Oczami Vanessy:
Właśnie została rozpoczęta wojna, a ja nie spocznę
póki jej nie wygram. Ta szmata Calder nie ma ze mną szans jak już powiedziałam.
Znam swoje wdzięki i jestem pewna, że jeżeli tylko bym skinęła palcem to Harry
poleciałby do mnie. Być może stwierdził, że po prostu nie ma u mnie szans, gdyż
taki ktoś jak ja nigdy by się z nim nie umówił. No cóż, biedactwo bardzo się
myli ale ta myśl pociesza mnie bardziej niż to, że zauroczył się w Eleanor.
Nigdy bym tego nie zniosła! Właśnie stałam przed dużym lustrem w swoim pokoju i
podziwiałam swoje odbicie. Bosko! Harry padnie z nóg jak mnie zobaczy. A Eleanor?
Totalnie odechce się walki.
- I co? Ja mam niby w tym iść? - rozległ się głos
Rodricka z łazienki. Zachichotałam pod nosem. Chłopak nie był przyzwyczajony do
paradowania w garniturze, ale stwierdziłam, że doda mu uroku bardziej niż jego
strój na co dzień czyli rurki i obcisła koszulka. Teraz wygląda jak mężczyzna i
nikt nie będzie miał wątpliwości, że jest hetero co oczywiście nie było prawdą
ale ludzie o tym nie wiedzieli.
- Rodri wyglądasz bosko. Tylko spójrz na siebie! -
zaświergotałam radośnie. Chłopak podszedł do lusterka kręcąc głową.
- Wyglądam jak hetero. - stwierdził z niesmakiem. -
I co może jeszcze mam cię pocałować?
- Przepraszam bardzo ale czy to dla ciebie jest
problemem?! - uniosłam się, że aż Rodrick lekko zadygotał. Potrząsnął lekko
głową.
- Nie, oczywiście, że nie. Pocałowałbym cię z pełną
dozą namiętności. Przecież doskonale o tym wiesz. - podlizał się posyłając mi
całusa w powietrzu i znikł za drzwiami łazienki. - Ale grzywka może zostać?
- Może. - zgodziłam się łaskawie, na co odetchnął z
ulga.
***
Gdy zeszłam na dół od razu przybiegła do mnie
Victoria z Zaynem. Zawsze uwielbiali ploteczki i musieli mieć wszystkie
informacje z pierwszej ręki. Ja za to nie za bardzo lubiłam opowiadać o sobie
co nie szło dobrze w parze z ich chorymi obsesjami. Naprawdę nie rozumiem czemu
uciekają przed uczuciami. Przecież gołym okiem widać, że są w sobie zakochani
... No cóż.
- Bosko wyglądasz! - wykrzyknęła Vic i jak
najszybciej do mnie podbiegła.
- Rodrick? - zapytał Zayn gdy zobaczył go
schodzącego po schodach. - Idziecie na randkę? - pisnął.
- Nie, oczywiście, że nie. - odpowiedziałam ze
śmiechem. - Raczej udajemy randkę. - dodałam z tajemniczym uśmieszkiem.
- To znaczy? - dopytywał się mój brat.
- Tyle powinno wam na razie wystarczyć. Jak wrócę
opowiem resztę. - powiedziałam i ciągnąc Rodricka za dłoń wyszliśmy z domu
pozostawiając moich przyjaciół z milionem pytań.
Oczami Victorii:
Moja najlepsza przyjaciółka wyszła gdzieś z
Rodrickiem, a ja nie mam zielonego pojęcia gdzie! Wiedziałam jedno nie chce
spędzić piątkowego wieczoru oglądając telewizję i także chce się zabawić.
Spojrzałam na Zayna, który stał oparty o ścianę i patrzył się w podłogę. Ciężko
westchnęłam. Gdybym mogła poznać jego myśli ... chociaż na jedną minutę!
Oddałabym za to wszystko! No prawie bo są pewne rzeczy, które są tylko i
wyłącznie moje i mają dla mnie wartość sentymentalną.
- Pójdę się przejechać. - zdecydowałam w
końcu.
- Nie masz prawa jazdy. - przypomniał mi surowym
tonem. Czyżby był zły?
- Och. - machnęłam niedbale ręką. - Jest noc. Po
drodze nie pałętają się małe dzieciaki, nie ma policji. Nic mi nie grozi.
- I tak nie możesz tego zrobić. - powiedział ostro.
Spojrzałam na niego kokieteryjnie.
- Czyżby ktoś tu się o mnie troszczył? -
uśmiechnęłam się zadziornie.
- Tak bo jeżeli coś ci się stanie to będzie moja
wina bo na to pozwoliłem, dlatego jadę z tobą. – postanowił, a ja myślałam, że
zaraz rozpłaczę się ze szczęścia. Ja i on. Sam na sam w nocy. W pustym samochodzie.
Będzie gorąco!
Oczami Vanessy:
Rodrick praktycznie przez całą drogę narzekał.
Trochę mnie to zaczęło nudzić. Czy ten chłopak nie może zrozumieć, że ta
"randka" jest ważna i od niej wiele zależy? Przede wszystkim muszę
wzbudzić w Harrym zazdrość, a nie uda mi się jeżeli Rodrick będzie się
zachowywać jak rozpuszczony chłopiec, który jest nie zadowolony ze swojego
życia! Przed wejściem do restauracji powiedziałam:
- Przestań narzekać. - syknęłam niezadowolona.
- Ten garnitur jest strasznie nie wygodny. -
odpowiedział zapewne licząc iż powiem: Możesz iść do domu twoja pomoc i tak
byłaby bezużyteczna przy takim zrzędzeniu.
- Rodri, ustaliliśmy, że pójdziesz ze mną na tą
randkę aby wzbudzić w Harrym zazdrość, tak? Mamy się świetnie bawić i proszę!
Zrób to dla mnie! Czyż nie jestem twoją najlepszą przyjaciółką?
- Nie. - odparł sucho aż przeszedł mnie dreszcz. -
Jesteś dla mnie jak siostra. - dodał a ja uśmiechnęłam się szeroko słysząc to.
Potem weszliśmy do pomieszczenia. Zajęliśmy miejsca prawie na środku tak, aby
Harry i Eleanor, którzy mogą się pojawić w każdej chwili mogli nas zobaczyć.
Zaczęłam kręcić się na siedzeniu rozglądając we wszystkie strony. Nie ujrzałam
ich jednak nigdzie. A co jeżeli ta suka okłamała mnie i wcale się na dziś nie
umówili? Calder byłaby do tego zdolna. Jestem pewna. - Przyjdą. - powiedział
Rodrick dotykając lekko mojego ramienia, a ja uśmiechnęłam się lekko.
Chciałabym w to wierzyć. Naprawdę. Ale z drugiej strony? Może oni się wcale nie
umówili? Może Harry rzeczywiście nie poszedłby z nią na żadną randkę? Ta myśl
spodobała mi się o wiele bardziej.
- Oby nie. - odpowiedziałam radośnie. - Chcę
wierzyć, że Harry nie zdecydował się iść z nią na randkę.
Rodrick miał coś powiedzieć, ale w tym momencie
serce mi momentalnie stanęło. Zobaczyłam bowiem jak Eleanor i Harry wchodzą do
restauracji. Oboje wyglądali na szczęśliwych. Pomyślałam sobie, że to najgorsza
chwila w całym moim życiu. Bez zastanowienia chwyciłam dłoń Rodricka i mocno ją
ścisnęłam po czym się roześmiałam.
- Rodri, jesteś taki zabawny. - powiedziałam.
Chłopak w pierwszym momencie patrzył się na mnie marszcząc brwi, a zaraz potem
chyba zrozumiał o co mi chodzi bo także się roześmiał. Po kilku sekundach
śmiechu oboje stwierdziliśmy, że co za dużo to nie zdrowo. Ludzie w restauracji
patrzyli na nas dziwnie.
- Z czego właściwie się śmiejemy? - zapytał
cicho.
- Nie wiem ale oni mają myśleć, że z czegoś bardzo
zabawnego. - odpowiedziałam i nie wiem dlaczego, ale znów się roześmiałam.
Rodrick pozostawał nie wzruszony więc przestałam. - Patrzą się na nas? -
spytałam szeptem.
- Wydaje mi się, że Eleanor zerka mrużąc te swoje
oczka jak u kocicy. - powiedział patrząc na nich na wprost. Kurde! Dlaczego ja
musiałam usiąść przy nie właściwym krzesełku? Albo dlaczego oni postanowili
usiąść za mną? Założę się, że wybór miejsca był pomysłem tej szmaty. Zawsze
musi mi upierniczać życie.
- Ona tak zawsze. - machnęłam nie dbale dłonią. -
Słuchaj Rodri, zamieniłbyś się miejscami? - zapytałam nieśmiało.
- Ale dlaczego? - zmarszczył brwi, a po chwili
pokręcił głową z niedowierzaniem. - Chcesz ich dokładnie widzieć, co?
- A myślisz, że po co tu przyszłam? Posiedzieć,
zjeść coś i pośmiać się nie wiadomo nawet z czego? - syknęłam. Chłopak kiwnął
głową.
- Tak, tak właśnie myślałem. Van, nie uważasz, że to
będzie dziwne? Zostańmy tak jak jest a je będę ci dawał sprawozdanie. - odparł
na co ja zgodziłam się z ciężkim westchnieniem, chodź wcale mi to nie odpowiadało.
Wolałam ich sama widzieć. Rodrick nie zawsze wychwyci wszystkie czułe gesty lub
jednoznaczne spojrzenia. Ja jestem w tym o wiele lepsza. - Może coś zamówimy?
Głupio tak siedzieć w restauracji nic nie jedząc.
Kiwnęłam głową.
- Masz rację. Wyglądamy jak idioci, chociaż bardziej
ty. - chłopak posłał mi groźne spojrzenie. - No co? Spójrz na mnie i powiedz,
że wyglądam jak idiotka! Nie dasz rady, co? - spojrzałam na niego z
satysfakcją. Rodrick ciężko westchnął co znaczyło, że wygrałam. Ha! Chłopak
wyciągnął rękę przywołując tym samym kelnera, który podszedł do nas jak mi się
zdawało niechętnie. Hello! Do takiego kogoś jak ja podchodzić z ociąganiem się?
- Ja poproszę kurczaka. - powiedział dumnie
Rodrick.
- Jedząc kurczaka nie staniesz się bardziej męski. -
odpowiedziałam licząc na kolejne zwycięstwo. Chłopak pokazał mi język.
- Poproszę kurczaka i do tego piwo. - rzekł z
jeszcze większą dumą. - Prawdziwy męski posiłek.
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Czy ten idiota
naprawdę myśli, że w tej restauracji podają coś tak bez gustownego jak
piwo?!
- Nie mamy piwa. Ale mogę panu podać wino. - odezwał
się kelner.
- Wiec poproszę, ale jakieś, które piją hetero. Nie
chciałbym być dyskryminowany z powodu mojej orientacji,
zrozumiano?
Mężczyzna kiwnął głową przestraszony, a zaraz potem
spojrzał na mnie. No ten koleś chyba nie uważa, że przeszłam operację zmiany
płci?
- Ja poproszę sałatkę i to wszystko. –
odpowiedziałam, a kelner jak najszybciej się zmył. Potem patrzyłam się na
Rodricka przez kilka minut. On jednak był pogrążony w swoim świecie. Jak zwykle
zresztą. Nic innego nie ma znaczenia. Często ma takie odskoki od normy czasem
się zastanawiam czy to nie ma podłoża w dzieciństwie. Może rodzice nie
akceptowali go jako geja?
- Wiesz, że gdybyś nie wspomniał o dyskryminowaniu
twojej orientacji to ten kelner nawet by nie pomyślał, że jesteś homo? -
odezwałam się nagle, aż Rodrick podskoczył.
- Nie? To czemu posyłał mi spojrzenie typu: co tu
robisz pedałku? Zmykaj do gejowskiego klubu.
Roześmiałam się.
- Jesteś żałosny.
- O mój boże! - Rodrick otworzył
szeroko oczy. - El dotknęła właśnie dłoni Harry’ego. Nie patrz lepiej.
Zmrużyłam oczy. To po co mi to powiedział? Przecież
logiczne, że nie przepuszczę tego wydarzenia. Próbowałam się odwrócić tak aby
mnie nie zobaczyli. Jednak szybkie zerknięcie mi nie wystarczyło i zaczęłam się
na nich gapić zbyt długo. To miało marne skutki, ponieważ zauważył mnie Harry!
Tak, tak wiem, że chciałam aby był zazdrosny ale nie chciałam aby
przyłapał mnie na gapieniu się na nich tylko na ożywionej rozmowie z
Rodrickiem.
- Vanessa? - zapytał zaskoczony. - Cześć. Co tu
robisz?
Tak się zestresowałam, ze schowałam się za kartą
menu.
- Van, on cię już zauważył. - przypomniał mi Rodrick
wywracając oczami.
- Cicho! Bo cię usłyszy. - syknęłam znad karty.
Niestety parę sekund później chłopak podszedł do nas, a ja nadal udawałam, że
jestem strasznie zaczytana w kartę restauracyjną. Och, teraz to ja byłam
żałosna! Wstyd mi za moje zachowanie. Muszę to jakoś naprawić. - Nie, jednak
nie podają tu piwa. Mówiłam ci. - powiedziałam i odłożyłam menu.
- Piwa? - spytał Harry marszcząc brwi.
- Rodrick nie mógł uwierzyć, że nie podają
tu piwa. - wyjaśniłam krótko. - Bo wiesz piwo jest męskie, tak samo jak
on.
Mój przyjaciel teraz schował się za menu, a Harry
zachichotał.
- Myślałem, że Rodrick woli chłopców. - powiedział w
końcu.
- No i co z tego?! To, że jestem gejem nie znaczy,
że nie mogę być męski?! - uniósł się wstając z krzesełka. Dziękuje bardzo
Rodrick! Wszystko zniszczyłeś! Teraz Harry wie, że jesteś gejem i nici z mojego
planu. Nienawidzę cię. Oczywiście nie mogłam tego powiedzieć, gdyż obok mnie
stało ciacho, które chciałam przelecieć jeszcze w tym tygodniu.
- Harry nie miał tego na myśli ... - próbowałam go
bronić dając mu tym do zrozumienia, że go lubię.
- Owszem miałem to na myśli. - odpowiedział Harry, a
ja zaczęłam płakać wewnętrznie. Człowiek tu stara się go chronić przed gniewem
Rodricka, a on jeszcze sam się pogrąża? No po prostu nie wierzę!
- Postrzegasz gejów bardzo stereotypowo. - stwierdził
mój przyjaciel unosząc wysoko głowę. - Żal mi ciebie.
- Po prostu stwierdzam fakt. Czy widziałeś jakiegoś
geja kiedykolwiek w wojsku? Ja też nie. Przykro mi ale to smutna prawda.
Pomyślałam sobie w tym momencie, że w tym co mówił
Harry było dużo prawdy. Niestety Rodrick nigdy tego nie zaakceptuje. On uważa,
że homo i hetero są tacy sami. Nie prawda. Znacznie się od siebie różnią,
przynajmniej w moim mniemaniu.
- Harry czy możemy wrócić do naszej kolacji? -
zapytała Eleanor starając się aby jej ton nie wyrażał zniecierpliwienia.
- Już idę. - odpowiedział. - Rodrick, jesteś
naprawdę wspaniałym gejem, ale nie mężczyzną. - dodał i z szerokim uśmiechem na
ustach się od nas oddalił.
- Co za dupek. - skomentował mój przyjaciel lekko
zniesmaczony.
- Może i dupek ale jeszcze nigdy nie miałam takiej
ochoty go przelecieć. - powiedziałam patrząc na niego rozmarzonym
wzrokiem.
Oczami Victori:
Jeździliśmy z Zaynem już od dłuższego czasu bez
celu. Ta wycieczka nie miała tak wyglądać. Było nudno i chciało mi się spać
pomimo iż była dopiero 22:40, a ja chodzę spać najwcześniej o 1:00, no chyba,
że idę na zajęcia to o północy. Po pierwsze Malik nie dał mi prowadzić, a po
drugie cały czas milczał. I jak ja mam się świetnie bawić? Czy on zawsze był
takim nudziarzem czy ta jazda samochodem dopiero musiała mi to uświadomić.
Teraz już nie jestem pewna uczuć do niego. Nieco mnie zniechęcił.
- Może wstąpimy i coś zjemy? - zaproponował w końcu
chłopak. - Zaraz będziemy przejeżdżać obok restauracji.
- Po godzinie jazdy nagle zrobiłeś się głodny?! -
uniosłam się. - A może mi powiesz, że zaczęło ci się jeszcze nudzić, co?
- Vic o co ci chodzi?
- O co mi chodzi? O co mi chodzi? - dosłownie nie
mogłam uwierzyć w to jaki ten koleś jest tępy. - Mam ochotę umrzeć z nudów o to
chodzi! Mieliśmy jechać na fantastyczną wycieczkę a tu co? Nudy!
- A co myślałaś? Że będziemy się bzykać na tylnym
siedzeniu?! - krzyknął głośno trochę nawet za bo aż drgnęłam.
- Tak to byłoby zdecydowanie lepsze! I jeśli nadal
masz zamiar tak jeździć bez celu to po prostu mnie zalicz! Może wtedy nie
będzie tak cholernie nudno! - wrzasnęłam i zanim Zayn zdążył odpowiedzieć
samochód gwałtownie się zatrzymał. Wstrzymałam oddech na parę sekund. Co się
przed chwilą stało? To było dziwne. Niby nic nam się nie stało ale trzęsłam się
z przerażenia. - Co to było? - wykrztusiłam w końcu.
- Sam chciałbym wiedzieć. - odparł i powoli otworzył
drzwi samochodu.
- Nie, nie wychodź. Proszę. - powiedziałam łapiąc go
za ramię.
- Muszę wiedzieć co to było. - rzekł i wyswobodził
się z mojego uścisku. Ja tymczasem siedziałam jak na szpilkach. A co jeżeli
zaraz rozpryśnie się krew? Boże nie chce aby Zayn został pożarty! Może i działa
mi na nerwy ale w gruncie rzeczy bardzo go lubię. Powoli wyjrzałam z samochodu
bojąc się, abym nie zobaczyła żadnej rozpryśniętej krwi czy czegoś.
- Cholera. – mruknął pod nosem Malik.
- Co? Boże co to było? Zayn leci ci krew? Coś ci
wyżarło flaki? Proszę powiedz … albo nie mów! Nie chce tego słuchać, słyszysz?
Wezwę policję! – powiedziałam całkiem przerażona.
- Co ty pieprzysz? – zapytał trochę jak mi się
zdawało z rozbawieniem ale zaraz jego ton przybrał poważniejszy odcień. –
Przejechałem psa. I nie mam pojęcia czy żyje. Dobry Boże, nie chce być mordercą
zwierząt.
Wysiadłam z samochodu i zobaczyłam, że Zayn klęczy
nad psiakiem z nie wesołą miną. Zrobiło mi się szkoda i jego i psa. To było
okropne.
- Zawieźmy go do weterynarza. – postanowiłam w
końcu.
- Masz rację. Nie ma co się użalać. – odpowiedział i
wziął psa na ręce. A ja stałam tam dumna, że mój pomysł okazał się strzałem w
dziesiątkę.
***
Siedzieliśmy właśnie w poczekalni czekając na naszą
kolej. To były najdłuższe dwie godziny mojego życia! A co jeśli pies
wykrwawiałby się na śmierć? Też musielibyśmy siedzieć i czekać? No bardzo
wątpię! Chociaż … Przecież biedny kotek staruszki, który zjadł za dużo
czekolady jest ważniejszy i wymaga więcej uwagi! Cholera no!
- Następny. – powiedział wysoki i super seksowny
weterynarz. Zarumieniłam się na jego widok.
- Idę z tobą. – postanowiłam i skierowałam się za
Zaynem do gabinetu. Mężczyzna był bardzo miły i wydaje mi się, że dobrze zajął
się pieskiem. Opatrzył mu ranę i założył opatrunek, a potem dał zastrzyk
przeciw bólowy. Malik zapłacił.
- Państwa pies przeżyje. – oznajmił z szerokim uśmiechem
lekarz.
- To nie nasz pies. Przejechałem go po drodze. –
wyjaśnił ze spuszczoną głową mój przyjaciel.
- W takim razie jestem zmuszony oddać go do
schroniska. – odpowiedział weterynarz, a ja poczułam jak serce podchodzi mi do
gardła! Schronisko! Jak to brzmiało! Okropnie!
- Nie trzeba. Ja go wezmę. – powiedziałam szybko, a
Zay spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Jesteś tego pewna? – zapytał w końcu. – Vanessa
może nie być zadowolona.
- Mam gdzieś Vanessę. Dla mnie liczy się dobro tego
psa. – powiedziałam z lekkim uśmiechem. Weterynarz wydawał się być pod
wrażeniem tego co powiedziałam.
- Oby takich ludzi więcej na świecie jak pani. –
odparł.
***
- Jestem bardzo ciekaw reakcji Van. – odezwał się
Zayn gdy siedzieliśmy już w samochodzie. – Padnie na zawał. Ona nie cierpi
zwierząt.
- Jak można nie lubić zwierząt? – zdziwiłam się. –
Są kochane.
- Dla ciebie, dla niej wszystkie to pasożyty, które
powinny wyginąć w erze dinozaurów. – odpowiedział, na co oboje wybuchnęliśmy
śmiechem.
- Przepraszam, że narzekałam w samochodzie wtedy.
Nie powinnam.
- A ja powinienem być bardziej aktywnym rozmówcą.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Na drugi raz zdam prawo jazdy i sama pojeżdżę w
nocy. Mogę ciebie zabrać, ale musisz być grzeczny i przede wszystkim nie
przynudzać. – odparłam na co znów wybuchnęliśmy śmiechem. Myślę, że jednak nie
pomyliłam się co do Zayna i jest naprawdę spoko. A co do psa to … Nie mogę się
doczekać reakcji Vanessy! Będzie się działo.
________________________________________________________________
Wiem, ze mało jest Louisa, Liama i Nialla, ale pojawi się odcinek w pełni poświęcony Louisowi także don't worry :) Niall też pojawi się i będzie miał swój wątek, może na razie Liama będzie mało, ale również się pojawi :). 1D nie mieszkają w tym ff razem, dlatego jest ich tak mało razem, no ale to się na pewno zmieni!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz