć i czekać? No bardzo wątpię! Chociaż … Przecież biedny kotek staruszki, który zjadł za dużo czekolady jest ważniejszy i wymaga więcej uwagi! Cholera no!
- Następny. – powiedział wysoki i super seksowny weterynarz. Zarumieniłam się na jego widok.
- Idę z tobą. – postanowiłam i skierowałam się za Zaynem do gabinetu. Mężczyzna był bardzo miły i wydaje mi się, że dobrze zajął się pieskiem. Opatrzył mu ranę i założył opatrunek, a potem dał zastrzyk przeciw bólowy. Malik zapłacił.
- Państwa pies przeżyje. – oznajmił z szerokim uśmiechem lekarz.
- To nie nasz pies. Przejechałem go po drodze. – wyjaśnił ze spuszczoną głową mój przyjaciel.
- W takim razie jestem zmuszony oddać go do schroniska. – odpowiedział weterynarz, a ja poczułam jak serce podchodzi mi do gardła! Schronisko! Jak to brzmiało! Okropnie!
- Nie trzeba. Ja go wezmę. – powiedziałam szybko, a Zay spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Jesteś tego pewna? – zapytał w końcu. – Vanessa może nie być zadowolona.
- Mam gdzieś Vanessę. Dla mnie liczy się dobro tego psa. – powiedziałam z lekkim uśmiechem. Weterynarz wydawał się być pod wrażeniem tego co powiedziałam.
- Oby takich ludzi więcej na świecie jak pani. – odparł.
                                                                       ***
- Jestem bardzo ciekaw reakcji Van. – odezwał się Zayn gdy siedzieliśmy już w samochodzie. – Padnie na zawał. Ona nie cierpi zwierząt.
- Jak można nie lubić zwierząt? – zdziwiłam się. – Są kochane.
- Dla ciebie, dla niej wszystkie to pasożyty, które powinny wyginąć w erze dinozaurów. – odpowiedział, na co oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Przepraszam, że narzekałam w samochodzie wtedy. Nie powinnam.
- A ja powinienem być bardziej aktywnym rozmówcą.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Na drugi raz zdam prawo jazdy i sama pojeżdżę w nocy. Mogę ciebie zabrać, ale musisz być grzeczny i przede wszystkim nie przynudzać. – odparłam na co znów wybuchnęliśmy śmiechem. Myślę, że jednak nie pomyliłam się co do Zayna i jest naprawdę spoko. A co do psa to … Nie mogę się doczekać reakcji Vanessy! Będzie się działo. 
________________________________________________________________
Wiem, ze mało jest Louisa, Liama i Nialla, ale pojawi się odcinek w pełni poświęcony Louisowi także don't worry :) Niall też pojawi się i będzie miał swój wątek, może na razie Liama będzie mało, ale również się pojawi :). 1D nie mieszkają w tym ff razem, dlatego jest ich tak mało razem, no ale to się na pewno zmieni! 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz