Oczami Vanessy:
Dzień
rozpoczynam od wstania, zrobienia kilku przysiadów (zazwyczaj pięciu), potem
idę do łazienki, biorę długi i
orzeźwiający prysznic, nakładam tonik oczyszczający, krem i dopiero
wtedy robię makijaż, a na końcu układam fryzurę przy użyciu lakieru do włosów.
I tak wyglądając schodzę na dół w szlafroku wmawiając wszystkim, że tak oto wyglądając się budzę. Zdziwieni? Tak, Vanessa Malik też może być nie idealna!
Na szczęście nikt nie zna mojej małej tajemnicy. Dzisiejszego dnia, na dole,
usłyszałam głośne rozmowy. Zaciekawiona zeszłam tam, a moim oczom ukazało
się… pół okolicy w moim domu? Przetarłam oczy zastanawiając się czy dobrze widzę.
Pół okolicy? Serio? Przyszli mnie popodziwiać czy co?
-
O Van! Dobrze, że jesteś. – pomachała mi Victoria widząc mnie. – Słyszałaś już
najnowsze wieści?
-
No nie wiem, do naszego domu przyjeżdża Barack Obama, że tylu ludzi jest? –
odpowiedziałam.
-
Nie, ale ty byłaś w tą sprawę zamieszana, więc jesteśmy ciekawi kiedy
zamierzałaś nam powiedzieć. Musiałaś to wiedzieć lub chociaż wyczuć. – ton Vic
przybrał formę wyrzutu. Powiedzieć o czym? Mam tyle tajemnic, że nie mam
zielonego pojęcia o czym mogłam jej nie wspomnieć.
-
Vic, shh. – odezwał się Rodrick. – Pozwól, że ja jej przekaże te niepokojące
wieści. – miał tak poważny głos, że zaczęłam się bać. Boże, ktoś umarł? A jeśli
Harry? Albo Zayn? Jezu, serce zaczęło mi
walić jak szalone. Muszę poznać prawdę, nawet najgorszą.
-
O co chodzi? Jakie wieści? – popatrzyłam na niego pytająco.
-
Van, słonko, chodź tutaj. – Rodrick złapał mnie za rękę i zaprowadził w cichsze
miejsce. – Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale… - wziął głęboki oddech.
-
Ale co? No mów wreszcie! – pogoniłam go zniecierpliwiona.
-
Ale według najnowszych plotek Harry jest… - przygryzł wargę.
-
Jest?
-
Gejem. – dokończył, a ja parsknęłam śmiechem. – Van, wiem, że ci ciężko, ale…
-
Rodri, daj spokój. I ty wierzysz tym plotką? Błagam. Wyczułabym. Mam gej radar
we krwi. – powiedziałam rozbawionym tonem. – Pamiętasz jak pierwszy raz się
spotkaliśmy? Od razu wyczułam, że jesteś gejem.
-
Miałem na sobie różowe rurki i czerwoną koszulkę z napisem „Sweet princess”.
Każdy by wyczuł, że jestem gejem.
-
Fakt. – westchnęłam i zaczęłam intensywnie myśleć. Czy on mógł być? – Skąd te
informacje?
-
Steve je przyniósł. Zaczął gadać, że Harry nie chciał jego prostytutek bo jest
gejem, a przecież każdy korzysta z jego usług i jeszcze nikt komu je
zaproponował nie odmówił, chociaż dotąd tylko on korzystał z ich usług, ale o
tym już nie wspomniał.
- Dobra i tylko Steve tak twierdzi?
-
Właściwie to teraz już cała okolica. – powiedział chłopak wskazując ruchem
głowy na ludzi w naszym salonie. Skierowałam się w tamtą stronę. Muszę znaleźć
Steve’a i dowiedzieć się skąd to wie. Może coś tam próbował z nim? Jezu, Steve
i Harry? Ten gruby, żałosny i niewyżyty seksualnie Steve z moim Harrym. Nie
wierzę. Nie dobrze mi się robi jak o tym pomyślę. Gomezo akurat jadł kiełbasę
oglądając telewizje, podczas gdy inni rozmawiali. Wywróciłam oczami na ten
widok i łapiąc go za koszulę wyprowadziłam z pomieszczenia.
-
Hej, co jest? – oburzył się. – Właśnie pokazywali jak zrobić mielone.
-
Skąd wiesz?
-
No widziałem w telewizji. – odpowiedział przygryzając kiełbasę.
-
Nie o tym mówię! Skąd wiesz, że Harry jest gejem?
-
Cała okolica o tym mówi.
-
Podobno ty rozsiałeś te plotki.- wytknęłam mu.
-
Bo Perrie tak powiedziała. Ja tylko powtarzam jej słowa. Nie mogę pozwolić, by
cała okolica żyła w nie wiedzy.
-
Perrie? A skąd ona wie? – zdziwiłam się.
-
Jej zapytaj, a teraz idę dokończyć oglądać program. W końcu się nie
dowiedziałem jak zrobić kotlety.
Boże,
jakim on jest idiotą. Nienawidzę gościa. Powinien się wynieść, tylko zakłóca
nasz spokój w okolicy, którego na marginesie nigdy nie ma. Perrie, Perrie,
Perrie. Ciekawe skąd ona wie?
-
O mój boże! Słyszeliście? Harry jest gejem! – krzyknęła Cheri, która stanęła w
progu.
-
Wiemy. I ci ludzie z salonu też. – odpowiedziałam wskazując na nich palcem. – A
ty skąd wiesz?
-
Mówili w wiadomościach.
-
Co? – pisnęłam.
-
Żartuje. – roześmiała się. – Roxy mi powiedziała. Pani Clark ze spożywczego powiedziała jej.
-
Jezu. – westchnęłam. Jak wieści szybko się rozchodzą. Aż wierzyć się nie chce.
Muszę znaleźć Perrie. Szkoda, że nie mam pojęcia gdzie mieszka. – Wiesz gdzie
jest Perrie? – spytałam ją.
-
Widziałam ją po drodze jak szłam. Chyba też tu zmierza. – odpowiedziała Cheri.
– Powinnaś przygotować przekąski dla gości. – stwierdziła idąc do salonu. A ja
powinnam się ubrać. Mam tylu gości, a ja stoję jak idiotka w szlafroku.
-
I co? Jak się trzymasz? – zapytał Rodrick obejmując mnie ramieniem.
-
Nie wierzę plotką. – oznajmiłam. – Mogą się mylić. Prawdę zna tylko Harry i to
jego zamierzam zapytać. – oznajmiłam dumnie.
-
Wiesz, w każdej plotce jest ziarno prawdy, a Harry nie miał dziewczyny odkąd
się tu wprowadził.
-
Był na dwóch randkach z Eleanor… o mój boże! A co jeśli to ona zrobiła z niego
geja? – zaczęłam się zastanawiać. – To bardzo możliwe… Mógł umawiać się ze mną,
chociaż nie byłby homo.
-
Hej! Homo są fajni. – obruszył się Rodri.
-
Ty jesteś fajny. – powiedziałam czule. Wtem drzwi się otworzyły i weszła
Perrie, pisząc sms do kogoś. Od razu do niej podeszłam i wyrwałam jej
urządzenie z rąk.
-
Oddawaj! – krzyknęła.
-
Najpierw mi powiesz skąd wiesz o tym, ze Harry jest gejem?
-
Nie mogę powiedzieć, bo mnie zabije. – odpowiedziała.
-
Kto?
-
Eleanor. Cholera. – mruknęła zła. – Powinnam trzymać język za zębami.
-
Aha, a więc to Eleanor rozsiewa te plotki, tak?
-
To nie są żadne plotki. Harry to jej powiedział w sekrecie. Kazała nikomu nie
mówić. No ale spotkałam Steva i tak… wymusił na mnie prawdę. Dobra, nic nie
wymuszał. Sama powiedziałam. – westchnęła. – Macie jakieś darmowe przekąski?
-
Nie, ale lodówka jest pełna. – odpowiedziałam, a Perrie zadowolona poszła do
kuchni. Ja stałam nic nie mówiąc. Zastanawiałam się jaką idiotką byłam, że tego
nie wyczułam. Jestem Vanessa Malik, powinnam. A ja co? Starałam się o względy
chłopaka u którego nie miałam szans. Byłam załamana. Chciałam się rozpłakać.
Dlaczego to zawsze musi przytrafiać się mnie? Może Bóg mnie ukarał za nie
chodzenie do kościoła? Albo za przeklinanie do księdza, który próbował mnie
namówić na kościół? Naprawdę nie wiem. Czuje się beznadziejnie. Jest mi mega
głupio i chce zapaść się pod ziemię. A więc tak czują się ludzie zawstydzeni i
upokorzeni, a to ci nowość. – pomyślałam. Vanessa Malik została upokorzona.
Fajnie, co? Należało mi się. Mój gej radar mnie zawiódł.
-
Myślisz, że to za wcześnie na pytanie czy mogę się z nim zacząć umawiać, skoro
ty nie masz szans? – zapytał Rodrick.
-
Daj mi spokój. – powiedziałam i uciekłam na górę po czym zamknęłam się na klucz
w pokoju. Nie chce z nikim rozmawiać. Życie jest do bani.
Oczami Victorii:
-
Co jest? – zapytałam podchodząc do Rodricka, który nie wyglądał za dobrze.
-
Chyba przegiąłem. Nie powinienem pytać czy mogę się umówić z Harrym. –
odpowiedział. Ma rację, nie powinien.
-
Przejdzie jej. A jak ogólnie zniosła tę informację? – dopytywałam.
-
Nijak. – wzruszył ramionami. – Kazała mi dać spokój i tyle. – odpowiedział.
Przygryzłam wargę. Vanessa nigdy nie została odtrącona. To na pewno jest dla
niej nowość, ale chyba nie popełni samobójstwa z tego powodu? Tego się
najbardziej bałam. Ona jest szalona i zdolna do wszystkiego kiedy jest
zraniona. Harry naprawdę jej się podobał. Mogło z tego być coś więcej, ale jak
widać nie było im pisane. Mam tylko nadzieje, że chociaż Zayn jest hetero, w
końcu tak długo nie mogę go zdobyć…
-
Może sprawdzę co u niej. – postanowiłam i udałam się na górę. Zapukałam do
drzwi jej pokoju, ale nie odpowiedziała. Słyszałam tylko szlochanie.
Pociągnęłam więc za klamkę. Zamknięte. – Vanessa! Otwórz! – krzyknęłam.
-
Odejdź! – odkrzyknęła. – Nie chce nikogo widzieć! Dajcie mi święty spokój! Chce
umrzeć!
Serce
podeszło mi do gardła. Mam nadzieje, że nie mówi poważnie, racja? To byłoby nie
mądre z jej strony i bardzo nie odpowiedzialne, ale Van nie jest ani trochę
odpowiedzialna. Jasna cholera! Zbiegłam na dół i poszłam do salonu. Muszę znaleźć
Rodricka. Tylko on jest w stanie jej przemówić do rozsądku. Akurat rozmawiał ze
Stevem i z czegoś bardzo się śmiał.
-
Rodrick! Vanessa chce się zabić, a ty sobie tak spokojnie gadasz z tym
alfonsem? – powiedziałam oburzona.
-
Hej! – odezwał się Steve.
-
Och, daj spokój Steve. Wszyscy wiedzą, że utrzymujesz dziwki.
-
Co racja to racja. – powiedział Gomezo.
-
Vanessa chce się zabić?! – krzyknął Rodrick, a ja otworzyłam szeroko oczy,
bowiem wszyscy to usłyszeli.
-
Boże! Ona chce popełnić samobójstwo? – pisnęła przerażona Cheri. – Nie może!
Nie pozwalam jej! Jezu. Powiedz, że to nie prawda! – do jej oczu zaczęły
napływać łzy.
-
W jaki sposób chce to zrobić? – zapytała Roxy.
-
Poważnie? – powiedziałam zdegustowana.
-
Może pójdę po księdza, co? Da ostatnie nabożeństwo. – odezwał się Niall.
-
Ludzie! Musimy ją odwieść od samobójstwa! – krzyknął Rodrick. – Za mną! Na
górę!
Otworzyłam
usta, aby coś powiedzieć, ale już ich nie było. Świetnie, naprawdę świetnie
Vic. Teraz wszystko totalnie zwaliłaś.
***
Staliśmy
grupą pod jej drzwiami i próbowaliśmy ją nakłonić, aby otworzyła drzwi. Ona
jednak uparcie twierdziła, że za nic w świecie tego nie zrobi. Boże, a jak
umrze z głodu?
-
Van! Nie możesz nam tego zrobić! A już na pewno nie mnie! Jesteś dla mnie jak
siostra, kocham cię! Inspirujesz mnie do stania się lep… gorszym człowiekiem!
Ale za to cię właśnie tak bardzo kocham! Nie zostawiaj mnie, Vanesso Malik! –
krzyczał Rodrick klęcząc pod drzwiami.
-
Straciłam wszystko! – odkrzyknęła Van.
-
Czyli jednorazowy numerek? – mruknęła Roxy, marszcząc brwi. Szturchnęłam ją w
ramię. Powinna czasem przystopować ze swoimi złośliwościami.
-
Nie! Szansę na miłość! W końcu miałam okazję się zakochać! – powiedziała Van,
zapłakanym tonem.
-
To może ja pójdę jednak po tego księdza. – stwierdził Niall, ale kategorycznie
mu zabroniłam. Żadnego księdza. Damy radę ją przekonać, aby zmieniła zdanie. Na
Harrym świat się nie kończy.
-
Van, pomożemy ci, ale musisz otworzyć drzwi. – powiedziałam.
-
Nikt mi nie jest w stanie pomóc! – krzyczała.
-
Podobno samookaleczanie jest dobre do radzenia sobie z bólem. – rzekł w
zamyśleniu Louis. Posłałam mu mordercze spojrzenie. – No co? Ja tylko mówię co
przeczytałem.
-
Narkotyki też są nie złe. – powiedział na to Liam. – Dają taki odlot, że wow!
-
Wy tak na serio? – odezwałam się w końcu. – Vanessa naprawdę jest załamana, a
dla was to żarty?
-
Nie, my naprawdę chcemy pomóc. – powiedział Lou. – Zależy nam na jej życiu seksualnym. – po tych słowach przybił sobie z Liamem piątkę. Wywróciłam oczami.
Dzieciaki.
-
Vanessa, żyjesz jeszcze? – spytał Rodrick drżącym głosem. Biedny, naprawdę się
o nią martwił, cóż się dziwić? To jego jedyna przyjaciółka i rodzina w jednym. Po
tym jak stracił Justina jest bardzo samotny.
-
Niestety! – krzyknęła chlipiąc.
-
To pożyj jeszcze trochę, co? – Rodrick powiedział to tak załamanym tonem, że
miałam ochotę go przytulić.
-
Zobaczę!
Po
dwudziestu minutach, wszyscy siedzieli na podłodze oparci o ścianę. Steve
zabrał nam pół jedzenia z lodówki i poszedł do domu. My tymczasem strasznie się
nudziliśmy.
-
Może zamówię pizze, co? – odezwał się Niall. – Zgłodniałem strasznie.
-
Dobry pomysł! Dla mnie z podwójnym serem i pieczarkami. – powiedział Louis.
-
O! A ja poproszę z szynką i ananasem. – rzekła Roxy.
-
Hej! Co wy wyprawiacie? Vanessa planuje samobójstwo, a wy chcecie zamawiać
pizze? Co z wami ludzie? – powiedziałam wściekła.
-
No sorry, ale nie będę głodować bo Vanessa nie zaliczyła chłopaka. – odparła
Roxy.
-
Harry był dla niej ważny. – starałam się jej bronić, chodź wiedziałam, że
jestem na straconej pozycji. Wszyscy wiedzieli, że chciała go tylko zaciągnąć
do łóżka, oczywiście, prócz samego zainteresowanego.
-
Błagam. – mruknęła Roxy. – Jeszcze powiedz, że chciała mieć z nim dzieci, a
pierdolnę na zawał.
Chciałam
coś odpowiedzieć wrednego, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Ciężko jest
bronić kogoś takiego jak Vanessa. Ma tragiczną opinie w mieście i taka jest
prawda. Sama sobie na to zapracowała. Nie wiem dlaczego taka jest. Podobno jej
ojciec zostawił ją i Zayna, więc może dlatego traktuje mężczyzn tak
przedmiotowo? Boi się, że jak komuś zaufa to ją zostawi tak jak jej tata.
-
Czyli mam zamawiać tą pizze, czy nie? – dopytał się Niall.
-
Dobra! – usłyszeliśmy krzyk Vanessy zza drzwi. – Możecie wejść!
Wszyscy
wstaliśmy gwałtownie i zaczęliśmy krzyczeć z radości. Naprawdę, poczułam się
jakbyśmy właśnie wygrali Oscara. Magiczna chwila.
-
To skoro Vanessie przeszła depresja to może ja i Cheri już pójdziemy. –
powiedziała Roxy.
-
Hej! Nie chcę! – powiedziała dziewczyna, niczym małe dziecko, które nie ma
ochoty iść jeszcze do domu. Ale gdy zobaczyła minę swojej dziewczyny poszła za
nią bez dyskutowania.
-
To ja może jednak zamówię tą pizze. – powiedział Niall wyjmując telefon.
-
Ale nie skończyłam! – rzekła Van. – Tylko Vic i Rodrick. Reszta ma zostać na
zewnątrz.
Rodrick
posłał mi szeroki uśmiech. Również byłam zadowolona. Poczułam się wyróżniona.
Fajne uczucie. Nagle po schodach wszedł Zayn. Nareszcie wrócił z pracy.
-
Ominęło mnie coś? – zapytał.
-
Nic takiego. – machnął Louis dłonią. – Twoja siostra tylko próbowała popełnić
samobójstwo.
-
Próbowała co? – krzyknął.
-
Nic nie próbowała. – powiedziałam uspokajając go tym samym. Potem razem z
Rodrickiem weszliśmy do jej pokoju. Vanessa leżała na łóżku, cała we łzach, a
właściwie w zaschniętym tuszu, który się rozlał. Minę miała jakby ktoś jej
zastrzelił psa. Wyglądała naprawdę na załamaną. Zrobiło mi się jej żal. Nie
wiem co bym zrobiła gdyby okazało się, że straciłam szansę u Zayna.
-
Jak się czujesz? – spytałam.
-
Jak idiotka. – odpowiedziała. – Dlatego od tak
długiego czasu nie mogłam go zaciągnąć do łóżka… teraz wszystko jasne.
-
Słuchaj, to jeszcze nic pewnego. – powiedział nagle Rodrick.
-
Jak to? – spytała Van.
-
Tak to. Perrie wie to od Eleanor, prawda? Więc może powiedziała jej tak
specjalnie, bo wiedziała, że rozniesie tą wieść i dotrze ona w końcu do ciebie.
Harry naprawdę wydawał się zauroczony w tobie i jestem pewien, że nie udawał.
Dlaczego
Rodrick daje jej złudne nadzieje? To podłe z jego strony.
-
Masz rację. Ale jak się dowiedzieć prawdy? Nie wejdę do jego domu i nie spytam
go czy jest gejem. Skoro powiedział to Eleanor w sekrecie to na pewno się
wyprze. – odpowiedziała Vanessa i zaczęła intensywnie myśleć. – Wiem! –
wykrzyknęła zeskakując z łóżka. – Sprawdzisz to. – rzekła patrząc wymownie na
Rodricka.
-
Jak?
-
Uwiedziesz go. – powiedziała podekscytowanym tonem.
-
Słucham? – ton Rodricka był przerażony i piskliwy.
-
No wybadasz czy jest gejem. Popytasz go o parę rzeczy i zaczniesz z nim
flirtować. Jak odpowie na twoje zaloty no to mamy zagadkę rozwiązaną, a jeśli
okaże się, że jest jednak hetero to zemszczę się na Eleanor.
-
W porządku. Skoro to ma cię odwieść od samobójstwa. – westchnął Rodrick.
Oczami Rodricka:
Miałem
poderwać Harry’ego! Poderwać, uwieść, flirtować czy jak tam zwał. Takie
polecenie Vanessy, a ja muszę się do tego zastosować, gdyż nienawidzę oglądać
jej smutnej i bez życia. To moja jedyna i prawdziwa rodzina. Ojciec wyjechał za
granicę i widzę go trzy razy w ciągu roku, chłopak mnie rzucił, a mama, cóż.
Wracając
do mojego zadania, czułem jednocześnie przerażenie połączone z ekscytacją. Niby
podobał mi się Harry i chętnie bym się z nim umówił, ale nie sądziłem, że
pierwszy krok będzie należał do mnie. A co jeśli odwzajemni to? I zechce iść ze
mną na randkę? Hm, nie wziąłem tego pod uwagę. Vanessa mnie kategorycznie
zabije. Stałem właśnie pod jego drzwiami.
-
Dasz radę Rodri. Będę obserwowała wszystko z okna, aha i nie rozłączaj się.
Muszę wszystko słyszeć. Chociażby przez telefon. – powiedziała Van.
-
Zgoda. – westchnąłem. – Zabawę czas zacząć. – mówiąc to zapukałem do drzwi, a
Vanessa poszła się schować za domem. „Dziękuje Rodri, że to dla mnie robisz”
„Tak, nie ma sprawy, kochana Vanesso”. Cóż, taki dialog u nas chyba nie
przejdzie. Ona nie wie co znaczą słowa dziękuje i przepraszam. Po kilku
sekundach drzwi się otworzyły, a ja starałem się przybrać seksowną pozę, tak
samo było z tonem mojego głosu. Muszę sprawić, aby zechciał się ze mną umówić.
-
Cześć przystojniaku. – powiedziałem puszczając do niego oczko i wszedłem do
środka, bez zaproszenia.
-
Eee, cześć? – odpowiedział zmieszany, drapiąc się po karku. – Co tam?
-
Nic. Muszę mieć powód, aby odwiedzić takiego chłopaka jak ty? – odpowiedziałem
starając się, by mój ton był lekki i nonszalancki.
-
Nie, oczywiście, że nie, ale myślałem, że nie jesteśmy przyjaciółmi…
-
Bo nie jesteśmy. Przynajmniej taką mam nadzieje. – kolejne puszczenie oczka.
Chyba za dużo. Powinienem przystopować z tym gestem. – Może masz ochotę na
film?
-
Jasne, jaki?
- Tajemnica Brokeback Mountain? Mój najlepszy przyjaciel gej? Dom chłopców? Modliwy
za Bobby’ego? Zabiłem moją matkę? – wymieniałem wszystkie gejowskie
filmy jakie przychodziły mi do głowy.
-
Rozumiem, że jesteś gejem i uwierz mi, w pełni to akceptuje, ale wiesz… - urwał
raptownie chłopak.
-
Aaa łapię. Jeszcze jesteś w szafie, co? – powiedziałem z szerokim uśmiechem. –
Wiesz 11 października jest dzień wychodzenia z niej, może wtedy wyskoczysz z szafy niczym
dziki tygrys.
-
Po co w ogóle wchodzić do tej szafy? – zapytał Harry.
-
Zapoznasz się z tym wszystkim, uwierz mi. – dotknąłem jego ramienia. – To tylko
kwestia czasu. – starałem się go pocieszyć kiwając głową. – Może usiądźmy na
kanapie. – powiedziałem zajmując tam miejsce.
-
Ja jednak postoje. – postanowił chłopak.
-
Jesteś nieśmiały, co? – uśmiechnąłem się. – Zawstydzam cię, prawda? Pewnie
jesteś zaskoczony, że w ogóle zwróciłem na ciebie uwagę. Ale jesteś tacy jak
wszyscy, wiesz? Musisz siebie akceptować.
-
Ale ja akceptuje siebie, naprawdę.
-
Biedny Harry. – pokręciłem głową z politowaniem. – Nauczysz się jeszcze tego
wszystkiego. Praktyka czyni mistrza. A my możemy zacząć nawet teraz.
-
Co? – jęknął zdezorientowany. Poklepałem miejsce obok siebie.
-
No chodź. – próbowałem go przekonać. W końcu Harry nie przekonany zajął miejsce
obok mnie. Wpatrywałem się prosto w jego oczy, miał takie cudowne szmaragdowe
tęczówki. W tym momencie naprawdę chciałem, aby okazał się być gejem. Cały jest
taki piękny i seksowny. Sam nie wiem czy to nieodgadniona rządza czy co, ale
wprost rzuciłem się na niego i próbowałem trafić swoimi ustami w jego.
Trzymałem go za ramiona, a Harry gwałtownie mnie odepchnął. Wyglądał na
przestraszonego. Zszedł szybko z kanapy i zaczął chodzić nerwowo po salonie.
Poczułem się rozczarowany. A co jeśli jest gejem, ale nie jestem dla niego
odpowiednim chłopakiem? To byłby cios.
-
Rodrick ja… nie wiem jak odebrałeś moje zachowanie, ale naprawdę nie miałem
zamiaru robić ci nadziei czy coś w tym stylu…
-
Nie, absolutnie rozumiem. Wolałbyś innego chłopaka. – mruknąłem.
-
Właśnie… co?! – krzyknął. – Rodrick, ja… nie chciałbym żadnego chłopaka. Nie
jestem gejem.
Otworzyłem
szeroko oczy. Nie jest gejem. O mój boże. A więc wszystko ze mną w porządku, to
z nim jest coś nie tak, skoro woli dziewczyny.
-
O mój boże! Kocham życie! Jest! – usłyszeliśmy krzyk Vanessy. Jasna cholera.
Oby szybko uciekała. Harry zmarszczył brwi i pewnym krokiem podszedł do okna
otwierając je.
-
Vanessa? – zapytał zaskoczony. – Co ty tu robisz?
-
Ja… eee, przechodziłam i wiesz… - jąkała się.
-
Podglądałaś nas? Ale po co? – dopytywał się Harry.
-
Och, no! Bo cała okolica plotkuje, że jesteś gejem. I myślałam, że to prawda. –
powiedziała.
-
Nawet chciała się zabić. – za późno ugryzłem się w język, Harry jednak nie zwrócił
na to uwagi.
-
Ale powiedziałem to Eleanor w sekrecie… no tak, mogłem się domyśleć, że rozpowie
wszystkim. – mruknął. – Jak widzisz, nie jestem gejem. A ty wchodź do domu i
opowiadaj całą prawdę.
Oczami Vanessy:
Harry
nie jest gejem! Czy może być coś piękniejszego? Nie sądzę. Vanessa Malik
wróciła do gry! Jestem nie pokonana. Ta suka nie ma ze mną szans w walce o
niego. Teraz jednak siedziałam na jego kanapie i musiałam się spowiadać. Czułam
się jak na dywaniku u dyrektora.
-
No więc? - rzekł Harry, gdy za długo milczałam.
-
Chciałam sprawdzić czy jesteś gejem, więc kazałam Rodrickowi cię poderwać. –
odpowiedziałam. – Nie wiń mnie za to. Chciałam mieć jasność, czy… czy no wiesz…
-
No nie wiem. Oświeć mnie. – odparł ostrym tonem.
-
Czy mam u ciebie jakieś szanse. – dokończyłam zdanie.
-
I co wywnioskowałaś?
-
Że miałam szansę do mojego dzikiego okrzyku. – powiedziałam ze wstydem.
-
To było głupie. Mogłaś od razu mnie zapytać, gdy tylko pojawiły się plotki. Nie
lubię intryg, gardzę nimi. Nie powinnaś tego robić.
-
Wiem. Przyznaje, to było idiotyczne. Ale spróbuj mnie zrozumieć. Umawiasz się z
Eleanor, a potem pojawią się plotki, że jesteś gejem, a ja… czuje się odrzucona
i nie chciana. To był jedyny sposób. Głupi, ale zawsze.
Harry
westchnął. Usiadł obok mnie na kanapie.
-
Powiedziałem jej tak, aby dała mi spokój. – przyznał. A ja wpadłam w
niekontrolowany śmiech. To drugie najlepsze co dzisiaj dane mi było usłyszeć.
Gdy przestałam, spuściłam głowę.
-
Wybacz. Ale po co w ogóle się z nią umawiałeś?
-
Bo nie mogłem się umówić z osobą, która mi się spodobała odkąd tu przyjechałem.
– wyznał.
-
O nie! Kolejna szmata? To znaczy: dziewczyna?
-
Van… - Harry się roześmiał. – Mówię o tobie, głuptasie. To jak? Pójdziesz ze mną
na kolację?
Starałam
się powstrzymać uśmiech, który cisnął mi się na usta.
-
Muszę się zastanowić. – powiedziałam i wstałam z kanapy. Harry wyglądał tak,
jakbym go oblała kubłem zimnej wody. Gdy byłam przy drzwiach, odwróciłam się w
jego stronę, mówiąc: - Dobra, zastanowiłam się. Zgadzam się.
Po
tych słowach wyszłam z jego domu. To był najgorszy i zarazem najlepszy dzień
ever.
___________________________________________________________________
Jednak wyszło na jaw, że nie jest gejem, nareszcie, haha :-) Ciekawi jak pójdzie randka z Vanessą?
Mam napisane do 13 odcinka więc nie jest źle ;-) Miejmy nadzieje, że wena mnie nagle nie opuści :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz