One direction 3
Odcinek 65
Louis i Karen całowali się na długiej przerwie. Całe
zdarzenie oglądał Harry z mega zazdrością! Jak to jest możliwe że marzy o nich
milion dziewczyn a jednej udało się zdobyć serce aż dwóch chłopaków… Naprawdę
nie ma innych na świecie? – Pomyślał z rezygnacją. Przyrzekł sobie że już
więcej nie będzie dziewczyny nękać, ani jej nachodzić ale … to było nie do
zrobienia ponieważ cały czas o niej myślał! Przy jedzeniu, lekcjach, oglądaniu
telewizji … Ześwirował na punkcie miłości … Czuł że dla niej mógłby się zmienić
i być bardziej odważny. Kiedy para zakochanych odkleiła się od siebie, do Karen
podszedł Styles ciągnąc ją w ciemniejszy kąt.
- Puszczaj! – Warknęła. – Nie dam ci się znów pocałować.
- Nie musimy się całować. Bliskość nie tylko na tym polega.
- Powiedział z uśmiechem dotykając jej włosów.
- Jesteś …
- Okej, okej. Żartowałem. – Odpowiedział podnosząc ręce w
geście poddaję się. – Miałem w celach reklamowych zgrywać nieśmiałego ale przy
Tobie jest mi mega trudno.
- W celach reklamowych?
- No wiesz na początku przyprowadzałem do domu, prawie
codziennie jakąś dziewczynę. Później Sean, rzucił pomysł ekhem rozkazał mi
żebym z tym skończył. Bo mam twarz niewiniątka i lepiej niech tak zostanie. No
i bycie nieśmiałym spodobało mi się.
- Naprawdę?- Spytała niedowierzając.
- Okej przyznaję! To moja wada! Od urodzenia mam problem z
nieśmiałością! – Wyznał.
- Dobra, nie ważne. Po za tym co mnie to obchodzi. –
Odburknęła i próbowała od niego odejść jednak Harry złapał ją za rękę.
- Powiesz mu?
- Na razie nie mam tego w planach, ale … możliwe że nie
długo już tak.
- Błagam nie. – Jęknął przerażony. – Powiedział że wydrapie
mi oczy, podda torturom i zakopie żywcem! Ps. Jeśli to przeżyje obiecał że
możemy być razem. To jak? Spełnimy wolę Louisa? – Spytał patrząc się na nią
wyczekująco.
- Tak … To znaczy nie! Powiedziałam nie! NIE. I niech tak
zostanie. – Rzekła wyrywając się z jego uścisku dłoni, po czym odeszła od
niego. Brr, tak się pomylić. Przecież nie chciała być jego dziewczyną … Co to,
to nie. Ale … od pewnego czasu zastanawia się jakby to było. Może w końcu kurde
zabrałby ją na randkę? W przeciwieństwie do Louisa …
***
Tomlinson wpadł na pomysł że zabierze Karen na randkę! Tak,
ich pierwszy wieczór razem powinien być wyjątkowy, idealny, perfekcyjny.
Pomyślał sobie że właśnie wtedy da jej bransoletkę z napisem ,,Karen and Louisa
forever”. Był pewien że nic ich nie rozłączy i już zawsze będą razem. W końcu
cóż takiego mogło by się stać żeby zerwali? Louis był zdania że nawet najgorsza
rzecz nie jest w stanie zniszczyć ich związku. Łączy ich niesamowita więź, a
Lou jeszcze nigdy żadnej dziewczyny tak nie kochał. Czuł że byłby w stanie
wybaczyć jej wszystko, totalnie. No ale ile mają nasze wyobrażenia wspólnego z
rzeczywistością?
- Co robisz? – Spytał Harry wchodząc do pokoju Louisa.
- Przymierzam garnitur. – Odpowiedział z uśmiechem. – Na
sobotę, postanowiłem zaprosić Karen na naszą pierwszą randkę. Tam dam jej
bransoletkę na której jest napisane że mamy być razem na zawsze ….
Romantycznie, nie?
- Normalnie ta miłość cię zmieniła nie do poznania. – Odparł
ze śmiechem. – Widać że się starasz, szkoda że tylko ty … - Mruknął do siebie.
- Co masz na myśli? – Zapytał patrząc na niego zaskoczony.
- Nic, nic tylko … No wiesz … macie 17 lat cała przyszłość
przed wami … Może spotkasz inną dziewczynę? Skąd masz pewność że Karen to ta
jedyna?
- Bo to czuje! – Odpowiedział szybko. – Ty nigdy nie byłeś
zakochany więc tego nie zrozumiesz.
Styles tylko kiwnął głową i wyszedł z jego pokoju. Ah, gdyby
znał prawdę … Zamordował by go jak nic. Nie za uczucia, ale za to co zrobił.
***
Zayn otrzymał telefon po szkole kiedy kończył jeść obiad
zrobiony przez Harre’go. Nie obyło się bez marudzeń Stylesa który twierdził że
bez niego umarliby z głodu i ani raz mu nie podziękowali za ratowanie im
codziennie życia. Z tym stwierdzeniem nie zgadzał się Nialler który mówił że
jego jedzenie jest tak okropne że on już woli być głodny!
- No to może szanowny Horan sam by sobie coś ugotował?
Na to chłopak wyjął z szafki żelki i pokazał mu język …
Ekhem wracając do telefonu Zayana. Dzwonił Sean który powiedział że mają jutro
iść na kolację.
- Proponujesz mi randkę? – Pisnął Malik do słuchawki.
- Gdybym był dziewczyną to bardzo chętnie, ale … NIE. Chce
po prostu żebyś poszedł ze mną do restauracji na kolację. Czy to takie dziwne?
- Nie, Sean to normalka. Tak zwykle robią menadżerowie i ich
podopieczni. – Odpowiedział wywracając oczami.
- No tak … A więc będzie z nami ktoś jeszcze. Kto nie mogę
zdradzić ale obiecuje ci że będziesz zachwycony. To do jutra. – Rzekł i
rozłączył się nim Malik zdążył cokolwiek odpowiedzieć. Niech go szlak! –
Pomyślał zły. Chciał bowiem jutrzejszy wieczór spędzić na rozmyślaniu czy
zadzwonić do Megan po tym co się wydarzyło … A tu nici!
- Czy coś się stało? – Spytał Niall siadając obok niego z
paczką żelek.
- Idę jutro na kolację z Seanem. – Odpowiedział ciężko
wzdychając. Horan tymczasem zaczął się krztusić.
- Na … c … co? – Spytał w przerwach między kaszlem. Zayn
spojrzał na niego z przejęciem. Zrobił się dziwnie czerwony.
- Na kolację. Czy to takie dziwne?
- Byłem raz z chłopakiem na kolacji. O ile się nie mylę miał
na imię Jeremy. Myślałem że to zwykłe przyjacielskie spotkanie po za tym
obiecał że będą dziewczyny. A potem udał że nas wystawiły i zaproponował byśmy
poszli do jego domu, bo tam miała być ,,impreza”. – Rzekł z oburzeniem
przypominając sobie tamtą sytuację.
- Zgaduje że nie było żadnej imprezy a ten Jeremy był chorym
psychicznie gejem?
- Dokładnie to samo mu powiedziałem. Szkoda że potem się
okazało iż jest w pełni hetero a impreza rzeczywiście była u niego. –
Odpowiedział zrezygnowanym tonem. – Ah, brakuje mi czasem Jeremy’go. Był
naprawdę spoko.
Zayn momentalnie odsunął się od przyjaciela na kilka centymetrów.
- Dobrze wiedzieć. Przechodząc do rzeczy Sean obiecał że
będzie na tej kolacji ktoś jeszcze i będę zachwycony.
- Myślisz że powinienem zadzwoń do Jeremy’go? – Spytał
Niall, który go w ogóle nie słuchał.
- Myślę że jesteś nienormalny. – Stwierdził poważnie.
- Może jest na facebooku. Sprawdzę. – Powiedział i ciesząc
się jak małe dziecko usiadł do laptopa. Malik tymczasem myślał że Horan tak
specjalnie czy nie … Hm, a może stara się być zabawny? Chociaż, to nie w stylu
Nialla. Po 5 minutach rozległ się krzyk chłopaka:
- Co za durny dupek! – Krzyknął.
- A co? Zaczął cię wyzywać?
- Już ścierpiałem to iż zablokował mnie na telefonie, zdobył
zakaz zbliżania się do niego na 10 metrów ale usunięcia ze znajomych na fejsie
nie daruję gnidzie. – Rzekł czerwieniąc się ze złości. ,,Teraz to już pewne że
nie specjalnie” – Pomyślał Zayn.
***
Karen siedziała w salonie na kanapie i myślała. Myślała o
dwóch pocałunkach z Harry’m i czterdziestu z Louisem. Jak mogła coś takiego
zrobić swojemu chłopakowi? I dlaczego nie ma wyrzutów sumienia? Dlaczego?
Dlaczego? A może dlatego iż coś czuje do Stylesa? Ale dlaczego coś do niego
czuje? Dlaczego? No i czy Lou nie znienawidzi swojego najlepszego przyjaciela
przez to? Hm, raczej nie będzie miał czasu go znienawidzić ponieważ od razu
zacznie planować na nim zemstę zresztą na niej też o ile da jej żyć … Nagle
zadzwonił dzwonek u drzwi.
- Hej Louis. – Powiedziała Karen otwierając.
- Witaj najpiękniejsza, najzabawniejsza,
najinteligentniejsza i najlepsza dziewczyno na świecie. – Odpowiedział wchodząc
do środka. – To jak? Idziemy na górę?
- Louis …
- Okej, okej. Żartowałem. Możemy pójść za godzinkę a teraz
pogadać. – Rzekł rozwalając się na kanapie. – To o czym chcesz porozmawiać? Aaa
już wiem! Może pogadamy o Skyller?
- A co z nią nie tak? – Spytała dziewczyna siadając na
skrawku miejsca obok Tomlinsona. Ah, czy ten chłopak jest u siebie żeby tak
leżeć na kanapie? Gdyby to jej matka widziała. Bowiem pani Watson jest zdania
że kanapa jest od siedzenia a nie kładzenia się na niej. – Pocałowałeś ją? A
może ona ciebie? Bo wiesz nawet jeśli byś coś takiego zrobił nie miałabym ci za
złe.
- Co ty chrzanisz? – Zapytał ze śmiechem, przecierając oczy.
– Nie całowałem się ze Skyller.
- A może miałeś ochotę?
- Nie.
- Nawet takiej małej?
- Karen, bo zacznę podejrzewać że ty miałaś ochotę. –
Odpowiedział patrząc na nią z rozbawieniem. – W każdym razie nasza choreografka
postanowiła się zwolnić. Nie mam pojęcia kogo teraz zatrudnimy. Zayn powiedział
że mamy kogoś … Hm, ciekawe po co wciskał takie kity skoro nikogo nie mamy?
Muszę z nim o tym pogadać.
- Dacie radę, w końcu nie ma to jak piątka One direction!
- A co u ciebie? Masz jakiś problem o którym byś chciała
porozmawiać? – Zapytał z nadzieją. Tomlinson stwierdził że od teraz powinni
sobie mówić o wszystkim. Nie chciał już kłamstw i niedomówień.
- Raczej nie … - Zaczęła nie pewnie. – Chociaż … Harry
ostatnio coś powiedział …
- A cóż to takiego ciekawego mógł powiedzieć ten nudziarz?
- Wyznał że od pewnego czasu jest … - Tutaj urwała ponieważ
wyobraziła sobie w myślach jak to będzie wyglądać, kiedy to wyzna. Po za tym
nie przeszłoby to jej przez gardło. – Jest …
- Jest zakochany? – Zgadywał Louis, a Karen zrobiło się
gorąco.
- Chyba. Nie wnikam w jego życie. Totalnie. Zresztą ja go
nawet niezbyt lubię. – Odparła szybko.
- Okej. Myślałem że to twój najlepszy kumpel, zaraz po mnie,
oczywiście. Ale czemu go nie lubisz? Czyż on nie jest słodki?
- Jest aż za słodki. Ile można znosić takich chłopaków? –
Spytała retorycznie dziewczyna. – Może na początku są fajni, ale potem się
nudzą.
- Dla mnie Harry zawsze będzie bezczelnie słodki. –
Odpowiedział Tomlinson przypominając sobie o wszystkich chwilach które razem
spędzili. – Mianuję go moim świadkiem na naszym ślubie.
- Co? – Pisnęła Karen totalnie przerażona tym faktem. –
Trochę za wcześnie by myśleć o ślubie.
- O czyżby? Chciałbym go wziąć w wieku 21 – 22 lat. No chyba
że to dla ciebie za wcześnie? Możemy poczekać góra do 24 roku życia. – Odparł
poważnie. Karen momentalnie zeszła z kanapy i poszła do kuchni się czegoś
napić. Od razu pobiegł za nią Louis. – Przepraszam jeśli cię wystraszyłem tym
wyznaniem.
- Nie przestraszyłeś mnie po prostu musisz o czymś wiedzieć
zanim zaczniesz planować tą całą uroczystość …
- Powiesz mi o tym kiedy indziej. Teraz chciałem cię
zaprosić … UWAGA! Na naszą pierwszą randkę która odbędzie się jutro o godzinie
20:00. Oczywiście przyjadę po ciebie … I jak? Dobrze mi wyszło zaproszenie?
Miałem ci wysłać pocztą ale bałem się że nie dotrze na czas.
- Jesteś kochany. – Powiedziała dziewczyna z lekkim
uśmiechem. – Nie mogę się wprost doczekać naszej pierwszej randki …
,,I ostatniej” – Pomyślała.
***
Zayn siedział w restauracji już od 15 minut i ani Sean ani
ta tajemnicza osoba się nie pojawiali. Chłopak zaczął uważać że został zupełnie
wystawiony! Jak jego menadżer może go gdzieś zapraszać a potem olewać? To była
zwykła bezczelność! W tym momencie ujrzał go wchodzącego do środka z …
- Zabije cię. – Powiedział ostro do Seana.
- Zanim to zrobisz, wysłuchaj co mamy do powiedzenia. –
Odpowiedział siadając obok niego. Po drugiej stronie stolika usiadła Zooey.
- Nie chce jakoś mi się was słuchać. Oboje jesteście siebie
warci. Nie wiem tylko jak Sean mogłeś mnie tak okłamać? Doskonale wiedziałeś że
nienawidzę tej zołzy a mimo to … Nie ważne. Wychodzę. – Stwierdził i już miał
odejść kiedy zobaczył niską blondynkę wchodzącą do pomieszczenia. – Megan … -
Wydukał zaskoczony. – Może jednak zostanę. W końcu wysłuchać was mogę. – Dodał
patrząc się na nich z głupim uśmieszkiem.
- Cześć Zayn. – Powiedziała dziewczyna siadając obok niego.
- A więc zebraliśmy się tutaj aby omówić szczegóły waszego
udawanego związku. – Rzekł Sean z uśmiechem.
- Dobra, dość się nasłuchałem wychodzę. – Rzekł jednak
zatrzymał go głos Meg:
- Uważam że to świetny pomysł, jeśli wychodzisz przez wzgląd
na mnie. Nie mam nic przeciwko byście udawali.
- Serio? – Spytał niedowierzając. – Udawać? Z nią? –
Roześmiał się szyderczo. – Nim się obejrzę ta zołza wpląta mnie w swoją sieć
kłamstw i intryg i zrobi ze mnie zapatrzonego w siebie lalusia.
- Dużo się napracować nie będę musiała. – Wtrąciła.
- Masz szczęście że jesteś dziewczyną. – Mruknął.
- Właśnie! Zooey znajdziemy ci jakiegoś kolesia z którym
będziesz się całować. Potem Zay da mu w zęby i następnego dnia pójdziecie na
randkę. – Rzekł Sean dumny ze swojego pomysłu.
- A nie lepiej by było gdyby jakiś złodziej ukradł jej
torebkę a Zayn go złapał i oddał jej zgubę? – Spytała Megan, patrząc
wyczekująco na Seana.
- Jeszcze lepiej! Albo Zooey upije się pod klubem a Zay
odwiezie ją , a pod domem pocałuje.
- Super. Musimy się tylko na coś zdecydować. – Odparła Meg,
która wyjęła z torebki notatnik. Malik tymczasem, nie mógł w to uwierzyć! To
film czy życie?
- A czy ktoś mógł … daje taki głupi przykład … mnie zapytać
o zdanie?! – Wykrzyknął zirytowany.
- Oki a więc co ty proponujesz? – Spytała Megan, zapisując
coś. Sean uczynił podobnie tylko że w telefonie.
- Proponuje w ogóle nie udawać pary!
- Głupi pomysł. Dawaj następny. – Powiedział jego menadżer
wpatrując się w ekran jak zahipnotyzowany.
- Boże to jakieś show czy moje życie? – Malik zapytał
bardziej ściany niż zebranych.
- Zapamiętaj że życie gwiazdy to tylko show. Z Louisem nie
miałem takich problemów jak z tobą. – Powiedział Sean kierując wzrok na Zayana.
– Z Liamem zresztą też nie. Tylko wasza trójka: Niall, Harry i ty musicie być
tacy grzeczni. Zamiast się upić, brać prochy i imprezować to wolicie siedzieć w
domu na kanapie. Co z was za ludzie? Kurde, korzystajcie trochę z życia!
- I proponujesz korzystać z życia poprzez pobyt w zakładzie
odwykowym? – Spytał ironicznie, Malik.
- Nie rozumiesz o co mi chodzi. W każdym razie, skontaktuje
się z tobą Megan albo ty ze mną jak coś sensownego wymyślimy. I to już bez
Zayana, który na marginesie jest okropnie marudny. – Stwierdził poważnym tonem
Sean. Chłopak oczywiście zaprotestował jakoby on był marudnym osobnikiem, no
ale fakty mówiły same za siebie.
Menadżer wstał z siedzenia, pożegnał się z obiema
dziewczynami i uśmiechając się znacząco do Zayana wyszedł z restauracji. On
tymczasem patrzył się na nie z głupim uśmieszkiem. W końcu poprosił Megan w
ciemniejszy kąt. Gdy się już tam znaleźli, podjął:
- Ty naprawdę nie miałabyś nic przeciwko?
- Nie. Oczywiście gdybyście TYLKO udawali. – Odpowiedziała.
- Ale ja jej nienawidzę. To Zooey Sullivan wredna zołza.
- Wredna zołza dzięki której możesz być na pierwszych
stronach gazet. – Powiedziała dziewczyna i zaczęła się od niego oddalać. –
Przemyśl to. Myślę że naprawdę warto, nawet za taką cenę.
***
Louis tak jak obiecał podjechał po Karen do jej domu.
Dziewczyna wyglądała wprost prześlicznie. Granatowa sukienka, wysoki kucyk no i
kolczyki w kształcie piórek. Chłopak był nią oczarowany. Wyobraził sobie na jej
ręce bransoletkę którą jej zamierzał dać i stwierdził że wyglądałaby idealnie …
Jechali w milczeniu, dziewczyna myślała o tym co chce powiedzieć chłopakowi,
podczas gdy on rozmyślał nad jej reakcją.
Bał się iż przestraszy się że to jakieś zobowiązanie …
Chociaż … W pewnym sensie tak było. Louis i Karen na zawsze.
W restauracji usiedli przy stoliku koło okna. Louis zamówił
makaron z winem, a Karen sałatkę. Oboje nie odzywali się przez większość czasu.
Ktoś jednak z nich musiał przerwać tę krępującą ciszę.
- Dzięki że zaprosiłeś mnie w końcu na randkę. – Zaczęła z
uśmiechem. – Myślałam że już nigdy tego nie zrobisz. A jednak … Zaskoczyłeś
mnie, trochę.
- Ciebie? Ja sam siebie zaskoczyłem! – Odpowiedział ze śmiechem.
– Jeszcze nigdy nie zaprosiłem żadnej dziewczyny na randkę.
- Nigdy? Znając ciebie miałeś ich sporo. – Powiedziała
zdziwiona. – W takim razie co robiliście?
- No wiesz … przeważnie gadaliśmy o różnych bzdetach i …
gadaliśmy o bzdetach. – Rzekł nieco zmieszany.
- Super. – Odparła dziewczyna patrząc się w okno. Jakoś
nagle, nie mieli zbyt wiele tematów do rozmów. Zwykle potrafili gadać, droczyć
się godzinami a teraz … - Gdzie ta sałatka?
- Gdzie ten makaron?
- I wino. – Dorzuciła.
- I wino. – Poparł ją, gapiąc się za kelnerem. – Zamówiłem
białe. Mam nadzieje że lubisz.
- Lubię. Nawet bardzo.
- Przyznaj … Nigdy nie piłaś? – Zgadywał.
- Przyznaję nigdy nie piłam. – Rzekła z głupim uśmiechem. –
Dobra Louis, nie przedłużajmy. Musisz o czymś wiedzieć.
- Ty też. – Powiedział szybko. – Bardzo cię kocham i
codziennie starałem ci się to udowodnić. Czasem mi nie wychodziło i robiłem z
siebie totalnego kretyna. Ty jednak byłaś dla mnie nad wyraz wyrozumiała … I to
jest w tobie najlepsze. Potrafisz dać drugą szansę mimo wszystko. Jesteś
piękna, inteligentna, a uwierz mi mało miałem mądrych dziewczyn, żeby nie
powiedzieć wcale. No i co najważniejsze mam do ciebie stu procentowe zaufanie.
Wiem że nigdy nie zrobiłabyś niczego co by mnie zraniło.
- Nie bądź taki pewny … Ludzie bardzo rozczarowują. – Rzekła
drżącym głosem. Louis to zauważył. – Są kłamliwi, egoistyczni, zapatrzeni w
siebie i jak już powiedziałam rozczarować może każdy bez wyjątku. Błagam cię,
nie miej mnie za ideała. Takie osoby nie istnieją.
- Ależ wiem o tym! Znam twoje wady i kocham je równie mocno
jak zalety. Wiem że jesteś roztrzepana, łatwo się denerwujesz, lubisz wszystko
rozplanowywać i nie jesteś ani trochę wyluzowana. Przydałby ci się taki taniec
na stole który odbył pół roku temu Harry. Może to by cię trochę zmieniło. –
Powiedział ze śmiechem. – W każdym razie kocham cię za to jaka jesteś i nie
chce cię innej.
Karen przez moment zaniemówiła! Jak w takiej chwili może się
przyznać do zdrady z jego najlepszym kumplem? Oh, jak strasznie chciała tego
nie mówić! Nawet nie wiedziała jak zacząć! Co powie? ,,Słuchaj Louis ale Harry
wyznał mi uczucia a ja go pocałowałam i w ostatniej chwili się opamiętałam”!
Nie, nie, nie.
- Louis … Skarbie, kocham cię … - Zaczęła nie pewnie.
- Ja też i nawet nie wyobrażasz sobie jak, dlatego
chciałabym ci coś dać …
- Daj mi skończyć. – Poprosiła. – Dlatego z uwagi na moje
uczucia … Za uczucia którymi cię darzę … Bardzo mocno … I …
- I? – Ponaglił ją, patrząc jej prosto w oczy. Ona jednak
odwróciła wzrok.
- To nie może tak być. Jesteś Louis Tomlinson! T O M L I N S
O N! Grasz w zespole O N E D I R E C T I
O N! A ja kim jestem? Karen Watson. W A T S O N.
- To bardzo ciekawe, co mówisz W A T S O N. Ale nie kumam o co ci chodzi.
- Chodzi o to że … no wiesz … kiedy ludziom na sobie zależy
nie chcą się ranić … A jeśli całkiem przypadkowo jedna osoba tą drugą zrani …
To … lepiej żeby już tego nie robiła …
- Watson, mów jaśniej bo mam jakiś nie ogar. – Powiedział
zniecierpliwiony.
- Chodzi o to że … Louis bardzo cię kocham dlatego musimy
się rozstać. – Wydukała a jej oczy zaszkliły się od łez. Pierwszą reakcją
Louisa był śmiech! Nie mógł uwierzyć w to co powiedziała do niego przed chwilą
jego dziewczyna … Zrywa z nim? Zawsze uważał że jeśli kiedyś do tego dojdzie to
on będzie pierwszy. Nie żeby miał to w planach.
- Zrywasz ze mną bo mnie za bardzo kochasz? Karen, to nie ma
sensu. Proszę, powiedz że to żart, który kazał ci powiedzieć Liam.
- Lou to nie żart. – Odpowiedziała a po jej policzku
spłynęła łza. – Powinniśmy się rozstać, tak będzie lepiej. Zależy mi na tobie
ale … nie potrafię … nie mogę być z tobą.
- A może nie chcesz?
– Spytał ostro.
- Chcę. – Odpowiedziała bez zastanowienia. Louis pokręcił z
niedowierzaniem głową. Dlaczego akurat dzisiaj? Kiedy zamierzał dać Karen
bransoletkę? A może dowiedziała się o tym wcześniej i przeraziła się, dodatkowo
gadał o ślubie … Hm, zwykle to chłopaki mają z tym problem i uciekają.
- Chodzi o moje wyznanie żebyśmy się ożenili kiedy skończymy
24 lata? Możemy pół roku później jak chcesz …
- Louis to nie o to chodzi! – Krzyknęła Karen wstając.
- Więc może mi to kurwa wyjaśnisz! – Wykrzyknął chłopak
który zrobił to samo. Dziewczyna przez parę sekund zastanawiała się czy
powiedzieć mu prawdę a może rozstać się i zapomnieć? Nie błagać nawet o
wybaczenie? Hm, to by było o wiele prostsze. Karen odeszła od siedzenia i
zaczęła zbliżać się do wyjścia. Tomlinson podbiegł do niej i gwałtownie złapał
za rękę.
- Puszczaj!
- Jeśli myślisz że powiesz sobie ,,Louis bardzo cię kocham ale
musimy się rozstać”, a ja pozwolę ci odejść to jesteś w błędzie! – Powiedział
stanowczo.
- Nie chciałam ci tego mówić ale widzę że będę musiała bo
inaczej nie dasz mi spokoju!
- Czego?
- Nie możemy być razem bo i tak nigdy mi tego nie wybaczysz!
Louis … - Jakoś te słowa ,,zdradziłam cię z twoim najlepszym kumplem”, nie
bardzo chciały jej przejść przez gardło. – Nie mogę, przepraszam.
Chciała się wyswobodzić z uścisku Tomlinsona, jednak on nie
chciał ją puścić.
- Powiesz prawdę, albo będziemy tak stać do jutra albo i
dłużej.
- Chodzi o mnie i Harre’go! Całowaliśmy się u was w domu!
Kiedy poszedłeś do swojego ojca, ale nie to jest teraz ważne … Lou przepraszam.
Nie myślałam wtedy jasno, to było takie chwilowe i … spontaniczne. Potem kiedy
odzyskałam świadomość przerwałam to … ale nie cofnę tej chwili. Przykro mi.
Louisa tymczasem zupełnie zatkało. Przestał oddychać i
wybałuszył oczy na wierz. Harry i Karen, Karen i Harry. Kto by się tego
spodziewał? Nikt. A przynajmniej nie on. Uważał ich za najlepszych kumpli.
Tylko. Nikogo po za tym … Chłopak zaczął rozluźniać uścisk dłoni na jej
ramieniu. Po chwili zupełnie ją puścił i wyszedł bez słowa na zewnątrz.
Dziewczyna nie namyślając się długo wybiegła za nim. Szedł przed siebie, w
totalnym szoku. Zupełnie jakby zobaczył ducha, a teraz oswajał się z tą myślą.
- Louis! – Krzyknęła Karen, dobiegając zdyszana do niego. –
Zaczekaj, proszę! – Tym razem ona złapała go za rękę. On odwrócił się w jej
stronę gwałtownie. Nie wyglądał na smutnego czy złego … Miał obojętny wyraz
twarzy.
- Ty go pocałowałaś czy on ciebie? – Spytał spokojnie.
- Jakie to ma znaczenie? – Odpowiedziała. Po chwili, jednak
dodała: - Ja jego.
Tomlinson pokiwał głową.
- W takim razie nie mamy o czym rozmawiać. – Stwierdził i
oddalił się od niej jak najszybciej.
***
Kiedy dotarł do domu, chciał jak najszybciej iść do swojego
pokoju i zaszyć się w nim już na zawsze! To w końcu Louis Tomlinson, powinien
powiedzieć ,,Nie warto za nią płakać, skoro była fałszywa”. A on tymczasem
uważał, wręcz przeciwnie. Warto, warto za nią oddać łzy, nawet jeśli była
rzeczywiście fałszywa. Chociaż każdemu zdarzy się zapomnienie, ale jemu tak się
nie zdarzyło. Chodził na milion imprez, poznawał 20 dziewczyn dziennie, ale
jednak był jej wierny. Kto by pomyślał, że to on będzie miał pierwszy złamane
serce? W domu, nie zapalił nawet światła, po ciemku jednak dojrzał jakąś osobę,
która siedziała na kanapie. Nie, nie, nie … Jeszcze tego tu brakowało!
- I jak randka? – Spytał nie pewnie Harry.
- Spieprzaj. – Odpowiedział ostro.
- Powiedziała ci? – Domyślił się. W odpowiedzi jednak
uzyskał trzask drzwi, pokoju Louisa …
KONIEC
Jak obiecałam tak macie, odcineczek długi ;-). Mam nadzieje
że ten nie był nudny. Przede wszystkim nareszcie Louis dowiedział się prawdy! Nie
chciałam tego zbytnio ciągnąć, chodź pewnie wg was powinien poznać prawdę od
razu po ich pocałunku. No ale trochę pociągnąć to musiałam. No nic, nie będę
się rozpisywała dłużej na ten temat, tylko się z wami pożegnam ...
Aha no i ten odcinek no pojawił się dość późno, przyznaję. Mam napisany tylko 66, a potem nie wiem jak bo straciłam wenę :// na to opowiadanie :-). Bardzo się wciągam w wymyślaniu co ma wydarzyć się w moim nowym opowiadaniu także o boys bandzie :-P. Czytalibyście mojego nowego blooga? Oczywiście tego będę pisać nadal tylko posty będą się pojawiać rzadziej 4 - 5 dni. Jakoś tak. Paa, kochani ;D